Profil użytkownika
MademoiselleInconnue ♀
Zamieszcza historie od: | 16 czerwca 2011 - 14:55 |
Ostatnio: | 4 września 2014 - 9:26 |
O sobie: |
Studentka romanistyki. |
- Historii na głównej: 17 z 20
- Punktów za historie: 11169
- Komentarzy: 131
- Punktów za komentarze: 1389
@cija: Średnio rozumiem twoje mieszane uczucia, ale postaram się rozwiać wątpliwości. "trochę nie fair wobec innych dzieciaków, które na ekstrasy od pani nauczycielki muszą sobie zapracować zachowaniem/konkursami/świadectwem. To jest bardziej pedagogiczne, wychowawcze? Na pewno daje równiejsze szanse, nikt nie zauważy różnego traktowania?" Fanty nie zostały rozdane publicznie przy całej klasie, ale po cichu i w dodatku nie dzieciom, a ich rodzicom. Dodam od razu, że mama starała się wybrać rodziców, których zwyczajnie nie stać na zakup różnych rzeczy (bo na przykład 5 dzieciaków w domu), a nie patoli, którzy niczego nie uszanują, bo za darmo było. "Przecież druga nauczycielka nie chciała ich opędzlować na bazarze ani oddać wnukom. Jest zła, bo zastanawia się, JAK je dać dzieciom?" Tylko, że niestety w konkursach wygrywają dzieci najzdolniejsze, a zazwyczaj są to dzieci z rodzin nie potrzebujących wsparcia (to nie jest moje zdanie, tylko statystyki. Sukces dziecka zależy od wkładu pracy rodzica - nie ma się co oszukiwać). Jak dla mnie takie "korzystanie z okazji" zaprezentowane w historii, to kolejna forma złodziejstwa.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 sierpnia 2014 o 20:13
@Piekielnaaaaa: Moja koleżanka, która w te wakacje wyszła za mąż wyraźnie napisała w zaproszeniu, że wraz z wybrankiem nie chce żadnych pieniężnych upominków, a jeśli ktoś chce im coś dać, to niech będą to zabawki dla najuboższych dzieci, które zostaną przekazane takiej a takiej instytucji. Doprawdy, nie twórz statystyk na wyrost. Nie każdy wybiera się do ślubu karetą zaprzężoną w 4 kare konie, a potem bawi się z ponad setką osób w luksusowym domu weselnym. Są ludzie, którzy nie potrzebują kiczowatej oprawy, są tacy, którzy robią z tego skromną rodzinną uroczystość, wreszcie są też tacy, którzy wyprawiają takie wesele, na jakie ich stać i nie potrzebują uciekać się do kredytów.
@esmeraldaweatherwax: A wciąż myślisz o konkursach klasowych? W klasach 1-3? Bo zwłaszcza to szukanie sponsorów mocno mnie uderzyło. Przecież w takich konkursach na nagrody daje się symboliczne duperele. Moja mama zawsze kupuje za grosze jakieś gadżety w hurtowni: świecące długopisy, pachnące mazaki, gięte ołówki itp. Dzieciaki są zadowolone, a pieniądze na to wydane naprawdę śmieszne. Trudno mi też sobie wyobrazić klasy początkowe nie mające swojego własnego "budżetu", bo przecież dzieci w tym wieku korzystają z dużej ilości bloków rysunkowych, wycinanek itd., a często klasę zaopatruje w te materiały właśnie nauczyciel.
@archeoziele: A bzdura! Wszystko co wymieniłaś ma akurat znaczenie nie symboliczne, ale jak najbardziej praktyczne! Ubieranie zmarłego, czerń, mowy i oprawa pogrzebu jest dla żywych! W ten sposób mogą się albo trochę pocieszyć, albo ulżyć sumieniu w przypadku poczucia winy, albo zjednoczyć w trudnej chwili. Idea stypy wzięła się z potrzeby nakarmienia przyjezdnych. Wszystko praktyczne, prozaiczne i dla żywych.
@deepolice: Myślisz że papierowa robota kończy się na sprawdzaniu kartkówek i zeszytów? To dopiero wierzchołek góry lodowej. Większość papierów do wykonania to zestawienia i plany naprawcze. Początkujący nauczyciele (i nie tylko) nie mogą uzbierać sobie godzin nawet na ten jeden etat, muszą się często podyplomowo dokształcać, żeby oprócz np. historii uczyć matematyki.
@Farmer: Oj, zdziwiłbyś się ile razy nauczyciele muszą wracać w wakacje do szkoły, czasem tylko po to, żeby posiedzieć. Wszystko zależy od dyrekcji.
@Skull_Kid: No właśnie! :)
@gorzkimem: Ok - mea culpa.
@anndab7: Mój sąsiad zginął przywalony przez drzewo. Twarz miał nie do odratowania, więc trumna była cały czas zamknięta. Myślałam, że to przyjęta wszędzie zasada. Dla mnie jest natomiast niepojęte robienie nieboszczykom zdjęć. To dopiero paranoja, fotografowanie się przy otwartej trumnie...
@Sharp_one: Odpowiem za Draco: w obrządku katolickim jest coś takiego jak wystawienie ciała. Wystawia się otwartą trumnę (zazwyczaj) w kaplicy i pozwala wszystkim znającym zmarłego przyjść, oddać mu cześć i pomodlić przy jego ciele. Dlatego ubiera się nieboszczyków elegancko, maluje, dodaje jakieś akcesoria zamiast wrzucać ich nago do trumny.
@GorzkaCzekolada: Współczuję tak dramatycznych przeżyć. Mam nadzieję, że tamci pracownicy stracili pracę, bo ewidentnie się do niej nie nadawali.
@Draco: Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Też sądzę, że po prostu tak się przyjęło i stąd zdziwienie w przypadku odmowy dewocjonalnego ekwipunku. Tak się akurat składa, że zmarły o którym piszę był bardzo religijny, dobry i głęboko wierzący, więc tym bardziej wydawało mi się nieadekwatne takie sztuczne, dewocyjne przyozdabianie go. Odziedziczyliśmy po nim modlitewnik wydany w 1900r., który on z kolei odziedziczył po rodzicach i - tak jak piszesz - będziemy go używać zgodnie z przeznaczeniem.
@drumm: Nie, nie odebrałam tego jako złośliwość. Nie czuję się też przez zakład pogrzebowy ograbiona - wręcz przeciwnie, uważam że zajęli się pogrzebem jak należy i nie chcę nikomu robić antyreklamy. To, co opisałam to po prostu takie małe głupotki, trochę dla mnie niepojęte. Twoja sprawa, jak chowasz babcię. Ja twierdzę, że chowanie okularów pod poduszkę to najgorsze z rozwiązań, bo nie służy nikomu. I tak - nadal uważam, że wiele osób bez okularów wygląda zupełnie inaczej niż w nich. Bardzo fajnie, że wszystko poddajesz własnej interpretacji i nawet po takim kawalątku tekstu określasz mnie i moją "rodzinkę" nieczułymi ludźmi, co to się do wszystkiego lubią "przywalać". Nie znasz ani mnie, ani okoliczności pogrzebu, nie wiesz jak dawno się to wydarzyło, kim był dla mnie zmarły... ale i tak wydajesz krzywdzący mnie osąd. Dziękuję. Kończę komentarz jeszcze raz pisząc, że nie uważam się przez dom pogrzebowy skrzywdzona i nie mam do niego pretensji. Wspomniane w historii głupstwa uznałam za warte przytoczenia.
@xMiuSx: A ja akurat do Kościoła nie mam zastrzeżeń, choć zgadzam się z papieżem Franciszkiem, że za sakramenty nie należy brać grubej kasy.
@Aniela: Dokładnie. Moje mleczne zęby wcale nie chciały mnie same opuszczać i prawie wszystkie rwała mi dentystka, kiedy zęby stałe nie miały gdzie wskoczyć. Matka nie powiedziała niczego absurdalnego, żeby z góry uznać ją za tępą.
"Czytając pewną historię o chłopaku proszącym o drobne na bilet w pociągu przypomniała mi się pewna sytuacja" Czytając piekielnych, padał deszcz ;)
@Armagedon: Fajnie, że ze starszej pary nie łapiącej się pewnie nawet na wiek emerytalny zrobili się nagle biedni staruszkowie. Zresztą, co ja tam wiem, ja tylko obserwowałam zdarzenie, nie to co ty.
@Armagedon: Ty nie widzisz, w czym objawił się problem. Postawa piekielnych była chamska. Tak, CHAMSKA. Może nie widzisz tego z mojej winy, może nie opisałam tego tak, by oddawało stan faktyczny. Uważam, że każdy jest zobowiązany do panowania nad swoimi emocjami i niezależnie od "zdenerwowania" nie powinien do nikogo wyskakiwać z mordą. Jestem pewna, że gdyby piekielni zamiast krzykiem i roszczeniową postawą, usiłowaliby sprawę załatwić spokojnie i kulturalnie, to może nawet ktoś by im te miejsca odstąpił. Co do pytania - jeżeli rodzice zachowaliby się tak jak piekielni z historii - TAK.
Zaradna...
@Monomotapa: Argument o czytaniu ze zrozumieniem! No tak! Prędzej czy później musiał się pojawić. Teraz wypada czekać na pojawienie się powiedzenia o polemice z idiotą. Monomotapo, przeczytałam całą twoją wypowiedź, zauważyłam to, co teraz zaakcentowałaś poprzez użycie caps locka. W moim komentarzu z 23:05 zabrakło jeszcze loginu 8eska88, bo i do niej chciałam się odnieść (też pisała o lenistwie). Pisząc "czepiacie się", generalizowałam, bo oto mam nagle 3 zajadłych komentatorów, którym przeszkadza coś, co tak naprawdę jest tylko subiektywnym odczuciem. I owszem, bezpośrednio niczego mi nie zarzucacie. Trudno jednak nie odbierać tego jako zarzut, skoro pojawia się pod historią mojego autorstwa.
@blaszka: " łopatek kochana nie zapomnij ;) " - a gdzie przecinki oddzielające wołacz od reszty zdania, purystko? :P
@kambodia: Dokładnie to sugeruję. Widzisz część przy której brakło punktu była częścią ustną, gdzie żaden klucz w praktyce nie istnieje, a punktację egzaminator przyznaje wedle własnego uznania. Część z brakującą połówką była pracą pisemną. Tutaj istnieje klucz, ale też przyznaje się punkty wg własnej interpretacji. Przykładowo: za walory szczególne można zawsze dorzucić jakiś bonus, za słownictwo trochę z puli potrącić, bo zbyt ubogie itp. W każdym razie nigdy nie robi się tak, żeby oblać kogoś za 0,5 punktu. Bo to nie pytania zamknięte, a esej, który albo umiesz napisać, albo nie. Ponadto, zwróć uwagę, że egzamin był z kompetencji językowych, a nie z jakiegoś zakresu materiału. Naprawdę sądzisz, że w 2 miesiące można się jakoś znacząco podciągnąć we władaniu językiem obcym?
@blaszka: @Monomotapa: Ok, widzę, że dyskusja nie ma sensu. Wy macie swoje racje, ja swoje, nikt z nas nie ma zamiaru ustąpić. Uważam, że się czepiacie i robicie z igły widły. Przed publikacją celowo pozmieniałam powtórzenia na inicjały, by tekst lepiej brzmiał, a wy usiłujecie wmówić mi lenistwo i niedbalstwo. A skoro blaszka wylała w komentarzu swoje żale co do serwisu, to zrobię to i ja. Wkurza mnie, że do zgrabnie napisanych tekstów przyczepia się często ktoś, komu coś się w zapisie nie spodobało, za to jak tylko zwróci się komuś uwagę pod tekstem gwałcącym zasady prawidłowego zapisu i poprawności językowej, znajduje się zaraz chmara obrońców z hasłem "No i co z tego? Liczy się historia!" A teraz wychodzę z tej piaskownicy.
@8eska88: Już ci odpowiadam. Potrzebne były mi imiona dla bohaterek, a prawdziwe chciałam zataić. Drażni mnie pisanie "dla potrzeb portalu nazwijmy ją etc.", więc używam liter. Tekstu nie należy czytać podkładając pod każde W - wykładowczyni, a pod K - koleżanka (zobacz, jak to wtedy źle się czyta), litery zostały wprowadzone właśnie dlatego, żeby całość lepiej brzmiała.
@katarzyna: Pozwól, że ponumeruję odpowiedzi. 1)Studiuję w dużym mieście. Dzwoniłam po różnych poradniach, najkrótszy okres oczekiwania jaki znalazłam to 2 miesiące, jeśli ktoś z listy się wykruszy. 2)Nie dwa razy 3 lata. Napisałam "drugie tyle", czyli 3 lata. Nie twierdzę, że tyle czasu potrzeba każdemu. Wszystko zależy, ile kto ma jakich "psychicznych usterek", które podczas terapii trzeba naprawić. 3)Myślałam. Lekarz mi odradził.