Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Scorpion

Zamieszcza historie od: 18 maja 2015 - 13:35
Ostatnio: 21 maja 2023 - 11:31
  • Historii na głównej: 78 z 117
  • Punktów za historie: 30378
  • Komentarzy: 158
  • Punktów za komentarze: 1263
 

#81013

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie rozumiem ludzi.

Dawna tablica.
Ktoś wystawił model kartonowy na sprzedaż. Mały Modelarz, klasyk.
Piszę, że chętnie zakupię model i chciałbym się umówić. Odpowiedź: brak.
Dzwonię więc na numer telefonu. Odbiera bardzo miła pani, rozmawiamy chwilę i umawiamy się na miejsce spotkania.
Przychodzę, czekam. Czekam...
Minęły 2 godziny
Dzwonię. Nikt nie odbiera.
Dzwonię znów. Nic...
Trudno, płakać nie będę, bo akurat napiłem się przedniego espresso. Wróciłem do domu, poszedłem spać.

Rankiem widzę na ekranie smartfona serię wiadomości, od "JUSZ JEZDEM" wysłanego o godzinie 23 (umówiliśmy się na 11 rano) do serii wulgaryzmów, wyzwisk itp.
Dzwonię ok. godziny 10. Odbiera znów wielce miła pani, oferuje spotkanie, bo wczoraj nie mogła, bla bla bla.
Byłem tak zdziwiony, że nie zapytałem o SMS-y.

Spotykam się z nią następnego dnia.
Podchodzi do mnie na oko trzydziestoletnia babka, rzuca mi w twarz model (wiekowy, więc łapię go w ostatniej chwili, by nie wpadł do błota), wyzywa od najgorszych, drze się, że mam sobie to zabrać i spieprzać, bo wezwie policję itp. Ja stoję jak idiota nie wiedząc o co chodzi, ludzie się patrzą i śmieją. Ona coraz bardziej się drze, okłada mnie pięściami, ale przez to, że jest mała i wątła, nie czuję tego, tylko stoję nieruchomo. Wreszcie wrzeszczy słowo na "k" i odchodzi.

Mając minę jakby stado słoni tańczących walca przeszło przede mną, wróciłem do domu. Napisałem SMS-a do niej "Nie wzięła pani zapłaty, czy mam ją pani przekazać, przesłać przelewem czy co?".
Zadzwoniła i ze śmiechem powiedziała, że przecież jej zapłaciłem, czy się zapomniałem?
Kiedy mówiła to, sprawdziłem portfel. Dwie dychy nadal w nim spoczywały, czekając na wyjęcie.

Czy byłem w ukrytej kamerze, czy ona miała jakąś schizofrenię? A może chorą siostrę?
Jak na razie, model się świetnie składa.

olx

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (146)

#80876

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim mieście miała miejsce demonstracja tzw. "niby-nie-komunistów".

Banda bananowej młodzieży z roczników 97-02 latała i wydzierała się "UDERZ UDERZ W KAPITALIZM" i podobne hasła o tym, jaki to kapitalizm zły, okrutny i niedobry.
Niektórzy z nich otwarcie chodzili z flagami ZSRR i LGBT społem.
Tylko że:

-99.(9)% z nich ma smartfony, z których robili sobie zdjęcia i filmiki;
-wrzucali je poprzez Internet;
-na prywatny portal społecznościowy;
-mieli na sobie modne ciuchy czołowych, kapitalistycznych marek;
-a po wszystkim poszli sobie do sieci prywatnych barów szybkiej obsługi;
-co poniektórzy poszli do mojej, prywatnej restauracji.

Komuna to nie jakieś odległe czasy. Nie rozmawiamy tu o II Wojnie Światowej, rozmawiamy o czymś, co się wydarzyło 30 lat temu. Nie muszą pytać wymierających pradziadków, jak się wtedy żyło, wystarczy zapytać rodziców, którzy opowiedzą chętnie o tragikomediach jakimi były komitety kolejkowe, puste półki w sklepach, pakowanie się do Malucha w 5 osób i wyjazd nad morze, czy pałowanie przez milicję i ZOMO.

Najlepsze jest to, że dzieciak, który z czcią mówi o redystrybucji dóbr dla biednych, na co dzień śmiało korzysta z tego "morderczego kapitalizmu". A swoją drogą homoseksualiści w ZSRR kończyli w szpitalach psychiatrycznych i gułagach.

Dla mnie to nie jest już nawet piekielne - to jest po prostu dramat.

demonstracja

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (242)

#80766

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W jednym z dyskontów jakiś czas temu była promocja, która w atrakcyjnej cenie oferowała zakup modeli samolotów z II Wojny Światowej. Modele te normalnie są o wiele droższe, a te jeszcze były z farbkami, pędzelkiem i klejem w zestawie.

Scorpion to fanatyk modelarstwa. Pół mieszkania zarąbane samolotami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi karabin w skali 1:35 i w szpitalu trzeba wyjmować, bo mają bagnety na końcach.
Nie dziwi więc fakt, że nasz zuch powędrował chyżo do marketu.

Stanąłem przed półką z modelami i zacząłem płakać.
Modele połamane, z pudełek powyjmowane farby i klej, pędzelka nie uświadczysz.
Podchodzę do kas, wzywam [K]ierowniczkę.

[K]-Słucham?
[J]-Jest taki problem... bo te modele, to one są połamane, porozkradane.
[K]-No i co z tego(sic!)?
[J]-No to z tego, że może jakiś rabat na uszkodzony towar...
[K]-Nie ma żadnych rabatów. Kupuje albo nie.
[J]-To może ja zbiorę zestaw z tych części co tu leżą...
[K]*wyszarpując mi farbki i klej z ręki* - NIE! NIE MA ZDEKOMPLETOWANIA TOWARU!
[J]-On już jest zdekompletowany.
[K]-Ale nie wolno. Panie Stasiu! *wołając ochroniarza* - Ten pan wychodzi!

I wyprowadzili mnie jak złodzieja.

W innych dyskontach to samo, wybrakowane, rozkradzione modele. Koniec końców, nie kupiłem, bo nie zamierzam wydawać na coś, co jest zepsute.
Napisałem za to skargę, gdzie wyraźnie opisałem sprawę, zachowanie kierowniczki i moje przemyślenia dotyczące przechowywania towaru. Dziś dostałem odpowiedź:

"Szanowny Kliencie,
Dbamy o to, byś w sklepie XXXXXX zawsze miło wspominał zakupy (ta jasne). Bardzo nam przykro z zaistniałej sytuacji. Niestety, sklep nie odpowiada za stan towaru po jego wyłożeniu (A KTO KUR*A? ŚWIĘTY MIKOŁAJ?) i nie jesteśmy w stanie nic poradzić na uszkodzenia mechaniczne spowodowane przekładaniem towarów(to po co macie obsługę?) przez klientów (oni tego towaru nie przekładali, oni po chamsku wynosili farby, kleje i pędzle pod nosem waszego ochroniarza).
Zachowanie kierownika sklepu było zgodne z naszymi standardami (a to zaje*iste standardy macie). Ma on prawo poprosić ochronę o wyprowadzenie klienta, który według subiektywnej opinii obsługi, stanowi zagrożenie". (Ja stanowię?!).

I teraz po tym grzecznym "spier*alaj frajerze, nie czepiaj się nas" nachodzi mnie tylko jedna myśl.
Dla dyskontów człowiek, który się czepia, który wymaga, jest niepożądanym bydłem. Ma być wiernym osiołkiem, który przyjdzie, zakupi i jeszcze klaśnie kopytkami, jak zostanie oje*any na te parę groszy przy kasie (zaniżanie cen na regałach, nie wydawanie całej reszty i inne rzeczy opisywane już na tym portalu).
Ale jakiś chytry Janusz co wyniesie pół sklepu i potem pochwali się "Pacz somsiad, mam kleju i farby bo wynieślim z synkiem hie hie"? Nie ma sprawy! Takich ochrona nie wyprasza.

dyskont

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (210)

#80765

przez (PW) ·
| Do ulubionych
OSP w naszym mieście, jeździ starym Krazem, który nawet malowanie ma z lat dawnej świetności, tj. lat 60-70-ych.
Wściekły pomarańcz odznacza jak i starodawne syreny ten wehikuł lat poprzednich, a kopci tyle, jakby sam się palił.

Powstała szybko petycja o nowy wóz dla naszych chłopaków, do prezydenta miasta. Państwowcy jeżdżą już na nowych Mercedesach i Renault, może coś naszym chłopakom skapnie?
Podpisało się pół dzielnicy, bo i pleban na kazaniu napraszał i chłopaki po domach latali, i każdy nie wiadomo jak się natężał.

Prezydent się zgodził!
Co za radość panowała wśród ogniowojów.
Do czasu przekazania. Okazało się że...
Ale po kolei.
Przyjechał Waszmość prezydent, zdjęć porobiono bez liku, dłoni uściśnięto tysiące, gazety opisały jakby on sam jedyny to auto z własnej kieszeni sfinansował...

Dostali Stara. Starego Stara, służącego niegdyś w PSP. Samochód ruina, odmalowany na masce, pod maską cały rudy. Rozrząd do roboty, opony do wymiany, oporządzenia pojazdu prawie brak, zbiornik na wodę przecieka...

Prezydent problemu nie widzi, bo przecież samochód przekazał. Lokalne gazety siedzą pod miotłą prezydenta, nawet o tym nie pisną.
A chłopaki? Dalej tyrają Krazem, a Star w garażu dogorywa...

OSP

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (152)

#75622

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś będzie o "braciach Ukraińcach".

Zwiedzamy z dziewczyną twierdzę w Poznaniu. Jako że jest zwiedzanie grupkami, czekamy aż zbierze się z indywidualnych zwiedzających grupka tak duża, by mogła iść z przewodnikiem.

Idziemy. Przewodnik opowiada ciekawie, mówi o regimentach, wspomina, że przez krótki okres w tej twierdzy schroniła się biedota, ludzie, którzy uciekli ze Wschodu, między innymi jego babka, która uciekła tam po masakrze ludzi przez Ukraińców na Wołyniu.

Naraz jeden z grupy wydziera mordę ze wschodnim akcentem, że "przewodnik kłamie".

Następuje krótka dyskusja pomiędzy przewodnikiem a Ukraińcem, gdzie przewodnik spokojnym głosem mówi fakty z dokładnymi datami, a Ukrainiec najpierw podniesionym głosem mówi, że "Wołyń to kłamstwo, bo tak naprawdę to Polaków wybijało NKWD przebrane za UPA" i "to AK mordowało Rosjan i Ukraińców", później zaczyna wyzywać przewodnika, wszystkich Polaków dokoła, a na koniec, gdy grupa zaczyna wchodzić w dyskusję i próbuje mu wytłumaczyć zwyczajne fakty, Ukrainiec "strzela focha", wyzywa wszystkich jak leci i stwierdza, że "on kłamliwych przewodników pier*oli i wraca do wyjścia".

Dalsze zwiedzanie początkowo było w sztywnej atmosferze, dopiero potem grupie udało się rozluźnić przewodnika tak, że rzucił jakimś żartem czy anegdotką.

Puenty nie będzie, bo szkoda strzępić ryja.

twierdza Poznań

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (351)

#75396

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia za zgodą kuzynki dodana.

Kuzynka najęła się do pizzerii na robotę dorywczą podczas studiów. Do mnie nie poszła, bo studentów mamy komplet.
Początkowo fajnie-obsługa pokazuje co ma robić, uśmiecha się, jest komunikatywna. Szef słucha jej, daje jej taki grafik jaki ona chce.

Do czasu.

Do czasu, aż pewnego dnia się przecięła nożem, biorąc deskę na zmywak. Ostrze przejechało po wewnętrznej stronie dłoni. Kuzynka zobaczyła krew, rozcięte mięso i...zemdlała.
Obudziła się na krześle, w kanciapie kierownika. Kierownik zrobił jej opatrunek z papieru toaletowego, bo...w apteczce nie było ani jodyny ani bandaża. Stwierdził, że "hej, wcale nie jest tak źle, pójdź dziś do domu, poczujesz się lepiej to daj znać, ok?".
Stwierdziła, że nie będzie robić problemów szefowi, bo jest fajny, a poza tym jest na umowie na zlecenie.
I poszła, z przesiąkającym krwią papierem toaletowym do domu, gdzie ciotka mało co nie dostała zawału, a wujek czerwony ze złości jechał z nią do szpitala.
W szpitalu dali profesjonalny opatrunek, ale rana ropiała.
Z tego powodu kuzynka nie poszła do pracy ani dnia następnego, ani przez następne 2 tygodnie.

Jak wróciła-atmosfera zmieniła się o 180 stopni. Była traktowana jak popychadło, pojawiały się ironiczne uśmieszki kiedy pytano "jak tam twoja rąsia? A możesz machać łapką?".
Kiedy była na zmianie i był ruch, ona uwijała się jakby miała motorek w tyłku, a reszta siedziała sobie w kanciapie z kierownikiem i gadała.
Kiedy kierownik zaczął na nią drzeć mordę przy gościach że nie wyrabia, nie wytrzymała i pieprznęła fartuchem, odeszła.

Teraz na mieście pośród restauratorów ma łatkę leniwej furiatki symulującej i samookaleczającej się. Skąd wiem? Bo wieść o niej dotarła i do naszej restauracji pocztą pantoflową.
Piekielny szef jednak coś ledwo ciuła i swoją pizzerię będzie zamykać (płacze że to przez "te wredne sieciówki").

pizzeria

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (321)

#75342

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będąc w piwnicy, zauważyłem że jedna z komórek jest otwarta, a klucze są w zamku.
Jako uczynny sąsiad (korzystając z tego, że każda z piwnic jest numerowana), Scorpion najpierw upewnił się, że właściciela nie ma w pobliżu, a potem podreptał prawie na sam szczyt, by klucze oddać.
Otworzył mi sąsiad-staruszek. Zagadał się z drugim sąsiadem, zapomniał, zostawił klucze w zamku i wyszedł.
Miło pomagać.

Dwa dni później dobija się do mnie niczym gestapo jego syn. Że mam oddawać. Bo ukradłem. A co? Nie wiem.
Ponoć cała piwnica staruszka była obrobiona i okradziona.
Z czego, skoro jak tam za nim zaglądałem, gdy zastałem ją otwartą nadal były tony słoików, win, przetworów i narzędzia?
Do dziś nie wiem.
Synalek wymyślił sobie, że mam oddać im 1000 zł(słownie TYSIĄC PLN), albo on zgłasza sprawę na policję.


Do dziś nie przyjechali.
Ale znów mniej sąsiadów mi "dzień dobry" mówi.

blok

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (307)

#75362

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Następna z serii "Nie warto pomagać"

Jako że znam wicedyrektora drukarni, koleżanka prowadząca działalność szkoleniową(czym to się ona nie zajmowała) poprosiła mnie o pomoc, bym po znajomości "NA WCZORAJ" poprosił, by chłopaki wydrukowali ok. 50 000 ulotek dla kursantów.

Ok, szybki telefon. Urabianie wice poskutkowało zatrzymaniem jednej z 3 pras pracujących nad standardowym drukiem dla firmy X i poświęceniem czasu na zlecenie koleżanki. Pytałem ją wcześniej, czy na pewno chce te ulotki TERAZ, JUŻ, zanim włączyli projekt podany przez nią do druku. "Tak, ona chce bo pojutrze ma te szkolenie zaczynać i ona musi przez cały semestr mieć te ulotki".

Dzwonię do niej 5 godzin później:
[J]- Hej, Eliza. To zamówienie będzie gotowe jutro. Tu masz kontakt, masz zapłacić tyle i tyle. Możesz próbować się z nim dogadać by zniżył jeszcze, ale wątpię.
[E]- Hej Scorpion, to fajnie. Ale jednak szkolenia będą w następnym semestrze, to ja jednak nie jestem zainteresowana.
[J]- Żartujesz, prawda? Przecież dałaś projekt i kazałaś drukować. One są już prawie wszystkie gotowe i zapakowane.
[E]- No ale ja teraz ich nie potrzebuję!
[J]- Eliza, mnie to nie obchodzi. Prosiłaś abym załatwił, załatwiłem. Jak się powiedziało "A", to trzeba powiedzieć "B".
[E]- Ty chu*u, naciągnąłeś mnie na kupę kasy! Gdzie ja to będę trzymać?
[J]- Nie, sama mnie o to prosiłaś.

Eliza za ulotki zapłaciła kur*iąc na prawo i lewo, kopnęła wiadro z farbą za paręset złotych(dobrze że było zamknięte).
Za jej ekscesy wice przeprosiłem, ale chłopaki z drukarni zrobili swoją własną zemstę:

Gdy przyjechali pod jej kamienicę, zapytali ją, gdzie ulotki dać. Ona pokazała im dom i piwnicę i stwierdziła, że mają kombinować, jak to wszystko zmieścić.
Na początku nosili kartony do mieszkania, ale ta zaczęła im wymyślać "tu nie, bo tu zazwyczaj kot leży", "tam nie, bo będzie źle wyglądać".
Nie wytrzymali nadmiaru pier*olenia i niewiele myśląc, pracownicy otwarli lufcik jej piwnicy i wrzucili z palety wszystkie kartony do piwnicy jak wory kartofli, zamknęli, oddali klucz i pojechali.

drukarnia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (310)

#75256

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Restauracja.
Przychodzi do nas babka z fundacji X, wypłakuje o akcjach na biedne dzieci, pyta czy "włączymy się do akcji, pozwalając jej nakleić plakat na witrynę".
No spoko, czemu nie, niech nakleja.
Nakleiła i poszła.

Wieczorem tego samego dnia, wchodzę na stronę naszej restauracji na twarzoksiążce, a tam z góry na dół jedne gwiazdki i wyzywanie w ocenach. Ki diabeł?
Szybki telefon do informatyka. Chłopak próbuje ogarnąć sytuację, odpisze jak skończy.

Odpisał dnia następnego. Co się okazało?
Ta sama laska napisała do naszej strony żeby informatyk udostępnił link do jej organizacji charytatywnej. Młody nie zna babki, napisał jej, że skoro uważa, że uzgodniła promocję jej fundacji, to menedżer powinien wiedzieć. Menedżer wiedział tyle, że miała wywiesić plakat na witrynie sklepowej i koniec. Z tego powodu informatyk odmówił.

Wobec tego lalunia nasłała na nas swoją grupkę "wolontariuszy", którzy "wolontaryjnie" narąbali nam masę negatywnych ocen, bo śmialiśmy "wypiąć się na biedne dzieci".
No zasądźcie nam jeszcze na nie alimenty.

Teraz jest burdello bum bum, menedżer się stara z babką skontaktować i wyjaśnić to, co zrobiła, a informatyk zastanawia się nad ponownym założeniem naszej strony.
Jak to było? "Kto nie z nami, ten przeciwko nam!"?

restauracja

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 310 (352)

#75242

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sklepie.

[E]kspedientka
[K]lient

[K]-A czemu ta Cola nie jest taniej, tylko za 5 zł?
[E]-Bo jej cena to 5 zł.
[K]-Ale w gazetce jest taniej!
[E]-Ale gazetka obowiązuje od jutra, tu ma pan napisane
*pokazuje klientowi*
[K]-Aha... A nie mogę wziąć towaru dziś, a pani to skasuje jako towar jutrzejszy?
[E]-Nie proszę pana, codziennie mamy podliczanie towaru i wyszłyby braki w raporcie. Może pan zrobić zakupy jutro zamiast dzisiaj i wtedy będzie pan miał ceny z gazetki. To jak, płaci pan czy wycofać transakcję i przyjdzie pan jutro?
[K]-...
*chwila milczenia, zawias systemu*
WY JESTEŚCIE ZŁODZIEJAMI!
*zostawia wszystko na kasie, wybiega w stronę wyjścia*

Od dziś wierzę w każdą historię sklepową.

dyskont

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (287)