Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Armagedon

Zamieszcza historie od: 19 listopada 2012 - 15:36
Ostatnio: 10 maja 2024 - 16:56
  • Historii na głównej: 9 z 10
  • Punktów za historie: 3129
  • Komentarzy: 8403
  • Punktów za komentarze: 68099
 
[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
5 stycznia 2024 o 3:24

@pasjonatpl: No, tu będę polemizować. To nie ona wybiera facetów. To określony typ facetów wybiera JĄ. A ona, po prostu, daje się wybrać. Dziewczyna ma pewnie tyle kompleksów, że "normalnemu" facetowi wybrać się nie pozwoli (podświadomie wysyłając sygnały zniechęcające), bo z góry zakłada, że na takiego nie zasługuje. A do byle kogo, również podświadomie, ją ciągnie. Zatem do niej też ciągnie byle kto. To znany mechanizm. Dlatego to nie ona wybiera, tylko jest wybierana. Cieszy się i jest wdzięczna, że w ogóle ktokolwiek ją zechciał. Ma niska samoocenę, a jej partnerzy wybierają ją właśnie z tego powodu, bo na jej tle mogą się dowartościować. A niskie poczucie własnej wartości powoduje również lęk przed zmianami, fałszywy obraz rzeczywistości, niewiarę we własne siły i brak zaufania do siebie, błędny wizerunek własnej osoby, oraz trudności z kontrolą własnych myśli, emocji i zachowania. Pewien typ kobiet przyciąga pewien typ facetów. Dlatego pewnie często zdarza się, że "to już trzeci partner - i też pije i bije", więc "wszyscy faceci są tacy sami". Albo... "trzecia narzeczona i też zdradziła", więc "wszystkie baby to urwy".

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
2 stycznia 2024 o 21:14

No faktycznie, fortunę wam płacą w tym nowym roku. O 2,30 więcej, niż najniższa stawka godzinowa w kraju. Jak za taką robotę - trochę słabo.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 24) | raportuj
2 stycznia 2024 o 19:05

@ICwiklinska: No zgadza się. Stworzyła je współczesna dydaktyka, psychologia, psychiatria, media, internet i pobłażliwe metody wychowawcze (ogólne, nie tylko rodzicielskie), zwrócone w kierunku daleko idącej tolerancji. No i jakaś taka wszechobecna tendencja do unikania kar i odpowiedzialności za własne wybryki. Dziś daje się młodym dużo swobody. Mają prawo do swobodnego "wyrażania siebie", jak również do swobodnego podejmowania decyzji we "własnych sprawach". A rodzic, oczywiście, nie ma prawa w nic ingerować od momentu, gdy młode wyrośnie z krótkich majtek. Ma tylko obowiązek dawać, w każdym znaczeniu tego słowa. Jeśli nie chce, próbuje dyscyplinować, "wtrącać się", zakazywać, nakazywać, lub wymagać - znaczy to, że jest toksyczny i należy "odciąć korzenie" tak szybko, jak to tylko możliwe. Zaręczam ci, że nic dobrego z tego nie wynika. Głównie dla potomstwa. Które w późniejszych czasach za swoje życiowe porażki i tak obwini wszystkich dookoła, głównie zaś rodzinę, a nie samego siebie - za własne chybione wybory. I żeby nie było. Nie mam tu na myśli rodzin ogólnie uważanych za patologiczne.

[historia]
Ocena: 30 (Głosów: 34) | raportuj
2 stycznia 2024 o 10:20

Nie ukrywam, że w pokoleniu dzisiejszych "płatków śniegu" najbardziej wku_rwia mnie roszczeniowość. Zapatrzone tylko w siebie, uważa się za pępek świata, inni są od zaspokajania ich bieżących potrzeb, bez względu na okoliczności. I to jest tak oczywista oczywistość, że nie wymaga nawet cienia refleksji. Nie ma "czy możesz", nie ma "poproszę", tylko "dej" - bo mi się należy. Mówię wprost. Gdyby ktoś, wykorzystując moją dobrą wolę i chęć pomocy, zwalił mi się na łeb do mojego mieszkania, a potem próbował wprowadzać swoje rządy, zmieniał mir domowy, pouczał, opieprzał i krytykował na każdym kroku, mając w dupie to, że jest na mojej "łasce", korzystał ze wszystkiego według własnych potrzeb i jeszcze stroił fochy - nie zagrzałby u mnie miejsca dłużej niż dwa dni. Podziwiam twoją cierpliwość, bo i tak długo wytrzymałaś. Ale na wdzięczność nie masz co liczyć. Przecież to jasne, że "przytulenie" rodziny w potrzebie to twój zasrany obowiązek, nie dobra wola i poświęcenie. A w podzięce za zrozumienie i empatię, otrzymasz wrogość i niechęć.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
2 stycznia 2024 o 3:12

Hmmm, jest takie mądre porzekadło ludowe. Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. To po pierwsze. Po drugie. Jak bardzo luźny dres by to nie był, i tak widać, że noga jest grubsza, sztywna i nienaturalnie ułożona. Trzeba być ślepym, żeby się nie zorientować, że coś jest nie tak. A kopanie, i to z całej siły, kogokolwiek bez większego powodu - jest zgniłym buractwem prosto z bagnistego pola. Jak to mówią, człowiek wyjdzie z wiochy, ale wiocha z człowieka rzadko kiedy.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
2 stycznia 2024 o 2:37

"..to wszystko dlatego, że zawsze musiała zwracać na siebie uwagę rodziców, a zaimponować im mogła tylko opowiadając złe rzeczy o innych ludziach." Myślę, że nie tyle "zaimponować" (bo właściwie czym?), co wzbudzić w nich autentyczne zainteresowanie tematem, a - co za tym idzie - również jej osobą jako narratorką. Najwyraźniej mówiła prawdę, sądząc z jej stylu bycia. Zachowania domowe przeniosła na grunt towarzyski. I pewnie też potrzebowałaby głębokiej terapii, żeby je zmienić. A to jak potraktowała ciebie, kojarzy mi się z przypowieścią o żabie i skorpionie. Prosił skorpion żabę, by go na swym grzbiecie przewiozła na suchy ląd, bo woda w rzece wezbrała i zalewa jego wysepkę. Żaba nie chciała, bała się, że ją skorpion ukłuje swym jadowitym kolcem i zabije. Na pewno tego nie zrobię, rzekł skorpion, będziesz moją przyjaciółką, będę ci wdzięczny, zresztą, gdybym cię ukłuł, utopiłabyś się, a ja razem z tobą. Ten argument przekonał żabę i wzięła go na swój grzbiet. Gdy byli na środku rzeki, skorpion nagle wbił kolec w grzbiet żaby. Czemu to zrobiłeś niewdzięczniku, zapytała żaba, wszak oboje teraz zginiemy? Nic nie mogłem na to poradzić, odrzekł skorpion krótko, musiałem to zrobić, bo taka, po prostu, jest moja natura. Morał z tej przypowieści jest następujący. Każdy chce wierzyć, że ci, z którymi mamy do czynienia, mogą się zmienić. Zmiana taka jest jednak bardzo trudna i w większości przypadków kończy się porażką.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 2 stycznia 2024 o 2:39

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 21) | raportuj
1 stycznia 2024 o 2:01

@JeZySiek: Wygląda na to, że w spawach damsko-męskich jesteś zdrowo szurnięty. Naprawdę warto 99 razy dostać po ryju, żeby jeden raz zamoczyć? Czyli co? Potwór-nie potwór, byle miał otwór?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
29 grudnia 2023 o 23:02

@Jorn: Ad 1 Owszem, zdarzają się. Oba kościoły obsługują tę samą parafię i są zwykle blisko siebie. Jeden - to na ogół zabytek, mały i drewniany, drugi - wypasiony murowaniec wybudowany zaraz obok. Msze, z reguły, odbywają się w tym dużym. W małym zazwyczaj pogrzeby. Takie sytuacje mają miejsce, na przykład, na cmentarzu bródnowskim, przy cmentarzu komunalnym na Wólce Węglowej, lub przy cmentarzu wawrzyszewskim (mówię o Warszawie, zakładam, że w innych miastach jest podobnie). W każdym takim przypadku oba kościoły mają jedną i tę samą plebanię, co najwyżej rozbudowaną. I w obu kościołach celebrują ci sami księża. Tam, gdzie budują kościół w całkiem nowym miejscu, powstaje też całkiem nowa parafia i plebania (czasem plebania gotowa jest wcześniej niż sam kościół). A teraz się zastanów, dlaczego w jednej parafii nie może być dwóch proboszczów. @Jorn: Ad 2 Problem w tym, że autorka nie musiałaby spowiednika ROZPOZNAWAĆ, skoro dobrze by go znała. Po prostu - wiedziałaby kim jest "od pierwszego wejrzenia". A ona pisze... "...z przeciwległych drzwi wyszedł mężczyzna prawie nagi (...) PRZYJRZAŁAM się twarzy golasa (...). Później DOWIEDZIAŁAM się, że to znany i rozchwytywany MIEJSCOWY duszpasterz młodzieży." No, jeśli miejscowy, to chyba z tego samego kościoła co kolega-księżulo, z którym autorka do apartamentu poszła? Wiesz Jorn, ta historia naprawdę kupy się nie trzyma.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
29 grudnia 2023 o 12:37

@Bryanka: Owszem, zgadza się. Bo za wszystkie swoje niepowodzenia i błędy życiowe obwinia innych. Nie umie spojrzeć na siebie krytycznie, zwłaszcza, gdy ogląda/czyta porady przemądrych, domorosłych "psychologów", którzy zalecają "odcinanie się" od wszystkich i wszystkiego, co "toksyczne". Czyli - od całego złego świata, który tylko czeka, żeby zaaplikować biedakowi swój jad.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
29 grudnia 2023 o 10:50

@Eander: Mnie głównie zainteresowały dwie sprawy. 1. Mniej więcej wiem jak wygląda konfesjonał. Zastanawia mnie więc, jak to możliwe, że pół roku po spowiedzi autorka rozpoznała twarz spowiednika? Twarz, którą widziała w półmroku, głównie z profilu, w nakryciu głowy zasłaniającym włosy i "przez kratki"? Chyba że, teraz konfesjonały znacznie różnią się od tych, które widziałam ostatnio, czyli - dość dawno temu. 2. Autorka pisze, że ta "druga spowiedź" odbyła się w kościele jakiejś innej parafii. Zawsze myślałam, że każdy kościół (nawet najmniejszy) ma swoją plebanię. Nigdy nie słyszałam o kościele, który plebanii nie posiada, a kapłani po pracy dojeżdżają gdzieś na plebanie innych kościołów, w innych parafiach. A tu, najwyraźniej, kościół w jej parafii plebanii nie ma i księżulo dojeżdża gdzie indziej. Ciekawe, czy wierni takie kutwy, że kasy na budowę plebanii poskąpili, czy może księżulkowi na własnym lokum nie zależało? A może opis spotkania z gołym spowiednikiem nie dotyczył wcale plebanii? "...rozebrany wyszedł na spotkanie drugiego księdza na zimny KORYTARZ." "Kiedy wchodziliśmy po schodach do jego MIESZKANIA, z przeciwległych drzwi wyszedł mężczyzna..." Schody, korytarz, przeciwległe drzwi... wygląda jak opis normalnej klatki schodowej w bloku, albo hotelowego piętra. Może więc była to jakaś bursa dla bezdomnych księży? I tak mnie jeszcze ciekawi, czy gorliwa katoliczka nie znałaby twarzy swojego proboszcza (wikarego) w swojej parafii, gdzie się - zapewne - zawsze spowiada i nie wiedziałaby, że parafia nie posiada plebanii? A może GORLIWA katoliczka spowiadała się za każdym razem w innym kościele, u innego księdza? Z ważnych dla siebie powodów?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
21 grudnia 2023 o 9:33

Z ostatnim zdaniem zgadzam się w 100%.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 grudnia 2023 o 9:17

I po fiut ci ta prowokacja przed samymi świętami, trollu jeden?

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
19 grudnia 2023 o 22:48

@Johny102: "Duża część grupy Niemców ewidentnie nastawiona na szaleństwa z dala od domu." Sukces! Brawo ja!

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 8) | raportuj
19 grudnia 2023 o 7:57

No cóż. Jak ci przez całe życie "środowisko" wciskało żarcie na siłę, to ja się nie dziwię, że się teraz odchudzać musisz. A jak wcześniej nie umiałaś być asertywna i jadłaś do ci dawali, to nie dziw się ty, że teraz masz "pod górkę". Ale może "środowisko" zazdrości ci odchudzania i dopiero teraz robi co może, żeby ci się nie udało?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
14 grudnia 2023 o 10:46

@SmoczycaWawelska: Jest też spora szansa, że za 50/60 lat tego świata już nie będzie. A przynajmniej w takiej formie, jaką znamy dziś. I nie wiadomo jak świat, który już teraz uprawia kult młodości, będzie sobie życzył odnosić się do starości. Którą już dziś traktuje się jak zło konieczne, zapominając, że każdego ona czeka. A starość ma swoje ograniczenia, również umysłowe/intelektualne/obyczajowe i często nie idzie z duchem czasu. Więcej tolerancji proponuję.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
13 grudnia 2023 o 17:40

Historia, oczywiście, piekielna. Ale sparafrazuję jej pierwsze zdanie, a ty się zastanów, czy ma ono sens. "Jak kupić zgniłe śliwki, mimo szczerych chęci?" "Jak uchlać się w sylwestra, mimo szczerych chęci?" "Jak zajść w ciążę, mimo szczerych chęci?" "Jak kopnąć kogoś w tyłek, mimo szczerych chęci?" No, i tak dalej, i tym podobne...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
13 grudnia 2023 o 17:22

@singri: No i co zamierzacie z tym zrobić? Poza tym. Pytam z ciekawości, bo nie mam konta na fejsie. Jak można takie konto "ukraść"? Bo, na przykład, mojego konta na Piekielnych chyba bym sobie jednak ukraść nie dała.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
13 grudnia 2023 o 17:12

Po pierwsze. Autobus to nie kościół ani czytelnia. A w ruchu miejskim najczęściej hałas jest taki, że normalnie rozmawiać się nie da. Zwłaszcza przez telefon. Po drugie. Komórki wymyślono po to, by człowiek był dostępny w każdej chwili. Tam gdzie używać ich nie wolno, lub nie wypada - po prostu należy je wyłączyć. Autobus do takich miejsc nie należy. Po trzecie. Jak żyję, nie widziałam w autobusach piktogramów z zakazem rozmów telefonicznych, ani piktogramów "strefa ciszy". Jeśli w jakimś mieście takowe się nakleja - to komuś wyraźnie na mózg padło. Autobus miejski nie jest komunikacją dalekobieżną. Po czwarte. Widuję piktogramy "miejsce dla inwalidy/seniora/matki z dzieckiem". Większość zlewa je ciepłym moczem. Po piąte. W autobusach i tramwajach mordy drą głównie nastolatki grupowo wracające ze szkół, albo przedszkolne wycieczki. Śmichy-chichy i ogólny harmider. Do głowy by mi nie przyszło pisać o tym historii na Piekielnych. Jak również o tym, że jedna seniorka w autobusie mówiła za głośno. Po szóste. Przemyśl może zakup samochodu osobowego, bo komunikacja zbiorowa (sądząc również z poprzedniej historii) działa ci na nerwy. Zwłaszcza ludzie starsi, lub dysfunkcyjni. Po ostatnie. "...można tykać per "Ty"..." Tłumaczę na polski. "Można mówić na ty przez "Ty"." Słowo "tykać" samo w sobie oznacza, że ktoś do kogoś mówi na ty, choć nie powinien (najczęściej chodzi o brak szacunku). Słowo "per" (z łaciny) znaczy "przez". I dlaczego "Ty" na końcu zdania jest napisane dużą literą"? Z szacunku do samej siebie? Dla porządku zaznaczę, że forma "mówić na per ty" również jest błędna.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
13 grudnia 2023 o 9:49

@pasjonatpl: No właśnie, a propos piekarnika, lodówki, czy mikrofalówki. NIGDY nie używam do mycia tych urządzeń detergentów. Chyba że, do części zewnętrznych. Talerz, garnek czy sztućce można dokładnie wypłukać, mikrofali - nie. Ani lodówki i piekarnika. Zawsze sporo zostaje na ściankach. A potem, zwłaszcza w wysokich temperaturach, przenika do żywności. No jakoś przeszkadza mi ta świadomość. Z tego samego powodu nie używam zmywarki. Na naczyniach zostaje, tak zwany, film. Zwłaszcza z nabłyszczaczy. Zaręczam ci, że przy czyszczeniu na bieżąco i systematycznie, po każdym użyciu - gorąca woda i odpowiedni zmywak - wystarczą. W przypadku lodówki - woda z cytryną. W przypadku piekarnika - można użyć łagodnego druciaka. A na koniec - ręcznikiem papierowym do sucha.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
12 grudnia 2023 o 16:19

@wiecznie_wq_rwiony: Nie może zmienić, nawet gdyby bardzo chciała, bo - moim zdaniem - Agata jest osobą kumatą i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że jest wykorzystywana. Otwierać jej oczu nie trzeba. Tylko nie umie być asertywna, o czym też doskonale wie. W dodatku - wziąwszy pod uwagę jej usposobienie - czuje się wobec koleżanek zobowiązana. I pewne posiada olbrzymie pokłady empatii, choć niekoniecznie współczucia (bo to nie to samo). Tacy ludzie są z reguły wykorzystywani przez innych i nic nie potrafią z tym zrobić. A czasem też i nie chcą, bo cenią swą szlachetność i czyste sumienie, co jest dla nich ważniejsze od strat, które ponoszą. Niekoniecznie finansowych. (Musiałam zmienić ci nick, bo mi go "cenzura" przepuścić nie chciała.)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
12 grudnia 2023 o 12:27

@japycz1: Ale przecież nikt nikomu nie każe korzystać z usług sprzątaczek. Wysprzątaj sobie sam, będziesz miał darmo. Albo sprzątaj na bieżąco, to się syf nie nazbiera. Ogarnianie cudzych brudów - to najmniej komfortowa robota, choć może nie najcięższa. Jedna z moich znajomych, wraz z córkami, założyła firmę i sprzątała po domach profesjonalnie. Miała też profesjonalny sprzęt, w który musiała zainwestować. Odkurzacz Rainbow, myjki Karcher, jakieś specjalne mopy i własną chemię. Odprowadzała wszystkie składki i podatki, więc jej usługi tanie nie były. Za to szybkie i perfekcyjne. W godzinę zrobiła to, co pani Kazia robi w trzy. W dodatku porządnie i niemal sterylnie. I co? Firmę musiała zamknąć. Nie miała wielu chętnych, mimo, że cennik był klarowny i przejrzysty. Nie zasuwała "na godzinę", tylko "od wykonanej usługi". Okna - tyle i tyle z metra2, wanna, kibel - tyle i tyle, w zależności od stopnia zasyfienia, trzepanie dywanów, wietrzenie pościeli (Rainbow ma wiele funkcji), czyszczenie materacy z roztoczy - tyle i tyle. Ale ludzie woleli "panie Kazie", a częściej "Swietłany", z którymi się można potargować, które ogarną "na godzinę", wcale nie szybko, bo im się to nie opłaca. No i, często również byle jak, po łebkach, tak zwany "rynek", a po kątach jak było - tak zostało. Dlatego, jak już znajdziesz "swoją" Marysię, która sprząta rzetelnie, szybko, a jeszcze wiadomo, że nic nie ukradnie - to się jej trzymasz i nie puszczasz, ile by nie "zaśpiewała". I ona też musi wiedzieć, że ma u ciebie robotę, a nie - że w przyszłym miesiącu weźmiesz sobie Ukrainkę, bo jest tańsza.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 19) | raportuj
12 grudnia 2023 o 10:48

@LaKukaracha: Ooooo, wizjoner/ka... Chylę czoła, twa przenikliwość jest wielka. Wyszło szydło z worka i już wiemy, że autor nic innego w firmie nie robi, tylko jara, okupuje kibel, pije kawusie/herbatki, grzebie w telefonie, sprawdza swoją pocztę, uprawia jogging po terenie i plotkuje z szefem.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
12 grudnia 2023 o 2:55

Paczkomaty są zajęte też dlatego, że ludzie nie odbierają swoich przesyłek od razu, co czasem jest zrozumiałe, ale częsty powód - to "oj, nie chce mi się teraz". I paczka blokuje skrzynkę przez blisko 48 godzin. W mojej okolicy, na szczęście, InPost działa bez zarzutu. Postawili w różnych miejscach osiedla cztery paczkomaty i każdy zamawia do tego, do którego mu najbliżej. Jeśli ma miejsce sytuacja, że do jednej osoby przychodzi kilka (2, 3) paczek od różnych dostawców, ale mniej więcej w tym samym czasie - każdy kolejny kurier dorzuca kolejną paczkę do tej samej skrytki. A odbiorca dostaje - kolejno - trzy SMS-y z informacją ile paczek jest w skrytce i jaki jest kod odbioru. Aktualny kod jest ten ostatni. Acha, i od niedawna mamy też dodatkowo paczkomat One Box. Jest w czym wybierać. Może więc wiele zależy od zarządu InPostu w danym regionie?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 19) | raportuj
12 grudnia 2023 o 2:16

@blaszka: Ale autor chyba też nie pracuje przy ręcznej maszynie do pisania, tylko przy monitorze, raczej. Jeśli wychodzi do magazynu, lub omówić coś z szefem - to chyba nie jest to przerwa w pracy, tylko wykonywanie konkretnych czynności z nią związanych. A wychodzenie co godzina do kibla, lub "na herbatkę" - to JEST przerwa w pracy. Jeśli tej pani taka przerwa się istotnie należy - to nie ma o czym mówić, byleby nie trwała ona dłużej niż 5 minut. Lub 10 minut co dwie godziny. Prywatne pogaduchy, "bawienie się" prywatnym telefonem - to też są przerwy w pracy. Zresztą zrozumiałe. Atmosfera w firmie nie powinna przypominać tej z obozów pracy. Zawsze potrzebna jest chwila wytchnienia i lekkiego luzu. Nikt nie będzie stał w drzwiach ze stoperem i sprawdzał, ile razy, który pracownik, i na jak długo zamyślił się patrząc w okno, a nie w monitor, lub w kwity. Nikt nie będzie liczył ile kawek/herbatek robiła sobie pani Zosia wychodząc do kuchenki, lub zaglądał przez ramię, czy Krysia robi na kartce jakieś służbowe notatki, czy listę zakupów/gości na sobotniego grilla. "Problem" osób palących w firmach - to jest DĘTY problem. Nikt nie lata na fajka co pół godziny. W przypadku autora - to są 3 (słownie TRZY) papierosy w ciągu pracy. Jeśli poświęca 5 minut na fajka - wykorzystuje swoje 15 minut przerwy. Jeśli zapali w trakcie marszu do magazynu, to wykorzystuje tej przerwy jeszcze mniej, bo marsz do magazynu, jako się rzekło, nie jest przerwą. Więc, drodzy niepalący, przestańcie ubolewać i utyskiwać, jacy to wy jesteście uciemiężeni i dyskryminowani w firmach z powodu swego niepalenia - bo to jest wielka gównoprawda. Jasne. Niepalący powinni dostawać dodatkowe urlopy, najlepiej tak ze dwa dni w miesiącu. I co jeszcze? Może dodatkową premię kwartalną za sam fakt swojego niepalenia? Ktoś mi mówił ostatnio, że w jego firmie osoby palące OD RAZU przyjmowane są do pracy z niższą pensją (nieoficjalnie, oczywiście) niż te, co szlugów nie jarają. HURRRA!

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 17) | raportuj
11 grudnia 2023 o 23:50

Gdybym to ja zajmowała się sprzątaniem, życzyłabym sobie osobnego wynagrodzenia również za szorowanie piekarnika i lodówki. Bo to już nie jest SPRZĄTANIE. Tylko usuwanie kilkumiesięcznego (najprawdopodobniej) syfu. Piekarnik myty na bieżąco nie wymaga dodatkowego "mycia". Tak samo lodówka. A taki zatłuszczony, zapieczony piecyk i niemyta z pół roku lodówka - wymagają raczej solidnego szorowania i to w bardzo niewygodnych pozycjach (chyba że piekarnik w zabudowie na wysokości cycków). Szorowanie szafek kuchennych, zwłaszcza tych dolnych, to też nie jest pikuś. Tak samo jak szorowanie zasyfiałej wanny, kabiny prysznicowej, czy glazury. Zatem uważam, że doprowadzanie do błysku kuchni i łazienki powinno mieć wyższą stawkę godzinową, niż odkurzanie dywanów, nabłyszczanie mebli, czy umycie mopem podłogi. Ale, prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś szorował moją wannę, sracz czy piekarnik (a tym bardziej lodówkę), bo i tak nie zrobi tego tak dobrze i dokładnie jak ja. Niestety, okien sama nie umyję. Lęk wysokości mnie ogranicza. Tak że, nawet zasłony ktoś musi zdjąć i powiesić za mnie, bo na drabinę, za cholerę, nie wejdę wyżej niż na pierwszy szczebel. No, w ekstremalnych sytuacjach - na drugi. Zatem, za powyższe czynności muszę komuś płacić, wcale nie tak mało. Nigdy się nie targuję, bo dla mnie ktoś, kto potrafi wejść na parapet, stołek, lub drabinę, przy otwartym oknie, i jeszcze wychylić się, by dokładnie umyć framugi - jest absolutnym bohaterem domu. Ja w tym czasie wychodzę z pomieszczenia, bo samo patrzenie na te akrobatyczne wyczyny przyprawia mnie o palpitacje.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10331 332 następna »