Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nace

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2012 - 10:12
Ostatnio: 3 stycznia 2017 - 0:07
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 935
  • Komentarzy: 254
  • Punktów za komentarze: 1236
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
6 lutego 2016 o 14:18

@Armagedon: Dodatkowo dochodzi jeszcze umywanie rąk od odpowiedzialności. Tak jak powiedziałeś, obwinianie wszystkiego i wszystkich tylko nie siebie. A ja się pytam dlaczego pracownik ma ponosić finansową odpowiedzialność za złą koniunkturę, czy złe zarządzanie? Mnie jako pracownika nie interesuje jak ciężko jest prowadzić firmę, nie interesuje mnie z jakimi kosztami to się wiąże. Ja oczekuję zapłaty za wykonaną pracę. A czy szef przez to włoży zęby w ścianę - za przeproszeniem gówno mnie to obchodzi. To nie jest moja firma, żebym ja ponosił konsekwencje gorszego bilansu. To szef odpowiada finansowo przed samym sobą i swoją firmą. Skoro firma kuleje to sprzedaj wóz, kup tańszy, weź kredyt, nie wiem - nie interesuje mnie to. Mnie jako pracownika to powinno najmniej interesować. Kpiną z ludzi jest oferowanie takiej płacy, bo podejrzewam, że kiedy Twój pracownik dostaje 7zł/h i zastanawia się jak za to przeżyć to Twoja lodówka raczej pustką nie wieje, a skoro stać Cię tylko na 7zł/h to co najmniej Twoja lodówka powinna być w podobnym stanie jak Twojego pracownika, jeśli nie jest - okradasz pracowników. Fakt bycia szefem nie powoduje magicznie, że powinnaś zarabiać więcej od szeregowego pracownika. Jako szef masz sobie swój zysk wypracować sama, natomiast pracownikowi masz zapłacić za jego czas. To nie jest jego firma, żeby przenosić na niego odpowiedzialność za jej funkcjonowanie. Jeśli Twój pracownik dostaje 1500 netto, a Tobie na koniec miesiąca zostaje 1000 netto to life is brutal. Nie upoważnia to do tego, by te 500 przelać sobie, a murzyn niech robi za 1000, bo przecież Ty jesteś szef to musisz mieć więcej. Pracownik nie jest Twoją własnością by w ten sposób reperować swój budżet prywatny, wartość jego czasu nie zmniejsza się wraz z ujemnym bilansem firmy. Skoro na koniec miesiąca szefowi zostaje mniej, niż płaci pracownikom znaczy albo źle zarządza firmą, albo minął się z powołaniem, źle wybrał branże - cholera wie. Wypłaca odprawy pracownikom i zamyka biznes jeśli go nie satysfakcjonuje dochód, proste.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
6 lutego 2016 o 10:21

Dokładnie jak tu wszyscy zauważyli. Psia mać 7zł/h i Ty masz czelność twierdzić, że nie masz sobie nic do zarzucenia. I wiesz co, od pewnego czasu nie trafia do mnie argument, że to podatki od pracy powodują taką stawkę. Gdyby to były podatki to cała firma wiałaby biedą, a jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności KAŻDY właściciel firmy wozi się nienajgorszym autem i mieszka w domku na wsi. Zadziwiające jest to, że pieniędzy zawsze brakuje na pracownika, natomiast na wszystko inne magicznie się znajduje. Na auto dla szefa jest, ale dla pracownika nie ma. Mój szef jeździ Mercedesem po tuningu AMG za blisko pół miliona, kiedy ja jeżdżę z naczepą pamiętającą stan wojenny i gubiącą koła, w dodatku jestem obciążany za każdy nadprogramowy litr spalonego paliwa. U nas firmy działają na takiej zasadzie, że nie ważne jak się wiedzie w biznesie, szef musi na swoje wyjść i zrobi wszystko w tym celu. Nieważne, że firma ledwo zipie, ON jest szefem i musi mieć status. Dla właścicieli firm w polsce ważniejszy jest status szefa, niżeli samo prowadzenie biznesu, dlatego szefowie maści wszelakiej zrobią wszystko i kosztem wszystkiego, by wyjść na swoje. Jeśli koniunktura staje się gorsza to oszczędzają na wszystkim tylko nie na sobie. Jeśli dla przykładu miesięcznie zostawało mu 10 tysięcy to jeśli firma zaczyna sobie gorzej radzić to polski szef co robi? Nie ratuje firmy, on ratuje swoje 10 tysięcy kosztem firmy i pracowników. Obetnie koszta wszędzie, byle JEGO zysk pozostał na poziomie 10 tysięcy. Nie przyjdzie mu do głowy, że skoro firma sobie w danym okresie gorzej radzi to warto by było z tych 10 tysięcy zejść do 9-8, może 7. Ma być 10 i choy. Pracownik będzie robił za murzyna, ale on swoje 10 patyków mieć musi, bo jest szefem. Tak to widzę i nie kupuję tego, że winę za ten stan rzeczy ponoszą podatki, bo na szefa jakoś zawsze kasa jest, tylko na tego biednego pracownika nie ma.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
2 lutego 2016 o 20:02

@korbalodz: No nie? Jego wypowiedzi są zazwyczaj oznaczone jako "poniżej poziomu" :D

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
31 stycznia 2016 o 20:14

@vonGoethe: Wiem, że pytanie niekoniecznie związane z tematem, ale tak mi się nasunęło po przeczytaniu "110". Uczulony jestem na tą prędkość :P

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
31 stycznia 2016 o 19:36

Ja z innej beczki, bo mnie to zawsze nurtuje. Co Wy macie z tym 110? Jezu jakie to jest irytujące, że człowiek leci na ekspresówce dopuszczalne 120, czasem 130 i nagle na lewym pasie pojawia się majster ze swoim 110... i konsekwentnie te 110 leci i z taką prędkością wyprzedza powodując peleton aut za sobą. Co Wy macie z tym 110? Nie możecie jechać 120, tylko AKURAT 110? Tak nie wiem, żeby po wkurzać innych tą niewielką, acz robiącą różnicę prędkością? Jeszcze pół biedy jak ktoś łyka jedno auto, ale nieraz taki as wyprzedza sznur aut cały czas konsekwentnie uskuteczniając 110kmh. To jakieś zalecenie popularnego w ostatnich latach "ekodrajwingu"?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 stycznia 2016 o 18:58

@sixton: Ochrona rodzimego rynku pracy, jak i w ogóle jakiekolwiek pozwolenia na prace i inne to największy absurd jaki mógł powstać. To jest coś co się kłóci całkowicie z wolnością. To jest absurd, że prowadzę firmę i nie mogę sobie zatrudnić kogo chcę i za ile chcę. Jak ja chcę kogoś zatrudnić to pomiędzy mną, a potencjalnym pracownikiem nie powinno nikogo być. Żadnego urzędu, żadnego podatku. Chcę zatrudnić murzyna za 1500zł, facet się godzi, zatrudniam. Nikomu nic do tego. Chcę murzyna, a nie kogoś innego - proste.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
27 stycznia 2016 o 12:16

@dodolinka: Dziwisz się... takie realia. Ja szukając pracy czułem się jak rozpuszczony, roszczeniowy gówniarz odpowiadając na pytanie "ile chciałbym zarabiać" ... 1500 netto. Parę razy przez myśl przeszło mi powiedzieć 2000, ale uznałem, że to by już była rozpusta w biały dzień, więc sobie darowałem...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 9) | raportuj
24 stycznia 2016 o 19:46

@Nace: Pieprzycie od rzeczy. Jeszcze kilka lat temu jak uczęszczałem do szkoły to co najmniej raz do roku odwiedzał nas jakiś "fachowiec" od HR-u pitoląc farmazony o tym jak zdobyć zatrudnienie. Uczył jak pisać ciekawe i rzucające się w oczy CV, uczył jak podkolorowywać własne umiejętności oraz to, że CV nie musi koniecznie odwzorowywać stanu faktycznego - ma być reprezentacyjne, a nie stwierdzające stan faktyczny. I tego przez lata uczono młodych ludzi. Uczono, że nie liczy się wiedza, umiejętności praktyczne, tylko dobrze napisane CV. Więc, tak, będę wrzucał wszystkich do tego samego wora, bo sam szukając pracy, gdy zaczynałem dopiero przygodę na rynku pracy spotykałem się z umysłowym betonem u pracodawców, którzy oczekiwali od 20 letniego człowieka 30 letniego doświadczenia. A co najzabawniejsze, często aplikowałem na stanowiska naprawdę niewymagające dosłownie ŻADNYCH kwalifikacji, a te mimo wszystko ode mnie chciano egzekwować. Niewielu jest pracodawców, którzy zatrudniają ludzi, a nie CV. Mnie w ogóle nie dziwi, że wpisała jakiś "egzotyczny" język. Fajnie, że pretendujesz do miana normalnego pracodawcy, ale o stan rzeczy jaki opisujesz w historii powinnaś mieć pretensję do reszty pracodawców na rynku pracy. Przez lata był budowany taki model, że nie liczy się człowiek, tylko dobrze napisane CV. Zanim to się zmieni minie kolejne parę lat, bo wciąż wielu pracodawców przegina z wymaganiami.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
13 stycznia 2016 o 22:49

Cóż 112 to chyba temat rzeka. Ze moich własnych doświadczeń ten numer to jakaś pomyłka. Z resztą ojciec policjant tego samego zdania i sam radzi, by dzwonić docelowo do tej służby co trzeba. Na dyspozytorni 112 siedzą ludzie najczęściej niekompetentni w mojej ocenie. Jestem kierowcą, dzwoniłem z najróżniejszych rejonów polski i zawsze ten sam schemat. Dyspozytor nic nie wie, na niczym się nie zna i... o zgrozo... NIE ZNA kompletnie swojego rejonu. Jako, że jak wspomniałem jestem kierowcą, wiele moich zgłoszeń dotyczy stricte sytuacji drogowych. W teorii numer drogi i kilometr, ewentualnie najbliższa znana mi miejscowość powinna wystarczyć. Ale dla dyspozytorów 112 to jest jakaś czarna magia. Odnoszę wrażenie, że oczekują ode mnie podania dokładnych współrzędnych GPS, czy może pójścia tam do nich i zaprowadzenia za rączkę na miejsce zdarzenia. Nic nie wiedzą, do kogo przełączyć, kompletna niekompetencja. Nie wiem kogo oni tam zatrudniają, ludzi z łapanki? Studentów chcących dorobić? Uważam, że dyspozytor 112 to odpowiedzialne stanowisko, tam powinna trafić osoba przeszkolona, znająca swój rejon choćby w takim stopniu, żeby umieć określić do jakiej jednostki należy mnie przełączyć jak mówię, że jestem na drodze X, kilometr Y niedaleko Pierdziszewa Dolnego. Raz tylko trafiłem na rozgarniętego, ale odnoszę wrażenie, że było to podyktowane okolicznościami, bo jak powiedziałem, że mam ciężko rannego to nic nie mówił tylko automatycznie przełączył na Straż Pożarną. Także reasumując! 112 to bubel, ludzie tam pracujący to jakaś łapanka, jedna wielka pomyłka, armia niekompetentnych ludzi, ewentualnie fatalna organizacja (wtedy zwracam honor).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
6 stycznia 2016 o 15:19

@sla: W pewnym sensie. Skoro masz chęć i czas dać minus, a jednocześnie nie masz go, by kliknąć plus, choć to analogiczna czynność to coś jest nie tak. Zatem można odnieść wrażenie, że wchodzisz tu tylko po to, żeby albo dać minus, albo nie dać nic.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
5 stycznia 2016 o 9:15

Skąd się tacy biorą? Odpowiedź jest prosta i pochodzi od kanarów, którzy opisują tu swoje historie. Mają premię od opłaconych mandatów. To najlepszy sposób by podnieść skuteczność wyłapywania gapowiczów i najlepszy sposób na ewentualne nieróbstwo samego kontrolera. Ale jednocześnie tworzy pole do takich patologii. Naturalnie, jeśli gościowi płacą od ilości opłaconych przez gapowiczów mandatów to tym będzie zależało by było ich jak najwięcej. Dodatkowo osoby nieśmiałe są celem idealnym. Dlaczego? Ponieważ najprawdopodobniej opłacą mandat i nie będą się wykłócać. Wystawienie mandatu dresikowi, czy żulowi jest bezcelowe, bo on go i tak pewnie nie opłaci. Natomiast większość normalnych ludzi zapłaci - choćby dla świętego spokoju - dlatego tacy są najlepszym celem.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 26) | raportuj
5 stycznia 2016 o 3:15

@ZaZuZa: Dokładnie. Coś w tym musi być. Są ludzie, którym się permanentnie coś nie podoba i w pewnym sensie można odnieść wrażenie, że minusują dla sportu, bo danie mocne to jak ujma. Do tego dochodzą wszelkiej maści tropiciele fejków, którzy widzą je dosłownie wszędzie i też nawalają minusami jak z karabinu maszynowego. Ciężko się zatem dziwić, że ktoś taki potem zostaje przez jakiś automat wykryty jako troll. Zostaje tak sklasyfikowany, bo w pewnym sensie tak jest.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
3 stycznia 2016 o 22:43

@lady0morphine: Też mi się tak właśnie wydało. Przecież nikt nie ustali kaucji w wysokości wartości całego wyposażenia, bo te nawet z najniższej półki mogłoby się nagle okazać, że wynosi np 20 tysięcy. Powiedz tak szczerze, gdybyś wynajmował mieszkanie, dałbyś obcej osobie 20 tysięcy kaucji? Nie sądzę, byś był nawet w stanie, bo mało kto by był. @malami1001 Umowa, umową. Ale widzisz, nasze prawo jest koślawe, a wiele przepisów nachodzi na siebie uniemożliwiając czasem zdawałoby się oczywiste oczywistości. Tak jak np kwestia rodzin z małymi dziećmi. Będziesz miała problem, spory. Bo nie wywalisz takiej rodziny tak łatwo na zbity pysk.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
3 stycznia 2016 o 3:58

Patrząc na ilość historii opowiadających tu o wynajmie mieszkania ludziom maści wszelakiej dochodzę do wniosku, że prawo dotyczące tej kwestii jest u nas tak kulawe, tak dziurawe, żeby nie powiedzieć, że go nie ma wcale. Można odnieść wrażenie, że jakiekolwiek wynajmowanie mieszkania KOMUKOLWIEK u nas, w Polsce, to pewnego rodzaju rosyjska ruletka, a podpisanie umowy najmu to jak podpisanie na siebie wyroku śmierci. W momencie, gdy lokator wprowadza się do wynajmowanego mieszkania jakby przestawało być nasze. Potem już szukaj wiatru w polu... tzn w sądach, latami wykłócaj się z Januszem, który zwyczajnie nie ma kasy i wyprowadzić się nie chce, po drodze wszystko poniszczy, zasyfi, a Ty możesz mu nadmuchać.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 grudnia 2015 o 22:24

@basso: No nie do końca masz rację z tym, że droga do sukcesu okupiona jest zawsze ciężką pracą. Świat gra na takich, a nie innych zasadach. Nasz sukces w większości zdeterminowany jest naszą pozycją w społeczeństwie. To gdzie się urodziliśmy, w jakim środowisku i w jakich czasach przyszło nam żyć. Są ludzie, którzy osiągają sukces przez przysłowiową jedną noc, a inni męczą się całe życie, by na końcu drogi móc sobie powiedzieć "wszystko co chciałem jest dziś moje". Życie nigdy nie będzie sprawiedliwe. Jeden rodzi się z talentem do malowania i od razu maluje ładnie, a inny ileś lat będzie musiał trenować. Jeden odziedziczy majątek po rodzicach i go pomnoży, a inny posiadając ten sam talent przedsiębiorczy zrobi to samo, ale od zera. Gdzieś indziej ktoś urodzi się w patologicznej rodzinie i co mu powiesz? Że ma takie same możliwości? Niestety, ciężka praca to takie opium dla mas, ale nie wszystko da się nią osiągnąć. Niewielki odsetek ludzi doszedł do czegoś taką prawdziwą ciężką pracą. Większość ludzi sukcesu zawdzięcza mniej lub bardziej ten sukces sprzyjającymi okolicznościami, koniunkturą w danych czasach, czy pozycją społeczną, wpływem środowiska, czy predyspozycjami zdrowotnymi. Ciężka praca owszem, ale nie za wszelką cenę. Czasem warto odpuścić zapieprz, by zająć się czymś do czego faktycznie jestem stworzony i mam predyspozycje zamiast zarzynać się dla idei.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
8 grudnia 2015 o 16:48

@wildboar: Co do tych antytalentów. Zależy. Każdy przejawia jakiś antytalent. Wiadomo, to podobnie jak z dysgrafią, dysleksją i wieloma innymi. Znajdzie się banda leniwców, którzy będą argumentować tym całe zło świata. Ale cierpią przez to ludzie, którzy faktycznie do danej rzeczy nie mają zdolności, a mają zdolności do czegoś innego, równie przydatnego, czy ciekawego. Z językami znowu to jest jeszcze osobna bajka. To taki nasz narodowy kompleks na punkcie tych języków. Pojedzie się za granicę to się doznaje szoku. Tam nikt nie zna innego poza ojczystym. Nieliczni znają angielski w stopniu komunikatywnym. To taki nasz polski kompleks językowy. Jesteśmy jednymi z nielicznych społeczeństw, które tak duży nacisk kładzie na znajomość języków obcych. W którymś momencie życia można wręcz poczuć się bezwartościowym jak nie umiesz choć jednego języka w stopniu komunikatywnym innego, niż ojczysty. We własnym kraju muszę się kryć z tym, że poza polskim nie umiem się w innym języku dogadać. A Polacy nie gęsi, swój język mają i jak Niemiec, czy inny Francuz do nas przyjedzie to ma mówić po naszemu, ewentualnie po angielsku, a nie, że wszyscy dookoła skaczą i próbują coś po ichniemu wydukać, bo ktoś inny wmówił, że tak wypada. Wypada to znać język kraju, do którego się jedzie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2015 o 16:52

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
7 grudnia 2015 o 12:43

@Bryanka: Niekoniecznie. Skoro już przy kwestii talentu jesteśmy. Trzeba też zauważyć, że poza talentem i jego brakiem występuje też coś takiego jak przeciwieństwo talentu. Są ludzie, którzy do pewnych rzeczy po prostu nie mają predyspozycji. Tak jak niziołek nie zostanie koszykarzem, a koszykarz czołgistą. Oprócz talentu są też predyspozycje. Jasne, teoretycznie przy tej odpowiedniej dozie "zapieprzania" można osiągnąć wiele, tylko pojawia się też pytanie, czy siły włożone w ten zapieprz będą współmierne do efektów. Czy nie lepiej te siły poświęcić na coś co mi faktycznie idzie dobrze, w czym jestem dobry, co lubię, co mi sprawia przyjemność. Rozumiem, że są ludzie na świecie, którzy czerpią satysfakcję z samej idei zapieprzania. Nie do końca rozumiem zapieprzanie dla idei, ale nie jestem tu by oceniać. Osobiście uważam, że siły należy poświęcać na to co kochamy, lubimy, na to co nam wychodzi, na to do czego mamy predyspozycje. Kiedyś dane mi było mieć bardzo wątpliwą przyjemność poznać pewną osobę, która uparcie twierdziła, że predyspozycje nie istnieją, a koszykarz jak sobie utnie nogi to czołgistą zostanie. Ot i rozmowa z betonem. O ile idea była ciekawa, to miejscami zakrawała o żenadę i wzbudzała politowanie. Zatem do języków wracając, może się tak zdarzyć, że człowiekowi wybitnie ciężko wchodzi jakaś dziedzina - w tym przypadku język. Ja mam kumpla, który jest definitywnie a-matematyczny. Zdał wszystko na maturze, prócz matematyki, do której podchodził dwukrotnie. Niewyuczalny, niereformowalny, ma problem z działaniami z poziomu podstawówki. Pomimo korepetycji, naprawdę zawziętej i powołanej nauczycieli matematyki, rzekłbym średnich chęci samego zainteresowanego - nie udało mu się opanować podstawowych zagadnień matematycznych. Po prostu jakby był na nie odporny.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 22) | raportuj
5 grudnia 2015 o 16:56

Doczepiliście się trochę do autora. A ja widzę w tym coś innego. Problem, który jest szerszy, niż kwestia nauczenia się języka. Ludzie nie mają ambicji, wcale. Od dziecka. Chodzą do szkoły, bo muszą, potem idą na studia, które ich nie rajcują, bo rodzina każe, bo presja społeczeństwa, bo wypada to i tamto... potem idą do pracy, której nienawidzą, bo nie potrafią określić swojego "ja" i tego co chcą w życiu robić. Dodatkowo sytuacja gospodarcza w Polsce i na świecie bardzo sprzyja argumentacji takiej postawy. Bo faktycznie ciężko robotę znaleźć, a taką, która by rajcowała jeszcze ciężej. To powoduje, że ludzie bez ambicji, ludzie, którzy "żyją za karę" - mają świetne wytłumaczenie, którego notabene nikt nie odważy się zbyt zanegować, bo sytuacja gospodarcza jest faktem, a nie wymysłem. Ale tu chodzi o coś głębszego. Szczególnie w naszym narodzie, czymś powszechnym jest negacja sukcesu. Negujemy nawet nie tylko swój, ale również czyjś sukces. Czyjeś marzenia, ambicje, cele, wyobrażenia. Mamy po prostu armię ludzi bez ambicji, marudnych narzekaczy, malkontentów o wszystko i wszędzie. Że się nie da, że muszę, że trzeba... nie ma chcę, marzę, osiągnę... Chodzimy do szkoły z obowiązku, na studia pod presją, do roboty, której nie lubimy, jeżdżąc doń autem, które nam się nie podoba, ale na lepsze nie stać, spłacając mieszkanko przez pół życia, spędzając życie z osobą, której do końca nie akceptujemy. Żyjemy na chwilę, na próbę, z przymusu, z obowiązku. Bez pasji, bez ambicji, bez celów, pragnień, marzeń... czy może po prostu bez odwagi, by wyrwać się z tego pieprzonego schematu szarej masy i stać się kimś kto żyje, a nie tylko wegetuje.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
29 listopada 2015 o 12:16

@BlueBellee: Jednakże zwróć uwagę na determinację w wypowiedziach. Szczerze to aż zalatuje trochę prowokacją, żeby nie powiedzieć fejkiem. Bardziej wiarygodne by było jakby dziewczyna subtelnie kokietowała, uwodziła... tak desperackie i nachalne namawianie na seks aż trąci podpuchą i to w dodatku bardzo... nieprofesjonalną podpuchą. W mojej skromnej opinii oczywiście.

[historia]
Ocena: 40 (Głosów: 40) | raportuj
21 listopada 2015 o 20:28

Ja myślę, że to Ty mogłeś paść ofiarą, a nie ona. To Ciebie próbowano w coś wrobić :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 listopada 2015 o 23:13

@Zmora: Znaczy się, wiesz co jak kupowałem to kupiłem od razu dwie siostrzyczki. Kupiłem je już w dość sędziwym jak na chomika wieku, w sklepie się dogadywały u mnie w domu przez rok też się dogadywały, a potem nieoczekiwanie ta spokojna zjadła psychopatkę :P Pewnie miała jej dość haha. Ale koniec końców został mi tylko ten spokojny chomik, przyjazny, ufny, nie gryzie, nie ucieka, pocieszny stworzak. Aż dziw, że zjadł tamtą, no ale może faktycznie mu na nerwy działała :P

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
11 listopada 2015 o 20:55

@marcinn: Wiesz, nie zrozum nie źle, w żadnym razie nie pochwalam. Ale stwierdzenie "zaradny życiowo" do złodzieja jak najbardziej pasuje. Zaradność życiowa no to nic innego jak radzenie sobie w życiu w myśl maksymy "zarobić i się nie narobić". Złodziej to motto realizuje niemal w 100-procentach. Ciężko mu tego odmówić. Niemniej jednak oszust będzie zawsze oszustem.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
9 listopada 2015 o 13:08

Z tymi chomikami to sama prawda! Sam od dziecka mam chomiki i co drugi to psychopata :D Zazwyczaj brałem po dwa i zawsze jeden z nich był wariatem, który ani się złapać nie dawał, gryzł, uciekał, walczył :P Ale mimo wszystko pocieszne z nich stworzonka :P

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 21) | raportuj
9 listopada 2015 o 12:53

@Ara: Dokładnie... zarobki u nas to żenada. Dla kolejnego przykładu. Znajomy mieszkał we Włoszech. Mówi, pralka mu padła. Poszedł do sklepu, 200 euro, miał nową. U nas koszt nowej to dla niektórych połowa, albo 3/4 wypłaty. Siła nabywcza naszej pensji jest żenująco niska. Niemiec, Francuz, czy Włoch kupi sobie nowy samochód z salonu po roku solidnego oszczędzania. My po roku, dwóch solidnego oszczędzania też kupimy, ale 10 latka. To jest różnica. My zarabiamy 1500zł, a Niemiec, czy Włoch 1500 euro, ale on za te 1500 euro żyje jak pączek, a my ledwo wiążemy koniec z końcem.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna »