Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kudlata111

Zamieszcza historie od: 15 sierpnia 2013 - 17:54
Ostatnio: 26 marca 2024 - 21:09
  • Historii na głównej: 15 z 29
  • Punktów za historie: 2435
  • Komentarzy: 650
  • Punktów za komentarze: 4242
 

#48830

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z serii służby zdrowia. Bardziej komiczna niż piekielna, choć jak się dogłębniej zastanowić nie ma się w sumie z czego śmiać.

Parę lat temu chcąc nie chcąc poszłam do szkoły parszywie się czując. Mówiąc parszywie, nie mam na myśli kataru czy bólu głowy (choć i on potem się pojawił), a raczej stan lekkiej gorączki. Niestety lekka gorączka szybko zamieniła się w wysoką gorączkę, więc po telefonie nauczyciela zostałam przez rodziców zabrana ze szkoły i zawieziona do lekarza. Jako że chodnik mi skakał i falował przy każdym kroku, dobroduszna mama poszła ze mną do przychodni, gdzie następnie podeszła do recepcji wyjąć moją kartę.

I tu zaczyna się historia właściwa. Początkowo myślałam że to gorączka płata mi figle i mam omamy, ale mama potem wszystko potwierdziła. Wszedł wtedy nowy przepis, że do karty ma wgląd jedynie osoba, której nazwisko ta karta nosi. Czytaj moja mama nie miała prawa nawet dostać do ręki mojej karty. Oczywiście mogłam wydać pisemne oświadczenie że wyrażam zgodę, aby mama mogła to zrobić. A raczej nie do końca mogłam, ponieważ miałam wtedy 15 lat więc byłam niepełnoletnia. Oświadczenie takie więc mógł wydać mój prawny opiekun, którym jest... moja mama. Tak więc musiała ONA napisać oświadczenie w którym upoważnia SIEBIE do zaglądania w moją kartę.

Czy naprawdę tym zajmuje się służba zdrowia? Wymyślaniem bezsensownych papierów bez których rodzic nie ma prawa wglądu w kartę zdrowia własnego dziecka? Żeby osoba upoważniająca musiała wpisywać dwa razy swoje nazwisko na oświadczeniu jako osoba upoważniająca jak i upoważniania?

PS. Nie ma mowy o pomyłce. Mama 4 razy pytała się czy aby na pewno dobrze zrozumiała co ma zrobić.

służba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 568 (644)

#18196

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Z lubym(L) mieliśmy dużo niepotrzebnych rzeczy, decyzja zakładamy konto na allegro pozbywamy się rzeczy. Rzeczy się sprzedają, wystawiamy telefon nieużywany przez nas opcja licytuj. Wylicytowany na kwotę 102 zł przez Pana (K.K.) Oki więc przelew jest paczka do wysłania. Dnia 29.07.2011 została oddelegowana. Tu się historia powinna kończyć , jednak dopiero zaczyna.

Po miesiącu odzywa się Pan K.K drogą meilową i rozpoczyna się taka wymiana wiadomości.
K.K- Chciałem tylko powiadomić że paczka do mnie nie dotarła więc zgłaszam sprawę na policję za oszustwo i wyłudzenie ode mnie 102zł.
L- Nie dostał Pan telefonu rozumiem ale dlaczego Pan po miesiącu się odzywa dopiero? Do Krakowa od nas jest 100 km więc paczka z racji tego że priorytetowa powinna dojść w 3 dni, może 4. Ja natomiast mam potwierdzenie wysyłki paczki z dniem 29.07 i tutaj na dowód wysyłam zdjęcie.
K.K- To jest podrobione, oszukałeś mnie oddawaj pieniądze! Bo idę na policję!
L- Po 1 na "ty" nie jesteśmy. Po 2 nie umie PAN czytać? Może pan nie widzi że jest pieczątka poczty. Ale skoro tak niech Pan idzie na policje, ja dowód mam że wysłane.
I tutaj cisza. Czekaliśmy tydzień może się odezwie, że w końcu doszła ale nie. Na zawiadomienie z policji też się nie doczekaliśmy. Luby rusza wyjaśnić sprawę na poczcie. Reklamacja, wyjaśnienie że rozstrzygnięcie przyjdzie listownie, ok. Przyszło i co się okazuje?
"Pana K.K listonosz nie zastał w domu więc pozostawiono awizo dnia 2.08.2011. Dnia 3.08.2011 Pan K.K wylegitymowany dowodem osobistym nr.... odebrał przesyłkę z poczty." Czyli facet chce nas oszukać i wyłudzić kasę do tego nas zniesławił.

No to notka do gościa, że mu się przekręt nie udał bo dostaliśmy wiadomość że paczkę odebrał, więc teraz to my idziemy po sprawiedliwość na policję za zniesławienie i wyłudzenie. Cisza. Notka do allegro też poszła. I nagle się odzywa facio.
K.K- Masz to w tej chwili odwołać!! Co Ty se gówniarzu nie myślisz! Mnie na policję?? Wiesz kim ja jestem?? (no tak, jakie to znane..;/)
L- Nic nie wycofam, sam mnie Pan oszukał! A teraz jeszcze wyzywa czyli kolejny dowód się przyda.:))
K.K - (bardzo mądre, inteligentne;]) SPIER...AJ!!

Sprawy na policji nie zgłosiliśmy bo po co się szwendać po różnych naszych instytucjach, po 2 nie chce nam się.
Facet więcej się nie odezwał, Allegro mu zawiesiło czy coś w tym stylu, konto.

To że ktoś ma nowe konto z małą liczbą komentarzy, nie znaczy, że nie zna się i będzie dawał się robić w bambuko.

Allegro z Panem Krakowa

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 424 (482)

#14194

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracałam z wakacji znad morza z moim ówczesnym chłopakiem. Ciągle staliśmy w korku, jakieś przebudowy drogi były i ciągłe stanie, stanie, stanie. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, gdzie chciałam sobie kupić redbulla bo byłam już zmęczona, jakąś gazetę do poczytania, coś słodkiego i takie tam. Weszłam do sklepu, pochodziłam sobie po nim, wybrałam co chciałam i podeszłam do kasy żeby zapłacić.

Trochę mi się nazbierało tych zakupów, a nie chciałam brać reklamówki więc zgarnęłam wszystko na ręce, coś włożyłam pod jedną pachę, coś pod drugą, pożegnałam się z dziwnie wyglądającym (S)sprzedawcą i wracam do samochodu. Kiedy już wsiadałam do niego mój (Ch)chłopak zapytał (J)mnie:

(Ch): A co ty kupiłaś?
(Ja): No redbulla, batonika..
(Ch): Ale chodzi mi o to co masz pod pachą.
(Ja): Gazetę.
(Ch): Nie, pod drugą.

W tym momencie zerkam i widzę, że pod pachą taszczę bezprzewodowy terminal do kart.
Po prostu zgarnęłam wszystko co było na ladzie :) Stąd też ten dziwny wyraz twarzy sprzedawcy.
Wracam do sklepu, podchodzę z tym terminalem do kasy i mówię:
(J): Bardzo pana przepraszam, wzięłam przez przypadek.
(S): Ale ja widziałem jak pani mi zabiera ten terminal i z nim wychodzi!
(J): To dlaczego pan mi nic nie powiedział?
(S): Bo mnie zatkało...

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2281 (2351)

#1557

przez ~Vanilla.Bear ·
| Do ulubionych
Pytam pracownika w markecie:
- Gdzie mogę znaleźć laskę wanilii?
- Eee... Gdzieś na warzywach, chyba...

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (350)

#24344

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Opowieść http://piekielni.pl/24339 skojarzyła mi się z czymś czego byłam chyba piekielną uczestniczką.

Bodajże latem ubiegłego roku, poszłam po zakupy do supermarketu.
Błądząc w poszukiwaniu nabiału dotarłam do chłodni z masłem i margarynami wszelkiego rodzaju. I co widzę: nobliwie wyglądająca paniusia, na oko 60-65 lat trzyma w ręku kostkę masła, po czym... odwija papierek, wącha i skrobie brudnym pazurem masło, następnie paznokieć - do buzi, kostkę zakrywa i z niesmakiem odkłada do chłodni. Z kolejną kostką powtarza się wszystko od początku.
Nie wytrzymałam nerwowo i pytam:

- No i co pani robi, kto to potem kupi, bakterie na rękach, potem ludzie chorują!
- Ja mam ręce czyste, z gównem się nie biłam. A poza tym ch... cię to obchodzi, ja starego masła jeść nie będę!
- Po pierwsze nie przypominam sobie żebyśmy były na ty, a po drugie owszem, obchodzi, bo teraz wiem skąd tyle zachorowań na żółtaczkę.

Od słowa do słowa wywiązała się dzika awantura przeplatana wszystkim panienkami lekkiego prowadzenia się.
Po chwili przyszedł ochroniarz, żeby panią uspokoić... Temu wszystkiemu, jak się później okazało, przyglądała się inna klientka która powiedziała, że ta pani to już 4 kostki tak "obsłużyła".
W efekcie paniusia musiała zapłacić za 5 kostek masła i opuścić dość gwałtownie sklep.

Zastanawia mnie tylko jedno, czy gdybym ja tak zrobiła to owej paniusi by nie przeszkadzało? Wątpię.

Simply na Broniewskiego

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 830 (884)

#45692

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Czasami marzę o sprawiedliwości. Takiej elementarnej. Żebyśmy przestali być traktowani jak niewolnicy, niższa forma życia...
Historia mojego kolegi, całkiem świeża.

Do ambulatorium zgłasza się Pacjent przez baardzo duże P.
Coś spadło mu na kopytność. Uszkadzając mały palec.
Lekarz dyżurny wysłał człowieka na rentgen.
Stwierdzono złamanie paliczka. Dolegliwość bolesna, jednak niegroźna. Wedle standardów, wystarczy zalecić chodzenie w butach na grubej podeszwie i leki przeciwbólowe.
Nie zakłada się unieruchomienia gipsowego, bo i po co? Tak obwodowo położonej kostki nie da się w ten sposób skutecznie unieruchomić. Poza tym, nawet jeżeli się zrośnie nieco krzywo, to w żaden sposób nie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu obrażonego organu.
No chyba, że ktoś zawodowo gra stopami na pianinie...
Ten nie grał.
Za to już od prześwietlenia dawał wszystkim do zrozumienia, jakim jest ważnym Pacjentem!
Zażądał, żeby zdjęcie opisywał lekarz z równym jemu stażem pracy.
Dyżurnego radiologa nazwał uczniem i wyrzucił z gabinetu...
Potem wrócił do ambulatorium. Wszem i wobec rozpowiadając, jak to musiał czekać na prześwietlenie całe 10 minut, bo najpierw fotografowano chorego SOR w ciężkim stanie... No ale ON był pierwszy!
Kolega, słysząc te awantury, nabrał rewolucyjnej czujności.
I, natychmiast po wejściu Jego Nadętości, włączył kamerę.
Pokazał mi potem arcydzieło. Na którym ów Pacjent ŻĄDA unieruchomienia! Jakiegokolwiek! Gipsu, szyny, patyczka...
Po to, żeby zaraz potem powiedzieć, że nie chce gipsu...
Za chwilę znowu żądał unieruchomienia.
Potem twierdził, że został olany, że załoga ambulatorium przez pół godziny wykorzystywała seksualnie pacjentkę.
Cały czas powtarzał, że ma firmę, że budował dom ordynatorowi...
Pytał, czy się dogadają, bo inaczej on pojedzie do innego szpitala. Na to usłyszał, że ma do tego prawo.
Rozjuszony stwierdził, że jeżeli się nie dogadają (niby jak?), załatwi sprawę inaczej.
I załatwił.
Wyszedł i powiadomił Policję, że obsada ambulatorium jest pijana!
Patrol przyjechał. Przedmuchał zainteresowanych. Okazali się trzeźwi, czego Pacjent nie doczekał, bo zaraz po donosie pomaszerował w siną dal.
Pozostawiając po sobie duże rozgoryczenie załogi i nieufne spojrzenia innych pacjentów, wobec których wykrzykiwał swoje brudne insynuacje.

Kolega się zastanawia, co z tym fantem zrobić.
Zostawić? Zapomnieć?
Moim zdaniem nigdy!
Bo ta odrobina godności, która nam pozostaje po dobie zapieprzania w walce o życie i zdrowie innych, to wszystko, co się liczy.
Tego nie da się przeliczyć na pieniądze, które pewnie właściciel firmy zaproponuje kolegom, kiedy zobaczy pozew.
Bo inaczej będzie nadal chodził po tym świecie, nie dostrzegając, że ktoś inny też może mieć rację. I że czasem należy trochę posłuchać, a nie straszyć, grozić i zniesławiać.
To tylko jeden pacjent, na jednym dyżurze...

hellcave

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 693 (775)

#78308

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z cyklu: jak podnieść architektowi ciśnienie jednym pytaniem.

- A po co ja mam płacić pani za jakieś papiery i nieść je do urzędu, skoro w środku budynku mogę robić co chcę?
Spytał się właściciel stodoły na 90m kw. która składa się z 12 drewnianych słupów, dachu i oblicówki drewnianej.

- Ale pan zamierza wyburzyć budynek i zbudować nowy, murowany na jego miejscu.
- No i co? Nie wolno mi?
- No tak po prostu nie wolno. Za duży jest, żeby to było na zgłoszenie do urzędu, możemy robić to przebudową...
- Ale ja w środku mogę robić co chcę!
- To nie jest do końca prawda. Poza tym pan przecież nic nie robi w środku obiektu tylko burzy CAŁY budynek i buduje nowy, z pustaków, z nowym fundamentem i nowym dachem. To jest przebudowa. Na to trzeba mieć pozwolenie na budowę! Inaczej to będzie samowola.
- Ale ja wybuduje nowy w środku starego i ten stary z zewnątrz potem rozbiorę! I co mi Pani zrobi, hę? Hę?

No mogłabym zadzwonić do nadzoru, ale świnia nie jestem. Tylko po uj w ogóle się do mnie fatygował i mnie fatygował na swoje zadupie.

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 246 (262)

#75734

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z wczoraj. Jak się okazuje organ nad nami robi prowokacje dotyczące łapownictwa.
I co się stało.

Złapałem chłopaka na braku biletu. Zaproponował wprawdzie 50zł za odstąpienie, ale gdy odmówiłem i powiedziałem że doda jeszcze 20 i po sprawie, to się zgodził. Podał 50zł i zaczął szukać drobnych. dał 5zł po chwili kolejne 3 zł i gdy autobus zatrzymał się na przystanku. wypruł jak długi. Zostawił mnie z 59,8zł. Zdarza się, ale papierek spokojnie wypełniłem i opisałem jako nieodebrane. Oczywiście mogłem jak co niektórzy nic nie wypisać i 59,8zł w kieszeni, ale z natury jestem uczciwy, a poza tym dorzucę z własnej kieszeni 12zł, a z mandatu pełni opłaconego mam 35 czyli legalnie 23zł na plusie.
Myślałem, że koniec ale...

Telefon z centrali i polecenie bym podjechał tu i tu, bo podobno czuć od nas alkohol i nas przebadają. Zdarza się to dość często, także nikogo specjalnie takie telefony nie dziwią.

Po kilku minutach wysiadam, a tam stoi radiowóz i dwa wozy nasz i naszego nadzorcy.
WTF? Dochodzimy. Babka z nadzoru od razu do mnie.
Czy przyznaję się do wzięcia łapówki? Bo przeprowadzili kontrolowane przekazanie?
Oczywiście zaprzeczam. To zaprosili mnie do radiowozu i kazali wyłożyć wszystko z kieszeni. I jak się okazało 50zł jakim zapłacił chłopak było znaczone.
Oczywiście info, że będzie mi postawiony zarzut karny, ale chwila. Mam tu potwierdzenie opłaty na miejscu, wystawione w tym autobusie co niby wziąłem w łapę. Autobus oczywiście niemonitorowany. W każdym razie ja jestem ok.

Co okazało się po kilku godzinach? Chłopak, który wręczył mi ten lewy banknot pękł w w ogniu pytań. Jako, że za każdego kanara jaki weźmie od niego w łapę, dostanie 500zł wymyślił, że będzie niby płacił drobniakami, ale da banknot najpierw.
Bo kto normalny będzie dorzucał własne pieniądze jeszcze w niemonitorowanym pojeździe.

komunikacja_miejska

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (295)

#76992

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam piekielną sąsiadkę. Babka grubo po 80-tce, ale wyprostowana chodzi jak niejedna 40-tka. Szelma 120 lat będzie żyć i krew zatruwać.

Historia 1.
Jestem panienką lekkich obyczajów. Tzn. sąsiedzi tak twierdzą, bo:
Mając 15 lat miałam chłopaka, który miał lat 17. Więc nie miał prawka ani auta. A że mieszkaliśmy jakieś 6 km od siebie (bez autobusów, bo wiocha zabita dechami), to mój ówczesny facet prosił siostry/znajomych/wujków żeby po mnie przyjechali lub żeby przywieźli lubego do mnie. Więc sąsiadka puściła plotkę, że jestem dzi**ą, bo co tydzień do mnie inny samochód przyjeżdża.

Historia 2.
Jestem alkoholiczką. Tzn. sąsiedzi tak twierdzą, bo:
U sąsiadki za ogrodzeniem znaleziono 5-6 puszek po piwie. Wielka awantura u mnie w domu, że libację zrobiłam i jej na podwórko puszki wrzuciłam. A wyglądało to tak: ja nie piję, bo nie mogę, poza tym miałam wtedy może 16 lat. A puszki okazały się być własnością 52-letniego wtedy syna sąsiadki (kawalera zresztą), który chcąc ukryć fakt, że pije - wymyślił sobie historie o moim melanżu.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (297)

#54576

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność sytuacji, która dzieje się właśnie teraz, za oknem.

Osiedle domków - bliźniaków. Zaznaczam, że okolica nie najgorsza, ale zainteresowanie sportem wśród młodzieży wysokie.
Bądź co bądź, wyjść o 20/22 do sklepu się człowiek nie boi.

Trzecia w nocy. Budzi mnie pijacka kłótnia na ulicy. 2 dziewczyny, jeden facet. Drą się, jedna z dziewczyn bije faceta, który się tego w pijackim stuporze doprasza "i tu, i tu, i tu mnie jeszcze uderz".
Chwilę później sytuacja się odwraca. On bije ją, druga dziewczyna cały ten czas drze japę. Jeszcze chwilę później, jedno leży na ulicy, drugie spuszcza manto leżącemu. Trudno powiedzieć kto komu.
Chwila przerwy (na złapanie oddechu?). Znów bicie, dziewczyna płacze. Facet też płacze. Nie wiadomo kto kogo pierze, rzecz się ma na rogu, widok zasłania dom sąsiadów. Druga dziewczyna kląć na całe gardło nie przestaje.

Co zrobiłby każdy, pełen ideałów gimnazjalista? Zadzwonił na policję. Bo zło się dzieje, należy interweniować. Stop znieczulicy!

Co robię ja?
Nic.

Bo się dowiedzą kto. To nie ryzyko, to pewność. Jak? Znajomości? Bo co innego. Po pierwszej - i ostatniej - reakcji obywatelskiej, wybito mi 3 okna. Parę dni później, z uporem godnym lepszej sprawy, złamano bramę wjazdową na posesję.
Nic nie zostało ukradzione. Zamiast tego, przez wybite okno w garażu, wrzucono cegłę, która zbiła reflektor w aucie.

I człowiek czuje się jak, nie przymierzając, szmata. Bo zareagować by trzeba. Ale własny tyłek ważniejszy jednak ważniejszy.
A za oknem cisza. Przenieśli burdę w dół ulicy.

Może tam się trafi jeleń, który zadzwoni? Dobrze by było.

noc

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 626 (714)

1