Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Rann

Zamieszcza historie od: 29 października 2011 - 14:38
Ostatnio: 25 grudnia 2015 - 18:40
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1867
  • Komentarzy: 217
  • Punktów za komentarze: 1052
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 grudnia 2015 o 18:40

A teraz z punktu widzenia sprzedawcy... co prawda nie Twojego (mam 100% pewności, bo żadnymi płytami nie handlujemy) ale jednak siedzącego w tym od kilku ładnych lat... Widzę datę dodatnia historii. 7 grudnia. Od końca listopada mamy, ze względu na okres przedświąteczny, problemy z InPostem i Allegro. Allegro przesyła informacje o wpłatach z opóźnieniem do 24 godzin, nie przesyła też FODów. Wielokrotnie klient wybiera przesyłkę InPost/RUCH, a nam wyświetla się albo standardowy kurier, albo właściwa forma dostawy, ale bez wskazania adresu paczkomatu/kiosku. Kilkakrotnie też InPost nie pojawił się po odbiór paczek, zdarzyły się pomyłki u przewoźnika z punktem czy terminem doręczenia (jak ta opisana przez Ciebie). Te same problemy mieliśmy w grudniu zeszłego roku. Ogółem: InPost ma dziurawy system i kiepską logistykę. Na codzień są jak najbardziej OK, ale nie wyrabiają w okresie przedświątecznym. Naprawdę, w grudniu zamawianie czymkolwiek innym niż firma kurierska to trochę loteria.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
23 stycznia 2015 o 13:51

Historia jakich wiele, znam je od strony sprzedawcy. W UK przesyłki doręcza zazwyczaj będący bodaj wydziałem Royal Mail monopolista Parcel Force, z którego usług korzystać musi wiele firm kurierskich. Niedoręczona i pozostawiona na poczcie, a następnie zagubiona paczka zdarza się nam średnio raz w miesiącu...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
18 października 2014 o 12:21

@Yassamet: Dodatkowe opłaty za sleepy były np. na Wrocławskich Dniach Fantastyki (i trochę było o nie krzyku), więc to z tym mogło Ci się pomieszać. Na innych imprezach na jakich byłem nie przypominam sobie, by się coś takiego zdarzyło - zwykle wejściówka na całą imprezę obejmowała też miejsce do spania.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 października 2014 o 10:57

@Skarpetka: ale nie było żadnego pożaru ;) Akurat tego udało się uniknąć, od płonącej szmaty nikt nie ucierpiał. Ogólnie, przez tamtych dwóch "sportowców" nikt nie ucierpiał, choć mógł - ale nam udało się sytuację ogarnąć ;) Co do sleepów - no właśnie nie bardzo tak to było... widzisz, nie było potrzeby zamawiania kolejnej szkoły - były już dwie szkoły. Inna sprawa, że nie da się załatwić szkoły "na szybko" - nie teraz, gdy wszystkie umowy najmu muszą przejść przez MEN. Wynajem bezpośredni, bez przejścia przez MEN, podlega pod kilkanaście paragrafów i jest lekko mówiąc nielegalny. Rok temu jeszcze byłoby to jeszcze możliwe, ale już nie w 2014. Co do idio... eee... ludzi w sleepach: przez cały wieczór w piątek łaziłem po szkole noclegowej i przekierowywałem ludzi z korytarzy ewakuacyjnych i przepełnionych sleepów do pustych sleepów lub korytarzy, gdzie nie było ważnych ciągów komunikacyjnych. Gdy wracałem po godzinie na kolejny obchód, okazywało się nieraz, że oni nadal tam byli, albo przesunęli się na korytarz - a potem płacz, że "ochrona" wygania spod drzwi wyjścia ewakuacyjnego - podczas gdy piętro/dwa piętra wyżej było 5 osób w dwóch salach z których każda mogła komfortowo pomieścić po 20. Co więcej, skasowaliśmy jedną salę LARPową, a my jako "ochrona" (słowo używane dla uproszczenia) oddaliśmy przeznaczone dla nas pomieszczenia i zagnieździliśmy się gdzie indziej, zwalniając tym samym miejsce dla około 80 osób. Więc miejsce było, tylko ludzie woleli narzekać, niż się przenieść. Szlag, podawałem im NUMERY tych sal i dokładne miejsce, gdzie ich szukać. Ale nie, bo tu jest bliżej do wyjścia/toalety/koleżanki/automatu z batonikami. W końcu się poddałem, stwierdziłem, że jak sobie sami chcą utrudniać życie to ich sprawa. Oczywiście potem był miesiąc jęczenia, jak to Niucon miejsca do spania nie zapewnił, ale takie sytuacje też pewnie znasz i rozumiesz, co mam na myśli :) Oczywiście problemy robił może co 5 człowiek tak naprawdę, ale to mocno rzutowało na całokształt.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
15 października 2014 o 10:57

Autorko, słabe i nieco demonizujące masz źródło plotek ;) Może ja będę lepszym, jako szef zabezpieczenia obiektu (tzw. "ochrony")? 1) tak, dresy były. Tak, odgoniliśmy... a raczej odganialiśmy przez jakieś dwie godziny, zajmując i zagadując ich na różne spsooby, by wywołać u nich neutralno-sympatyczne uczucia co do uczestników (z kilkunastoma innymi się to udało). Ale potem wrócili, mimo, że wydawało się, że jest OK. Cóż, miejskie małpy mają małe mózgi. 2) jakieś dwie godziny, zajmując i zagadując ich na różne spsooby, by wywołać u nich neutralno-sympatyczne uczucia co do uczestników (z kilkunastoma innymi się to udało). Ale potem wrócili, mimo, że wydawało się, że jest OK. Cóż, miejskie małpy mają małe mózgi. 2) za miejsca w sleepach się nie płaciło. Pole namiotowe powstało na prośbę uczestników z zeszłego roku i było przewidziane przez organizatorów, pomysł spotkał się z dużą aprobatą ze strony osób, które zamiast spać z twarzą przy cudzych niezdejmowanych od dwóch dni skarpetkach woleli sobie rozbić namiot. Żadna w tym ich wina, raczej ich pełne prawo :) 3) żaden namiot nie został zniszczony. Szmata padła 10 centymetrów od niego, ale natychmiastowa reakcja uczestników (dosłownie - 5 sekund, Panowie sami zachowali się jak na facetów przystało a nie wołali ochronę, jak to większość konwentowiczów miała w zwyczaju - dopiero jak zagasili i odsunęli resztki, powiadomili od razu nas) 4) ewakuacja była, ale spowodowana tym, że panom dresom zachciało się rzucać w kierunku namiotów butelkami i kamieniami; ludzie z pola namiotowego zostali wyprowadzeni, namioty zawinięte. 5) zapewniam, że wyciąganie protestujących ludzi z namiotów gdy można w każdej chwili oberwać takim pociskiem doskonale budzi człowieka o 4:30 rano... 6) sytuacja była trudna, przez blisko godzinę (do przyjazdu policji) zagadywaliśmy dresików, braliśmy na siebie ich obelgi i lecące kamienie, trzymając małpy w jednym miejscu etc. Czemu? Bo doskonale wiedzieliśmy, że ich na ich terenie, gdzie znają każdą dziurę, nie dogonimy i nie dorwiemy... a jak spróbujemy, to wrócą z kolegami i wtedy będzie regularna bitwa. 7) po wezwaniu patrolu policji i wspólnym pościgu, panowie się więcej nie pojawili. Co prawda nie dorwaliśmy ich, jak zresztą się spodziewałem zniknęli w jakichs dziurach, ale zgodnie z moją wiedzą, na pdostawie dostarczonych przez nas materiałów (panowie, zagadywani, zostali pięknie nagrani i obfotografowani) jeden z tych "panów" został trzy dni później aresztowany, a kolegę ładnie sypnął. Grozi im obu do dwóch lat. Jeden już miał zawiasy, więc cóż...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
15 października 2014 o 10:40

@Skarpetka: Nie wiem co masz na myśli przez skopanie kwestii bezpieczeństwa. Przepełnione sleepy to nie kwestia bezpieczeństwa ze strony organizatorów, tylko uczestników, którzy nie potrafili np. znaleźć sobie w połowie pustych sleepów - a było takich sporo - albo rozwalali się w 5 osób z plecakami, podprowadzonym zk orytarza stołem i kącikiem gastronomicznym na miejscu dla 15 osób. O bezpieczeństwo jako takie akurat dbaliśmy. "Prawie niewidoczna ochrona" to było założenie. Mieliśmy być dyskretni. Widoczni mieli być tylko medycy. Nawet nie wiesz, ile spraw załatwiliśmy z okolicznymi "po cichu" i ilu ludziom samą gadką tyłki uratowaliśmy przed potencjalnymi problemami ;) Co do reszty kwestii organizacyjnych się nie wypowiem, bo sam nieraz zgrzytałem zębami... ale nie moja sprawa. Ja tam byłem tylko szefem zabezpeiczenia obiektu, czy, jak to niektórzy nazywają, "ochrony".

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 września 2014 o 10:09

@Hidekino: Nie mam firanek. Strasznie potem śmierdzą, jak się w domu pali...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
23 września 2014 o 10:03

@teleman: Jeśli nie zepsułem, to tym lepiej, w końcu na koniec życzyłem by ten wieczór był mimo wszystko udany ;) Co do tego, jak wygląda praca w CC, to akurat wiem. Tak z pierwszej ręki jak i z opowieści. Blokowanie numerów? Tak, działa. Gorzej, jak jedna firma ma takich numerów 20 i dzwonią raz po raz z różnych, po prostu mi się wszystkich po kolei blokować nie chcę, wolę zażyczyć sobie usunięcia danych, skoro i tak muszą to zrobić.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
23 września 2014 o 9:59

@kokomando: Interesujące spostrzeżenie. Zechcesz poprzeć je w rzeczywistości? O ewentualnej słuszkości swego stwierdzenia możesz łatwo przekonać się np. we wrocławskim lokalu "Dymek z Papierosa". Na przykład w ten piątek po 21:00 zapewne. Gdybyś miał problemy z rozpoznaniem... 185 cm wzrostu, 100 kilo wagi, ramoneska, bojówki i nieogolona morda. Prawdopdobonie będę kulturalnie sączył piwo i grał w szachy z barmanem. I nie, to nie była groźba (nie mam w zwyczaju dążyć do fizycznej konfrontacji) a jedynie umożliwienie Ci przekonania się, jak bardzo Twe stwierdzenie dalekie jest od prawdy. Co do e-penisa zaś... ciekawe określenie, pierwszy raz w życiu je słyszę. Rozumiem, że jesteś w tym temacie specjalistą?

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
23 września 2014 o 9:53

@ShitStorm: Nie, moje fantazje seksualne są nieco bardziej wysublinowane i nie opierają się na relacjach na odległość. Ale co kogo kręci...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
14 września 2014 o 20:49

@emutek: Człowiek pracujący "na słuchawce" od 6 lat mówi Ci teraz: w porządnych firmach jest.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
12 września 2014 o 17:30

@vonKlauS: Cii, bo się zaraz wyda, że ktoś tu rzuca tylko niepopartymi wiedzą hasłami ;)

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
12 września 2014 o 17:28

@czarnuleczka: A owszem, śmieję się z własnych żartów, głównie wtedy gdy tylko ja je rozumiem. Czekaj, jak ja to napisałem? Cytuję: "moje momentami chore poczucie humoru" - no cóż... winny ;) Aczkolwiek patrząc na bilans +/- przy komentarzu, widzę, że są tu ludzie o równie zwichrowanym jak ja poczuciu humoru - pozdrowienia dla nich, gdyż jako jedyni zapewne zrozumieli, że na pewnym etapie Twój argument mógł co najwyżej na mnie nakrwawić ;) Standardy w firmach mogą się różnić. Standardy i przepisy narzucone przez Państwo Polskie i GIODO są jednakowe dla wszystkich i wszystkich obowiązują po równi. Tak, czasem cieszy mnie psucie komuś humoru - jeśli ten ktoś sam w stosunku do mnie zachował się wcześnie niegrzecznie, a to akurat miało tu miejsce. Oko za oko, ząb za ząb, jak mawiają. To, że ja się nie hamuje i od razu wytaczam ciężkie działa... cóż, jak to mawiał James "Scully" Sullivan, ponoć chłopców od mężczyzn odróżnia siła ognia. Co ma do rzeczy, kto mnie wychował? Nie wiem jaki to ma związek... choć mylisz się, akurat bardziej na miejscu byłoby stwierdzenie, że od pewnego momentu wychowywałem się sam. Afektywność dwubiegunowa to straszna suka. A to, że ktoś jest mniej wytrzymały na stres, mniej przedsiębiorczy etc. to już naprawdę nie mój problem. Jednym z głównych elementów życia jest samodoskonalenie, jak ktoś nie potrafi się wziąć za siebie to niech albo szuka pomocy, albo unika miejsc/zawodów/sytuacji, gdy wystawiony będzie na nieprzyjemne dla siebie czynniki. I tak, w sumie to jestem prostakiem, nic mi bowiem nie wiadomo o szlacheckich korzeniach w mej rodzinie. Jednak od bardzo, bardzo dawna przyświeca mi prosta zasada: "Mów, co myślisz, myśl, co mówisz." Gdyby więcej ludzi do niej się dostosowywało, może komunikacja międzyludzka przebiegałaby sprawniej, a społeczeństwo nadal w jakimś stopniu by ewoluowało, zamiast popadać w coraz głębszy, przepełniony konformizmem i źle rozumianą poprawnością polityczną regres. I nie, nie głosowałem na Korwina.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
12 września 2014 o 12:26

@Piekielnaaaaa: Powtórzyła ;) I nie szkoli się? To mają problem - w mojej firmie się szkoli. Ja jestem przeszkolony. Moi współpracownicy również - z zakresu prawa handlowego, GIODO, Ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej, etc. 90% mojej wiedzy w tym temacie zotała nabyte poprzez takie szkolenia wewnątrz firmy. Pozostałe 10% zdobyłem na własną rękę, bo jakiś temat mnie akurat zainteresował. Ale cóż, widać jaka firma, takie szkolenie.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
11 września 2014 o 16:06

@klara: "No widzisz, mówiłeś to już kilkanaście razy, a oni nadal dzwonią." - wniosek z tej wypowiedzi jasno sugeruje, że sądzisz, że dzwonią cały czas ci sami. A skoro stosuję to cały czas, to jak widać, efekt przynosi. Co do działania na szerszą skalę... u brokerów? Nie sądzę... po prostu każdy taki telefon trzeba albo blokować na stałę, albo odbierać sypiąc taką formułką. Jak wspomniałem, wyłącznie przedstawiciel Siódemki jest na to oporny. U reszty (nawet w przypadku nieszczęsnych super-garnków) podziałało przepięknie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 18) | raportuj
11 września 2014 o 16:01

@klara: Pokaż mi proszę, w którym miejscu napisałem, że jak wychodzę z psem to zostawiam drzwi otwarte? Albo przynajmniej miejsce, w którym napisałem to tak, że mogłoby to być tak zinterpretowane? Masz dziwną tendencję do nieudolnych prób wyciagania z cudzych wypowiedzi wniosków odwrotnych do tych najbardziej oczywistych... nie jestem pewny czy to zamierzone, nieudolne próby bycia złośliwą, czy po prostu jakieś zaburzenie. Choć może to po prostu skutek bycia kobietą... Gwoli wyjaśnień: drzwi otwarte zostawiam często, gdy idę do sklepu po fajki, wpadam na piwo do sąsiada, schodzę po coś do piwnicy albo ide pod blok pograć w kosza. Pies siedzi wtedy w domu i grzeje kanapę, ale zrywa się w niej w momencie gdy ktokolwiek stanie pod drzwiami i nie wpuszcza nikogo, kogo by nie znał. Proste? Proste.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
11 września 2014 o 14:49

@klara: Nie wiem, czy to Ty masz problem z czytaniem ze zrozumieniem, czy może to ja wyraziłem się za malo precyzyjnie i tym samym pozwoliłem na zbyt swobodną i daleko idącą interpretację... W którym miejscu dałem do zrozumienia, w jakikolwiek sposób, że to za każdym razem ta sama firma? Wydawało mi się, że kontekst jasno mówi, że to były przypadki z różnych firm, ale może wymagam od innych zbyt wysokiego poziomu zdolności poznawczych... Telefony o których pisałem były zróżnych firm. Od telefonii komórkowej, przez garnki i urządzenia medyczne po usługi kurierskie. Tam, gdzie dałem taką deklarację (za wyjątkiem jednego przypadku - przedstawiciel Siódemki), telefony ustawały. Zawsze.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 18) | raportuj
11 września 2014 o 14:42

Wiesz, jest druga opcja... taka, że kurier zna ten rejon na tyle, że wiedział, że masz małe dziecko - więc hałasu robić nie chciał - oraz wiedział, że zwykle drzwi nie zamykasz. Bo jeśli tak właśnie było (a kurierzy często takie rzeczy pamiętają), to raczej miałaś okazję trafić na świetnego człowieka, a nie na chama.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 17) | raportuj
11 września 2014 o 11:40

@klara: Działanie nie zaplanowane, tylko rutynowe. Dlatego też przebiegła gładko. Tego typu rozmów miałem już w życiu kilkanaście, więc mówię to już z automatu. W 90% przypadków przebiegała ona grzecznie z obu stron i wyglądała mniej więcej tak: - Proszę o usunięcie moich danych osobowych z państwa bazy danych, na mocy Ustawy nie wyrażam zgody na ich dalsze przechowywanie i przetwarzanie. - Oczywiście, pana dane zostały usunięta/zostaną usunięte w ciągu 24/48/72 godzin. - Bardzo dziękuję, życzę miłego wieczoru. Czasem zdarzało się do tego dorzucić komentarz w stylu "niewdzięczną ma pani pracę" - i tyle. Miło, grzecznie, bez problemu, sam odebrałem w życiu wiele telefonów/maili w takiej sprawie, więc się nie wyżywam, a przeciwnie - jestem miły, uprzejmy i po prostu egzekwuję swoje prawa. Ale jeśli dzwoni do mnie ktoś podający się za kogoś, kim nie jest, próbuje coś wcisnąć i pretensjonalnym tonem przerywa, mówiąc, że nie mogą usunąć danych (co jest od nich zgodnie z prawem wymagane), to mój poziom sympatyczności i grzeczności również spada, a pozostaje tylko kultura wypowiedzi. Informacja przekazana była do wiadomości firmy reprezentowanej przez pracownika. Stąd moje wyraźne podkreślenie faktu nagrywania rozmowy. Jeśli więc coś jest tu żenujące, to Twoje porównanie pracy kasjerki do pracy konsultantki na linii, gdzie rozmowy są rejestrowane. Świadczenie usług na odległość rządzi się nieco innymi prawami. I ponawiam zadane przeze mnie i innych użytkowników pytanie: przepraszam, ale w którym momencie się wyżywam, jestem chamski czy cokolwiek takiego? No, chyba, że ktoś jest bardzo mocno przewrażliwiony i za chamstwo i wywyższanie uznaje rzeczowe podejście do tematu - wtedy to już jego problem, nie mój.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
11 września 2014 o 11:21

@Piekielnaaaaa: Zostałem poinformowany, że rozmowa jest nagrywana, w związku z czym moje żądanie usunięcia danych zostało zarejestrowane, podobnie jak jej potwierdzenie. I nie ma co konsultować - na mocy Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych, ma po prostu przekazać do wykonania do odpowiedzialnej za to osoby w swojej firmie. Tyle w temacie.

[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 36) | raportuj
11 września 2014 o 9:02

(kurde.. tu jest limit znaków?) Po czwarte "dlatego nie wie jak przyjemnym jest oddzwonienie do takiego buraka jak Ty." - ależ wie doskonale. Zdajesz sobie sprawę, jakimi krzykaczami potrafią być Grecy albo Portugalczycy? Jak ciężko się dogadac z Francuzem który po angielsku ledwo mówi, bo wciąż uważa swój język za jedyny słuszny język Europy? Wielokrotnie musiałem wysłuchiwać czy też dzwonić do mało przyjemnych klientów i tłumaczyć się z błędów innych ludzi w firmie lub tłumaczyć, dlaczego ich paczka nie wyszła w ciagu 24 godzin, mimo, że była zamówiona w piątek o 17:00 i myśleli, że dostaną ją na impreze urodzinową dziecka na niedzielę... więc uwierz mi, jestem pewny, że akurat takiego "buractwa" widziałem w życu znacznie więcej niż Ty. I tu moja obserwacja. Po zakończeniu rozmowy z takim klientem należy coś powiedzieć pod nosem. Jeśli klient miał rację że na Ciebie naskoczył, rzucasz pod nosem krótkim "ja pier****" i akceptujesz swoją/firmy winę. Po czym pracujesz dalej, nie przeżywając tego jakoś szczególnie. Jeśli jednak nie miał racji i zachował się jak burak, po zakończeniu rozmowy uśmiechasz się, stwierdzasz "co za kretyn", opowiadasz krótko sytuację współpracownikom, śmiejecie się i... pracujecie dalej. Jeśli nie potrafiszdo tej roboty podchodzić bez negatywnych emocji, to zmień pracę. Aha, i załatw dla swojego arguemntu opiekę całodobową, właśnie stał się kadłubkiem. Po piąte i ostatecznie zaś: pracy jest, wbrew temu co ustawicznie jęczą ludzie młodsi ode mnie (mam lat 28), naprawdę dużo. Sam, gdy ostatnio myślałem o zmianie pracy, dostałem 8 ofert w ciągu dwóch dni (przez "ofert" rozumiem umówione rozmowy o pracę). Więc jeśli się takiej roboty nie wytrzymuje czy też uznaje za obciążająca psychicznie, to się ja zmienia. Można pracować w McDonaldzie (fajna praca, robiłem tam mając 20 lat, polecam), w Biedronce (niezłe warunki, choć męcząca robota - mnie ominęło, znajoma sobie chwali) albo w jednym z wielu innych miejsc, gdzie można pracować nie naciągając ludzi i działając w zgodzie ze swoją moralnością (jeśli się takową posiada). Jeśli jednak ktoś stawia pieniądz ponad moralnością... cóż, osobiście wolałbym chodzić spać głodny, ale z czystym sumieniem. O swój argument nie musisz się już martwić, dostał zastrzyk z Pavulonu, jego trud skończony. I małe post scriptum: wskaż mi jeden punkt mojej z tą panią konwersacji, gdzie byłem niemiły, niekulturalny albo kogoś upokorzyłem? Byłem rzeczowy, konkretny, mówiłem bez emocji i egzekwowałem swoje prawa, jednocześnie doszkalając pewną źle przeszkoloną konsultantkę z jej fachu - powinna mi być w zasadzie wdzięczna, może dzięki temu uniknie w przyszłości nieprzyjemności prawnych, gdy trafi na człowieka mniej ode mnie wyrozumiałego, a równie obeznanego w kwestiach prawa. I tym ostatnim PS-em pogrzebałem Twój argument do końca. Pamiętaj, by co jakiś czas zapalić świeczkę na jego mogile. PS2: Wszystkie zgody inne niż przetwarzanie danych celem świadczenai usług i wystawiania faktur mam ODZNACZONE. Przykładałem do tego szczególną wagę. Ponadto w tej sytuacji to raczej nie Orange przekazał moje dane... jaki by mieli cel zlecać dzwonienie do mnie jakieś 4 miesiące po podpisaniu ostatniej, dwuletniej umowy, proponując mi nową umowę? Mój kumpel pracuje w Orange, więc wiem, że Orange takie telefony wykonuje/zleca wykonać dopiero na jakieś 3 miesiące przed zakończeniem aktualnej umowy. Inna sprawa - gdyby to było zlecenie od Orange to wiedzieliby, że nie jest to numer na kartę. Ta firma to zwykły broker, szukająca ludzi z telefonem na kartę, by zaproponować im umowy od których następnie dostaną prowizję. Taki "telefoniczny OVB". PS3: Tak sobie jeszcze raz przeczytałem przed publikacją to, co napisałem... i chyba jednak jestem z natury dupkiem... oh well.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 30) | raportuj
11 września 2014 o 8:52

@hypertonic: "To wina ludzi z góry." Czekaj... czy nie to właśnie najczęściej mówili sądzeni po '45 SS-mani? ;)

[historia]
Ocena: 37 (Głosów: 45) | raportuj
11 września 2014 o 8:50

@czarnuleczka: Wybacz, właśnie przez Ciebie zachłysnąłem się herbatą ze śmiechu. Teraz nieco zburzę Twój światopogląd. Wiesz, skąd moja odpowiedź i dogłębna znajomość tematu? Zacznijmy od tego, że "na słuchawce" pracuję od 6 lat. Co prawda nie jestem od wciskania ludziom kitu, bo to raczej ludzie dzwonią do mnie, a jedyne połączenia wychodzace jakie ja wykonuję to te, gdy oddzwaniam do klientów by przekazać im informacje, których nie byłem w stanie dla nich uzyskać w pierwotnej rozmowie. Nie mów więc proszę, że nie wiem jak to jest, bo wiem doskonale, mimo, że moją specjalizacją jest obsługa klientów międzynarodowych porozumiewających się w językach angielskim i niemieckim, choć polskimi też się zajmuję. I nie, nie było tak od razu - fakt, że dziś jestem w temacie obsługi klienta specjalistą wynika stąd, że zaczynałem od standardowego call center. Twój pierwszy argument stał się właśnie inwalidą, stracił pierwszą nóżkę. Po drugie, z racji wieloletniego doświadczenia w tym zawodzie wiem, jakie standardy powinna trzymać osoba w ten sposób pracująca i jakie praktyki powinno się tu uskuteczniać. Wspomnę, że dzwonienie do ludzi o godzinie 20:30, podawanie się za kogoś kim się nie jest, odmowa usunięcia danych osobowych z bazy i przerywanie podniesionym tonem (nie oznaczyłem tego w tekście, ale fragment mówiący, że nie mogą usunąć mojego numeru został wygłoszony tonem pretensjonalnym i podniesionym poprzez wejście mi w zdanie) NIE SĄ zgodne z tymi standardami. Zdaję sobie sprawę, że spora część tej sytuacji nie jest winą konsultantki - dlatego dopóki nie podniosła na mnie głosu, sam byłem bardzo grzeczny i chciałem tylko usunięcia danych. Gdy podniosła głos... cóż, byłem już nieco mniej grzeczny, choć nadal kulturalny. Twój argument stracił drugą nóżkę. Kup mu wózek (w tym miejscu zaznaczam, że nie chciałbym by moje momentami chore poczucie humoru uraziło tu jakąś osobę niepełnosprawną - choć moje doświadczenie z osobami niepełnosprawnymi fizycznie pokazują, że one się bardziej śmieją z takich żarcików, a ci którzy czują się oburzeni nie mają z niepełnosprawnością nic wspólnego). Po trzecie, pozwolę sobie zacytować: "jesteś typem prostaka, który nigdy pewnie na studiach nie musiał pracować". Wydaje mi się, że prostak dysponuje raczej bardziej ubogim słownictwem i mniejszą wiedzą w tematach takim jak ta, ponadto sam ma zwyczaj wyzywać ludzi od buraków, prostaków i podobnych by tym samym podbić własne sfrustrowane ego. Ponadto tak, musiałem, powiem więcej - z racji życiowej sytuacji musiałem przerwać studia, by pracować; pracować zaś musiałem by utrzymać siebie i tym samym odciążyć matkę, będącą moją jedyną rodziną. Historia jakich wiele, co nie zmienia faktu, że Twój argument posiada już jedną tylko rączkę. Do tego lewą.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 września 2014 o 8:54

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 8) | raportuj
24 listopada 2012 o 10:28

Nigdy chyba nie zdarzyło Ci się znaleźć w nagłej, traumatycznej sytuacji. Człowiek MUSI się tym podzielić, bo inaczej pęknie psychicznie.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna »