Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ulv

Zamieszcza historie od: 2 lutego 2011 - 1:00
Ostatnio: 2 listopada 2012 - 17:28
  • Historii na głównej: 5 z 12
  • Punktów za historie: 2933
  • Komentarzy: 131
  • Punktów za komentarze: 879
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
21 sierpnia 2011 o 15:04

Jak dla mnie wina sprzedającego jest, ale kupującego nie mniejsza. W myśl zasady "widziały gały co brały". Skoro dostarczony towar nie zgadzał się z zamówieniem, to mieliście wszelkie prawo odmówić przyjęcia go i żądać dostarczenia towaru właściwego, lub zwrotu pieniędzy. Napisałeś: "No nic, człowiek nie myśli do tego chce szybciej, żeby przed zimą zrobić dach" Z historii wynika że towar dostaliście już następnego dnia, więc jaki pośpiech przed zimą? Skoro przyjęliście TAKI beton, to znaczy że akceptowaliście jego jakość. Odnośnie betonu wtrącić muszę, że im więcej wody w mieszance, tym beton jest słabszy i pęka. Zamawiając beton określonej klasy ma on stałe proporcje, których betoniarnia ma się trzymać. Dodatkowo betoniarki często przywożą suchą masę i dopiero na miejscu budowy dodawana jest woda. A że krzepnie szybko i ciężko go ruszyć to inna sprawa. Ale nie obarczaj winą dostawcy za swoją niewiedzę. Co zaś do dostawcy, to skoro podjęli się wylania całego wieńca i wzięli za to pieniądze, to powinni usługę wykonać. Niezależnie że są już spóźnieni. Tym bardziej że i do was się spóźnili. Ale ponownie muszę powtórzyć że byliście na miejscu, mogliście i mieliście prawo reagować, a nie przyjmować co los przyniesie i teraz psy wieszać za wszystko. Kastry, łopaty da się spokojnie umyć, jak jeszcze świeże zabrudzenie było. Drabina też. Ciuchy raczej to robocze miałeś? No chyba że w gajerku na budowie doginasz. Bloczki kleisz na klej. Szary zazwyczaj. Na to idą i tak gładzie lub tynki, więc o jaki "śnieżnobiały odcień" biega? Co zaś do rachunków to: na podjeździe 2 m3, do skucia 1 m3, przywieźli podobno 2,3 m3, a potrzebowaliście 1,5 m3. Czyli jak? wylaliście tylko 0,3 m3??

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 20) | raportuj
17 sierpnia 2011 o 22:21

A mnie się wydaje że historia jest naciągana, tudzież przytoczona konwersacja, ze strony dziecka lat pięć jest mocno podkoloryzowana. Ewentualnie jeszcze córeczka jest nad wiek dojrzała, ale to i dziesięciolatki tak się raczej nie wypowiadają.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
16 sierpnia 2011 o 23:37

@ tereferekuku takie małe pytanko. Skoro wiesz że "opiekowała się" wami w dziekanacie pani nr3 i wiesz że w tym dniu właśnie wróciła z urlopu, to nie łatwiej było w momencie odeprania telefonu przez pana, poprosić o połączenie z panią nr3 (opiekunem grupy)???

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
16 sierpnia 2011 o 11:04

@Shadow85 mieszkając kiedyś w bloku miałem sąsiadów piętro wyżej. Bardzo pobożnych, żeby nie powiedzieć "świętojebliwych" Co niedziela za rączkę do kościółka, a jej śpiewy najlepiej było słychać. W tygodniu też było ją dobrze słychać, tyle że przysłowiowy szewc by się takiej łaciny nie powstydził. Serwisy stołowe zaś, to oni chyba w hurtowniach zamawiali, bo w tygodniu zawsze kilka talerzy poszło.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
4 sierpnia 2011 o 11:59

W firmie w której swego czasu pracowałem, kwestię nadgodzin dyrektor skwitował że "macie nienormowany czas pracy". Kwestię inspekcji pracy zbywał śmiechem, bo mieli tam grube wtyki, a i czytniki kart pracowniczych uległy dziwnej, permanentnej awarii. Ostatecznie się w końcu zwolniłem z tego kołchozu.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
3 sierpnia 2011 o 10:17

Przyjaciel mój ma podobny problem. Straż, jeśli już się pofatyguje, to przyjeżdżała po fakcie, kiedy delikwent się zmył. Natomiast przyjaciel odkrył, że doskonałym "aktem zemsty" jest rozbite jajko na przedniej szybie. Podobno włączenie spryskiwaczy i wycieraczek jeszcze pogarszają sprawę.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
14 lipca 2011 o 22:28

Na takich ludzi to wymyśliłem kiedyś z kolegą inną metodę. Należy takiego przybić gwoździami za jaja w jakiejś starej drewnianej budzie. Dać do ręki tępą pordzewiałą brzytwę i podpalić budę. Tak jak miał wybór, czy skrzywdzić (czy to zwierzę, czy dziecko, czy kobietę), Tak dostaje możliwość wyboru czy się uratować, czy nie.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
14 lipca 2011 o 22:26

Kilkukrotnie podróżowałem przez Niemcy i szczególnie na stacjach paliwowych spotkałem się z niechęcią obsługi do używania języka angielskiego. Trochę to dziwne, bo właśnie chyba tam można najwięcej obcokrajowców spotkać. Niemieckiego akurat nie znam, a na norweski robili wielkie oczy. Natomiast, jak zjeżdżałem z trasy, do centrów handlowych na jakieś większe zakupy, to bez problemu dało się w angliku dogadać.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
11 lipca 2011 o 1:01

Poszperałem w necie i wnet pamięć wróciła ;) Mea culpa, chylę czoła i przepraszam najmocniej. Bio tatuaż to taj jak przy normalnym farba z igłą, tylko w płytszą warstwę skóry wprowadzany barwnik. Kiedyś właśnie o takim myślałem, ale pisano że trza znaleźć naprawdę dobrego fachowca, żeby faktycznie tatuaż zniknął po określonym czasie.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 5) | raportuj
11 lipca 2011 o 0:30

Historia jak najbardziej realna, tylko ten znikający tatuaż po 2 tygodniach mi tu nie pasuje. Gdybyś napisała że po 2 latach zszedł to jeszcze, gdzie mówi się że bio tatoo znika po 3 do 5 lat. Chyba że chodzi o jakąś kalkomanie, czy co tam teraz jeszcze wymyślili ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
29 maja 2011 o 14:10

@testeudos jest na to sposób. Swego czasu miałem podobną nieco sytuację, ale nie dość że gość jechał lekko dookoła, bo rzekome roboty, to jeszcze musiał mieć przekręcony licznik. Tak czy siak na stałej trasie w normalnu dzień wyszło mi dwukrotnie więcej. Poprosiłem więc o rachunek skąd, dokąd, przez, który co ciekawe mi wystawiono (jeszcze wypisywany ręcznie) Po czym zgłosiłem się do centrali gdzie przekierowano mnie do szefa i zgłosiłem podejrzenie oszustwa i prośbę o kontrolę. Dostałem pełny zwrot kosztów i gorące przeprosiny, tym bardziej że byłem tam stałym klientem, a "cwaniaczek" wyleciał z roboty, bo jak usłyszałem nie był to jego pierwszy numer. Więc nie mów że się nie da.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 24) | raportuj
24 maja 2011 o 11:40

W moim domu rodzinnym było podobnie. Mama gotowała sobie wegetariańskie, a ojciec bez mięcha nie mógł. Tyle że on swoje zjadał, a potem jeszcze mamy wyżerał. Za to mamę swoją, "zastrzeliłem" kiedyś podpatrzonym tekstem. Powiedziałem: "Nienawidzę wegetarian, zżerają żarcie mojemu żarciu" Mama przez chwilę konsternacja i za chwilkę się zaczęła śmiać a ja z nią.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
24 maja 2011 o 11:13

@Kosz, jeśli mnie pamięć nie myli, bo nie jestem wybitnie zaangażowany w sprawy religijne, to samobójstwo jest z góry skazane na potępienie. Dla mnie religia i Bóg, jest osobistą sprawą człowieka. Z uwagi na ograniczone miejsce, nie byłem w stanie przekazać jak Arne opisywał mi bliskie osoby, jakie włosy, jakie oczy, uśmiech, drobne wady. Mówił o tym z taką czułością... z miłością. To "streszczenie", które można przeczytać w mgnieniu oka, było rozmową zaczętą we wczesnych godzinach wieczornych, a zakończyło się późną nocą. Zaś co do postawy Arne i jego wyboru, to ja to widzę tak, że woli spędzić wieczność w piekle, ale z ukochaną osobą, niż wieczność bez niej na najlepszym bankiecie. Jest to tylko i wyłącznie moja opinia, bo i oprócz tej jednej rozmowy, nigdy nie poruszaliśmy tematu wiary.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
24 maja 2011 o 10:48

Jeśli tego nie zauważyłeś, to człowiek ten był moim pracodawcą. Biorąc pod uwagę roszczeniową postawę wielu piekielnych, wylewających swą nienawiść na wszystkich dookoła "bo świat się sprzysiągł przeciw nim", to mój pracodawca, z tytułu nieszczęść jakie go dotknęły, mógł mi zgotować piekło na ziemi. A nie dość że tego nie zrobił, to jeszcze podał mi pomocną dłoń. Historia dotyczy niejako drugiej strony medalu "piekielnych"

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 12) | raportuj
24 maja 2011 o 0:57

Napisałaś w historii: "Założyła je parę razy... (ok.2 tygodnie po zakupie)..." Więc może zdecyduj się czy parę razy w ciągu 2 tygodni czy kilka tygodni użytkowania (jak rozumiem stałego, codziennego). Przy pierwszej opcji będzie porównywalne do przymierzania, przy drugiej już nie. Zresztą ja nie neguję tego, że sprzedaż butów po reklamacyjnych, bez przeceny sugerującej taki stan, jest niestosowne. Sugeruję tylko, że twoje oczekiwania, zawarte w komentarzu: "kiedy idę do sklepu z rzeczami NOWYMI to nie chcę kupować rzeczy używanych" mijają się z rzeczywistością.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
24 maja 2011 o 0:46

A mnie przyszła do głowy taka myśl: A może właściciel/sprzedawca zasłabł gdzieś na zapleczu i dogorywał? Tego nie przewidzisz, ale też mogło się zdarzyć.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
24 maja 2011 o 0:38

To może spostrzeżenie z innej strony: Wiele osób może wziąć tą samą parę butów i mierzyć czy pasują? Jak się w nich czują? itd, itp. Czyli, mimo że przez chwilkę, ale buty były "używane" I skąd można wiedzieć, czy osoba mierząca miała w miarę "świeże" nogi/skarpetki, czy po całodziennym chodzeniu w jednych butach. A może mieli jakieś choroby stóp? Myślicie że się przejmą, że po nich będzie mierzył ktoś inny?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2011 o 0:38

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
22 maja 2011 o 22:29

Właśnie wyskoczył mi komunikat o złośliwym oprogramowaniu na tej stronie. Również z google chrome.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
22 maja 2011 o 17:31

Odnośnie "ataku" to ja nic takiego nie napisałem w swym pierwszym poście. Dopiero po użytym przez Ciebie w kolejnym poście sformułowaniu : "...już na pewno do głowy by mi nie wpadło, by próbować atakować osobę zwracająca mi uwagę...", kontynuowałem w odpowiedzi kwestę rzekomego "ataku". Tak więc ta sprawa wyszła od Ciebie, a teraz mi napisałeś: "a to, że umyślałeś to sobie jako atak to jeż niestety nie moja wina" Powiedział bym, na podstawie tej oto sytuacji, że jesteś dobry w odwracaniu kota ogonem. Ale czy jedna sytuacja określa Ciebie jako takiego właśnie człowieka? Odnośnie: " ...twierdzisz, ze się na czymś znasz, a ja wplatam tą informację w komentarz..." to ta informacja nic nie wnosi do danego komentarz, związanego z wytknięciem błędów. Jak zauważyła Kultura, co powtarzam po raz kolejny "Ale jakoś tak niemiło-ironicznie mu uwagę zwróciłeś." Zgadzam się z tym twierdzeniem i pozwolę sobie zacytować za Wikipedią: "Ironia – sposób wypowiadania się, oparty na zamierzonej niezgodności, najczęściej przeciwieństwie, dwóch poziomów wypowiedzi... W rozumieniu potocznym ironię utożsamia się z zawoalowaną kpiną, złośliwością, wyśmiewaniem, dystansem." Nie wnikam co chciałeś zasugerować. Odpowiedziałem na tą ironię kpiną co zostało przez Ciebie uznane za atak. Chyba że się mylę, którą część mojej pierwszej wypowiedzi uznałeś za atak. I na koniec poruszę część gdzie napisałeś: "...bo zdaje sobie sprawę, że różni są ludzie i różna jest dla nich norma zwracania uwagi innym" Widzisz, nie tylko odnośnie zwracania uwagi są różne normy. Odbiór innych ludzi też, każdy z nas ma inny i wypowiedź "Gdy mnie się zwraca uwagę na błędy które zrobiłem, nie patrzę na formę..." jest adekwatna do twojej osoby i do wielu innych zapewne również, ale nie do wszystkich. I tu zacytuje znów Ciebie "Jak widać, ty tego po prostu nie wiesz." Wygląda na to że "punkty" które mi wytknąłeś z mojej wypowiedzi, nie do końca sobie, w moim przekonaniu, przemyślałeś. Co ciekawe, wracając pamięcią do lektury Twoich dysput z niektórymi forumowiczami, zastanawia mnie, dlaczego nie poszedłeś za swą częstą radą i nie ustosunkowałeś się się do całości mojej wypowiedzi i argumentów, tylko wybrałeś "słabe" punkty, które "zaatakowałeś" Nasuwa mi się słowo hipokryta, ale czy ono Cię określa? W danej sytuacji trochę tak, ale czy określa Ciebie jako całą jednostkę? Więc czemu inteligentna osoba jak Ty, za którą się tym bardziej uważasz, tak lekko szufladkuje ludzi? Ja jestem zwykłym "chłopo-robotnikiem", ze smykałką do techniki i realizuję się w tym, w czym jestem dobry. Studia też robiłem techniczne (inżynieria biomedyczna na PWr), ale życie napisało inny scenariusz i z tego powodu się w sobie nie zamknę. Nie jestem polonistą, ale uważam się za myśliciela i jestem otwarty na rzeczową dysputę. I takie właśnie przemyślenia zawarłem na tym forum odnośnie naszej dyskusji. Należy tylko nadmienić że forum to nie jest polonistyczne, ani filozoficzne zresztą, ale tyczy się relacji klient - sprzedawca. Relacji zwykłych, prostych ludzi. Więc nie wymagajmy elokwencji. Choć zgadzam się że błędy ortograficzne należy poprawiać. ;) Dość tego dłuugiego posta. Tym którzy dotrwali do końca gratuluję. Tych których znudziłem przepraszam. Więcej nie będę, choć kto wie czy mniej też nie. Pozdrawiam

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2011 o 17:37

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
22 maja 2011 o 15:03

SecuritySoldier wytykałeś komuś kiedyś czytanie ze zrozumieniem, a sam unosisz się urażoną dumą? Atakuje nie to że wytykasz mi błędy, ale sposób w jaki to zrobiłeś. Piszesz żebym nie kpił, ale sam kpiny używasz? Notabene jak Kultura zauważyła: "Ale jakoś tak niemiło-ironicznie mu uwagę zwróciłeś" Trza było napisać, tak jak inni, jakie błędy popełniłem bez zbędnego wtrącania: "Kafelki, hydraulika i elektryka, ważna rzecz, ale..." Nie tłumaczę też dysortografią popełnianych błędów. Jak napisałem poprzednio, mając świadomość swoich wad, korzystam z opcji podkreślania błędów, która nie działała na przeglądarce akurat użytej. Bądź łaskaw (bardzo mnie ten użyty przez ciebie zwrot rozbawił) zauważyć, że w komentarzu poprzednim, który pojawił się niedługo po napisaniu tekstu, zawarłem informację iż sam zauważyłem tak "ordynarny" błąd i szukam jak tekst edytować, jako że nigdy tego nie robiłem. Odpowiadając w końcu na twoje pytanie: Nie, nie uważam się za pępek świata i nic takiego nie komunikowałem. Natomiast Ty najwyraźniej się za taką osobę uważasz, skoro musisz zwracać uwagę na takie "małe" osoby jak ja i moje błędy. A moje przemyślenia, odnośnie twojej postawy "Ja wam pokażę" wynika z czytania twoich historii, w których niejednokrotnie ją pokazywałeś wobec klientów oraz forumowiczów w komentarzach. Wyjaśniając na koniec ten "fenomen" dysortografii, to w czasach kiedy ją u mnie zdiagnozowano, to w jednostronicowym dyktandzie ortograficznym, potrafiłem zrobić 30 - 40 błędów. Powtarzające się słowa potrafiłem napisać za każdym razem inaczej i czytając potem nadal nie widziałem problemów. Przy czym nie dano mi świstka że jestem zwolniony z ortografii, tylko masę ćwiczeń i do końca szkoły 1-2h dziennie przerabiałem materiał pomocniczy. W szkole średniej też nie odpuściłem i (o zgrozo) zdałem maturę. Tak więc, biorąc też pod uwagę dotychczasowe moje historie, staram się nie robić błędów. Brak intensywniejszego kontaktu z językiem pisanym (od przeszło 6 lat na obczyźnie) wcale sprawy nie ułatwia. Ale też się nie uchylam. Mea culpa, błędy poprawione. Dziękuję za wskazanie. A tak uszczypliwie dodam, że pamiętam iż Tobie Solid zdarzyła się się podobna sytuacja, gdzie popełniłeś sporo błędów w opisywanej historii i również Ci je wytknięto. Jesteśmy tylko ludźmi i się mylimy, ale jak nam i my innym wytykamy błędy, to już inna kwestia. Pozdrawiam

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
22 maja 2011 o 3:15

Z innej przeglądarki pisałem, gdzie mi nie podkreśla błędów, a że jestem dysortografikiem, to dość mocno niestety, na tej funkcji polegam. Mieszkam na obczyźnie to mam znacznie ograniczony kontakt ze słowem pisanym. Do tego umysł techniczny co zostało wykpione, bo przecież trza być alfą i omegą. Sam zauważyłem ten nieszczęsny sufit, ale się właśnie głowię jak to edytować. Odnośnie SecuritySoldier to już dość dawno w jego historiach zauważyłem prezentowaną przez niego postawę "ja wam pokażę" która tu się z resztą potwierdziła. Nie przypadł mi on z tego też powodu do gustu, ale nie każdy musi nas lubić i vice versa.

Zmodyfikowano 4 razy Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2011 o 3:38

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 maja 2011 o 14:32

Będąc nastolatkiem byłem na koloniach i tam dwóch moich kolegów kupiło sobie na spółkę dwa kolczyki - kulki. Uszy (każdemu po jednym żeby nie było) przebijała im starsza siostra jednego z nich, przy pomocy grubej igły wziętej od higienistki. Rana przemywana była wodą utlenioną. I obojgu ładnie się wszystko pogoiło, bez "śladów" komplikacji itd. Tak więc uważam że nie należy generalizować, bo wyjątki zdarzają się zawsze. I te dobre i te złe.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 maja 2011 o 14:25

Z historii wnioskuję że ta pani jednak została przepuszczona? Czy to Ty wychodziłaś z gabinetu?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 maja 2011 o 14:17

Nie pamiętam już źródła, ale kiedyś przeprowadzano jakieś badania. Doszli do wniosku, że gdyby do żadnego z urzędów pewnego dnia przestali przychodzić petenci, to "machiny te" napędzają się same z siebie jeszcze przez trzy i pół miesiąca.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
20 maja 2011 o 18:15

Drobne wyjaśnienia: Młodzieniaszkiem już nie jestem, jak i moja kobitka. Żyjemy na kocią łapę, dlatego też nie mówimy o sobie mąż/żona. A ile razy można cię powtarzać "moja kobitka"? Więc powiem tak, jak zresztą ktoś zauważył:" Głodnemu chleb na myśli. Do geez odnośnie "puki" Jestem dysortografem i korzystam z opcji sprawdzania pisowni. Wyobraź sobie, co przed chwilką jeszcze sprawdziłem, że słowa tego nie wskazuje mi jako błąd. Niemniej jednak cieszę się że miałeś możliwość poczuć swą "wyższość" przy wskazywaniu tego strasznego błędu. Do Kobalamina: Faktycznie dość niefortunnie poskładałem to zdanie. Wybacz. Jestem raczej umysł techniczny. ;)

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »