Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Grim

Zamieszcza historie od: 2 kwietnia 2011 - 13:46
Ostatnio: 11 października 2012 - 15:47
  • Historii na głównej: 35 z 46
  • Punktów za historie: 19426
  • Komentarzy: 144
  • Punktów za komentarze: 1086
 

#18050

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jechałem pociągiem wraz z grupką młodych ludzi, którzy zdążali na konwent mangi i anime, głośno dyskutując o swojej wspólnej pasji.
Rozmowie przysłuchiwałem się z zaciekawieniem, jako że wiedzę o mandze mam minimalną, o anime jeszcze mniejszą (chyba jedynym japońskim serialem, obejrzanym w całości były "Muminki" w dzieciństwie), a chętnie bym się dowiedział, co w tym momencie na rynku jest warte przeczytania/obejrzenia. I tak sobie jedziemy, połowa rozmowy toczona po japońsku, jako że prawie wszyscy studiują japonistykę (jak się potem okazało, po to, by móc zapoznawać się z oryginalnymi wydaniami, nie czekając na tłumaczenia) i postanowiłem się włączyć, podpytać, co polecają itp.
Gdy otrząsnęli się z zaskoczenia, że wiem, co znaczy "otaku" i parę innych "branżowych" słówek, zaczęli pytać, co znam i co mi się podobało.

Wymieniając kilka polskich tytułów, usłyszałem wyrzut, że nie mówię ich po japońsku! Oni nie znoszą tych miernych translacji!
Ponieważ nie było tego dużo, dodałem jeszcze na koniec, że właściwie to głównie czytam komiksy europejskie i amerykańskie.
I w tym momencie dwóch chłopaków z grupki powiedzieli niemal równocześnie:
-Czy ty nie jesteś za stary na komiksy?
-Przecież to głupoty dla dzieci!

Po czym wrócili do swoich rozmów po japońsku.
Przyzwyczaiłem się, że przeciętny Kowalski uważa mnie za niedorozwiniętego, gdy w miejscu publicznym czytam komiks. Ale żeby to zdanie podzielali ludzie z niemal identycznego środowiska czytelniczego?

Środowisko

Skomentuj (84) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 588 (724)

#17815

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Potrzebowałem książki, dostępnej wyłącznie w jednej bibliotece w mieście. Ponieważ sprawa nie cierpiała zwłoki, ruszyłem tam od razu, gdy tylko znalazłem wolumin w internetowym katalogu.

Na miejscu zakładanie karty, podpisywanie oświadczeń o zapoznaniu się z regulaminem, stawkach za zgubione książki i cała reszta. Cała procedura trwała jednak nadspodziewanie długo, dobre 20 minut, strawione głównie na niespiesznym wklepywaniu danych do komputera przez Panią Bibliotekarkę. Zostałem poinformowany, że Biblioteka ma niesamowity system internetowy i książki można zamawiać on line, a potem odbierać u nich, w wypożyczalni, i że to jest niesłychana innowacja, nieliczne biblioteki w kraju tak mają (taaak, oczywiście) i w ogóle cuda niewidy. Do rejestracji miałem podać też 6 literowe hasło do mojego konta. Dziwne, zazwyczaj można to zrobić już na komputerze, no ale chcą kwitek z tymi danymi.

Pani Bibliotekarka najwyraźniej miała problem z odczytywaniem drukowanych liter, bo pełnym głosem na całą wypożyczalnię spytała: Czy Pańskie hasło to "Hokus"? Gdy zaprzeczyłem i podałem właściwe, tym samym donośnym głosem powtórzyła je kilkakrotnie podczas wpisywania do systemu, po czym zaczęła się dziwić, jakież to ja cudaczne mam nazwisko.
Gdy procedura była zakończona, chciałem wypożyczyć wreszcie pożądaną książkę, ale Pani Bibliotekarka stwierdziła:
-Ja Panu nie mogę przynieść, Pan musi dokonać zamówienia przez Internet.
No dobrze, poszedłem więc do stanowiska komputerowego w pokoju obok, znalazłem książkę i zamówiłem. Wracam do wypożyczalni i pytam, czy teraz mogę ją dostać.
-Nie, jutro najwcześniej. Dzisiaj się nie wyrobię.
-Ale jak to? Nikogo innego tutaj już nie ma, a zamówienie zostało przyjęte do realizacji.
-Tak, ale jakby Pan uważnie przeczytał, to tam jest napisane: Czas realizacji do 30 minut. A teraz jest już 25 po drugiej, a my o trzeciej zamykamy, więc nie da rady, nie zdążę tej książki Panu wydać.
-Przecież nawet licząc te pół godziny, to zamówienie poszło dwie minuty temu, więc powinno być za siedem trzecia!
-Ale ja się muszę chyba spakować do domu, prawda?

Nie ruszyłem się z miejsca. Aż do trzeciej nikt nie przyszedł. W końcu, ok. 14.55, widząc, że nie chcę wyjść, Pani Bibliotekarka powiedziała do mikrofonu:
-Kasiu, przyślij zamówienie numer XXXXXX z magazynu.

Książka była pół minuty później w moich rękach. Gdy wróciłem do Biblioteki niemal rok później, by wypożyczyć album, którego nie mogłem nigdzie indziej znaleźć, dowiedziałem się, że nie zostanie mi wypożyczony, ponieważ... nie mam karty bibliotecznej. Pani Bibliotekarka II była święcie przekonana, że musiałem ją odebrać przy zwrocie pierwszej książki (nie trafiały moje argumenty, że zrobiła to moja matka, bo ja byłem ponad 400 kilometrów od miasta) i musiałem ją zgubić.

Biblioteka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 477 (565)

#17664

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Domofon w domu rodziców czasem szwankuje i nie zawsze słychać jego dźwięk na pierwszym piętrze, gdzie pracuję. Tego dnia miałem odebrać przesyłkę zamówioną przez moją matkę.
Dzwoni telefon. Kurier.
- Dzień dobry, bo ja stoję pod drzwiami u Państwa i nikt nie otwiera.
- Przepraszam, domofon nie działa, już schodzę do Pana.

Zejście na dół zajęło mi, lekko licząc, około piętnastu sekund. Gdy otwierałem furtkę domofonem, zauważyłem jeszcze przez okno odjeżdżający samochód z logo firmy kurierskiej. Żadnej kartki, nawet tej, że "Kurier nikogo nie zastał, prosi o kontakt na numer...", nic. Dzwonię na komórkę, z której przed kilkunastoma sekundami ze mną rozmawiał.
- Bo ja już pojechałem, ja mam innych klientów jeszcze! Nie jesteś pan sam! - powiedział po czym się rozłączył.

Więcej nie odebrał. Ciekawe, czy przyjedzie jutro.

Kurier

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 599 (677)

#17239

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ksiądz z mojej dawnej parafii jest absolutnym mistrzem marketingu i zręcznym biznesmenem. Gdy dziesięć lat temu zaczął stawiać nową świątynię na osiedlu moich rodziców, błyskawicznie stanęła nowa plebania (czas budowy - ok. 2 miesięcy, trzypiętrowy murowany budynek z garażem), a sam kościół wzrastał przez około trzy lata.

Przez kolejne sześć lat, gdy ludzie zimą marzli w wielkiej, nieocieplonej sali (grzejniki zamontowane "póki co" wyłącznie przy ołtarzu) i klękali na nagiej, betonowej podłodze, proboszcz gorąco zapewniał, że prace "wciąż trwają, tylko póki co są niewidoczne". I rzeczywiście, prace i zakup wyposażenia trwał. Między innymi nowego kompletu mebli dębowych do zakrystii (w bardzo dobrym guście zresztą, ekskluzywna włoska robota), nowego samochodu księdza, a także (niezbędna inwestycja): wykafelkowania schodów na dzwonnicę. I nie chodzi o wyłożenie schodów kaflami - wykafelkowana jest bowiem CAŁA klatka schodowa na sam szczyt, ze ścianami włącznie (stary Kościelny, jedyna osoba, która się zapuszcza na wieżę, musiał się bardzo cieszyć).

Poza tym do "niewidocznych prac" zaliczył się także stół do ping ponga dla ministrantów (ostatecznie zamknięty w piwnicy, by nie psuli) i wyłożenie marmurem podłogi korytarza do zakrystii.

Parę lat temu, gdy jeszcze wpuszczaliśmy księdza po kolędzie, proboszcz zawitał do nas i z rozbrajającą szczerością spytał, czy nie moglibyśmy polecić jakiegoś dobrego hotelu narciarskiego w Aspen, gdzie właśnie się wybiera na urlop zimowy, by wypróbować nowy sprzęt.

Niestety kopertę z datkiem "na budowę" schował za pazuchę na początku wizyty, przez co nie dało się wyciągnąć z niej banknotów.

Proboszcz

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 640 (780)

#9435

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tramwaj.

Przednimi drzwiami wsiada nastoletni chłopak z dużą czarną teczką na rysunki na ramieniu, charakterystyczną dla uczniów i studentów szkół plastycznych. Nagle drzwi zamykają się gwałtownie, przycinając rzeczony przedmiot.
Chłopak nieśmiałym głosem zwraca się do motorniczego.
-Przepraszam, ale przyciął mi Pan teczkę...

Motorniczy odwraca się z trudem (z racji potężnej budowy ciała), mierzy chłopaka wzrokiem od stóp do głów (wypada dodać, że chłopak był wzorcowym "hipsterem", arafatka, rurki, kolorowe pasemka, obcisła koszulka i różowe oprawki okularów), po czym rzuca donośnym basem:
-Popłacz się.

I ruszył. Chłopak odzyskał teczkę w całości na kolejnym przystanku.

Komunikacja miejska

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 685 (803)

#9392

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sklep z komiksami.

Wchodzi kobieta z synkiem w wieku 7-8 lat.
-No, to patrz, co tam chcesz patrzeć - rzuciła do dziecka i ze znudzoną miną poczęła obserwować półki i kupujących (w tym mnie).

Synek w skupieniu przez kilka minut przeglądał regał z napisem "Dla dzieci", w końcu wybrał jeden album i podszedł z nim do matki.
-I co żeś wygrzebał? - spytała rodzicielka, biorąc album do rąk - I co, kupić to mam? Ile to... Co? Piętnaście złotych?!
Dziecko słowem się nie odzywało.
-Idź to odłóż, nie będę wydawała pieniędzy na pierdoły.
-Ale... - spróbował coś powiedzieć synek.
-Kiedy indziej, może ci tata kupi.

Syn odłożył album na półkę i wyszedł za matką ciężkim krokiem. Ja, po zakończeniu swoich zakupów, również wyszedłem ze sklepu, akurat w momencie, gdy matka z synem wchodzili do solarium i salonu kosmetycznego, mieszczącego się w sąsiednim budynku.

Czytelnictwo umiera, hę?

Sklep z komiksami

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 546 (636)

#8991

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Allegro.
Licytowałem w aukcji, która kończyła się około pierwszej w nocy. Po zwycięstwie, napisałem do sprzedającej maila, że jutro (w piątek) wyślę pieniądze przekazem pocztowym (z prośbą o poinformowanie mnie, gdy pieniądze dotrą do celu) i poszedłem spać. O siódmej rano budzi mnie telefon.
-Dzień dobry, ja dzwonię z allegro, nie dostałam jeszcze od Pana pieniędzy.
-Słucham?
-No ja czekam na pana pieniądze, miały dzisiaj być.
-Nie, ja je dzisiaj pani wyślę.
-To ja czekam.

Jak powiedziałem, tak zrobiłem, pieniądze zostały wysłane. Wieczorem tego samego dnia znów telefon.

-Nie mam wciąż od pana wpłaty.
-Wysłałem ją przekazem pocztowym, średni czas realizacji to dwa dni, powinna być w poniedziałek, bo w niedzielę poczta nie działa.
-No ja mam nadzieję.

W poniedziałek o szóstej rano otrzymałem maila:

"Złodzieju! Pieniędzy nie ma! Aukcja anulowana!"

Przez dwa dni sprzedająca nie odbierała moich telefonów, w końcu w okolicach czwartku sama zadzwoniła.

-Masz szczęście. Pieniądze są. Dałam ci ostatnią szansę.
Ugryzłem się w język, bo za bardzo mi zależało na kupionym towarze.
-Czy teraz wyśle mi pani mój towar?
-Zastanowię się.
-Słucham?
Rozłączyła się.
Po tej rozmowie znów nastąpiły dni milczenia, które przerodziły się w dwa tygodnie. Wreszcie otrzymałem paczkę (nadaną dwa dni wcześniej) i tego samego dnia negatywny komentarz:
"Oszust! Kłamie, że wysłał pieniądze, dopiero jak się go postraszy, to wysyła! Nie polecam!"

Allegro

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 782 (888)

#8816

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiosk Ruchu.
Moja babcia, pracująca onegdaj w tym przybytku, pewnego dnia sprzedała klientowi kartę doładowująca za pięćdziesiąt złotych. Po kilku minutach facet wraca.
-Proszę mi wymienić. Doładowanie nie działa.
-Słucham?
-Wklepałem kod i nie mam doładowania ciągle. Proszę mi dać drugą kartę.
-Nie mogę, skoro tę już Pan rozpakował i zdrapał sreberko. Najwyżej mogę sprzedać drugą, a Pan tę może aktywować w salonie operatora.

Klient oczywiście rozpoczął litanię wyzwisk i oskarżeń, m.in. grożąc "rozwaleniem tej budy", bo "pani nie wie, kim ja jestem!". Babcia w końcu zaproponowała, że może skontaktować się z dystrybutorem i aktywować kartę po jej numerze seryjnym. Facet podał jej kartonik... z wytartymi monetą wszystkimi numerami i kodem kreskowym. Absolutnie każda cyfra (łącznie z kodem doładowującym),została siłą zdarta niemal na wylot, uniemożliwiając jakąkolwiek identyfikację doładowania.

Babcia, tknięta przeczuciem, podczas gdy klient wciąż się pieklił, zadzwoniła na policję. Na widok radiowozu, parkującego pod kioskiem, facet rzucił:
-Dobra, niech pani będzie! Nigdy więcej tu nie kupię! - I ruszył prawie biegiem przed siebie, ale policjanci byli szybsi. Jak się okazało, miał na koncie parę aresztowań za wyłudzenia, oszustwa i groźby karalne.

Kiosk

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 583 (631)

#8824

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnej zimy pojechałem uzbrojony w szuflę, młotek i dłuto do kiosku, w którym pracowała babcia, by pomóc jej odkuć z lodu i zeskorupiałego śniegu chodnik przy okienku i dojście do drzwi.
Podczas pracy, do kiosku podeszła młoda kobieta z paroletnim chłopcem. Widząc mnie obok okienka, na moment się zawahała i stanęła parę kroków od kiosku. Odsunąłem się, powiedziałem "Proszę" i zacząłem kuć nieco dalej. Kobieta, wciąż mnie obserwując, podeszła i zrobiła zakupy. Ani na moment nie spuściła mnie z oka. Chłopiec, sympatyczny maluch, obserwował zafascynowany, jak zdzierałem z chodnika olbrzymie kawały lodu. Matka zaraz po odejściu od okienka zaciągnęła go na drugą stronę ulicy, mówiąc do niego na tyle głośno, by każdy w okolicy usłyszał:
- Widzisz? Jak nie będziesz grzeczny i nie będziesz się uczył, to będziesz robolem, jak ten pan! I potem nie będziesz miał pieniążków i będziesz musiał kraść, bo taki robol nie ma na chlebek nawet!

Kiosk

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 544 (698)

#8365

przez (PW) ·
| Do ulubionych
PKP.
Minuta do odjazdu pociągu. Pani Konduktor (kobieta obdarzona głosem, którego siłą zapewne w wolnych chwilach kruszy skały) zamyka drzwi i daje sygnał maszyniście. Nagle z przejścia podziemnego wypada zdyszany Spóźnialski (ok.20 lat).

Pani Konduktor odwołuje sygnał i otwiera mu drzwi. Spóźnialski wpada do pociągu i usiłując złapać oddech, wysapuje podziękowania. Przerywa mu donośny głos Pani Konduktor:
-A WIE, ILE KOSZTUJE MINUTA OPÓŹNIENIA POCIĄGU?
(I faktycznie, ruszyliśmy z jednominutowym opóźnieniem)
-N..nie...wiem...
-W CHOLERĘ DUŻO!

Spóźnialski wytrzeszczył oczy.
-P-przepraszam.
-NIECH SIADA NA TYŁKU I SIĘ CIESZY, ŻE SZCZĘŚCIE DZIŚ MA!

Po czym wepchnęła Spóźnialskiego do przedziału, zamknęła drzwi i odeszła, klnąc pod nosem na ludzką nieodpowiedzialność.

PKP

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 492 (694)