Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gro9

Zamieszcza historie od: 22 kwietnia 2011 - 13:38
Ostatnio: 16 lipca 2018 - 5:38
  • Historii na głównej: 15 z 57
  • Punktów za historie: 15226
  • Komentarzy: 65
  • Punktów za komentarze: 327
 
zarchiwizowany

#34221

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiejszy dojazd do pracy.
Jadę sobie autobusem. Naprzeciwko mnie młoda mama z 2 szkrabami - tak 2-3 latka. Wesoła dzieciarnia rozgląda się na boki. Jeden się do mnie śmieje bo zacząłem miny do niego stroić. Na jednym przystanku wsiadło 2 przedstawicieli gimnazium, chyba. Siadło sobie z tyłu i rozmawia. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak : "..... kur.... .... ..... . kur.. .... ..... ja pierd...... ........ ..... skur...... " Generalnie co 10 słowo to kur... skur... i inne łacińskie kolokwializmy. W sumie jak sie wkurzę to tez potrafie kur.. rzucić (choć wstydziłbym na osobności) i ich sprawa jak chcą się zachowywać puki nie obrażają innych - ale przy dzieciach mi to przeszkadzało. Odwróciłem się do nich i prosze: "Chłopaki, wyluzujcie troche - nie przy dzieciach". Na to usłyszałem malownicze "Odpierdo. sie matkojeb.. . Nie twój interes.". Wybuch śmiechu i przybili sobie zółwika. W sumie wysoki nie jestem. Raczej duży w stylu krasnoludów - więc chyba im nie imponowałem charyzmą. Błąd.... po mnie takie hasła spływają jak woda - ale jak do mnie są skierowane. Co do obrażania mi bliskich mam bardziej wygórowane standardy. Torba na siedzenie obok. Podchodzę do nich i łapie obu za karki (jest takie fajne miejsce na złączeniu szyi i barków - idealne do pewnego chwytu i przy odpowiednim nacisku zadania sporego bólu). Pytam ich głębokim głosem kompletnego świra: "A teraz smarku przeproś ładnie puki jeszcze ci nie powybijam wszystkich zębów". Obaj zaczęli się jąkać. Akurat autobus się zatrzymał. Zmusiłem ich do wstania i podejścia do drzwi - "A teraz zjeżdżajcie. I módlcie się żebym was więcej nie spotkał" Wysiedli grzecznie z przerażeniem w oczach. Siadając zagadnął mnie jakiś facet kolo 40-tki "Dobra robota. Trzeba gówniarzy wychowywać"
Na co tylko odparłem "To trzeba było zareagować a nie siedzieć cicho i oglądać przedstawienie...." Obruszył się trochę na moją krytykę ale nic więcej nie powiedział.
Sugestia - jak widzicie takie sceny - reagujcie !!! A nie podziwiajcie spektakl. W 9 przypadkach na 10 takie M&Msy "Mali Mężczyźni" zamknął japy po zwróceniu uwagi przez liczniejsze grono - po prostu czują się silni tylko w grupie i jak jest brak reakcji na ich zachowanie.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 49 (179)
zarchiwizowany

#34220

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przemyśl. Wsiadam do pociągu. Gorąc jak w piekarniku. Staję sobie w oknie żeby złapać choć odrobinę wiatru. Co widzą moje kaprawe oczęta. Na peronie obok - stoją sobie osławione kosze Euro z przeźroczystymi workami. Podchodzą panie sprzątające.... z dużymi nieprzeźroczystymi workami i dłoniami w rękawiczkach wyciągają te śmieci i wrzucają do swoich worków. Bo przecież to za duży kłopot i wydatek wymienić całe worki - niech sobie tam flora bakteryjna rośnie i smród tworzy. Ale to nie był hit sezonu. Jak wiadomo - kibice piją dużo piwka i innych alkoholi/napojów. Czasem trochę w butelce/puszcze zostaje - a przecież za ciężko by było to nosić. Więc miłe panie wylewały wszystkie te płyny... obok kosza... na peron.... I poszły dalej. Zarabiać ciężką pracą. Smród piwa na rozgrzanym peronie dotarł aż do mnie. Mało pawia nie puściłem przez to okno. Kibice z pociągu na peronie po drugiej stronie tego felernego musieli mieć wspaniały widok na Polską Myśl Techniczną usprawniającą skuteczność sprzątania peronów.
Rozumiem - panie mało zarabiają to i przemęczać się nie chcą. Rozumiem też że pomysł z niewymienianiem za często przeźroczystych worków nie był ich tylko z góry przyszedł - w końcu te kilka groszy różnicy w cenie się liczy. Ale to wylewanie resztek na peron..... to już przegięcie....

PKP

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (120)
zarchiwizowany

#34150

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Hit imprezy firmowej.

Zaczyna się karaoke. Do "dj′a" podchodzi zespół 3 kumpli. W tym jeden murzyn. Zamawiają piosenke. Dj troche zdziwiony - ale puszcza. I ziomki śpiewają (w tym nasz czarny kolega najgłośniej i najbardziej entuzjastycznie) - "Mój ojciec - Makumba - być królem wioski
Ja mieszkać w Afryka, przyjechać do Polski......"

Po prostu hit imprezy.

Super gość - ma genialne poczucie humoru i dystans do polskiej "dyskryminacji" murzynów.


I tak - facet doskonale zna polski - dla niego to nie była obraza tylko ciekawostka dawnych lat.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (56)

#31682

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedzę sobie w Rzeszowie na PKP w pociągu czekając na odjazd...
Przechodzi gość - młody, dobrze ubrany - kładzie mi na ławce naprzeciw długopis z karteczką... i idzie dalej. Ja zdziwiony czytam - "Daję ci długopis za 9 PLN w prezencie. Jestem głuchoniemy. Jeśli chcesz pomóc - wspomóż mnie" + długopis za 50 gr hurtem.

Trochę się wkurzyłem - znam 2 głuchonieme osoby - jeden jest informatykiem, druga pracuje w księgowości. Fakt - mają trochę problemów z komunikacją - ale nie traktują tego jako jakiś praco-stoper ani nie uważają się za osoby pokrzywdzone/niezdolne do samodzielnej egzystencji. Taki los. Radzą sobie jak mogą, pracują - zarabiają - jakoś im to idzie i nie próbują wyciągnąć pieniędzy od innych.

Ale szlag mnie trafił chwile później - gość przeszedł z powrotem - zabrał długopis - i wysiadł. I w tym momencie słyszę:
- Ku..a, tylko dychę mam... No ja pier...

Patrzę przez okno - głuchoniemy ozdrowiał i gada z jakimś innym gościem.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 571 (639)
zarchiwizowany

#31697

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ciekawostka - absurdy z PKP
Pociąg relacji Rzeszów-Przemyśl ~ 90 km trasa ... 1 h 40 czasu jazdy.
Można się spotkać z ciekawostką - czasami pociąg jeździ z przesiadką w Przeworsku (tak od kilku miesięcy się to zdarza). Podjeżdża jeden pociąg a drugi już czeka. W większości przypadków skutecznie jeżdżą normalne - bezpośrednie połączenia...

Pytanie do tych co w PKP siedzą - czy PKP ma nadwyżkę pociągów czy co ??

Bo nie widzę innego powodu takiego cyrkowego połączenia...

Co następne - oddzielny pociąg dla każdej stacji ?

PKP

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (28)
zarchiwizowany

#30462

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z cyklu - z dojazdów autobusem do pracy:
Książka w dłoń i czytam sobie (droga 40 min minimum).
Ale zaciekawiła mnie zasłyszana rozmowa
Laska, Laska, Koleś (wiek ok 16 lat)
K - bo wiesz co mi X powiedział, jego brat Y, znacie go (przytaknięcia) był na wycieczce w hiszpani. No i pewnego wieczoru, jego dziewczyna już śpi, wybrał się na balety do klubu. No i tam spotkał taką jedną - pięknie, ładnie, poszli do hotelu w którym nocował z dziewczyną, wziął inny pokój. Już wszystko fajnie zaczyna się to tamto. A tu laska dzwoni gdzieś, chwile potem wpadło 2 facetów. No i normalnie zgwałcili go, wiecie. Obu gości, wiecie. Kilka razy, wiecie. No i potem dali mu 200 euro i powiedzieli że jak komuś powie to go zabiją, wiecie. Fajnie nie ? (O.o kurde mam inne wyobrażenie fajnej zabawy, dziwak ze mnie). No i normalnie on wrócił po wycieczce. I 2 miesiące siedział w pokoju, nie wychodził, wiecie. Dopiero potem się przełamał i powiedział bratu. No i wczoraj on mi opowiedzia, wiecie. Nieźle co ?
Tu nastąpiło ogólne rozbawienie i rechot.
A ja żałowałem że nie mam broni. W celu wyeliminowania tej trójcy z puli genetycznej ludzkości.... Tak dla naszego własnego dobra.

Tylko nie wiem kto bardziej piekielny:
- gość który opowiada takie przeżycia swojego BRATA innym ludziom
- gość który opowiada to znajomym o kimś kogo znają
- czy gość który takie rzeczy wymyśla i tworzy plotke (bo zakłądam że możliwe jest że to zmyślona historia była - co jest dla mnie chyba jeszcze bardziej chore....)

Wniąsek - szkoda że dobór naturalny już nie działa - takie jednostki same by się eliminowały z puli genetycznej ludzkości w dawnych czasach - a diś.......

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (38)
zarchiwizowany

#30460

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed 3 lat
Podczas wakacji zapakowałem się i pojechałem do znajomego. Wzieliśmy jego auto i urządziliśmy sobie zwiedzanie wzgórzy w okolicach sanoka. Pewnego razu - piątek - wieczór późny.
Wracamy akurat z kolejnego wypadu. Jedziemy sobie spokojnie ulicą - a tu spok jednego z lokalnych lokali imprezowych wyjeżdża sobie samochodzik. W sensie my jedziemy na drodze "głównej" a samochodzik wyjeżdża z pobocznej (podpożądkowanej) całkowicie nie zwracając uwagi na STOP, podporządkowanie czy też to że właśnie samochód nasz jedzie. W dodatku w ten dziwny sposób że praktycznie wyskoczyłna główną z piskiem opon i tam przychamował. Kumpel po hamulcach, skręt kierownicy. Wychamowaliśmy.... ledwie... tyle że "trąciliśmy" ich samochód na zasadzie lekkiego klepnięcia (u nas na zderzaku nawet śladu nie było więc u nich pewnie też nie). Kumplowi nerwy puściły i rzucił wiązanke przez okna na cały głos "kto cie ku... jeździć uczył ?? deb.. jakiś ?". Tamten samochód też się zatrzymał. Wysiada z niego skład w składzie: 1 plastik + 2 bysiów (tacy młodsi bracia Pudziana.... tylko sterydy łykający). Ona sie drze coś w stylu "kur.. chu.. zaje... co wy sobie myślicie" a tamci 2 do nas podchodzą. Jeden stanął od strony kierowcy puścił wiązanke w podobnym rytmie i ... przywaliłw lusterko... tu mu trza przyznać - krzepe miał - lusterko prawie urwał. My może nie mali ale do tamtych dwóch nam duuuuuużo brakuje - kumplel wrzucił wsteczny i zwuewamy ze 100 m zanim się zatrzymaliśmy. Myślimy - numerów nie spisaliśmy a zadzierać z tamtymi - nie da rady. Odpuściliśmy.

Ale co się upiecze to nie uciecze.
Kilka dni później - zajeżdzamy pod firmę ojca znajomego - coś mu tam przywieźliśmy. Co widzimy pod firmą - to samo auto.... baaa... ta sama "lasencja" tylko już nie tak "uplastikowana" wychodzi z firmy z pewnym gościem, żegna sięi odjeżdża. My podjeżdżamy. Witamy się z kumpla ojcem i tym Gościem - który był wspólnikiem w tej firmie.
Pytamy - kto to był przed chwilą. Okazuje się - córka gościa. Przyjechałą akurat na wakacje studenckie do domciu.
Bez ogródek opowiadamy mu co i jak sięstało. Pokazujemy rachunek za naprawę i zdjęcia lusterka zniszczonego.
Szczeże - nie liczyliśmy na wiele. Nas wprawdzie zna dobrze - syn wspólnika a ja w firmie pomogłem pare razy jako informatyk z zamiłowania i zawodu. Ale córka to córka.
A jednak - gość nas przeprosił. Widać było że mu wstyd. Kumplowi zwrócił za naprawe lusterka i dał + 200 pln w ramach "rekompensaty za stres" (jego słowa). A na zakończenie rzucił: "Już ja jej kur.. pokaże. Oceny poleciały na łeb na szyje a tłumaczyła że to przez stres. I że auto jej kupić to będzie jej łatwiej. Ojjjj już ja jej dam ułatwienia...."
Z tego co usłyszeliśmy tydzień póżniej - dziewczyna pocieszyłą się samochodem 2 tygodnie. A na następny semestr dostałą ultimatum - albo się stopnie poprawią (1 rok miałą średnią mocno powyżej 4 w a na tamte wakacje leeedwo 3.0) albo skończą się studia w stolicy i imprezowanie....
Doszedłem do wniąsku że wszystko jest dla ludzi - ale z umiarem. A czasami odrobina dyscypliny nie zaszkodzi... mniej będzie bananowej młodzieży myślącej tylko o imprezach i tym co następnego przelecieć...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (39)
zarchiwizowany

#29366

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem ja znajomego za czasów studiów - Japończyka. Pewnego razu wracając wieczorem z uczelni (mieszkamy w tym samym budynku) spotkała nas przyjemnośc zapoznania się ze stereotypami. Skręcamy z róg i natykamy się na grupe 4 dresików.
Patrzą na nas i leci (niestety) ten wspaniały tekst:
"Ej urwa, dawajcie kase to wpierd... nie będzie"
Oceniam szanse - nas 2, ja wprawdzie sporych rozmiarów ale znajomek jest stereotypowym azjatą - 1,6 m w kapeluszu i chuderlawy (sorry przyjacielu - ale takie są fakty). To już się spodziewam utraty pieniędzy a tu mnie kolega zaskoczył. Stanął w przepisowej pozycji karate i krzyknął "Hai!!"
Dresy na niego popatrzyły wielkimi oczami i jeden rzucił tylko:
"O kur.., spier..... (udajemy się w innym kierunku z dużą prędkością w swoich sprawach nie cierpiących zwłoki)"
Co też uczynili z dość dużą prędkością.
Ja pełen podziwu pytam znajomka:
"Łał X, nie wiedziałem że ćwiczysz sztuki walki, sorry za wścibstwo ale jaki masz pas, poziom zaawansowania?"
Znajomy z rozbrajającą szczerością odpowiada:
"Pas ? Taki od szlafroka, chodziłem przez miesiąc bo się ojciec upierał ale mi się nie podobało i przestałem. Prawidłowa pozycja to jedyne co się zdążyłem nauczyć..."
Śmiałem się przez całą droge na stancje i podczas popijawy jaką urządziłem - bo trzeba było podziękować za uratowanie tyłka...

Zresztą cała stancja miała polewke z tego że w polsce dominuje przekonanie że jak ktoś jest "zółty" i ma skośne oczy to gwarantowanie jest krewnym Bruca Lee i Chucka Norrisa rozkłada na łopatki jedną ręką...

ps. Hai - jap. "tak"
raczej okrzykiem bojowym nie jest... ale mogę się mylić...

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (286)
zarchiwizowany

#26651

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
dodaję historię po raz 2
za pierwszym razem przyznaje - 1 akapit był tak błędny że czytać się nie dało - przepraszam - mój błąd - klawiatura się przełączyła w Polski 214 a ja nie zauważyłem
przepraszam

a teraz les get it on with

Jest sobie znajomy - ma on pieska. Piesek charakteryzuje się 3 podstawowymi cechami:
1. Rasy to to jest - mixer - jakaś mieszanka owczarka niemieckiego (napewno) z bernardynem (chyba) i z słoniem (też chyba) - generalnie bydle wielkości bernardyna albo i większe ale zupełnie niepodobne - wygląda po prostu jakby owczarka niemieckiego niedźwiedź wyłomotał.
2. Charakteru Ogryzek (bo tak się ten cud natury zwie) - jest jak krowa zmutowana z pacyfistą - mimo rozmiarow i wyglądu jakby wcinał tygrysa na śniadani - jedyny sposób w jaki może komuś zrobić krzywde - to zmiażdżenie nogi gdy podejdzie i uwali komuś głowe na kolana patrząc tymi swoimi oczkami w których wymalowana jest prośba o pogłaskanie. A na pieszczoty to on jest łąsy jak mało kto
3. Warczenie - Ogryzek lubi sobie powarczeć... bez powodu - zdawałoby się w losowyh momentach - ani nie jak jest wkurzony ani nic. Po prostu siedzi sobie koło kanapy i nagle zaczyna warczeć - po 3-4 s. przestaje. Oprócz tego żadnej zmiany. Jest tylko jeden maleńki problem - Bóg czy też rachunek prawdopodobieństwa przydzielił Ogryzkowemu warczeniu akurat tą odpowiednią częstotliwość i ton która powoduje że nasza wewnętrzna małpka zwana instynktem która pozostała nam po przodkach z ogonami bezbłędnie rozpoznaje ten dżwięk jako ten sygnał z zamierzchłych czasów w kilka sekund po którym zostają zjedzeni. Efekt jest porażający - sam jak pierwszy raz to usłyszałem - zatrzymali mnie w drzwiach domu - byłem święcie przekonany że ten mały niedźwiedź który nie ruszył się z miejsca chce mnie zjeść.
Oto Ogryzkowe osiągnięcia:

Ogryzek vs Dres
Znajoma szła sobie z Ogryzkiem na spacerek po pobliskich polach - pusto, cicho, spokojnie. Ogryzka puściła swobodnie (choć w kagańcu), wlazł w krzaki i coś tam sobie kombinował. W tym czasie dróżką nadchodzą 2 Dresy (łyse toto, napakowane z piwami w ręku). Ale trza przyznać - spokojnie ją mijają - tylko jeden przystanął i rzucił - "A nie boisz się tak sama chodzić - tylu tu gwałcicieli naokoło". Ten moment Ogryzek wybrał by pojawić się na scenie. Słychać WRRRRRRR!!!! (wilk warczał z podkręconymi basami) i wychodzi z krzaków ON .... całkiem spokojnie zresztą, i siada koło nóg Pani. Jeden dres tylko krzyknął "O k(obieta lekkich obyczajów)!" i panowie oddalili się biegiem.... nie dróżką.... na przełaj przez zaorane pole...

Ogryzek vs Pan Listonosz
Pan listonosz - pierwsze spotkanie z O. miał dość traumatyczne. Zaraz po wprowadzeniu się znajomych do nowego domku jeszcze nie było przy furtce skrzynki na listy. Pan Listonosz człowiekiem był kulturalnym i zamiast położyć listy gdzieś obok postanowił doręczyć "do drzwi" (dzwonka pod bramką też nie było). Wszedł za bramke - i nagle słyszy to WRRRRRRRR!!!!! za plecami ..... Zlał się pod siebie.... no po prostu zwieracze puściły - Potem mówił że myślał że coś go zaraz zaatakuje z tyłu. Odwraca się powoli - i co widzi - Ogryzka rozwalonego pod murkiem.....pod drzewkiem sobie sjeste robił. Mąż znajomej pomógł mu się obczyścić i ogólnie facet nie miał żalu do Ogryzka - polubili się potem bez większego problemu.

Ogryzek vs Gówniarzerja
Piękny letni dzień - wakacje - prace w ogródku itp. Zaznaczam - z przodu domu. W pewnym momencie słychać strzaszne krzyki z tyłu domu. Znajomi myślą - wojna czy co ? Idą na tyły domu - a tam ciekawy widok - Jabłonka - na jabłonce "2 dzieci" - tak po 15 lat każde a pod jabłonką Ogryzek stoi i gapi się na nich. Acha - a za płotem sąsiad który nie może ustać na nogach bo tak się śmieje. Młodzi krzyczą "pomocy !!". Po chwili sytuacja się wyjaśniła - Kumpel odprowadził ogryzka do domu (bo młodzi absolutnie odmawiali zejścia w jego obecności) i z zeznań "młodzieży" i sąsiada wyciągnięto co się stało - Otóż młodzieńcy zobaczyli leżącą na niedaleko siekierke i zapragneli wejść w jej posiadanie z pominięciem opcji kupna - chcieli ką po prostu podprowadzić. Weszli na posesje przez płot. Już już mieli wziąć upragnione narzędzie - a tu patrzą w bok - Ogryzek sobie leży. Bez absolutnie żadnej akcji z jego strony - wpadli w panike i zamiast uciekać przez płot - 4 m od nich - pobiegli do oddalonej o 10 m jabłonki - ciągle drąc się "Pomocy !!" Wdrapali się i siedzą. Ogryzek wykazał zainteresowanie tematem dopiero po chwili - leniwie wstał i podszedł poobserwować dziwne zjawisko "Krzyczącego Drzewka". Znajomek tak się śmiał - że nawet nie wezwał policji - puścił młodzieńców wolno ostrzegając tylko przez łzy (śmiechu) - "Tylko żeby mi to było ostatni raz - następnym razem mój pies was zje !"

Ogryzek vs Moherek
Pewnego razu Ogryzek został poszczuty .... Księdzem O.o. Pewnej niedzieli znajomi zostali wyrwani z niedzielnej sjesty odgłosami głośnej rozmowy toczonej pod ich furtką. Patrzą co się dzieje - a tam pod furtką stoją 3 babcie - mohery i prowadzą wojnę na spojrzenia z Ogryzkiem - który siedzi sobie kilka metrów dalej po drugiej stronie płotu (na posesji). Znajomi podchodzą - a tam słychać "To zabójca !" "Jak tak można - przecież to to dzieci nam pozjada !" "Jak można taką bestie trzymać ?" "Oni są jacyś nienormalni". Po chwili jedna z moherków odchodzi szybkim krokiem a znajomi podchodzą zobaczyć co się dzieje. Babcie z miejsca obrzucają ich masą epietetów i oskarżeń - że jak to tak, że niebezpieczny, że przestępstwo, że mordercy itd. itp.
Po paru minutach wraca babcia która znikneła .... holując Księdza O.o. Ksiądz usłyszał że tu mordercy mieszkają i że on musi chronić swoje "owieczki" i że mógłby policje sprowadzić by coś zrobiły z tym "mordercą". Na co ksiądz - odpowiedział "Ależ proszę pani - po co - do tego pieszczocha ?" Po czym wszedł za bramkę i zaczął głaskać Ogryzka - który aż pomerdał ogonem ze szczęścia (niezła technika - jak Ja go głaszcze to skubaniec co najwyżej zaszczyci mnie ęwyglądem zadowolonego psaę.... ogona nie ruszy)

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (335)
zarchiwizowany

#26265

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie piekieność
Obserwacja.
Centrum handlowe.
Zadziałał zew natury - muszę odwiedzić toalete. Idę sobie spokojnie do najbliższej - 3 m przedemną idzie sobie "zioom" - czapeczka z daszkiem przekrzywionym w bok, krok w spodniach w okolicy kolan, krok zamaszysty że aż kiwa sie na boki. Zostawił swoją ′laske′ (nie drewnianą... utapetowaną i w miniówce) przed wejściem i wchodzi... ja też. Tam 3 drzwi - ubikacje dla kobiet, dla mężczyzn, dla niepełnosprawnych. Gość odrazu wszedł ... do tej dla niepełnosprawnych.
I tu refleksja - dopiero ten zioom mnie uświadomił że ubikacje rozróżniane są nie tylko pod względem niepełnosprawności fizycznej ale i umysłowej :]


ps. nie - gość nie wyglądał na niepełnosprawnego pod żadnym względem - oprócz głowy oczywiście...

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (41)