Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Goszka

Zamieszcza historie od: 10 czerwca 2011 - 20:19
Ostatnio: 14 kwietnia 2015 - 13:44
Gadu-gadu: 3563781
  • Historii na głównej: 36 z 77
  • Punktów za historie: 34849
  • Komentarzy: 473
  • Punktów za komentarze: 3406
 

#34634

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lidl. Stoję w kolejce do kasy, w słuchawkach na uszach. Kolejka ma jakiś zastój, starsze małżeństwo przy kasie dyskutuje o czymś z kasjerką. Ja jestem ostatnia, układam produkty na taśmie. Za chwilkę... czuję pchnięcie. Tak silne, że lecę bezwładnie na chłopaka przed sobą. Ten wykazuje się refleksem, łapie mnie, słuchawki wypadają z uszu i rejestruję krzyk starszego mężczyzny:

- Mówię, podsuń się, to się podsuń! A nie stoi jak cielę! Ja zakupy dźwigam! Krowa jedna!

Odwracam się. Para w wieku ok. 40 lat. Pan bezceremonialnie przesuwa moje zakupy (na zakupy chłopaka przede mną), po czym z nieprzezroczystej reklamówki (czy to czasem nie zakazane?) dobywa swoje i zaczyna układać na taśmie.

- Ale co pan robi? - zareagowałam krzykiem, odruchowo
- No bo ja chory kręgosłup mam, mogłaś się przesunąć! Cielę!
- Mógłby pan więc wziąć wózek, to by nie dźwigał, poza tym, gdzie miałam iść? Kolejka stoi! I proszę mnie nie dotykać!
- No chamidło, chamidło, ze wsi wylazło. – gorączkuje się pan
- I czemu pan krzyczy? - zwrócił mu uwagę ktoś z kolejki – i popycha dziewczynę? Jak ciężko, to wózek brać.
- I nie awanturować się, i nie popychać ludzi. – dodał ktoś inny
- Ale chamy, no ale chamy, jedno z drugim, co, spodobała ci się, tak? Dlatego jej bronisz? - pan irytował się coraz bardziej.
- Andrzej, nie krzycz. – wtrąciła jego partnerka
- Bo te chamy dookoła! Wsadzi taka słuchawki, stanie i stoi! Kultury trochę! Kultury!
- Nie miał pan prawa mnie dotykać – powtórzyłam.

Byłam wściekła. Nawet jeśli faktycznie chciał, żebym się przesunęła (choć naprawdę nie było gdzie z powodu tego zastoju), to wystarczyło lekkie dotknięcie ramienia, na pewno bym się obejrzała... ale nie, po co. Lepiej popchnąć.
Ciekawe, czy gdybym była rosłym mężczyzną w dresie, pan stosowałby te same metody...

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 754 (846)

#31290

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zerwałam zaręczyny na miesiąc przed ślubem i muszę natychmiast wyprowadzić się z mieszkania wynajmowanego z byłym partnerem.

Szukanie pokoju rodzi sytuacje iście piekielne: pomijam już panów, oferujących miejsce za pewne usługi, pomijam ludzi, którzy umawiają się, a kiedy przychodzę (jadąc nieraz mpkiem z jednej dzielnicy do drugiej przez godzinę), nie otwierają i odrzucają połączenia, albo dopiero wtedy mówią, że pokój już zajęty (jakbym nie dzwoniła tego dnia rano, że będę o tej i o tej godzinie, i że na pewno). Pomijam ludzi, podających np. w cenie 400 złotych, a kiedy się pojawiam, informujących, że cena jest jednak 550 – a na pytanie, czemu nie powiedzieli wcześniej, odpowiadających, że „myślałam, że pani zobaczy, spodoba się pani i zapłaci pani tyle”.

Ale ostatnia sytuacja jest wręcz absurdalna.

Mam ogłoszenie: samodzielne mieszkanie, pokoje jedno i dwuosobowy, bez właściciela, 350 złotych od osoby. Dzwonię.

- Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia, jestem sama i chcę wynająć pokój jednoosobowy.
- To będzie 1400 plus rachunki. – odpowiada mi głos starszej pani w słuchawce.
- Ale zaraz – oponuję – przecież napisane było, ze 350 od osoby, to skąd taka kwota?
- No pani chyba czytać nie umie! Napisane, że bez właściciela! Że samodzielne! Czytać nie umie? Szkoły nie kończyła? Co pani mi tu, że jest sama i że chce wynająć. Co pani myśli, że ja głupia jestem? Że za 350 wynajmę mieszkanie? Głupich to w Abramowicach szukać, nie tu! Głupią sobie znalazła, no, głupią. Takie ładne mieszkanie, za 350 złotych jej dać, no!

Nie wiedziałam przez moment, czy się śmiać, czy płakać.
- Sądziłam – powiedziałam spokojnie – że pani wynajmuje pokoje, a nie mieszkanie. I że wynajmę tylko jeden pokój.
- No głupia dzwoni, no głupia – Irytuje się pani w słuchawce – napisane, że bez właściciela! Że samodzielne! Głupich sobie szuka! Ja nie wiem! Co za ludzie. Po co pani w ogóle dzwoni? Po co dzwoni?

Zrezygnowałam. Odłożyłam słuchawkę.
Wciąż nie mam gdzie mieszkać.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 651 (733)

#28063

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako niania na jednym z nowych osiedli Lublina, gdzie jest mnóstwo placów zabaw, dzieci w różnym wieku, kobiet w ciąży.

Wczoraj, wracając z pracy, zorientowałam się, że chyba zapomniałam materiałów na korepetycje. Usiadłam więc i szukając ich w torebce, usłyszałam ciekawą konwersację. Oto drobna pani stała z dużym owczarkiem niemieckim (bez kagańca) i mówiła do innej pani:

- No straszne! Co się wyrabia z ludźmi! Ja go tylko na moment puściłam, żeby sobie pobiegał, on taki łagodny, bawić się chciał, nic innego, idzie dziecko, to on do tego dziecka, ale nawet nie warknął, nie ugryzł, nic, a ta matka, wie pani, zaraz straż miejska, zaraz policja! Przyjechali, mandat dostałam, ale za co? Za co? Taki łagodny pies, bawić się chciał tylko...

Nie wiem, co czuło dziecko, kiedy zobaczyło, że idzie (a może nie idzie, tylko biegnie?) do niego wielki pies bez smyczy i kagańca... i nie wiem, czy ono było przekonane, że pies chce „tylko się bawić”. I czy ja sama, spacerując z podopieczną, taką „zabawą” byłabym zachwycona...

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 620 (886)

#27301

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielna sąsiadka po raz kolejny.

Zawitała do nas, a jakże. Jakie miała tym razem pretensje?

a) Nakazała nam nabyć dywan, bo jej przeszkadzają nasze kroki i tupanie kota.

b) Nakazała zmienić łóżko, bo słyszy skrzypienie, kiedy uprawiamy miłość. Tłumaczyliśmy jej, że łóżko ma rok i nie wymienimy go, bo raz, że nas nie stać, dwa, że jest w dobrym stanie, a trzy, że pani słyszała seks nawet kiedy, jak już pisałam, nic takiego w domu dziać się nie mogło. Poza tym, wyjaśniliśmy, że nigdy nie robimy tego podczas ciszy nocnej, więc nawet jeśli w nocy usłyszy skrzypnięcie, to po prostu któreś z nas się przewraca na drugi bok.

c) Zażądała ostrożnych kroków i żadnych głośnych rozmów do 9.00, bo ona do tej godziny śpi.

d) Pracuję dużo i nie ma mnie zwykle w domu od 6.00 rano do 22.00, w weekendy 8.00 – 17.00. Jestem nianią i korepetytorką. Pani się nie podoba, że noszę wysokie obcasy, tupię na klatce i dzwonię kluczami. Pytanie, czy, zdaniem pani, powinnam buty zdejmować przed blokiem i wchodzić na paluszkach, spotkało się z pełnym entuzjazmem, bo „przecież trzeba mieć trochę kultury”.

e) Pani przy okazji wyrzekała na panią z boku (rzekomo prowadzi dom publiczny - pierwsze słyszę) oraz chłopaka, który mieszka nad nami. Twierdziła, że on jest równie głośny, jak my. I że też zgłosi go do administracji. Problem tylko w tym, że mi ani Miłemu chłopak w ogóle nie przeszkadza... słyszę jego kroki, czasem rozmowę, ale uważam to za normalne dźwięki w bloku. Może powinnam go ostrzec, żeby też wkładał buty przed blokiem?

Odwiedził nas też pan z administracji, powiedzieć, że była na nas skarga. Powiadomiłam o tym właściciela mieszkania, informując go jednocześnie, że od maja rezygnujemy: zabieramy tupiącego kota, skrzypiące łóżko, dzwoniące klucze i uciekamy jak najdalej. Pani przecież przeszkadza, że mieszkanie stoi prawie puste całymi dniami, a ja nie mam zdrowia na użeranie się z problemem, czy wolno mi w butach o 05.55 przejść z przedpokoju do pokoju po coś, czy nie.

Właściciel poszedł do administracji, powiedział, jak sprawa wygląda – obiecali, że się tym zajmą i sprawdzą, czy faktycznie hałasujemy.

Właściciel powiedział też, że następnymi lokatorami po nas będą czterej studenci muzykologii – choćby miał wynająć za złotówkę miesięcznie.

Ale ja ze swoim tupiącym kotem będę już daleko, daleko stąd.

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 910 (950)

#25679

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z różnych względów ubieram się tylko na czarno. Bez glanów, łańcuchów i tak dalej – po prostu czarny sweterek, czarne dżinsy, buty na delikatnym obcasie; latem – czarne sukienki.
Wchodzę któregoś dnia do sklepu z używaną odzieżą i zaczynam przeglądać wieszaki.

- Proszę pani, mam tu dla pani śliczną koszulkę. – Informuje sprzedająca, pokazując mi czerwoną bluzeczkę.
- Dziękuję, ja szukam tylko czarnych rzeczy. – Odpowiadam.
- A czemu tak? Żałoba jakaś? - Pyta pani.
- Po prostu lubię czerń. – Odrzekłam dyplomatycznie.
- Nie mam czarnych rzeczy, wyszły. Bo z wami młodymi to zawsze tak: wykupicie to, co czarne, żeby z głupoty nosić, a potem ludzie, co noszą żałobę, nie mają się w co ubrać. Nie mam nic czarnego!

Byłam tak zdziwiona jej odpowiedzą, że dopiero w domu uświadomiłam sobie, że ona chyba mnie wyrzuciła ze sklepu...

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (642)

#25376

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem kiedyś ze znajomym - Piotrem, wieczorem w sklepie.
Staruszka prosi o dwa jajka. Ekspedientka odpowiada, że nie ma. Staruszka z żalem w głosie informuje, że szkoda, bo to dla wnuka, on musi coś w szkole zrobić, bo jutro ostatnia szansa na poprawę oceny.

Piotr: - Wie pani co, ja tu mieszkam niedaleko, mam w domu kilka jajek, pani pozwoli z nami, chętnie użyczę.
Staruszka: - Co? Ja mam chodzić? Ty mi przynieś do mieszkania, tak ze sześć.

Nie zanieśliśmy.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 747 (793)

#25142

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeboje z sąsiadką, ciąg dalszy.

Jakiś czas miałam problemy ze zdrowiem, ale ostatnio poczułam się nieco lepiej, założyłam więc szpilki – po raz pierwszy od połowy listopada. Wyszłam z domu o 6, buty uparcie nakładając w przedpokoju, a nie na klatce, wróciłam o 23.00. I, o zgrozo, ośmieliłam się głośno tupać na klatce, a potem (straszne) rozebrać się w przedpokoju i w tenże sposób hałasować – zrobiłam przecież kilka kroków w mieszkaniu, a już trwała cisza nocna. Oczywiście, od dołu zaczęło stukać. Zaczęliśmy z Miłym (już na bosaka) robić kolację, rozmawiać ściszonymi głosami, przygotowaliśmy kąpiel – od dołu stuka. Potem – wściekły dzwonek do drzwi. Decyzja: nie otwieramy, jesteśmy zbyt zmęczeni na kłótnie. Za drzwiami miła pani chwilkę pomamrotała jakieś ciepłe słowa, potem odeszła.

Następnego dnia sprawdziłam skrzynkę pocztową. I zrobiło mi się słabo... opakowania po ciastkach, ogryzki jabłek, obierki po ziemniakach, słowem, wszelkie śmieci gospodarstwa domowego...

Dziś zaczęłam przeglądać ogłoszenia o mieszkaniach do wynajecia.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 540 (594)

#24443

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś pracowałam od 7.00 – wstałam więc bez entuzjazmu o 5.10, nakarmiłam kota, potem prysznic, makijaż, śniadanie – wszystko na bosaka, pomna dramatu, jaki rozegrał się w ostatnich dniach stycznia z powodu miłej pani, twierdzącej, ze mój kot tupie, a ja straszliwie hałasuję butami. O 6.05 włożyłam buty, kozaczki bez obcasów, i już miałam wychodzić, kiedy zauważyłam, że nie wzięłam rękawiczek. Zaryzykowałam więc spacer z przedpokoju do pokoju, rękawiczki wzięłam, wyszłam. I – jeeest. Miła sąsiadka oczekuje mnie na klatce.

- Mówiłam, żeby nie chodziła pani w butach po mieszkaniu! - Drze się.
- Jest po ciszy nocnej. – Odpowiedziałam spokojnie.
- Nawet i przed ciszą pani chodziła! Co to za porządki! Biega pani w tym mieszkaniu, tupie, wariuje, hałasuje, no co to ma być!
Nie zareagowałam, zeszłam na dół bez słowa. Po pierwsze, kobieta była kompletnie ubrana, więc raczej jej nie zbudziłam. Po drugie, jeśli bieganiem i wariowaniem można nazwać smętne snucie się po ledwie czterech godzinach snu, to naprawdę dyskusja okazuje się zbędna.

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 769 (835)

#23135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje jako niania. Opiekowałam się czterolatkiem, którego często odbierałam z przedszkola i eskortowałam do domu.

Miejsce akcji: bus Lublin-Świdnik. Jak to często bywa w godzinach szczytu, pełny. Na szczęście miejsca stojące są, informuję młodego, że trzeba będzie stać, pokazuję na zegarku, ile potrwa jazda, upewniam się, czy wytrzyma, twierdzi, że tak, więc wsiadamy.
Stajemy obok jakiegoś starszego pana, rozmawiamy, mały zadawał tak strasznie dużo pytań, a moje odpowiedzi chyba tak zainteresowały pana, że odezwał się do dziecka:
- Jaki mądry chłopczyk. A ile ty, synku, masz lat?
Mały jednak nie przepada za obcymi – nie odpowiedział, Odwrócił wzrok, więc odpowiedziałam za niego, że wkrótce skończy pięć, ale bardzo przepraszam, uczymy go, żeby nie rozmawiał z obcymi, sam pan rozumie, dzisiaj takie czasy, uśmiechnęłam się i pogłaskałam małego.
- A może na kolana przyjdziesz do mnie? - Pan jednak nie rezygnował.
- Chcesz skarbie na kolanka do pana? - Spytałam.
′Nie′ - Pokiwał głową malec.
- No ale dlaczego, chodź! - Nalegał pan.
- Uczymy małego, że ma prawo odmówić, jeśli nie chce siedzieć komuś na kolanach. – Wtrąciłam, obejmując malucha.
- A pani jest jakaś nieodpowiedzialna! Co z pani za matka, cholera! Dziecko może upaść, potłuc się, ja z dobrego serca cudzego bachora wziąć chciałem, to nie! Suka, nie matka... – Dodał pan i odwrócił się w stronę szyby.

Byłam tak zszokowana, że nawet nie odpowiedziałam. Pasażerowie chyba też byli dość zdziwieni – w busie zapadła cisza jak makiem zasiał. W końcu ktoś ustąpił mi i małemu miejsca. Chociaż na ogół rzadko korzystam z takich uprzejmości, tym razem skwapliwie usiadłam, ledwie podziękowawszy. Mały płakał.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 882 (930)

#22488

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje jako niania. Historia ta wydarzyła się latem, ale do tej pory krew mi się gotuje na sama myśl o tym.

Jechałam z czterolatkiem rowerem na plac zabaw, ale że po drodze małemu zachciało się pić, wstąpiliśmy do sklepu. Dziecko ma ogromną wyobraźnię, lubiło mówić, że jego rowerek jest koniem i on na tym koniu przemierza pustynie, prerie i tak dalej.
Wjeżdżamy na placyk przed sklepem, a tam grupka mężczyzn, wiek: na oko, od 24 lat do 30. Ubrana byłam zwyczajnie: czarne spodenki, czarny top, klapki, makijaż śladowy, z biżuterii tylko obrączka.

Mały lubił dużo mówić, więc parkując rowerek perorował:
- Patrz, jaki mój koń jest wielki i silny, teraz sobie odpocznie, a my napijemy się soczku...
Tyle wystarczyło panom, żeby zacząć swoje komentarze.
- Hej, a mój koń jaki wielki, chcesz zobaczyć, mała?
- Ej, dziwko, a może byś tak na mojego konia wsiadła!
- Widać, że to lubisz, zostaw małego i chodź!
Bez słowa wzięłam dziecko za rękę, zaprowadziłam do sklepu, wybieramy sok. Ale mili panowie trafili za nami i tam. Jeden stanął obok mnie i udając, że szuka czegoś do picia, komentował mój wygląd. Zauważyłam, że mały jest coraz bardziej spłoszony, więc szybko wzięliśmy picie, idziemy zapłacić.
- Czego od ciebie chciał ten pan? – Zapytał mały.
- Nic, skarbie, pomylił sobie mnie z kimś.
- A co to znaczy dziwka?
- Ten pan po prostu pomylił mnie z kimś, widocznie jest nietrzeźwy i dlatego tak mówi. Chodź, napijemy się na placu zabaw.

Wychodzimy, panowie stoją obok naszych rowerów.
- No i co, nadal masz ochotę na konia? – Komentarze, które padały w nasza stronę, były coraz bardziej niewybredne. W pewnym momencie po prostu zaczęłam się bać, że któryś spróbuje mnie dotknąć! Przy dziecku!
Bez słowa odpięłam rower małego (ten już miał łzy w oczach), swój i odjechaliśmy stamtąd jak najprędzej. Już nie na plac zabaw. Chłopiec tak się spłoszył, ze chciał wracać do domu.

Do tej pory żałuję, że nie byłam wówczas sama i nie mogłam powiedzieć im w niewybredny sposób, co myślę o tego typu zaczepkach.

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 757 (881)