Profil użytkownika
guineaPig
Zamieszcza historie od: | 10 czerwca 2013 - 18:30 |
Ostatnio: | 30 marca 2017 - 23:35 |
- Historii na głównej: 19 z 20
- Punktów za historie: 12924
- Komentarzy: 331
- Punktów za komentarze: 3137
Zamieszcza historie od: | 10 czerwca 2013 - 18:30 |
Ostatnio: | 30 marca 2017 - 23:35 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Fergi: Poszukaj kontaktów i informacji na temat 'Health and Safety at Work' (tak na marginesie jest to baaaardzo obszerny temat) na stronach rządowych typu www.hse.gov.uk. H&S to bardziej odpowiednik naszego BHP, niż sanepidu, ale to właśnie oni zajmują się takimi sytuacjami. A przynajmniej tak było 6 lat temu, gdy pracowałam w restauracji. Oświećcie mnie proszę, jeśli teraz jest inaczej. Pamiętam, że my mieliśmy dostęp do bezpośrednich kontaktów do takiego właśnie biura H&S, w którym przyjmowano zażalenia, udzielano porad, wskazówek itd. Przypuszczam, że każde miejsce związane z gastronomią (i nie tylko) dysponuje takimi kontaktami. Pozdrawiam.
@jonaszewski: Pierwszy komentarz w 100% trafiony w sedno sprawy, że tak się wyrażę, dzięki:)
Co wy macie z tym czepialstwem ludzie? Wygląda na to, że gramatyka i ortografia powstała po to, żeby zaistnieć w internetach. Rozumiem poprawić kogoś, gdy robi rażące błędy ortograficzne, ale to wytykanie wszystkich możliwych błędów związanych ze stylistyką zakrawa o zarozumialstwo. Ponadto zauważyłam, że najwięcej do gadania mają użytkownicy, którzy sami nie wstawili nigdy żadnej historii. Podzielcie się czymś z czytelnikami piekielnych (nie wierzę, że was piekielne zdarzenia zupełnie nie dotyczą) i pozwólcie innym również i was pooceniać. Zobaczymy, czy nadal będziecie tacy "mocni w gębie".
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 października 2014 o 13:06
@mailme3: Często tak kogoś cytujesz i wytykasz mu błędy, czy tylko moje wypowiedzi są godne Twojej uwagi? Serio aż tak poważnie podeszłaś do tych "biegłych lingwistów"? Ja potraktowałam to bardziej jak ironiczno-sarkastyczną metaforę (lub coś w tym stylu-możesz mnie poprawić, bo pewnie pomyliłam pojęcia) i mam dziwne wrażenie, że większość czytających potraktowało to zdanie dokładnie tak samo. Nieeeee - Tolkien jest dla mnie zbyt nowożytny. Twórczość Shakespeare'a jest zdecydowanie bliższa moim upodobaniom językowym. Miłego rozprawiania nad resztą moich niewypalonych frazeologizmów i metafor, a ja tymczasem idę się jeszcze trochę popuszyć. A może ponapuszać? Puchnąć też brzmi fajnie...
@mailme3: czepiajmy sie dalej:) tak, z "duza" skromnoscia musze stwiwrdzic, ze mówimy z narzeczonym biegle po angielsku. Kilku z naszych znajomach rowniez posluguje sie tym jezykiem swobodnie.
@mailme3: Wydaje mi sie, ze to zdanie sformulowalam poprawnie, ale moze jednak nie wystarczajaco jasno. Chodzilo mi o to, ze zadna z osob, z którą mielismy przyjemnosc sie zapoznac i pogawedzic nie kaleczy jezyka.
Cóż, nie ma tu co polemizować, jako że każde z nas ma inne zdanie, którego będzie sie kurczowo trzymać. Według mnie i wszystkich moich znajomych miesszkających za granicą jeśli ktoś chce mówić poprawnie, to po prostu mówi i tyle. Ja nie mieszkałam we flacie z karpetami, pomimo tego, że przez pierwsze dwa lata pobytu mieszkałam z Rodakami używającymi chyba wszelkich możliwych przeinaczeń językowych, a także z obcokrajowcami. Nie ważne w jakim środowisku się przebywa. Są książki, jest telewizja, jest internet. Jeśli kolega-burak używał stwierdzień "u mnie na flacie", "u WAS w Polsce" czy "mój mejt" wśród ludzi, z których część słowa "flat" czy "mate" nawet nie kojarzy, to nie powinno Cię dziwić, że ludzie odbierali go jak kosmitę i buca, co po kilku miesiącach polskiego zapomniał. Nie my go ośmieszyliśmy, a sam się ośmieszył. Jakikolwiek proces w jego głowie by nie zaszedł, to wybacz, ale nie miał chłop lat kilku czy kilkunastu, a był grubo po trzydziestce i nie wierzę, by jego język był tak ekstremalnie podatny na wpływy obcych naleciałości. Na dodatek stawianie piwa 20 osobom (niby miły gest, ale można się poczuć bardzo niezręcznie) i kpiny (choćby żartobliwe) na temat zadupia, z jakiego wszyscy pochodzimy naprawdę nie są na miejscu - może powinnam zawrzeć to w historii, ale nie chciałam zbytnio podjudzać. I uwierz mi, że miałam do czynienia z ludźmi przeróżnego pokroju i jedyną osobą, która wybiła się ze swoim pongliszem (wybacz, ale już sama ta nazwa zaczyna mi brzmieć idiotycznie) był wyżej wspomniany znajomy. Dodam jeszcze, że tak się składa, że aktualnie uczęszczamy na nauki przedmałżeńskie, w których bierze udział ok 100 polskich par. Z kimkolwiek nie zagadamy, każdy mówi normalnie. Da się? Da się.
Ponglish po kilku miesiacach za granica? Dobre :) Jak sie chce udawac bardziej angielskiego, niz sie jest to sie wymysla takie wlasnie dziwadla jezykowe. Dlaczego nikomu z moich znajomych (ani tych bi, czy multi jezycznych - urodzonych tutaj, ani tych przyjezdnych z Polski) nie zdarza sie kaleczyc polskiego? Dlaczego ja nie zapominam slowek, ani tez mi one nie umykaja, pomimo ciaglej pracy z Anglikami i nieustannego kontaktu tak slownego, jak i pisemnego w jezyku angielskim? Moze dlatego, ze szanuje moja mowe ojczysta i staram sie jej po prostu nie okaleczac i nie wypierac? A propos tego "slangu" uzywanego przez kolege. Nie, to nie jest normalne, gdy czlowiek swiruje z jezykiem, popisujac sie watpliwa znajomoscia angielszczyzny podczas posiedzenia w gronie starych kumpli ze szkolnej lawki, gdzie dla wiekszosci z nich swiat emigracyjny konczy sie wraz z granica wojewodztwa, z ktorego pochodza. Uwazam taki przejaw buractwa za mocno nietaktowny w naszym swojskim gronie i tyle. Proponuje zapoznac sie z takimi pojeciami jak "prostactwo" i "szpanerstwo". Ps. I prosze nie czepiac sie braku polskich liter, ale nie uzywam swojego komputera i nie chcialabym tutaj czegos komus poprzestawiac.
@mitzeh: tak jest:) poprawione, dziéki!
@PooH77: Mam na myśli znajomych, których nie widziałam od lat, czyli od dnia wyjazdu. No dobra, poprawię:)
Nie jestem lekarzem i nie chce się wymądrzać, ale czy nie jest tak, że można się zarazić nie tylko od chorego człowieka ale i osoby, u której choroba przebiega bez wyraźnych objawów? Wydaje mi się, że każdy rozsądny człowiek (a zwłaszcza lekarz), który jest swojej choroby świadomy powinien zachować wszelkie środki ostrożności, co by choróbska nie rozprzestrzeniać - bez względu na miejsce, w którym się znajduje. 'Nie-lekarze' też chorują, a do roboty muszą iść, ponieważ jest mnóstwo powodów, dla których na siedzenie w domu pozwolić sobie nie mogą, lub ktoś im na to nie pozwoli..
Wygląda na to, że 'Debil' to jeden z tych gimbazjalnych troli, co założył konto dosłownie wczoraj, bo mu się nudziło i miał ochotę kogoś powkurzać. Po Waszych komentarzach widać, że mu się to udaje..
Trzeba było otworzyć okno i krzyknąć coś w stylu: "O kur*a, spiderman!" Powodzenia w walce z tym paskudztwem!
Nie rozumiem jak można było nie otworzyć okien i przewietrzyć na te 10 minut, żeby dziewczynie choć trochę ulżyć? Są decyzję, które można podjąć bez pomocy wyższych rangą, bez względu na wykonywany zawód. Stare prukwy ględzą? Olać to! A tak poza tym to siedzenie w takim "trupim" (wybaczcie wyrażenie, ale zapach choroby potrafi być okropny) zaduchu jest wręcz niezdrowe. Nie tylko dla pacjentów, ale i dla Was.
@Agness92: Dzięki, poprawione. Faktycznie coś mnie dziś niechcący poniosło ze słowotwórstwem:) Chyba miałam na myśli "naderwane", gdy to pisałam.
@Litterka: Jak widać dla niektórych użytkowników tego portalu takie zachowanie jest zupełnie normalne i uzasadnione. Życzę wszystkim trolom, by ktoś potraktował ich kiedyś tak samo jak tych dwóch typów potraktowało tego chłopaka.
@Draco: Ogólnie sie z Tobą zgadzam i rozumiem Twoje argumenty. Po prostu dla mnie opisana sytualcja była najnormalniej w świecie przykra do tego stopnia, że jak normalnie ciężko mnie rozczulić to zaszkliły mi się oczy na widok człowieka, który po odzyskaniu tacki z jedzeniem normalnie ją przytulił do siebie jak jakiś największy skarb. I nie chcę tutaj dramatyzować, ani nadmiernie się rozczulać, ale nie pamiętam, kiedy widziałam ostatnio człowieka z taką wdzięcznością w oczach i pałaszującego posiłek z takim przejęciem.
@bloodcarver: Nie znasz mnie i nie masz prawa mnie obrażać. Średnio interesuję mnie też co o mnie sądzisz. Na tym moja "dyskusja" z tobą się kończy.
Nie przypuszczałam, że wzbudzę tą historią tyle kontrowersji. Czy nie da się po prostu pominąć konfliktowy temat samego żebrania, a skupić na tym, że gdzieś na ulicy, wśród nas szerzy się zwykłe chamstwo i podłość? Wygląda na to, że według niektórych takie zachowanie jest jak najbardziej dopuszczalne. Bez względu na to kim był ten żebrak, i czy zasłużył sobie na takie upodlające traktowanie czy też nie, ja nadal nie uważam, że normalnym jest wytrącanie jedzenia człowiekowi, który najnormalniej w świecie był głodny, a co więcej - było to po nim ewidentnie widać. A historią podzieliłam się własnie dlatego, że takie zachowanie uważam za wyjątkowo podłe i piekielne.
Celowo nie pisałam o swojej opinii na temat żebrania, by uniknąć komentowania na temat tego czy żebracy wyłudzają, czy żebrzą, bo naprawdę nie mają. W historii nie chciałam kierować dyskusji na problem żebrania, ale na problem podejścia człowieka do człowieka. Uważam, że każda osoba, której nie jesteśmy w stanie zakwalifikować do złych czy dobrych, zasługuje na szacunek. Bez względu na jej rasę, majętność, wygląd itp itd. Nie wiem, czy żebrzący chłopak nie został na przykład wyrzucony z domu przez rodziców alkoholików i tuła się od kilku dni, bez ciepłego posiłku. Kimkolwiek by nie był, to czy wykopywanie jedzenia osobie siedzącej na chodniku jest normalne? Faktycznie heroiczny wyczyn.
@Zmora: Dzięki, poprawione.
@Morshu: Recepcja jest oświetlona 24/7. Na moje szczęście koledzy z biurka obok bardzo szybko zareagowali toteż moja psychika została niemal nienaruszona :)
Ok, rozumiem. Może troche mnie poniosło. Zwracam honor ;)
Obawiam się, że każdy ma prawo czepiać się tego, do czego ma potrzebę się przyczepić. Nie podważam tutaj umiejętności pisarskich autora, a drobnego szczegółu dotyczącego treści.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 października 2014 o 17:23
Mam wrażenie, że potrzebowałeś się komuś wygadać :) Fajnie, że ta przydługa historia skończyła się happy endem. Ps. Prawie dostałeś minusa za tę sprzątaczkę. Uważaj z takimi tekstami. Bycie dobrą sprzataczką, to nie tylko latanie ze szmatą i mopem..