Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nace

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2012 - 10:12
Ostatnio: 3 stycznia 2017 - 0:07
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 935
  • Komentarzy: 254
  • Punktów za komentarze: 1236
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
16 marca 2016 o 23:35

@mietekforce: Wszyscy robimy w życiu głupie rzeczy i każdy z nas posiada jakiś nałóg, ba nawet kilka. Fakt, że są nałogi mniej i bardziej szkodliwe to akurat szczegół w tej sytuacji. Nikt oczywiście nie planuje nałogu, ani nikt świadomie nie ma zamiaru staczać się do takiego poziomu jak opisany w historii, czy nawet gorszy. Nałogi biorą się z dwóch powodów. Albo z chęci pędu za modą, przypodobania się innym, albo z powodów depresyjnych, porażki, zawody miłosne etc. Nie jest to absolutnie powód by uwłaczać intelektowi tych osób, bo najtęższe umysły świata i najwięksi artyści to byli czesto narkomani i alkoholicy. Z intelektem zatem ma to niewiele wspólnego. Myślę, że każdy z nas ma takie okresy w życiu, że ma chwilową potrzebę czegoś tam. Nie zastanawiamy się wtedy nad konsekwencjami. Mamy zły humor to chcemy go sobie polepszyć. Włącza się wtedy tryb, który nazywam "a jakoś to będzie", czyli działamy chwilowo, a potem? Jakoś to będzie. To jak z porannym wstawaniem i kawą. Na dzień dzisiejszy większa część populacji bez kawy po prostu nie potrafi funkcjonować. Nie zastanawiamy się nad jakimiś konsekwencjami picia kawy, ale bez niej nie potrafimy. Wstając rano z łóżka czujemy się tak zmordowani, że nie myślimy w kategoriach "ta kawa mnie uzależnia", nasz mózg myśli wtedy "jezu, byle jak najszybciej poczuć się lepiej". Fakt, że narkotyki ciężkie są obecnie raczej ciężko dostępne powoduje, że przypadków takich jak opisane w historii jest relatywnie niewiele. Gdyby byłby bardziej powszechne pewnie nie jeden z nas by po nie sięgnął, własnie w chwili jakiejś słabości. Nie są dostępne, więc nie mamy możliwości specjalnie po nie sięgać - ale są inne, słabsze zamienniki, które ułatwiają nam codzienne życie. Tableteczki, suplemenciki, kawusie i inne gówna, które bierzemy tonami, a które wręcz wpisały się już w naszą kulturę bycia. Kto z nas nie marzy o poranku z kawusią i papieroskiem? Dla niektórych to rytułał prawda? Czymże zatem różnimy się od chłopaka z apteki? Tym, że bierzemy po prostu słabsze gówno? Schemat działania jest dokładnie ten sam. Jak nie wypijesz kawy i nie zajarasz fajury to chodzisz po ścianach. Jak ktoś zapomni fajek w pracy to potem chodzi i żebra od jednego i drugiego. Różni się środek, który zażywamy i jego ewentualne konsekwencje, ale schemat pozostaje dokładnie ten sam. Odpowiadając zatem na pytanie kto go do tego zmuszał? Ta sama siła, która nas zmusza co ranek wypić kawusię i zapalić papieroska.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
16 marca 2016 o 23:22

@krystalweedon: Nie ma takiej prawnej możliwości, by obciążyć pracownika za takie coś. Pracownik w sklepie najczęściej nie ma uprawnień do tego, by ujmować złodziei. Nawet przysłowiowy cieć w markecie ma mocno ograniczone prawo do takich czynności. Asortyment sklepu z kolei nie jest mieniem powierzonym. Nie podpisuje się nań żadnego kwitu tak jak w przypadku np samochodu służbowego, za który wtedy w pełni odpowiadamy. Jeśli ktoś jako pracownik daje się łoić w takim stylu to nie mam pytań. Niemniej furtką do takich praktyk jest premia uznaniowa lub lewa część wynagrodzenia, którą dostajemy pod stołem. W takim wypadku cała cześć wypłaty poza oficjalnie umówioną jest na tzw krzywy ryj i pracodawca może potrącić to nawet za chęci do życia. Ale to z kolei już kwestia kto na jakich warunkach godzi się pracować.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
15 marca 2016 o 16:41

@echidna1: Podejście do przedmiotu to liczyło się w gimnazjum i liceum, a nie na studiach. Przypomina mi to mojego nauczyciela w technikum, który oceniał prowadzenie zeszytu i wymagał, aby tematy w nim były oddzielane kolorowym szlaczkiem. Tak - wymagał tego od dorosłych ludzi. Czymś takim mi to zalatuje. Różne są powody nie przyjścia na pierwszy termin, różne są powody napisania czegoś gorzej. Skoro regulamin jakiś tam gwarantuje mi więcej, niż jeden termin to tego powinno się trzymać. I teraz jest nieuczciwe, że jeden wykładowca liczy pierwszy termin do średniej, a inny stwierdza, że nie. Studia to nie gimnazjum, żeby sobie wzajemnie wchodzić w tyłek. Liczy się efekt końcowy. Opanowałem materiał na 5? To poproszę 5, a nie 4,5. Tak samo z obecnością. Nikogo nie powinno interesowac, czy jestem na zajęciach, czy właśnie leżę zalany w trupa. Liczy się to czy opanowałem materiał, a nie czy byłem na zajęciach ku uciesze profesora. Pomijam już, że na polskich uczelniach wyższych panuje zdecydowanie za duża samowolka wykładowców. W większości zaliczenie danego przedmiotu wynika głównie z kaprysu profesora, a nie z faktycznej wiedzy. Moja znajoma trafiła na takiego wykładowcę na studiach, który podobnie do mojego nauczyciela z technikum - życzył sobie prowadzenia zeszytów jak w gimnazjum. Temaciki, szlaczki i inne cuda wianki. Taki jest obraz polskiej uczelni - szumnie zwanej wyższą. Samowolka profesorów, studenci matoły, leniwe Panie w dziekanacie. Istny studencki folklor. W gruncie rzeczy wyłania się obraz szkolnictwa wyższego, w którym zdaje nie ten, który coś wie, tylko ten, który ma więcej cierpliwości by przebrnąć przez wszystkie te uczelniane absurdy od profesorskich widzimisię, aż po legendarne przeboje z Paniami w dziekanacie. Koniec końców powinno dostawać się dyplom z cierpliwości i samozaparcia.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 marca 2016 o 16:44

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
14 marca 2016 o 17:50

@gbdlin: W polskich miastach ruch w ogóle w mojej ocenie jest zorganizowany fatalnie, a do tego dochodzi oczywiście kompletna nieznajomość, a w niektórych przypadkach świadome łamanie przepisów drogowych. Jako, że jeżdżę zawodowo to tak czasem obserwuję. Doszedłem do wniosku, że blokowanie skrzyżowań poprzez wjazd na nie bez możliwości zjazdu wynika najczęściej z magicznej zielonej strzałki, którą mają pojazdy z naszej prawej strony. Mówimy o sytuacji, gdzie jest korek. Problem polega na tym, że jeśli pojazdy chcące jechać prosto nie wjadą na skrzyżowanie na zielonym i go nie zablokują to zrobią to pojazdy z prawej strony mając zielone lub korzystając ze strzałki warunkowej. W ten sposób chcąc przepisowo przedostać się przez skrzyżowanie w godzinach szczytu najrozsądniej byłoby wysiąść, zapłakać i iść pieszo. Uważam, że w godzinach największego ruchu, kiedy wiadomo, że tworzą się korki w danym miejscu, strzałka do warunkowego skrętu powinna być dezaktywowana. Doskwiera to szczególnie większym pojazdom takim jak busy, autobusy, czy ciężarówki, które z naturalnych względów muszą poczekać, aż za skrzyżowaniem zwolni się więcej miejsca. Jeśli nie wjadę po chamsku na skrzyżowanie i go w jakiś sposób nie zablokuję to mogę wcale nie jechać, bo chcąc to zrobić przepisowo musiałbym do porzygu za przeproszeniem czekać, aż zrobi się miejsce za skrzyżowaniem. Chcę tym powiedzieć, że każdy kij ma dwa końce, a nie zawsze korek jest winą kierowców, a zwyczajnie tego jak został w danym miejscu zorganizowany ruch. Już sam fakt, że za skrzyżowaniem tworzy się kolejny zator uniemożliwiający przejechanie przez skrzyżowanie jest dowodem na to, że posadę organizatora ruchu dostał ktoś po znajomości.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 8) | raportuj
13 marca 2016 o 19:06

@echidna1: Ale Massai ma rację... jest skrajnie głupie traktowanie kogoś gorzej tylko dlatego, bo zaliczył dopiero w drugim terminie. Tak jak mówi Massai... liczy się wiedza. Jeśli student opanował wiedzę, dostaje 4 bez względu, czy zrobił to za pierwszym, czy dziesiątym razem. Wybacz, ale Massai ma rację, to dziecinada oceniać ludzi na studiach w ten sposób. To nie podstawówka. Grunt to poziom wiedzy. Czy chirurg, który zaliczył anatomię człowieka za drugim razem będzie gorszy od tego, który zaliczył za pierwszym? Jaki ma związek jedno z drugim?

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 16) | raportuj
12 marca 2016 o 23:04

Bo takich mamy teraz studentów. Studia traktowane jako swoiste przedłużenie maminej pępowiny, dzieciństwa, okresu beztroski i braku poważniejszych obowiązków poza wyniesieniem śmieci i pozmywaniem garów. Smutne to, bo kiedyś na studia to szła elita, która chciała się czegoś nauczyć i miała ambicje. Też zdarzały się matoły, ale było to zjawisko marginalne. Dziś ludzie walą na studia całymi masami a 3/4 nie wie dlaczego. Część, bo rodzice chcą, inni bo "wypada" i tak to się toczy. Dziś skończyć studia to jak skończyć gimnazjum, gówno to warte i polega najczęściej właśnie na takiej nadziei prześlizgnięcia się z roku na rok licząc, że podobnie jak w gimnazjum wszystkim dookoła będzie zależeń na tym, by uczeń (student) zdał. Wielu zapomina, że studia nie są obowiązkowe i to nie wykładowcy ma zależeć, by się matoł nauczył. Autorko, tak na prawdę BS nie nauczyła się niczego, bo Ty jej pokazałaś, że można w ten sposób pogrywać. Pokazałaś jej, że można naciągać wykładowcę w bambuko. Któregoś dnia trafi na kolejnego jelenia, który kupi jej tłumaczenia i może tam któregoś pięknego dnia uda jej się zaliczyć i tak oto kolejny matoł dostanie dyplom uczelni szumnie zwanej "wyższą".

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
12 marca 2016 o 22:33

@goodfather: Ale to nie ona zatrzymała tramwaj, tylko wzywający pogotowie autor. Ona w tej historii nie zrobiła niczego złego. Po prostu sobie leżała z sobie tylko znanych powodów. Nie rozumiem dlaczego wszyscy tutaj chcą ukarać babkę za coś czego faktycznie nie zrobiła. Przypisujecie jej wykroczenie, którego nie popełniła. Przypisujecie czyny, które de facto wykonał kto inny. Dlaczego ona ma odpowiadać za to, że ktoś inny zatrzymał ruch tramwajowy? Już pomijam fakt, że pewnie jest chora psychicznie co wyklucza ukaranie jej nawet gdyby to było możliwe. Wyzywanie jej też jest sporym nadużyciem i świadczy tylko o prostactwie komentujących. Nie każdy chory psychicznie jest wyrzutkiem społeczeństwa. Jest chora, nie wie co robi = de facto nie jest to jej wina, że jest chora. Może jej jedynym problemem jest jakaś nieuzasadniona utrata przytomności, po czym po prostu wstaje i idzie dalej. I może to jej jedyny grzech, a Wy byście ją wsadzili do więzienia i kazali płacić grzywny, bo biedaczka położyła się na podłodze w tramwaju i już robicie z niej kryminalistkę.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
12 marca 2016 o 22:28

@bloodcarver: Wydajesz się człowiekiem raczej bystrym, więc zadziwia mnie Twoja logika. To za leżenie nalezy się grzywna? Nie można się położyć na podłodze w tramwaju? Na jakiej podstawie zatrzymanie ruchu przypisujesz właśnie jej. Ona nic nie zrobiła, po prostu leżała. Cóż za żelazna logika. Nie złamała żadnego przepisu, żadnego regulaminu, ani nie popełniła nawet krzty wykroczenia. Ona po prostu leżała sobie na podłodze. Kto wie czy ona w ogóle oczekiwała wezwania ratowników, może sobie tam po prostu leżała, bo lubi. A to, że jest znana ratownikom świadczy tylko w sumie całkiem nieźle o społeczeństwie, że reaguje na takie sytuacje. Ale nie można z całą pewnością stwierdzić, że celem jej leżenia jest własnie wzywanie pogotowia, może to po prostu zbieg okoliczności. Babka sobie śpi, a ktoś co chwile wzywa pogotowie. Może tak być? Może. Nie ona wstrzymała ruch tramwajowy, ale człowiek, który wezwał pogotowie, czyli OkrutnyKanar i jeśli ktokolwiek miałby odpowiadać za cokolwiek to tylko on. Nikt mu nie kazał wstrzymywać ruchu. Nie można obarczać winą kogoś za coś co zrobił ktoś inny.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
12 marca 2016 o 22:20

@FlyingLotus: Wybacz, ale nie jesteś zbyt bystry co? Czy leżenie sobie na podłodze w tramwaju jest równoznaczne ze wstrzymaniem ruchu tramwajowego? Płyniecie w tych swoich dywagacjach, próbując zarzucać kobiecie coś czego nie zrobiła, bo w waszym mniemaniu wydaje się to piekielne. Ciężko powiedzieć dlaczego tak robiła. Prawdopodobnie jest chora psychicznie co dodatkowo wyklucza pociągnięcie jej do jakiejkolwiek odpowiedzialności nawet gdyby to było w ogóle wykonalne na zdrowej osobie. Ona tylko leżała. Ruch wstrzymał autor historii i to on jeśli już powinien odpowiadać za to wykroczenie. Ale nie jest on niczemu winny, bo intencje miał dobre. Sytuacja piekielna, ale nikt tu nie złamał żadnego przepisu, ani nie popełnił najmniejszego choćby wykroczenia.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 11) | raportuj
7 marca 2016 o 18:28

@Kecaw: Ty czegoś chyba nie rozumiesz. Można jak najbardziej doszukiwać się piekielności w zachowaniu tejże Pani, ale w sumie z jakiej racji na policję? I jaki zarzut jej postawić? Że sobie leżała? Tak jak ktoś wspomniał wcześniej, to nie ona wezwała pogotowie. Wiem, że to piekielne, ale ona właściwie nie zrobiła nic złego, po prostu leżała. Za leżenie w tramwaju do więzienia nie wsadzają, ani grzywien nie nakładają. Choć to piekielne to nikt nie kazał nikomu wzywać tej karetki. Jeśli położę się w parku na ławce i przytnę komara, a pech zechce, że będę tak zmęczony, że zasnę niczym trup i ktoś wezwie karetkę, a ja nagle sobie wstanę, otrzepię się i pójdę to co? Mam odpowiadać za nieuzasadnione wezwanie pogotowia, bo przyciąłem sobie komara w parku? Trochę realizmu kolego.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 lutego 2016 o 4:52

@Devotchka: Nieco poniżej @cassis wyjasniła na czym to polega i w sumie nic dodać, nic ująć.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 lutego 2016 o 4:46

@cassis: Znaczy się PODEJRZEWAM, że istnieją luki prawne pozwalające "zalegalizować" taką stawkę... nie wiem, nie znam się na tym, ale trzeba jasno powiedzieć, że sporo pracodawców oferuje podobne stawki i w jakiś sposób to przechodzi. Za przykład wystarczy posada ochroniarza. Płacą im 5zł, czasem 4zł na godzinę i wszystko w świetle prawa. Kwestia podejrzewam skonstruowania umowy, a do tego wynajmuje się prawników, którzy już doskonale wiedzą jak to zrobić, by było cacy :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
7 lutego 2016 o 14:56

@cassis: Otóż to. Nic więcej chyba na ten temat powiedzieć nie można.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
6 lutego 2016 o 21:04

@didja: Tu akurat nie jest problemem nielegalność tej stawki, bo ja akurat jako prawicowiec jestem przeciwny stawce minimalnej, bo niszczy ona rynek. Niemniej jednak stawka świadczy o pracodawcy. A mówiąc inaczej, jaka stawka taka praca. Rzeczą, która najbardziej dziwi to roszczeniowa postawa polskiego pracodawcy, który myśli, że za miskę przysłowiowego ryżu dostanie pracę na poziomie profesjonalisty. I w ten sposób autorka historii sądziła naiwnie, ze za 7zł/h dostanie pracę, którą w innej firmie wykonują 3 osoby. Sądziła, że za 7zł dostanie profesjonalistę. Nawet abstrahując od tego, w historii nie ma ani jednej wzmianki o jakiejkolwiek podwyżce po okresie próbnym, więc motywacja dla pracownika niemalże zerowa, stawka głodowa, może dobra dla dorabiającego sobie studenta, ale nie dla kogoś kto chce się utrzymać na swoim, a że praca typowo damska, toteż można założyć, że matki z dzieckiem będą szukać zatrudnienia... i weź im teraz powiedz, że mają utrzymać siebie i dziecko za 1200zł bez żadnych perspektyw na podwyżkę. Tu chodzi o roszczeniowość pracodawcy, który oczekuje, że za 7zł dostanie pracę, która jest warta co najmniej dwa, jeśli nie trzy razy więcej. Praca, o której mowa jest warta co najmniej 15-20zł/h Jak ktoś kiedyś rzekł - jaka płaca taka praca - NIE ODWROTNIE.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2016 o 21:06

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
6 lutego 2016 o 20:56

@z_lasu: Osobną kwestią jest pensja minimalna. Ciekawe ile w Polsce wynosiłaby faktyczna płaca minimalna, gdyby ta nie była ustalona odgórnie, czyli mówiąc wprost na ile pracodawca faktycznie wyceniłby pracę, gdyby nie zmuszające go do tego prawo. Osobiście jestem człowiekiem od lat prawicowym toteż rozumiem to co do mnie mówisz i nie twierdzę, że pleciesz w całości głupoty, bo wiele tego co mówisz ma istotnie sens. Ja to roztrząsam jedynie pod względem moralnym, a nie ekonomicznym. Wielu pracodawców ma taką mentalność, że gdyby prawo im nie narzucało to zatrudnialiby za miskę ryżu. Niestety, wielu ludzi nie może sobie pozwolić na zmianę pracy "tak o", więc na tą miskę ryżu się godzą, bo nie specjalnie mają wybór. Ja jeszcze mam wybór, bo koniunktura sprawia, że w branży TSL kierowców brakuje i poniekąd mam ten przywilej, że sobie mogę powybrzydzać, ale wielu ludzi nie ma.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
6 lutego 2016 o 20:47

@z_lasu: Tak tak, warunki, podatki, oj Ci biedni polscy ucieśnieni pracodawcy. Skoro na zachodzie warunki są inne to dlaczego nikt nie chce pracować u polaka za granicą? Ano dlatego, że to nie warunki determinują cały ten bajzel, a mentalność polaka, który ostatnie co zrobi to komuś polepszy byt. To jest z resztą nasza narodowa cecha, że nikt nie może mieć lepiej od nas. Dlatego szef pierw dba o siebie i swój dochód, a następnie o pracowników. A na zdrowych zasadach powinno być odwrotnie. Pierw dobro pracowników, bo to oni finalnie wypracowują zysk, a dopiero potem dobro pracodawcy, który fizycznie dla firmy jest tylko stratą, bo najczęściej nie wypracowuje zysku, a pełni rolę jedynie reprezentacyjną, gdyż nawet organizacją pracy zajmuje się najczęściej zatrudniony w tym celu kierownik. To nie warunki, to nie podatki, ani też nie koniunktura, ale polaka mentalność powoduje, że jest jak jest i zarówno u nas jak i za granicą - polak za sterami firmy to jak słoń w składzie porcelany.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
6 lutego 2016 o 20:41

@z_lasu: Po pierwsze, szukanie lepiej płatnej pracy stanowi nie lada wyzwanie, jeśli nagle dostrzeżesz, że na rynku większość firm oferuje podobne standardy, czyli żenująco niskie. A jak wspomniałem, te dobre firmy najczesciej się nie "reklamują", bo mają profesjonalną kadrę pracowniczą od lat i sobie chwalą. Poza tym nie wiesz czy nic w kierunku poprawy tej sytuacji nie robię, więc daruj sobie takie insynuacje, bo ja tylko wyrażam swoją opinię, ale nigdzie nie powiedziałem, czy czegoś w tym kierunku nie robię. Kolejna sprawa to zapieprzanie na Ciebie, siebie i firmę. To absurdalne, że z jednej strony to ja zarabiam na całą firmę, ale gdy przychodzi co do czego to mówisz "uj Cię obchodzi co mam w lodówce". Z logicznego punktu widzenia, bardzo mnie obchodzi, bo zapełniasz tą lodówkę defacto moim czasem, który poświęcam dla Twojej firmy. Interesuje mnie także czym wozisz swój pryncypałowy tyłek, bo defacto to ja kupiłem Ci ten samochód, znowu... za swój czas. Więc jeśli widzę, że niewłaściwie rozporządzasz zasobami, które ja wypracowuje to wyrażam taką, a nie inną opinię. Ty jako szef jesteś jedynie organizatorem pracy. Znowu, z logicznego punktu widzenia pracownik bez pracodawcy da sobie radę - odwrotnie, kiepska sprawa. A to dlatego, że jeśli nie Ty to ktoś inny mnie zatrudni, a jeśli nie zrobisz tego Ty to będziesz musiał szukać innego frajera, albo zamknąć firmę. KOniec końców zawsze mogę zacząć imać się zleceń, uprawiać wolny zawód. Natomiast Twoja firma beze mnie padnie. Istotne jest to, żeby pracodawca zrozumiał, że to pracownicy są w firmie najważniejsi, a nie on ze swoim dochodem, który finalnie idzie do jego kieszeni po odliczeniu kosztów. W ogóle odnoszę wrażenie, że ja o niebie, Ty o chlebie. Odnoszę wrażenie, że mówimy o zupełnie innych kwestiach. Ty mi wyjeżdżasz z tekstem "jeśli nie zarabiasz to nie jesteś firmie potrzebny", a ja o sytuacji, kiedy zarabiam, a dostaję nieporównywalnie mniej, niż wypracowałem. Dlaczego ślepo zakładasz, że nie wiem jaki jest koszt kupienia i utrzymania własnej ciężarówki co? Tak się zabawnie składa, że jednak mam o tym blade pojęcie, więc trochę pudłujesz. Doskonale sobie zdaję sprawę ile można zarobić na transporcie i doskonale wiem na ile mógłby sobie mój szef pozwolić, a na ile skąpie. Z resztą mój pryncypał jest dosyć znanym w branży TSL "przedsiębiorcą" na pomorzu toteż z oczywistych względów nie będę wdawał się póki co w szczegóły, ale uchodzi za skąpca i to nawet wśród innych właścicieli firm transportowych, a auta po tablicach są rozpoznawane (w negatywnym sensie) niemal w całej Polsce, więc się z nikąd to nie bierze. Mam w planach najbliższych zmianę pracy, więc mi bezczynności zarzucić nie można, ale wyrazić swoją opinię mogę, bo jest zgodna niestety z rzeczywistością. Reasumując, bo nie chce mi się tej dyskusji prowadzić z jednego prostego powodu. Mam wrażenie, że rozmawiamy o zupełnie innych kwestiach i się wzajemnie nie dogadamy. Dyskusja wynikła z historii tutaj zamieszczonej, na której oferowana jest śmiesznie niska stawka i ja tylko o tym, natomiast Ty rozlewasz temat na kwestie, które tu nie mają znaczenia. Faktem jest, że jakakolwiek by to praca nie była 7zł/h to jest kwota śmieszna i uwłaczająca. Jeśli ktoś płaci 7zł/h to dostaje pracę za 7zł/h - prosty ekonomiczny rachunek. Tak jak w sklepie, chcę kupić produkt lepszej jakości - więcej płacę. Wiec skoro pracodawca chce usługę lepszej jakości od pracownika - niech lepiej płaci. Marudzenie pracodawców, że pracownik marnie pracuje to jakbym narzekał, że poszedłem kupić samochód mając w ręku 50 tysięcy i dostałem nową Skodę, zamiast nowego Ferrari. Jak mawia klasyk - Bitch please... chcesz dostać pracę na miarę profesjonalisty, płać jak profesjonaliście.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2016 o 20:42

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
6 lutego 2016 o 19:32

@z_lasu: Powiem jeszcze tyle. Mam dwóch szefów, braci. Jeżdża galotami za pół bańki, albo więcej. Cholera wie, na czym oni taką kasę zbili, bo to jedna wielka niewiadoma, niemniej dziani są w trzy dupy. A płacą 38gr od kilometra i obciążają za przepały. To jest kpina, że gość, który niemal podciera sobie dupę dolarami szczędzi kasy na pracowników. Powiesz, że nie mój interes kto co robi ze swoją kasą. Ano właśnie, że mój, bo facet robi to moim kosztem. Ja wypracowuję dla jego firmy zysk, poświecam swój czas, a w przypadku tej branży również swoje życie prywatne. Chcę za to dostać odpowiednią zapłatę, która będzie jednocześnie swojego rodzaju rekompensatą za poświęcony czas, któego w przypadku branży TSL kierowca poświeca najwięcej z całej hierarchii firmy. 38gr od kilometra to mój drogi jest stawka śmieszna. Nie wierzę, że gość nie mógłby płacić np 45gr. Moja pensja wzrosłaby średnio o 600zł miesięcznie, a jego wydatki na firmę przy 70-ciu kierowcach o niespełna 40 tys. Co przy obrocie firmy jest kwotą śmieszną, bo 40 tysięcy to on najpewniej nosi w swojej kieszeni, gdy idzie do sklepu po srajtaśmę. Polski pracodawca to złodziej i skąpiec, który swój dochód przedkłada nad morale i dobro pracowników. I o to w tym wszystkim chodzi, że tych pracodawców stać na to by więcej płacić pracownikom, ale wolą tą kasę dać sobie, niż zainwestować w lepszą kadrę pracowniczą, która w efekcie pracowałaby jeszcze efektywniej. Gdzieś na zachodzie już to dawno zrozumieli, tylko u nas taki beton siedzi w zarządach firm. Zwróć nawet uwagę jaka jest dysproporcja pomiędzy polskimi oddziałami zagranicznych firm. Polak na stanowisku decyzyjnym w firmie to jak samobójstwo firmy. Za granicą mało kto chce pracować w polskich firmach, mało kto chce z polskimi pracodawcami mieć cokolwiek za granicą wspólnego. Niewielu jest pracodawców, którzy rozumieją zasadę, że dobrze opłacany pracownik daje dobrą jakościowo usługę w postaci pracy.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
6 lutego 2016 o 19:22

@z_lasu: Nie no 2 kawałki, szał. Za granicą student na praktykach zarabia porównywalne pieniądze i jeszcze ucząc się w szkole stać go na własny używany samochód, a co bardziej obrotnych nawet na wynajęcie mieszkania. Nie no co za łaska Pana, dał szansę tylu ludziom, a oni tacy niewdzięczni. A tak na poważnie. Ja nie wiem chłopie o co Ci chodzi, jesteś pracodawcą, dobrze płacisz, masz dobrych pracowników to do czego Ty pijesz? Skoro płacisz swoim pracownikom nalezyte pieniądze i dostajesz od nich należytą jakościowo pracę to nie rozumiem po co w ogóle tu cokolwiek jątrzysz. 7zł za godzinę przy obowiazkach, które można w skrócie skwitować "ogarniaj za mnie całą firmę" to stawka niemal głodowa. Jątrzysz temat, chyba dla samego jątrzenia, chociaż po ilości negatywnych wobec autorki komentarzach widać, że coś na rzeczy jest i nie jesteś jedynym pracodawcą, który się tutaj wypowiada. Wielu wypowiadających się tu pracodawców podziela zdanie, że 7zł to jest kpina, nie stawka za pracę. Chłopie, jakby za granicą komuś zaoferowano 7eu/h to by nawet za to bąka nie puścił, bo to po prostu kpina, a nie zapłata za pracę. Płaca powinna być na takim poziomie by mogła oferować w miarę godne przeżycie od jednej pensji do drugiej i powinna dawać możliwość choć najmniejszego odłożenia oszczędności. Jeśli praca powoduje, że jedyne co możesz to - wegetować, znaczy jest to wyzysk, a nie praca. To jest po prostu mentalność polskiego pracodawcy. I powiem Ci więcej, wśród znajomych pracujących za granicą króluje opinia, że jak iść pracować za granicę, to pod żadnym pozorem do polaka i polskiej firmy. Polskie firmy za granicą omijane są szerokim łukiem. Dlaczego? Ano dlatego, że polak ma mentalność złodzieja i cwaniaka, który swój dochód (jak to określiłeś) stawia ponad morale pracowników. Polski pracodawca nie dba o pracowników, dba o własny dochód. I to go różni od większości pracodawców za granicą.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
6 lutego 2016 o 18:03

@z_lasu: No i Ty żeś pokazał właśnie kwintesencję polskiego pracodawstwa. W Twojej wypowiedzi zabrakło jeszcze "I ciesz się plebsie, że masz pracę". Nawet mi się tego komentować nie chce. Odezwał się... "byznesmen". O przestań biadolić, bo akurat branża transportowa to bodaj jedna z najbardziej zdziadziałych branż w Polsce. Dobrze, że ostatnimi czasy zaczyna się to powoli zmieniać na korzyść kierowców, bo tych zwyczajnie zaczyna brakować.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2016 o 18:09

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
6 lutego 2016 o 15:05

@Shineoff: Dobrze, ale ilu jest takich pracodawców, którzy sobie od ust odejmą, byle pracownik dostał tyle ile powinien? No ilu takich jest? I przede wszystkim ciężko u takich dostać pracę, bo są oblegani. Jak to gdzieś kiedyś przeczytałem - dobre firmy się nie reklamują, są same dla siebie reklamą. Ogłoszenia o pracę są w pewnym sensie antyreklamą, bo jeśli jakaś firma nagminnie zamieszcza ogłoszenia o pracę znaczy jest nieuczciwa i ma rotację pracowników. Uczciwe firmy zamieszają ogłoszenia na chwilę, znajdują pracowników na lata i działają. Ja np poszukuję wciąż normalnej firmy transportowej, z normalną spedycją, która mnie jako kierowcy nie traktuje jak murzyna i płaci odpowiednio do roboty, którą wykonuję. A takich firm niestety w Polsce jest jak na lekarstwo. Siedzę w kabinie tira całymi tygodniami, praktycznie bez życia prywatnego. Ale pal licho, bo powiedzmy, że lubię to robić i póki młody jestem to odkładam sobie pieniądze na inne cele. Czy sądzisz, że 3,5 tysiąca za brak życia to dużo? Są firmy, które oferują 4, nawet 5 tysięcy za tą samą robotę. Ale takich jest niewiele, ciężko takie znaleźć, bo najczęściej mają już stałych pracowników od lat, o których dbają, a pracownicy taką firmę szanują.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
6 lutego 2016 o 14:59

@Candela: No, bo tak to u nas funkcjonuje. Nic się nie liczy, szef musi na swoje wyjść. Mój jeździ Mercem za pół bańki, a mnie płaci 38 groszy od kilometra, obciąża za każdy nadprogramowy litr spalonego paliwa, a ostatnio nawet grożą karami finansowymi za spóźnienia (które wynikają z powolnej jazdy, by mniej paliwa spalić). Generalnie jest tak, że szef na swoje wyjdzie, bo jak gdzieś mu będzie brakować do założonego bilansu to rąbnie pracownikowi pod pretekstem paliwa, czy czegoś tam i kasa mu się zgadza. Nasi szefowie są bezrefleksyjni, a szefowanie traktują w formie dyscypliny. Jak się widzi tych naszych polskich "byznesmenów" to człowiek aż irracjonalnie zaczyna myśleć, że może te podatki to jednak są wciąż za niskie o.O

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
6 lutego 2016 o 14:45

@Candela: Mój szefcio jeździ Mercem za blisko pół bańki, kiedy najdroższy samochód pracownika ledwo przekracza wartość może 20 tysięcy, a sami pracownicy są obciążani za każdą możliwą bzdurę. U nas "szefowanie" to dyscyplina. Kasiora się musi zgadzać. Nie ważne, że kosztem firmy, kosztem pracowników, szef musi na swoje wyjść, bo przecież jest SZEFEM.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
6 lutego 2016 o 14:29

@Devotchka: Myślę, że bardziej prozaiczny powód. Któryś z pracowników pewnie okradł kasę na kilkanaście złociszy. Najbardziej prawdopodobne... przy tej stawce i zakresie obowiązków...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
6 lutego 2016 o 14:26

@Candela: Bo polski pracodawca narzeka, że podatki wysokie, że koniunktura nie taka jak trzeba, ale kuźwa na furę za kilkaset tysięcy zawsze się znajdzie. Biedny uciśniony podatkiem polski pracodawca. Dziwnym trafem, na wypłatę szefa zawsze pieniądz jest, ale dla pracownika już nie ma.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna »