Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PooH77

Zamieszcza historie od: 21 maja 2012 - 13:26
Ostatnio: 10 września 2021 - 23:50
  • Historii na głównej: 27 z 42
  • Punktów za historie: 16460
  • Komentarzy: 1752
  • Punktów za komentarze: 10415
 
zarchiwizowany

#62713

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaburzenia psychiczne mogą się ujawnić czasami w najmniej oczekiwanej sytuacji... Tak jak dzisiaj, u pewnej młodej kobiety - kierowcy.

Szedłem do pracy. Musiałem przejść przez jezdnię która, o pewnych porach dnia, jest zatłoczona maksymalnie, ciężko przejść bez dobrej woli kierowcy, który się zatrzyma albo bez wtargnięcia na pasy, narażając przy okazji własne cztery litery. Można też przeczekać falę samochodów do kolejnych świateł...kilka minut z bańki.

No i zatrzymała się pani, umożliwiając mi przejście. Z daleka widać było, że jedzie przy włączonych światłach pozycyjnych, więc kiedy byłem na wysokości jej samochodu pokazałem, żeby zmieniła światłą na prawidłowe. No i się zaczęło...normalnie kabaret...

Panienka zaczęła się miotać za kierownicą, nachylać, coś sprawdzać...Rzucała się na wszystkie strony! Na twarzy wariacje szarego, zielonego i różowego koloru... Wyłączyła silnik, zaraz go włączyła, awaryjne też były jej potrzebne... Ruch zatamowany, klaksony koncertują, a panienka co robi? Wyskakuje z samochodu i leci z monologiem do mnie:

- Co ty mi, qrwa, palancie pokazujesz?!? Co mam roz...bane?!? Poj...bało cię??? Wypadek chcesz zrobić, mam po policję dzwonić?

Na siedzeniu pasażera była druga, podobna do niej matrona. Otworzyła okno i wtóruje swojej koleżaneczce. Trochę ciszej, niewyraźnie, ale jednak. Normalnie duet z Hadesu. Z tyłu dziecko, na oko 8-letnia dziewuszka, wszystko słyszy. Hmm...czyżby przyuczanie dziecka do bycia wredną babą na żywo?

Zatkało mnie...na chwilę.

Lecimy dalej.

- Ja z dzieckiem do szkoły się przez ciebie, ch... (zwisie koński w sensie), spóźnię! No popatrz, Anka, jaki debil!

To ostatnie zdanie wykrzyczała mi już właściwie prosto w twarz, bo drąc japę, zmierzała w moim kierunku. A na ulicy korek jak na Marszałkowskiej. Dawno już zszedłem z pasów, więc spokojnie stałem sobie na chodniku i lekko zaskoczony przyjmowałem ciosy... Chyba skończył jej się repertuar, bo zamilkła na kilka sekund, więc zdążyłem rzucić:

- Zawrzyj aparat mowy i spójrz na światła w swoim krążowniku...

Jestem pewien, że miała puścić kolejną wiązankę, ale...odwróciła się, zerknęła na samochód. I w tym samym momencie stopniała. Zbladła. Zeszło z niej powietrze, zrobiła się jakby mniejsza... Pojęła.

Zawróciła na pięcie, wsiadła do auta, trzasnęła drzwiami. Bez słowa ruszyła, przy nieustającym akompaniamencie klaksonów i wyzwisk uradowanych kierowców, wymijających jej rakietę, przy okazji łamiących przepisy...

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (301)

#62655

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tesco.

Zrobiliśmy z żoną konkretne zakupy.Podjechaliśmy do kasy, towar wyłożony, pani kasjerka zeskanowała całość. Dużo tego było, naprawdę, czekaliśmy około 10 minut. Wpakowałem torby do koszyka, na wierzch jeszcze kilka lżejszych rzeczy. Niestety, pani kasjerka się rozpędziła i chwyciła serek klientki, która stała za nami. "Luz", pomyślałem, "wycofa i po sprawie..."

Naiwny... Najpierw musieliśmy poczekać na kogoś, kto ma uprawnienia do wycofywania towaru, potem okazało się, że trzeba rachunek drukować raz jeszcze i nie wiadomo, czy system wszystko podliczy prawidłowo. Pani od serka chciała dać nam te 2 pln, żeby zakończyć temat - z całą stanowczością i przekonaniem pani kasjerka stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, że błyskawicznie sobie z tym poradzi.

Tak więc teraz dwie panie zaczęły porównywać nowy rachunek, pozycja po pozycji, z tym starym, czy wszystko jest. Kilka minut w d..pie.

Kolejka coraz większa. Już słychać jakieś bunty w tle. Wojna coraz bliżej...

Oczywiście że się nie zgadzało. Co teraz? Niestety, musimy cały towar wyłożyć jeszcze raz na taśmę i zeskanować wszystko od nowa...

Co?!? 5 minut wyciągania i kolejne 10 na kasowanie. Ekstra.

Kto wymyślił tak ułomny system?!?

Owszem, nasze rzeczy były oddzielone tabliczką "następny klient"...

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 598 (672)

#62328

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wynajmujesz od kogoś mieszkanie - płacisz rachunki, utrzymujesz czystość, nie demolujesz chaty - jest ok.

A jak nie płacisz to, zgodnie z umową, dostajesz wypowiedzenie i wypad. Nie, żeby dług przepadał - i tak trzeba będzie uregulować zaległości, oczywista oczywistość. Zrozumiałe jest też, że czasem noga się poślizgnie, w życiu nie idzie, różnie jest. Strata pracy, wielkie, nieoczekiwane wydatki, wiadomo. Jak jesteś uczciwy to i dogadać się można co do spłaty. I jak jesteś uczciwy to temat załatwisz po ludzku i bez marudzenia.

A jak uczciwy nie jesteś, to co robisz? A na przykład, po 4 miesiącach wielkich kłótni z właścicielem lokalu (mimo ewidentnego nawalenia jeszcze trzeba naubliżać, a co), łaskawie zgodzić się wynieść, dogadać termin zdania kluczy i mieszkania, i dzień przed planowanym spotkaniem cichaczem się wynieść.

Należy jeszcze zostawić odkręconą wodę w kuchni i łazience. Światła nie udało się zostawić włączonego, bo parę dni wcześniej licznik został zdjęty...

A klucze? Raczej właścicielowi nie będą potrzebne, zwłaszcza że wkładki zostały zmienione. Dopiero po wyłamaniu zamków, dwa dni później, sąsiadka coś wspomniała, że "tamci" wrzucali jakieś klucze do kratki ściekowej przy bloku.

Racja. Faktycznie, znalazły się.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (698)

#54078

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wieczorem wpadł do mnie sąsiad, dobry kolega, Paweł. Zdruzgotany był, chodził nieprzytomny, nieobecny, z dwóch powodów - 2 tygodnie temu zmarła mu matka, nagle, właściwie nic najgorszego nie zapowiadało. A jednak. Cóż, wyrazy współczucia, szczerze...

Wczoraj natomiast został zwolniony z pracy, w trybie natychmiastowym. Niby nic w tym niezwykłego, każdego to może dopaść. Wiadomo - kryzys.

Tylko sposób i powód, w jaki się o tym dowiedział...

Został wezwany do przełożonego wraz z innym pracownikiem, kolegą z biurka obok zresztą. Krótka mowa, z której dowiedzieli się obaj, że kogoś muszą zwolnić, bo cięcia, bo kryzys, takie pierdoły, standardowo. I że do zwolnienia jest Paweł właśnie. Niby jest dobrym pracownikiem, lojalnym, ale z dwóch na tym samym stanowisku właśnie jego kierownik wyrzuca... Ale przecież nie powinien narzekać, referencje dostanie dobre, kasę za zaległy urlop.

No i przecież niedawno zmarła mu matka, więc zasiłek pogrzebowy też dostanie, więc będzie miał za co żyć, dopóki sobie innej pracy nie znajdzie...

No żeż k***a mać...

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 815 (885)

#38677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu miałem dobrego kolegę. Tomka.

Wraz z kilkoma innymi osobami tworzyliśmy fajną paczkę. Ech... Młodość to piękny czas... kończy się zazwyczaj wtedy, gdy poszczególni członkowie paczki zakładają rodziny bądź wyjeżdżają na/po studiach.

Podobnie było z Tomkiem. Poznał, jak wtedy mówił, miłość swojego życia i z nią zamieszkał. Ok, nikt nie zamierzał im przeszkadzać. Po 3 miesiącach sami stwierdzili, że jednak to nie to i się rozstali. W momencie przypływu uczuć Tomaszek zakupił MSŻ psa. Rottweilera.

Panna wyniosła się sama, pies, półroczny, został z panem. Po tygodniu Tomek zaczął przebąkiwać, że szuka domu dla Baldura (dobre, pasujące imię:)), bo wyjeżdża na studia, a rodzina nie ma warunków dla takiego zwierza. No i że to musi być ktoś, kto poświęci temu psu dużo czasu, miłości i chyba kasy, bo coś z nim jest nie tak. Generalnie, sika jak najęty w domu, bez względu na to, czy był na spacerze czy nie. Mało je, może tęskni za panią i tak to się objawia - tak czy inaczej, on nie daje rady.

Dobra, coś poszukamy.

Umówiliśmy się na piwko u niego. Miałem zrobić kilka fotek psiska, zawsze to łatwiej zareklamować u potencjalnych chętnych za pomocą zdjęcia niż samym opisem. Wpadłem po południu.

Kiedy zobaczyłem, jak ten pies się go boi... Trząsł się na sam jego widok i uciekał w kąt, za telewizor. Dlaczego?!? Przecież Tomek nigdy nie był agresywny?!?

Wyszedłem na chwilę do toalety, jak to po piwie. Nie dokończyłem zamierzonej czynności nawet. Pisk, skowyt, odgłos uderzeń i darcie mordy "właściciela" pogonił mnie do pokoju.

Baldur leżał na grzbiecie, z rozpostartymi łapami, cały obsikany. Plama była tak z metrowa. A nad nim, z ciężkim butem (Martens), wytrząsał się Tomek.

- Widzisz? Mówiłem ci, że szcza jak debil, gdzie popadnie! Ma szczęście, że mam gościa, bo zaraz by to zlizywał!

Wyrwałem buta z łapy tego sqrwiela, syknąłem tylko:
- Nigdy więcej tego nie rób!

Wyszedłem, wstrząśnięty.

Na drugi dzień, około 19 - tej, przyjechałem do tego idioty z chętnym zająć się tym pięknym stworzeniem. Facet z dużą posiadłością, właściciel innego rottweilera. Cały dzień poświęciłem na znalezienie jak najlepszego miejsca dla poniewieranego zwierzaka. Udało się, teraz pies jest szczęśliwy (odwiedzam go czasami, kiedy jestem w okolicy). I jakoś nie szcza jak najęty i nie jest agresywny.

Na koniec, kiedy zabierałem psa od Tomka, ten rzucił wesoło:
- Dzięki stary, wiszę ci flaszkę!

Wal się, sam ją sobie wypij.

Tak, miałem kolegę.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 907 (1009)

#37092

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeprowadziłem się. Ładne, zielone osiedle, 100 m do pracy, 500 do lasu - dobrze dla zdrowia. Mankamenty? Mam 35 lat i wraz z żoną strasznie zaniżamy średnią wieku na tym terenie, dość powiedzieć, że 80% ludności to państwo grubo po 60-tce. Niby nic strasznego, bo darmowy monitoring, codziennie świeże wiadomości w sklepie z pierwszej plot... eee... ręki, ale...

Wybraliśmy się z rodziną w niedzielę na spacer. Już od swojej klatki (trzecia na osiem w bloku) słychać jedyne słuszne Radio w klatce 8-ej rozkręcone tak, że mimochodem we mszy uczestniczy pół osiedla... A do tego [W]spółprowadząca (czyt. właścicielka radioodbiornika) tworzy jednoosobowy chór, wcale nieutalentowany... Nic to - myślę - my tylko przemykamy, przeżyjemy.

Przy drzwiach tej radiowej klatki stanęła jakaś [K]obieta z dwójką dzieci. Zadzwoniła i czeka. Dało się słyszeć najpierw fragment mszy w domofonie... potem... ale nie uprzedzajmy faktów:

[W] - Ja was wszystkich pozabijam, żeby was szlag jasny trafił, świętości nie uszanują, jak tak można mszę przerywać! Tylko głowę zawracają i dzwonią, a ja rachunki płacić muszę!

(WTF?!?) Ocho! Może być ciekawie... Należy zwolnić kroku:).

[K] - Ciociu, to ja, z...
[W] - Ja ci dam ciociu, nie jestem żadną twoją ciocią, ja to zgłoszę, już dzwonię na milicję, spieprzaj mi stąd!

No i już wiadomo, po której stronie mocy jest ta pani...

[K] - Ale przecież umawiałyśmy się, dzieci przywiozłam, to ja, twoja siostrzenica...
[W] - Ja nie mam zamiaru się żadnymi bachorami zajmować, z nikim się nie umawiałam, wynocha!

I jeb! słuchawką. I znowu karaoke do pieśni mszalnych...

Cóż było robić...? Biedna siostrzenica zawinęła przybytek i odeszła... Tylko czy warto byłoby ryzykować i zostawiać dzieci takiej "cioci"? Ja miałbym wątpliwości. Wielkie.

Osiedle Spokojnej ? Starości

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 648 (710)

#35658

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lato, słońce, woda...I tłum ludzi na plaży, a wśród tłumu zawsze coś ciekawego zdarzyć się może.

Na piasku wypoczywała rodzinka w składzie klasycznym: rodzice plus 2 dzieci, dwóch synów mianowicie, w wieku mniej więcej 10-12 lat.

Ojciec wybył na jakiś czas na rybki. Młodzieńcy niemiłosiernie się nudzili i wymyślali coraz to większe głupoty - a to komuś coś do butów wrzucili, a to niby przypadkiem wdepnęli w jedzenie, albo dla zabawy rzucali mokrą piłkę komuś na plecy. Takie niewinne zabawy, na które matka nie reagowała. A poszkodowani nie wszczynali awantur, bo chłopcy z rozbrajającą szczerością za każdym razem mówili słodkie "przepraszamy!′" i robili dalej swoje, komuś innemu.

Jednak to, co wymyśliły te diabły tasmańskie chwilę później, to szczyt debilizmu...

Na jeziorze pływała sobie młoda dziewczyna, na materacu. Położyła się na plecach, w słomkowym kapeluszu i tak sobie dryfowała kilkanaście metrów od brzegu. Ponieważ tatulek wrócił z połowu, młodzi wpadli na pomysł, że teraz to oni zajmą się łapaniem. Nie o ryby jednak im chodziło, o nie!
Wzięli spinning (zakończony kotwicą, obciążony ołowiem, tak żeby jak najdalej można było zarzucać wędkę).

Po pierwszych kilku rzutach niezwykle niebezpiecznie blisko tej kobiety na materacu miałem nadzieję, że się mylę... Zwróciłem tylko uwagę rodzicom chłopaków, żeby kontrolowali sytuację zanim stanie się nieszczęście. Wzruszyli ramionami.

Kolejny rzut już był celny. Nawet bardzo... Kobieta oberwała kotwicą tuż nad lewą piersią, pod obojczyk...i dwa haki wbiły się pod skórę. Piekielne dzieciaki, kiedy usłyszały wrzask obudzonej w ten sposób dziewczyny (zasnęła podczas opalania zapewne) rzuciły sprzęt i w nogi. Laska nie wie, co się dzieje, ból niesamowity, wpadła do wody... Jakichś dwóch panów, pływających w pobliżu ruszyło ją wyciągać. Obyło się bez większych nerwów, wyciągnęli dziewczynę na brzeg.

Rana wyglądała strasznie. Gówniarze chyba jeszcze zdążyli szarpnąć wędką, przez co kotwica wbiła się naprawdę głęboko. Wyjąć się tego normalnie nie da, bo jak każdy haczyk wędkarski, ten też posiada takie zadziory, zapobiegające samowypięciu się z pyska ryby... Masakra, dziewczyna cała we krwi. Już nawet nie krzyczała, ktoś pobiegł szukać szczypców w samochodzie. W końcu na pomoc pośpieszył...tatuś sprawców. Przyniósł jakiś przyrząd ze swojego zestawu wędkarskiego i udało się ten haczyk uciąć.

A gdzie "bohaterowie"? Matka znalazła ich gdzieś między domkami letniskowymi, jeden z nich ze strachu się posikał w majtki... Okazało się, że starszy brat wpadł na pomysł, że ściągnie za pomocą spinninga strój kąpielowy tej kobiecie. I że będzie wesoło, bo wszyscy będą się z niej śmiać, że pływa na golasa... A on jest dobrym wędkarzem, bo już 3 rok z tatą na zawody jeździ i obserwuje jak się zarzuca co do centymetra... że on nawet czasem też trafia, tata może poświadczyć...

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1352 (1406)
zarchiwizowany

#34497

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odbierałem córę z przedszkola. Wychodzi dwóch [CH]chłopców z grupy 5-latków, za nimi mamusie uhahane, zajęte gorącą dyskusją. Młodzieńcy słychać, że mają konflikt typu "a mój tata to...".

[CH1] "Nie kłóć się, mój tata jest policjantem i wie lepiej!"
[CH2] "A mój się nie boi policjantów! I twojemu tacie z dupy nogi powyrywa jak będzie chciał!"

Ch1 wyraźnie z fochem:

[CH1] "Policjanta się nie boi?!? Nie kłam! To kim jest!"
[CH2} "Nie boi się!" i wyraźnie w tonie zwycięzcy: "Dresem jest!"

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (296)
zarchiwizowany

#34487

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Park Jurajski, weekendowy wypad z przyjaciółmi i dzieciakami. Powolny spacer alejkami. Przed nami idzie 3 panów w wieku średnim, a jeszcze przed nimi dwie dziewczyny, ładne, fajnie ubrane. Generalnie atrakcyjne, można powiedzieć. Panowie wesolutcy, żywo dyskutują. Głośno, więc słychać, że zdecydowanie wystawiają noty idącym przed nimi paniom. No i stał się letni, chamski podryw, a jakże:

[P] Te, blondi, dasz się wyrwać?

Cały szczęśliwy i dumny, że tak udanym tekstem na pewno załatwił sobie upojną noc, a może i dwie, szuka poklasku wśród kumpli.

[B] Nie dla psa kiełbasa, spadaj.

Niemal natychmiast na jego twarzyczce, co nieco już mniej zadowolonej, pojawił się burak...

[P] Qrwa, skąd wiedziała że jestem psem?!?

A to się kobieta wstrzeliła...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (223)
zarchiwizowany

#33991

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolega Adam pracował w pewnej firmie zajmującej się reklamą. Od kilku dni aż huczało od plotek, że będą cięcia.

Padła komenda do zebrania personelu. Wszyscy się schodzą, wchodzi też kolega A. Ledwo przekroczył próg a szef:

- Pan Kowalski, słucham, o co chodzi?
- Przecież zwoływał pan personel, zebranie...
- Tak, ale tylko dla pracowników. Zegnam.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (87)