Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nyord

Zamieszcza historie od: 5 kwietnia 2011 - 13:59
Ostatnio: 29 stycznia 2024 - 17:48
  • Historii na głównej: 51 z 92
  • Punktów za historie: 37099
  • Komentarzy: 103
  • Punktów za komentarze: 590
 
zarchiwizowany

#9142

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
3 historie specjalnie dla was.
1. Tym razem historia nie związana z moją pracą a białostockimi babciami moherowymi i ich zachowaniem.
Jako że musiałem odstawić dostaw czaka do serwisu na wymianę klocków i oleju, a że było przed weekendem wiec zostawiłem go na ten weekend. Jako że mieszkam na wsi, umówiłem się z bratem który będzie wracał ze szkoły autem że spotkamy się w wyznaczonym miejscu i razem pojedziemy do domu. Wsiadam do autobusu MPK i wyruszam w podróż którą tutaj opisze. Jako że jadę z jednego krańca miasta na drugi, na dodatek w godzinach w których ludzie kończą prace, panował ścisk. Zawsze w okolicach dworca PKP w Białymstoku autobus trochę się przerzedza i właśnie w tym miejscu chciałbym zacząć swoją historię.
Stoję na kole (środek autobusu w przegubowcu) kiedy podjeżdżamy do przystanku przy PKP, dość dużo osób wysiada, jednak może 3 miejsca siedzące zostały wolne. Wsiada trochę osób w tym 3 babcie, 2 panów (prawdopodobnie budowlańców) i kobieta która prawdopodobnie właśnie nie dawno przyjechała pociągiem ponieważ była obładowana torbami podróżnymi. Jakież było moje zdziwienie jak te 3 babcie szybko wyznaczyły sobie cel (czyt. miejsca siedzące). Odległość miedzy siedzeniami miedzy jedną z pań moherowych, a kobietą z torbami wynosiła mniej więcej 4m do 1,5m. Jeszcze większe zdziwienie kiedy ta babcia (dodam że o kulach) szybciej zajęła miejsce niż ta pani z torbami, która musiała stać. Jakiś młody chłopak się poczuł i ustąpił miejsca tej pani.
Nie wiem skąd te babcie biorą taką werwę w walce o miejsce.
2. Teraz historia od kolegi który jest Księdzem.
Jako że powołanie objawia się w różnym wieku. Mój kolega „X” przed wstąpieniem do seminarium duchownego pracował jako grabarz w jednej z firm pogrzebowych w Białymstoku. Zawsze go denerwowało że jak Karawan stał na światłach to zazwyczaj moherowe berety zaglądały do środka i patrzyły czy jedzie „nieboszczyk”. Jako że przyszły ksiądz miał dzień dość stresujący (bura od szefa i wyśmiewanie się dzieciaków z jego roboty na jednym z pogrzebów oraz w/w babcie) postanowił wraz z kolegami z pracy ukrócić ten proceder zaglądania do karawanu.
Akurat był już koniec pracy i trzeba było jechać po nowe trumny. Nie było to duże zamówienie ponieważ chodziło o same duże trumny. 3 trumny zostały spakowane pod tak zwany drugi bagażnik i jedna była na wierzchu. Jako że mój kolega jest dość wysoki postanowił zrobić psikusa osobom zaglądającym.
Położył się do trumny, złożył ręce i zamknął oczy. Jego koledzy którzy siedzieli obok mieli dać znać jeżeli ktoś będzie zaglądał. Stanęli na światłach i babcia z chodzikiem zagląda przez szybę. Przyszły ksiądz wtedy otworzył oczy popatrzył na panią i pomachał ręką. Reakcja babci piorunująca, chodzik zarzuciła na plecy i biegiem na drugą stronę ulicy. Osoba która parę chwil wcześniej miała problemy z poruszaniem, teraz wykazała się iście sportowym duchem i nie wiemy czy nie pobiła rekordu świata na 100m.
3. Historia jest już o mojej pracy.
Parę tygodni wcześniej opisywałem historię z cwaniakiem, teraz opiszę troszeczkę inną.
W Bielsku Podlaskim mam parę punktów sprzedażowych, ale opiszę jeden. Zazwyczaj zaglądam tam raz na 3 tygodnie, zostawiam towaru na 300-500 zł na fakturę przelewową, jednak zazwyczaj do takiego przelewu nie dochodzi bo jak przyjeżdżam następnym razem dostaję pieniądze do ręki. Tym razem było inaczej ponieważ ostatnim razem zostawiłem trochę więcej towaru, ponieważ chciałem uderzyć trochę na Warszawę i okolicę gdzie klientów praktycznie nie mam. Co z tym się wiąże do owego sklepu nie zajeżdżałem ponad miesiąc. Jako że sklep mały i miał tylko jedną pracownicę i kierownika byłem z nimi na T, atmosfera zawsze radosna, można liczyć na kawę i ciastko. Zwyczajem zajeżdżałem tam na koniec tygodnia kiedy samochód miałem prawie pusty i wracałem z trasy na Lublin. Zajeżdżam w czwartek wchodzę, standardowe dzień dobry i miły dzień. Patrzę stoi młody chłopak i odpowiada, kierownika ani miłej pani sprzedawczyni nie ma. Troszkę zdziwiony przedstawiam się i mówię że przyjechałem zatowarować mój stojak.
[J]-Ja
[Ch]-chłopak
[Ch]- ale szef nie mówił że będzie dostawa, ja nie mogę w takim razie przyjąć towaru.
[J]- handluję drobnicą i zajeżdzam zazwyczaj co 3 tygodnie tutaj i zostawiam swój towar.- wskazuję na stojak.
[Ch]- ja tu pracuję od miesiąca i jakoś pana nie widziałem.
[J]- nie widziałeś bo dogadałem się z twoim szefem że zostawię więcej towaru, bo chce pojechać w nowe miejsca i otworzyć nowe punkty sprzedaży i być może nie będę zaglądał przez najbliższy miesiąc.
[Ch]- ale szef mówił że nie będzie dostawy.
[J]- zrozum, żeby kierownik Ci mówił że będzie dostawa towaru na 400zł to powinien chyba mówić Ci o wszystkim.
[Ch]- Szef mówi mi o wszystkim.
[J]- dobrze to przyjmiesz towar, bo widzę że stojak świeci pustkami?
[Ch]- ale ja nie mogę przyjąć towaru, bo szef by mnie poinformował.
Już wkurzony powiedziałem do chłopaka że za chwile wracam i wyszedłem do samochodu, odnalazłem wizytówkę właściciela sklepu i pokazuję ją chłopakowi.
[J]-To telefon szefa?
[Ch]- Tak.
[J]- To ja do niego zadzwonię i zapytam czy towarować.

[K]- Kierownik

[J]- Dzień dobry, tutaj D… z firmy XYZ, przyjechałem zatowarować stojak , jednak nie ma pani Basi, a stoi tu taki młody chłopak i nie chce żebym towarował sklep.
[K]-Dzień dobry, co? Ale dlaczego?
[J]- mówił że pan nic mu nie powiedział.
[K]- Dobra, nie będę pana nabijał na koszty, zaraz do niego przedzwonię.
Po chwili odzywa się telefon chłopaka i słyszę tyradę kierownika i chłopak po około 2 minutach wręcza mi telefon mówiąc że kierownik mi chce ze mną rozmawiać.
[J]-Tak?
[K]-Przepraszam Cię zatrudniłem chłopaka żeby się przyuczał, bo otwieram nowy sklep, Baska zachorowała i został sam, a ja nadzoruję pracę właśnie w nowym lokalu.
[J]- Nie ma problemu, zdarza się.
[K]- Mam nadzieję że nowy sklep też zatowarujesz?
[J]- Z największą przyjemnością.
Pożegnaliśmy się a chłopak z miną zbitego psa mówi.
[Ch]- to pan zatowaruję i wypisze fakturę a ja podpiszę. A szef powiedział że mam jeszcze oddać pieniądze za starą fakturę.
[J]- Dobrze nie ma problemu.
Zobaczymy jak sobie poradzi na nowym sklepie, który za około miesiąc ma być otwarty.

MPK Białystok, Usługi pogrzebowe i moja działanośc

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (72)

#8267

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od pół roku prowadzę działalność gospodarczą. Jako że mieszkam w okolicach Białegostoku to obsługuje Podlasie i dość bliskie sąsiedztwo tegoż województwa. Jednak że trzeba cały czas się rozwijać, postanowiłem że zatrudnię trochę na lewo ojca który, pracuje w podobnej branży i jeździ na innym terenie niż ja, zawsze odchodzi mi ZUS i koszty samochodowo-paliwowe. Jako że swój towar trzeba dowieźć do klienta to takie rozwiązanie wydawało mi się najlepsze.

Właśnie z klientem ojca był problem. Tata handluje na terenie Pomorza, Wielkopolski i Kujaw i właśnie na Kujawach zdarzyła mi się dość nie przyjemna sytuacja. Ojciec znalazł mi punkt pod Bydgoszczą, nie będę pisał nazwy sklepu ani dokładnej lokalizacji. Facet wydawał się normalnym klientem, raz kupił towar za gotówkę, drugi raz także, za trzecim razem kiedy mój ojczulek zajechał, facet nabrał towaru na sporą jak dla mnie kwotę 1300 zł. Jednak tym razem poprosił o zapłatę przelewem. Jako że mamy w zwyczaju takiemu klientowi oferować miesięczny okres spłaty. Przecież nie było problemu z poprzednimi fakturami, ojciec szczęśliwy, że zrobił dość dużą sprzedaż jak na mój asortyment (sprzedaje akcesoria meblowe), wrócił do domu. Minął miesiąc, klient się nie odzywa, nie bierze towaru, wiec czekam tydzień, drugi, przelewu nie ma. Dzwonię do mego rodzica i mówię żeby zajechał i zapytał co z pieniążkami. Zawsze jak ktoś jest miły, spłatę można rozłożyć na raty.

Z relacji ojca wynikało coś takiego:
[T]- tata
[K]- klient
Krótka wymiana uprzejmości, rozmowa o biznesie żeby trochę zejść z tematu (zabieg marketingowy) jednak trzeba wejść na właściwe tory i Tata zaczyna rozmowę:
[T]-Byłem u pana półtora miesiąca temu i sprzedałem panu dość sporą ilość towaru, jednak nie uregulował pan należności, a już jesteśmy ponad 2 tygodnie po terminie, więc być może chciałby pan uregulować należność?
[K]-Ale jaką należność? Toż ja od pana nic nie brałem. Nie mam pańskiego towaru. – Z głupią minką.
[T]-Nie brał pan? Dziwne, toż stoimy przy towarze naszej firmy. To jak to możliwe że pan nie ma naszego towaru? - Pokazuje ojciec na stojak przy kasie z naszym towarem i nalepką na stojaku jak wół z logiem firmy.
[K]-Ale to nie jest od was towar, ja to wziąłem od innego przedstawiciela!
[T]-Tylko, że nasza firma ma dwóch przedstawicieli, mnie i jeszcze jedną osobę (chodzi o syna) - tato już wkurzony.
[K]-To ja wziąłem towar od tego chłopaka i mu tylko będę płacił. - Z wyrazem tryumfu na twarzy.
[T]-Czy mam w takim razie pokazać panu ksero faktury na której jest moje i pańskie nazwisko.
Chyba już się zreflektował i przeszedł na inną strategię.
[K]-A już pamiętam, te pieniądze już dawno wysłałem przelewem. Musicie mieć dobry burdel w papierach, skoro jeszcze nie otrzymaliście przelewu. - Powiedział z dumą w głosie.
[T]-Nie sądzę proszę pana, że mamy burdel w papierach, skoro wczoraj jeden z klientów wysłał przelew i jakoś dzisiaj już mamy pieniądze na koncie, więc proszę tutaj nie mówić o burdelu w papierach, co najwyżej pan nie zrobił przelewu albo sam ma pan burdel. - Ojciec już mocno wpieniony.
[K]-To, to... wina banku, ja zrobiłem ten przelew. - Znowu myśli że tryumfuje.
Jako że ojciec nie od dzisiaj działa w branży, spokojnie mówi:
[T]-Jeżeli zrobił pan przelew, to proszę wydrukować potwierdzenie z konta bankowego, bo znając życie ma pan rachunek także z dostępem przez Internet, można wydrukować takie potwierdzenie, jeżeli jest to pójdziemy do banku i wszystko się wyjaśni.
Facet myśli, myśli i wymyślił.
[K]-Ale ja tu nie mam Internetu i nie mogę od tak od ręki tego potwierdzenia wydrukować.
Tato wkurzony, widzi że facet kłamie, bo stojąc niedaleko kas widzi, że kasjerka siedzi na Internecie i czyta Onet.pl. Poddał się i powiedział.
[T]-Jako, że mamy początek tygodnia i ja dopiero wyruszam w trasę, to wracając zahaczę o pana sklep i da mi pan te pokwitowanie.
Facet z ulgą w głosie żegna się i mówi że na pewno będzie.

Ojciec wracając zajeżdża do sklepu, wchodzi i pyta czy jest kierownik. Ekspedientka mówi, że nie ma. Pyta czy nie zostawił pokwitowania bankowego. Kasjerka na to z szyderczym uśmiechem, że szef nic nie zostawiał i powiedział ,że nie chce pana towaru, proszę go wykupić. Jako, że na stojaku zostały dosłownie resztki na góra 200 zł. Powiedział, że nie wykupi towaru póki sklep nie ureguluje należności co do firmy. Obrócił się na pięcie i wyszedł.
Zajeżdżał jeszcze dwa razy, jednak za pierwszym razem tuż przed nosem drzwi zamknął mu kierownik i wywiesił kartkę 'inwentaryzacja' na początku marca. Za drugim razem sklep także został zamknięty tuż przed nosem mego ojca i klient śmiał się do rozpuku. Ojciec wkurzony zadzwonił na Policję, jednak kiedy pod sklep zajechał radiowóz, kierownik schował się wraz z ekspedientką i funkcjonariusze nic nie mogli zrobić.

Także ja próbowałem dzwonić, jednak pewnie większość z was domyśla się jak to wyglądało. Oto jedna rozmowa:
[J]-Ja
[K]-klient
[J]-Dzień Dobry, dzwonię z firmy xxx. Chciałbym się dowiedzieć co będzie z naszymi pieniążkami? Zalega pan już ponad 2 miesiące, a tych pieniędzy ani widu ani słychu.
[K]-I ku**a bardzo dobrze, chu**wa jesteście firma to i ch*j nie pieniądze dostaniecie. Hahahahaha!
[J]-Trochę kultury, będę musiał zgłosić sprawę na Policję i jak będzie trzeba pójdę do sądu, po moje pieniądze.
[K]-Jakie ku**a twoje? Masz je, że tak gadasz? Hahahaha! Zgłaszaj sobie i tak mi tego nie udowodnią, nie mam faktury i gówno mi możesz zrobić. Hahahaha!
[J]-Tak pan myśli? Ale ja mam kopię tej faktury i mogę z nią iść na policje.
[K]- Gówno możesz! Hahaha! Nie zapłacę i ch*j. Nara!

Postanowiłem sam się pofatygować do tego pana. Wsiadłem w osobowe auto i zabrałem kolegę, z którym razem chodzimy na siłownię, a trzeba wam wiedzieć że do najmniejszych nie należę. 190cm wzrostu i ponad 4 lata regularnego treningu na siłowni przyniosło swoje, karkiem nie jestem, jednak jak to się mówi jestem dobrze zbudowany. Przyjechaliśmy w sobotę tuż przed zamknięciem, godzina 13:45. 15 minut do zamknięcia, najpierw wchodzę ja, odszukuje gbura, mały gruby 30-40 latek. Ja 22 wiosny, więc różnica duża. Podchodzę i mówię, że jestem zainteresowany około 100m2 paneli, do tego jakieś mebelki. Bo tym handlował ten jegomość. Facet widzi, że może zbić interes. Zaprasza mnie do biura. Kiedy udawałem się na zaplecze wszedł mój „większy” przyjaciel. Facet pyta czy kawy czy herbaty, ja natomiast rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważając, że kamery tutaj nie zainstalował, mówię z grubej rury.
[J]-Ja
[K]-Klient
[J]-Teraz przejdźmy do rzeczy, płacisz czy robimy małe przemeblowanie?
[K]- Ale o co chodzi? - Mówi przestraszony.
[J]- Nie płacisz faktur, to przyjechałem osobiście, jeżeli nie znajdą się pieniądze za fakturę firmy xxx w ciągu 5 minut, to ciekawe jak długo ta buda postoi.
[K]- Co? Jaka faktura?
[J]- Ta, co krzyczałeś przez telefon że nie zapłacisz. Nie wiem czy wiesz, że Boris w sklepie to też mój człowiek. A on niszczyć lubi. Płacisz czy nie? Bo widzisz, my mamy z tym panem taki układ - on z nami handluje, dobrze handluje. Daje niższą cenę za pewne przysługi. A taką przysługą może być taki mały gruby frajer, który myśli że jest cwaniakiem.
[K]-Ale o co chodzi? Kim pan jest? - Zapytał przerażony.
[J]-Tak wolno móżdżek ze strachu pracuje, że nie wiesz o co chodzi? Ku**a, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Chyba tak u was się mówi. Tak? Czy ty dalej nie rozumiesz z kim rozmawiasz? Przeliterować B-A-L…
[K]- Ile?! Ile mam płacić?
[J]- 1300 za fakturę i za fatygę 300, czyli razem?
[K]- Razem 1600, masz i idźcie sobie już. Proszę.
[J]- Następnym razem takich jaj nie rób, bo wiesz co może się stać. Na razie.

Udałem Białorusina bo taki był plan. Facet od tego czasu (brał na razie raz towar) płaci w gotówce i zawsze ma, jest bardzo kulturalny.
Wiem że postąpiłem nieetycznie i w ogóle źle, ale czasem trzeba tak postąpić, żeby odzyskać pieniądze, które są twoją własnością, a chamstwo i cwaniactwo trzeba tępić.

Z Podlaskiego

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1084 (1326)