Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

AyatiSajani

Zamieszcza historie od: 18 października 2012 - 18:22
Ostatnio: 8 marca 2015 - 14:29
O sobie:

Bezczynni nie dokonują podbojów.

  • Historii na głównej: 15 z 21
  • Punktów za historie: 13444
  • Komentarzy: 213
  • Punktów za komentarze: 1759
 

#47433

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia opowiedziana przez panią mecenas, u której pracowałam.

Była ona kiedyś na ślubie swoich znajomych. Nie były jeszcze wtedy tak popularne śluby konkordatowe, także to uroczyste wydarzenie miało miejsce w USC.

Przychodzi moment wyrażenia zgody na zawarcie związku małżeńskiego, a tu nagle pan młody postanowił popisać się swoim wątpliwym poczuciem humoru i powiedział, że on się jeszcze zastanawia i nie chce takiej zmory za żonę. Ogólny śmiech przerwał urzędnik, który nie podzielając dobrego nastroju pana młodego, po prostu się spakował i stwierdził, że skoro nie ma zgody obu stron to on ślubu nie udzieli.

Tak bladej panny młodej podobno jeszcze nie widziano.

USC

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1012 (1054)

#46384

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o obrończyni zwierząt. Miałam do niedawna sąsiadkę, która za taką się właśnie podawała. Z jej licznych opowieści, o tym jak: będąc na wakacjach walczyła z właścicielem niedożywionych koni, dokarmiła jakiegoś ptaszka, pomstowała na życie zwierząt w zoo, tygrysów w Tybecie, itp., jawił się faktycznie obraz pełen cnót wszelakich. Dodatkowo zaadoptowała psa (mieszanka a'la doberman), potem "uratowała" też 2 koty. Czemu w cudzysłowie? O tym jak sytuacja wyglądała naprawdę przekonałam się niedługo...

Rozdział pierwszy - pies.

Bardzo grzeczny, przyjacielski i mądry, nie był ani razu przez nią wyprowadzony. A Norwegia nie należy do krajów, gdzie problemem byłoby znalezienie dobrej trasy. I oto jest! Las za domem! Ale to dla spędzające całe swoje życie na kanapie Grete za daleko. Wiązała go po prostu na smyczy przed domem, pół biedy jeśli robiła to z tyłu domu, gdzie była trawa... przeważnie niestety pies wiązany w części wybetonowanej, bo bliżej. Czasami bez picia i jedzenia. A jak się zerwał i sąsiedzi mieli pretensje, że ich kotu jedzenie wyjada, to przez tydzień ich krytykowała za brak uczuć wobec zwierząt.
Po piesku, jak się łatwo domyślić, nikt nie sprzątał. Po zimie, przykładowo, naszym oczom ukazał się piękny widok całej psiej toalety. Mało tego, w domu również nikt nie sprzątał. Cała podłoga wyłożona była gustownym czarnym dywanem z sierści.

Nasza dzielna obrończyni zwierząt nie poprzestała na posiadaniu psa- miała także 2 pająki, o których nie wiadomo było czy jeszcze żyją czy już uschły w swoich terrariach.

Latem przygarnęła też 2 śliczne kociaki, które zostały jednak puszczone samopas i niedługo ich kuwetę stanowiły wszystkie kwiaty, a drapaczkę wszystkie meble.

Najgorzej ta cała adopcja skończyła się dla psa. Grete stwierdziła, że straszy kotki i trzymała go w klatce przeznaczonej do transportu dużych zwierząt. Nie widziała oczywiście nic złego w tym, że psina nie ma nawet jak się obrócić.
Szkoda, że piszcząc w klatce nie rozumiał historii opowiadanych przez swoją właścicielkę.. o hipokryzjo.

cdn.

świat hipokryzji

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 600 (662)
zarchiwizowany

#46839

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ciąg dalszy opowieści o Grete- miłośniczce zwierząt.


Pozwólcie, że wspomnę jeszcze o jednym fakcie- jest ona maniakalnym użytkownikiem portali aukcyjnych, na których próbuje sprzedawać wszystko co tylko jej do głowy przyjdzie. Użytkownikiem irracjonalnym dodam, bo każdą rzecz wycenia tak, jakby była ze złota co najmniej.


Różni ludzie próbowali przemówić jej do rozumu, przekonując np, że za stare głośniki samochodowe nikt jej paru tysięcy nie da.


Pewnego dnia podesłała mi link do aukcji. Patrzę i oczom nie wierzę. Sprzedaje za równowartość 5 tysięcy złotych szczeniaki. Pomijając fakt, że taka cena to "trochę" dużo jak za psiaki bez rodowodu, mieszane rasowo- matka, to wspomniany przeze mnie wcześniej jej pies- mieszanka dobermana z czymś nieokreślonym. Ojca nie znałam, ale po telefonie okazało się, że było to duże, czarne i do potęgi głupie zwierzę ich znajomych. Rasa w przybliżeniu pitbull.


Jak już wspomniałam, dzwonię żeby się dowiedzieć co i jak, jak to sie stało, że Loona w ciąży. Otóż niestety nie był to przypadek. Grete wymyśliła, że to cudowny biznes- zaciążać pieska i sprzedawać szczeniaki. Uradowana opowiadała, że już ma kupców. Wprawdzie musiała zejść z ceny, bo o dziwo nikt nie chciał zaakceptować jej żądań, ale i tak się opłaca. Zwłaszcza, że nie zamierza do weterynarza chodzić, bo tym już niech się nowi właściciele zajmą, a Loonie przecież nic nie jest i nie będzie. Nawet jakieś zaliczki już pobrała (nie wiem jakim cudem, chyba jest jasnowidzem i wie z góry ile szczeniaków się urodzi i jakiej płci).

Parę tygodni później dzwoni do mnie zrozpaczona: Ayati, Ty coś tam z prawem miałaś wspólnego, musisz mi pomóc! Ja mam takie problemy finansowe cały czas, a ONI chcą ode mnie pieniądze! I to duże!

Tak Panie i Panowie. Grete sprzedała nieistniejące szczeniaki, po nieistniejącej ciąży i była wzburzona, że musi pieniądze oddać. Trochę się dziewczyna pospieszyła z tym interesem życia.

biznes życia

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 268 (318)

#46266

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ma początek w latach 70-tych, bohater - wujek z zagranicy.
Oto krótki poradnik jak być pierwszego sortu pasożytem:

1. Wzbudź w swojej rodzinie poczucie winy, że byłeś wychowywany przez dziadków i z dala od rodziny, najlepiej w taki sposób, żeby zrozumieli, że teraz przez resztę życia mają ci to rekompensować. Nie jest ważne to, że w odróżnieniu od reszty głodującego rodzeństwa miałeś własną guwernantkę i prywatnych nauczycieli, co pozwoliło na wyjechanie w latach 70 do Francji i zrobienie całkiem błyskotliwej kariery.

2. Mieszkając praktycznie całe swoje życie za granicę w ramach "dobroczynności" wysyłaj wszystkie stare i znoszone ciuchy oraz buty.

3. Swojemu sparaliżowanemu ojcu, a raczej bratu, który się nim opiekuje, wysyłaj co parę lat 50 euro na "to wszystko czego tam potrzebujecie na opiekę".

4. Przyjeżdżając w odwiedziny do Polski zawsze oczekuj wystawnego przyjęcia. A żeby "nie kłopotać rodziny wymyślaniem prezentów dla siebie", na wstępie przedstawiaj całą listę podarków jakich oczekujesz. Bo przecież to oczywiste, że prezenty daje osoba, która gości przyjmuje, a nie na odwrót.

5. Wpraszając się do kogoś na obiad, spóźnij się 3 godziny, lub wproś się w tym czasie na obiad do kogoś innego.

6. Zaproś raz rodzinę na poczęstunek, zaproponuj koreczki, ale "takie z takim specjalnym przysmakiem - mozzarellą, znacie w Polsce coś takiego?"

7. Dostając zaproszenie od najbliższej rodziny na weselu, weź ze sobą jeszcze 4 gości i nie poinformuj o tym nikogo. Po czym wynieś z wesela około 15 flaszek "w ramach prezentu z Polski".

rodzinka.. na szczęście nie moja :)

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 814 (920)
zarchiwizowany

#46259

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z czasów pracy przy organizacji imprez. O tym jak miło się zasypia każdej nocy człowiekowi, który ma czyste sumienie :)
Naszemu DJ-owi co wieczór udawało się przygruchać jakąś klubowiczkę. Tak też było pewnej sierpniowej nocy, kiedy to wyszedł z klubu, nie z kim innym, a z przyszłą panną młodą, która miała u nas swój wieczór panieński. Mało tego! Umawiali się potem na spotkania jeszcze parę razy, przy czym dziewczyna zadzwoniła do niego z propozycją jeszcze dzień przed własnym ślubem. Dodatkowo zdążyła jeszcze wcisnąć mały skok w bok przed własną podróżą poślubną oraz zaraz po niej.

A żeby dodać pikanterii całej sprawie- panna młoda okazała się być sąsiadką dziewczyny tego DJ-a, bo, o ironio, on też był w związku.
Pytanie: jak można ślubować komuś, miłość, wierność i uczciwość małżeńską, gdzie ani przed, ani tym bardziej po ślubie po żadnym z tych elementów nie ma najmniejszego śladu.
Pytanie nr 2. Jak można być tak głupim, żeby wychodzić, w wiadomym celu, z dziewczyną, która ma za chwilę brać ślub, a potem marudzić, że się wplątało w nieźle pochrzanioną sytuację?

klub

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (284)

#42956

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia pewnej rodziny. O tym jak chciwość może przesłonić wartości rodzinne.
W rodzinie była bardzo chora babcia. Niestety rodzina nie interesowała się nią za bardzo do momentu, w którym stan babci zaczął się pogarszać. Można pomyśleć - chcą się zająć, sumienie ich ruszyło, w ostatnich chwilach chcą wesprzeć...
Nic bardziej mylnego.

Otóż babcia miała pewną bardzo starą Ikonę Matki Boskiej. Była ona dla niej bardzo ważna i zawsze stała na honorowym miejscu.

Piekielna rodzinka wydedukowała, że ta ikona jest sporo warta, bo przodkowie babci niegdyś posiadali wiele gruntów i dworków na terenach wschodnich, które zostały im odebrane. Śmiało można by przypuszczać, że ta ikona to pozostałość po tym majątku.

Przez parę miesięcy rodzinka walczyła między sobą o względy babci i o dopchanie się do testamentu. Miały miejsce sceny uwłaczające ludzkiej godności. Babcia była już tym wszystkim strasznie zmęczona... W efekcie nie zapisała ikony nikomu.

Po jej śmierci dalsza część kłótni - nikt nie odpuszczał. Rodzina skłócona, szło na noże. Nikt ze sobą nie rozmawiał. Sytuacja nie do wytrzymania. Tak się zapamiętali w zwalczaniu siebie nawzajem, że prawie zapomnieli o nieszczęsnej ikonie...

W końcu jednak stwierdzili, że jeden brat ją weźmie i spłaci pozostałych. Ikona poszła do wyceny.

I bardzo żałuję, że nie było mi dane zobaczyć min członków rodziny przy ogłaszaniu wartości ikony, która okazała się nad wyraz udanym wyrobem jarmarcznym!

Wartość dla rodziny - zerowa.
Wartość dla babci - gigantyczna, bo sentymentalna... Nikt jednak tego nie uszanował. Poszła na śmietnik.

ludzkie sępy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 884 (926)

#41875

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Hebi o lekcjach informatyki w liceum przypomniała mi o nauczaniu tego przedmiotu w mojej szkole.

Mimo bardzo przyzwoitych początków, skończyło się mniej więcej tak:

- zajęcia prowadzone przez ok 3 miesiące przez katechetkę (!) w sali komputerowej, z obowiązującym kategorycznym zakazem włączania komputerów (bo zepsujemy), polegające na robieniu łańcuszków z muliny!

Mam nadzieję, że ktoś z mojej klasy dostał się na informatykę, mimo takich fantastycznych podstaw :)

centrum dowodzenia intergalaktycznego

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 723 (783)

#41885

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkałam już w wielu miejscach i parę państw udało mi się, że tak kolokwialnie powiem "zaliczyć", ale początki nigdzie nie szły tak wolno i opornie jak niestety właśnie w Norwegii.

Było to po pół roku mojego pobytu.
Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności zdarzyło się tak, że właściciel firmy produkującej (nietypowo) pojemniki do organów przeznaczonych do transplantacji, potrzebował osoby, która skonfigurowałaby mu Outlooka na komputerach firmowych. On jest w tych sprawach kompletnym ignorantem i nie wie nawet co to pulpit - pomoc niezbędna.

Narzeczony sam był zajęty, ale dzwoni do mnie czy dam radę. Pewnie, że dam, prosta sprawa. Każdy by sobie poradził, zwłaszcza, że nawet na Youtube można znaleźć proste filmiki "krok po kroku". Sprawa nie była jednak tak prozaiczna, bo koleś nie znał żadnych danych - ani haseł, ani SMTP, ani POP3... no nic. Musiałam dzwoniłam więc do firm zewnętrznych żeby się wszystkiego dowiedzieć. No ale spoko, udało się.

Szef firmy wdzięczny tak, aż się rozpływa. Pyta ile kasy chcę. Stwierdziłam, że mądrzej będzie zamiast kasy spytać po prostu o praktyki lub ewentualnie pracę, nawet jeśli nie u niego to u któregoś z licznych znajomych. Mówimy więc facetowi jak sprawa wygląda - mamy wykształcenie prawnicze i ekonomiczne, doświadczenie takie i takie, tyle lat tutaj, tyle tutaj. Języki angielski, niemiecki, hiszpański, norweski komunikatywny, ale po pół roku to niezłe osiągnięcie.
Koleś myśli... zastanawia się... w końcu wypala:

- To może coś przy opiece nad starszymi ludźmi lub sprzątanie domów.

Cios... nokaut w pierwszej rundzie!

zagranica

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 594 (712)

#41538

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam przez jakiś czas w gabinecie lekarskim za granicą, w administracji.

Pewnego dnia wchodzi do mojego pokoju mężczyzna, trzyma się za serce i mówi, że czuje bóle w klatce piersiowej. Wyglądał paskudnie, widać przerażenie na jego twarzy. Mimo obecności pacjenta w środku wleciałam do gabinetu i mówię szybko lekarzowi jaka jest sytuacja i że ratować trzeba. Na co lekarz spokojnym tonem:
- Nie widzisz, że mam pacjenta? Niech ten pan trochę poczeka to go przyjmę...

Panu zamówiłam karetkę..

służba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 637 (683)

#41403

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to czasami rzeczy oczywiste okazują się być skomplikowanymi.

Jechałam wieczorem na Oslo Fashion Week i potrzebowałam koron. Nic prostszego wydawałoby się - idziesz do banku ewentualnie kantoru i wymieniasz. Koniec sprawy.
Okazuje się jednak, że nie w Norwegii.

Bank1: Ma pani konto w naszym banku?
Ja: Nie.
B1: Nie możemy pani pomóc.

ZONK.

Bank2: Czy ma pani konto?
Ja: (już przygotowana)- Jestem turystką i chciałam tylko trochę pieniędzy wymienić.
B2: Ile i w jakiej walucie?
J: 400 Euro.
B2: A skąd pani je ma?

WTF?! A co za różnica?! Zarobiłam to mam!

B2: To za dużo, ja pani nie wymienię tylu pieniędzy.

Z tego co wiem to 400 euro to poniżej 3000 NOK czyli 1/4 najniższej pensji! I ona mówi, że za dużo. Ciekawe.

J: Proszę pani, to moje pieniądze, potrzebuję ich na pobyt w Norwegii. Czym ja mam niby płacić?

B2: To za dużo - co my potem z tymi pieniędzmi zrobimy?

J (nie mogąca uwierzyć, że jeden z największych banków w kraju nie ogarnie "zawrotnej" kwoty 400 Euro): Poproszę z pani kierownikiem.
B2: Niestety nie ma, będzie jutro.
Ja (już kompletnie załamana): To ile mi pani może wymienić?
B2: 150 Euro.
J: Niech będzie, pójdę sobie do innego banku i wymienię resztę! Niech mi pani to wymienia.
B2: Nie może pani tak zrobić - to wbrew prawu..

Że tak zacytuję Kung-Fu Pandę: "Watch me!" :)

Krew mnie zalewała wielkimi falami, a musiałam tam jeszcze stać i patrzeć jak babka woła innego pracownika i dwoje debatują nad tym, co oni mają z tymi pieniędzmi zrobić i jak mi je wymienić. W końcu po pół godzinie udało się przeprowadzić tą skomplikowaną operację bankową.

Do drugiego banku nie poszłam - miałam dość użerania się. Kasę wymieniłam u kolegi, który stwierdził, że trochę euro mu się przyda.

bank zagranica

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 698 (754)