@bazienka: Żeby zamawiać z dostawą do domu, to trzeba w tym domu bywać w takich godzinach, w jakich jeżdżą kurierzy. Mnie się to praktycznie nie zdarza - bywam w domu głównie między 20 a 7 rano. Jeśli zamawiam cokolwiek z dostawą, to tylko do pracy, a takich tobołów do pracy sobie nie zamówię, bo musiałabym i tak wieźć to potem komunikacją, tylko dużo dalej i w godzinach szczytu. Dlatego robię takie zakupy kilka przystanków od domu i po 20. Mnie jest z tym całkiem wygodnie, tym nielicznym pasażerom, którzy wówczas ze mną podróżują, też to raczej nie przeszkadza, bo jeszcze nigdy nikt mi uwagi nie zwrócił ;)
@bazienka: Żeby zamawiać z dostawą do domu, to trzeba w tym domu bywać w takich godzinach, w jakich jeżdżą kurierzy. Mnie się to praktycznie nie zdarza - bywam w domu głównie między 20 a 7 rano. Jeśli zamawiam cokolwiek z dostawą, to tylko do pracy, a takich tobołów do pracy sobie nie zamówię, bo musiałabym i tak wieźć to potem komunikacją, tylko dużo dalej i w godzinach szczytu. Dlatego robię takie zakupy kilka przystanków od domu i po 20. Mnie jest z tym całkiem wygodnie, tym nielicznym pasażerom, którzy wówczas ze mną podróżują, też to raczej nie przeszkadza, bo jeszcze nigdy nikt mi uwagi nie zwrócił ;)
@ElleS: No właśnie, przesada nie jest dobra w żadną stronę. Ja czasem robię naprawdę duże zakupy w sklepie zoologicznym, ostatnio wyszłam z niego z czterema ogromnymi reklamówkami (największy możliwy rozmiar) wypchanymi sianem, ściółką, suszonymi ziołami itp. Ciężkie to nie jest, ale miejsca zajmuje mnóstwo. Wsiadam do autobusu na pętli tuż obok tego sklepu, oprócz mnie zazwyczaj jest w nim kilka osób (zawsze robię tam zakupy poza godzinami szczytu) i co, miałabym to wszystko upychać na kolanach, bo zapłaciłam za jedno miejsce, a nie za dwa? Po pierwsze choćbym pękła, to na kolanach tego nie zmieszczę, a po drugie - czy naprawdę mając 90% siedzeń wolnych koniecznie trzeba dosiadać się do kogoś?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2017 o 20:34
@ElleS: No właśnie, przesada nie jest dobra w żadną stronę. Ja czasem robię naprawdę duże zakupy w sklepie zoologicznym, ostatnio wyszłam z niego z czterema ogromnymi reklamówkami (największy możliwy rozmiar) wypchanymi sianem, ściółką, suszonymi ziołami itp. Ciężkie to nie jest, ale miejsca zajmuje mnóstwo. Wsiadam do autobusu na pętli tuż obok tego sklepu, oprócz mnie zazwyczaj jest w nim kilka osób (zawsze robię tam zakupy poza godzinami szczytu) i co, miałabym to wszystko upychać na kolanach, bo zapłaciłam za jedno miejsce, a nie za dwa? Po pierwsze choćbym pękła, to na kolanach tego nie zmieszczę, a po drugie - czy naprawdę mając 90% siedzeń wolnych koniecznie trzeba dosiadać się do kogoś?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2017 o 20:34
@Habiel: Zgadzam się w zupełności :) Zawsze chciałam mieć kota (a najlepiej dwa), ale tak się złożyło, że przez większość czasu moja rodzina nieustannie się przeprowadzała, w kraju i za granicą. A to raczej nie są warunki dla kota. Ostatnio sytuacja mi się ustabilizowała i już nawet zaczęłam serio myśleć o wizycie w kocim schronisku, kiedy znienacka "odziedziczyłam" dwie świnki morskie. No i kota nadal nie mam, bo obie się boją kotów okropnie :( Ale świntuchy są takie fajne, że nie żałuję. Nie ma jak zwierzak w domu :)
@Habiel: Zgadzam się w zupełności :) Zawsze chciałam mieć kota (a najlepiej dwa), ale tak się złożyło, że przez większość czasu moja rodzina nieustannie się przeprowadzała, w kraju i za granicą. A to raczej nie są warunki dla kota. Ostatnio sytuacja mi się ustabilizowała i już nawet zaczęłam serio myśleć o wizycie w kocim schronisku, kiedy znienacka "odziedziczyłam" dwie świnki morskie. No i kota nadal nie mam, bo obie się boją kotów okropnie :( Ale świntuchy są takie fajne, że nie żałuję. Nie ma jak zwierzak w domu :)
@hanka_bez_pudla: Nie jest to portal literacki, ale porozumiewamy się tu za pomocą słowa pisanego. Historia napisana z błędami jest jak potrawa podana na brudnym talerzu - można ją zjeść, można zamknąć oczy i udawać, że brud nie istnieje, ale można też umyć talerz. Nie wydaje mi się, żeby poprawienie kilku drobnych błędów było jakimś szczególnym obciążeniem dla autorki historii, a może dzięki temu następnym razem uda się ich już nie zrobić. Ale co ja tam wiem, jestem przecież grammar nazi, a tylko świry dbają o poprawność pisowni...
@hanka_bez_pudla: Nie jest to portal literacki, ale porozumiewamy się tu za pomocą słowa pisanego. Historia napisana z błędami jest jak potrawa podana na brudnym talerzu - można ją zjeść, można zamknąć oczy i udawać, że brud nie istnieje, ale można też umyć talerz. Nie wydaje mi się, żeby poprawienie kilku drobnych błędów było jakimś szczególnym obciążeniem dla autorki historii, a może dzięki temu następnym razem uda się ich już nie zrobić. Ale co ja tam wiem, jestem przecież grammar nazi, a tylko świry dbają o poprawność pisowni...
@Rak77: Napisałeś coś naprawdę mądrego. Serce się czasem kraje, kiedy dziecko jęczy, że nie chce chodzić na zajęcia dodatkowe, ale moim zdaniem warto jednak je do tego namówić. Nigdy później człowiek nie uczy się tak łatwo, szkoda to zmarnować. Oczywiście jak ze wszystkim można z tym przesadzić, ale w rozsądnych granicach dodatkowy wysiłek nikomu jeszcze nie zaszkodził.
@Rak77: Napisałeś coś naprawdę mądrego. Serce się czasem kraje, kiedy dziecko jęczy, że nie chce chodzić na zajęcia dodatkowe, ale moim zdaniem warto jednak je do tego namówić. Nigdy później człowiek nie uczy się tak łatwo, szkoda to zmarnować. Oczywiście jak ze wszystkim można z tym przesadzić, ale w rozsądnych granicach dodatkowy wysiłek nikomu jeszcze nie zaszkodził.
Bardzo by się taka możliwość przydała. Jeśli się nie trafi losując na konkretnego autora, to nijak nie znajdziesz...
@Patrycja0: Ze starszych jeszcze Tarija :)
@Patrycja0: Ze starszych jeszcze Tarija :)
@InessaMaximova: O jeżu kolczasty... O_O
@InessaMaximova: O jeżu kolczasty... O_O
@misska: Popraw jeszcze "żądzą zdobycia korony" i "naprawdę" i będzie wszystko super :)
@misska: Popraw jeszcze "żądzą zdobycia korony" i "naprawdę" i będzie wszystko super :)
@bazienka: Żeby zamawiać z dostawą do domu, to trzeba w tym domu bywać w takich godzinach, w jakich jeżdżą kurierzy. Mnie się to praktycznie nie zdarza - bywam w domu głównie między 20 a 7 rano. Jeśli zamawiam cokolwiek z dostawą, to tylko do pracy, a takich tobołów do pracy sobie nie zamówię, bo musiałabym i tak wieźć to potem komunikacją, tylko dużo dalej i w godzinach szczytu. Dlatego robię takie zakupy kilka przystanków od domu i po 20. Mnie jest z tym całkiem wygodnie, tym nielicznym pasażerom, którzy wówczas ze mną podróżują, też to raczej nie przeszkadza, bo jeszcze nigdy nikt mi uwagi nie zwrócił ;)
@bazienka: Żeby zamawiać z dostawą do domu, to trzeba w tym domu bywać w takich godzinach, w jakich jeżdżą kurierzy. Mnie się to praktycznie nie zdarza - bywam w domu głównie między 20 a 7 rano. Jeśli zamawiam cokolwiek z dostawą, to tylko do pracy, a takich tobołów do pracy sobie nie zamówię, bo musiałabym i tak wieźć to potem komunikacją, tylko dużo dalej i w godzinach szczytu. Dlatego robię takie zakupy kilka przystanków od domu i po 20. Mnie jest z tym całkiem wygodnie, tym nielicznym pasażerom, którzy wówczas ze mną podróżują, też to raczej nie przeszkadza, bo jeszcze nigdy nikt mi uwagi nie zwrócił ;)
@ElleS: No właśnie, przesada nie jest dobra w żadną stronę. Ja czasem robię naprawdę duże zakupy w sklepie zoologicznym, ostatnio wyszłam z niego z czterema ogromnymi reklamówkami (największy możliwy rozmiar) wypchanymi sianem, ściółką, suszonymi ziołami itp. Ciężkie to nie jest, ale miejsca zajmuje mnóstwo. Wsiadam do autobusu na pętli tuż obok tego sklepu, oprócz mnie zazwyczaj jest w nim kilka osób (zawsze robię tam zakupy poza godzinami szczytu) i co, miałabym to wszystko upychać na kolanach, bo zapłaciłam za jedno miejsce, a nie za dwa? Po pierwsze choćbym pękła, to na kolanach tego nie zmieszczę, a po drugie - czy naprawdę mając 90% siedzeń wolnych koniecznie trzeba dosiadać się do kogoś?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2017 o 20:34
@ElleS: No właśnie, przesada nie jest dobra w żadną stronę. Ja czasem robię naprawdę duże zakupy w sklepie zoologicznym, ostatnio wyszłam z niego z czterema ogromnymi reklamówkami (największy możliwy rozmiar) wypchanymi sianem, ściółką, suszonymi ziołami itp. Ciężkie to nie jest, ale miejsca zajmuje mnóstwo. Wsiadam do autobusu na pętli tuż obok tego sklepu, oprócz mnie zazwyczaj jest w nim kilka osób (zawsze robię tam zakupy poza godzinami szczytu) i co, miałabym to wszystko upychać na kolanach, bo zapłaciłam za jedno miejsce, a nie za dwa? Po pierwsze choćbym pękła, to na kolanach tego nie zmieszczę, a po drugie - czy naprawdę mając 90% siedzeń wolnych koniecznie trzeba dosiadać się do kogoś?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2017 o 20:34
http://img1.dmty.pl//uploads/201702/1487352221_3tb3tb_600.jpg
http://img1.dmty.pl//uploads/201702/1487352221_3tb3tb_600.jpg
@Habiel: Zgadzam się w zupełności :) Zawsze chciałam mieć kota (a najlepiej dwa), ale tak się złożyło, że przez większość czasu moja rodzina nieustannie się przeprowadzała, w kraju i za granicą. A to raczej nie są warunki dla kota. Ostatnio sytuacja mi się ustabilizowała i już nawet zaczęłam serio myśleć o wizycie w kocim schronisku, kiedy znienacka "odziedziczyłam" dwie świnki morskie. No i kota nadal nie mam, bo obie się boją kotów okropnie :( Ale świntuchy są takie fajne, że nie żałuję. Nie ma jak zwierzak w domu :)
@Habiel: Zgadzam się w zupełności :) Zawsze chciałam mieć kota (a najlepiej dwa), ale tak się złożyło, że przez większość czasu moja rodzina nieustannie się przeprowadzała, w kraju i za granicą. A to raczej nie są warunki dla kota. Ostatnio sytuacja mi się ustabilizowała i już nawet zaczęłam serio myśleć o wizycie w kocim schronisku, kiedy znienacka "odziedziczyłam" dwie świnki morskie. No i kota nadal nie mam, bo obie się boją kotów okropnie :( Ale świntuchy są takie fajne, że nie żałuję. Nie ma jak zwierzak w domu :)
@Iceman1973: I coraz ich więcej...
@Iceman1973: I coraz ich więcej...
@hanka_bez_pudla: Nie jest to portal literacki, ale porozumiewamy się tu za pomocą słowa pisanego. Historia napisana z błędami jest jak potrawa podana na brudnym talerzu - można ją zjeść, można zamknąć oczy i udawać, że brud nie istnieje, ale można też umyć talerz. Nie wydaje mi się, żeby poprawienie kilku drobnych błędów było jakimś szczególnym obciążeniem dla autorki historii, a może dzięki temu następnym razem uda się ich już nie zrobić. Ale co ja tam wiem, jestem przecież grammar nazi, a tylko świry dbają o poprawność pisowni...
@hanka_bez_pudla: Nie jest to portal literacki, ale porozumiewamy się tu za pomocą słowa pisanego. Historia napisana z błędami jest jak potrawa podana na brudnym talerzu - można ją zjeść, można zamknąć oczy i udawać, że brud nie istnieje, ale można też umyć talerz. Nie wydaje mi się, żeby poprawienie kilku drobnych błędów było jakimś szczególnym obciążeniem dla autorki historii, a może dzięki temu następnym razem uda się ich już nie zrobić. Ale co ja tam wiem, jestem przecież grammar nazi, a tylko świry dbają o poprawność pisowni...
@MelaMelo: Całkiem jak niektórzy znani mi mężowie gatunku homo sapiens :)
@MelaMelo: Całkiem jak niektórzy znani mi mężowie gatunku homo sapiens :)
@Rak77: Napisałeś coś naprawdę mądrego. Serce się czasem kraje, kiedy dziecko jęczy, że nie chce chodzić na zajęcia dodatkowe, ale moim zdaniem warto jednak je do tego namówić. Nigdy później człowiek nie uczy się tak łatwo, szkoda to zmarnować. Oczywiście jak ze wszystkim można z tym przesadzić, ale w rozsądnych granicach dodatkowy wysiłek nikomu jeszcze nie zaszkodził.
@Rak77: Napisałeś coś naprawdę mądrego. Serce się czasem kraje, kiedy dziecko jęczy, że nie chce chodzić na zajęcia dodatkowe, ale moim zdaniem warto jednak je do tego namówić. Nigdy później człowiek nie uczy się tak łatwo, szkoda to zmarnować. Oczywiście jak ze wszystkim można z tym przesadzić, ale w rozsądnych granicach dodatkowy wysiłek nikomu jeszcze nie zaszkodził.
NAPRAWDĘ, nie "NA PRAWDĘ". Popraw, bardzo proszę.
NAPRAWDĘ, nie "NA PRAWDĘ". Popraw, bardzo proszę.