Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Michik

Zamieszcza historie od: 4 września 2011 - 20:55
Ostatnio: 28 stycznia 2015 - 21:11
  • Historii na głównej: 1 z 6
  • Punktów za historie: 1075
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 26
 

#19139

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w KFC. Dziś opiszę Wam kilka grup odwiedzających ten lokal.

NASTOLATKI - grupa dosyć wkurzająca, szczególnie jak chodzi o chłopców. Wystarczy, że powycieram stoliki, a już leci: "Ale dupa!", "Jakie cyce!". Dziewczęta natomiast ciągle coś komentują. Np. "Ahaaa... jakbym miała takie nogi jak ona, to chyba bym się pod ziemię zapadła" lub "Co ona nosi? Po babci to ma?".

PYTAJNIKI - ludzie myślący, że pracownik wie wszystko o lokalu, jedzeniu, piciu, a nawet... lodzie. Przykłady sytuacji:
J-ja, K-klient
1. K: Przepraszam, ten lód jest z wody źródlanej czy kranowej?
2. K: Czy ten kurczak był karmiony chemicznymi paszami?
3: K: Z czego jest ta SEKRETNA panierka?

GRATISIKI - klienci chcący mieć wszystko w cenie i wszystko wykorzystać. Dla przykładu:
1. K: Przepraszam, mogę dostać jeszcze torebkę keczupu? (keczup jest w małych torebkach, dajemy po 2 na tacę i można prosić o więcej).
J: Ależ proszę - podaję mu keczup.
K: Ale jeszcze więcej może, tak 3 torebki.
J: Dobrze - zastanawiałam się po co.
Chwila gapienia się i patrzę, a tu chowa cały keczup do kieszeni. Szefowa mi już mówiła o takich podchodach. Później podchodzi do mnie znowu.
K: Jeszcze torebkę proszę, jakoś lubię ten keczup.
J: Sekundę, podejdę do tyłu po niego.
Wracam z butelką keczupu z kuchni i mówię: "6,40 się należy". Człowieczyna zbaraniał. Gdy się ocknął, zaczął przepraszać i wyszedł w pośpiechu.
2. (z tego piątku - akcja "frytki gratis").
K: Dzień dobry, frytki proszę. Te z promocji.
J: Dobrze, proszę. Może jakiś napój do tego?
K: Nie, dziękuję.
Gdy zjadł podchodzi i pyta:
K: Jeszcze porcję tych gratisowych frytek, proszę.
J: Przykro mi, jedna porcja na klienta.
K: To ja jeszcze dla kumpli wezmę.
Wystarczyło upomnienie go wzrokiem.
K: Albo już pójdę. Do widzenia.

CZEPIALSCY - do wszystkiego mają jakieś "ale". I znów z keczupem:
1.K: Haloo, nie podała pani keczupu do frytek.
2.K: Ten stół to chlew, powycierać! - była 1 kropla sosu czosnkowego.
3.K: Co to za frytki? Moim zdaniem o wiele za małe. A ponoć macie takie świetne ziemniaki.

STARUSZKOWIE ("my 1st time in KFC") - osoby w wieku 55+, które myślały, że to jakiś sklep lub elegancki lokal. Niektórzy wyszli, inni zapytali o lokal i wyszli, ale większość została. Teraz zaczyna się jazda z podpytaczami i opowiadaczami.
1. K: Czy pani mi może coś polecić?
Szefowa kazała podpuszczać ludzi na najdroższe zestawy, ale ja nie mam serca.
J: Może B-Smart? - teraz dokładne objaśnianie co to jest (3-5 min).
K: Może pani powtórzyć?
J: [powtórka z rozrywki]
K: To ja kubełek jakiś poproszę.
J: Może kubełek classic dla pana i żony?
K: Nie, ten co tam jest na obrazku.
J: To jest właśnie kubełek classic.
K: To dobrze.
2. K: Przepraszam, czy ten "cruher" (czyt. tak jak jest napisane) to jakiś koktajl jest?
J: Właściwie tak, taki lodowy koktajl.
K: Czyli to zimne jest, prawda panienko?
J: Tak...
K: Bo ja mam chore zęby i nie mogę pić zimnego. Ma może pani taki ciepły?
J: Niestety, dostępne są tylko zimne. Może chciałaby pani sałatkę, kukurydzę lub coś innego?
K: To może ta sałatka. Są tam pomidory? Ach, pamiętam jak codziennie zrywałam świeże pomidory ze swojego pola. Później po wsi biegałam i do koleżanek na kawę wpadłam czasami. Już nie ta kondycja co kiedyś, teraz tylko siedzenie, gotowanie i spanie.
J: Tak, powinien być 1-2.. Podać?
K: Dobrze, dobrze. Jak to było cudownie... gdybym była taka gibka jak pani, to był czerpała z życia wszystko, wszystko.

STRUSIE PĘDZIWIATRY - czasem to, że KFC jak fast-foodem nie znaczy, że wszystko jest takie szybkie. O tym teraz.
Przychodzi elegancki mężczyzna i prosi o zestaw z Brazerem. Robię co mogę, a on jeszcze co chwilę mnie pogania. Na kanapkę chwilę się czeka. Mówię szanownemu panu o tym zdarzeniu i słyszę: "Co!? To niby fast-food, więc ma być szybko. Ja mam spotkanie na 2 minuty. Szybko, daj pani cokolwiek". Anulowanie rachunku, wbijanie innej kanapki, pakowanie do torby - to wszystko sprawiło, że pan zrozumiał swój błąd. Poczekałby tę minutkę na Brazera z gotowym zestawem (kubek z nalanym napojem, frytki), a tak to czekał 5.

AUTKIEM PRZEZ KFC - mamy coś w stylu KFC drive. Często to ja go obsługuję.
K: Proszę Zinger Box.
J: Już podaję. Proszę podjechać do okienka.
Przy odbieraniu
K: A mogę jeszcze Mega Pocketa?
J: Już po złożeniu zamówienia. Proszę podjechać jeszcze raz.
K: Proszę mnie obsłużyć. Ja się spieszę, mam małe dziecko w domu.
J: Takie procedury.

Na razie koniec. Dałoby się tego wyliczyć z 30, ale póki co zadowolicie się chyba powyższymi.

KFC

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 405 (555)

#21620

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno mieliśmy wezwanie do wypadku. Zanim się rozpiszę muszę Wam nadmienić, że jestem człowiekiem niesamowicie spokojnym. Trzeba mieć talent żeby mnie wkurzyć. Taką właśnie mocą mógłby się Wam pochwalić facet, który spowodował wypadek.

Dojeżdżamy jako drugi zespół. Wyskakujemy z karetki. Kolega biegnie do samochodu, ja podbiegam do ratownika z drugiej załogi dowiedzieć się o co chodzi. Okazuje się, że w przydziale przypadł nam sprawca wypadku. Zerkam na poszkodowanego z drugiego auta. Młoda kobieta, na oko 25 lat, z tyłu dziecko w foteliku. Ona usztywniona od koniuszków stóp po czubek głowy, połamana doszczętnie (po obejrzeniu jej wnioskuję, że będzie musiała mieć DUŻO szczęścia żeby ponownie chodzić...). Dziecku na szczęście nic nie jest, ale Nka (karetka neonatologiczna) zabiera je na sygnale.

Podchodzę do auta sprawcy. Ten coś tam bebłocze pod nosem.

-Pijany. Zalany w ch... - Pada z ust kolegi z karetki. - Wyciągamy go.

Wytargujemy gościa, który nie mógł ustać na nogach, trochę nabuzowani (zawsze jakoś tak nerwy same nachodzą jak trzeba pomóc czemuś [tak... czemuś, nie komuś jak na moje] takiemu). Układamy go na noszach, ciągniemy nosze w stronę karetki (gościowi nic takiego nie było, obity łeb, bo nie miał pasów, żadnych złamań ani innych poważnych uszkodzeń nie stwierdziliśmy na miejscu). Podchodzi policjant:

P-Co? Pijany?
K-Taaa... Tak najeb..., że gdyby miał broń nie trafiłby w słonia.
P-Ma dokumenty?
K-Taaa... Coś tam ma. Dał nam sam, leżą na noszach.
P-Jest pan w stanie rozmawiać? - Skierował się do "poszkodowanego".
Po-Tsak... A so?
P-Prowadził pan pod wpływem, mógłby pan dmuchnąć w alkomat?
Po-No... Po wfypisiu lepjej mi siem prowfadzi, nie miej mi ssa złe...

Po usłyszeniu tego zdania, odpadłem. Oddałem go koledze, nie mogłem go prowadzić. Musiałem siedzieć z przodu karetki, żeby mu nie zrobić krzywdy w budzie...

Pogotowie

Skomentuj (96) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1176 (1232)

#9837

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ubiegłe wakacje pracowałam na infolinii znanej sieci komórkowej (tej takiej pomarańczowej :)). Tak, byłam jedną z tych irytujących osób dzwoniących i proponujących wszelakie ulepszenia w umowie bądź też pakiety dodatkowe, zależnie od dnia.
Klientów zarówno piekielnych, jak i przemiłych miałam na pęczki, ale jeden [p]an szczególnie utkwił mi w pamięci.
Rozmowa trwała kilka ładnych minut, oferta przedstawiona, klient brzmi, jakby był zainteresowany (da się wyczuć, wierzcie lub nie). Nagle ni z tego, ni z owego pada pytanie:
[p]- Może pani podać mi swoje imię i nazwisko?
[j]a- Oczywiście, Anna Kowalska (zmienione), przedstawiałam się na początku rozmowy.
[p]- A jeszcze się chwilkę chciałbym zastanowić, mogłaby pani zadzwonić tak za godzinę?
[j]- Oczywiście, nie ma problemu.
(Chciałabym zauważyć, że spora ilość klientów prosi o czas do namysłu i telefon za kilka godzin)
O umówionej godzinie dzwonię, odbiera ten sam pan, nieco rozzłoszczony.
[j]- Dzień dobry, z tej strony ponownie...
[p]- Dobra, dobra, na panią sprawdziłem na naszej klasie i pani JEST RUDA! A rude jest fałszywe! Ja od pani nic nie wezmę! - po czym najnormalniej w świecie się rozłączył.

No to tyle by było z umowy. Następnego dnia moje konto na naszej klasie zostało pomniejszone o galerię zdjęć. Żeby mi znowu kolor włosów w pracy nie przeszkadzał. :)

Call Center Orange

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 539 (611)

#4615

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje na stacji benzynowej. Podjeżdża klient dość drogim modelem BMW, tankuje za 20,03zł i podjeżdża do okienka.
[J] - Dzień dobry, 20 złotych.
[K] - Ten dystrybutor jest zepsuty!
[J] - Nie bardzo rozumiem. Skoro Pan zatankował, to chyba nie jest?
[K] - Powietrze chyba zatankowałem! Specjalnie spojrzałem na licznik przed i po - jak leżał tak leży!
[J] - To może licznik jest zepsuty?
[K] - Zepsuty?! Widzisz co to za samochód jest?!
[J] - To może za mało pan zatankował? Może jakby pan zatankował za 40 złotych, to by podskoczył. Tak czy siak 20 złotych się należy.
Rzucił ze wzgardą wymięte 20zł prychając.
[J] - Chce Pan paragon?
[K] - Nie chcę!
Pojechał. Wrócił 15 minut później z diabelską miną jakby właśnie złożył pozew w sądzie.
[K] - Daj mi jednak ten paragon.
[J] - Przykro mi, już wyrzuciłem.
[K] - Byłem na innej stacji, zatankowałem i licznik od razu podskoczył!
[J] - No przecież mówiłem, że za mało pan zatankował.
[K] - Tam też zatankowałem za 20!
[J] - Czyli razem za 40...
Popatrzył na mnie. Pomilczał. Prychnął i pojechał.

stacja benzynowa

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 818 (942)
zarchiwizowany

#57018

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed godziny.

Nie obchodzę świąt od czterech lat. Nie czuję magii, ani potrzeby świętowania. Już od dziecka co roku siedziałam naburmuszona w Wigilię. Nie każdy musi kochać święta, prawda?

W tym roku w moim życiu działo się tyle, że ostatnie czego chciałam, to spędzanie świąt przy stole, udając że czuję nastrój bożonarodzeniowy.
Tata to zaakceptował, babcia też.Wszystkich poinformowałam o tym, że nie chcę prezentów, jednak sama kupiłam bliskim drobne upominki. Nie mieli zamiaru mnie do niczego zmuszać. Marzył mi się spokojny wieczór z herbatką i dobrym filmem.

Niestety ktoś dowiedział się o tym, że nie mam zamiaru siedzieć pół wieczoru przy stole i sztucznie się uśmiechać.

Leżę sobie spokojnie pod kocykiem, rozmawiam z chłopakiem przez skypa, gdy nagle słyszę otwieranie drzwi wejściowych i ujadanie psa. Niczym antyterror wpadła moja matka z bratem.
Cudownie.


Dowiedziałam się że jestem bezczelna, że nie szanuję rodziny, że mam natychmiast ubierać się i jechać z nią do jej znajomych. Moja rodzicielka, która odeszła od nas kilka lat temu, wykrzyczała mi w twarz, że tradycja powinna być dla mnie najważniejsza.
Kobieta osiągnęła również nowy poziom hipokryzji, drąc się na mojego tatę, cytuję "każdy w święta ma być dla siebie miły i każdy ma być szczęśliwy w tym dniu." Mnie oberwało się za nieobchodzenie świąt, tacie za to że mi na to pozwala, a babci za to że wyszła ze swojego pokoju.
Po półgodzinnej awanturze rzuciła mi prezenty na łóżko, zabrała to co przygotowałam dla niej i dla brata, po czym wyszła obrażona.


Nadgorliwość gorsza od faszyzmu

dom_rodzina_święta

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 248 (408)

#7909

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje jako kurier. Piątek, godzina 19.30. Właśnie jadę z paczką do ostatniego klienta. Podjeżdżam, całkiem spora willa, dzwonię domofonem i wychodzi koleś ok. 30 lat, wygolona głowa, gabaryty 3 drzwiowej szafy.
-Tak??
-Dzień dobry, firma xyz. Czy pan xxx?
-Tak, a o co biega?
-Mam dla pana przesyłkę, może pan pokwitować.
-Ooo, wczoraj zamówiłem i już doszło? Szybcy jesteście.
-Należy się 128 złotych.
Kolo wyjmuje 200 PLN i zaczyna rozrywać paczkę.
-Ale proszę Pana, nie mam za bardzo wydać, wszystkie drobne klienci mi zabrali.
Ten spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem:
- Masz dziewczynę?
- Mam.
Na co on prawię wrzasnął:
- To co tu jeszcze robisz? Do domu, prysznic i potem do roboty się weź, a nie każesz jej czekać w piątek wieczór.
Stanąłem oniemiały, a koleś tylko się uśmiechnął i wszedł do domu. Jakby każdy dawał takie napiwki ;)

Prywatna kurierka

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1417 (1535)

#21919

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z lubym wybraliśmy się do kina. Do małego kina, w którym, jeżeli trafi się na dobrą godzinę, można oglądać film "prywatnie".
No i nasz film był prawie "prywatny" - oprócz nas na sali zasiadła jakaś parka, aż zdziwiliśmy się ze dresik i jego dziunia pojawili się na tak ambitnym filmie.

Sala nieduża, i po zapadnięciu ciemności słyszeliśmy ich rozmowę. Złościli się, że ktoś przyszedł. Chłopak wyrzucał dziewczynie że... nie chce uprawiać z nim seksu. Dziewczyna tłumaczyła że gdyby była pusta sala to tak, ale jak ktoś jest, to tylko lodzik.
W związku z tym stwierdzili, że film jest głupi (poszli na ten, bo mieli nadzieję, że nikt inny na niego nie pójdzie) i wyszli do pobliskiej galerii handlowej żeby pozabawiać się w sklepowych przebieralniach.
Żeby oni przynajmniej rozmawiali szeptem!
Ale najbardziej śmialiśmy się, kiedy chłopak próbując namówić swoją ukochana na rżniątko w kinowym fotelu, zarzucił argumentem, że my pewno jesteśmy po to samo i może będzie jakiś czworokąt bo "tamta cipka jest też fajna"...
Każdy coś lubi i dla każdego coś, prawda?

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 808 (932)

#17692

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wśród moich znajomych większość osób ma prawo jazdy i samochód lub pożyczają auta od rodziców. Na imprezy zazwyczaj ktoś przyjeżdża samochodem i zgarnia część osób ze sobą do domu. Oczywiście, nie bierzemy od siebie żadnej kasy, raz ja podwiozę ciebie, raz ty mnie, nie ma problemu. Nie dyskredytujemy jednak osób, które nie mają prawka lub autem nie dysponują.

Jedna z naszych koleżanek ostatnio zrobiła prawko, rodzice od razu kupili jej dobre, drogie auto. Dodam, że koleżanka ta wcześniej dziękowała za każde podwiezienie tysiąckrotnie, przepraszała za kłopot, obiecywała odwdzięczyć się jak tylko zrobi prawko i dorobi się auta.

Dobre dwa miesiące po otrzymaniu samochodu nie przyjechała nim ani razu na żadne spotkanie nadal korzystając z naszego dobroci. Ok, nie ma problemu, przyczyny mogą być różne.
Przestała jednak dziękować, już nie obiecywała solennie dowodów wdzięczności.

W ostatni weekend jeden z kumpli zorganizował imprezę w domu na obrzeżach miasta. Możliwości dojazdu ograniczone, w nocy - żadne.

Aśka wyjątkowo przyjechała samochodem, tłumacząc, że nie będzie nocować, bo rano idzie do pracy i wraca ok. 23.

Ponieważ ja i jeszcze jedna koleżanka (Aga) również miałyśmy w planie wcześniej wrócić zapytałyśmy czy zgarnie nas ze sobą. Obie mieszkamy praktycznie po drodze. Aśka pokręciła nosem, ale zgodziła się.

"Problem" zaczął się u mnie pod domem (mieszkam ok. 1,5km od Aśki). Wysiadam, mówię:
- No to dzięki za podwózkę, na razie...
- No... ale wiesz co... słuchaj, musimy poskładać się na benzynę...
Lekko się zdziwiłam, bo ja ani Aga nigdy od niej kasy nie brałyśmy. Ale ok... żeby nie było nieprzyjemnie pytam:
- Mhm... ok... eeee.... to ile ci oddać?
- No dajcie po 20zł...
No bez jaj! Od domu kumpla, łącznie z odwiezieniem nas, przejechała może 7-8km. Aga:
- Aśka, a to nie jest trochę za dużo...? Bo wiesz, tyle to byśmy za taksówkę dały...
- No, a ja co? Mam za darmo was wozić? Sorry, paliwo kosztuje
Ja:
- No wiesz, my od ciebie kasy nie brałyśmy, a nie raz cię odwoziłyśmy...
- Dobra, bo te wasze złomy są na gaz to tyle nie palą! Ja mam porządne, drogie auto to i benzyna kosztuje!
Zniesmaczone dałyśmy jej po 20zł, ale z podwózki raczej już nigdy nie skorzystamy. Ani jej nie zaproponujemy.

"koleżanka"

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 704 (760)

#31892

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Byłam pracownicą pewnej, piekielnej jak jasna anielka - sieci hipermarketów. Tej, co to ma ceny "okrągłe i atrakcyjne, znaczy- niskie". Tej w której panuje "przyjazna atmosfera", gdzie dają "godziwe pieniądze" i takie tam inne bzdety.

Kupujecie czasem coś w takich sklepach? Może moje doświadczenie nauczy kogoś zwracać uwagę na to, co się tam dzieje.

Pierwsze dni pracy - wiadomo, szkolenia, wdrażanie do obowiązków na stanowisku i poza stanowiskiem (multiskilling), a więc- kasy, lady, towarowanie, praca z trudnymi klientami... I polecenie od menadżera, by iść pomóc na ladę z wędlinami i serami. Na czym polegała moja pomoc? Wziąć sery żółte pocięte w kawałki, ofoliowane, ocenowane. Przeterminowane są, obeschłe rogi, ogólnie ble. Wywalić?! Oszalałaś?!.. A zapłacisz za to? Odpakuj, odkrój te zeschnięte rogi i zafoliuj i nalep ceny nowe.
-A tu pleśń jest...
-No to ją odkrój i resztę zafoliuj!
-...
Polecenie wykonałam. Sery, niektóre z odkrojoną pleśnią (!) powędrowały z powrotem na lady, z nową datą przydatności do spożycia, reklamowane jako świeżutkie, dopiero co rozpakowane. A sklep miał 300g sera na straty zamiast jakichś 3 kg.

Byłam jednak mimo wszystko przekonana jeszcze że ot- jednorazowy wybryk, to było tuż przed inwentaryzacją, może sklep musiał jakoś straty nadgonić.
Kilka dni później w promocji pojawiły się pomarańcze. Na drugi dzień po tym jak zostały wystawione na sklepie zostałam zawołana do pomocy na warzywniak. Zadanie? Wywalić co bardziej zgniłe pomarańcze, te mniej zgniłe ułożyć tak żeby nie było widać.

Jakiś czas później - siedzę w biurze, zadowolona że wreszcie mi się udało spędzić kilka godzin na swoim własnym stanowisku. Wchodzi kierowniczka piekarni.
-Słuchajcie, co ja mam zrobić?.. Na magazynie piekarni jest paleta mąki przeterminowanej o dwa lata. Wczoraj przyszła w dostawie...
-Pewnie do wywalenia, ale zapytaj menadżera.
Decyzja menadżera sprawiła, że przestałam w tym sklepie kupować również pieczywo.

Nadeszły Święta Bożego Narodzenia. W sklepie słychać świąteczną muzyczkę doprowadzającą pracowników do szału. Wezwanie od jednego z kierowników - poukładać między tegorocznymi świątecznymi łakociami zeszłoroczne. Nawet już się nie zdziwiłam.

I na koniec rodzynek: Miałam zrobić inwentaryzację słonych przekąsek na sklepie i na magazynie. Na magazynie znalazłam całą rolkę orzeszków, które były przeterminowane w chwili gdy była budowana galeria w której sklep się znajduje. Szczęśliwie poszły na straty.

Po kilku miesiącach już zdążyłam przywyknąć do panujących niepisanych zasad, chociaż nadal nie ogarniam jak to się dzieje, że sanepid nigdy niczego nie zauważa...

hipermarkety ;)

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 756 (816)

#14297

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lekką piekielnością wykazałem się sam.
W tym czasie pracowałem na serwisie komputerowym - obsługiwaliśmy głównie urzędy w naszym mieście ale też osoby prywatne do nas przychodziły.

Pewnym razem przyszła do nas kobitka.... po prostu plastic-fantastic-różowastic w pełnym wydaniu, co nie było wtedy normą (akcja sprzed 7 lat)
Przyniosła nam laptopa do przeinstalowania systemu - laptopa przywiózł jej w prezencie chłopak jak wracał z UK z pracy po kilku latach - system angielski, a ona się uparła że chce mieć polski.
Ok. Nasz klient nasz pan.
Zaznaczyła że wszystkie dane "swoje" mają być przeniesione...
Przyznam, że komp był wypasiony pod niebiosa - konfiguracja taka, że jeszcze długo w Polsce nie nazwano by tego standardem.

Akurat mnie posadzono do tego kompa - zczytuję wszystkie dane niesystemowe na dysk zewnętrzny przed ogólnym formatem (1 partycja - dziwne, ale ok).
W pewnym momencie reszta składu słyszy mój histeryczny śmiech. Wpadają z pytaniem 'co jest?'
Ja dopiero po dobrych 3 minutach się uspokoiłem i im pokazuje:
A tam folder - "ukryty" i schowany w "moja muzyka" -> "ślub ani" z około 30 filmikami, na których widać wyraźnie tamtą blondi uprawiającą seks z łącznie ok. 7 gośćmi (OSOBNO) nagrane kamerą (po jakości widać).
Z timestampów widać ,że filmiki powstały w okresie ostatnich 8 miesięcy - czyli jak jej "kochanie" pracowało na tego laptopa...
Powiem szczerze - jak jej kompa oddawałem - trudno było zachować kamienną twarz.... Reszta się ulotniła jak ją tylko zobaczyła żeby się nie śmiać.
Ciekawe tylko jaka była jej mina jak znalazła te filmiki na dysku D: w folderze - "filmiki schować lub skasować".

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 571 (725)