Profil użytkownika
ciemnablondynka
Zamieszcza historie od: | 25 listopada 2010 - 14:14 |
Ostatnio: | 10 sierpnia 2015 - 16:14 |
- Historii na głównej: 7 z 25
- Punktów za historie: 6778
- Komentarzy: 158
- Punktów za komentarze: 992
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 następna »
Odpowiem użytkownikowi walk3r - i innym, którzy również mi będą chcieli zarzucić "zbyt wiele zdań wielokrotnie złożonych". Drogi Walkerze, piękno naszego języka polega właśnie na tym, że można układać zdania złożone. Akurat w mojej historii nie jest ich tak dużo - i nie są aż tak "wielokrotne". Niestety, społeczeństwo nam głupieje (jako ogół, sami przyznacie!) - w internecie coraz mniej poprawnej polszczyzny i zdań złożonych. Niedługo już między sobą w domach będziemy się porozumiewać hasłami "Mąż-śmieci-wyrzuć", "Daj obiad. Już. Głodny". Dbajmy o polszczyznę, mamy taką wspaniałą kulturę mowy i pisma, że aż "słuchać hadko", co się z nią obecnie wyprawia.
Taki ładny język, a tu nagle, jak grom z jasnego nieba pojawia się "z tond" - aż zabolało. Stąd. I oczy jak pięć złotych, nie złoty. A poza tym - oprócz braku "ogonka" przy "babcię" w punkcie drugim, jest całkiem nieźle. A całkiem prywatnie - jestem pełna podziwu dla Was, że sobie tyle czasu radziliście.
W Wawie mam dobrych dwoje ginekologów, faceta i babkę. Pisz na priv.
Historia zasługiwałaby na "plusa", gdybyś się choć odrobinę postarała i napisała ją w miarę poprawnym językiem. Niestety, Twoja ortografia, interpunkcja i styl sprawiają, że nie nadaje się do niczego.
Venninne - przyznam się szczerze, że sama do końca nie wiem, jak to działa - nie zatrudniam studentów ;) Ze swoimi pracownikami rozliczam się umowami o dzieło lub fakturami. A i tak, z tego, co wiem, przy zleceniu ZUS jest niższy, niż przy umowie o pracę :)
Bardzo łatwo to wytłumaczyć - takie kiepskie warunki sobie wynegocjowałeś/łaś. Gdybyś wziął/wzięła to samo wynagrodzenie na umowę o pracę, zarobiłbyś/zarobiłabyś o wiele mniej. Umowa o dzieło, czy umowa zlecenie są "bez ZUSu", czyli na rękę dostajesz więcej, problem w tym, że nie buduje Ci się emerytura. Dla mnie, jako pracodawcy, też jest to korzystniejsze, bo nie płacę za takiego pracownika ZUSu (i tak, przyjętą praktyką jest to, że kwotę wypłaty się zmniejsza o tenże ZUS, jeśli ktoś chce umowę o pracę). Poza tym inaczej liczy się podatki i dla mnie się to po prostu opłaca. Nie daj się poniżać, to nie będziesz poniżany/a. Wynegocjuj sobie lepsze stawki i tyle. Jakoś ja na umowie-zleceniu potrafiłam całkiem niedawno wyciągać około 2800 netto miesięcznie (nie prowadząc firmy), pracując po 8 godzin, 5 dni w tygodniu. Teraz, oprócz prowadzenia firmy, biorę też zlecenia - i nie narzekam, mam swoje stawki, a biegłość, jaką mam w swojej dziedzinie, doświadczenie i referencje, wręcz nie pozwalają mi "zejść z ceną". Dajesz się rąbać, to Cię rąbią.
"Bynajmniej" jedna osoba zwróciła uwagę ;)
Wow, fajna szkoła, ma boiska na dachu!!!
Shadow - przeczytaj edit. Koty nie są głupie, da je się nauczyć wielu rzeczy. Poza tym każdy kierowca ogarnia chyba na tyle, żeby być w stanie zauważyć/poczuć kota włażącego na niego, nie?
Ja też wożę koty luzem, ale pilnuję, żeby żaden nie wlazł mi pod nogi, są nauczone, ale jednak uważać trzeba. Skoro jechałyście we dwie, trzeba było ODROBINĘ pomyśleć, do ciężkiej cholery. Nie mogłaś pilnować zwierzaków? No na litość... I co za idiotka nie zapina pasów??? A co do pytania ciotki, to się nie dziwię, miałyście odpowiadać za zwierzęta, a zrobiłyście z siebie patentowe kretynki. Mam nadzieję, że już nikt nigdy Wam nie powierzył żadnego zwierzęcia... Edit: żeby nie było, do weterynarza mam niedaleko, ale bydło jeździ "hurtem", nie dałabym rady przenieść 3 kotów, które w sumie ważą sporo ponad 10 kg (teraz są tylko dwa, 7 i 5 kg, naprawdę lepiej je wpuścić do samochodu, zamiast dźwigać, kładą się na pokrywie przy bagażniku lub na tylnych siedzeniach, a jak się kocicy włącza tryb "wędrowiec", to jeśli włazi na mnie lub mi pod nogi, zostaje natychmiastowo eksmitowana).
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2012 o 11:38
Kochani, tylko jedno - ten fiszbin. Jeden. Dwa fiszbiny.
Primo - nawet ogrom "charytatywnej" pracy w stajni nie powinien nikomu przeszkodzić w jeżdżeniu - widać, że nie za bardzo Ci szło. Trzy miesiące, żeby się czegoś porządnie nauczyć to w sumie mało. A jeśli nie poradziłaś sobie ze zwierzęciem, to tylko właściciel dobitnie Ci dał znać, że się do tego sportu i do tej pracy nie bardzo nadajesz.
Szczerze - jeśli kochasz siostrzeńca i się nim opiekujesz - i chcesz to robić dalej, po 18 urodzinach postaraj się go usynowić i zwiewaj z dzieckiem. Jeśli zostanie z Twoją rodzinką, będzie biedny.
Za starych, nie zawsze dobrych czasów mojego "sępienia" na szczęście takie rzeczy się nie zdarzały. Współczuję.
No daj spokój, a co niby babka miała zrobić? Przeprosiła, nie? Miała paść na kolana, rwać włosy z głowy, czy wręczyć Ci cały swój portfel i piny do kart, żebyś miała kasę na nowe sandały? No na litość... Edit - bezczelność i chamstwo to chyba w Twoim wykonaniu było...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 17:01
Panti90, z tej "90" wnoszę, że dzieckiem już nie jesteś - szkołę podstawową raczej skończyłaś, gramatyki tam na pewno uczyli. Czy to takie trudne PRZECZYTAĆ własną, zwłaszcza tak krótką, historię PRZED umieszczeniem jej na stronie? Chyba jak teraz do niej zaglądasz, to widzisz, że coś w niej nie gra?
Pod niektórymi supermarketami są przy miejscach dla niepełnosprawnych tabliczki z napisem: "czy naprawdę chcesz być na naszym miejscu?" - niestety, naród coraz mniej czyta. Może niektórym należałoby na przykład w ramach profilaktyki "na mózg" wsadzać nogę w gips na tydzień, przywiązywać rękę do tułowia albo zakładać opaskę na oczy? Takim "dowcipnisiom", jak również osobom zajmującym bezprawnie miejsca dla niepełnosprawnych (i parkingowe, i siedzące, a nawet zajmującym toalety), mówimy stanowcze nie.
No dobrze, nie krzyczcie na mnie! ;) Zapisałam się do lekarza. Na środę, wcześniej się nie da - po prostu nie ma mnie w mieście. Albo rozchodzę, albo odpadnie :D
"Czytając pewna historię, przypomniała mi się moja" - co czytało historię i co Ci się przypomniało?
Jak jeździ? I ile jeszcze pojeździ? :P
Dziewczyno, nie wiem, czym jeździsz, ale nie krzywdź jeżdzidełka!!! Niezależnie, co do baku nalewasz, nie kupuj badziewia. Polecam eksperyment - pojedź choćby na Orlen (a najlepiej na Shella), ale dopiero wtedy, jak będziesz miała prawie pusty bak. Zalej nawet tylko trochę paliwa i posłuchaj, jak Ci silnik chodzi. Dość długo tankowałam na Lukoilu, bo tanio. Teraz leję tylko Shella - nie dość, że samochód lepiej jeździ, ładniej warczy, to jeszcze mniej pali - ergo, opłaca się kupować droższe paliwo. A wiem, co mówię, w ciągu ostatnich około 40 dni "zrobiłam" około 6 tys. km. A co do faceta - rzeczywiście niefajnie. Co do szlabanu - zgłoś i niech sprawdzą monitoring ;)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2012 o 22:37
Insygnia mogą być co najwyżej władzy, czyli korona i berło. Sygnowany może być list. A SUMMA SUMMARUM pochodzi z łaciny i w obu wyrazach ma po dwa "m" :) Nie możesz być notowana w KRD (Krajowy Rejestr Długów), bo kierują tam dłużników o zaległościach powyżej 100 zł. BIK to Biuro Informacji Kredytowej - w BIK są magazynowane informacje o Twoich zobowiązaniach kredytowych. Każdy bank ma obowiązek przekazać do BIK informację o branym przez Ciebie kredycie (każdym, jak również pożyczce gotówkowej czy karcie kredytowej) ze względu na ochronę klientów przed pułapką kredytową, czyli nadmiernym zadłużeniem.
Dołączam się do Sesjapoczeka... Serio, jakbym o swojej Mamuni czytała...
Oliwa, doskonale rozumiem, że można nie chcieć wsparcia, niezależnie, czy w przypadku niepełnosprawności, czy ciężkiej pracy. Sama kiedyś dźwigałam akumulator samochodowy wdzięcznie dziękując wszystkim panom chętnym do pomocy. Ale - dziękowałam, a nie rzucałam mięsem (choć piąty z kolei pan mnie już zaczął wkurzać, a ja miałam fanaberię przedygować przez osiedle z tym akumulatorem sama). Gdybym tę panią zbluzgała, to miałaby prawo się i na mnie wydrzeć - ale byłam spokojna, grzeczna i, mając na uwadze wyczulony słuch osób niewidomych, nie za głośna. Więc doprawdy, można powiedzieć "dziękuję, nie", nawet przez zaciśnięte zęby i niekoniecznie najmilszym tonem. Oczywiście nie stało się tak, że obraziłam się do końca świata na wszystkich mieszkańców planety i przy następnym spotkaniu z kimś, kto może pomocy potrzebować, również ją grzecznie zaoferuję :) Nie widzę żadnej ujmy w noszeniu zakupów starszym paniom, ustępowaniu miejsca w autobusie czy przeprowadzaniu niewidomych przez jezdnię i nie robię tego dla poklasku! Po prostu przykro mi się zrobiło, gdy usłyszałam taki stek wyzwisk mimo mojego spokojnego i uprzejmego pytania.
Odzywa się we mnie zawodowe zboczenie - od dobrych 13 lat "robię" korekty dla kilku wydawnictw - jeśli miłościwie panujący nad tą stroną admini zechcą, mogę - prospołecznie - spróbować utworzyć taki "samouczek" :)