Profil użytkownika
Tumartini ♀
Zamieszcza historie od: | 25 maja 2011 - 16:49 |
Ostatnio: | 14 grudnia 2012 - 12:32 |
O sobie: |
Optymistka, pozytywnie nastawiona do ludzi i świata w ogóle. Nie znosząca chamstwa i buractwa. |
- Historii na głównej: 9 z 15
- Punktów za historie: 5178
- Komentarzy: 68
- Punktów za komentarze: 301
« poprzednia 1 2 3 następna »
50letnia staruszka? Moja mama by się obraziła za takie określenie :)
Świetne :) Uśmiałam się jak norka :)
Przypomina mi się, jak chciałam kupić perłowe kolczyki na ślub i usłyszałam od ekspedientki "Zwariowała pani??? Perły na ślub??? To nieszczęście i łzy przecież!" :))
Tato nie znał dyrektora :) Tylko tak straszył.
Wątpię, żeby ta rozmowa była nagrywana. To chyba nie była duża firma. A dzwonili na stacjonarny czy komórkę? Bo stacjonarne to biorą z książek telefonicznych. Do mnie wydzwaniali mnóstwo razy z pokazem pościeli :)
OMG! Obrzydliwe...
Eee tam, do mojego taty wydzwaniali ze sklepów myląc nasz numer z numerem piekarni. Jak mój tato raz przyjął duże zamówienie na bułki, przestali wydzwaniac :)
Dobrze znam takich akwizytorów... Tekst "Za dwa tygodnie w najlepszych perfumeriach, a dziś tylko testujemy i nagradzamy najmilszych klientów" znam na pamięć. POwinni tego zabronić.
No nie było :) Motorek z plastiku, a mały podobno wjechał bardziej w koło samochodu niż w drzwi. Myślę, że zamieszanie było, bo się chłopczyk wystraszył, zaczął płakać, a mamunia krzyczeć :) Ale naprawdę obyło się bez szkód.
Hmm, dobre pytanie. Nie wiem. Ale wydaje mi się, że nie, bo rozliczenia szły między ubezpieczycielem, a warsztatem. Ale w sumie to się nie znam :)
No niestety, takiej pewności nie ma się nigdy. A samochód był uszkodzony od strony pasażera na tyle poważenie, że gdybym tego dnia jechała z mężem, miałabym co najmniej połamane nogi, o ile bnie gorzej.
Spokojnie, spokojnie, laweta przyjechała przed policją, ale samochód zabrany został dopiero po oględzinach miejsca wypadku. Chodziło mi tu o pokazanie, jak działają tego typu firmy - pewnie mają znajomości na komendach i szybciutko wysyłają lawety, żeby im zlecenia nie uciekły.
Był następny w kolejce, po prostu było zamieszanie i przez chwilę nikt się nim nie zajmował :)
Dzięki, dzięki :) No cóż, u nas takich wielu, więc był czas się przyzwyczaić :)
Nie, kratę do samego dołu opuszczałyśmy, gdy ona już była w sklepie i musiałyśmy ją specjalnie dla niej otwierać, gdy już była gotowa do wyjścia. Łatwo tak mówić, ale gdy kierowniczka każe obsługiwać, to musisz to robić i koniec...
O, skąd ja to znam. Najgorsze były niedziele, gdy ludzie dobijali się do drzwi galerii jeszcze przed otwarciem i prawie tratowali ochronę przy wejściu :)
Ha! Żeby tak łatwo było tą panią wyprosić. Nie pomagało: "Już zamykamy", przeciez ona przyszła "Tylko na chwileczkę". Najwyraźniej była bardziej asertwna niż my :)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2011 o 11:46
To prawda, ale wtedy wybitnie mnie to rozbawiło :)