Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Rudut

Zamieszcza historie od: 10 sierpnia 2018 - 19:03
Ostatnio: 30 maja 2021 - 11:08
  • Historii na głównej: 7 z 7
  • Punktów za historie: 1290
  • Komentarzy: 52
  • Punktów za komentarze: 417
 
[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
30 stycznia 2019 o 13:53

@andtwo: Pewnie dużo zależy od sytuacji i zachowania danego ucznia, ale generalnie też uważam, że nie każdy nadaje się do tego, żeby umieszczać go w tak zwanej klasie integracyjnej. Mój brat chodzi do klasy z kolegą z różnymi orzeczeniami (nie wiem dokładnie jakimi). Wszyscy w klasie mają tego chłopaka dość, bo przeszkadza w lekcji, nie uczy się, nie uważa. Brat narzeka, że często nie słyszą z kolegami tego, co mówi nauczycielka, bo chłopak robi mnóstwo hałasu. Nie da się z nim rozmawiać, jest trochę oderwany od rzeczywistości. W efekcie nikt z nim nie rozmawia, nie ma kolegów w klasie. Nauczycieli sytuacja przerasta, nie potrafią sensownie prowadzić lekcji, kiedy chłopak w niej uczestniczy. Wszyscy na tym cierpią - chłopak z orzeczeniami, reszta klasy i nauczyciele. No i jakimś sposobem kiedy chłopak odpowiada przy całej klasie, to dostaje same jedynki. A kiedy odpowiada osobno (nie pisze sprawdzianów, zawsze odpowiada), to ma oceny w miarę dobre. Co jeszcze ciekawsze, na studiach pedagogicznych mieliśmy kolegę, który też ewidentnie miał jakieś problemy - poruszał się powoli i w sposób nieskoordynowany, nie rozumiał najprostszych żartów - wszystko brał dosłownie, kiedy dyskutowaliśmy na różne tematy na zajęciach, to proponował rozwiązania głupie lub nawet niebezpieczne dla dzieci (pedagogika!), nie potrafił myśleć przyczynowo-skutkowo, uczył się jedynie gotowych formułek, był męczący i nawet jako dorośli zaczęliśmy go unikać, choć może brzmi to okrutnie. I ten kolega zdał wszystkie egzaminy, skończył praktyki w przedszkolu lub szkole podstawowej i pewnego dnia będzie mógł uczyć czyjeś dzieci (teoretycznie, bo żaden myślący dyrektor nie przyjmie go do swojej placówki). I po co to wszystko? Po co przepychać kogoś takiego na studiach, dawać mu nadzieję na pracę w zawodzie nauczyciela? Ja rozumiem, że osoby opóźnione intelektualnie (lub z innymi zaburzeniami) powinny mieć kontakt z rówieśnikami, szkoda tylko, że często tracą na tym uczniowie, którym zależy na tym, żeby się czegoś nauczyć. A w dzisiejszych czasach nie wypada powiedzieć osobie z zaburzeniami (lub rodzicom, jeśli to dziecko), że lepiej dla niej samej byłoby, gdyby poszła inną drogą...

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 22) | raportuj
11 stycznia 2019 o 22:05

Znam to. Moja mama odeszła od męża po kilkunastu latach walki o jego trzeźwość. W końcu nie wytrzymała codziennych awantur i poniżania, zabrała dzieci i przeprowadziła się do sąsiedniego miasta. Ksiądz powiedział jej przy najbliższej okazji, że jest grzesznicą i zapytał, jak jej nie wstyd dawać taki przykład dzieciom. Od tego czasu już księdza do domu nie wpuszcza.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
27 września 2018 o 18:57

@kosimazaki: Tego też nie rozumiem. Jeśli mam ścieżkę rowerową/wydzielony pas dla rowerów/stosunkowo bezpieczną ulicę, to nie wybieram chodnika, bo to zwyczajnie niewygodne (pomijając już rozważania na temat tego, kiedy rowerzyście wolno jechać chodnikiem, a kiedy nie).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
26 września 2018 o 14:05

@kojot_pedziwiatr: mnie też zdarza się jeździć chodnikiem, staram się jak najmniej uprzykrzać wtedy życie pieszym. Ale jak szerokim chodnikiem idzie kilka osób obok siebie, to też raczej staram się powiedzieć "przepraszam" niż na nich dzwonić (jak tuż za mną ktoś nagle używa dzwonka, to jestem bliska zawału, chcę tego oszczędzić innym). I tak nieraz zostałam zwyzywana, bo ludziom głowę zawracam - po to mam dzwonek, żeby dzwonić, a tak to oni nie wiedzą, o co chodzi! Nawet jak rower prowadzę obok siebie, to ludzie się złoszczą, że proszę ich o przesunięcie się... Co innego na ścieżkach rowerowych - tam dzwonię na spacerowiczów ile wlezie. Ludzie dwa metry dalej mają chodnik (za pasem zieleni), a ryzykują spacerując po ścieżce, gdzie rowerzyści osiągają naprawdę duże prędkości. Tego nie jestem w stanie zrozumieć.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
24 września 2018 o 13:58

Nie znam całej sytuacji, ale nie jest przypadkiem tak, że przyjaciółka ma po prostu więcej znajomych od Ciebie i chciałaby spędzać czas z każdym po trochu, a nie tylko z Tobą? Przyjaźń w dorosłym życiu wygląda inaczej niż w podstawówce, ludzie mają mniej czasu. A skoro przyjaciółce udało się po latach uwolnić od toksycznej matki, to tym bardziej chce wreszcie korzystać z życia, poznawać ludzi etc.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
20 września 2018 o 22:29

Kiedy mój brat był jeszcze niepełnoletni, to poprosił mnie, żebym podpisała umowę z pewną siecią telefonii komórkowej, a on będzie sobie za telefon płacił sam. Zgodziłam się, wszystko działało jak trzeba. Ale niedawno młody stwierdził, że chce przenieść numer, bo w innej sieci będzie miał dużo korzystniejsze warunki, jeśli przeniesienia numeru dokonamy przez internet. Umowa dalej była na mnie, bo nie chciało nam się bawić w jej przepisywanie na niego. Młody wypełnił wszystkie dane w formularzu internetowym, umowę miał przywieźć kurier (w takim terminie, żebym była w mieście rodzinnym albo dzień-dwa przed moim przyjazdem, żebym mogła pojechać i podpisać umowę w siedzibie DPD). Wyszło tak, że kurier przyjechał z umową dzień przed moim przyjazdem. Dzwoni do mnie moja mama i mówi, że jest kurier i chce, żeby ona coś podpisała (młody jej chyba nie informował, że coś może przyjść do mnie). Kurier jej powiedział, że to nic ważnego i wystarczy, że się podpisze nazwiskiem (mamy to samo nazwisko) w kilku miejscach, bo on nie będzie jeździł dwa razy. Na szczęście mama nie dała się w to wmanewrować i jeszcze przy kurierze zadzwoniła do mnie z pytaniem, o co chodzi. I kurczę, jakim prawem facet podsuwa komuś innemu niż ja dokumenty ze wszystkimi moimi danymi? Mogłabym sobie nie życzyć, żeby mama wiedziała, jakie umowy zawieram. Mogłabym być z nią w złych stosunkach i nie oddałaby mi umowy. Na dobrą sprawę moja mama mogła nawet nie być nikim bliskim, bo facet nie zapytał jej o dowód, żeby sprawdzić, czy chociaż jej nazwisko się zgadza z moim. Na szczęście z mamą się dogaduję dobrze, ale nadal umowa mogła być źle sporządzona, mogła zawierać błędne dane lub cokolwiek innego. Po rozmowie ze mną mama kazała kurierowi zostawić umowę w siedzibie DPD. Kiedy pojechałam tam kolejnego dnia to zobaczyłam, że na pierwszej stronie umowy dopięta jest kartka, na której są instrukcje dla kuriera, żeby sprawdzić dokładnie dowód, nie pokazywać dokumentów osobom trzecim etc. No ale co jego to obchodzi, ma ważniejsze sprawy na głowie niż sumienne wykonywanie swoich obowiązków. Jak mnie tacy ludzie wkurzają, eh...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
20 września 2018 o 22:01

@Lobo86: Co do punktu pierwszego, to w Biedronkach (nie wiem, jak w innych marketach) pracownicy mają obowiązek towar znaleziony na sklepie odpisać na straty. Członek mojej rodziny pracuje właśnie w Biedronce i narzeka, że wyrzucają codziennie mnóstwo jedzenia z długą datą przydatności do spożycia, bo klienci na przykład sprawdzają cenę przy czytniku i tam zostawiają towar, jeśli cena im nie odpowiada. Pracownicy muszą wszystkie rzeczy "lodówkowe" wyrzucić, bo nikt nie wie, jak długo leżały poza lodówką.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
13 września 2018 o 9:21

@mooz: Kiedyś tak było, owszem. Ja też siedziałam długo sama do powrotu rodziców. Ale tak jak pisałam - dla babci byłby to pretekst, żeby zgłosić niezapewnienie dziecku opieki.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 września 2018 o 9:24

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
12 września 2018 o 21:42

@Tajemnica_17: Nie rozumiem, dlaczego Twoja wypowiedź zebrała aż tyle minusów. Historia jak najbardziej piekielna, bo rodzice powinni pilnować dzieciaka i zareagować jakoś na to, co się stało. Nie uważam jednak, żeby robienie krzywdy dziecku (przekręcanie głowy dziecka, żeby poczuło się jak ten króliczek - jak sugerują komentarze pod historią) było lepszym rozwiązaniem. Wprost przeciwnie, uważam, że coś takiego jest niedopuszczalne! Rozumiem wyprowadzenie dziecka i zakaz wstępu do pokoju, ale nie celowe sprawianie dziewczynce bólu. Ona mogła naprawdę nie wiedzieć, że robi zwierzęciu krzywdę, tym bardziej, że sama nie ma zwierząt, tak jak wspomniał autor. Sama znam przedszkolaka, który na osiedlu uważany jest za zło wcielone, bo biega, krzyczy i ogólnie nie usiedzi na miejscu. Spotkałam go raz pod blokiem, kiedy dźgał ślimaki patykiem, uważał to za świetną zabawę. Wytłumaczyłam mu, że to są zwierzątka takie jak kot czy pies i nie powinien ich męczyć, że sam nie chciałby, żeby ktoś go dźgał patykiem i tak dalej. Młody tak się przejął losem tych ślimaków, że zaniósł je pod płot, żeby ich nikt przypadkiem nie rozdeptał na środku trawnika i zajął się zbieraniem dla nich liści, żeby miały co jeść i nie były głodne. Nie trzeba go było krzywdzić, żeby zrozumiał, że postępował źle. Nie mówię, że na pewno tak samo dało się to wytłumaczyć dziewczynce z historii, ale może jednak warto zacząć od tłumaczenia, a nie szarpania, wykręcania jej głowy itp., tak jak sugeruje większość komentarzy...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
12 września 2018 o 9:35

@Jorn: Siedmioletni dzieciak sam przez np. 5 godzin - na miejscu jego mamy bałabym się, że coś mu się stanie jednak. Zresztą nawet gdyby młody był na tyle odpowiedzialny, to pewnie obrażona babcia zgłosiłaby do opieki społecznej, że dziecko nie ma zapewnionej opieki.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 19) | raportuj
12 września 2018 o 8:16

@mietekforce: To co piszesz jest moim zdaniem bardzo niesprawiedliwe. Młody spędzał z babcią więcej czasu niż z mamą. To nie był nastolatek, tylko siedmioletnie dziecko. Babcia codziennie przedstawiała mu swoją wizję świata, grając zapewne na jego uczuciach (chociażby wmawianie mu, że ona kocha go bardziej niż mama). Nie wiem jak długo to trwało, możliwe, że od przedszkola. Niejeden dorosły człowiek poddałby się takiej manipulacji, a co dopiero dzieciak...

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
12 września 2018 o 1:59

@bypek: Tam takiej opcji niestety nie było. Mama często pracowała do późna, a oprócz babci nie miała nikogo bliskiego, kto zająłby się młodym. Reszta rodziny w innym mieście, świetlica nie wchodziła w grę, bo musiałaby być czynna nieraz do 21.00. Sytuacja bardzo trudna i bez wielkich szans na rozwiązanie. Pozostaje tylko czekać, aż młody będzie na tyle duży, że będzie mógł sam się sobą zająć przez kilka godzin...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 września 2018 o 13:55

@Meliana: Trochę piersi z kurczaka/kawałek ryby, drobno pokrojone warzywa, łyżeczka oliwy i jakiś ryż/makaron. To nie był kilkulitrowy garnek zupy, tylko porcja dla dwulatka - nie było tego więcej niż pół litra.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
6 września 2018 o 15:31

@minus25: PM bardzo dba o wygląd. Według mnie jest ładna, ale w taki przeciętny sposób. Szczupła, ciemne włosy do ramion, staranny makijaż, dobrze dobrane ciuchy. Wiele kobiet tak wygląda. Nie ma w sobie nic, co by ją wyróżniało jakoś szczególnie. Wiesz mniej więcej, co mam na myśli?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
6 września 2018 o 9:47

@bazienka: Z tymi oknami to była taka luźna gadka na zasadzie "o, to mieszkasz niedaleko? W tym bloku? Fajnie! A na którym piętrze? O, to masz fajny widok na pewno. A na tę stronę masz okna?" etc. I jak już tak się ta rozmowa ciągnęła, to głupio mi było w pewnym momencie powiedzieć "nie interesuj się!". Szczególnie że był to początek mojej pracy tam, jeszcze nie wiedziałam, że PM jest taką specyficzną osobą. O podglądaniu mnie przez lornetkę wspomniała dopiero jak już wiedziała, które okna są moje. A co do SMS-ów, to na te bzdurne po prostu nie odpisywałam, bo prosiłam PM wielokrotnie, żeby pisała do mnie tylko o jakichś ważnych rzeczach związanych z pracą, ale nie dawało to żadnych efektów.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
5 września 2018 o 17:47

@JesiennyListek: Już kilka osób pisało w komentarzach, że zna bardzo podobne przypadki. Takich rodzin jest niestety więcej niż byśmy chcieli...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
3 września 2018 o 13:09

@falcion: Kiedy stałam pod drzwiami i czekałam, aż PM mnie wpuści, to siłą rzeczy słyszałam rozmowy, które odbywały się w mieszkaniu (salon był tuż przy wejściu, jasne że rozmów odbywających się za kolejnymi drzwiami bym nie usłyszała). W blokach da się nawet z własnego mieszkania usłyszeć niektóre rozmowy u sąsiadów zza ściany ;) I nie widziałam jak dziecko kiwa głową, ale domyślam się, że to właśnie zrobiło, bo nie umiało prawie wcale mówić i przy mnie też PM tak się z nim porozumiewała. I niestety niczego nie pociągnęłam grubą kreską, wszystko starałam się opisać dokładnie tak jak było.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 sierpnia 2018 o 10:20

@OgorekKonserwatywny: Nie miała na imię Marta ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
17 sierpnia 2018 o 0:39

@OgorekKonserwatywny: Jest to jedno z największych miast w Polsce. Jak wspominałam w innym komentarzu, inna niania trafiła na równie piekielną rodzinę w tym samym mieście, więc chyba nie jest to zjawisko aż tak rzadkie, niestety.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
15 sierpnia 2018 o 18:30

@83anu: Nie musiała wyparzać talerzy, ale talerze i sztućce małego nie mogły dotykać zlewu ;) Takich osób jest więcej. Rozmawiałam jakiś czas temu z inną nianią, niestety też trafiła na taką rodzinę w zupełnie innej części miasta...

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
15 sierpnia 2018 o 18:27

@manson1205: Czy ja wiem? Najpierw po prostu próbowałam się z PM dogadać, wyznaczyć jakieś granice itp. Dopiero kiedy to nie pomogło, stwierdziłam, że praca tam nie ma sensu.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
15 sierpnia 2018 o 14:28

@RudyLisek: Chciałam zrezygnować już po dwóch tygodniach, ale odbyłyśmy z PM długą i szczerą rozmowę, w trakcie której zapewniała mnie, że wrócimy do pierwotnych ustaleń, ona nie będzie mnie zmuszać do sprzątania, postara się nie przeszkadzać nam w zabawie itp. Pomogło na kilka dni (nawet nie na cały tydzień). Później pojechali na dwa tygodnie na urlop, ja wtedy też wypoczywałam. Ale po urlopie wytrzymałam jeszcze dwa czy trzy tygodnie i ostatecznie zrezygnowałam. Gdyby nie ten urlop w środku to pewnie wytrzymałabym krócej.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 17) | raportuj
15 sierpnia 2018 o 14:16

@GlaNiK: Cieszę się. Ale musiało minąć sporo czasu, zanim sama zaczęłam się z tego śmiać ;)

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
12 sierpnia 2018 o 17:23

@Bryanka: Najgorsze jest to, że widziałam, że PM naprawdę swojego synka kocha, tylko działała totalnie po omacku. Czytała ciągle jakieś książki i strony internetowe o wychowywaniu dzieci, codziennie wymyślała jakieś nowe metody wychowawcze (często sprzeczne ze sobą). Miałam cały czas wrażenie, że ona ma jakieś problemy z przyswajaniem informacji - bardzo często coś przekręcała, opowiadała bzdury o dość oczywistych rzeczach. Tak jak z tą umową - tłumaczyłam jej kilka razy jak to dokładnie działa, powiedziałam jej, jakie dokumenty trzeba przygotować, a ona nie mogła tego załapać. Nie rozumiała nawet, jakie korzyści nam obu daje podpisanie tej umowy dla niań (uaktywniającej). Jedyne co widziała, to możliwość, że pójdę na zwolnienie.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
12 sierpnia 2018 o 17:17

@JolaG: Zaczęłam spisywać resztę, niebawem na pewno coś wrzucę ;) Najwięcej piekielności zdarzyło mi się w czasie, kiedy pracowałam u tej rodziny, ale mam też kilka innych historii związanych z moją pracą.

« poprzednia 1 2 3 następna »