Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LadyAnnabeth

Zamieszcza historie od: 1 stycznia 2013 - 17:06
Ostatnio: 9 lipca 2018 - 18:22
  • Historii na głównej: 2 z 6
  • Punktów za historie: 1406
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 110
 
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
2 lipca 2018 o 7:54

Jak byłam dzieckiem, kupowałam w kiosku coś małego. W domu zobaczyłam, że sprzedawca wydał mi o 1zł za dużo. Przejęta powiedziałam o tym mamie, która stwierdziła, że mogę sobie tą złotówkę zatrzymać (kiosk prywatny, to był właściciel, więc nikt nikomu z pensji nie potrąci, a nawet by się tej kwoty nie doliczyli. Zwykłe "szkoda zachodu"), ale jeżeli chcę to mogę iść i oddać. Do tego kiosku od domu miałam 100 metrów więc poszłam. Sprzedawca zaskoczony i rozbawiony podziękował i dał mi lizaka "za uczciwość". Tak niewiele, a dziecko dzięki temu wie, że warto być uczciwym.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
3 stycznia 2018 o 2:22

Skoro pomimo innych wolnych miejsc baba usiadła (chyba złośliwie) obok niego to czemu ON miał się przesiąść? To jakby ktoś cię potrącił a ty byś przeprosiła się tam stałaś.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
19 grudnia 2017 o 9:53

840 zł za zieloną szkołę? W liceum plastycznym płaciłam 1200 zł za wycieczkę do WŁOCH, gdzie zwiedzaliśmy dziennie po kilka zabytków, które do najtańszych nie należą i spaliśmy nie w schroniskach młodzieżowych (jak to jest na zielonych szkołach) a w hotelu. Nie mam pojęcia gdzie ta wycieczka miałaby być i co dzieciaki miałby ma niej robić. Cena z kosmosu. Przez całą swoją edukację miałam w klasach osoby które nie jechały na wycieczki, których ceny wynosiły ponad 100 zł, bo nie miały pieniędzy. A tu mówimy o kwocie 8 razy większej.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 grudnia 2017 o 20:30

Pamiętam że w podstawówce też coś takiego wypełnianialiśmy. Przeprowadzała to wychowawczyni co roku/dwa razy do roku i miało to na celu wykrycie ewentualnych zgrzytów między dzieciakami i w razie potrzeby interwencję. Czy miało to sens? Ciężko powiedzieć, jakaś tam logika w tej idei była. Ale nie ocenialiśmy skali "lubienia" ale tylko raczej "kontakty między sobą" i odbywało się to w maksymalnej dyskrecji. Sytuacja opisana w historii moim zdaniem nie powinna mieć miejsca.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
26 października 2017 o 10:07

Prawie kliknąłem minus, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili, bo historia jak najbardziej piekielna, więc nie dałam nic. A skąd chęć minusa? A no przez jedno z ostatnich zdań "no to pisać jednak?". Wkurza mnie takie podejście. Rzecznik ci mówi co zrobić i jakie dla kogo będą konsekwencje a Ty się zastanawiasz? Bo co? Bo narobisz komuś kłopotów? I O TO WŁAŚNIE CHODZI. Prawo mówi jedno, a oni robią drugie. Łamią je i mimo to pozostają bezkarni? Dlaczego? A no dlatego że większość osób ma podejście "Eee, nie warto", "szkoda zachodu", "A po co?", "A co ja mogę z tym zrobić?". I właśnie dlatego oni mogą wszystko a my, zwykli obywatele, nic. Bo co zmieni jeden twój głos? A da choćby kopa kolejnej osobie do działania a dalej już efekt domina.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
13 października 2017 o 14:03

Abstrahując od tego kto tu był piekielny, kto i do czego miał prawo itp. to chciałabym zauważyć że, "mogła do szkoły zdejmować, a po szkole zakładać" nie jest takie proste. Świeżo zrobionego kolczyka w zależności od miejsca i indywidualnych reakcji organizmu nie powinno się wyjmować od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy. Więc tak czy tak chcąc mieć ten kolczyk musiałaby co przez pewien czas nosić non-stop. Ale jak powiedziałam, stwierdzam suchy fakt, niczego nie oceniam.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 października 2017 o 13:52

Wstecznego zwolnienia wystawić nie wolno, jeśli takie jest "widzi-mi-się" czy to lekarza czy pacjenta, ale jak wiadomo od każdej reguły są wyjątki. Np. Moja mama dostała strasznego uczulenia. Poszła do lekarza, który jak ją zobaczył to nawet nie pytał czy chce zwolnienie. Dał do końca tygodnia i kazał za tydzień zjawić się do kontroli. Z tym, że nie przyjmował w poniedziałki, kazał przyjść we wtorek, ale gdyby mama uznała że w poniedziałek nie da rady iść do pracy, to ma nie iść, a on we wtorek wystawi jej zwolnienie wsteczne. Także nie widzę powodu żeby lekarz nie mógł wystawić zwolnienia jeden dzień wstecz jeżeli poprzedni lekarz postawił zła diagnozę, albo człowiek po prostu przez kolejkę się nie dostał pierwszego dnia.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 września 2017 o 11:33

@Trepan Ty chyba nie chwytasz co @Armagedon mówi. Internista nie zawsze jest w stanie rozpoznać chorobę, tym bardziej że na SORze rozpoznanie ją, jak piszesz, po godzinach badań! Poza tym, może przykład trywialny i lekko podkoloryzowany, ale ból brzucha może oznaczać zarówno zatrucie jak i pęknięcie wyrostka. Na pierwsze weźmiesz leki i na strachu się skończy, ale w przypadku drugiego możesz już nie przeżyć podróży z zakaźnego na SOR.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 września 2017 o 11:06

Miałam podobnie w MediaExpert. Z tą różnicą że dało się zamówić, więc zamówiłam, z odbiorem i płaceniem w sklepie bo tylko taka opcja była. Odbiór następnego dnia rano, pojechałam kilka godzin później. W sklepie szukają i szukają, jeden pracownik nie znalazł, podszedł drugi, zajęło im to chyba pół godziny. Co się okazało? Że urządzenie faktycznie znajdowało się na sklepie. W magazynie. Przeniesione przez kogoś w celu... reklamacji i czekające na naprawę. Sklep pokazuje na stronie rzeczy należące już do kogoś.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 września 2017 o 14:30

Dopiero co skończyłam pracę w muzeum. Była chwila gdzie zdecydowana większość była na urlopie. Wtedy biegałam od kasy czyli mojego stanowiska do działu edukacji, gdzie pomagałam koledze gdy miał zajęcie z dzieciakami. Zdarzało się że przychodzili klienci i ochroniarz musiał po mnie dzwonić. Ludzie musieli poczekać tą minutę lub dwie. I o dziwo potrafili podejść do braku wystarczającej ilości pracowników ze zrozumieniem. Różnica polegała na tym że zamiast tyrady mówiłam "przepraszam że musieli Państwo czekać, mamy niedobór pracowników". Wystarczy być uprzejmym ;)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
23 lipca 2017 o 14:43

@thebill: Wprowadzasz w błąd. To co opisujesz owszem, jest udzieleniem pomocy, które pozwala lub pomaga utrzymać poszkodowanego żywym do przyjazdu karetki. Ale NIE JEST konieczne. Nikt cię nie może ukarać za to, że nie umiesz tego robić/ w stresie zapomniałeś jak się to robi/ boisz się o własne zdrowie. Nie jesteś ratownikiem i nikt cię nie zmusi do dotykania np. brudnego, albo, co gorsza, zakrwawionego człowieka. Poza tym, w trosce o własne dobro, nie wolno ci udzielać pomocy bez jakiegokolwiek sprzętu jak choćby rękawiczki. MUSISZ wezwać pogotowie - niewezwanie jest równoznaczne z nieudzieleniem pomocy. Jeżeli to zrobisz to wypełnisz obowiązek. Reszta jest aktem dobrej woli.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 lipca 2017 o 12:22

Jeżeli pozwalałeś mu spać to czemu miałby mnie robić tego na rękach. Jakby mu nie pasowało to by nie zasypiał w taki sposób. Mój nie chciał spać na rękach. Lubił jak się go brało na ręce, sam wchodził na dłoń jak się włożyło ją klatki ale to było w celach zabawy. Chociaż ja nie wiem kiedy ten chomik spał bo na ogół nabiał kilometry w kołowrotku ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
25 maja 2017 o 12:44

Mam przyjaciółkę, której mama została wezwana w gimnazjum do szkoły. Sugerowali żeby porozmawiać z córką, a także pomyśleć o wizycie u psychologa, bo obawiają się że z dziewczyną dzieje się coś złego. Powód? Były dwa: czytała książki fantastyczne i... Chodziła ubrana w ciemne kolory (czernie, fioletowy, szarości)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 kwietnia 2017 o 0:48

Moim zdaniem to nie jest piekielne tylko głupie i nielogiczne. Nie ma co się wściekać tylko z tego korzystać. Jestem świadkiem takiej sytuacji przynajmniej raz dziennie. I chociaż sama nie rozumiem takiego zachowania to jest mi ono na rękę ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
9 kwietnia 2017 o 10:44

Ja też kiedyś usłyszałam że jestem niewychowana i bardzo podpadłam mojej ciotce. Czym? Łamiącym się głosem i ze łzami płynącymi po twarzy poprosiłam żeby nie opowiadała w danej chwili historii o dziecku jeżdżącym bryczką. Na pogrzebie. W kaplicy. Przy ciele mojego dziadka a jej teścia. W miejscu gdzie większość rodziny próbowała się modlić i pożegnać zmarłego. Jako gówniara nie miałam prawa zwrócić jej uwagi. Miałam 21 lat.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 17) | raportuj
4 kwietnia 2017 o 19:48

Tak dziwię się, bo wszystko ma swoje granice, nawet zarabianie. Jeżeli zrobienie kanapki nie jest takie takie jak tu zauważono to czemu w jedynym miejscu kanapka z kajzerki kosztuje 7 zł a 200 metrów dalej kanapka z bagietki jest za 5. Ja nie popieram przychodzenia z własnym jedzeniem do lokali, bo to już jest kwestia kultury lub jej braku, ale nie róbmy afery jeżeli ktoś do kawy wyciągnie swoją kanapkę której nie zjadł w pracy. Owszem, jeżeli ktoś przyjdzie z całym lunchem do miejsca które specjalizuje się w takich właśnie posiłkach, a zamówi jedynie najtańszą herbatę to nie tyle można co powinno się taką osobę upomnieć. Ale niestety dochodzi już do takich sytuacji, gdzie będąc na pizzy że znajomymi, jakiś czas po zjedzeniu koleżanka wyciągnęła z torebki wodę żeby połknąć tabletkę (ten typ który leków nie popija colą). Prawie została wyrzucona z lokalu za to. No wybaczcie ale płacić 5 zł za szklankę wody to już lekka przesada, tym bardziej że potrzeby był tylko łyczek. I podobno woda jest darmowa. No nie wszędzie...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 27) | raportuj
4 kwietnia 2017 o 16:28

Ceny kanapek, sałatek, lunchy w kawiarniach wynoszą na ogół jakieś 7-9 zł i więcej. Za 9 zł to ja kupię składniki na kanapki na cały tydzień roboczy. Gdyby kawiarnie nie wymagały cen które KILKAKROTNIE przewyższają koszty produkcji to ludzie częściej by kupowali. A tak to wyciągają z torby to co mają żeby zjeść cokolwiek. A że częściej zabiera się ze sobą coś do jedzenia niż ciepły napój to po to drugie idzie się do kawiarni.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
20 lutego 2017 o 11:39

@Monomotapa: "masz czystą kartę i nowych znajomych" - i tu jest właśnie problem, bo ja nie widzę w tym żadnych zalet. W podstawówce znajdą się takie cwaniaczki co będą miały wyrobione opinie łobuzów. Później te cwaniaczki z tą CZYSTĄ KARTĄ pójdą do gimnazjum gdzie znajdą NOWYCH ZNAJOMYCH. Kiedy mieli opinię wyrobioną i byli sami, nikomu nie szkodzili. A wiadomo w grupie siła, więc z nowymi znajomymi zagrają inaczej i staną się dręczycielami (nie, nie dlatego, że sami byli dręczeni, bo nie byli. Ot tak, bo chcą). A później ci lubiani, bo byli dobrzy i mili (a kto to widział w gimnazjum być dobrym i miłym?!) zostaną ofiarami. Nie wymyślam, mówię z doświadczenia. Przeżyłam piekło w gimnazjum. Podstawówka też nie była dla mnie rajskim życiem, też zdarzały się problemy, ale z tym sobie radziłam. Z doświadczenia i opinii innych wiem, że to jednak w gimnazjum więcej osób cierpi. Problemy będą i w podstawówce i w gimnazjum i w nowym systemie - tego się nie wyeliminuje, można tylko próbować zmniejszać. I to nie jest tylko zadanie szkoły ale też RODZICÓW. Szkoła nie nauczy wszystkiego, rodzice muszą uzupełniać te luki. I dla mnie walki, żeby szkoła uczyła "przystosowania do życia" a nie tylko tabliczki mnożenia jest jak kopanie się z koniem. Trzeba brać sprawy w swoje ręce i zapoznać dziecko choćby ze słowem "mobbing", wyjaśnić że jest to karalne i jeżeli je to spotka to nie jest winne i ma prawo się bronić. Wszyscy są przeciwko - nauczyciele i uczniowie? Zmiana szkoły to nie zło i nawet nie problem dla kochającego rodzica. Żałuję, że ja nie zdawałam sobie z tego sprawy - moi rodzice tak właśnie myśleli, tylko mi tego nie powiedzieli. Nie popełnię tego błędu ze swoimi dziećmi.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
12 lutego 2017 o 13:28

Dwie sytuacje: NIEMCY, Muzeum Pergamońskie (dla tych co nie w temacie - gigant turystyczny). Nie pamiętam ilu pracowników zapytałam aż w końcu ktoś wskazał mi drogę do szatni komunikując się po angielsku. WŁOCHY - Zaczepiony na ulicy Włoch po angielsku opisał drogę na pocztę. Z poczty już nie skorzystałam bo nikt słowa po angielsku z siebie nie wydusił. Serio? Nie znać angielskiego na poczcie? W kraju który utrzymuje się głównie z turystyki?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
15 sierpnia 2013 o 22:25

Niekoniecznie. Jeżeli to była obca osoba (przynajmniej dla panny młodej) to ciekawość mogła wziąć górę... Bo cóż takiego obca kobieta im daje, przecież chyba nie pieniądze.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
30 lipca 2013 o 13:03

Jumai w takim razie szczerze zazdroszczę, że trafiłeś?/aś na taką szkołę, która pozwala Ci tak twierdzić. Nie zgodzę się jednak, ponieważ wyjątki nie zmienią ogółu. Oczywiście że zachowanie uczniów zależy od ich samych i od wychowania. Ale stworzenie gimnazjum czyli zabranie dzieciaków z jednej szkoły do inne także na to wpływa. Po sześciu latach w podstawówce wszyscy się znają. Uczniowie z uczniami, nauczyciele w uczniami. Wiek gimnazjalny to najgorszy wiek w jakim człowiek się znajduje. I choć sama zawsze byłam nad wyraz spokojna to jak przypomnę sobie jakie mi wtedy pomysły do głowy przychodziły to mi ręce opadają niekiedy. W takim właśnie wieku młodzież trafia do gimnazjum, gdzie trzeba się w końcu wykazać. Czasami w zły sposób. Kilkuletni znajomi, obecność roczników młodszych w pewnym stopniu hamuje buntownicze nastawienie. Po przejściu do gimnazjum odbija im woda sodowa i myślą że dorośli są co próbują udowodnić światu. Tylko że w zły sposób, ponieważ nie zachowują się jak dorośli. Czemu? bo nie potrafią ponieważ nimi nie są.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
30 lipca 2013 o 12:43

Coś czuję, że za rok o studniówce napiszę kolejną historię tutaj. Na udany bal gimnazjalny nie liczyłam. Robiłam to tylko dla punktów, z tym że w przeciwieństwie to większości zostałam do końca..

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 lipca 2013 o 12:37

no cóż, tekst mojej wychowawczyni już w liceum: w statucie jest napisane że na usprawiedliwienia jest 2 tygodnie... ale wy macie tydzień... Ot takie widzi mi się.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
30 lipca 2013 o 3:04

Widziałam podobną sytuację. Babcia zażądała (tak, to dobre słowo) miejsca siedzącego na przystanku bo ona przecież o kuli. Jak autobus podjechał babcia kulę pod pachę, kiecę zadziera i ze zwinnością młodej sarenki pognała zapewne szukać wolnego miejsca. a nawet jakby nie znalazła to przecież ona o kuli..

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
30 lipca 2013 o 2:04

a teraz likwidują licea i łączą je ze swoim genialnym pomysłem jakim są gimnazja skazując licealistów na tak zwane przez uczniów popołudniówki gdzie zaczynają lekcje koło 13 a kończą wieczorem. Wszystko to żeby forsę zaoszczędzić- dwie szkoły- jeden budynek. Żyć nie umierać. Ciekawe tylko jak w takich warunkach kształcić się żeby rzeczywiście móc potem żyć...

« poprzednia 1 2 następna »