Profil użytkownika
Rann
Zamieszcza historie od: | 29 października 2011 - 14:38 |
Ostatnio: | 25 grudnia 2015 - 18:40 |
- Historii na głównej: 2 z 2
- Punktów za historie: 1867
- Komentarzy: 217
- Punktów za komentarze: 1052
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna »
Dokładnie, stara szkoła: koń, tytoń i pot. Do tego lekka nuta prochu strzelniczego pokropionego whisky ;) A teraz przepraszam, odkładam siodło i stare nastawienie Marlboro Mana w kąt, idę się ogolić i spryskać Fahrenheitem, a potem na imprezę, wyglądając i pachnąc jak cywilizowny człowiek w cywilizowanym miejscu ;)
"Ja też nie mówię, że to był dobry pomysł tak zastosować klej, po prostu chciałem pokazać, że możliwość zatrucia się akurat tutaj była tą najmniej prawdopodobną i najmniej szkodliwą." - no w końcu ktoś z uczestniczących w tej całej dyskusji dostrzegł (a co najlepsze - bez naprowadzania) to, co ja tylko cichutko i między wierszami wskazywałem ;)
Ech... się czepili ;) Nie, nie mam nic wspólnego z żadnym producentem klejów ani nic podobnego. Zachowanie matki uznaję za naganne z powodu jego pobudek. Przynajmniej w stopniu, w jakim znam szczegóły historii. I tak, odmienne zdanie lubię mieć z charakteru ;) A co do 50 lat... wiesz, właśnie łyknąłem aspirynkę, bo trochę sie niewyraźnie czuję. A ten lek ma już grubo ponad 100 lat. Nie wszystko, co nieco starsze, od razu jest nieaktualne. Ale nie chcę tutaj się z nikim kłócić. I wiem, że mała to nie żołnierz na wojnie. Jedyne, na co chciałem zwrócić od początku uwagę, to to, by nie demonizować... Bo 90% komentujących ludzi oburzyło się o to, że mamusia skleiła ząbki klejem X (co by nie być o reklamę posądzanym ;]) a nie o to, z jakich pobudek to zrobiła. Choć w sumie pobudek samych w sobie też nie znamy, tak naprawdę... wszystko ma wój powód. Nawet powód ma swój powód.
@ houstonwevegotaproblem - Może źle się wyraziłem. Moje skróty myślowe bywają dla innych męczące ;) Raczej chciałem zwrócić uwagę na fakt, że stara dobra Kropelka została potraktowana jak demon zła, śmierci, chaosu i zniszczenia, bo jest TOKSYCZNA. Ech, mnie po prostu męczy i śmieszy ta ogólna paranoja w społeczeństwie. Nie wiem, czy rozumiesz co mam na myśli ;) Poza tym moje stwierdzenie nt. chłopaków w zielonym i SG to była raczej dygresja mająca małe odniesienie do głównej historii, ot, ciekawostka. A parę osób się strasznie o to zahaczyło (choć jak widzę Ty akurat dostrzegłeś pewne zróżnicowanie z mojej strony... mam nadzieję). Oczywiście stosowania kleju w ten sposób, jeszcze na dziecku, nie pochwalam ale raczej z racji nie posiadania stosownych umiejętności (chociaż nie jestem pewny, czy Kropelka skleiłaby zęby... aż będę musiał sprawdzić. Akurat dzieciak sąsiada zmnienia zęby, to się potestuje*) niż samego pomysłu. Pomysł nie był taki głupi. Geneza i motywacja pomysłu - owszem. Wykonanie zaś wyszło tragicznie... (* - nie, nie będę sklejał mu zębów. Przynajmniej nie takich, które jeszcze ma w ustach... ale za Wróżkę Zębuszkę mogę porobić)
Powinien. Albo to, albo tracheotomia. Jak dla mnie - bierz Pan młotek i wal bo ząbkach, to lepsze dla dziecka niż traszka.
Chyba mnie nie zrozumieliście do końca... ktoś z Was tam był? Zna pełen obraz sytuacji? Bo mnie tam nie było... więc nie piętnuję kobiety, nie wydaję radykalnych osądów. Bo NIE ZNAM PEŁNEGO OBRAZU SYTUACJI. A więc, moi drodzy obrońcy moralności, spuśćcie trochę pary i przemyślcie, do czego taki radykalizm prowadzi. Zaś jeśli chodzi o wycieczki personalne pod moim adresem, to obawiam się, że miałem wątpliwą przyjemność widzieć więcej niż niejeden z Was, a i za reakcję na jedno takie widowisko skończyć na 48 za kratami. Więc, drodzy intelektualni obrońcy moralności - nie prawcie mi tu kazań z łaski swojej. Bo mam podstawy, bardzo mocne, do takiego stanowiska... i potrafię czytać między wierszami - dziwi mnie zaś, że tylu z Was tę umiejętność straciło.
@Anatolay - cóż, może i głupim, ale nie zastosowałem niczego, czego nie przetestowałbym wcześniej na sobie i to wielokrotnie. Owszem, pierwszy raz za gówniarza, jakieś 10 lat temu jak nie więcej i było to nie do końca 'mądre' patrząc z perspektywy czasu. Wiem doskonale, czym jest klej tkankowy, jednak nie kryjmy że 1) uzyskanie dostępu do niego do łatwych nie należy i 2) nie chciałoby mi się marnować go na siebie. Tak klej tkankowy jak i SG czy Kropelka to cyjanoakrylaty, więc podstawa jest ta sama. A że jest to toksyna wprowadzona do organizmu? Oczywiście, że tak. Jednak żeby spowodować zagrożenie dla życia musiałbym chyba próbować skleić ranę po cesarskim cięciu i jednocześnie starać się przykleić odrąbaną nogę. A nie drobne, choć irytujące skaleczenia. Więc nie demonizujmy. To jak z ołowiem - oddychasz powietrzem zawierającym ołów codziennie, ale jakoś żyjesz, bo dawka jest za mała, by Ci zaszkodzić - prawda? Albo... czym są szczepienia, jeśli właśnie nie wprowadzeniem mikroorganizmów chorobotwórczych do organizmu? Stosuję tą metodę od lat, podobnie jak od lat corocznie wprowadzam się intencjonalnie w stan kontrolowanej hipotermii II stopnia/odwodnienia (w zależności od zachcianki), kilka razy do roku spożywam mięso niekoniecznie pewnego pochodzenia, a co jakiś czas mieszam wódkę z Red Bullem. I jakoś żyję, mimo tak nieodpowiedzialnych poczynań... bo żyjemy w czasach, gdy ludzie się wszystkiego cholernie boją i niesamowicie demonizują, a mi to po prostu nie odpowiada. Więc dziękuję, gdy chodzi o mnie, olewam wiele zasad powszechnie uznawanych za zasady bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku. Cóż - może to taki 'mój stajl'. A że patent z SuperGlue podchwyciło wielu znajomych... cóż, ich wola. Też jakoś żyją, a najgorsze co któryś usłyszał od lekarza widzącego plasterek zrobiony z SG było "No nie, następny cholerny komandos i jego medycyna alternatywna." ;)
Bingo, ratt. Szkoda, że sporo "specjalistów od pierwszej pomocy" od razu uznaje się za wykwalifikowanych ratowników. Sam wiem coś o tym - widziałem swoje i zrobiłem swoje. Ale sorry, ja w jakimś powazniejszym przypadku mimo wszystko jestem tylko od tego, by utrzymać delikwenta przy życiu dopóki się panowie w czerwieni nie pojawią. Ogółem, wielki 'szacun' dla wszystkich takowych tu obecnych. Jak któryś jeździ po Wrocławiu, to ma u mnie do odebrania duże piwo... tak z zasady ;)
Ja też... i pompuję swoim ludziom do głów Pierwszą Prze... Pomoc w stopniach hurtowych. I niestety muszę ze smutkiem stwierdzić, że 90% znanych mi harcerzy (a znam sporo) to jeśli chodzi o PP totalne matoły uczone przez inne matoły. To, że nikt nie zwraca Ci uwagi, że coś robisz nie tak, nie znaczy, że robisz dobrze - może po prostu to z obserwatora kiepski sędzia. Co do stresu zaś... mam bardzo "specyficzną" drużynę i podejście. Chłopaki umieją posklejać pozoranta do kupy gdy nad głowami latają im małe białe kuleczki, a niecały metr za miejscem gdzie pelcy tracą swą szlachetną nazwę wybuchają petardy K206. Ot, działanie w stresie... i są w tym dobrzy, wręcz świetni. Tak dobrzy, że dwóch (plus ja) nie zdało kursów na BOR bo stwierdziliśmy, ze instruktor chyba g... wie i zaczęliśmy się z nim twardo kłócić. Potem jeszcze raz i jeszcze raz przy innych sytuacjach. Ale to już inna historia i raczej do obgadania z tu obecnymi ratownikami ;) Z całą pewnością przeciętny harcerz ma umiejętności znacznie lepsze od przeciętnego Kowalskiego... ale i tak w sytuacjach bardziej skomplikowanych wielkie G wie i nawet porządnie nie umie człowieka przewentylować. Niestety, sprawdzone... na fantomach wszyscy radośni, wiele umieją itp... ale spróbuj dać im 14-latkę która nagle traci przytomność i zapomina się jej oddychać, a zobaczysz książkowy przykład sytuacji "Dać po ryjach i zakończyć ten atak paniki, a potem brać się do roboty".
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 grudnia 2011 o 18:37
Psst... podpowiedź: jeszcze 50 lat temu SuperGlue używało się do prowizorycznego klejenia tkanek wewnętrznych, jak np. rozerwane pociskiem 7,62 jeli... no nie, OK, tego się już rzeczywiście nie da skleić. Ale kleiło się płuca, kości itp. Klej jest toksyczny? Tak. Szkodliwy? Trochę. Ale nie w stopniu zagrażającym życiu, przynajmniej z reguły (jakieś uczulenie zawsze może się zdarzyć). Więc nie demonizowałbym.
OK... tak sobie przeczytałem Wasze wszystkie komentarze i widzę słuszny gniew, anielskie oburzenie, etc. itp. itd. A do tego - snucie domysłów, jak to o nieudanym castngu... wiecie, z czym mi się to kojarzy teraz? Z niejedną historią, jaką tu przeczytałem, gdzie zadziałała zasada, że czego głuchy nie usłyszy to dopowie. Może tak trochę mimo wszystko spuśćcie pary? Na pewno w takiej sytuacji odpowiednie służby zostały powiadomione. Więc sprawą już ktoś się zajął. A czy dziecko zabierać? Taaaaaak. Oczy-wiście. Dom Dziecka to zawsze lepsza opcja niż matka, która popełnia błędy. Bo Domy Dziecka i rodziny zastępczne to zawsze raje na ziemi, nie? Ech... ludzie, ludzie...
Wiecie co? A ja, że tak powiem, stanę za Tariją... no, rączka do góry, kto z pieniaczy od bicia mamusi i zabierania jej dziecka ma WŁASNE dzieci? Popełniła błąd, nie da się ukryć, i to cholerny... ale czy to zła wola, czy po prostu niewiedza - a może nawet nie to, tylko brak umiejętności? Dla niewiedzących... wiecie, ile sam sobie (i nie tylko sobie - ale nigdy bez zgody osoby mającej być klejoną) zakleiłem w życiu drobnych ran klejem Super Glue? Czyli również klejem cyjanoakrylowym. Stary patent, jeszcze w Wietnamie chłopaki w zielonym to robili. Dzieciakowi kumpla też tak kilka skaleczeń opatrzyłem, a lekarz który to potem zobaczył na pogotowiu (gdy dzieciak trafił tam z większym urazem tego samego dnia - ot, pech) zapytał tylko z usmieszkiem, kto go tak po żołniersku połatał. W świetle mojej własnej wiedzy, to klejenie ząbków to wcale nie taki głupi pomysł. Technicznie. Ale praktycznie... kurde, to trzeba umieć, żeby zrobić dobrze. A jak się nie umie, to się nie ryzykuje, bo się skończy jak w tej historii.
Albo on pracuje za granicą, harując na córeczkę i żonę-idiotkę...
Z ust mi to wyjąłeś...
Nie wyciągaj wniosków zbyt szybko na przyszłość. Tyle dobrego, patrząc z boku, że potrafisz przyznać się do błędu/pomyłki. W sumie to Twoje oskarżenie o oszustwo raczej Zaszczurzonemu żadnej krzywdy nie wyrządziło, więc pewnie ostracyzm społeczny Cię nie czeka ;)
"Tyle się znacie na ile się sprawdzicie." Czy jakoś tak. Nie wszystko wychodzi w rozmowach - nieraz ludzie pięknie mówią, bo czują, że tego się od nich wymaga. A potem w konkretnej sytuacji okazuje się, że to były tylko słowa.
Doskonała historia. Ja na szczęście za czasów mojego robienia jako ratownik - co prawda tylko przedmedyczny PCK, ale zawsze - nie natrafiałem na takich trampkarzy. Za to trzeba powiedzieć, że mdlejące tudzież lekko uszkodzone "oj jak boli" nastolatki zdarzały się... ech, stare dobre czasy ;)
Ekhym... może by tak przestać określać ludzi w glanach/bojówkach/ramoneskach/bluzach z kapturem/starych flanelach/przetartych jeansach mianem lumpów? Kurcze, sam tak chodzę bardzo często i jakoś do lumpa mi daleko... choć nie powiem, że w młodości (znaczy, trochę dawniejszej młodości) nie zarabiało się gitarą na piwo w jakimś nadmorskim kurorcie, grając na deptaku.. ;)
Mi w pierwszej chwili do głowy przyszedł "Pan od PełO" ;)
Prawnie każdy ma obowiązek pomóc. W miarę własnych sił, środków i umiejętności. Zaszczurzony pewnie jest na to w stanie podać i pragraf (mi chodzi po głowie 162 KK czy jakoś tak... w każdym razie na pewno "sto śześćdziesiąt coś"). Recz w tym, że za udzielenie pomocy rozumie się już samo wykręcenie 999 i wezwanie pogotowia. Bo nie każdy umie pomóc, a próbując pomagać może jeszcze bardziej zaszkodzić. Byłem kiedyś świadkiem, jak dwóch chcących pomóc próbowało zdjąć kask nieprzytomnemu motocykliście. Mieli maksimum dobrych chęci, ale gdybym im nie przeszkodził i sam się nie zajął, pewnie przypadkiem by mu przy tym skręcili kark. A kręcenie filmików? Kurcze, niech kręcą. I niech upubliczniają. Bo niejednokrotnie wypadek jest spowodowany głupotą kierowcy - nalezy taką głupotę ukazywać i piętnować, może inni nauczą się na cudzych błędach. To się oczywiście tyczy tylko przypadków medycznych. W opisanej historii z konarem na masce... cóż, to nie jest znieczulica - to po prostu zidiocenie wtórne. Chłopaki ze Slipknota mają trochę racji z tym swoim kawałkiem "People=Shit"...
Aleksander Wielki. Juliusz Cezar. Jezus z Nazaretu. Marcin Luter. Karol Marsk. Mikołaj Kopernik. Ernesto 'Che' Guevara. Michaił Gorbaczow. Lech Wałęsa. Mahatma Gandhi. Nelson Mandela. Peter Benenson. Bob Geldof. Betty Williams. Margaret Mead. Na pewno świata nie zmienisz...? Czy może nie wystarczy Ci motywacji i chęci, by go zmienić...?
@bloodcarver - najsmutniejsze jest to, że masz absolutną rację, mimo iż wolałbym nie musieć Ci tego przyznawać... i chyba to jest w tej sytuacji najbardziej frustrujące. To właśnie jest wina systemu. Za mało miejsc, za mało sprzętu i specjalistów. I przede wszystkim za mało pieniędzy. Bo gdyby znalazły się pieniądze, to byłby sprzęt i specjaliści. A wtedy byłyby miejsca. Jednak nie zmienia to faktu, że odzywka panienki w rejestracji była co najmniej niestosowna... kilka stosownych określeń ciśnie się na usta, choć osobiście potrafię poniekąd postawić się na jej miejscu. Na pewno takich telefonów odbiera dziennie kilkadziesiąt i sama już wie, że nic nie może zrobić. Może to był po prostu wybuch frustracji... na który nigdy, w żadnym wypadku, nie powinna sobie pozwolić, jakkolwiek źle by jej nie było z sytuacją, w jakiej sama się znajduje.
Druga opcja jest taka, że nie ma się i tak wyboru - jechałem akurat do znajomej, a to była jedyna dojeżdżająca w jej okolice linia nie wymagająca 4+ przesiadek.
@auristel Przesadzasz ;) Miałem kiedyś naprawdę wkurzającego pracodawcę, przez którego musiałem trochę obkuć temat prawa pracy i praw pracowniczych... oraz wielu zależności tutaj występujących. Pracodawcę jest cholernie łatwo załatwić, jeśli gra nie fair. Jakby ktoś z pracodawcą-dupkiem miał więc problemy, uderzać śmiało na PW, może będę w stanie coś poradzić ;) Inna sprawa, że nie lubię jak jakiś cwaniaczek na mnie naskakuje... a tym bardziej, jak próbuje w jakiś sposób się na mojej młodej wyżywać.
Ja mam przykład, dość powszechny... moja dziewczyna-już-wkrótce-więcej pracuje pracuje jako kelnerka w zdawałoby się prozadnej restauracji. Bez umowy. Co oznacza brak składek do ZUS i brak odprowadzanego podatku dochodowego. Taka polityka firmy. Akurat dziś paskudnie się czuła, nie poszła do pracy. Komórka zablokowana (brak środków) i tylko darmówki ze mną, więc telefon do mnie, "zadzwoń na ten i ten numer i przekaż proszę, albo niech do mnie zadzwonią...". OK - dzwonię, odbiera szef. Mówię, że młoda się zatruła, grzecznie i w ogóle... a on na mnie z mordą, że jak to, że jak chora to do lekarza i zwolnienie ma przynieść dzisiaj... posłuchałem, nasłuchałem się, odpowiedziałem (cytat słowo w słowo): "Oczywiście. Poproszę o NIP firmy. Pójdzie do lekarza, dostanie L4. Zastanawiam się jednak, jak Pan się z tego wytłumaczy przed ZUSem, gdy do nich wpłynie kopia tego L4. Przecież nie płaci Pan za nią składek. Mogą chcieć wpaść na kolację, do tego z kolegami z Państwowej Inspekcji Pracy i Urzędu Skarbowego." Facet zamilkł, po czym z mordą na mnie znów, żebym sobie nie pozwalał, bo już on wie jak sobie z takimi rzeczami radzić. "Ja też, proszę Pana. Numer do PIPu znam na pamięć, korzystałem z niego niejednokrotnie. ZUS i Skarbówka to też nie problem. Możemy więc sprawę przyśpieszyć, skoro tak panu na tym zależy. O ile się nie mylę, kara wynosi jakieś 30 tysięcy. Minimum. Bo z tego, co słyszałem, Sanepid też może być zainteresowany." Na tym rozmowa się zakończyła i szef "renomowanej restauracji" mieszczącej się w jednej z wrocławskich galerii handlowych spuścił z tonu i zrezygnował z dalszej dyskusji. Czekam na odzew i zastanawiam się, czy spróbuje się odbić na młodej za moją "bezczelność". Jeśli spróbuje, 4 Plagi Przedsiębiorcy (PIP, ZUS, US, SANEPID) zwalą mu się na głowę jednego tygodnia. Nie cierpię takich bezczelnych wyzyskiwaczy.