Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sihaja

Zamieszcza historie od: 12 marca 2011 - 18:56
Ostatnio: 21 czerwca 2014 - 15:09
  • Historii na głównej: 40 z 80
  • Punktów za historie: 29715
  • Komentarzy: 332
  • Punktów za komentarze: 1528
 
zarchiwizowany

#17627

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o starszej siostrze w autobusie przypomniała mi moją, sprzed ładnych kilku lat. Chodziłam wtedy jeszcze do gimnazjum, miałam może z 15 lat, może to była już 1 liceum, czyli ok. 16... Mała różnica.

Mojej bliskiej koleżance urodził się wtedy siostrzeniec, bo jej siostra kilka lat była od niej starsza. Ponieważ byłam ciekawa dziecka (jak to dziewczyna :P) umówiłyśmy się, że kiedy siostra Kaśki będzie musiała pójść do lekarza żeby spojrzał na jej wyniki, weźmie małego na spacer, a my go popilnujemy przed przychodnią.

Jak powiedziała, tak zrobiłyśmy. Na zmianę prowadząc wózek dotarłyśmy pod przychodnię, Asia weszła do środka, mały spał, my delikatnie kołysałyśmy wózkiem, żeby się nie obudził.

I wtedy z przychodni wyszły dwie starsze panie, spojrzały na nas i zaczęły mruczeć pod nosami (ale tak, żeby było słychać) jak to się puszczamy, a potem takie młode bękarty bawią. Kaśka zaczęła tłumaczyć, że to jej siostrzeniec, ale stwierdziły, że puszczalskie i się do własnego bachora nie przyznają (ten bachor to chyba był nasz wspólny według nich :P). Na szczęście sobie szybko poszły, Asia wyszła od lekarza niedługo potem i poszłyśmy do domu. Teraz by mnie to nie zabolało, ale pamiętam, że wtedy, jako nastolatką, nieźle szarpnęło...

Moherowe babunie

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 18 (74)
zarchiwizowany

#17194

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz o drukarni z "ponad pięcioletnim stażem na rynku".
Tydzień temu na allegro wylicytowałam zaproszenia. Na Allegro, bo chciałam, żeby było szybciej. Owszem, tanie, ale nie widziałam takich na ich stronie (albo gdzieś w gąszczu przeoczyłam). Ok, wysłałam przelew, dogadałam się z facetem co do tekstu i projektu, wysyłam. Po czym, szybko, owszem, dostaję projekt:
1. miało być bez żadnych wierszyków i cytatów, cała 1/3 zapełniona infantylnym i ckliwym wierszykiem.
2. czcionka nie w tym kolorze co trzeba.
3. Na okładce nie nasze imiona i data.
4. Nie umieścili informacji o potwierdzeniu przybycia czy adresie strony ślubnej...

Wysyłam korektę. Po 24 h dostaję kolejny projekt.
1. Nasze imiona, ale czcionka nadal nie w tym kolorze co trzeba. Był jakiś kasztanowy, a chciałam coś w chłodnym odcieniu.
2. Ozdobniki były w kolorze chłodnego beżu, z czcionką wyglądało to fatalnie. Proszę więc o zmianę.

Po 24 h dostaję kolejny projekt.
1. czcionka nadal ma odcień kasztana, ale cóż to...
2. Ozdobniki również pokolorowano na kasztanowy kolor!!!
Wszystko było KASZTANOWE!!!

Napisałam maila, już zdenerwowana z lekka, że czytanie ze zrozumieniem nie boli i nie prosiłam o zmianę na kasztan wszystkiego dookoła, tylko o coś zupełnie odwrotnego. Ponieważ na szczęście usunięto ten nieszczęsny wierszyk, góra wyglądała jakoś pusto, poprosiłam jeszcze, żeby zamiast dwóch ozdobników-zawijasków po rogach zrobiono jeden większy na środku.
Dostałam dziś kolejny projekt i tym razem się wściekłam...
1. Czcionka zmieniona na czarno, a nie na chłodniejszy odcień brązu.
2. Ozdobnik na środku został koślawo powiększony i przesunięty (i rozciągnięty, w tej samej rozdzielczości co te małe, co powodowało pikselozę)...
3. Czcionka na okładce - nadal kasztanowa...
4. Kolor ozdobnika na górze dwa razy ciemniejszy niż tych na dole...

Bardzo zdenerwowana napisałąm już capslockiem i pogrubieniem co ma być, a czego nie. Napisałam też, że od tygodnia nie robię nic innego, tylko wysyłam korekty do zaproszeń, które normalnie mój narzeczony jako grafik z 15letnim stażem zamyka w agencji reklamowej w 2 korektach w ciągu dnia, bo zmiana koloru czcionki to dwa kliknięcia. Napisałam też, że jeśli do 14 nie otrzymam prawidłowego zaproszenia, o które proszę od 4 dni, zwrócę się z prośbą do allegro, o zwrot pieniędzy, bo to już zaczyna być kpina.

Mail jakiego otrzymałam, rozwalił mnie na łopatki... Poniżej treść:

Jeżeli pani widzi czerń to znaczy że coś ma z oczami, widzę że się nie dogadamy, ma pani lepsze koncepcje proszę sobie zrobić zaproszenia samemu, pieniądze odeślemy . Proszę o numer konta. Odnośnie rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na forach pozwiemy Panią do sadu.

A dobre rady proszę zachować dla siebie i przyszłego męża.



W.J.


Owszem, 77 zł, które zapłaciłam za 30 zaproszeń to niewielka kwota. Ale czy to daje podstawę do tego, by odwalać robotę na odpierdziel się, a potem jeszcze obrażać klienta, który za to zapłacił? Jeśli im się nie chce pracować za takie pieniądze, to trzeba było wystawić zaproszenia za wyższą kwotę, a nie robić w konia i wysyłać takie coś. Narzeczony stwierdził, że jakby coś takiego zrobił w swojej agencji, wyleciałby jeszcze tego samego dnia z hukiem.

Drukarnia D V

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 15 (71)
zarchiwizowany

#16513

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia koleżanki. Przytaczam, bo nie mieści mi się w głowie. Generalnie dziewczyna miała ostatnio doła. Od jakichś dwóch tygodni dół zmieniał się w równię pochyłą, zaczynała płakać, kłóciła się z facetem o pierdoły, ale zażarcie, jakby chodziło o coś megaważnego, bywała agresywna wobec ludzi... W końcu poszła do lekarza rodzinnego, zapytać o to. Bo co można tłumaczyć PMSem, okresem, babskimi humorami, to można, ale jak już trwa to dłuższy czas, to chyba warto zasięgnąć porady specjalisty. Nie wiedziała, czy iść do psychologa, psychiatry czy kogoś innego, więc poszła do rodzinnego. I mówi co jest, że ma bardzo stresującą pracę, że to, że tamto, opowiada. Komentarz pani doktor był następujący:
-Wie pani co, teraz to każdy ma stresująca pracę, ja też. Pani wie, z jakimi ja ludźmi codziennie mam do czynienia? Kupi sobie pani ze dwa wina, albo butelkę wódki, upije się, powinno przejść.
Koleżanka nie dyskutowała, bo stwierdziła, że ją zamurowało i wyszła. Do rady się nie zastosowała. Trzy dni później okazało się, że jest w ciąży i hormony sprawiały, że jej odwalało.
Kiedy mi to opowiadała, ja też byłam w szoku. Jak można coś takiego powiedzieć pacjentowi zgłaszającemu problem ze sobą? A gdyby ktoś po takim zignorowaniu i takiej radzie podciął sobie żyły, bo stwierdził, że nawet lekarz ma go gdzieś? No i cieszymy się, że jednak nie piła, bo mogłaby zaszkodzić maleństwu...

Przychodnia

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (294)
zarchiwizowany

#16277

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez moją koleżankę przed chwilą.
Biorą w niej udział [M]arta, jej chłopak [J]arek, oraz [P1]olicjant nr 1 i [P2]olicjant numer 2.

Ponieważ wczoraj były urodziny Marty, Jarek zorganizował z tej okazji urodzinowy piknik nad Zalewem. Dlaczego tam i dlaczego tak - z kilku ich prywatnych powodów, więc nie będę o tym pisać, to nieistotne.
Jarek zaczął z samochodu wyciągać matę piknikową, kosz z potrawami, rozłożył się, zaczął wyciągać potrawy (umie chłopak gotować, więc wszystko na full wypas) i butelkę szampana. Usiedli, zaczęli przegryzać to i tamto, Jarek otworzył szampana, nalał do kieliszków, upili kilka łyków. I zaczął składać jej życzenia urodzinowe i mówić jej jak bardzo ją kocha, szanuje i chciałby z nią spędzić całe życie. W tym momencie pojawili się panowie policjanci. I zaczęli ich wypytywać o butelkę szampana (prawie całą, bo do kieliszków podobno wlane było tylko po odrobinie, żeby się nie powylewało na matę) i jeden z panów stwierdził, że wypisze mandat za picie w publicznym miejscu. W zasadzie nie było tam nikogo, bo to taki dziki kawałek Zalewu, las, tam nikt nie przyjeżdża.
[J] Panowie, ale to naprawdę nie byłoby konieczne, nie pomyślałem o tym, moja dziewczyna ma dziś urodziny i chcieliśmy w ten sposób to uczcić.
[P1] Proszę pana, przepis jest przepis i dostaniecie państwo po 200 zł na głowę.
[P2] Urodziny pan dziewczynie zrobił, że ha! (zaczął się śmiać)
[M] Panowie, ale bardzo prosimy, zróbmy może tak, że my po prostu tego szampana w takim razie wylejemy, żeby nie było, że dalej będziemy pić i może wystarczy tylko pouczenie?
[P1] Pani myśli, że jest taka cwana? nie będzie żadnego pouczenia, tylko po 200 zł, a pani niech nie dyskutuje, bo zaraz się zrobi 300.
[P2] Nie umie pan kobiecie buzi zamknąć, żeby się nie odzywała, jak nie jest proszona?
Jarkowi zaczęły puszczać nerwy
[J] Bardzo proszę o grzeczniejszy sposób traktowania mojej dziewczyny, nic złego nie powiedziała, żeby ją obrażać. Panowie, szampana kupiłem, bo oprócz urodzin, chciałem jeszcze uczcić to - i wyjął z kieszeni spodni pudełeczko na pierścionek. Marta spojrzała na niego zaskoczona, Jarek otworzył pudełko i pokazał, że tam rzeczywiście jest pierścionek.
[P1] No toś po całości pan poleciał. Ale nie będzie żadnego usprawiedliwienia, po 200 zł, przyjmują państwo czy nie?

Oczywiście mandatu nie przyjęli, spotkają się w sądzie. I jak można nie narzekać na policję? Zepsuli im taki piękny dzień, który powinien się kojarzyć przyjemnie, obrazili i zamiast ludzkiego podejścia, potraktowali jak meneli pijących do zgonu tanie wino na placu zabaw dla dzieci.
Nadal jestem wściekła na to.

Policjanci Lublin

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (267)
zarchiwizowany

#16170

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rozmowa z dziś. [K]lient, [J]a.
[K]Proszę ani, co to za SMS dziś dostałem od was?
[J] Z tego co widzę, nie było nic do pana wysyłane, a o jakiej treści otrzymał pan SMS?
[K] Twój kod dostępu to ... i tu kilka liter.
[J] I nic więcej? Wygląda to jak kod do strony Orange online, ale tam powinien być jeszcze opis, że to kod do tej właśnie strony, nie było czegoś takiego?
[K]Nie, tylko to, ale to od was.
[J] To w takim razie sprawdzę po numerze. Z jakiego numeru został wysłany SMS? Był od razu podpisany "od: Orange" czy był jakiś numer?
[K] numer był.
[J] Jaki?
[K] A nie powiem pani, nie pamiętam. Ale jakiś taki krótki i nieznany.
[J] Treść nie wskazuje na nas, nadawca też, skąd w takim razie wniosek, że to SMS od nas?
[K] A tak se pomyślałem. To do widzenia.

Niektórzy nie przestaną mnie zadziwiać :D

BOK ORANGE BIZNES

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (157)
zarchiwizowany

#12169

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/12147#comments przypomniała mi historię jak sama miałam kiedy moja sąsiadka posiadała alaskana, który równie często jak u siebie w domu, mieszkał u nas. Historia wydarzyła się właśnie podczas pobytu Agi w naszym mieszkaniu. Alaskanka była ulubienicą osiedla i maskotką wszystkich dzieci, kochała śnieg nad wszystko, a zimą uwielbiała wychodzić na balkon z ciepłego mieszkania. Zawsze odbywało się to tak, ze stawała przed balkonowymi drzwiami, drapała łapą w szybę i patrzyła na nas, żeby ją wypuścić, po czym jak już jej się chciało wrócić, robiła to samo, tylko od strony balkonu Nigdy nie trwało to więcej niż pół godziny, może do godziny, zawsze ktoś wtedy w pokoju był, żeby ją wpuścić, a nawet jak wyszedł do łazienki czy kuchni, to Aga dawała głos i szybko do niej przychodziliśmy.:) Specjalnie dla niej nie sprzątaliśmy śniegu z kawałka balkonu, ona tam sobie grzebała, ugniatała i robiła takie legowisko, w którym lubiła leżeć.
Pech chiał, że nie wiedzieli o tym nasi sąsiedzi (nowi), którzy wprowadzili się zimą. I oczywiście zawiadomili policję, że znęcamy się nad psem. Policja wysłała straż miejską, ta przyjechałą z ludźmi ze schroniska. Weszli, poinformowali, że sąsiedzi zgłosili, że znęcamy się nad psem, trzymając go w taki mróz na dworze. Popatrzyli na wychodzącego z pokoju dorodnego psiaka, zadbanego, wyszczotkowanego, czyściutkiego, najedzonego, uśmiechnęli się, pogadaliśmy sobie o psiakach (jak raz jeden ze strażników był ich miłośnikiem, choć sam nie miał takiego), obeszli mieszkanie sprawdzając gdzie pies ma mieszkanie (piętro niżej był właściciel, ale u nas miała swoje miejsce i miski również), poszli. Wstąpili tylko do sąsiadów, których chcieli ukarać mandatem za nieuzasadnione wezwanie, ale wstawiliśmy się, że przecież chcieli dobrze, skończyło się na upomnieniu...

Sąsiedzi.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (191)
zarchiwizowany

#9951

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pan był piekielny podczas całej rozmowy, ale początek rozwalił mnie na łopatki:
[J] Monika Kowalska (imię i nazwisko zmienione) witam w Orange, w czym mogę pomóc?
[K]: Pani Monisiu, jesteśmy razem już od 11 lat...


Nie pamiętam, chyba po lecytynę pójdę :D

BOK ORANGE

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (192)
zarchiwizowany

#9950

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja sprzed chwili. Zadzwoniła pani, prosząc, zebym wyłączyła jej numer, który ma ustawiony jako bezpłatny (nie ponosi kosztów połaczeń z nim). Wyłączenie kosztuje 5 zł, abonament za ten numer 1 zł. [K]lientka stwierdziła:
[K] I proszę mi to wyłączyć bezpłatnie, bo ja w lutym składałam reklamację, że za późno mi to właczyliście.
[J] (sprawdzam co się dzieje, okazało się, że pani poszła do salonu 29 dnia, a aneks przedłużeniowy należało podpisać w jej przypadku do 28 każdego miesiąca i rozpatrzyliśmy jej reklamację pozytywnie, mimo, że to w zasadzie było niezasadne, dostała też rabat na abonament). Proszę pani, reklamacja nie dotyczyła istnienia tego numeru, tylko czasu wprowadzenia aneksu, została rozpatrzona pozytywnie mimo niezasadności, otrzymała pani rabat na abonament, nie ma więc związku pomiędzy tym numerem, a tamtą reklamacją. Mogę go wyłączyć, ale kosztuje to 5 zł.
[K] Ja panią zniszczę, to jest skandal!!! Jak można tak traktować klientkę, jestem z wami od tylu lat itakie rachunki płacę (nota bene ok. 35 zł)! Ja jestem klientem biznesowym i mnie się tak traktować nie będzie!
Tu nastąpiło kłapnięcie słuchawką.

Tak się czasem zastanawiam, mi byłoby wstyd dzwonić i żebrać o coś takiego, żeby zaoszczędzić 5 zł...

BOK ORANNGE

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (147)
zarchiwizowany

#9620

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przed chwilą zadzwonił pan, skarżący się na to, że kiedy zakupił telefon na wolnym rynku (tel Iphone 4), to nie dostał do niego karty microSIM, niezbędnej, żeby wykonywac połączenia. Stwierdziłam, że jeśli zakupił go na wolnym rynku, to trudno, żeby sprzedawcva np. w sklepie GSM miał karty SIM wszystkich operatorów, że należy się udać do salonu firmowego, od ręki dostanie kartę i od razu będzie aktywowana. Pan stwierdził, że on właśnie był w salonie w miejscowości X (jakaś mała miejscowość) i tam pan nie chciał mu dać tej karty. Sprawdzam miejscowość X a tam nie ma salonu formowego, tylko partnerski, gdzie można dowiedzieć się podstawowych rzeczy, załatwić podstawowe sprawy, ale np. nie ma urządzeń do wymiany kart SIM. Poinformowałam klienta o tym, po czym zapytałam o jakąś większą miejscowość w pobliżu (chciałam znaleźć najbliższy salon formowy). Klient powiedział, że on wie gdzie jest taki salon, 30 km dalej. Zaproponowałam, zeby się tam udał. Stwierdził, że jemu się nie chce tam jechać i żebym wysłała mu kartę kurierem na dziś. Powiedziałam, że nie mam takiej możliwości, ale w salonie dadzą mu to od ręki, szybciej niż kurier by przyjechał. Pan powiedział, że nie będzie jechał 60 km (odległość już wzrosła) do miejscowości Y żeby wymienić kartę i żebym napisała do pracownika salonu w X żeby on mu jednak tę kartę dał. Wyjaśniam, że nawet jeśli bym napisała maila to i tak temu panu nie zmaterializuje sie od tego sprzęt potrzebny do wydania karty SIM. Komentarz pana brzmiał: to klient musi jechać 100 km(!) dalej, żeby wymienić kartę sim? a nie może mi pani po prostu w systemie zmienić karty? Zapytałam, czy tak jak w przypadku maila do salonu kwestia literek w komputerze zmieni mu kartę w telefonie na mniejszą. Chyba zrozumiał, bo się rozłączył.

BOK ORANGE BIZNES

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (168)
zarchiwizowany

#8804

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
dzis to ja stalam sie piekielna. tradycja u nas jest taka, ze w swieta jedziemy na dzíalke nad jezíoro, zeby odpoczac na lonie natury. mama narzeczonego buduje budki dla ptakow. poniewaz pojechali wcześniej, poprosili nas zebysmy kupili denaturat, bo chca oczyscic budki przez wypalenie. wstapilismy wiec na stacje benzynowa, narzeczony tankowal, ja poszlam do sklepu. -poprosze denaturat. -mowíe, pan mi podal, a ja sobie przypomnialam o jeszcze jednej rzeczy, ktora mielismy kupic - i chleb. - w tym momencie uzmyslowílam sobie jak to zabrzmialo. spojrzenie pana powiedzialo wszystko. przepraszam za bledy, pisze z komorki. zycze wszystkim wesolych, spokojnych swiat.

Stacja paliw

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (96)