Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Michik

Zamieszcza historie od: 4 września 2011 - 20:55
Ostatnio: 28 stycznia 2015 - 21:11
  • Historii na głównej: 1 z 6
  • Punktów za historie: 1075
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 26
 

#33044

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szwagier mój mieszka pod moim miastem, więc gdy chce odwiedzić moją młodszą siostrę, a jego dziewczynę, musi, póki co, korzystać z usług busów. I tak było i teraz..

Jedzie sobie, jedzie. Gdy nagle jego uszu dobiega damski głosik (P. stwierdził, że od tego głosu miał ochotę rz*gać tęczą, taki był "słodki i dziewczęcy"). Jedna z pasażerek postanowiła zadzwonić do córki:

- Cześć słoneczko! Jak się masz córeczko? Wpie*rdoliłaś już obiadek? Nie? To wpie*radalaj szybciutko, bo już późno jest. A i powiedz temu swojemu skur*wysynowi, że maszynę ma w szopie, bo coś tam pier*dolił, że będzie mu potrzebna. Tak, tak, już dojeżdżam. No papatki.

Ciszę jaka nastała w busie, można było nożem kroić...

bus

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 697 (801)

#10418

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem Honorowym Dawcą Krwi. Mam oddane ponad 30l i w związku z tym dostałem zaproszenie na uroczystość nadania wyróżnień i odznaczeń osobom związanym z krwiodawstwem. Imprezę zorganizowało miejscowe PCK. Ponieważ mam już wszystkie odznaki, wydedukowałem, że to musi być albo "Krzyż Zasługi" albo "Zasłużony dla Zdrowia Narodu" albo "Kryształowe Serce". Poszedłem.

Na miejscu sporo znakomitych gości. Zaczęły się przemowy, a potem nadawanie Odznak Honorowych PCK. Co prawda mam już taką ale może dostanę wyższy stopień.
Najpierw wyczytany został burmistrz za propagowanie krwiodawstwa w miasteczku.
Później redaktor naczelny miejscowej gazetki i redaktor naczelny lokalnego radia. Za to samo.
Następnie ksiądz z miejscowego seminarium duchownego za patronat nad krwiodawstwem wśród kleryków.
Później członek Zarządu PCK, a dalej zaczęło się.
Pani dyrektor szkoły, pan dyrektor szkoły za propagowanie i patronat, kilku nauczcieli, opiekunów klubów "krwiodawczych".

W końcu zaczęło się wyczytywanie krwiodawców z opisaniem zasług. 27 litrów oddanej krwi, 30, 33, 35, 37, 37 i 42. I każdy z nas dostaje... pięknie wypisany dyplom uznania. :-).
Nasze, krwiodawców, spojrzenia po sobie były bezcenne. Odznaczeni oficjele spuszczają wzrok, nerwowo chowają swoje odznaki. Unikają naszego wzroku. Atmosfera nieco dziwna. Pani Prezes PCK rozładowuje sytuację zapraszając na poczęstunek kawą, herbatą, ciasteczkami ufundowanymi przez miejscowego biznesmena (również odznaczonego za wspieranie).

Byliśmy listkiem figowym w Towarzystwie Wzajemnej Adoracji. W dalszym ciągu oddaję krew honorowo ale nie biorę udziału w żadnych uroczystościach organizowanych przez PCK.

Zarząd PCK

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 626 (790)

#13155

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
W mojej okolicy przez kilka lat działał prawdziwy gang Olsena. Należeli do niego dwaj bracia i potem dołączył do nich mój (ciężko o nim tak powiedzieć) znajomy. Bracia kradli co popadło i zawsze, ale to ZAWSZE byli łapani najdalej po 48 godzinach. Trzeci 2 lata temu usiłował zabić taksówkarza i siedzi teraz w poprawczaku.

Najciekawsze kradzieże braci J.:

1. W biały dzień (około 15) ukradli mojemu sąsiadowi baryłkę w której było 200 litrów ropy, sąsiad widział ich przez okno i zadzwonił po policję, złapali ich po 15 minutach. Baryłkę zdążyli przetoczyć przez około 300m.

2. Ukradli 2 rowery spod szkoły z zamiarem sprzedania ich na złomie. Pech chciał że facet na złomowisku był ojcem dzieciaka, któremu ten rower buchnęli.

3. W zeszłym roku ukradli skądś 5000 zł. Prosto po kradzieży udali się do sklepów z odzieżą typu Adidas, Nike itp... Nakupili ciuchów za 3000 zł, potem się nimi chwalili wśród kumpli, ktoś ich zakapował i... skończyło się jak zawsze.

4. Weszli do małego sklepu, był w nim akurat dzielnicowy i kilka osób (w tym i ja), ruszyli z okrzykiem "zaj***c psa !". No cóż, dzielnicowy nie był chudziną i z pomocą klientów ich obezwładnił. Gdyby pana Mietka nie było na pewno próbowaliby coś wynieść.

Obecnie jeden z nich siedzi w poprawczaku, drugi, o dziwo, ogarnął się i pracuje na budowie. Jak widać poprawczak w niektórych przypadkach może nastawić ludzi

Co widziałem i słyszałem

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 535 (605)

#18426

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia rodem z komedii Barei...

Kilka dni temu spotkała mnie nieprzyjemna sytuacja, a mianowicie otrzymałam wymówienie z pracy. No cóż, zdarza się... natomiast powód tego zwolnienia jest... hhmm... sami oceńcie :)

Pracowałam w dużej firmie przetwórstwa spożywczego z polskimi korzeniami i długą tradycją w dziale marketingu i razem z inną firmą miałam przeprowadzić wspólną akcję promocyjną. Standardowa procedura :) Firma, z którą miałam zorganizować tą akcję, zatrudnia w Polsce jedną osobę. Piszę więc i dzwonię do pana Macieja (imię prawdziwe). Niestety, telefon ciągle milczy, a maile pozostają bez odpowiedzi. I tak przez 3 tygodnie.

W końcu mój przełożony się zdenerwował, stwierdził że jestem nieudolna i mnie zwolnił.

Finał historii miał miejsce wczoraj. Otrzymałam informację od firmy, w której pracował pan Maciej, że zmarł on miesiąc temu na zawał serca i że dopóki nie zostanie zatrudniona nowa osoba na jego miejsce, nie ma możliwości podejmowania współpracy na szczeblu lokalnym...

Podsumowując - straciłam pracę, bo nie umiałam się skontaktować z nieboszczykiem :D

stara dobra polska komuna

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 759 (859)

#5126

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewien klient przychodzi do działu z grami na PC i przegląda je. Podchodzę i pytam, w czym mogę pomóc. Pyta się:
- Które z tych gier są najnowsze?
- Na przykład Call of Duty Black Ops - odpowiadam, wskazując palcem.
Klient wyciąga komórkę i coś robi. Po około minucie ciszy mówi:
- O, jest na torrentach! Dziękuję!
I wyszedł.

RTV Euro AGD

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 654 (828)

#39409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam tutaj kilka miesięcy temu historię o czerwonej sukience i jak to jednoznacznie (zdaniem naszych rodaków szanownych niektórych) wskazuje na trudnienie się najstarszym zawodem świata.
Ja również moi drodzy "zostałam" na jakiś czas kobietą lekkich obyczajów przez ten właśnie kolor. Można by to jeszcze zrozumieć jeżeli chodzi o sukienki. O, u mnie było weselej.

Parę lat temu w ramach planów zawodowych męża mieszkaliśmy przez rok w małym miasteczku w Nebrasce. Tuż po przeprowadzce było wszystko pięknie, nawet sąsiadka z ciasteczkami się zjawiła. Po kilku tygodniach zupełnie już urządziłam dom, ale zauważyłam że coś mi się sąsiedzi ochłodzili. Nie ma "dzień dobry" w sklepach, nie ma machania przy skrzynce pocztowej... ale szczyt nastąpił gdy trzy szanowne panie (szanowne zwłaszcza w okolicach tylnych i przeponowych, ale to już inna historia) zawróciły z parku widząc mnie z synkiem w piaskownicy. W takich sytuacjach jak zwykle, szybki rachunek sumienia. No i nic nie pamiętam. Udało mi się po kilku dniach przyłapać listonoszkę, która ledwo mogła mi w oczy spojrzeć. Wymruczała pod nosem, że w takim małym mieście nie toleruje się prostytucji czy "swingers". Pojechała, a ja przy chodniku koparę zbierałam.
Znowu kombinuję, patrzę na swoje ubrania, rozważam napady lunatykowania, pytam męża czy on o czymś wie. Następnego dnia oczekuję listonoszki.

Za nic bym nie zgadła, że powodem mojej domniemanej profesji są zasłony! TAK! ZASŁONY! Jedyne dwa okna na piętrze domu wychodzące na ulicę, miały czerwone zasłony, najczęściej zasłonięte. I tak się właśnie k...wą stałam. A więc moi drodzy, z Polski można wyjechać, ale przed głupotą to nawet na koniec świata nie ma co uciekać.

P.S. Ten k...wski pokój był sypialnią mojego dwuletniego synka, urządzony z wielkim poświęceniem w pasikoniki i biedronki (zasłonki w kropeczki), wystawiony na południowe słońce. Stąd zasłanianie okien w ciągu dnia gdy młody drzemał.

zagranica

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 971 (1029)

#13246

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z denaturatem przypomniała mi pewna historię.
Rzecz dzieje się zimą -25 stopni.
Jestem w monopolowym przede mną jakiś koleś kupuje piwo, za mną stoi żulik.
J-Ja
Ż-Żulik


J-Poproszę 3 denaturaty.
Sprzedawczyni podaje ale te fioletowe

J-A mogła by Pani dać te białe.
Dziwnie się na mnie popatrzyła, ale ok.

Ż-Panie te białe to gówno, śmierdzą i źle się po nich czuje. Kup Pan fioletowe przez chlebek i nieźle wchodzą.

J-Panie ja do spryskiwaczy w aucie potrzebuje bo mi płyn zamarza.
Sprzedawczyni w śmiech, a mina żulika bezcenna.

monopolowy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 698 (732)

#7361

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje obecnie jako kierowca w hurtowni spożywczej. Do moich obowiązków, oprócz dostawy towaru, należy także m.in. pobieranie pieniędzy od Klientów którzy mają wypisane FV gotówkowe. Trasę obecną przejąłem rok temu od kolegi, który narzekał na prawie każdego Klienta z tego miasta. Dlatego jadąc pierwszy raz byłem nastawiony na wielkie kłopoty, kłótnie, złośliwe uwagi itp.

Tego dnia (czwartek) wszystko szło dobrze, Klienci nieco zdziwieni zmianą kierowcy, mimo wszystko byli normalni, wręcz mili, ale czekało mnie spotkanie z "Piekielnym Klientem", którego mi opisano jeszcze w Firmie jako "trudnego i drażliwego".

Duży sklep w centrum, połowa całej dostawy dla tego Klienta, faktura na 6 tysięcy. Wszedłem do sklepu, przedstawiłem się i usłyszałem że mam wjechać w podwórko. Kiedy już zdjąłem towar (25 koszy po jakieś 15 kg każdy) zobaczyłem, że przy wadze stoi dziewczyna, która ma sprawdzić (zważyć) towar. Wziąłem więc pierwszy pojemnik i wstawiłem na wagę, mówiąc ile należy odjąć na jego ciężar. I tak praca szła sprawnie, kiedy przy około 15 koszu wszedł z podwórka mężczyzna około 50-ki i stając pod ścianą zaczął mi się badawczo przyglądać. Że nie odzywał się słowem, a ja nie mam zwyczaju wnikać kto jest kim w danej Firmie, bo mnie to nie interesuje, dokończyłem ważenie towaru. Po czym dziewczyna dała mu papiery ze słowami: Szefie, zgadzało się.

Nastąpił "klasyczny" dialog Klienta ze mną:
[Szef] - Zgadzało się? Dziwne. I towar nie pomylony?
[Ja] - Czasami jak pakuje nowy magazynier to są pomyłki.
[Szef] - A dlaczego pan sam ważył? Przecież ona jest od tego żeby przyjąć i sprawdzić?
[Ja] - Chciałem pomóc żeby sprawnie poszło. Nie wiedziałem że nie mogę (Klienci czasami mają fobie, że każdy kierowca to złodziej i coś ukradnie z towaru).
[Szef] - Nie, no absolutnie mnie pan zaskoczył.
[Ja] - Czy będzie Pan płacił dzisiaj, bo jeśli tak, to pójdę do auta po KP.
Klient wyraźnie zmienił się na twarzy po tych słowach, jakby się wkurzył, ale spokojnie zapytał:
[Szef] - czy będzie pan w X jutro także?
[Ja] - Tak. Jutro też mam tu Klientów. Ale dopiero około 10 rano, bo będę jechał z Y.
[Szef] - A czy mógłby Pan podjechać jutro do mnie po pieniądze? Dobrze?
[Ja] - (nie widząc problemu, FV i tak 3 dniowa) Będę na pewno.

Na drugi dzień o 10:15 wjechałem na podwórko Klienta i zaraz po wejściu zauważyłem Klienta rozmawiającego z kimś. Powiedziałem "Dzień Dobry", ale nie zostałem zauważony, więc czekałem spokojnie pod ścianą na koniec rozmowy. W trakcie z biura sklepu wyszła kobieta i zapytała kim jestem. Przedstawiłem się i powiedziałem, że jestem umówiony na dziś po płatność. Zarówno kobieta (po chwili okazało się że Szefowa) jak i Klient (Szef), który mnie usłyszał, patrzyli na mnie z takim połączeniem zdziwienia i pozytywnego zaskoczenia, że zacząłem się zastanawiać, co ja takiego powiedziałem, może bredzę ...?

[Szefowa]- Oczywiście, proszę, już daję pieniążki.
[Ja] - Proszę KP, a ja przeliczę w tym czasie. Zgadza się.
[Szef] - (do Szefowej) Pan jest pierwszym kierowcą z W, który dotrzymał słowa i przyjechał jak obiecał.
[Ja] - Zawsze dotrzymuję słowa.
[Szef] - (do Szefowej) A wiesz, wczoraj jak pojechałem do domu na chwilę i Agata była sama to Pan jej cały towar przeważył!
[Szefowa] - No nie. Niech pan tu poczeka.
Schowałem pieniądze, zebrałem kopie FV i zacząłem rozmowę z Szefem sklepu, z której wywnioskowałem, że to normalny człowiek, któremu mój kolega robił łachę, że przyjedzie po pieniądze, często miał pomylony towar i to z takich niesnasek przylgnęła do niego łatka "Piekielnego" i trudnego.
Po chwili wróciła Szefowa, wręczając mi gorącego kurczaka z rożna w firmowej torbie, życząc udanego dnia i smacznego śniadania.

Cały rok pracy na tej trasie tylko potwierdził moje pierwsze spostrzeżenia, że podchodząc normalnie i z kulturą do Klienta, w 85% przypadków możemy liczyć na to samo.

miasto koło Piotrkowa

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1154 (1302)

#4692

przez ~TomX ·
| Do ulubionych
Będąc w supermarkecie jednej ze znanych sieci zauważyłem na stoisku cukierniczym ciasto truskawkowe pokryte dorodną pleśnią. Zwracam się do pani z obsługi:
- Te ciasta to świeże są?
- Tak proszę pana, świeżutkie, dziś przywiezione.
- Może jak pani tą pleśń z truskawek zdejmie, to jakiś łoś się nabierze...
Zostałem obdarzony iście morderczym spojrzeniem.

C...

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 656 (850)

#8148

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w wagonie barowym na pociągu TLK. Pewnego dnia na jednej z większych stacji dosiadło się bardzo dużo pasażerów, co oznacza, że skład pociągu był przepełniony. Kilka osób przyszło do baru, zamówiło kawę, lub herbatę i zadowoleni usiedli przy stolikach. Na samym przodzie, tuż obok mojej lady usiadła kobieta (ok 27 lat), która zajęła 2 miejsca (na jednym siedziała, na drugim postawiła bagaż) po czym wyciągnęła stos gazet i zajęła się czytaniem. Z racji tego, że pracuję w barze, a nie w restauracji, nie mam obowiązku podchodzić do klientów... Zrobiłam wyjątek.
Ja-[J] , Kobieta- [K]
[J]-Dzień dobry, czy życzy sobie pani kawę, albo herbatę?
Spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
[K]-Nie, dziekuję, mam swój napój.
Po czym wyciągnęła butelkę Coli i postawiła ją na stoliku.
[J]-Proszę pani, ze swoim prowiantem nie przychodzi się do baru, na pewno niczego pani nie będzie zamawiała?
[K]-Mówiłam, że niczego nie potrzebuję! - warknęła.
[J]-W takim razie proszę przejść sobie na skład i zwolnić miejsce osobom korzystającym z baru.
[K]-CO?! Co pani mi tu piep**y? To jest pociąg, ja mam bilet, a na WARS nie ma biletów!
[J]-I tu się pani myli, mój szef płaci duże pieniądze za ten wagon, jesteśmy osobną spółką i naszym biletem jest paragon. Pani ma bilet na 2 klasę, więc nie obowiązuje pani miejsce w wagonie barowym, chyba, że jest pani naszą klientką.
[K]-Przecież wagony są pełne! Gdzie ja mam niby wg pani usiąść? Na kiblu?!
[J]-A to już proszę nie zwracać się do mnie z tym problemem.
[K]-Jak pani się nazywa?
[J]-A to nie jest istotne w tym momencie.
[K]-Proszę wezwać mi tu kierownika pociągu!
[J]-On powie pani dokładnie to samo, nawet sam ma prawo panią stąd wyprosić, zawołać kierownika?
[K]-Ja na panią skargę napiszę!
Wyszła.

Ręce mi drżały, nie lubię takich sytuacji, ale cóż....5zł za herbatę, miejsce siedzące i święty spokój to chyba niewielka cena, niż takie nerwy.

WARS

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 507 (627)