Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nace

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2012 - 10:12
Ostatnio: 3 stycznia 2017 - 0:07
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 934
  • Komentarzy: 254
  • Punktów za komentarze: 1235
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
3 stycznia 2017 o 0:07

@imhotep: Wszystko prawda, tylko nie zrozumie frustracji tego gościa, kto sam nie będzie kwitł pod firmą w ten sposób kilka, kilkanaście, nie rzadko kilkadziesiąt godzin. Daleko szukać z resztą nie trzeba, bo głośna i raczej wszystkim znana sytuacja. Pewien ś.p P. Łukasz, o którym każdy słyszał tak właśnie skończył. To jest patologia branży transportowej, że firmy robią sobie z samochodów przewoźników darmowy magazyn. Umów przewozowych nikt nie respektuje, awizacja działa w jedną stronę - przyjedź na czas, czekasz do usranej, spóźnij się 15 minut, wszyscy poszli do domu? Czekaj do następnego dnia. I tak źle i tak niedobrze. Ludzie potrafią pod firmami kwitnąć czasem 2 dni i wszyscy to mają w dupie, bo przecież magazynier nic nie musi, wszystko ma gdzieś, 8 godzin odpimpa i idzie do domu. W umowach są kary regulaminowe za różne tego typu naruszenia, ale to jest jedna wielka fikcja. Nikt nikogo nie obciąży, bo nikt nie chce stracić klienta. W ostateczności przyjdzie Rumun, czy inny Ukrainiec i zrobi to za pół stawki, więc każdy siedzi cicho. I weź tu potem jeszcze bądź w zgodzie z przepisami czasu pracy. Ile razy zdarzało się, że człowiek przyjeżdżał zgodnie z awizacją, z zegarkiem w ręku. Magazyn odsyła na parking, każą zostawić numer telefonu, albo mówią, że ktoś podejdzie i teraz czekaj jak w boksie startowym, aż szanowny magazyn zechce przyjąć towar, który przywiozłeś. Ani wyjść z auta, ani się porzadnie przespać, ani sobie obiadu zrobić, nic. Bo stoisz jak w boksie startowym na wyścigu, czekasz na telefon. A spróbuj nie odebrać, czy coś to przecież dym, bo utrudniasz, bo nie współpracujesz, bo to, bo tamto. Nie no naprawdę ludzie sobie sprawy nie zdajecie jak to jest utknąć na Pcimiu Dolnym przy firmie XYZ na kilkanaście godzin, bo Ci mają was w głębokiej pompie. Tu chodzi o szacunek do czyjegoś czasu. I jasne, można teraz znowu obracać sytuację przeciwko kierowcy, pokazać mu ciąg dalszy jaki on maluczki jest wobec wielkich magazynierów. Bo uszkodził towar, bo to, bo tamto. Zero refleksji, że człowiek przecież ma swoją wytrzymałość, że też chciały psia mać do domu pojechać i mieć robotę z głowy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
4 grudnia 2016 o 2:17

@bloodcarver: O czym Ty mówisz. Jeśli kolo jest zatrudniony na umowie, ma powiedzmy tą minimalną krajową to jak psu buda mu się ten hajs należy i nie można tak o sobie odtrącić od kwoty, która jest w umowie. Inaczej jest z premią uznaniową, bo tej można po prostu w danym miesiącu pracownikowi nie wypłacić pod każdym pretekstem. Ale jeśli ma na umowie tylko gołą minimalną, a tak pewnie jest to nie ma takiej opcji, żeby mu ktoś odtrącił. I nie musi mieć hajsu na prawnika w tej sytuacji, bo idziesz do przybytku zwanego PIP, a oni bardzo lubią takie zgłoszenia. To jest kwestia elementarnej asertywności bez której po prostu całe życie będą takiego głąba łoić z wypłaty za krzywe spojrzenie. Ten typ tak ma, a zauważyłem, że pracownicy stacji paliw jakoś wybitnie nie grzeszą asertywnością, bo gdzie bym nie czytał, z kim bym nie rozmawiał to non stop tam kogoś za coś chcą obciążać.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
4 grudnia 2016 o 2:13

Za drzwi zapłaciłby ubezpieczyciel, a ubezpieczalni pieniążki zwracałby sprawca zdarzenia. Wbrew oczywistej insynuacji na pewno nie zapłaciłbyś za to Ty. Chyba, że jesteś taką fajtłapą, że po prostu nie umiesz powiedzieć "nie", bo boisz się straty tej jakże ambitnej roboty.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 grudnia 2016 o 2:06

@hatesmog: Stacje to inny świat. Zauważyłem dziwną zależność, że pracownicy stacji paliw z chwilą zatrudnienia tracą całkowicie umiejętności asertywne. Dają się za przeproszeniem dymać w tyłek za wszystko co w ogóle może się w tym magicznym przybytku wydarzyć. Kradzieże fajek, alkoholi, srajtaśmy, aż po... rozwalone drzwi. Obciążą za wszystko Bogu ducha winnego pracownika, a że Ci w jakiś paranormalny sposób przy podpisywaniu umowy tracą umiejętność dochodzenia własnych praw potulnie godzą się na te obciążenia... Tak zauważyłem, że to dziwna prawidłowość. Rozmawiam ze znajomymi, którzy pracują na stacjach paliw... rozmawiam z byłymi pracownikami stacji paliw... czytam historie pracowników stacji paliw i wszyscy maja ten jeden wspólny mianownik "ciągle ich za wszystko chcą obciążać". Dojdzie niedługo do tego, że za zużywany tlen na terenie stacji będą ich obciążać... a oni... się zgodzą :)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
4 grudnia 2016 o 1:43

Ogólnie popełniłeś błąd wyprzedzając kolesia i tyle. Jakbyś jechał za nim to jest niemal pewne, że zatrzymaliby jego, a to Ty byś pojechał. Najlepiej byłoby wtedy nawet zwiększyć odstęp tak, żebyś pijaka widział tylko na horyzoncie. Jak chcesz wystawić przynętę to trzeba to umieć zrobić. Abstrahując od braku profesjonalizmu policji. Dostali zgłoszenie o pijanym, zgłaszający ZAZWYCZAJ jedzie ZA NIM, więc uznali, że zatrzymają pierwszy napotkany pojazd.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 grudnia 2016 o 1:41

@inflamator: Kontrola może trwać tyle ile policjant sobie wymyśli o ile są ku temu podstawy. A, że prawo nie tylko polskie, ale i ogólnie europejskie jest pisane przeciwko obywatelowi to w zasadzie powód do kontroli znajdzie się zawsze. Mnie co prawda nie policja, ale ITD trzymało ponad 40 minut, bo tyle zajmuje procedura kontroli karty kierowcy zawodowego i wszystkich dokumentów. Ponad 40 minut wyjęte z życia i nikogo to nie interesuje. U nas służby mogą zatrzymać, bo mają kaprys i tyle, a Ty biedny żuczku masz siedzieć cicho. Nikogo nie interesuje, że Ci się śpieszy, że może nie masz ochoty tracić tego czasu. Prawo u nas jest takie, że kontrola jest ponad wszystkim, choćbyś miał najbardziej rozwodnioną sraczkę na tej planecie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
15 listopada 2016 o 13:23

Mnie zastanawia kim tam do diabła jest ten magazynier, że nawet szef wzrusza ramionami i nic z tym nie robi, mimo, że jak napisałeś też mu działa na nerwy. Kim ten magazynier jest? Papieżem, że nikt mu nie może obić przysłowiowego pyska?

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
13 października 2016 o 20:57

@Natas: Odpuścili... tak. A za miesiąc, czy dwa przyjdzie ponaglenie zapłaty i szefowa się zdziwi. Prawo stoi po stronie usługodawcy i z resztą słusznie, bo byłby bajzel jakby prawo pozwalało tak po prostu nie płacić za fakturę "bo nie jestem zadowolony". Wszystkie ustalenia, które szefowa "wynegocjowała" są tak naprawdę ustaleniami na gębę i nie mają mocy prawnej. Dziś odpuścili, a za miesiąc pójdą po rozum do łba i przyjdzie pismo z sądu, a szefowa zasili bazę danych dłużników co już nie jest takie wesołe.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
13 października 2016 o 14:01

@Natas: Nieistotne. Nie można od tak sobie nie zapłacić faktury choćby i skały srały - jak to mówią. Jedyną prawną możliwością jest uregulować bieżące zaległości i wystąpić o rozwiązanie umowy. Jeśli umowa przewiduje kary za jej przedwczesne zerwanie to dopiero w tym miejscu mamy prawo iść do sądu i udowadniać, że zrywamy umowę z powodu zaniedbań jednej ze stron. Nie można tak po prostu nie zapłacić faktury, bo nie podoba nam się jakość usługi, czy produktu. Gdyby tak było, to już Janusze biznesu non stop korzystaliby z takiego prawa. Tak jak zatem przedmówcy radzą - niech szefowa to lepiej zapłaci. To, że się kontaktowała i podała powód nie upoważnia jej do nieuregulowania należności. Jeśli firma ochroniarska będzie cwana to przemilczy ten "kontakt ze strony szefowej" i po pary tygodniach po prostu będzie miała problem w postaci długu, który też będzie trzeba najpierw uregulować, a dopiero potem się sądzić. Podstawowa zasada we wszelkich płatnościach jest taka, że najpierw płacimy, potem się sądzimy, nie odwrotnie. Dla własnego bezpieczeństwa i spokoju ducha.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 15) | raportuj
23 września 2016 o 16:46

@Iras a ja to widzę jeszcze inaczej. To są studia. Od parunastu dobrych lat panuje przeświadczenie, że każdy je musi skończyć, a ktoś kto świadomie rezygnuje z tego "przywileju" jest traktowany jak ktoś co najmniej gorszej kategorii. Studia nie są jakimś obowiązkiem, to wybór. Ludzie teraz idą na studia dla samego bycia, bo tak, bo wypada. Tym bardziej, że to studia zaoczne, czyli no ludzie, którzy łożą niemałą forsę na tą całą balangę, więc choćby z szacunku do własnych pieniędzy powinno im jakoś zależeć. Wydaje mi się, że jeśli się komuś faktycznie noga powinie to już on sobie z wykładowcą to wyjaśni i jeśli wykładowca też człowiek to takiego studenta nie skreśli. Natomiast ma prawo skreślić i mówiąc dosadnie - samo życie. Warto sobie uświadomić, że "lajf is brutal". To już nie gimnazjum, gdzie wszyscy za rączkę ciągali, to nie liceum, gdzie ktoś stawał na rzęsach, żeby przysłowiowy Jaś zdał maturę. To są studia - chcesz, albo nie. W pracy jak masz zły dzień to też masz dwie opcje - albo masz wyrozumiałego szefa i dostajesz wolne, albo masz szefa ch*ja i mimo tego, że zmarł Ci chomik musisz zapier...ać.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
19 września 2016 o 14:01

@Leorio: Myślę, że może to być spowodowane właśnie tym, że powiedzmy w kilku przypadkach na 100 ten "podryw" zdaje egzamin. W sumie jeśli na sto przypadkowych telefonów uda mi się raz, czy dwa umówić na seks to całkiem niezły deal :)

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
17 września 2016 o 11:43

@Rabarbarka: No ale teoretycznie powinnaś mieć gdzieś kopię dokumentów, np zaświadczenia. Możliwe, że pomyliła się wytwórnia dokumentu, a na zaświadczeniu jest prawidłowo.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
17 września 2016 o 11:40

@tomdomus: Ubezpieczenie to coś zupełnie innego. Fundamentem ubezpieczeń są kruczki prawne i te umowy z reguły celowo są tak konstruowane, żeby w razie czego móc się wywinąć od wypłaty odszkodowania. Ubezpieczyciel, któremu zależy na wypłacie odszkodowania to oksymoron. A to subtelna różnica względem lekarza okulisty, który posiada pozwolenie na wykonywanie zawodu, dyplomy i wszelkie zapewnienia, że jest fachowcem. Ujmijmy to tak. Przepisy prawne są skomplikowane, często niejasne. Po to płacimy fachowcom, żeby nas prowadzili przez tą prawną dżunglę. Płacimy lekarzowi okuliście za badanie i jego zasranym obowiązkiem jest wpisać właściwe dane. Jeśli zawiódł to odpowiedzialność winna spadać tylko i wyłącznie na niego i to on powinien ponosić finansową odpowiedzialność za niedbalstwo. Dlaczego? Bo jego psia mać pieczątka i podpis stoją jak byk pod oświadczeniem. Absurdem jest także fakt, ze prawo rozdziela 3 możliwości. Niech mi ktoś to wytłumaczy łopatologicznie jaka jest do cholery różnica pomiędzy okularami, a soczewkami poza tymi oczywistymi. Odpowiem sobie sam - żadna. Dlaczego zatem prawo przewiduje 3 różne wpisy do dokumentu, które w praktyce niczym się od siebie nie różnią, a są jedynie dobrze zakamuflowaną miną na nieświadomych ludzi. Ostatnią piekielnością jest tu durny policjant, który gdyby miał choć odrobinę oleju w tym swoim pustym łbie to by nawet na to nie zwrócił uwagi, bo gdyby był choć odrobinę inteligentny to wiedziałby, że te 3 różne wpisy de facto niczym się od siebie nie różnią i nie maja kompletnie żadnego wpływu na zdolność prowadzenia pojazdu. Te 3 wpisy mogłyby zostać zastąpione jednym mówiącym po prostu o tym, że należy prowadzić pojazd mając urządzenie korekcyjne wzroku. A czy ja użyję do tego soczewek, okularów, czy tostera to nikogo nie powinno interesować. Policjant jest po prostu debilem. Zwęszył okazję i wlepił mandat nieświadomej niczego dziewczynie wprowadzając ją w błędne poczucie winy, że to ona tu coś zaniedbała.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 40) | raportuj
16 września 2016 o 12:07

@camander: O czym Ty człowieku pieprzysz, nie miała żadnego obowiązku i nie ma w tym ani grama jej winy. Człowiek idzie na kurs, płaci niemałe pieniądze, nabywa zaświadczenia od ludzi posiadających stosowne ku temu zezwolenia państwowe. W tym przypadku wydaje mi się powinna zajrzeć do zaświadczenia, które dostała w formie papierowej. Tam powinno być napisane słownie już jakie lekarz okulista nakłada ograniczenia. Pomijam już bezsensowność samych przepisów. Niby na cholerę ktoś w ogóle rozgraniczał na trzy różne kategorie. Powinna być tylko ta ostatnia. Wada wzroku to wada wzroku. Ma być skorygowana, ale czym? To nie powinno mieć żadnego znaczenia.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 16 września 2016 o 12:08

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 września 2016 o 21:41

@Jaladreips: Bo gdzieś na pewnym etapie wychowania wpaja się ludziom, że niby ustępowanie starszym to jakiś wydumany przejaw kultury! Że niby za sam wiek i chęci do życia należy im się coś więcej od reszty społeczeństwa. To w sumie nawet miałoby sens, gdyby nie fakt, że w sporem większości to właśnie ludzie starsi są mniej uprzejmi, niegrzeczni i zwyczajnie roszczeniowi. Dlaczego ja mam w ogóle traktować jakoś "lepiej" grupę osób, która mnie traktuje jak ludzi... gorszego sortu. Naprawdę ludzi starszych wykazujących się minimalną dozą kultury i szacunku można liczyć na palcach rąk. Nawet moja rodzina, najbliższa, babcia z dziadkiem... i choć mam do nich szacunek jako taki, no bo jednak rodzina to niestety zaliczają się właśnie do takich zrzędliwych seniorów co to im się wszystko należy. Starsze pokolenie takie po prostu jest. Wychowanie właśnie na poprzednim ustroju.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
2 września 2016 o 20:52

Wydaje mi się to co najmniej dziwnie nieprawdopodobne. Też byłem świadkiem zdarzenia drogowego i właściwie to umawiałem się z dzielnicowym telefonicznie co do złożenia zeznań. Nic mi nie przychodziło drogą pocztową. Zostawiłem swoje dane osobiste policjantom przybyłbym na miejsce zdarzenia oraz numer telefonu. To wszystko. Nie dość, że nikt mi nie przysyłał oficjalnych wezwań to bym nawet nie śmiał pomyśleć, że za wycofanie się z chęci ich udzielenia miałbym dostać karę finansową. Wolne żarty. Ciężko mi uwierzyć w tą historię, no ale nie wnikam. Może co miasto to obyczaj.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
31 sierpnia 2016 o 21:26

@fotopat: Miałem taką samą reakcję. Nie no piekielności mu odmówić nie można, ale ten ktoś zniszczył system, wygrał internety. Nie mam pytań.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 lipca 2016 o 20:54

@Mike92: Kim jestem, żeby mi ufać? No właśnie... a kim jest szatniarka na umowie zleceniu zapewne, żeby jej ufać? Jest takim samym człowiekiem jak ja, a z instytucją to sobie możesz walczyć. Skoro zostałaś na wstępie wedle regulaminu poinformowana, że instytucja nie bierze odpowiedzialności za pozostawione rzeczy to możesz ich w sądzie co najwyżej cmoknąć. Możemy się umówić prywatnie, że biorę Twoje rzeczy na przechowanie. Podam Ci swoje dane z numerem buta włącznie, z klauzulą, że jeśli cokolwiek zginie ja się zawijam i dochodź sobie sprawiedliwości z bliżej nieokreślonym "kimś". Ktoś zwinął, nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo kto, ale ja umywam ręce. Wedle umowy udostępnię Ci tylko moją szufladę, a kto co z niej weźmie to mi to tito. Nie ponoszę odpowiedzialności, więc nie mam obowiązku nawet pilnować tej szuflady.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 lipca 2016 o 20:48

@sweeney: Nie jestem złośliwy. Po prostu nieodporny na brak logiki. Porównujesz muzeum do szpitala, gdzie z zasady są to kompletnie dwa różne miejsca, o zupełnie różnym charakterze i zupełnie różnym stopniu bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo w muzeum można porównać do tego w autobusie miejskim.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 lipca 2016 o 20:41

@arokub: Ogólnie to nie kumam takich ludzi. Mnie to by było zwyczajnie głupio nie dać nic. Nawet tego przysłowiowego piwa. Ktoś mi wyświadcza przysługę, usługę, pal licho, ale należy mu się zapłata, bądź podziękowanie, jeśli to faktycznie jest "przysługa". Oczekiwać, że ktoś coś zrobi za przysłowiowy uśmiech to takie prostactwo w czystej formie.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
23 lipca 2016 o 1:41

Tak jest ze wszystkim. Z podwózkami, naprawami, czy innymi usługami. Najlepszy układ to oficjalne zgłoszenie. Prowadzisz usługi, ktoś coś od Ciebie chce to dzwoni i się umawia. Najlepiej byłoby jakby ciotka znając problem koleżanki powiedziała jej przez telefon "słuchaj, znam fachowca, który Ci to zrobi za taką i taką kwotę". Z miejsca nakreślić sytuację. Tak by było wyraźnie zaznaczone w informacji, że jesteś usługodawcą, a nie jakimś tam znajomym. Ewentualnie mogłaby trochę podkolorować i powiedzieć "słuchaj, znajomy ma serwis komputerowy, dam Ci numer, nie biorą dużo, będziesz zadowolona". Prosta i zwięzła informacja. Ludzie już tak mają, że jak łączysz słowo "znajomy" ze słowem "usługa" to automatycznie w główkach rodzi się słowo "darmowe".

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
23 lipca 2016 o 1:25

@sweeney: Jest subtelna różnica, pomiędzy szpitalem, a muzeum, kinem, teatrem czy innym miejscem, gdzie przedzierają się tabuny różnych ludzi o naprawdę różnych intencjach. Nie wspomnę, że to właśnie w takich publicznych miejscach na łowy zapuszczają się kieszonkowcy i inni podobni. Innymi słowy miejsca publiczne, gdzie przewija się masa osób i gdzie ciężko o dostateczny poziom bezpieczeństwa. W szpitalu przynajmniej teoretycznie "obieg" ludzi jest kontrolowany. Nie można sobie tak po prostu wejść i wyjść ze szpitala, a już na pewno nie do sali gdzie wykonywany jest jakiś tam zabieg. Mało prawdopodobne, że zginie Ci coś ze szpitalnej szafki. Znacznie większe prawdopodobieństwo jest, że np przy 50-cio osobowej grupie ludzi pracownik szatni niech nawet pomyli numerki, kurtki, torebki i coś źle wyda. Wisi tabliczka o braku odpowiedzialności i delikatnie mówiąc możesz się cmoknąć w pompkę. Jeśli tego nie kumasz to nic nie poradzę.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
23 lipca 2016 o 1:19

@sla: Koleżance (?) kalince najwyraźniej nigdy nic nie zginęło i po prostu tego nie kuma. Nie byłoby problemu, gdyby wszędzie nie wisiały ostrzeżenia o braku odpowiedzialności. Przecież to jest absurd. Przychodzę do jakiegoś miejsca i każe mi się oddać moje rzeczy, jednocześnie z pełną powagą informując mnie nie mniej, nie bardziej dosadnie, że jak coś zginie to mam się pocałować w pompkę.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
23 lipca 2016 o 1:10

Tak jak kilka osób zauważyło - kluczowa sprawa to ten wszędobylski i nagminny napis w szatniach "nie ponosimy odpowiedzialności..." dalszy ciąg znany. Zacznijcie ponosić odpowiedzialność, dajcie ludziom gwarancję, że jak zostawią rzeczy to je faktycznie odzyskają. Niestety zaginięcia kurtek, płaszczy, torebek, plecaków to w takich miejscach niemal norma. Nie zostawię rzeczy wartych niekiedy łącznie kilka tysięcy w szafce, którą można otworzyć za 2zł, a której pilnuje ktoś kto zgodnie z regulaminem nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności (de facto zatem ma prawo mieć wywalone na pilnowanie). Kluczem do problemu jest własnie odpowiedzialność, której wypierają się takie miejsca. W każdym takim i podobnym miejscu zawsze wisi tabliczka z napisem, że nie ponosi się odpowiedzialności za nic. A skoro nikt nie ponosi odpowiedzialności, znaczy nikt tego na serio nie pilnuje, bo ma to w nosie. Dlaczego zatem mam zostawiać swoje prywatne rzeczy byle gdzie, byle komu i dlaczego opory przed tym traktujesz jak piekielność. Skoro to nie jest dla Ciebie problem to proszę podeślij mi swój portfel wraz z zawartością, telefon etc. Potrzymam go u siebie w szufladzie przez tydzień i być może Ci go odeślę - właśnie - być może. Jak nie zginie to odeślę, jak zginie to nie odeślę. Rosyjska ruletka, nie ponoszę za to odpowiedzialności. Chowam do szuflady i jeśli nikt go stamtąd nie weźmie to Ci go oddam. Idziesz na to?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 lipca 2016 o 14:09

Żyjemy w narodzie, w którym niemal 90% ludzi (przypuszczam), nie potrafi sobie wyobrazić życia bez alkoholu. Mnóstwo ludzi kompletnie, ale to ani troszeczkę nie przyjmuje do wiadomości, że ktoś może nie pić, bo nie może, nie chce, czy nie lubi. Z resztą do *uja wafla dlaczego ja mam się komuś tłumaczyć dlaczego. Po prostu nie lubię i już. Dlaczego u nas jest to tak trudne do przyswojenia. Dlaczego gorzała jest u nas jakimś synonimem udanej zabawy, udanego spotkania, czy czego tam kto chce. Czy już nie można psia mać spotkać się przy kubku kawy, czy herbaty, tylko zawsze musi paść magiczne pytanie "napijecie się czegoś?"

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna »