Profil użytkownika
Shineoff ♀
Zamieszcza historie od: | 8 czerwca 2012 - 1:42 |
Ostatnio: | 23 marca 2018 - 20:09 |
- Historii na głównej: 39 z 41
- Punktów za historie: 22556
- Komentarzy: 1009
- Punktów za komentarze: 9100
Zamieszcza historie od: | 8 czerwca 2012 - 1:42 |
Ostatnio: | 23 marca 2018 - 20:09 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Doombringerpl: A ja np. jestem alergikiem i teraz mam katar nonstop i nawet śmierdzący żule mi nie przeszkadzają, bo mogę się tylko domyślać, że oni śmierdzą. Nie czuję prawie nic :D
No mnie jasny szlag trafia z tymi windykatorami. Moja firma nazywa się powiedzmy ABC i nie ma żadnych długów. Ale istnieje też firma ABCD, która długi najwyraźniej ma. I do mnie (skąd do cholery mają mój numer?!) wydzwaniają non stop windykatorzy, którzy żądają spłaty długów firmy ABCD. Tłumaczę, że to pomyłka, nie ta firma. Niech sprawdzą NIP, a później dzwonią. Blokuję wszystkie te numery, jestem już dla nich niemiła. Nie mam nic wspólnego z firmą ABCD poza podobną nazwą. Szczytem było jak przyszła do mnie policja w sprawie jakiejś tam, w której uczestniczyła oczywiście firma ABCD. Wezwanie podpisałam, stawiłam się na komendę i opowiedziałam, że marnujemy wspólnie czas, bo to nie ta firma i ja nic nie wiem o tej sprawie, no bo skąd? Tydzień później zadzwoniła do mnie pani policjantka z innej komendy, żebym koniecznie stawiła się w tej sprawie. Przez telefon nie dało rady jej wytłumaczyć, że to nie ta firma. Pojechałam tam (przez to musiałam odwołać 2 spotkania z ważnymi klientami) i wyjaśniłam po raz kolejny, że to NIE TA FIRMA. Co ciekawe, sprawa firmy ABCD dotyczyła jakichś tam rzeczy, które wydarzyły się w roku 2010, kiedy moja firma w ogóle nie istniała...
@polaquita: Mój blok był budowany tuż po wojnie. I jak przyszło do remontu to okazało się że nie ma kawałka prostej ściany czy podłogi :D
W prywatnych szpitalach takie rzeczy nie mają miejsca. Pacjentki są tam klientkami, a niezadowolony klient psuje firmie opinię, więc się o tych klientów dba. Gdyby wprowadzono prosty system motywacyjny w szpitalach państwowych, to babsztyle nauczyłyby się chodzić jak w zegarku. Miałyby świadomość, że od zadowolenia pacjentów uzależnione są ich premie. Dopóki jest jak jest, a ordynatorzy boją się ich zwalniać (związek zawodowy, brak rąk do pracy, potencjalna zemsta jak jest to małe miasteczko) to nie będzie dobrze w żadnym szpitalu...
A jak chciałam podarować bibliotece książki to nie chcieli. Mimo, że mój zbiór to głównie książki współczesne, poczytnych autorów, które ludzie chcą czytać. Cóż, nie chcieli to je sprzedałam...
Mam podobną sytuację. Nie wiem czy w tym domu jest alkohol, ale są za to awantury codziennie, od rana do nocy. Krzyki dorosłych, wulgarne słowa i do tego ryk dziecka, które jest upośledzone. Zajmuje się nimi opieka społeczna, bo słyszę jak pani przychodzi do nich i rozmawiają na klatce schodowej. Sąsiadka przy pani z opieki jest milutka i kochana, a jak tylko pani sobie pójdzie to znowu zaczyna wrzeszczeć na męża i dziecko. Ona się drze, mąż bije dziecko (często słychać "no i dlaczego go bijesz?!"). No i co? Nic z tym się nie da zrobić, opieka ma o nich dobrą opinię. Dodam, że do sąsiadów też są bardzo sympatyczni..
@lady0morphine: Piosenkę o Felku również śpiewałam z innymi dzieciakami w przedszkolu i do tej pory pamiętam :D Ale jak kaszojady uczą się już "grubszych" tekstów i do tego jeszcze rozumieją, co mówią to mnie to przeraża. Wiadomo, że dzieci bezmyślnie powtarzają jakieś bzdury, które usłyszą w telewizji, ale od tego są rodzice żeby tłumaczyć, że tak jest nieładnie, że komuś będzie przykro jak tak do niego powiedzą itp. Jeśli rodzice to ostra patologia to cóż, nic dziwnego, że dzieci tak mówią i nie widzą w tym nic złego.
@Malak888: Nie, to inne miasto. Ale obawiam się, że narąbani robotnicy zdarzają się w każdym mieście :(
Myślę, że kierownik budowy chyba ma nos i czuje jak od nich wali gorzałą i przymyka oko, bo znaleźć kogoś chętnego do pracy (i to jeszcze fizycznej) w moim mieście jest bardzo trudno. Boję się tam iść, bo jak któregoś wywali z roboty przeze mnie to przecież w odwecie może mi np. stłuc szybę w samochodzie, albo coś. Wolałabym to zgłosić anonimowo.
Taka sama sytuacja jest w szkołach i na uczelniach - jest mnóstwo młodych, zdolnych i chętnych do pracy osób, ale etaty blokują wiekowi nauczyciele, którzy już od 10 lat powinni być na emeryturze. Nie twierdzę, że wszyscy starsi nauczyciele są gorsi od młodych, ale wspomnienia ze szkoły i uczelni mam jednoznaczne - starszym się nie chciało aktywnie nauczać np. pani od historii, która przez całą lekcję siedziała i czytała na głos podręcznik...
@thebill: To zależy jaką rentę ktoś pobiera, jak ma rentę za to, że np. nie ma nóg, więc nie nadaje się do pracy stojącej, ale pracuje sobie za biurkiem, a renta i tak mu się "należy". Gdyby renta była na tyle wysoka, że człowiek mógłby się z niej utrzymać to pewnie by nie pracował. Ale jak dostaje z 800 zł, to sorry, jeśli bierze nierefundowane leki itp. to niby skąd ma mieć kasę na jedzenie?
Przypomniało mi się jak byłam w markecie na T i do kas samoobsługowych była ogromna koleja. Ale do kasy "płatność tylko gotówką" kolejki nie było, więc się ucieszyłam ileż to ja czasu zaoszczędzę. Guzik. Kasa przyjęła banknot, resztę wydała, ale tylko końcówkę w drobnych. Zostało 40 zł w banknotach do wydania, kasa myśli, brzęczy i nic. W końcu pani z obsługi powiedziała "aaa, bo te banknoty to się blokują w tych kasach". I nic. Pytam się jej czy jestem w stanie odzyskać moje 40 zł, czy muszę zadowolić się stwierdzeniem, że kasa się blokuje. Baba z fochem poszła po kierowniczkę, kierowniczka grzebała w kasie i po 30 minutach oczekiwania dostałam swoją kasę. Nigdy więcej.
Wydaje mi się, że w moim bloku może być podobna sytuacja. Ale prawdę mówiąc od jakiegoś czasu g..no mnie obchodzą zarówno sąsiedzi jak i ich dzieci. Każda rodzina się czasem kłóci i nie rozumiem po cholerę interweniować. Przecież nie pozabijają tych dzieciaków.
@Izura: O tak! Mam takich sąsiadów, dwójka dzieci 2 lata i ok. 5. Te dzieci drą się w niebogłosy przez większość dnia i nocy, a rodzice "zamknij już się k...wa" albo "uspokój się bo ci tak przypie... że nie usiądziesz przez miesiąc"...
@ja_2: A nie sądzisz, że w takiej sytuacji kobieta mogłaby wziąć matkę na stronę i jej po cichu zaproponować swoje rozwiązanie?
W sumie to się nie dziwię kobiecie, że tak się trzęsła nad córką, bo nie chciała żeby dziewczyna wcześnie zaszła w ciążę i to z jakimś nieodpowiedzialnym facetem (absolutnie nie twierdzę, że Ty jesteś nieodpowiedzialny, bo przecież Cię nie znam, ale chodzi mi o czas, który matka potrzebowała aby zaufać potencjalnemu zięciowi). To jest bardzo naturalne zachowanie kobiet, które zniszczyły sobie życie i chcą przed tym uchronić swoje córki. Matka tej dziewczyny powinna przejść się do psychologa albo na terapię zaraz po tym jak ojciec dziecka zwiał. Być może ułożyłaby sobie życie z jakimś innym, miłym facetem i nie była taką paranoiczką.
@glan: U mnie w spółdzielni by to przeszło. Mieszkają tu głównie starsi ludzie, dla których słowo klucz to "przychodzę z administracji". I wpuszczą do mieszkania, dadzą wszystkie klucze, bo ufają bezgranicznie. Administracja wiesza ciągle kartki na klatkach żeby nie wpuszczać takich ludzi, bo jak są planowane jakieś roboty, czy przeglądy to mieszkańcy są o tym wcześniej poinformowani. A oni i tak wpuszczają, nawet dali się nabrać na wymianę drzwi - przychodzili robotnicy "drzwi u pani musimy wymienić, my z administracji" i rzucali świstek do podpisania. Ludzie myśleli, że to w ramach czynszu wymieniają drzwi wejściowe do mieszkań, a potem płakali, bo zostali naciągnięci na wymianę drzwi w mocno zawyżonej cenie.
@Sharp_one: Empatia byłaby wtedy kiedy znajoma nie miałaby pieniędzy na żadną słodycz dla dziecka, a kobieta kupiłaby mu coś. Jeżeli kobieta widzi, że nie jest to uboga rodzina, której po prostu nie stać na przyjemności, a jedynie matka próbuje dziecko wychować i czegoś go nauczyć to nie powinna ingerować w wychowanie, bo matka wie co robi.
Narzekają na brak klientów i właśnie dlatego blokują całe miasto, przy czym niemiłosiernie wk..wiają... swoich potencjalnych klientów! Ile osób dzisiaj stojąc w tych korkach stwierdziło "nigdy nie wsiądę do taksówki"? Zupełnie nie rozumiem tego podejścia. Odkąd istnieje Uber korzystam wyłącznie z ich usług, przede wszystkim dlatego, że z góry wiem ile zapłacę i że ta kwota jest połową tego, co zapłaciłabym za taksówkę. Nie zależy mi żeby te 5 czy 10 km na imprezę przejechać w super luksusowym aucie, zwykła Fabia też jest OK. Może kierowcy Ubera nie znają idealnie topografii miasta, ale ja akurat znam, więc mogę ich poprowadzić kiedy trzeba jechać skrótem albo ominąć zator. A taksówkarze? Mają swoje przywileje, np. bezpłatne postoje taxi w wielu miejscach takich jak dworce, lotniska czy szpitale, mogą jeździć buspasem. Bez przesady, czego jeszcze chcą? Żeby mieli monopol na przewozy osób? Sorry, te czasy się skończyły i nie wrócą.
Ciekawa jestem ile osób by się nabrało na "dawaj klucze bo kabel ciągniemy" i zostaliby ogołoceni z dobytku piwnicznego...
@WyTakSerio: Właśnie nie zarabiam dużo i nie mam z tego powodu dzieci. Czytaj też proszę ze zrozumieniem, wyraźnie napisałam że chodzi o podejście i zachowanie pielęgniarek, a nie o wydzielanie środków przeciwbólowych. Ja całkowicie rozumiem wasze podejście, że jak dziecko boli, to rodzic czuje się z tym fatalnie. Serio, rozumiem to. Ale bez przesady, nie rozumiem np. po co dziecku dawać pełną narkozę (co nie jest obojętne dla zdrowia i może mieć bardzo niebezpieczne powikłania), skoro można coś zrobić w znieczuleniu miejscowym. Nie rozumiem dlaczego autorka ubliża pielęgniarkom, które tylko dały jej do zrozumienia, że jej dziecko nie jest jedynym, którym muszą się zajmować. Nie rozumiem o co awantura, skoro finalnie dzieciak dostał leki przeciwbólowe. Już pominę fakt, że dzieci często ryczą i wyją mimo, że nic im się złego nie dzieje. Nie raz widzę jak dzieciak sobie biega, przewróci się, nic mu się nie stało, co najwyżej będzie miał siniaka, a wyje jakby go ze skóry obdzierali.
@groman2: Osoby bez dzieci nie mają empatii? No niezłe stwierdzenie. A jak dziecko się przewróci na rowerze i pozdziera kolana to rozumiem, że rodzic powinien biec do szpitala i żądać najmocniejszych środków przeciwbólowych, albo narkozy żeby zdezynfekować otarcia? Co do jakości obsługi w NFZ chodziło mi bardziej o podejście i zachowanie pielęgniarek, a nie o to czy dają środki przeciwbólowe czy nie.
@grupaorkow: Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Fakt, że przypomniałam sobie akurat o zębach, bo to było coś strasznego i nie wymagałabym wtedy żadnej narkozy, tylko najprostszego znieczulenia. Było to okropnie bolesne i do tego niesłuszne, więc nabawiłam się traumy, każdy by się nabawił.
No przecież to jest chore. Czy osoba dorosła jest w jakiś sposób zobligowana do oddania kuzynowi/koleżance/komukolwiek np. swojego samochodu czy komputera? No chyba nie. Nie byłaby to normalna sytuacja, że rodzice "każą" np. 30 letniemu synowi oddać samochód kuzynowi, bo "ty już miałeś długo ten samochód, to się nabawiłeś". Dlaczego zatem niektórzy wymagają od swoich dzieci oddawania innym swoich zabawek? To działa na takiej samej zasadzie - dla mnie gameboy, którego miałam w wieku 7 lat to był taki sam majątek jak obecnie mój samochód. A został on bezceremonialnie, bez pytania mnie o zgodę oddany koleżance, bo "chciała" i to jeszcze bez poinformowania mnie o tym fakcie! A przecież nikt nie kazałby mi teraz oddać jej samochodu (chociaż chciałaby, bo jej się nie chce pracować żeby sobie kupić własny).
Powiem ci tak: trzęsiesz się nad tym dzieciakiem jakby niewiadomo co mu się działo. Jest to typowa "choroba" wielu nowoczesnych matek, które nie ogarniają swym ciasnym rozumkiem, że dziecko nie umrze jak je coś poboli i że cały świat nie musi przystosować się do ich dziecka. Jak chcesz wysokich standardów opieki medycznej to się ubezpiecz w jednej z firm gdzie dostajesz za pieniądze porządną opiekę i uśmiechnięte pielęgniarki (założę się, że są uśmiechnięte, bo w przeciwieństwie do tych na NFZ tamte zarabiają pieniądze, które nie uwłaczają ludzkiej godności). A jak cię na to nie stać, to zejdź z wygórowanych wymagań.