Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

HerrAndreas

Zamieszcza historie od: 5 marca 2011 - 16:21
Ostatnio: 11 sierpnia 2012 - 12:37
O sobie:

Ja - prosty człowiek. Urodzony w 1974 roku. Co innego z wykształcenia, co innego z zawodu. Z zamiłowania jestem po prostu sobą. Jako klient nie stwarzam problemów. Istota z reguły spokojna, ale... "jak ktoś mi da po pysku, oddam z nawiązką - ja nie Chrystus!"

  • Historii na głównej: 24 z 38
  • Punktów za historie: 8196
  • Komentarzy: 62
  • Punktów za komentarze: 472
 
zarchiwizowany

#13935

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie o piekielnych rodzicach zawsze budzą we mnie skłonność do refleksji nad wprowadzeniem obowiązkowych testów psychologicznych przed zrobieniem dzieciaka. Gdybym został prezydentem, z przyjemnością bym dofinansował... Nie sądziłem jednak, że z takim przypadkiem zetknę się w najbliższym otoczeniu. Moją koleżankę z pracy znam od kilku lat. Ma ona córkę, tegoroczną maturzystkę. I oto w mojej obecności (wizyta w celach zawodowych) koleżanka odbyła z córką taką oto rozmowę:
Koleżanka: I co, dostałaś się na te studia?
Córka: Zakwalifikowali mnie na UKSW.
K.: Dlaczego nie na UW?
C.: U nich jestem na liście rezerwowych. Ej, ale to takie ważne? Prawie się dostałam! Dostałam się na studia, mamo!
K.: Na jakąś podrzędną uczelnię. Wiesz, że nie o to mnie i tacie chodziło. Płaciliśmy za twoje korepetycje, a ty musiałaś schrzanić ten polski rozszerzony!
C.: Myślałam, że się ucieszysz.
K.: Z czego? Cieszyłabym się, gdybyś dostała się na dobry uniwersytet. A tam i umiejscowienie kiepskie i ranga nie ta. Ja skończyłam tam studia. Twój ojciec skończył tam studia. A ty co? Tylko mi robisz wstyd przy gościu.
C.: Tobie chodzi tylko o to, żebym zawsze była najlepsza.
K.: Tak, właśnie! Takie mamy czasy. Albo jesteś najlepsza, albo jesteś nikim.

Później zdziwienie, że dzieci tracą motywację do nauki. Ciężko jest odnosić drobne sukcesy, kiedy nikt się z nich nie cieszy, nie oferując przy tym wsparcia.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (243)

#10866

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Plotki są nieodłączną częścią życia na wsi, a wylęgarnią wyżej wspomnianych nierzadko bywają sklepy. Poniższa historia pochodzi z czasów, kiedy przez trzy dni zastępowałem siostrę na stanowisku sprzedawcy. Obsługiwałem pana, za którym stały babcie z serii "Znamy Całą Prawdę" (te, które wiedzą najlepiej, kto się żeni, a kto rozwodzi, kto kupuje prosiaka, a kto nazwał swoją teściową starą prukwą). Kobiety plotkowały już w kolejce i byłem przekonany, że zaraz poznam najnowsze sensacje.
K1: Taki wstyd!
K2: Czy nikt nie widzi, że to oszust?
Wyszedł pan, babcie kupiły co trzeba i też uciekły, nie dzieląc się ze mną nowinkami ze wsi. Nowych klientów nie było, wyszedłem zatem przed sklep, aby chwilkę posiedzieć na ławeczce i zapalić papierosa. Ławeczkę zajęły już jednak babcie i zażarcie plotkowały.
K1: Jak tylko dojdę do domu... (dyszała) ... Zadzwonię do Wieśki. Ona musi wiedzieć, co wyprawia jej syn!
K2: Jutro wszyscy się dowiedzą! To będzie temat tygodnia, przekonasz się.
K1: Rafał ma przecież pracę, dobrą pracę, a dziaduje jak jakiś żebrak.
K2: Ej, może go zwolnili.
K1: Może... O, pan Andrzejek do nas wyszedł!
(Pan Andrzejek! A kto opowiadał o mnie te wszystkie okropności, że jakobym sprzedał piwo 14-letniej córce organisty, której na oczy nie widziałem? Ale cóż, to był temat sprzed dwóch dni.)
K1: Widzi pan, jak ten Rafał Wieśki się zeszmacił?
Ja: Rafał? Toż to porządny człowiek i złego słowa o nim nie powiem, zresztą, nie moja sprawa.
(Rafał to ów klient, którego obsłużyłem przed babciami.)
K2: E tam! Taki wstyd. Taki wstyd! BUŁKĘ WZIĄŁ NA KRESKĘ!
K1: Pewnie nie odda!

Oddał. Najzwyczajniej w świecie zabrakło mu złotówki. Ale że z tego zrobi się sensacja, nie pomyślałbym.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 736 (790)

#10748

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze myślałem, że powołaniem moim jest papierkowa robota. Nie przypuszczałbym, że przypadnie mi w udziale zastępowanie siostry w sklepie, podczas gdy zachorowała, a drugi sprzedawca wyjechał w interesach. Radziłem sobie nieźle, a jeśli już nie umiałem czegoś znaleźć, klienci - w większości znajomi - nie robili problemów. Każda dogodność niestety ma swój kres. Oto stałem oko w oko z córką jakichś dalszych znajomych i jej koleżanką.
- Dostaniemy prezerwatywy?
Ot, desperacja - żeby pytać o gumki w wiejskim sklepie, gdzie każdy zna każdego.
- Ee, nie ma? - odpowiedź w formie pytającej to jedyne, co przyszło mi do głowy w momencie niepewności. Wątpiłem, że można u nas kupić gumki. Łatwiej już o L&M-y z klikaczami.
- To są, czy nie ma?
Przeszukałem cały sklepik, znalazłem wyżej wspomniane papierosy, baterie paluszki i oranżadę w szklanych butelkach (cholera, nawet napój znany mi z młodości), a prezerwatyw ani śladu.
- Nie ma. - Mówiąc to, musiałem chyba mieć wyjątkowo głupią minę.
- Daj spokój. - Odezwała się koleżanka znajomej. - On nie wie, co to jest. Cała wieś wie, że to prawiczek!

Tak. Jestem kawalerem, prawiczkiem i ascetą, mam ambicje wynieść się na ołtarze, słowo "prezerwatywa" mnie gorszy, chociaż nawet nie wiem, co to jest, a, i rzucam palenie, żeby przeżyć najstarszą dziewicę świata. Za to przypominam Roberta De Niro (a'la "Taksówkarz") i znam na pamięć trzy czwarte Kodeksu Karnego i jakoś nikomu, kto owych zalet nie posiada, tego nie wyrzucam.

Daję słowo - naprawdę nie było!

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 329 (593)

#10751

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem, dlaczego niektórzy ludzie, rozmawiając ze mną, nie patrzą mi w oczy, tylko na rękę - której nie mam (po części). Wiem natomiast, że pewne jednostki osobowe na patrzeniu nie poprzestają, bo po prostu lubią tępić wszelką inność.

W dodatku publicznie. Stojąc w kolejce do kasy, zdjąłem marynarkę, którą zamierzałem zawiesić na owej ręce. Czego jak czego, ale upałów nie znoszę i nie zamierzam gotować się w garniturze z tak błahego powodu. Mego zdania nie podziela pani, która zwróciła mi uwagę.
- Załóż pan tę kurtkę! To okropne! Ja nie chcę pana urazić, ale moja wnuczka nie może oglądać takich rzeczy. Nie chcę, żeby miała koszmary.
- Proszę się modlić, żeby wnuczka nie musiała oglądać w życiu czegoś gorszego.
- O nie! My ją z daleka trzymamy! Różne są sytuacje, ale takie okaleczenia powinno się ukrywać! W tym sklepie są dzieci!
- Mam się powiesić, bo nie mam ręki? A może powinienem przez całe życie chodzić w długim płaszczu?
- Rób pan co chcesz, ale to schowaj! Dla dobra dzieci! Na miłość boską!

Chrześcijańska miłość?

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 895 (975)

#10745

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie dalej jak miesiąc temu nabyłem słuchawki za kosmiczną cenę, a one, korzystając z niepisanego prawa złośliwości rzeczy martwych, zepsuły się po tygodniu. Nie chciałem czynić zamieszania bez uprzedniego sprawdzenia, czy przypadkiem nie jest to wina odtwarzacza mp3, podłączyłem słuchawki do sprzętu siostry - wciąż słyszałem muzykę tylko w jednej. Następne połączyłem jej słuchawki z moją empetrójką i wszystko chodziło właściwie. Zapakowałem więc słuchawki, wziąłem wszelkie paragony i udałem się do sklepu.
- Chciałbym wymienić te słuchawki na gwarancji. Jedna nie działa.
- Jak to - nie działa? Są nówka! - Sprzedawca wypróbował słuchawki i stwierdził: - Faktycznie, jedna nie działa, ale to niemożliwe, to słuchawki dobrej firmy.
- Widocznie trafiłem na wadliwy egzemplarz. Czy mógłbym je wymienić?
- Radziłbym poczekać, to na pewno chwilowe.
W tym momencie niechcący upuścił słuchawki na ziemię.
- No, teraz to na pewno są do wymiany - powiedziałem.
- Nie! Panie drogi, działają! Obie działają! - krzyknął. - Widzi pan, wystarczy pieprznąć o podłogę!

Dwa dni później słuchawki znowu padły i tym razem "pieprznięcie" nie pomogło. Na szczęście reklamację przyjął normalny sprzedawca.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 741 (785)

#10618

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj napisałem o niepełnosprawnym bracie koleżanki; dzisiaj pozwolę sobie kontynuować wątek, gdyż temat jest moim zdaniem zawsze aktualny.

Koleżanka często wozi Mariusza do różnych lekarzy, w przypadku, który zamierzam opisać był to zwyczajny lekarz rodzinny. Mariusz jest spokojnym facetem i właściwie wystarczy go tylko czymś zająć, żeby nie sprawiał problemów, jednakże obcy ludzie nie wiedzą, że kiedy się go rozdrażni, robi się na swój sposób agresywny. W poczekalni siedziała babcia z wnuczkiem, a wnuczek, znudzony, zaczął podśmiewać się z Mariusza, widząc jak ten wierci się na krzesełku (fizycznie, nie widać po nim choroby, którą wyrażają jednak specyficzne zachowania).
- Głupek, głupek. - Zaczął dzieciak, a babcia nie zareagowała. Koleżanka zwróciła młodemu uwagę, która została, nieładnie mówiąc, "olana" zarówno przez chłopca, jak i jego opiekunkę.
- Głupek. Ty, umiesz mówić? - Kontynuował mały, a Mariusz milczał. Wreszcie pacnął Mariusza w tył głowy, co nie mogło pozostać bez odpowiedzi. Mariusz coś mruknął i odepchnął chłopca. Delikatnie, zresztą.
- Babcia!! On mnie bije! - Krzyknął dzieciak.
- Jak nie umiesz zapanować nad tym zwierzakiem, to trzymaj go w domu! - powiedziała babcia do mojej koleżanki. - Już nawet w poczekalni nie można spokojnie posiedzieć.
- Pani wybaczy, ale wnuczek prowokował mojego brata.
- Zaraz prowokował! - Oburzyła się babcia. - To taka zabawa! Aż taki tępy, że na żartach się nie zna?
- Za chwilę ja sobie z pani pożartuję!
- Jak nie masz nic innego do roboty... - Odparła babcia lekceważącym tonem, pomijając wszelkie zwroty grzecznościowe. - A sądząc po tym, że użerasz się z czymś takim, to nie masz...

Poczekalnia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (601)

#10527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu, brat mojej koleżanki z pracy od urodzenia cierpi na poważną chorobę. Nie jest istotne, iż Mariusz niedawno przekroczył trzydziestkę, nie zamierzam również podawać szczegółów jego przypadłości. Ważny jest natomiast fakt, że chłopak potrzebuje stałej opieki przez całą dobę. Niedawno Asia, nie mając z kim zostawić Mariusza, musiała zabrać go ze sobą do supermarketu. Większa część obchodu po sklepie odbyła się spokojnie, dopiero przy kasach Mariusz zaczął się niecierpliwić. Kręcił się, ciągnął siostrę za rękaw, nerwowo rozglądał się na boki, co spowodowało poruszenie wśród osób stojących za nimi. Pewna pani rzekła do swojego męża:
- Chodź, idziemy do innej kasy.
- Ależ dlaczego? - spytał mąż. - Tutaj mamy najbliżej.
- Idziemy stąd! - huknęła żonka.
- Nie zamierzam pchać jak głupi osioł tego cholernego wózka.
- Wobec tego, ja zabieram Jasia, a ty radź sobie sam. - Kobieta złapała za rękę małego chłopczyka. - Mój syn nie będzie stał w kolejce za tym niedorozwojem! - Tu wskazała ruchem głowy Mariusza. - Zobacz, jak się na niego gapi! Jeszcze mu się udzieli. Ohyda!

Chciałoby się wysnuć długi wniosek na temat tego, kto jest bardziej zacofany, ale z drugiej strony - szkoda słów.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 621 (717)
zarchiwizowany

#10995

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój szef nie znosi stażystek i po którymś z kolei razie przestało mnie to dziwić, bo co nowsza, to lepsza. Ma człowiek pecha.

Pierwsza stażystka strasznie szpanowała swoimi umiejętnościami w obsłudze komputerów i nawet usiłowała startować ze mną w wyścigu o tytuł Mistrza Klawiatury (kiedy wisi nade mną groźba wykonania Bardzo Ważnego Projektu, wyczyniam cuda jedną ręką), ale kiedy przyszło jej stanąć oko w oko z takim złowieszczym urządzonkiem, "niechcący" je zepsuła. Oczywiście nie chciała się przyznać do ewidentnych braków i zaczęła naprawiać na własną rękę (albo na chłopski rozum) i wtedy to już wszystkie komputery w pokoju czekały w kolejce na wizytę fachowca. Cóż za niefart!

Druga, na widok pani siedzącej w sekretariacie o mały włos nie wręczyła szczotki i szufelki. Nie pomogły tłumaczenia, że tego dnia miała się zjawić nowa sprzątaczka. Pani okazała się... córką samego szefa. Ależ faux pas!

Trzecia miała dziwny zwyczaj wydzwaniania do swojego chłopaka ze służbowego aparatu, a gdy coś przerwało i zaraz po tym telefon zadzwonił ponownie, odebrała ze słowami: " Sorry, ten grat rozłącza". Szkoda, że to właśnie zadzwonił interesant. Nie mówiąc już o dniu, w którym szef miał dobry nastrój i zechciał zjeść z nami obiad. Dziewczę wcisnęło widelec w pierożka z takim impetem, że cała jego zawartość wylądowała na talerzu szefa.

Aktualnie mamy dwie nowe. Staramy się nie uprzedzać, w nadziei że niczego nie zdążą wywinąć. Bądź co bądź, staże są z reguły krótkie.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (197)
zarchiwizowany

#10988

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skoro stronka zmieniła podtytuł na "Ludzie z piekła rodem", chyba nikt się nie obrazi, kiedy opowiem o czymś innym, aniżeli o klientach (aczkolwiek blisko, blisko...).

Mój wuj w tym roku skończył sześćdziesiąt lat i jakimś cudem nikt nie dałby mu więcej niż czterdzieści pięć. Niedawno wujaszek zapragnął spotkać się z wójtem, który jest jednocześnie moim szefem. Tamtego pamiętnego dnia siedziałem w moim pokoju, gdy nagle dobiegły do mnie krzyki z korytarza. Pierwszy, kobiecy głos wywrzaskiwał jakby nie na trzeźwo coś w rodzaju "zaraz wezwę policję!", natomiast drugi, męski zażarcie usiłował się bronić. Zaciekawiony wyszedłem na zewnątrz i niemalże wpadłem na nową sekretarkę szefa, niestety stereotypową blondynę, którą osobiście bałbym się zatrudnić i przy dojeniu kóz.
- Andrzej! Jezu, jakiś koleś twierdzi, że jest twoim wujem i chce wleźć do szefa! Wójta teraz nie ma, a ja nie wiem co robić! Jest wkurzony! Mówiłeś, że twój wujek ma sześćdziesiąt...
- Bo mam sześćdziesiąt lat! - Za nią stanął wujek, zmęczony awanturą i wściekły.
Opierniczyłem sekretarkę i kazałem wujowi poczekać u mnie. Szef zjawił się dość szybko.
- Ja pana sędziego najmocniej przepraszam! (do sekretarki) Jak mogłaś nie poznać pana Ignacego?
Zmieszana panienka zerknęła najpierw na mnie, następnie na wuja.
- Hm, może i są trochę podobni. Ale czy naprawdę stało się coś strasznego?
Po czym uciekła.

W ramach zadośćuczynienia, szef nie odłożył na później wujkowych spraw i załatwił je od ręki. Mnie po tym wszystkim została zabawna refleksja - skoro odziedziczyłem po wuju jedną piątą urody, może gdzieś tam zakamuflowany jest także pierwiastek wiecznej młodości. Z drugiej strony, jak widać po powyższej opowieści, to kłopotliwy dar.

Urząd

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (168)
zarchiwizowany

#10888

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem historyjka o mojej siostrze i jej córce, która jest już gimnazjalistką, wtedy jednak miała lat pięć i była nad wyraz ruchliwym skrzatem. Podczas spacerku z mamą, potknęła się i upadła. Siostra utuliła zapłakane dziecko, otrzepała małej ubranko i weszły razem do sklepu, w którym była inna mama z innym dzieckiem. Dziecko innej mamy zaczęło rozrabiać na domiar złego grzebać Kaśce w jej koszyku z zakupami i pieniędzmi, toteż siostra uprzejmie, acz stanowczo zwróciła uwagę.
Inna Mama: Niech pani lepiej popatrzy na swojego bachora! Moja nie chodzi w brudnych spodenkach!
Siostra: Co spodenki mają do zachowania?
IM: Hm, nic oczywiście, ale wyglądają, jakby dziecko nosiło je w kółko od miesiąca. I te siniaki... Niech pani nie wychowuje mojego dziecka, skoro nie umie pani zadbać o własne, do jasnej cholery!

Spodenki były brudne, bo ich właścicielka się przewróciła - logiczne? Problem w tym, że każdy wyznaje własną logikę. W tym wypadku, na nieszczęście.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (161)