Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gro9

Zamieszcza historie od: 22 kwietnia 2011 - 13:38
Ostatnio: 16 lipca 2018 - 5:38
  • Historii na głównej: 15 z 57
  • Punktów za historie: 15226
  • Komentarzy: 65
  • Punktów za komentarze: 327
 
zarchiwizowany

#13913

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając jedną z historii przypomniały mi się własne perypetie.
Gwoli wyjaśnienia - domofon u mnie pod "klatką" ma klawiature - czyli trzeba wystukac kod po danego mieszkania.
Pewnego razu w nocy (tak 3.00) - Domofon:
[J]a
[K]oles

K - (bełkocząc) Hej, tu Kazik, weź mnie przenocuj bo po imprezie nie mam jak za kółko wsiadac.
(chwila refleksji - paru ludzi o tym imieniu znam ale to żaden z nich )
J - Eeee ziomek, nie wiem kim jesteś ale nie mam zamiaru nikogo nocowac, pomyliłeś się, daj ludziom spac - i odłożyłem słuchawke.
Po chwili - kolejny dzwonek
K - Kur.. weź se Piotrek nie rób jaj potrzebuje przenocowac kur...
J - Stary - nie jestem Piotrek tylko XX, a jak jeszcze raz do mnie zadzwonisz to zejdę i ci mordę sklepie.
K - o kur.. ... sorry stary.

Nie powiem - nie wyspałem się dzięki nocnemu gościowi.
Ale dość pozytywnym motywem było co innego: Rano pod drzwiami znalazłem kartkę wyrwaną z notesu z koślawo napisanym - "Przepraszam" i zawinięte w to 100 PLN

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (51)
zarchiwizowany

#13248

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
... sam nie wiem co mam o tym dziwnym kraju zwanym Polską myślec

akcja z dnia wczorajszego - wracam sobie z imprezy przez centrum, godzina późna, pusto, teren przechodzący z centum w osiedla bloków.
Na placyku przechodziłem koło grupki tak z 7 osób - przedstawicieli bananowej młodzieży solarnej - 2 plastik fanstastic + 5 solar-menów (włoski na żelu, markowe ciuchy, solarka).
I tu się zaczeła jazda - mianowicie podpici panowie chyba chcieli się popisac i się do mnie przyczepili - "hej, gdzie to się idzie", "kopsnij 2 dychy na taksówkę - może ci prace u mnie w firmie kiedys załatwie (O.o tu mi szczena opadłą na poziom inteligencji)" itp.
Sytuacja nieciekawa - w kasze dmuchac sobie nie pozwolę więc nie zachowałem sięjak potulna owieczka i szykowało się że dostane tęgi łomot. Jeden gosc stojący z boku nagle mnie pchnął że poleciałem na słup z jakimś znakiem.
W tym momencie zza rogu żywopłotu wychodzi grupa tak z 8 dresów - z tych pakowanych na siłowni.
Zatrzymali się na moment - i sruuuu zaczeli łomotac gości którzy mnie prawie że pobili.
Jak ich zintegrowali z chodnikiem jeden dres się do mnie odwraca i mówi "Ej ziom - nic ci nie jest ? Może wezwac ci taksówke ?"
Ja w głębokim szoku powiedziałem że nie, spoko - i bardzo dziękuje.
Inny dres skwitował to: "Nie ma sprawy ziom, tylko uważaj na siebie". I najzwyczajniej w świecie sobie poszli

Nadal jestem w głębokim szoku bo doszedłem do 2 wniosków:
- nie każdy dres jest zły
- przyszłosc Polski zapowiada się dennie jeśli taka młodzież ma byc naszą przyszłością

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 234 (260)
zarchiwizowany

#12641

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z przed kilku dni - akurat przyjechałem do miasta rodzinnego na parę dni. Wsiadając do autobusu MZK spotkałem znajomego z którym się nie widzieliśmy przez 2 lata. Gadamy sobie spokojnie. Aż tu - kontrola.
W tym pech że dopiero w tym momencie dopiero uzmysłowiłem sobie że bilet nadal trzymany w ręce pozostał nieskasowany.
No cóż - pech pomyślałem.
Podchodzi kontroler - standard
- Bilet ?
- Nie mam.
- No to będzie mandacik
Ja już pogodzony z losem - ale akurat był przystanek na którym miałęm wysiąśc, a szedłem do brata bo miał zakończenie roku a miałęm go odebrac więc pytam - to wysiądźmy i mi pan wypisze mandat czy co tam.
A kanarek mi na to: "Nigdzie nie wysiadamy gówniażu (O.o mam 27 lat)- jedziesz z nami puki ci mandatu nie wypisze nigdzie nie będę wysiadał"
A na moje tłumaczenia że ja muszę na tym przystanku wysiąśc odpowiedział "zwisa mi to - w tym momencie nie masz żadnych praw dyktować mi jak mam pracować"
Mało mnie szlag nie trafił.
A on miał pecha że trafił na mój czuły punkt - brata.
Mój monolog brzmiał mniej więcej tak:
"Słuchaj no nieuku. Z tego co widziałem w waszym regulaminie to kontroler powinien na NAJBLIŻSZYM przystanku wysiąść z kontrolowanym i wystawić mu mandat. A to co teraz odpierdzielasz - jak mnie nauczono na studiach prawniczych - bezprawne uniemożliwienie mi swobodnego poruszania się i zmuszenie do zmiany miejsca pobytu - to jest według prawa porwanie. Toteż wzywam policje"
Tu wyjąłem telefon i schylając się mówię do kierowcy (staliśmy metr od budki kierowcy) - "Panie kierowco, proszę się zatrzymać i zablokować drzwi - zaraz tu będzie policja - ten pan próbuje mnie porwać"
Sam nie wiem kto miał głupszą minę - kontroler czy kierowca.
Ale kontroler się blady zrobił z z jąkaniem: "Dobra, spoko, nie przesadzaj - to weź już wysiadaj i daj spokój"

Szczerze - nie jestem pewien czy miałem racje z porwaniem (bo studiowałem Informatykę a nie prawo) ale szlag mnie trafia jak spotykam ludzi którzy dostaną troszkę władzy nad bliźnimi i myślą żę wszystko im wolno.

MZK

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (238)

#11553

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z lat 80-tych opowiedziana mi przez ojca (żołnierz zawodowy)
Miejsce akcji: poligon wojskowy.
Pierwsze ćwiczenia z posługiwania się granatem z użyciem prawdziwych granatów (wcześniej zaliczyli sporo sesji z atrapami).
Za stanowiskami gdzie stoją ćwiczący, przechadzają się podoficerowie by ich pilnować.
I tu się zaczyna ciekawostka - ojciec zauważa że jeden z ćwiczących zamiast rzucić granat, stoi dalej w pozycji "do rzutu".
Podchodzi żeby go opierd.... a tu patrzy - gość biały na twarzy i się chwieje.
W ostatniej chwili chwycił w obie dłonie rękę żołnierza z granatem.
I krzyczy o moc.
Dopiero z pomocą innego podoficera udało im się bezpiecznie wyłuskać odbezpieczony granat z ręki już zemdlonego żołnierza i wyrzucić go na przeznaczony do tego teren ćwiczebny.

Ale to co najbardziej ich rozśmieszyło, a ćwiczącego posłało na dodatkowe badania psychiatryczne (co do podatności na stres) to hasło gościa, który po paru minutach się ocknął. Otwiera oczy i mówi:
- Ja to się troszeczkę zdenerwowałem, przepraszam, mogę jeszcze raz spróbować?

WP

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 562 (648)

#11375

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia przeczytana chwile temu przypomniała mi moje niedawne spotkanie z działaczem Zielonych ludzików - Greenpeace.
Namolny Działacz zaczął mi wyłuszczać, że to trzeba chronić ten, tamten i owamten gatunek przed wyginięciem, że technologie itp planetę zabijają.
Miał tylko pecha że
a) trochę się tematem interesowałem
b) byłem akurat w nie-najlepszym nastroju
Dlatego w połowie 4 zdania mu przerwałem i stwierdziłem:
- Stary, nie ma sprawy - z chęcią wesprę Greenpeace, trzeba dbać o ziemie - prawda? Tylko mi wpierw odpowiedz na kilka pytań co do działalności waszej, ok?
Oczka mu się zaświeciły - myślał że złapał łosia.
Pytania które mu zadałem (bez dania mu czasu na zastanowienie, jedno po drugim).
- Czemu jest tak ważne żeby te gatunki nie wymarły? Skoro 99 % gatunków żyjących na ziemi od jej powstania wymarło całkowicie naturalnie i świat się nie zawalił?
- Jak to jest z tymi eko-żarówkami - skoro według badań nie przynoszą więcej niż kilka procent oszczędności a są wypełnione absolutnie trującymi gazami które są dla przyrody zabójcze, pomijając fakt że ich produkcja jest o wiele bardziej skomplikowana technologicznie i szkodliwa dla środowiska ?
- Jak to jest że Greenpeacowcy - ci wyżej postawieni w organizacji - organizatorzy - to w przeważającej mierze bogaci paniczykowie/damulki z bogatych rodzin i nie muszą się martwic o własny byt i pieniądze bo wiedzą, że za kilka lat i tak będą mieli prace w rodzinnych firmach.
- Czemu się tak czepiają elektrowni atomowych - a jakoś nigdy nie czepili się węglowych, skoro każda elektrownia węglowa zanieczyszcza środowisko 10 x bardziej, ba nawet poziom promieniowania radioaktywnego jest w jej pobliżu podwyższony (poparte badaniami), a tak właściwie to jak to jest z tymi oskarżeniami że was konsorcja węglowe po cichu finansują żebyście ludzi odstraszyli od taniej energii atomowej i nakłaniali do Eko-wiatrowej, wodnej itp. o których wiadomo że wprawdzie są czyste ale baaardzo drogie w przygotowaniu instalacji na skale masową i jeszcze przez długie lata nie będą dominowały.

Pan Aktywista zrobił minę jak dziecko które właśnie się dowiedziało że nie będzie gwiazdki, a potem klasycznego karpika. Na moje ponaglenie o udzielenie mi wyjaśnień zaczął mnie obrzucać określeniami "sprzedawczyk", "ty nic nie wiesz", "ty zwierząt nienawidzisz", po czym poszedł nagabywać kogoś innego.

A ja się zastanawiam - czy takie oszołomki nie mogłyby się zając czymś pożytecznym - np. pomocą ludziom w afryce czy na bliskim wschodzie?

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 458 (560)

#11216

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Salon mercedesa w pewnym mieście na południu Polski, w którym znajomy pracuje, miał ostatnio ciekawych klientów - tyle że nie tyle piekielnych co smutnych: do salonu przyszedł klient - młody człowiek - dobrze ubrany i znany w salonie - ma bogatego ojca, pracuje w jego firmie (z tego co słyszałem - faktycznie pracuje - magister ekonomii - gość poważny, solidny i przykłada się do pracy). Tym razem przyszedł podać jakieś szczegóły dotyczące dodatkowego wyposażenia samochodu, który niedawno zamówili na firmę. Ale nie pojawił się sam - razem z nim przytuptała jakaś blondi-fantastik (takie połączenie tapety, plastiku i piersi, że Doda się chowa) z małym chłopcem. Gość rozmawia ze sprzedawcą, a panna i młody buszują po sklepie - ważne - młody z resoraczkiem.

I jak się nietrudno domyśleć, niedługo słychać ni to pisk ni to drapanie. Laska poszła i przyprowadziła młodego.
Ale znajomka coś tknęło - poszedł - patrzy - a tam na lewej burcie samochodu wartego z cennika 6XX XXX PLN na czysto 2 rysy - tak na 1,5 m długości. Kumplowi szczena o ziemię trzasnęła - bo lakier był custom design i w cenie niektórych co tańszych samochodów.
Ale podchodzi do babki i mówi z grobową powagą - będzie to panią słono kosztowało.
Na co blondi:
- Ale Angel się tylko bawił. (TAK, wymawiane "eindżel"). Ale spoko, Marcin (chodziło o teścia - imię zmienione) zapłaci. Nic wielkiego się przecież nie stało. - I odeszła z młodym coś tam oglądać.

Kumpel zdziwiony takim podejściem - odwraca się do gościa oczekując kłótni co do wartości lakierowania, a tu zaskoczenie - gość z grobową miną mówi:
- Tak... wiem ile takie lakierowanie kosztuje. I nie mam pojęcia jak ojca będę o tą kasę prosił. Ale powiem ci jedno - uważaj z kim sypiasz, bo można wpaść w niezłe gówno.

Jak się okazało w rozmowie którą odbyli 2 dni później, gdy przyszedł zapłacić za szkodę - na imprezie nad Soliną dla bogatej grupy imprezowiczów po pijaku przespał się z laską dopiero poznaną, która się przyplątała - niestety - z opłakanym skutkiem.

Życie

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 651 (697)
zarchiwizowany

#11990

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
kolejna opowieść z serii "realia WP"

lata 90-te.
znam historie z ust rodziców.
Mieszkaliśmy wtedy w pewnym sporym mieście na północy Polski a rodzice postanowili wybrać się do krewnych na drugim końcu miasta - że impreza była - to środkami transportu miejskiego.
Czekali akurat na przesiadkę autobus-tramwaj.
Ojciec poszedł do pobliskiego kiosku po papierosy gdy do matki przypałętało się 2 młodych żołnierzy. Nie byli wprawdzie w mundurach ale wyraźnie zdeklarowali że dopiero co dostali stopień podporucznika i przydział do jednostki w tym mieście i domagali się informacji o pobliskich klubach i czy by z nimi nie poszła oblać tej okazji.
Na ten moment wrócił mój ojciec i kulturalnie poprosił ich o odejście.
Wdali się w pyskówkę zakończoną tym że jeden uderzył ojca.
A że ten nigdy nie dawał sobie w kasze dmuchać a dodatkowo ma czarny pas w karate więc skończyło się sklepaniem im masek.
Jednak wieczór zepsuty i ojciec z podbitym okiem pozostał.

Aha.... czy wspomniałem że ojciec był niedawno mianowanym dowódcą batalionu ?

TAK... dnia następnego bez problemu dowiedział się kto to był (nie było to specjalnie trudne) i załatwił im przeniesienie pod swoje dowództwo.
Najlepsze było to że go nie zapamiętali - tak się dobrze tego dnia bawili.
Ich spotkanie wyglądało tak:
(O)jciec
(p)anowie oficerowie
O - No panowie. Cieszę się na naszą przyszłą współprace. Pewnie wiecie czemu załatwiłem przeniesienie was pod moje dowództwo ?
P - nie panie majorze
O - a to pamiętacie ? (wskazując na podbite oko)
...tu chwila konsternacji i jakby niepewne miny....
O - a wyzywanie mojej żony pamiętacie !?!? jak nie to ja już się postaram żebyście ku... zapamiętali.
Tu panowie zbledli już wyraźnie.
I ojciec słowa dotrzymał - następne 2 lata były dla nich piekłem.
A wystarczyło zachować trochę kultury podczas picia ...

WP

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (259)
zarchiwizowany

#11985

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
kolejna opowieść z serii "realia WP"

lata 90-te.
znam historie z ust rodziców.
Mieszkaliśmy wtedy w pewnym sporym mieście na północy Polski a rodzice postanowili wybrać się do krewnych na drugim końcu miasta - że impreza była - to środkami transportu miejskiego.
Czekali akurat na przesiadkę autobus-tramwaj.
Ojciec poszedł do pobliskiego kiosku po papierosy gdy do matki przypałętało się 2 młodych żołnierzy. Nie byli wprawdzie w mundurach ale wyraźnie zdeklarowali że dopiero co dostali stopień podporucznika i przydział do jednostki w tym mieście i domagali się informacji o pobliskich klubach i czy by z nimi nie poszła oblać tej okazji.
Na ten moment wrócił mój ojciec i kulturalnie poprosił ich o odejście.
Wdali się w pyskówkę zakończoną tym że jeden uderzył ojca.
A że ten

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -21 (39)
zarchiwizowany

#11906

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
historia z późnych lat 90 tych opowiedziana mi przez ojca.
Poligon wojskowy.
Odbywały się właśnie cwiczenia w których brały udział małe pododdziały z innych krajów NATO - bardziej jako doraddcy niż faktyczne siły zbrojne.
Piątek wieczorem pierwszego z 2 tygodni cwiczeń- jak to wojskowi - postanowili nasi oficerowie zrobic małą imprezke - no bo jak to - nie zabawic sięna koniec tygodnia.
Grupka chętnych zebrała się dośc spora - tak z 20 osób - w tym paru oficerów USA i Niemiec.
I tu zaczeły się schody - cały "lekki park" maszynowy był niedostępny bo zajęty rozwożeniem reszty oficerów niezostających na zabawie.
Ale że już byli po "pierwszej i drugiej nóżce" to nie chciało im się czekać - i po zapasy pojechał skład nasz BWP-1 jako transport + pożyczony amerykański Hammer z kierowcą i 4 oficerami (2 naszymi i 2 USA - bo chcieli im pokazać Polską wieś) ... i granatnikiem na dachu (bo im się nie chciało demontować).
I tu wyszła na jak piekielnośc naszych gospodarzy - stwierdzili że trzeba tak z 3 butelek przynajmniej kopic - to sklep może nie miec tyle - więc od razu skierowali się do znanego miejscowego bimbrownika który znany był z tego że zaopatrywał wieś jak i po cichu żołnierzy z poligonu.
Mogę sobie tylko wyobrazić minę starego człowieka który zobaczył parkujący mu na podwórzu transporter opancerzony i dżipa z granatnikiem na dachu... Gościa podobno dobre 5 minut cucili i zapewniali że oni tylko po wódkę .... to nie wojna....

WP

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (227)
zarchiwizowany

#11731

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
może nie piekielnośc ale ciekawostka:
ostatnimi czasy przeszedłem się ze znajomym który mnie odwiedził będąc w Polsce (normalnie pracuje w Japonii odwiedzając kraj przodkó na wakacje) do pewnego sklepu sieciowego nie dla idiotów. Wychodząc zobaczyliśmy reklamę - w tym samym pawilonie handlowym - "hurtownia chińska" czy coś w ten deseń. Zaciekawieni poszliśmy zajrzeć.
Jakież było moje zdziwienie gdy znajomy tuż pod sklepem zaczął się histerycznie śmiać, aż nie mógł oddechu złapać. Aż jakaś sprzedawczyni z tejże hurtowni wyszła zobaczyć co jest grane. Ja znajomego odprowadzam na bok i pytam co mu jest.
A on przez łzy pokazuje mi piękny wielki plakat na całą prawie przednią szybę tej hurtowni przedstawiający niebieskiego smoka.
I wyjaśnia... że ten obrazek jest to logo jednego z większych dalekowschodnich producentów komiksów porno (tak - TO porno - sex itp.) ... w tamtych regionach dość popularnego...
po chwili ludzie się dziwnie się patrzyli na dwóch wariatów płaczących ze śmiechu...

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (182)