Profil użytkownika
guineaPig
Zamieszcza historie od: | 10 czerwca 2013 - 18:30 |
Ostatnio: | 30 marca 2017 - 23:35 |
- Historii na głównej: 19 z 20
- Punktów za historie: 12924
- Komentarzy: 331
- Punktów za komentarze: 3137
Zamieszcza historie od: | 10 czerwca 2013 - 18:30 |
Ostatnio: | 30 marca 2017 - 23:35 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Nie obwiniam ofiary, a i złodzieja żadnym słowem absolutnie nie poparłam, ale uważam, że jakieś minimalne środki ostrożności powinny zostać zachowane. Dzisiejsze społeczeństwo lubi dzielić się wszystkim ze wszystkimi na wszelkich możliwych portalach społecznościowych. Możecie mnie minusować i nazwać staroświeckim dinozaurem, ale uważam takie postępowanie za nieodpowiedzialne. Swoją drogą dziwi mnie, jak bardzo ludzie nie szanują swojej prywatności. Czy naprawdę trzeba tak nadmiernie chwalić się swoimi dobrami, wakacjami, domami czy dziećmi? Już nie jedna osoba (często publiczna!) miała przez to problemy.
@GoshC: Może gdyby doszło do takiej właśnie ekstremalnej sytuacji to mamie otworzyły by się oczy. Oczywiście mam nadzieję, że sprawa wyjaśni się bez użycia takich mocnych rozwiązań.
Na pewno jest jakiś powód nieodpowiedzialnego zachowania Waszej mamy, i, tak jak radzą komentatorzy, może się za tym kryć coś bardzo intymnego lub wstydliwego, podpartego szantażem emocjonalnym. Koniecznie spróbujcie się dowiedzieć co za tym stoi. A czy z nim bezpośrednio próbowałyście się kontaktować? Albo może macie jakąś zaufaną osobę w kraju, która mogłaby gościa namierzyć i trochę postraszyć? A może spróbowac podciągnąć to pod nękanie i postraszyć policją? Cieszę się, że podzieliłaś się tą historią i trzymam kciuki za pozytywne zakończenie.
@bloodcarver: To nie o pochodzenie chodziło, a raczej o fakt, że ktoś zataił przed nami język i swoją polskość. Postaw się w podobnej sytuacji: Dwoisz się i troisz łamiąc po drodze język (wówczas nie władałyśmy angielskim zbyt swobodnie), a ktoś po roku znajomości mówi Ci, że zna polski, ale nie chciał się tym chwalić bo dzięki temu miał z nas niezły ubaw.
Ludzie dzielą się różnymi historiami. Jedne są mniej, inne bardziej piekielne. Wesoło-piekielne, smutno-piekielne czy też takie przykre-piekielne, że po przeczytaniu aż się człowiek wku*wi, za przeproszeniem. Bardzo często by dodać piekielności historia jest mocno podkoloryzowana. Ja tego nie robię, bo wydaje mi się, że nie o to tu chodzi, by na siłę kogoś zszokować. Według mnie jedyne naprawdę piekielne historie to te związane z czyimś cierpieniem, niesprawiedliwością, z czymś złym. Jednak z czasem admini i użytkownicy tego portalu zaakceptowali również te "lajtowe" historie, które również znajdują swoich zwolenników. Dlatego podzieliłam się historią o mojej gafie i piekielnym Murzynie ukrywającą swoją Polskość, by robić sobie z ludzi jaja. Cieszy mnie natomiast, że pod taką stosunkowo "słabą" historią potrafią wywiązać się ciekawe rozmowy - w tym wypadku bardziej piekielne niż sama historia ;)
@bloodcarver i @Morfeusz: No cóż, ludzie dzielą się różnymi historiami. Jedne są mniej, inne bardziej piekielne. Wesoło-piekielne, smutno-piekielne czy też takie przykre-piekielne, że po przeczytaniu aż się człowiek wku*wi, za przeproszeniem. Bardzo często by dodać piekielności historia jest mocno podkoloryzowana. Ja tego nie robię, bo wydaje mi się, że nie o to tu chodzi, by na siłę kogoś zszokować. Według mnie jedyne naprawdę piekielne historie to te związane z czyimś cierpieniem, niesprawiedliwością, z czymś złym. Jednak z czasem admini i użytkownicy tego portalu zaakceptowali również te "lajtowe" historie, które również znajdują swoich zwolenników. Dlatego podzieliłam się historią o mojej gafie i piekielnym Murzynie ukrywającą swoją Polskość, by robić sobie z ludzi jaja. Cieszy mnie natomiast, że pod taką stosunkowo "słabą" historią potrafią wywiązać się ciekawe rozmowy - w tym wypadku bardziej piekielne niż sama historia ;)
@Drill_Sergeant: Jak zwykle obeznany w temacie. Dziwi mnie jednak, że nie wspominasz nic o Polakach lubujących się w niewiastach skośno-okich i latynoskich. Bo te pierwsze takie niewinne, a te drugie gorące, w przeciwieństwie do oziębłych Rodaczek. Jeśli rościsz sobie prawo do oceniania Polek w kategoriach typy "Dajemy du*y wszyskiemu, co czarne/egzotyczne", to ja równie gładko wypowiem się na temat znanych mi Rodaków będącymi mistrzami w kategorii pt.: "Przelecę wszystko, co skośne i latynoskie, a jak trzeba to i za to zapłacę". Tak właśnie rodzą się stereotypy i gra pozorów. Pomyśl nad tym.
@jedendwatrzy: Po części się z Tobą zgadzam, ale nie mogłam się powstrzymać :) Piekielne było to, że facet przez rok się nie przyznał co do swojego pochodzenia. A my wyszłyśmy na skończone kretynki.
Ale baba ma tupet. Nie trawię takich ludzi. Mam nadzieję, że Twoja wychowawczyni nie uczy Cię jakiegoś ambitnego przedmiotu (mam na myśli, że jak jest wredna to zrobi wszystko by Cię pogrążyć z 'jej' przedmiotu) i że nie odbije się to na Twoich relacjach z innymi nauczycielami.
@beznazwy: Koleżanka napisała, ze pracuje za granicą. W Anglii (a przynajmniej w Londynie) w 99% miejsc można poprosić o szklankę "tap water", co jest jak najbardziej dozwolone i normalne. Często obsługa sama pyta, czy podać wodę z kranu. "Kranówa" jest tutaj pitna i zamawianie jej jest jak najbardziej na miejscu.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2014 o 14:55
@Shi: oj oj, ależ nie musisz się tak nakręcać, po co ten drwiący ton? Nie znam się na mechanizmie windy, i po prostu nie do końca mogłam sobie wyobrazić w jaki sposób autor windę przyblokował. Nie ma potrzeby robić ze mnie totalnego głąba :)
@xpert17: Gdy zaczynałam pracować tu gdzie pracuję (45-piętrowy biurowiec) również mnie zapewniano, że winda nie ma prawa spaść. Ma jednak prawo opaść lub nieoczekiwanie ruszyć w górę. Albo i nie ma, a jednak do tego doszło. Winda opadła o pół piętra miażdżąc w pasie wychodzącą z niej kobietę. Od tamtego czasu jeśli mam możliwość użyć schodów, to tak też właśnie robię. A tamtą sytuację mocno odchorowałam, stąd też zapewne brak mojej aprobaty na wszelkie tego typu "windowe zabawy". I absolutnie nie podważam tutaj niczyich zdolności inżynierskich, ale według mnie każdy przedmiot ma prawo po prostu się zepsuć.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2014 o 18:24
Gratuluje wspaniałomyślności. Ale nie chciałabym być w Twojej skórze, gdyby przerwał się nie ten przewód, który miał się przerwać, a winda nie stanęła, a spadła.
Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale można spróbować otworzyć kilka fikcyjnych kont na FB (można zaangażować kilka osób), wprosić się do grupy i stać się takim małym trollem-sabotażystą, który w sprytny sposób zacznie dziewczynki do tego typu wyzwań zniechęcać zachęcając jednocześnie do aktywności fizycznej czy innego rodzaju akcji związanych ze zdrowym odżywnianiem..
Ja wyprawiam wesele w przyszłym roku i nie wyobrażam sobie, by pojawił się na nim ktoś, kogo nie ma na liście gości. Nie wyobrażam sobie jak można być tak nietaktownym jak Twoja ciotka.
Brawo dla admina i czytelników za uznanie tego typu rozmowy jako "poniżej poziomu" :)
@ZaglobaOnufry: W życiu większych bzdur nie czytałam :) Już widzę jak ktoś naraża się na nieprzyjemności podając swoje dane urzędasowi, który nie wiadomo co z nimi zrobi. Moim skromnym zdaniem jedynym wyjątkiem od reguły jest wzywanie karetki pogotowia (o ile pogotowie może zostać podciągnięte pod "urząd").
@biala_czekolada: Dokładnie. Dlatego też napisałam, że nauczycielka 'mimo wszystko' powinna się dzieckiem zainteresować.
Toż to pachnie wałem na kilometr..
"Dopóki".
Nauczycielka jak najbardziej piekielna, ale prawdopodobnie zbagatelizowała sprawę z czystej nieświadomości na temat choroby dziewczynki. Mimo wszystko widząc zapłakane dziecko powinna zainteresować się sprawą zamiast wpychać ją z powrotem na salę. Myślę, że dobrze by było gdyby dziewczynka była zaopatrzona w coś w rodzaju identyfikatora czy jakikolwiek inny dokument potwierdzający jej dolegliwości. Tym sposobem uniknie podobnych sytuacji w przyszłości.
@Fergi: Hmmm, dziwne. Prawdopodobnie sporo zależy od wielkości czy rangi przewinienia, że tak to ujmę. Co nie zmiania faktu, że zakichanym obowiązkiem tutejszej inspekcji pracy - po otrzymaniu maila czy telefonu - jest wysłać kontrolera "ninja", jak ja to nazywam. Przynajmniej u mnie w pracy tak to wyglądało i nadal wygląda, choć od dawna nie pracuję w branży gastronomicznej,a w zwykłym (wydawałoby się) biurowcu. To co piszesz jest tym bardziej niepokojące, że Anglicy mają uwalone na punkcie Health&Safety do tego stopnia, że potrafią mi zrobić "nalot", gdy dotrze do nich, że pani popierdzielająca w szpilkach poslizgnęła się na polerowanej na wysoki połysk podłodze (która paradoksalnie wcale nie jest śliska). W takiej sytuacji przychodzą i sprawdzają, czy są odpowiednie oznakowania, czy aby wtedy nie padało, czy była rozłożona mata antypoślizgowa, czy pani sprzątająca nie zapomniała znaku ostrzegawczego postawić, potrafia nagrania z CCTV sprawdzać itp itd... Może spróbuj tutaj, a nuż coś doradzą. http://www.healthyworkinglives.com/contact/adviceline Mogę też podpytać jaka firma zajmuje się u mnie takimi sprawami. Jak sie dowiem dam Ci znać.
@kropla: Pozwól, że sprostuję - Nie jest, a była. Czyli że według Ciebie miejsce, gdzie serwuje się polskie tradycyjne dania nie może być eleganckie?
To pewnie chodziło o takie "british" w wersji "deutSCH", czy coś ;)
W te wakacje minęło 5 lat. Jako ciekawostkę dodam, że teraz znajduje się tam "poszowata" hamburgerownia. Jak już tak sobie polecamy to jedynym miejscem, w którym ja podjęłam "ryzyko" jedzenia, i mogę polecić to bar mleczny "Mamuśka" na stacji Elephant&Castle. Dużo, w rozsądnych cenach i pysznie.