Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nace

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2012 - 10:12
Ostatnio: 3 stycznia 2017 - 0:07
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 935
  • Komentarzy: 254
  • Punktów za komentarze: 1236
 
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
22 marca 2015 o 13:33

@Grav: mnie to zawsze zastanawiało, bo zasada panująca w USA wymaga, bądź co bądź nienagannej, wręcz wzorowej kultury jazdy. Wszak co w momencie stłuczki? Kłócimy się z panem władzą niczym przedszkolak "Panie władzo to on zaczął!"? No chyba, że obligatoryjnie na każdym takim skrzyżowaniu jest kamera, no ale jak jej nie będzie, albo się zepsuje?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
11 marca 2015 o 22:35

@Fomalhaut: Ja jeżdżę w kurierce sporą 3-osiową solówką. Długie to diabelstwo w cholerę i też często staję po prostu, włączam awaryjne i sorry memory, blokuję pas ruchu. Wolę zablokować drogę nawet na parę minut, niż potem kręcić by zawracać na wąskich drogach. Musicie sobie zdać sprawę - kierowcy osobówek, że ciężarówka to nie rower, to nie obróci w miejscu. Nie raz zła decyzja równa się, nie mam gdzie zawrócić przez najbliższe 10 kilometrów, albo więcej.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
12 lutego 2015 o 19:34

Pracuję jako kurier, ale ten od większych przesyłek, natomiast mam styczność na co dzień z tymi tzw. litonoszami-paczkowymi, jeżdżącymi busikami. Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego wora, ale sytuacja zmusza mnie do stwierdzenia, że naprawdę mimo krótkiego stażu w tej robocie zdążyłem poznać jacy zazwyczaj ludzie na tych stanowiskach pracują i kompletnie przestałem się dziwić poniekąd niektórym historiom tego typu. Ogólnie mam wrażenie, że pracują tam w większości ludzie kompletnie nierozgarnięci, nie potrafiący logicznie myśleć, wykazujący się kompletną ignorancją, brakiem poszanowania dla cudzej własności od paczek na busach którymi jeżdżą kończąc. Nie mówię, że wszyscy, ale większość niestety tak. Przeleciałem ja się raz po parkingu oblatując wszystkie busy kurierów paczkowych i z grubsza 8 na 10 było w tak fatalnym stanie w środku, że naprawdę to o tych ludziach świadczy nie najlepiej. Ci kurierzy to jest naprawdę bardzo specyficzna grupa ludzi. Może nie wszyscy, ale jednak... rotacja na tych stanowiskach jest ogromna. To są jednak najczęściej ludzie, którzy nie szanują innych ludzi, nie szanują sprzętu im powierzonego i w efekcie nie specjalnie również przejmują się dbaniem o powierzone paczki i o to, by usługę doręczenia wykonać możliwie z największą starannością.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
12 lutego 2015 o 19:27

@pawel78: Wiesz Paweł, ja mam wrażenie, że Ty to jednak jesteś jednym z tych kurierów co to nigdy nie powinni byli się tej fuchy podejmować. Jestem w stanie jako, że sam jestem kurierem, zrozumieć wiele specyficznych rzeczy w tej robocie, natomiast no jednak zostawianie przesyłek u sąsiadów no to jest jednak coś na co nie ma żadnego usprawiedliwienia, to nawet nie jest bezczelne, to po prostu pokazuje, że Ty kompletnie nie masz mózgu chłopie. Już pominę oczywisty fakt, że popełniasz wykroczenie, jeśli nie przestępstwo na drodze nieuprawnionego rozpowszechniania danych osobowych i pogwałcenia wręcz w biały dzień tajemnicy korespondencji. Takich co zostawiają przesyłki u sąsiadów ja bym zwalniał dyscyplinarnie i jeszcze zakładał sprawę w sądzie obligatoryjnie. To jest absolutnie niedopuszczalne, żeby coś takiego miało miejsce. Jak można do uja pana zostawić czyjąś przesyłkę u sąsiada?!

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
12 lutego 2015 o 1:35

@kemotekk: z tego samego powodu mnie jako kuriera wali Twoja paczka, proste? Skoro Ty nie masz ludzkich odruchów dlaczego ja mam je mieć? Gdzieś mam, że to ważna dla Ciebie paczka. Ja swoją pracę wykonuję sumiennie. Mam ustaloną trasę, zajeżdżam pod Twój adres, nie ma Cię? Jesteś w pracy? Tak mi przykro, w dupie to mam :) Przyjadę następnego dnia o tej samej godzinie, bo Twój adres mam w takim, a nie innym punkcie trasy i nie będę specjalnie kombinował innej trasy, bo tak sobie wymyślisz. Proste prawda? A co mnie będą obchodzić Twoje problemy, że Ty paczki nie dostaniesz.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
8 lutego 2015 o 12:55

@ciastek_pl: Niekoniecznie. No on ma tyle paczek do rozwiezienia, że jemu to lotto, czy nie dostarczy 2-3 paczek dziennie. Tylko w mojej firmie to by była strata raptem 6 złotych dziennie (2zł od paczki) więc generalnie można sobie pozwolić o ile nie jest to paczka z jakimś "vipowskim priorytetem". Nie będę gościa całkiem usprawiedliwiał. Bo są ludzie i są parapety, ja sobie zdaję sprawę, że mógł koleś faktycznie polecieć po bandzie, widział adres, wiedział, że jest na miejscu, ale nie wiem... może pizgało na dworze jak na biegunie i koleś stwierdził, że mu się zwyczajnie nie chce no i pojechał. No ale jak wspomniałem, w każdej grupie zawodowej znajdzie się jakiś parapet. Z drugiej zaś strony, abstrahując od tej konkretnej historii, warto mieć na uwadze fakt, że ogień w tej robocie, całe to tempo jest narzucone odgórnie. Dla klienta często jest nie do ogarnięcia, że dla nas, kurierów te 5-10 minut w te czy w tamtą to ogromna różnica, czasem naprawdę na styk. Ile razy miałem sytuację, że gdzieś u jakiegoś klienta mi się przedłużyło właśnie te 5-10 minut i w następnej firmie już mi nie przyjęli przesyłki, bo pracownicy już mają fajrant od 5 minut, bo przyjechałem 16:05 i wszyscy mają wywalone. Taka specyfika roboty, jest narzucony ogień i tyle. Klientom to niestety bardzo często ciężko zrozumieć. Ja sobie zdaję sprawę, że Wy czekacie na te przesyłki, że często jest to coś istotnego, potrzebnego. Ale pewnych rzeczy się przeskoczyć nie da. Gdybym ja miał pisać piekielne historie z perspektywy kuriera to bym nie robił w życiu nic innego tylko stukał w klawiaturę. Bo pracuję ledwo miesiąc, a historii mam każdego dnia przynajmniej kilka. Tu zawinił kurier, ale niestety nie zawsze tak jest. Piszę to, bo czytam piekielnych od paru lat i wiem, że jest tu niestety moda na jazdę po kurierach. Mnóstwo jest tu historii przedstawiających kurierów jako to zło wcielone, jakby oni mieli płacone za każdą niedoręczoną przesyłkę co najmniej.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2015 o 12:57

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
8 lutego 2015 o 10:41

@ciastek_pl: może tu gdzieś faktycznie wspominany kurier po prostu olał sprawę. Nie wnikam w sytuację z prostego powodu. Przez te chwilę pracy w tym zawodzie nauczyłem się pewnego dystansu do tego co mówią klienci. Coś na zasadzie jak słyszę od klienta "ale on nie gryzie". To działa na podobnej zasadzie jak słyszę np przez telefon "będzie pan widział mój dom, taki szary z czerwonym dachem", dojeżdżam i w najlepszym przypadku pół wioski odpowiada temu opisowi. Są dobrze oznakowane posesje i "dobrze oznakowane". No ale wracając do tematu, może w tym przypadku faktycznie koleś mógł się pofatygować, zadzwonić np na domofon jeśli takowy posiadasz, czy coś. Jeśli wierzyć na słowo, że posesja faktycznie jest oznaczona na tyle, żeby w środku nocy ją odnaleźć. Niemniej jednak nie będę też wieszał psów na kurierze, bo znam tą robotę od przedsionka i zdaję sobie sprawę, że jest parę czynników, które mogły sprawić, że koleś nie miał ochoty lub czasu by wysiadać z auta.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 lutego 2015 o 10:23

@ciastek_pl: Zależy od formy zatrudnienia. Ja nie mam płacone ani od kilometra, ani od paczki, stąd mam wywalone, czy paczka dojdzie czy nie. To, że najczęściej staję na uszach by doszła to moja dobra wola, że np stoję 30 minut na parkingu próbując ustalić jakikolwiek kontakt do delikwenta. Mam płacone normalnie, wg stawki w umowie o pracę + premia + nadgodziny. Jeśli mam zły numer, a mam chwilę czasu to dzwonię do tzw. "centrali" nakreślam sytuację i jeśli jest możliwość to oni na własną rękę starają się poprzez np telefon do nadawcy ustalić odbiorcę i prawdziwy numer lub jakikolwiek inny kontakt.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
7 lutego 2015 o 22:55

Nie wiem jak w zwyczaju mają tzw. kurierzy-paczkowi jeżdżący busikami... ja natomiast jeżdżę na tzw. paletówce i generalnie jak dzwonie i klient nie odbiera 3-4 razy to olewam i jadę do następnego, jak jest zły numer to z kolei nie jest moim obowiązkiem drążyć dlaczego ten numer jest zły, ani też nie mam zamiaru biegać po osiedlu i pytać, szukać, drążyć, bo dla mnie to strata czasu. Pracuję codziennie po 12 godzin, dzień w dzień, nie mam tak naprawdę nawet kiedy porządnie zjeść w trakcie pracy, bo jest taki ogień w tej robocie. Dziennie mam do rozwiezienia około 10 przesyłek i ledwo starcza czasu, kurierzy od mniejszych przesyłek mają ich na samochodzie często grubo blisko kilkadziesiąt, więc nawet ich nie pytam jakich czarów używają, by to rozwieźć w jeden dzień. Nie wnikam do końca jak było, ale zrozum też czasem tego szarego gościa, który z tą Twoją paczką jedzie. To nie jego wina, że ktoś gdzieś źle przekazał Twój numer. A on naprawdę nie ma czasu, żeby teraz drążyć, gdzie jest Twoje mieszkanie. Znam z autopsji, że niekiedy naprawdę ciężko znaleźć właściwy adres. Naprawdę, żebym nie robił w tym zawodzie to pewnie byłbym po Twojej stronie, ale wszedłem w to i po prostu ich rozumiem.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2015 o 23:01

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 6) | raportuj
28 listopada 2013 o 1:20

Ja nie chcę bronić chamstwa, ale weź autorko czasem pod uwagę, że jest coś takiego jak śmiech bezwarunkowy, po prostu. Pada coś śmiesznego, a są niestety imiona rzadkie i zabawne i czasem śmiech powstrzymać NAPRAWDĘ ciężko. Sama z pewnością doświadczyłaś sytuacji, w których ciężko Ci było powstrzymać śmiech. A że masz takie imiona jakie masz... co Ci poradzę. Faktycznie można mieć pretensję do rodziców, ponieważ bardzo często przez ich durną fantazję można mieć potem takie oto kłopoty. Dlatego należy uświadamiać rodziców, aby naprawdę zastanowili się 10x zanim nadadzą jakieś imię...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
10 listopada 2013 o 11:52

Nie podważam prawdziwości historii, gdyż wiem, że dzieją się czasem na świecie rzeczy, które się jak mawiał Ferdynand Kiepski "fizjologom nie śniły", nie mniej jednak, jest to sytuacja absurdalna i kretynem jest osoba, która dopuściła do sytuacji przedstawionej w historii.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
10 listopada 2013 o 8:16

Ja nie rozumiem tej nagonki na kierowców TIRów wyprzedzających na autostradach. Są takimi samymi uczestnikami ruchu jak inni, przepis nie zabrania im wyprzedzania, każdy ma prawo skorzystać z prawego pasa i nikomu nic do tego. Jak ja jadę za ciężarówką, która wyprzedza inną to cierpliwie czekam, aż skończy manewr. Ma do tego prawo tak samo jak ja.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
9 listopada 2013 o 19:44

No cóż. Miło zostać zminusowanym za wyrażenie swojego zdania :P Bo nigdzie nie napisałem, że ja preferuję taki styl prowadzenia się. Wszędzie gdzie wymaga tego sytuacja jestem ubrany elegancko, i nie wyobrażam sobie przyjścia na egzamin w hawajskiej koszuli. No ale napisałem jak jest, więc trzeba zminusować i jeszcze zrobić wjazd na mnie "to jest o takich jak Ty", puknij się w czoło szlachcic, bo ile Ty masz ze szkolnictwem wyższym wspólnego to nie mnie oceniać, ale z czytania ze zrozumieniem to powinieneś jeszcze wrócić do podstawówki, ewentualnie gimnazjum. Bo jeśli nie umiesz oddzielić wypowiedzi, która przedstawia jedynie fakty, od osoby, która je wypowiada to ciężko, oj ciężko przyjacielu.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
9 listopada 2013 o 19:37

Jakkolwiek nie chcę kwestionować prawdziwości tej historii to również CO NAJMNIEJ absurdalna wydaje mi się ta sytuacja. Gdyby ów pracownik, jak mniemam zwyczajny, NAJZWYKLEJSZY magazynier kazał tak jak tu ktoś słusznie zauważył... wejść pod stół i szczekać, szef zrobiłby to? Odpowiedz sobie na to pytanie. Nie dziw się reakcji ludzi na tą historię, ponieważ, tak, jest ona do szpiku absurdalna. Co to za tłumaczenie "kontrakt opiewał na dużą kwotę", więc gdyby kazał biegać na golasa po placu też byście biegali? Bo "duża kasa" z tego by była? Kolejna sprawa. Mówisz o "kontrakcie", ale za chwilę o tym, że nie ma żadnej umowy. To jak to jest? Wieziecie do klienta towar wart grube pieniądze, bez podpisania choćby kawałka papieru? I pozwalacie na to, żeby kaprys podrzędnego magazyniera decydował o tym, czy dostaniecie pieniądze za towar? Absurd tej sytuacji polega na tym, że wszystko wskazuje na to, iż ów magazynier mógł od was zażyczyć sobie wykonania każdej czynności, z bieganiem na golasa włącznie, bo nie mieliście kompletnie żadnych dokumentów na wykonywane zlecenie, a jego podpis był jedyną rzeczą, która gwarantowała wam zapłatę. Naprawdę nie dziw się ludziom, bo to jest po prostu absurdalne.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 45) | raportuj
9 listopada 2013 o 12:57

Wszyscy tu macie rację, że należy wyglądać stosownie do sytuacji. Niemniej jednak spornym pozostaje tutaj fakt, czy wykładowca ma prawo nie dopuścić za coś takiego do egzaminu. Bo o ile bieganie na golasa jest prawnie usankcjonowane, tj niedozwolone. Tak nigdzie w żaden przepis, tudzież status instytucji nie mówi, iż student w "bluzie i dżinsach" nie może przystąpić do egzaminu. I to pozostaje kwestią sporną... strój dyskotekowy to też kwestia sporna, bo wkracza tu kwestia gustu. Strój wyzywający (czyt. dyskotekowy) to pojęcie względne, oznaczające dla każdego co innego. Egzaminatorem będzie jakiś wybitnie konserwatywny dziadunio, dla którego jedyną dopuszczalnym strojem będzie spódnica prawie do kostek, inny stwierdzi, że do kolan wystarczy. Tak czy inaczej, egzaminator nie ma prawnej podstawy do tego, aby nie dopuścić kogoś na egzamin ze względu na strój. Mogę przyjść w hawajskiej koszuli i mam prawo podejść do egzaminu.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 10) | raportuj
12 października 2013 o 21:53

Hmm, czy tylko ja mam wrażenie, że można było mu tę złotóweczkę jednak dać? Wiecie co. Ja rozumiem to święte oburzenie, że gardzą żarciem, a wódą już nie. Ale wiecie co, ja ich rozumiem. Ci ludzi są na dnie i bułeczka w tę, herbatka w tamtą... im to losu, który w 90% jest przesądzony - nie zmieni. Ja takim ludziom nie żałuję tej symbolicznej złotóweczki na mamrota. Ja nie wnikam dlaczego Ci ludzie się znaleźli na ulicy, choć podejrzewam, że znaczna większość z nich znalazła się tam nie do końca ze swojej winy, wszak kto chciałby skończyć na ulicy, najgorsze społeczne mendy potrafią sobie w miarę życie ułożyć, więc jak ktoś wylądował na bruku widocznie sytuacja go zmusiła, ale jak powiedziałem, nie wnikam w to zbyt głęboko. Zmierzając do sedna tego co chcę przekazać. Ja takiemu te złotóweczkę bym dał, ba dałbym mu dychę, niech się chłopina napije czegoś w "wyższej" półki. I nie dlatego, że popieram ich zachowanie, ale uważam, że jako człowiekowi należy mu się chociaż to. Kolejny dzień nietrzeźwości, żeby go nie bolało, żeby nie myślał o tym na jakim dnie się znajduje. A w zimę? Niech się zapije w jakiejś bocznej uliczce, nawet niech zamarznie (jakkolwiek to zabrzmi, nie życzę tu nic złego), przynajmniej przestanie cierpieć i pozostaje nadzieja, że był za życia dobrym człowiekiem i po drugiej stronie spotka go lepszy los. Amen.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
19 lipca 2013 o 18:39

Ogólnie jest to nonsens, gdyż w ten sposób można udupić dowolnego sprzedawcę. Rodzice kupują alkohol, bierzemy paragonik, ustawiamy sytuację i...? No właśnie. Dla mnie to absurd, bo w ten sposób zdeterminowany człowiek będzie w stanie udupić każdego. To jest furtka do bezkarnego wrabiania ludzi. Bo co stoi na przeszkodzie, żebym udupił nielubiany przeze mnie sklep? Albo co stoi w takim razie na przeszkodzie, żeby jakiś przedsiębiorca udupił w ten sposób konkurencyjny sklep? Dla mnie TOTALNY absurd. Skołuje paragon, alkohol, podstawie dzieciaka i mamy problem prawda? Jak można w ogóle w ten sposób kogoś oskarżać na podstawie jakiegoś świstka, który tak na dobrą sprawę nie wiadomo jak znalazł się w czyimś posiadaniu?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
7 lipca 2013 o 15:17

Dokładnie. Obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie warunków do pracy. Autorka przychodzi na miejsce pracy i zastaje... brak miejsca pracy. A to, które rzekomo ma nim być jest w takim stanie, że szkoda słów. Tak trudno było poinformować autorkę, czyli swojego pracownika, że miejsce pracy jest nieprzygotowane i będzie trzeba poczekać? Ustalić z pracownikiem (autorką), że przyjdzie nieco później, czy coś, albo żeby wzięła dodatkowe ubranie, bo pogoda taka, a nie inna, a poczekać trzeba będzie. Jeśli miał problemy komunikacyjne to poinformować o zaistniałym fakcie, ustalić, czy autorka ma czekać, oszacować mniej więcej ile ma tam czekać lub zwolnić do domu, co by dziewczyna bezsensownie nie czekała X godzin na piorun wie co.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 30) | raportuj
7 lipca 2013 o 3:00

Leone i Massai. Mielibyście świętą rację, gdyby nie fakt, że reprezentujecie właśnie poglądy wielu polskich pracodawców. Pracodawca to pan, a pracownik ma siedzieć cicho. Przerażająca jest wasza hipokryzja, bo widzicie i wyolbrzymiacie kilku minutowe spóźnienie autorki, natomiast rażącego niedbalstwa pracodawcy już nie. Bo autorka się spóźnić nie może, ona musi być idealna, ale pracodawca może sobie lecieć w kulki prawda? Spóźniła się 2 minutki. Niech kuźwa nawet będzie 10. Autorka przychodzi na miejsce pracy, a zastaje... właściwie brak miejsca pracy, zero informacji ze strony pracodawcy co ma ze sobą zrobić. Instrukcje, które pracodawca podawał autorce nijak miały się do rzeczywistości. Kluczy nie było tam gdzie mówił, poza tym... przypieprzyliście się do kilkuminutowego spóźnienia autorki. Wy naprawdę wierzycie, że ten szef był tam o 9:00 punktualnie i czekał na autorkę? Nie! Go tam na 99% w ogóle nie było i czy autorka by się spóźniła, czy nie to nie miało kompletnie żadnego znaczenia dla tej konkretnej sytuacji! Ale nie! Trzeba ją napiętnować, bo za późno z domu wyszła, bo roszczeniowa młodzież, bo sramto i owamto. To jest właśnie kwintesencja polskiego rynku pracy. Pracodawca ma w dupie pracownika, o niczym go nie informuje, o nic nie zadba, zero profesjonalizmu, ale pracownik ma mu jeszcze dziękować, że w ogóle pracę dostał. A jeszcze bardziej przerażające jest to, że tacy jak Wy temu przyklaskują. Dajecie siebie robić w trąbę przez pracodawcę i jest wam z tym (o litości!) dobrze lub pracodawcami nie daj Boże jesteście. Jak wam odpowiada klimat dawnych kołchozów i innych wynalazków typu obozy pracy, lubicie te klimaciki to droga wolna. Nie pieprzcie tu o niedorastaniu do pracy, bo ja bym może zadał pytanie, że niektórzy nie dorośli w ogóle do relacji interpersonalnych? Do prowadzenia własnej działalności? A może należałoby w ogóle wyjść od zagadnienia szacunku do czasu drugiego człowieka? Można sobie gdybać, że szef zapłaciłby jej za te 2 godziny siedzenia, ale tej pewności niestety nie ma, a czas autorki jest tak samo ważny jak czas tego przyjemniaczka, który przez te 2 godziny podziewał się piorun wie gdzie. Jeśli podobnie jak autorce dały mu się we znaki problemu komunikacyjne powinien tak samo poinformować swojego pracownika o tak zaistniałej sytuacji. Proste? Tekstu Leone o wyglądzie już nawet wolę nie komentować za bardzo, bo to uwłacza jakiekolwiek przyzwoitości, logice, intelektowi. Ty zapewne nosisz na plecach ze sobą szafę z ubraniami wszędzie gdzie pójdziesz, bo przecież zawsze może spaść deszcz/śnieg/grad, a w razie końca świata to pewnie w kieszeni nosisz podręczny bunkier. Zjedz Snickersa, bo zaczynasz gwiazdorzyć kolego.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2013 o 3:06

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
9 czerwca 2013 o 1:44

O tym samym pomyślałem czytając ten tekst.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
6 czerwca 2013 o 18:43

Dla mnie powinno się to olać. Jeśli przejęła po kimś numer to poprzedni właściciel mógł mieszkać zupełnie gdzie indziej. Firma windykacyjna ma tylko numer telefonu, adresu autorki nie zna, jej danych osobowych również, więc wystarczy olać. Nikt z firmy windykacyjnej jej nic nie zrobi, bo nikt z tej firmy nie wie kim jest.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
10 maja 2013 o 1:52

Ja się zastanawiam... niech mi ktoś odpowie kto się na prawie zna. Jak wygląda sytuacja, kiedy mnie zwyczajnie na znaleźne nie stać? No nie wiem taki laptop niech będzie już... no niech będzie warty 5 tysięcy. No i nie będę miał tych 500-set złotych oddać tak o, no bo mam prawo rzeczywiście ich nie mieć. Albo ktoś mi ukradnie biżuterię wartą kilkanaście tysięcy... No nieważne... cokolwiek by to nie było... mam prawo nie mieć dla kogoś tego znaleźnego, przecież nie sram pieniędzmi. Jak to wygląda wtedy z punktu widzenia prawa? Nie mam prawa odzyskać swojej rzeczy czy jak? Niech mi ktoś zaznajomiony z tematem wytłumaczy.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
9 maja 2013 o 1:55

Też siedziałem na kasie w Lidlu i nigdy przy maszynce do papierosów kasa nie wyświetlała mi pytania, czy klient ma ukończone 18-lat. Spodziewałem się szczerze mówiąc, że wyskoczy taki komunikat na początku, lecz okazało się, że normalnie wskoczył bez komunikatu. Ja pracowałem w Lidlu w Gdańsku na Zaspie. Nie wiem jak to wygląda u Ciebie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 kwietnia 2013 o 1:55

Moja droga masz rację, tylko porównanie moje jest o tyle trafne, że tu chodzi też o pewne korzyści. Nauczyciel z wyżywania się na dzieciach nie ma jakichś specjalnych korzyści, natomiast egzaminator już może mieć, wszak zostawiamy tam niemałe pieniądze. A tam gdzie są duże pieniądze tam są i układy, bo naprawdę, ja z kolei podziwiam Twoją wiarę w ludzkość, ale chyba żyjesz w innym świecie jeśli sądzisz, że przy tak wielkich pieniądzach jakie ludzie zostawiają w ośrodkach egzaminacyjnych ktoś "wyżej" przejdzie obojętnie. To tak samo jak policjant, który musi wyrobić normę, choć przecież oficjalnie wcale taka nie istnieje... ba jest niezgodna z prawem. Nadal nie rozumiesz? Władza i pieniądz, o to tutaj chodzi. Masz władzę, a dodatkowo możliwość wzbogacenia się na tym i nie korzystasz? Jasne zdarzają się mega uczciwi, którzy oprą się pokusie, ale to nikły procent.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
2 kwietnia 2013 o 23:17

sprawdzenie poziomu oleju sprowadza się do samej teorii. Masz powiedzieć jak to zrobić krok po kroku. Auta w takim ośrodku są w ciągłej rotacji. Nie sprawdza się poziomu oleju na ciepłym silniku, a odczekanie 15 minut jest co najmniej bez sensu, bo jak sobie to wyobrażasz? Egzamin może trwać maksymalnie godzinę z tego co wiem, jak sobie to wyobrażasz? Że egzaminator ze zdającym siadają sobie i czekają 15 minut, żeby sprawdzić głupi poziom oleju? Nie wiem, może przepisy rzeczywiście dopuszczają taką możliwość. Na kursach jednak uczą, że należy tylko wytłumaczyć jak to zrobić, więc trudno się dziwić, że osoba poproszona na egzaminie o wykonanie tej czynności łapie zonka. Wszak instruktor nastawił Cię, że masz jedynie wytłumaczyć, a tu nagle zostajesz poproszony o wykonanie czynności, na którą ani nie jesteś przygotowany, ani się jej kompletnie nie spodziewałeś, a może nawet nigdy nie robiłeś, bo powiedziano Ci, że nie będzie Ci to potrzebne na egzaminie. Dziwisz się reakcji? Mi na kursie też powiedziano, że mam tylko wytłumaczyć i jakby mnie poproszono o wykonanie to bym się z pewnością zawiesił, bo stres i dodatkowo nadprogramowa czynność do wykonania i lipa, prawie pewne, że coś pójdzie nie tak jak trzeba.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna »