Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Weber92

Zamieszcza historie od: 31 stycznia 2011 - 1:03
Ostatnio: 19 lipca 2011 - 17:34
O sobie:

Przyszły student filologii angielskiej. Organista. Już nie maturzysta, bo wygląda na to, że zdałem ;) Piekielny - czasami.

  • Historii na głównej: 21 z 34
  • Punktów za historie: 4560
  • Komentarzy: 172
  • Punktów za komentarze: 1241
 

#8501

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieliśmy z mamą ulubioną księgarnię. Mówię "mieliśmy" ponieważ odkąd pojawiła się w niej nowa sprzedawczyni - zupełnie straciliśmy do niej zaufanie. Kilka tygodni temu mama udała się do owej księgarni w celu zakupienia albumu na prezent i chciała, aby sprzedawczyni pomogła jej w wyborze. Akurat u paniusi na zapleczu przebywał z wizytą jej chłopak. Chyba nawet nie zauważyła, że ktoś wszedł.
- Dzień dobry - powiedziała mama.
- Chwila! - rozległ się głos z zaplecza, a zaraz potem mama usłyszała słodkie szeptanie o kochaniu, misiach i tym podobnych.
- Czy mogłabym rzucić okiem na albumy o podróżach? - spytała mama.
- Proszę niczego nie dotykać, ja zaraz do pani wyjdę! - odparł jej ten sam głos z zaplecza.
Mama czekała ładnych dziesięć minut, w tym czasie zdążyła przyjść inna klientka.
- Proszę pani, tu są klienci! - zawołała zniecierpliwiona mama.
- Zaraz! Nie widzi pani, że załatwiam sprawę?
"Sprawa" z lekka z się przeciągała, w końcu mama, która ma (na nieszczęście sprzedawczyni) bardzo dobry słuch usłyszała jeszcze cichszy szept na zapleczu:
- Czekaj chwilę, tylko obsłużę tę upierdliwą wariatkę.
Paniusia wyszła i tonem jak gdyby nic się nie stało zapytała:
- Pani coś chciała?
- Nie. Już nic.
Mama trzasnęła drzwiami i opuściła księgarnię raz na zawsze.

Księgarnia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 458 (600)

#8506

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia jest raczej do śmiechu, niż piekielna, ale zaryzykuję. Dwa dni temu po raz pierwszy od powrotu ze szpitala wyszedłem z domu sam, bez "obstawy". Wyglądałem dość kiepsko, zwłaszcza że poruszam się teraz o kulach. Wstąpiłem do sklepu po fajki.
Ja: Nevady czerwone poproszę.
Ekspedientka: A osiemnaście jest?
Ja: (z uśmiechem) A nie jest? Jak pani sądzi na oko?
E: Na oko, to będzie z pięćdziesiątka, ale zna pan przepisy.

Jakiś tam

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 723 (875)

#8507

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia mojego kumpla, który udał się do salonu [tu nazwa sieci] w celu zakupienia ładowarki.
Tomek: Najprostszą ładowarkę do Nokii proszę, o taką (pokazuje końcówkę uszkodzonej ładowarki).
Sprzedawca: Będzie 20 złotych, zaraz przyniosę.
Tomek rzucił banknot na ladę, sprzedawca zgarnął pieniądze i poszedł po ładowarkę. Minęło 5 minut.
S: Niestety, nie mamy w tej chwili.
T: A pieniądze?
S: Jakie pieniądze?
T: Położyłem tu 20 zł, a pan je wziął.
S: Jestem pewien, że nic pan tu nie kładł.
T: Banknot leżał na ladzie! I proszę, żeby pan mi go oddał!
S: Ja lepiej wiem, co leżało na ladzie, bo to moja lada, nie pańska.

Tym razem Tomek miał farta, bo jakaś pani ośmieliła się stanąć po jego stronie - jako świadek, że rzeczywiście kładł tam pieniądze. Trzeba tylko dodać, że sprzedawca, oddając co nie jego, miał wyjątkowo kwaśną minę. Zwłaszcza, że musiał przeprosić za "pomyłkę".

brak danych

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 649 (753)

#7717

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historię opowiedział mi znajomy lekarz pediatra, do którego mam pełne zaufanie i jestem święcie przekonany, że on tego nie wymyślił. Przyszedł do niego pacjent z córeczką. Kiedy doktor badał dziecko, facet spytał "przy okazji", czy to normalne, że jego żona ma okres przez dwadzieścia (!!!) dni w miesiącu.
- Przepraszam... że niby ile?! - spytał lekarz.
- Dwadzieścia, dobrze pan usłyszał. Wie pan, ja nigdy nie byłem dobry z anatomii, ale wydawało mi się, że miesiączki to krócej trwają... dziesięć, dwanaście dni.
Doktora zamurowało, ale nie skomentował tej dość pokaźnej niewiedzy pacjenta (swoją drogą, młodego).
- To zawsze tak jest?
- Co najmniej pół roku.
Doktor natychmiast kazał umówić żonę na wizytę do ginekologa, a że miał akurat takowego kolegę, obiecał, że się z nim skontaktuje i postara się jak najszybciej zapisać panią X na badanie. Wymienili się numerami, facet podziękował. Lekarz obietnicę spełnił, po czym zadzwonił do faceta, żeby poinformować go o terminie wizyty.
- Pan wybaczy, doktorze... - powiedział facet. - Tego ginekologa to już nie trzeba. Udawała, żmija jedna, żeby się od małżeńskich obowiązków wymigać.

Dlaczego, do cholery, nie powoływała się na przekonania filozoficzno-religijne? Argument stary jak świat, ale za to trudny do podważenia.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (677)
zarchiwizowany

#7796

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poniedziałkowe popołudnie spędziłem jak zwykle w bibliotece. Przyszła dziewczyna, wiek - na oko 18-20 lat.
Dziewczyna: Czy są jakieś książki Sparksa?
Bibliotekarka: Kogo?
(I tutaj się zdziwiłem - jak na człowieka, który nie miał w rękach ani jednej książki tegoż autora, jestem aż nazbyt obeznany w jego twórczości - bez wątpienia, wpływ koleżanek z klasy.)
Dz: Sparksa! Jak to, nie zna pani?
B: (zawstydzona) Nie obiło mi się, może coś tam i jest, zaraz popatrzę na półkach... O czym on pisze?
Dz: Takie tam o miłości...
B: Jak Boga kocham, nie potrafię skojarzyć.
Dz: No takie tanie gówno, żeby zakompleksione nastolatki miały nad czym płakać! Ja to dla siostry wypożyczam - jak coś.

Starałem się powstrzymać śmiech - nie udało się. Przy okazji, głowy wszystkich czytelników (a z troje ich było, wyłączając mnie) obecnych w bibliotece zwróciły się w ich stronę.
Swoją drogą - może jednak nie takie gówno. Skoro ktoś go wydał.

biblioteka

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (149)
zarchiwizowany

#7797

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Biblioteka raz jeszcze. Przyszło dwóch chłopaków, bibliotekarka spytała ich, czy w czymś pomóc, ale nie - chcieli sami poszukać. Stali za półkami, prowadząc jakże interesujące "dyskusje" o literaturze, nie zdając sobie sprawy, że słyszą ich wszyscy wokół.
- To co tam jeszcze mamy wziąć?
- "Zbrodnię i karę". K*wa, kolejny szajs. Po *uj tyle tych lektur?
- Ja nie wiem, i tak pewnie nie przeczytam, streszczenie ściągnę z neta. Głupia c*pa, po co ona zadaje te lektury? Za miesiąc i tak nic z tego nie będę pamiętał.
- Nooo... weź, jakie to grube. Facetowi się nudziło chyba. Za cholerę nie przeczytam.
Podeszli do bibliotekarki, która spojrzała na nich dziwnym wzrokiem.
- Coście tacy skrzywieni? - spytała. - Ja wiem, że nie lubicie lektur, wiem. Swoją drogą, "Zbrodnia i kara" to moja ulubiona powieść. Warto zerknąć.

Chciało się dodać - "i moja też", ale wydaje mi się, że chłopcy i tak najedli się wstydu na co najmniej roczny zapas.

biblioteka

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (79)

#7698

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracałem do domu z gitarą na plecach i wstąpilem po drodze do sklepu po wodę.
Ekspedientka: Przepraszam, tu z bronią nie wolno...
Ja: Z jaką bronią?
E: To co pan trzyma na plecach to chyba karabin, nie?
Odwróciłem się do niej plecami, żeby dobrze widziała.
Ja: Tak się składa (śmiech), że to jest gitara.
E: Akurat. Już tu taki jeden był, co niby komórkę trzymał w etui, a tam był scyzoryk i on mi tym scyzorykiem groził! Źle panu z oczu patrzy...
(Co prawda, to prawda - z brodą i w glanach wyglądałem jak rasowy rozbójnik!)
Wyjąłem zatem zawartość mojego pokrowca i pokazałem jej.
E: Rzeczywiście, gitara... Ale to prawdziwa?
Ja: (śmiech) Co mam pani zagrać?
W sklepie chwilowo nie było nikogo. Babka chyba jest fanką Kaczmarskiego, bo wybrała sobie "Jałtę" z jego repertuaru. Tutaj się na szczęście dogadaliśmy - ja też go uwielbiam.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (824)
zarchiwizowany

#7755

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odebrałem wczoraj mojego młodszego braciszka ze szkoły i wstąpiliśmy do sklepu po jakieś drobiazgi. Paweł, jak to Paweł, zawsze miał mi coś ciekawego do powiedzenia, a że ma bardzo donośny, wyrazisty głos (pewnie po mnie :) słyszeli go wszyscy w promieniu kilkunastu metrów. W sklepie bynajmniej nie zamierzał się uciszyć. Gadał i gadał, zadawał mnóstwo pytań ("Filiiiip, a te ciastka to z czekoladą są?!!!"), co w końcu zwróciło uwagę pewnej starszej pani.
[SP]: Proszę uspokoić to dziecko!
[JA]: Przeszkadza pani?
[SP]: Bachor drze się jakby go zarzynali, a pan się pyta, czy mi przeszkadza?! Niewychowane! Do klatki z małpami!
Zerknąłem na ekspedientkę, która spojrzała na nas wzrokiem pełnym zrozumienia (dziecko to dziecko, musi się czasem wygadać).
[SP]: Kiedyś to się dzieci inaczej wychowywało! Co z pana za ojciec?!
[JA]: Nie jestem ojcem. I nie rozumiem, dlaczego on pani przeszkadza.
[SP]: A przeszkadza! Ja jestem w żałobie i mi przeszkadza!
Paweł z trudem wytrzymał 5 minut bez gadania.

Chyba nie umiem tego skomentować.

warzywniak

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (248)
zarchiwizowany

#7721

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem, czy tę historię da się podłożyć pod klientów, ale na dobrą sprawę, nie jest aż taka zła.

Uczę się na organistę. Kiedyś proboszcz opowiedział mi zabawną historyjkę. Miało to miejsce parę lat temu. Po skończonej mszy świętej do zakrystii przyszła babcia.
Babcia: Tego grajka to wymieńcie jak najszybciej, bo tylko wstyd wam robi!
Proboszcz: Hm... słucham?
B: Tego grajka ksiądz by wymienił! Jakiś nowy, w ogóle grać nie umie!
P: Od lat mamy tego samego organistę, nie wiem, co ci przyszło do głowy, siostro. Nie zauważyłem, żeby się pomylił.
B: Do niczego się nie nadaje! Głuchy jakiś! Ja tu "Ojczę nasz" śpiewam, a on daje melodię do "Baranka Bożego", no co to w ogóle jest?! Profanacja!

Co się okazało? Babcia przysnęła na kazaniu i później przegapiła swoją "ojczenaszkę". Ale przynajmniej udało się zrehabilitować organistę. Teraz czekam na porcję zarzutów pod moim adresem. Jak widać, piekielni są nawet w kościele.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (280)

#7504

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dzisiejszego ranka. Zapisałem się do lekarza rodzinnego, poszedłem; kolejka spora - dobra, czekam. Chwilę po mnie przyszła starsza pani i ojciec z ok. 7 - letnią dziewczynką na rękach. Dziecko blade, widać, że ma wysoką gorączkę. W mojej przychodni generalnie jest tak, że nikt nie patrzy na numerki, pacjenci wchodzą w takiej kolejności, jak przyszli. Tak się jednak złożyło, że według listy ja miałem być pierwszy, później ta paniusia, a za nią ojciec z córeczką. Dziewczynka zaczęła wymiotować, więc ojciec zapytał, czy mogliby wejść przede mną. Miałem czas - spoko, co mi szkodzi. I wtedy rozpętało się piekło...
Lekarka: Pan W., zapraszam,
Ja: Przepraszam, niech lepiej ten pan wejdzie przede mną.
Dziewczynka wyglądała jak nieprzytomna, więc pani doktor od razu ich przyjęła.
Staruszka, która stała za mną: A pan to ma tak dużo czasu?
Ja: Jak widać mam.
S: Patrzcie no, teraz każdego bachora z byle katarem zacznie przepuszczać, a ze mną to już nikt się nie liczy!
Ja: Widziała pani, jak ten dzieciak wyglądał?
S: A co mnie obchodzi cudzy bachor? Ile można w kolejce czekać?! Może ja też źle się czuję! Skąd pan wie, że nie mam raka, co?!
Ja: Jakoś po pani nie widać.
S: No co za cham! Za moich czasów to młodzież starszych szanowała! A poza tym, dla dzieci jest inna przychodnia.
(w której, na marginesie, kolejka zajmowała dwa korytarze i jeszcze kawałek)
Jakiś pan: Da pani spokój, co pani szkodzi poczekać? Ja też czekam i jakoś rogi mi od tego nie rosną.
S: To karygodne! Jak można tak starszych ludzi traktować?! Ja to zgłoszę! Zgłoszę i już, bo to nie do pomyślenia!
Nikt nie skomentował. Minęło 10 minut.
S: I teraz będą tam siedzieć Bóg wie jak długo. Co on na ploty przylazł?! Ja też chora jestem! I mnie nikt po znajomości nie przepuści!
Jakiś pan: Jak pani taka chora, to niech siedzi cicho.
Oberwało się wszystkim. Mnie - wiadomo za co. Tamtemu panu - za to, że stanął po mojej stronie. Ojcu z córeczką - bo ośmielił się poprosić o przepuszczenie. Przypuszczam, że również pani doktor, za to, że nie przestrzega zasady "numerków".

poczekalnia

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 588 (696)