Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

fireman

Zamieszcza historie od: 21 lipca 2011 - 21:31
Ostatnio: 15 grudnia 2015 - 19:43
  • Historii na głównej: 59 z 86
  • Punktów za historie: 61684
  • Komentarzy: 216
  • Punktów za komentarze: 1510
 

#27121

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeżyłem dzisiaj szok. Oddaję krew. Nie za często ale też nie za rzadko. 2-3 razy w roku, czasami tylko raz w zależności od zdrowia. Byłem dzisiaj. Nie wiem jak wygląda to w innych regionach, ale wrocławskie rckik daje paczuszkę czekolad w stałym składzie 1 gorzka, 2 z kokosem, 2 z rodzynkami, 2 mleczne i 1 z rodzynkami o smaku rumu (czy czegoś w tym stylu) łącznie 8 sztuk zapakowane w biały kartonik z napisem "dziękujemy za dar krwi" i informacjami dla krwiodawców. Łącznie czekolad jest 8 co jest dla mnie nie do przejedzenia, więc często łakocie lądują u bratanka/dzieci znajomych itp. dzisiaj wracając z paczuszką przytrafiła mi się kumulacja piekielnych wypadków! Wielu z was może nie uwierzyć, ale ręczę głową, że to wszytko prawda.

1. Tesco. Zasada jest jedna jeżeli wchodzisz z wcześniejszym zakupem z innego sklepu to ochroniarz nakleja na niego przy wejściu specjalną naklejkę na owy produkt. Wychodząc bramki "zapipczały". Musiałem się nieźle natrudzić, żeby wytłumaczyć ochronie, że czekolada nie została skradziona. nie chcieli mi wierzyć mimo, że:

-Całość zapakowana była w owy kartonik
-Pokazałem zaświadczenie, że oddałem dzisiaj krew
-Takiego rodzaju czekolady nie ma w ich sklepie
-Jaki jest sens robienia zakupów za 150 PLN, żeby ukraść kilka czekolad?

Na szczęście jakoś się wygrzebałem (Vivat pani z kasy, która była trochę bardziej rozgarnięta)

2. Widzę w galerii chłopczyka, trochę zapłakany, zgubił mamę. Zapytałem czy chce czekoladę, żeby go pocieszyć i zaprowadziłem do ochrony. Zapytałem jaki chce smak powiedział, że lubi gorzką. Cóż, nie każde dziecko musi jeść mleczną z rodzynkami i orzechami, jaką chciał taką dostał. Mama szybko się znalazła. Nawet nie zdążyłem odejść i przybiegła do mnie z pretensjami. Nie wiedziała jak śmiałem dać jej dziecku gorzką czekoladę. Podobno jestem ostatnim chamem i pożałowałem mlecznej, stwierdziła że "jak chcesz się bawić w Mikołaja, to rób to porządnie". Nie dała mi dojść do głosu, a ja byłem w zbyt dobrym humorze, żeby się kłócić. AVE MATKA POLKA

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 975 (1039)

#27054

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pamiętam pewną przygodę ze studiów... do dzisiaj wywołuje uśmiech an mojej twarzy.

Uwielbiam egzotyczne zwierzęta. W tym czasie hodowałem kameleona. Wiadomo zmienia barwy, wiesza się za ogon, łapie much na duży język... Było to w czasie, kiedy studiowałem we Wrocławiu, miałem wynajęte mieszkanie z 3 kolegami z LO. Właścicielka nie mieszkała z nami, wpadała raz na miesiąc, żeby sprawdzić czy nic nie zniszczyliśmy. Kobieta ta sprzeciwiała się trzymaniu jakichkolwiek zwierząt i pająków. Bała się ich panicznie, a fireman hodował kameleona po cichu, chowając do piwnicy na kilka minut terrarium (czas wizyty).

Tak więc semestr minął bez problemu, w połowie drugiego wyciągnąłem zwierzaka (nie pamiętam już po co) postawiłem na chwilę na biurku. Zadzwonił domofon, właścicielka z niespodziewaną wizytą. Chwytam terrarium i pędzę do piwnicy. Terrarium było puste, w tym wszystkim zapomniałem, że Żywiec (tak, nazwałem go na cześć mojego ulubionego wtedy napoju i bynajmniej nie chodziło o wodę) został na biurku. Rozmawiam z właścicielką, gdy nagle długi język mojego zwierzaka wylądował prosto na ogromnym pieprzyku na twarzy właścicielki.

Plusem historii jest to, że udało nam się znaleźć tańsze mieszkanie.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1124 (1182)

#26806

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno nie było nic strażackiego, jakby piekielność opuściła moją profesję. Oczywiście nic nie trwa wiecznie i znowu mam historię do opisania. 8 marca (około 5 rano), do końca służby ostatnie pojedyncze godziny. Alarm (nosz kur***). Jedziemy, jakiś wypadek, ogólnie okazało się, że błahostka, robimy swoje i nagle usłyszałem krzyki. Dialog przytoczę w całości, a nie tylko wykrzyczaną usłyszaną przeze mnie część.

Pewna [p]ani podchodzi do [k]ierowcy (siedział w aucie).

[P] Przepraszam, czy to pan kieruje tym wielkim wspaniale lśniącym czerwonym wozem? (i tutaj maślane oczy).
[k] Tak.
[p] I to pan uruchamia te migające światełka i głośną syrenę?
[k] Tak.

I uwaga, poszedł cytat z Dnia Świra:

[p] A czy pan musi tak napie*****ć od bladego świtu?

Tutaj zaczął się krzyk.

[p] Do k***y nędzy dzień kobiet jest i nawet nie dajecie się wyspać pięknym paniom! Człowieku ty w ogóle myślisz? Co ja jestem jakiś robol z huty, żeby wstawać do pracy o 5 rano??!!

I tak chwilkę w ten deseń. Po minutce podbiegł jakiś [f]acet i do babki:

[f] Kochanie chodź, zrobiłem śniadanko nie denerwuj się, złość piękności szkodzi...

[p] POWIEDZIAŁEŚ, ŻE JESTEM BRZYDKA??!!

I tutaj facet dostaje z liścia, babka szybko odchodzi, a facet wybąkał jakieś "przepraszam za nią"

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 954 (1018)

#25888

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak fireman poprowadził wojnę z księdzem.

Jestem wierzący i praktykujący, jednak uważam, że ksiądz jest zwykłym człowiekiem i mimo że uświęconym, powinien podlegać prawu jak każdy inny (podatki itp). Uważam również, że nie każdy ksiądz jest godny zaszczytu kapłaństwa.

Mieszkam w pobliżu pewnego kościoła. Nie chodzę do niego na mszę, wpadam do innej parafii. Zapłonem do bomby była kolęda, na którą od lat nie daję pieniędzy (przelewam wtedy pewną sumę Caritasowi albo innej organizacji). Dlaczego nie księdzu? Byłem ministrantem i wiem ile z tych pieniędzy idzie na potrzeby Wspólnoty, a ile na potrzeby jednostki... Naszej kłótni nie będę przytaczał, nie jest ona głównym wątkiem historii.

Niedawno ksiądz postanowił puścić "Kiedy ranne wstają zorze" z wieży kościoła... o 6 rano. Na tyle głośno, że słyszało większość miasta, a mieszkam pod kościołem... Cóż, nie muszę mówić, że nieźle się wkur****m. Długo to wcześniej znosiłem, jednak nitka pękła. Kiedy po 24 godzinach latania z wężem i ciężkim sprzętem, dziewczyna o 5 rano odwiozła mnie do domu (sam bym chyba nie wrócił) i kiedy położyłem się spać, po godzinie obudziła mnie głośna melodia. Zacząłem więc pytać sąsiadów. Każdemu to przeszkadzało, ale nikt nie chciał nic zrobić bo to ksiądz i nie wypada. Wybrałem się więc do tego osobnika z prośbą zaprzestania praktyk.

Jego wytłumaczenie:
- Dzień powinno zaczynać się od mszy. Ta melodia wzywa wiernych na poranną liturgię. Powinieneś się cieszyć i przybyć na mszę.

Po tygodniu zawiadomiłem policję. Cymbały przyjechały, ale przecież cisza do 6 rano, więc ksiądz nie łamie żadnych przepisów, nic nie zrobią. Zemstę szybko obmyśliłem. Pożyczyłem największy wzmacniacz jaki udało mi się znaleźć, wstałem o 5 wszystko ustawiłem i kiedy zorze zaczęły grać puściłem kawałek, który moher commando określa jako jęk szatana... przez szybę w oknie zobaczyłem księdza biegnącego do mojego mieszkania szybciej niż ja pędzący na moim ścigaczu. Oskarżył mnie o propagowanie satanizmu, zagłuszanie woli Boga, itp. odpowiedziałem krótko:
- Zaczynam dzień ratowania ludzkiego życia. Właśnie wzywam wszystkich strażaków na służbę. Powinien ksiądz się radować z nami, że ocalimy od śmierci niewinnych ludzi.

Od tego czasu mogę się wysypiać ile chcę.

księża

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1024 (1078)

#25426

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lubię pizze, a ponieważ w Pizza Hut trwa festiwal pizzy wybraliśmy się z moją dziewczyną. Wytłumaczenie jeżeli ktoś nie wie o co chodzi - kucharz piecze losową pizze na losowym cieście i kelner roznosi po kawałku. Kawałek można zjeść lub poczekać na inny smak i tak aż do oporu.

Niedaleko siedziała rodzinka standardowa 2+2. Zauważyłem, że milczą co było dosyć specyficzne. Nagle odezwał się chłopiec:

- Mamo...
M: Milcz i jedz!
Potem dziewczynka:
- Ja już nie mogę.
M: JEDZ! nie po to zapłaciłam, żebyś teraz nie jadła! Pizza kosztuje 18 zł a ja zapłaciłam 22! Nie zjadłaś jeszcze nawet jednej pizzy, a musisz zjeść więcej żeby się opłacało!
- Ale mamo ja już naprawdę nie mogę.
M: KELNER!
K: Słucham panią.
M: Żądam zamiany festiwalu pizzy na pizze dla córki.
K: Przykro mi, to niemożliwe.
M: STASIU! IDZIEMY!

Rzuciła pieniądze i wyszli.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 733 (795)

#25977

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie wrócili z wezwania chłopcy z pogotowia.

Grupa robotników dostała od szefa nowe buty (blacha na palce i pięty, wysoka cholewa ogólnie niezniszczalne). Prezent postanowili opić. Po kilku butelkach chcieli przekonać się czy nabytek jest dosyć solidny. Jeden z nich założył obuwie, a drugi miał walnąć mu w palce toporkiem, żeby zobaczyć czy blacha wytrzyma.
Nie wytrzymała.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1050 (1076)

#24821

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Była moda na upiększanie swojego ciała.
Stacjonujemy w jednym miejscu wraz z pogotowiem, więc udało mi się usłyszeć to i owo, z czego jedno należy do tej dziedziny i zasługuje (moim skromnym zdaniem) na rozgłos.

Wszystko zaczęło się od ultimatum pewnej żony.
Owa pani po każdym wybryku odmawiała seksu swojemu mężowi w ramach kary. Najpierw był to np. tydzień za duże "przestępstwa", później za np. krzywe popatrzenie, życie łóżkowe było zawieszane. Pani jakoś to nie przeszkadzało, natomiast samiec... wiadomo postanowił coś wymyślić. Masturbacja nie wchodziła w grę, żona pilnuje i robi awanturę. Kochanka jeszcze gorzej, a wszystkie zabawki erotyczne (lalki, sztuczne ci**) były tępione i odnajdywane w najwymyślniejszych kryjówkach.

Pan miał piankę montażową. Postanowił ulepić z niej coś w rodzaju tuby, w co mógłby mówiąc trochę prostacko, włożyć i co nie będzie budziło podejrzeń żony. Szybko pojawił się problem - pianka pęcznieje co skutkuje tym, że otwór maleje i nic do niego nie wejdzie. Wszystkie próby na oko nie udały się - albo za duży kaliber albo za mały. Pan więc postawił małego i położył na niego piankę dookoła. Wszystko cudownie do czasu kiedy pianka została utwardzona i trzeba ją zdjąć. Każdy kto ma jakieś pojęcie, wie że pianka przywiera do wszystkiego i nie można jej łatwo oderwać (może kawałkami, ale zawsze coś zostanie). Kiedy przyrodzenie zaczęło opadać... skóra przywarta do pianki, a ciało maleje... ból musiał być potworny. Koniec końców, wizyta na pogotowiu jakoś udało się temu zaradzić, mam nadzieję, że żoneczka zmieni system kar na system nagród.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 837 (895)

#24441

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To co dzisiaj przeżyłem, bije wszystko na łeb i gdybym nie był świadkiem nigdy bym nie uwierzył, że coś takiego może się wydarzyć.

Idę ulicą przede mną niewidomy. Szukał czegoś w kieszeni i wypadł mu portfel. Poczuł to kucnął na ziemi i po omacku zaczął szukać. Byłem już tylko około 100 metrów od niego, kiedy podbiegł jakiś gówniarz zgarnął portfel i zaczął uciekać.

Na całe szczęście nie udało mi się go złapać, bo siedziałbym w areszcie oskarżony o pobicie, a złodziej leżałby w szpitalu.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 732 (862)

#23749

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko, śmiesznie, sprzed pół roku. Pożar dosyć dużego zakładu, ściąganie strażaków z domu.
Kolega wsiada na motor i pędzi przez całe miasto (niekoniecznie zgodnie z przepisami). Zatrzymuje go patrol drogówki:

- Dzień dobry panie kierowco, co to tak się pan spieszy, pali się?

Kolega wyciąga legitymacje i z uśmiechem odpowiada:

- Tak.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1090 (1140)

#23423

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze miałem talent do matematyki i fizyki. W LO z pamięci obliczałem całki, a nie mogłem nauczyć się dat rozbiorów Polski. Oczywiste więc było, że pójdę na studia techniczne, po których otrzymam tytuł inżyniera (i tak oczywiście było). Postanowiłem więc w wolnym czasie dawać korki. Zgłosiła się do mnie studentka (chyba ten sam wiek albo rok młodsza), która nie potrafiła absolutnie nic. Jak zdała maturę z matematyki do dzisiaj jest dla mnie zagadką. Studiowała na wydziale matematyki (!) nie mając pojęcia o algebrze, geometrii i wielu innych dziedzinach. Opornie nam to szło przez 2 lata, później już jej nie widziałem.

Mój chrześniak ma kłopoty z matematyką w gimnazjum (dziwne, bo też jest niezły w te klocki). Poszedłem do szkoły z jego matką (moja bratową) na rozmowę z nauczycielką. Ja bylem tam przypadkiem, po prostu podwiozłem bratową, która nie ma prawka i wszedłem na rozmowę za jej prośbą. Tak dobrze się domyślacie! Nauczycielką była moja była uczennica, która jakimś cudem ukończyła studia, lecz nie zyskała żadnej wiedzy (przeglądałem po tym zeszyty chrześniaka). Powiedziała mi, że:

- Ona skończyła studia, więc jest mądrzejsza.
- Byłem beznadziejnym korepetytorem.
- Tomek jest opóźniony w matematycznym rozwoju (dokładnie takich słów użyła).

Zaproponowała, że będzie dawała mu korepetycje. Oczywiście cena kosmiczna, ale jak to ujęła "wszystko dla dobra dziecka".

Rodzice chcą przenieść Tomka do innej szkoły. To łebski chłopak i trzaska bardzo trudne jak na swój wiek zadania, ale co zrobisz jak trafisz na niedowartościowanego nauczyciela?

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1092 (1134)