Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ata11

Zamieszcza historie od: 30 marca 2019 - 8:34
Ostatnio: 30 kwietnia 2024 - 8:21
  • Historii na głównej: 6 z 7
  • Punktów za historie: 609
  • Komentarzy: 181
  • Punktów za komentarze: 1557
 
[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
11 kwietnia 2019 o 0:05

Dla mnie poza brakiem wyobraźni i/lub inteligencji, a czasem nawet instynktu samozachowawczego, u takich ludzi brakuje podstawowej wiedzy o zachowaniu zwierząt, a wręcz nauki jak i dlaczego należy postępować ze zwierzętami i zachowywać się w ich obecności. No ale po co się uczyć? "koń jaki jest każdy widzi", a co dopiero pies... Poza tym (wg mnie) jest specyficzna grupa ludzi, którzy nie potrafią odróżnić "fikcji telewizyjno-kinowej na temat zwierzątek" od realu. No bo "filmowy piesek" albo wszystkich MUSI kochać, albo jest to DZIKA bestia, którą należy drażnić - a można bez konsekwencji... A potem przez takich ... (wstaw wg uznania) normalni właściciele psów mają przekichane. Mamy ogrodzony teren - podwójną siatką leśną. Tabliczki, że teren prywatny i o psach. Musieliśmy założyć górą pastucha elektrycznego... Oficjalnie na lisy, a tak naprawdę to nie do końca… Bo zdarzyło się, że dwóch "panów" sforsowało siatki. Mieliśmy razem masę szczęścia, bo akurat zamknęliśmy psy. Nie było by wesoło, gdyby cztery duże burki dopadły gości - po SWOJEJ stronie ogrodzenia. A oni tabliczki widzieli, ale "tylko na grzyby weszli"... Czasami bywam z burkami w Czechach. Burki mam specyficzne, ale w Czechach to nie problem. I ZAWSZE człowiek, niezależnie od wieku (od 5 do 80 lat) pyta się, czy może podejść i pogłaskać. I „nie ma zdziwienia”, dlaczego pozwalam jednego pogłaskać, a drugiego nie. Jestem właścicielem = wiem lepiej... Muszę się następnym razem dopytać, skąd się u nich to bierze. z domu czy ze szkoły.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2019 o 0:09

[historia]
Ocena: 30 (Głosów: 52) | raportuj
3 kwietnia 2019 o 12:47

@greggor: Jeszcze powinieneś napisać, że rodząca nie zna bólu, bo nikt ją nie kopnął w jaja... Fakt, ciąża to fizjologia i ciąża to nie choroba, ale... I tu się zaczyna. Kiedyś kobiety rodziły "w polu", przecinały pępowinę, owijały dziecko i pracowały dalej. Ale było coś o czym się nie pamięta: selekcja naturalna. Jest to brutalne, ale prawdziwe. Do rozrodu przeżywały najmocniejsze osobniki i jak dziecko dożyło do 3 roku życia, to tylko "siekierą można było zabić". A co jest teraz? Medycyna poszła tak do przodu, że KAŻDY człowiek może mieć dziecko i większość dzieci - nazwijmy to "niezdolnych do życia" - lekarze są w stanie "uratować". Piekielne jest pozbawianie kobiety (mającej mało kasy - bo reszta "daje radę") możliwości decydowania czy jest w stanie (fizycznie, psychicznie) urodzić chore dziecko (lub z gwałtu) i potem całe jego lub jej życie się nim zajmować. Bo jak już minie "szał antyaborcyjny" i dziecko się urodzi, to jakoś przestaje być zauważane...

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
31 marca 2019 o 8:18

@Kirrin: To wytłumacz mi, osobie z alergią na dym, dlaczego KTOŚ ma Ci "zorganizować możliwość uprawiania nałogu"? Sam sobie zorganizuj - mała dyskretna, zamykana prawie hermetycznie (są widziałam u znajomych, bo ja dla przyjezdnych palaczy kupiłam trochę większe - tak jak szklanka) i kiepy wyrzucasz np przy galeriach. Tu masz za 20 zł... https://www.sfmeble.pl/akcesoria/akcesoria-do-salonu/popielniczki/popielniczka-kieszonkowa-pin-up-girls-xii.html Ja też mam "nałóg" - psy. Lubię mieć 4-5. Duże. I co, skoro w mieście "nie urządzono" wybiegu dla psów, tzn że 4 dobrze wychowane, ale duże kundle mogą samym wyglądem teroryzować ludzi na ulicach i w parkach? Nie - ja kupiłam teren na wsi, tam mieszkam, a kundle mają WŁASNY teren do biegania. To trochę trudniejsze niż zakup kieszonkowej popielniczki...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
30 marca 2019 o 10:33

@popielica: Alergia dopadła mnie na "starość"... Na dym papierosowy i na chemię w jedzeniu - te same objawy. Widać to się gdzieś kumuluje w organizmie. Mogę robić za testera. Po 4 latach "testowania co jest zjadliwe" mam listę, co mogę kupować i gdzie. No i mam dostęp do "prawdziwego" mięsa, jaj, warzyw i owoców. I daję radę.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 26) | raportuj
30 marca 2019 o 8:51

Poruszę temat, o którym "szanowni palacze" w ogóle nie myślą. Są ludzie uczuleni na dym. Tak jak ja. Niektórzy się duszą, kaszlą a mnie "wywala usta bardziej niż u sióstr G" i swędzą jakby je pożarło stado komarów... Jak dawka jest minimalna pomaga wapno, jak nie hydrokortyzon... Bezdech nie pomaga, bo jest to uczulenie kontaktowe. Idę za takim "śmierdzielem" po pasach, bo nie ma gdzie uciec i mimo, że jestem spokojnym człowiekiem, mam ochotę zabić... Do miejsc, gdzie palą przy wejściu, po prostu nie wchodzę. Jeśli muszę, to najpierw cierpię, a potem się truję zbędnymi lekami. Gdyby moje życzenia w stosunku do tych trucicieli się spełniły, to żyliby krótko. Piekielne jest zmuszanie innych ludzi do cierpienia w imię własnego nałogu i lenistwa. Lenistwa, bo jeśli musisz palić kup sobie zamykaną popielniczkę i pal tak, aby nie szkodzić innym. Aby nie było - paliłam na studiach, ale skoro JA potrafiłam rzucić, to się da. Jeśli jesteś na tyle słaby, że nie potrafisz - uszanuj innych, pal tak aby im nie szkodzić.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 następna »