Pisałam ostatnio pracę licencjacką na temat nauczycieli (sama nim będę). Szkoda, że w Polsce nie istnieją żadne testy predyspozycji przed wybraniem danej specjalizacji. Gdyby były to mniej ludzi byłoby skrzywdzonych, więcej osób wykonywałoby pracę z przyjemnością. U nas bardzo prosto jest zostać nauczycielem, w dodatku na studiach jest jedynie 150h praktyk na I stopniu i 150 na II - i to wcale nie jest czas, w ktorym prowadzi się zajęcia, głównie siedzi się i patrzy.
Ja w podstawówce też miałam taka "nauczycielkę" informatyki. W dodatku jak ktoś nie wiedział czegoś, to się wyśmiewała albo darła. Idealnie po prostu
Teraz przypomniała mi się moja historia, raczej nie piekielna. Mój brat doładowywał sobie konto w telefonie przez telefon mojej mamy. Źle wpisał numer telefonu i ktoś inny tym sposobem dostał doładowanie za 40 zł. Do tej osoby się nie odzywaliśmy, w końcu to była wina mojego brata i mało prawdopodobne, że ktoś chciałby nam zwrócić tę kasę. Ktoś się przynajmniej ucieszył:D
Niedługo czeka mnie złożenie pracy licencjackiej, mam nadzieję, że bez takich cyrków. Przy okazji zaznaczę tylko, że wyrażenie "dalej kontynuować" to pleonazm, można kontynuować studia lub dalej studiować. :)
Haha, ten pan usiłował Cię wychować. :D Mówił jak do dziecka "co się mówi?", "magiczne słowo?". Może jakbyś powiedziała, to dalby Ci w nagrodę lizaka czy co :p
@tysenna: Rzadko zdarza mu się gotować, raczej jakieś gotowce, niewiele je w mieszkaniu i rzeczywiście jak zostają mu jakieś opakowania, czy nawet skorupki po jajkach to zbiera to w jakąś siatkę i albo od razu wyrzuca do kontenera, albo w swoim pokoju. Dlaczego tak robi nie mam pojęcia, mi by się nie chciało.
@Zmora: Tam jest tak, że rzadko kiedy się kogoś widzi, więc trudno ustalić, kto jest sprawcą danej sytuacji, dlatego narzeczony informuje o różnych sytuacjach właściciela, właściciel zresztą powiedział, żeby tak robić. Poza tym mój facet oczywiście próbował rozmawiać z innymi lokatorami, gdy udało mu się kogoś spotkać, żeby nie zmieniać ustawień lodówki, na temat śmietnika nic nie mówił, właściciel sam to chyba dostrzegł.
Osobiście uważam, że o śmieciach w kiblu własciciel powinien wiedzieć, bo to chyba jakimś dziwnym stworzeniem trzeba być, żeby takie rzeczy robić.
Od siebie dodam tylko tyle. że moja koleżanka niespełna półroczne dziecko częstuje czekoladą. Tak mi się wydaje, że taki dzieciaczek jeszcze w życiu się naje czekolady. Już nie wspominam o bólu brzucha.
Mój facet też miał ostatnio trudniejszy okres, staram się pomagać, ale ja mało pracuję i głównie studiuję. Zapytał swoją mamusię czy by go wspomogła, też miał problem z zębami, ból okrutny. Usłyszał, że to nie jej zęby i niech radzi sobie sam, ona musi odkładać na remont mieszkania...i tak tylko smutno, bo ja np. wiem, że w każdej sytuacji mogłabym liczyć na pomoc rodziców - jeśli nie mieliby pieniędzy, żeby mi po prostu dać, to pożyczyliby mi, zrobili zakupy, cokolwiek, żeby trochę ulżyć. I tak się czasem zastanawiam, po co, niektórym ludziom dzieci.
U mnie na uczelni jest tak, że jeżeli ktoś otrzymał pozytywną decyzję, to w USOS-ie pojawia się taka informacja. Potem każdy ma odebrać decyzję w dziale pomocy materialnej, jeżeli tego nie zrobi, to wysyłają informację listem.
Jeżeli w listopadzie była informacja komu zostało przyznane stypendium, to nie widzę piekielności.
@myszolow: Moja teściowa na pierwszym oficjalnym wspólnym spotkaniu u mnie w domu, gdy zostały podane widelce do ciasta, krzyknęła głośno "ojej! Po co widelce?!". Ale mnie wtedy zdziwiła haha
Ja myślę, że chłopiec chcial jeść, ponieważ wszyscy się nad nim użalali "jesteś taki biedny, nie możesz jeść, jak inni ci mogą to robić, co za nieludzkie traktowanie!".
Nie znoszę takiego wciskania na siłę, zwłaszcza, że pewnie, gdyby pokazał Ci taki rower jakiego oczekiwałaś to po prostu kupiłabyś go w tym sklepie. A tak to tylko się nagadał i nic z tego mu nie przyszło. Tak samo mnie wkurza jak w sklepach odzieżowych, szczególnie takich małych, ekspedientki twierdzą, że wyglądam wspaniale, a ja wyglądam i czuję się jak baleron, i słyszę te zachwyty, i mam ochotę uciec. I najczęściej uciekam, i więcej tam nie wracam. A szkoda, bo wystarczyłaby szczerość.
Ostatnio zamarzył mi się drugi kot. Moja kotka jest już wiekowa - skończyła 10 lat i pomyślałam, że dogadałaby się z nowym członkiem rodziny. Szukałam ogłoszeń w Internecie, ale niestety nie było w mojej okolicy kompletnie nic od osób prywatnych. Mnóstwo za to było od jakichś domów tymczasowych itp., a niestety nie mam zamiaru dostosowywać się do dziwnych wymysłów. Moja kicia od zawsze wychodzi na dwór, ale za płot nawet się nie rusza - ma swoje ulubione miejsca i tam się wyleguje. Mam też psa, który kota się boi, rośliny w domu (nie wiem czy trujące, ale jak na dzień kobiet dostałam krokusa i zobaczyłam, ze kot się do niego dobiera, to od razu Internet, a kwiatek niestety został wyrzucony:)), więc nie spełniam wymagań takich organizacji. Nie mam też balkonu, więc nawet nie mam ma czym siatki zawiesić :(.
U mnie na roku to nikt się nawet nie dziwi. Zero przepływu informacji. Studiuję filologię polską, często teksty do przeczytania są trudno dostępne. Ludzie potrafią wypożyczyć jedyny egzemplarz czegoś z biblioteki, a gdy ktoś pyta o tekst, to nikt go oczywiście nie posiada. Dobrze, że to już ostatni rok.
@JaNina: Wiem, ale jakoś mi się to nasunęło, bo dziewczyna mówiła w pierwszych słowach o autorytecie:)
Pisałam ostatnio pracę licencjacką na temat nauczycieli (sama nim będę). Szkoda, że w Polsce nie istnieją żadne testy predyspozycji przed wybraniem danej specjalizacji. Gdyby były to mniej ludzi byłoby skrzywdzonych, więcej osób wykonywałoby pracę z przyjemnością. U nas bardzo prosto jest zostać nauczycielem, w dodatku na studiach jest jedynie 150h praktyk na I stopniu i 150 na II - i to wcale nie jest czas, w ktorym prowadzi się zajęcia, głównie siedzi się i patrzy. Ja w podstawówce też miałam taka "nauczycielkę" informatyki. W dodatku jak ktoś nie wiedział czegoś, to się wyśmiewała albo darła. Idealnie po prostu
Teraz przypomniała mi się moja historia, raczej nie piekielna. Mój brat doładowywał sobie konto w telefonie przez telefon mojej mamy. Źle wpisał numer telefonu i ktoś inny tym sposobem dostał doładowanie za 40 zł. Do tej osoby się nie odzywaliśmy, w końcu to była wina mojego brata i mało prawdopodobne, że ktoś chciałby nam zwrócić tę kasę. Ktoś się przynajmniej ucieszył:D
Niedługo czeka mnie złożenie pracy licencjackiej, mam nadzieję, że bez takich cyrków. Przy okazji zaznaczę tylko, że wyrażenie "dalej kontynuować" to pleonazm, można kontynuować studia lub dalej studiować. :)
Och, komuś się nudzi a tu koniec roku, oceny trzeba poprawiać.
Haha, ten pan usiłował Cię wychować. :D Mówił jak do dziecka "co się mówi?", "magiczne słowo?". Może jakbyś powiedziała, to dalby Ci w nagrodę lizaka czy co :p
@tysenna: Rzadko zdarza mu się gotować, raczej jakieś gotowce, niewiele je w mieszkaniu i rzeczywiście jak zostają mu jakieś opakowania, czy nawet skorupki po jajkach to zbiera to w jakąś siatkę i albo od razu wyrzuca do kontenera, albo w swoim pokoju. Dlaczego tak robi nie mam pojęcia, mi by się nie chciało.
@recaptcha: Ma w pokoju :D
@Zmora: Tam jest tak, że rzadko kiedy się kogoś widzi, więc trudno ustalić, kto jest sprawcą danej sytuacji, dlatego narzeczony informuje o różnych sytuacjach właściciela, właściciel zresztą powiedział, żeby tak robić. Poza tym mój facet oczywiście próbował rozmawiać z innymi lokatorami, gdy udało mu się kogoś spotkać, żeby nie zmieniać ustawień lodówki, na temat śmietnika nic nie mówił, właściciel sam to chyba dostrzegł. Osobiście uważam, że o śmieciach w kiblu własciciel powinien wiedzieć, bo to chyba jakimś dziwnym stworzeniem trzeba być, żeby takie rzeczy robić.
@Zmora: Właściciel mieszka w innym domu na tej samej posesji.
Niektórzy ludzie są tacy głupi.
Od siebie dodam tylko tyle. że moja koleżanka niespełna półroczne dziecko częstuje czekoladą. Tak mi się wydaje, że taki dzieciaczek jeszcze w życiu się naje czekolady. Już nie wspominam o bólu brzucha.
Wyszłabym z siebie. Mam nadzieję, że zostaną ukarani.
Mój facet też miał ostatnio trudniejszy okres, staram się pomagać, ale ja mało pracuję i głównie studiuję. Zapytał swoją mamusię czy by go wspomogła, też miał problem z zębami, ból okrutny. Usłyszał, że to nie jej zęby i niech radzi sobie sam, ona musi odkładać na remont mieszkania...i tak tylko smutno, bo ja np. wiem, że w każdej sytuacji mogłabym liczyć na pomoc rodziców - jeśli nie mieliby pieniędzy, żeby mi po prostu dać, to pożyczyliby mi, zrobili zakupy, cokolwiek, żeby trochę ulżyć. I tak się czasem zastanawiam, po co, niektórym ludziom dzieci.
U mnie na uczelni jest tak, że jeżeli ktoś otrzymał pozytywną decyzję, to w USOS-ie pojawia się taka informacja. Potem każdy ma odebrać decyzję w dziale pomocy materialnej, jeżeli tego nie zrobi, to wysyłają informację listem. Jeżeli w listopadzie była informacja komu zostało przyznane stypendium, to nie widzę piekielności.
@myszolow: Moja teściowa na pierwszym oficjalnym wspólnym spotkaniu u mnie w domu, gdy zostały podane widelce do ciasta, krzyknęła głośno "ojej! Po co widelce?!". Ale mnie wtedy zdziwiła haha
Ja myślę, że chłopiec chcial jeść, ponieważ wszyscy się nad nim użalali "jesteś taki biedny, nie możesz jeść, jak inni ci mogą to robić, co za nieludzkie traktowanie!".
@FlyingLotus: Wszyscy w autobusie mieli wstać czy jak?
Nie znoszę takiego wciskania na siłę, zwłaszcza, że pewnie, gdyby pokazał Ci taki rower jakiego oczekiwałaś to po prostu kupiłabyś go w tym sklepie. A tak to tylko się nagadał i nic z tego mu nie przyszło. Tak samo mnie wkurza jak w sklepach odzieżowych, szczególnie takich małych, ekspedientki twierdzą, że wyglądam wspaniale, a ja wyglądam i czuję się jak baleron, i słyszę te zachwyty, i mam ochotę uciec. I najczęściej uciekam, i więcej tam nie wracam. A szkoda, bo wystarczyłaby szczerość.
Skoro miałeś pieniądze to dlaczego od razu nie kupiłeś biletu?
To chyba nie stolica ma kompleks a pani opisująca historię:-). Bo buraki zdarzają się wszędzie, nie tylko w Warszawie.
Ostatnio zamarzył mi się drugi kot. Moja kotka jest już wiekowa - skończyła 10 lat i pomyślałam, że dogadałaby się z nowym członkiem rodziny. Szukałam ogłoszeń w Internecie, ale niestety nie było w mojej okolicy kompletnie nic od osób prywatnych. Mnóstwo za to było od jakichś domów tymczasowych itp., a niestety nie mam zamiaru dostosowywać się do dziwnych wymysłów. Moja kicia od zawsze wychodzi na dwór, ale za płot nawet się nie rusza - ma swoje ulubione miejsca i tam się wyleguje. Mam też psa, który kota się boi, rośliny w domu (nie wiem czy trujące, ale jak na dzień kobiet dostałam krokusa i zobaczyłam, ze kot się do niego dobiera, to od razu Internet, a kwiatek niestety został wyrzucony:)), więc nie spełniam wymagań takich organizacji. Nie mam też balkonu, więc nawet nie mam ma czym siatki zawiesić :(.
U mnie na roku to nikt się nawet nie dziwi. Zero przepływu informacji. Studiuję filologię polską, często teksty do przeczytania są trudno dostępne. Ludzie potrafią wypożyczyć jedyny egzemplarz czegoś z biblioteki, a gdy ktoś pyta o tekst, to nikt go oczywiście nie posiada. Dobrze, że to już ostatni rok.
@Deffie: No tak, ale pewnie rosłyby tam rośliny trujące dla zwierząt:)
To może chociaż macie siatkę na balkonie? :D