Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gro9

Zamieszcza historie od: 22 kwietnia 2011 - 13:38
Ostatnio: 16 lipca 2018 - 5:38
  • Historii na głównej: 15 z 57
  • Punktów za historie: 15226
  • Komentarzy: 65
  • Punktów za komentarze: 327
 
zarchiwizowany

#26266

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po raz kolejny - niezbyt piekielnie a za to śmiesznie.

Jadę sobie autobusem do pracy - 7 rano. Rozmościłem się wygodnie i czytam (piekielnych) na komórce. Zimno było (ogrzewanie nie działa) więc skuliłem się, podniosłem kołnierz kurtki. Plecaczek na kolanach. W pewnym momencie otworzyłem jedną z kieszeni plecaka by wyjąć coś. W kieszonce leżały papierosy. Słysze za sobą jakąś kobiete (na oko z 40 latek na karku): "No jak to tak młodzieńcze - będziesz papierosy na przerwie w szkole palił ?!?!"
Ja zonk - 28 lat na karku - więc odwracam się do pani... z moją zarośniętą fizjonomią (tak z 3 cm zarostu w porywach) i lekko pogłębiając głos odpowiadam z całą powagą "Tak psze pani - ale nauczyciele mogą" I banan na twarz. Babka popatrzyła mi w twarz - nie da się jej wziąć za nastoletnią. Burak na twarz i tylko odburkneła "Aha" A ludzie wokół mnie w śmiech....
W sumie piekielna nie była - troszczenie się o ludzi -dobra rzecz....
A ubawu było po pachy.....

ps. nie - nie jestem nauczycielem - ale najbadziej mi pasowało...

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 200 (244)
zarchiwizowany

#24274

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sprawa rozchodzi się o brak myślenia niektórych ludzi.
Gdzie - tu zdziwienie - na piekielni.pl.
Sprawa:
jest historia niejakiej "asiula90xx"
http://piekielni.pl/24266
W skrócie opowiada o tym że jej narzeczony ma rente i a ZUS odmawia mu możliwości uczciwej pracy ze względu na specjalność tej renty. I przez ZUS ten chłopak musi na czarno pracować.
Sprawa prosta zdawałobysię - ewidentna wina ZUSu....
ALE - w tej historii ta dziewczyna o inteligencji cegły całkiem JAWNIE przyznała że jej narzeczony robi coś za co TĄ RENTE STRACI...
Dowolny urzędnik ZUSu który tą historie przeczyta może bezproblemowo gościa zlokalizować i wziąć pod lupe. A myśle że inspektor podatkowy nie będzie miał problemu z ustaleniem faktów.
A co ZUS wie dzięki inteligencji laski:
Klient któremu można odebrać ręte:
- mężczyzna
- 22 lat (wyraźnie pisze że 3 lata jeszcze może ją pobierać - limit to 25)
- ma ręte po matce wywalczoną drogą sądową
- sprawa rozchodziła się o to że matka 0,5 roku przed śmiercią nie pracowała (ile takich spraw moglo być ???)
- gość wysyłał pisma do ZUS w tej sprawie

Przecież z tymi danymi nawet ślepy gościa znajdzie... Nawet jak pozmieniała informacje (mam nadzieje że to zrobiła ale się nie łudzę) to kluczowe info o matce pozwoli go zidentyfikować bez problemu.

I w ten sposób facet stracił 3 lata ręty... bo piekielni.pl są popularnym portalem i nie wierze by nie znalazł się jakiś urzędnik ZUSu który kto przeczyta a który będzie dostatecznym chamem że go podkabluje.

Dlatego ludzie - apel - INTERNET NIE JEST ANONIMOWY - jak nazwiecie szefa Andrzej zamiast Paweł a nick macie "qdasdasq" to wcale nie znaczy że szef który UCZESTNICZYŁ w zdarzeniu po którym zjechaliście go w piekielnych was nie pozna. Trochę myślenia - portal ten jest czytany W CAŁEJ POLSCE a nawet za jej granicami - pomyślcie czasem o konsekwencjach zanim napiszecie historie - bo szef który jest piekielny - będzie też dość piekielny by wam się dobrać do skóry za taki wpis....

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (219)
zarchiwizowany

#23255

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W dniu dzisiejszym:
Rozdział pod tytułem Urząd skarbowy

W tamtym tygodniu dzwonią do mnie z US. Sprawa: musi pan przynieść jeszcze raz formularz VAT 7 (mam własnął działąlność gospodarczą co zusza mnie do comiesięcznego składania takiegoż formularza i uiszczania podatku VAT). Na poprzednim nie ma podpisu. O.o
Ja zdziwienie maksymalne. Ale kombinuje. Obsługuje mnie urząd skarbowy w X (miejsce dawnego zamieszkania) a pracuje w Y - 100 km dalej. Dotąd korzystałem z tego że tam mieszka moja rodzina którą odwiedzam w prawie każdy weekend i po prostu zostawiam formularz który matka zanosi w dzień pracujący do US (200 m od domu). Ale nic. Kombinuje:
- czy nie może tam Pani wpisać po prostu mojego nazwiska drukowanymi literami i tyle - na moją odpowiedzialność - nie bo przepisy nie pozwalają (tak myślałem ale warto było spróbować)
- czy jak matka przyjdzie może jej pani wydać ten formularz, ja podpisze i po weekendzie odniesie go ? Nie bo tam jakieś stemple są itp. (O.o co - skopiuje je sobie i wykorzystam w niecnych celach ??) Ale nic - też się tego spodziewałem. Pani stoi twardo w postawie że ja mam brać dzień wolny 5 h (łącznie w obie strony) gibać by napisać 7 liter mojego nazwiska.

No cóż - jak trzeba to trzeba - ide wziąć dzień wolny z pracy. W ostatniej chwili jednak przypomniałem sobie - przecież ja mam 2 egzemtlarz tego formularza (zawsze daje 2 - 1 dla urzędu a 2 po ostęplowaniu zatrzymuje do rachunkowości). Ten 2 leży u mnie w domu w dokumentach w tamtym mieście, ze stemplami i wszystkim - a najważniejsze MOIM PODPISEM (swoją drogą - oba wypełniałem równocześnie - jak mogłem podpisać jeden a nie drugi). Szybki telefon czy moge podmienić ten za tamten - Może pan.
Ufffff - kamień z serca (na stope). Matka zanosi ten formularz - przyjęte. I tu się zaczyna piekielność - oddaje tamten i prosi o zwrot tego "niepodpisanego". Pani urzędniczka już go "daje" ale co to ? zapodział się !! A przecież "tu leżał". Po prostu nie ma.... Matka mówiła że mało nie ryknełą śmiechem widząc tandetnie udawane zdziwienie i (prawdziwe) zdenerwowanie urzędniczki.
Wniąsek - pani Zafajdana Urzędniczka zgubiła dokument a żeby zatrzeć ślady - bo by jej sie opiernicz dostał - chciała mnie zmusić bym tracił cały dzień pracy i tłukł się pociągiem a potem pewnie na miejscu bym się dowiedział że "ups, zgubiło się, prosze przynieść jeszcze raz".
Pomijam fakt że matka dotarła za 2 razem. 1 raz w poniedziałek była tam pare minut przed 16 i pocałowałą klamke. Mimo że w poniedziałek urząd ma być otwarty SPECJALNIE do 17. Ale pani z pokoju obok powiedziała że miłe panie stwierdziły że akurat nie ma petentów to idą do domu.

Wniąsek urzędniczki US mają cie kliencie dokładnie i całkowicie "w poważaniu". Bo to TY jesteś dla URZĘDU a nie US dla CIEBIE.

Tylko jeśli można prosić o opinie.
Bo nie mogę się zdecydować - złożyć skarge i doprowadzić do ich zwolnienia czy nie ? Z jednej strony zwaliły na mnie swój błąd i moim kosztem chciały go naprawić... Z drugiej jednak nie wiem czy to nie byłąby przesada....


Tak - można je uwalić. Zgubiły dokument. Podstęplowany i oficjalny. To wbrew pozorom spora przewina. Technika jest prosta. Składasz skarge na nie do ich bezpośredniego przełożonego. Jak to nie podziała (albo przełożony zbyje to jakąś drobnostką typu - "reprymenda") - składasz skarge do przełożonego tego przełożonego na nie i ich przełożonego że nic z tym nie zrobił. I tak idziesz w góre. Za każdym razem zaznaczając że jak nic się nie zrobi to rozgłosisz sprawe. W końcu docierasz do poziomu gdzie urzędnikowi bardziej zależy na opinii niż na jakimś podwładnym. Więc spuszcza winę dół maksymalnie pokazowo. Wtedy działa zasada kozła ofiarnego - wina leci w dół jak najniżej bo każdy chce jej siępozbyć w dół aż trafi spowrotem na te panie - które zostanął pokazowo i bezpruderyjnie zwolnione. Technika przetestowana - raz w ZUSie urzędnik chciał mnie wyrolować - sracił stołek (mimo wygrażania mi jaki to on nie jest wszechpotężnypodbijacz pieczątek) jak skarga dotarła tym sposobem do szefa wojewódzkiego oddziału.

Więc pamiętajcie - urzędnik jest DLA WAS a nie na odwrót. I da się walczyć z ich poczuciem niezniszczalności...

I prośba - oceńcie - należy im się czy nie ? Bo jednak troche mnie sumienie swędzi i nie jestem pewien.

Urząd Skarbowy

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (184)

#21687

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przedświąteczny weekend.
Wracamy ze znajomymi z wypadu za miasto (kyte [przerośnięty latawiec] + snowboard w górach).

Zostaliśmy zatrzymani do kontroli przez patrol policyjny (w sumie nie wiem czemu - prędkości nie przekroczyliśmy - ale może jakaś akcja sprawdzania była).
Nie ma problemu - wszyscy trzeźwi, spokojni.
Kierowca wysiadł i z policjantem rozmawia. Do samochodu podchodzi [P]olicjantka. Ja i kolega zapaliliśmy papieroska - i chyba to nas zgubiło. Policjantka podeszła, popatrzyła i chyba jej dym nie pasował. Podeszłą do policjanta rozmawiającego z kolega i rzuca: - ZZZ, oni jacyś podejrzani są, chyba widziałam u nich woreczek.

O.o Słyszeliśmy to, zdziwienie totalne. Ale cóż. Policjant poprosiło o wyjście z samochodu i 2 policjantów przeszukuje wnętrze, a jeden nas wypytuje (chyba chcieli sprawdzić czy któryś nie będzie bełkotał). W pewnym momencie Policjantka wyjęła z auta mój plecak i "postawiła" (praktycznie rzuciła) go na pobocze koła auta.
Mi ciśnienie skoczyło i się do niej zwróciłem:
- Proszę pani, proszę ostrożniej - tam laptop jest.
Nie wiem czym ją obraziłem, ale doskoczyła do mnie i się drze:
- A co ty mi chu.. będziesz rozkazywał?! Kur.. swoją prace wykonuje ćpunie pier....!" - I w ten deseń.

Ja - zbaraniały, koledzy też. Patrzę na policjanta, który z nami rozmawiał - ale widzę, że on też szczękę zbiera z jezdni.
Do końca Pani Policjantka zachowywała się jakby spotkała grupę dreso-ćpunko-zboczeńców, wulgaryzmami rzucała na lewo i prawo. Ogólnie taki sterydo-macho policmajster rodem z filmów policyjnych made in USA.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 587 (707)
zarchiwizowany

#21871

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Hmm
Pod wpływem wczorajszego zdarzenia i czytanych tu postów doszedłem do wniąsku... Sporo z pracowników którzy spotykają sięz "piekielnym" zachowaniem sami sąkompletnie piekielni....

zapewne zostanę za to zlinczowany ...
ale cóż...

Dzwonię wczoraj po pizze - ranek wczesny (dla niektórych pewnie jeszcze noc).
Odbiera miła pani: "pizzeria xxx słucham ?"
Ja - "Witam, chciałem złożyć zamówienie"
[S]przedawczyni -"Przykro mi - zamówienia przyjmujemy od 11"
"Aha - to przepraszam, zadzwonie później"
Niby wszystko ok - ALE - patrze na zegarek - 10.45
Myśle wtf ??? Nie można było zapisać na potem ?????

Naszła mnie pewna myśl:
Polska gospodarka zawsze będzie za zachodnią z jednego poważnego powodu: w Polsce pracownik ma firmę bardzo często głęboko w du.. puki mu się wypłaca pensje...
Widziałem tu wiele historii o klientach uznawanych za piekielnych którzy zachowali się po prostu ekscentrycznie - jak np obwieszony psami gość który poprosił panią na stoisku z wędlinami o pokrojenie chleba i wędliny by sobie kanapkę mógł zrobić.... Czy też ktoś kto chciał kupić coś ale kasa jeszcze nie była otwarta i musiał czekać 30 min...

W handlu jest bardzo prosta zasada - ja-klient mam pieniądze, sprzedawca ma towar... sprzedawca chce moje pieniądze za co niestety musi rozstać się z towarem.
Widziałem już kilka krajów za zachodnią granicą - i panuje tam ogólny pogląd że puki klient chce wydać pieniądze - sprzedawca ma zrobić wszystko by je zdobyć. U nas - NIE - sprzedawca ma gdzieś czy coś sprzeda - pensja jest więc ′czy się stoi czy sięleży - 1000 złotych się należy′.

Nie widzę absolutnie żadnego powodu by sprzedawca nie miał przyjąć zamówienia - mówiąc że np - będzie opuźnienie bo piec nierozpalony/dostawcy nie ma jeszcze... Tak samo - kasa zamknięta - OK - wpisuje towar na karteczke i biorę pieniądze - i rano się wklepie towar do kasy- problem ? TAK - bo to nie należy do standardowych obowiązków - więc my Polacy mamy to gdzieś...

Dla kontrastu przytoczę zasłyszaną historię - u znajomego w pracy prszyszła do firmy rodzina z zamiarem kupienia bletu lotniczego.
Pech chciał że firma tylko pośrednio z branżą związana i nie kupuje się u nich biletów...Co zrobiono ? Wbrew sklepowym praktykom nie trzaśnięto im drzwiami przed nosem. Nie. Szef firmy - gość ważny i dziany ponad miarę wzią ich do gabinetu i wyjaśniła co i jak - gdzie bilet kupić itp. Pomógł im jak się dało - dlaczego ? bo mimo że nie zarobił na tym ani złotówki - zarobił "punkty" do imagu firmy - i kto wie czy ta rodzina albo ich znajomi nie wybiorą tej firmy jak będą potrzebowali usług które oferuje. Bo zrobiła na nich dobre wrażenie.

Dlatego włąśnie sprzedawcy którzy warczą na klienta czy też odmawiają mu próźb które mogliby spełnić bez problemu i bez ingerencji w standardowe funkcje - powinni być natychmiastowo zwalniani - bo robią OKROPNY image firmie.

Teraz możecie kamienować

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (38)

#19886

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pouczające zajście z piątku...
Wracając z pracy zauważył mnie znajomy - akurat gdzieś jechał - mieszkamy blisko siebie więc standardowe:
- Podwieźć cię?
- Ok.
- Tylko jeszcze skoczymy mojego kompa z naprawy odebrać, bo ostatnio padł. Ciebie ani nikogo znającego się nie było, a mi się spieszyło, to dałem do naprawy.

Podjeżdżamy.
Wchodzimy do sklepu/serwisu, znajomy poprosiło kompa. Czekamy sobie i rozmawiamy.
Wrócił gość z kompem i przedstawia rachunek - 450 PLN.
Ja - wielkie oczy, no ale dobra. Znajomy zdołowany, pracę ma dobrą ale to jednak i tak sporo kasy. Spytał tylko:
- A co się właściwie zepsuło?
I tu pada odpowiedź warta nagrody Nobla:
- Nastąpiło zwarcie na magistrali między procesorem a głównym kontrolerem procesowania danych cyfrowych, musieliśmy płytę główną wymienić i ram.
Kumpel - wielkie oczy i mnie pyta:
- To takie poważne?
Na co ja:
- Taaaa... podobnie jak zapalenie wyrostka robaczkowego u mrówki, gość cie w jajo robi. (przy serwisancie)
Serwisant natychmiast zaprotestował:
- Ale proszę pana, musieliśmy wymienić, nie dało się inaczej.
Kumpel już załapał o co chodzi i patrzy podejrzanie na serwisanta:
- Tylko że widzisz, kolega ma magistra z informatyki i jakoś wierzę jego osądowi.
Tu serwisant kompletnie stracił rezon i przyznał cichym głosem:
- Ram się spalił. Kość - 80 PLN + robocizna 30 PLN.
Moją jedyną odpowiedzią było:
- No to robocizna będzie z twojej kieszeni, prawda?
- Tak.

Po raz kolejny się przekonałem, że niektórzy wykorzystają każdą okazje by się wzbogacić.
Zadziwia mnie tylko, że ten bałwan nie pomyślał nad ryzykiem - jakbym poszedł do kierownika (bo nie wyglądał na właściciela) - straciłby pracę.
A i ja potem miałem wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłem - przecież może innych tak naciąć.

Sklep Z w Rzeszowie

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 683 (727)
zarchiwizowany

#19842

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia krótka ale pouczająca.
Znajomego losy życia zagnały do Grecji.
Popracował jakiś czas w różnych zawodach aż w końcu mu się znudziło i zaczął szukać pracy w zawodzie przez Przeznaczenie, wykształcenie i zamiłowanie mu przeznaczony - informatyk, dokładniej automatyczny tester oprogramowania (pisze automatyczne testy - takie mini programy do testowania programów/stron internetowych).
I tu zdziwienie z jego strony - złożył papiery w kilku firmach - pierwsza rozmowa, nie spodziewał się niczego bo firma duża i raczej myślał że małe szanse bo w podane wymagania się łapał ledwo ledwo....
A tu zdziwienie - menadźer prowadzący rozmowe - irlandczyk (firma też z UK pierwotnie) - tylko usłyszał że Polak - mało się nie zaślinił z podniecenia, i chciał go przyjąć od ręki proponując naprawde bardzo, BARDZO dobre warunki finansowe.
Kumpel niewiele myśląc się zgodził, podpisują papierki i wywiązała się rozmowa - i tu się wyjaśniła sytuacja - menadźer mówi że tu (Grecja) BARDZO trudno o dobrego pracownika, bo tutejsi nie dość że żądają kosmicznych pensji [nawet jak na warunki Europejskie] to jeszcze kultura pracy jest na zasadzie - poopierdzielać się ile wlezie, prace zrobić na odwal się - byle było a potem jeszcze jęczą że ciężka praca i wyzysk i w ogóle ich wykorzystują... 8 h pracy dziennie - GRANDA - w to chcą wliczone 1 h wolnego na luncz itp. minimum. A nadgodziny ? Jak jest jakikolwiek projekt i cisnął terminy to jak trzeba choć 0.5 h zostać dłużej - to odrazu chcą spisane umowy za nadgodziny - 200% normy pensji - mimo że płace i tak są bardzo dobre.
A jakimś dziwnym cudem Polacy mają w Europie świetną opinie jako informatycy - pracowici, dokładni, a jak się trzeba przyłożyć i zostać czasem dłużej - nie ma sprawy, dla dobra firmy są w stanie się poświęcić.
Jedyna sytuacja ujemna to ta że jak się znajomy dochrapał możliwości awansu na szefa teamu - jego menadźer prawie się popłakał że straci takiego programistę testów na rzecz zarządzania teamem - i wyprosił od znajomka zostanie na stanowisku za cene podwyższenia pensji do poziomu szefa teamu...
Nie wiem jak się sprawy mają w Grecji w innych odnogach rynku - ale zaczynam troszkę rozumieć skąd u nich ten kryzys....

Grecja

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 288 (302)
zarchiwizowany

#19170

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zdarzenie sprzed chwili

Chwile temu zauważyłem brak jakże ważnego artykułu jakim jest woda mineralne. Postanowiłem udać sie na krótki spacerek celem zakupienia go. Biorąc pod uwagę dzisiejsze święto - jedynym źródłem był sklem "nocny" otwarty zawsze. Wchodzę. Kolika dość długa - wiadomo - w takie dni gość ma sporo klientów, wśród nich zapominalscy tacy jak ja jak i skacowani szukający kolejnego browara. Stoje sobie....
Nagle do sklepu wpada kobieta - lat może z 25 z córką - berbeć może z 5 latek. Mała do mamy mówi - "ale kubusia". Kobieta patrzy na kolejke - z 8 osób i prosi "przepraszam pańswa - za 10 minut mam pociąg - czy mogłabym tylko szybko córce kupić coś do picia ?" Ludzie w kolejce wszyscy - ok, czemu nie i się odsuwają "o jedno miesce w tył".
I tu problem - bo gość stojący zaraz za kupującym - tylko zerknął - i nic nie mówi, nie zauważa nawet. Kobieta do niego - "przepraszam - mogłabym tylko sok kupić przed panem??"
W odpowiedzi usłyszałą tylko "spier..... su.."
O dziwo - żaden kark czy dres - tylko przedstawiciel bananowej młodzieży - szczupły, wysoki w markowych ciuchach, z lasencją u boku - która na tą odzywkę tyko chichotać zaczęła (tak myślę - spod makijażu tylko nos wystawał więc równie dobrze mogła się dusić....).
Kobieta skonsternowana. A cała kolejka zaczęła na niego patrzeć jak na coś co trzeba szybko zakopać... albo skopać ... na jedno wyjdzie...
Kolesia puka w ramie gość za nim i prosi - "ej, ziom, przepuść panią"
Co zostało skwitowane "spierda....", gość nawet nie podniósł wzroku znad swojego Iphona 7 i 3/4.
I tu był błąd.
Gość za nim wtedy złapał go za ramie (tu dodam - był to jakiś steryd z ramieniem jak moje udo), obrócił go i spytał "masz jakiś problem ??"
Gość - oczy w słup, wydał tylko dźwięk "yyyyyyyyyyy....."
Sterydzik do kobiety : "pani kupuje - kolega ma jakiś problem, pogadamy sobie".
W sumie nic sienie stało.
Kobieta kupiła sok i wyszła.
Cały czas sterydzik trzymał bananowca za ramie i patrzył na niego jakby się zastanawiał - "zjeść czy połamać bananowca ?"

A morał tego taki - jak masz więcej kasy niż rozumu - nie znaczy że jesteś królem świata ani nietykalnym... Kasa rodziców nie uratuje cię przed brakiem mózgu...

24-godzinny

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 240 (322)

#18533

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia po części śmieszna, po części piekielna po części pikantna.
Działo się to kilka lat temu - pod koniec moich studiów.
Pewnego razu kumpel, z którym przez kilka lat mieszkałem, wyciągnął mnie po dłuższym niewidzeniu na imprezę do siebie na nowe mieszkanie - ogólnie fajnie - z 40-50 osób na imprezie. Spotkałem trochę dawnych znajomych, poznałem paru nowych. 2 dni później - telefon.

Ja zdziwiony - numer podpisany Jola - ale kompletnie go nie rozpoznaje. Chwila namysłu i doszedłem do wniosku, że to z imprezy. Odbieram.
- Cześć X, co tam u ciebie? Ja się akurat nudzę trochę - możemy się spotkać?
- Ok, nie ma sprawy, kiedy i gdzie? - Stwierdziłem. "Nie znam cię kobieto, ale - czemu nie..."

Czekam w umówionym miejscu - ktoś mnie nagle klepie w ramie -
- Cześć! Długo czekałeś?
Tu mnie trochę zatkało - tak poznałem ją - byłą na imprezie - najładniejsza kobieta u nich na kierunku, naprawdę piękna. Wszystkie wszystkie samce na imprezie za nią wodzili wzrokiem. Tu u mnie moment konsternacji.
(Ja - informatyk, może nie grubasek ale do kulturysty daleko mi, nie mam samochodu (bo nie potrzebuję), biedny nie jestem ale kasą nie szastam, raczej zamknięty w sobie, podrywacz ze mnie jak z koziej du.. trąbka. Słowem od ideału mężczyzny jestem daleki jak PKP od TGV (TeŻeWe)).

Rozmawiało się fajnie, mimo braku wspólnych tematów (mam małe pojęcie o tym w czym w tym tygodniu chodzi GaGa albo o kinie romantycznym). Co najdziwniejsze - ten dzień zakończyliśmy w łóżku - razem... Nie mam pojęcia jakim cudem... O dziwo spotykaliśmy się tak przez około 3 tygodni... Generalnie trochę rozmowy (o dziwo zadziwiająco dużo o polityce) i dużo seksu. Przy czym partnerką była nie tylko seksowna ale i chętną do spełniania ciekawych pragnień. Generalnie baaaardzo fajnie było. Skończyło się spokojnie, bez kłótni czy innych ekscesów... Po prostu kontakt się w kilka dni urwał, zostawiając mnie z bananem na pysku ale totalnie zdziwionego.

Dopiero kilka tygodni potem świat uchylił przede mną rąbka tej tajemnicy.
Mianowicie podczas imprezy odnowiłem znajomość z dawniej dość bliską znajomą - od tego czasu czasem się spotkaliśmy, a generalnie gadaliśmy przez Skype.

Pewnego razu opowiedziałem jej moją historię - w końcu kobieta - może zdradzi mi niuanse tej przygody. Jak się okazało - przez 5 minut się śmiała...
I dopiero ona poskładała tą układankę - mianowicie:
- Od tamtego czasu Jola trochę dziwnie się zachowywała - zrobiła się trochę zesnobowana i parę razy rzuciła zawoalowane sugestie, że ona to ma już prace po studiach załatwioną i to taką, że HoHo i nie ma się co spoufalać...
A sednem było zdarzenie z pamiętnej imprezy - ktoś zapytał kumpla kto Ja jestem - bo towarzystwo było dość zamknięte (z ich roku a ja jedyny obcy). Kumpel, który ma dziwne poczucie humoru, a i od wypitego alkoholu fantazja mu popuściła, odpowiedział, że jestem synem Generała (ciekawe - tatuś dostał awans i mi nie powiedział ?!?) na te studia to poszedłem tak "bo lubię", bo ja to mam prace w Ministerstwie zaklepaną dość wysoko, że będę odpowiadał za projekt z pieniędzy unijnych, który ma rozbudować Polską informatykę i w ogóle takie bajki stulał, że jeszcze trochę, a by się okazało, że Komorowski do mnie po radę przychodzi...
Wynik końcowy:
- Ja dobrze się bawiłem.
- Znajoma miała dość serca by nie rozpowiadać wszystkiego wszem i wobec - tylko delikatnie pogadała z Jolą - i jej powiedziała, że niestety - zrobiła z siebie idiotkę.
- Jola przygasła, jakoś się już tak nie puszyła, i mam nadzieję że się na przyszłość nauczyła - że TĄ drogą - daleko nie zajdzie...

Życie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 795 (923)

#17446

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciekawa sytuacja sprzed kilku minut.
Robiąc porządki wyniosłem na śmietnik klawiaturę - Logitecha - z bajerami, czyściutka - tyle że nie działająca (płytka sterująca się przepaliła). Postawiłem koło kosza na śmieci - bo był pełny. Koło koszy stało kilku miejscowych żuli drużynowo popijając jakiś napój alkoholowopodobny. To było jakieś 40 min temu. Wróciłem do sprzątania. Kilka minut temu, wynosiłem ostatnie śmieci. Jakież było moje zdziwienie gdy jeden z nich się na mnie wydarł:
- Ku... ten elektroniczny szmelc co wywalałeś nie działa ku...! A myślałem, że będzie z niech z 2 beczułki malinowe (takie winko na siarce)!! Co ty se ku... myślisz obszczymurku?!

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 531 (589)