Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZjemTwojeCiastko

Zamieszcza historie od: 19 kwietnia 2016 - 13:14
Ostatnio: 27 października 2022 - 13:16
  • Historii na głównej: 13 z 14
  • Punktów za historie: 4123
  • Komentarzy: 350
  • Punktów za komentarze: 4344
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
6 maja 2017 o 13:32

@Etincelle: Nie zawsze rodzice mają świadomość, że posyłają zdrowe dziecko do klay integracyjnej. Przykład z mojej okolicy. Jakieś 5 lat temu jedno liceum połączono z gimnazjum integracyjnym. Decyzja o tym zapadła jakoś w wakacje. Osoby składające papiery do liceum nie miały pojęcia o tym połączeniu. Dopiero na rozpoczęciu roku szkolnego okazało się, że zostały postawione przed faktem dokonanym. Jakby tego było mało, całe liceum (uczniowie i nauczyciele, pomijając fakt, że wielu nauczycieli liceum zostało zwolnionych na rzecz kolegów po fachu uczących w gimnazjum) zostało na niemal rok przeniesione do budynku gimnazjum (dwa km dalej) z powodu... prac remontowych liceum mających na celu dostosowanie go do potrzeb osób niepełnosprawnych ruchowo (podjazdy, windy itp.). Z tego co wiem, sama kadra tego liceum też nie wiedziała przed wakacjami, ze takie działania będą miały miejsce, wiele wartościowych nauczycieli z liceum zostało zwolnionych (zupełnym przypadkiem, dyrektorką zespołu szkół została dyrektorka gimnazjum. Uczniowie zdrowi nie byli w żaden sposób przygotowani na to, że znajdą się w klasie z osobami chorymi psychicznie i opóźnionymi, nauczyciele licealni nie mieli doświadczenia w zajmowaniu się taką grupą.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
5 maja 2017 o 22:48

@GythaOgg: Bardzo ładne słowa, szkoda, że to tylko teoria. W praktyce, to wygląda tak, że niepełnosprawny dzieciak rozwala zajęcia, często bywa agresywny lub ma jakieś swoje "odruchy", które mogą być nieprzyjemne dla otoczenia. Wiesz, czego uczą się dzieci i młodzież, które są przymuszane przez nauczycieli do integrowania się z osobami chorymi? Uczą się tego, że takie osoby należy omijać bo mogą stanowić zagrożenie lub są nieprzyjemne w obyciu. I taka opinia wypracowana na etapie szkolnym, nie ma dużych szans na zmianę.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
5 maja 2017 o 22:43

Podpisuję się pod Twoją historią wszytkimi kończynami. Wiem doskonale, co to znaczy być w klasie w osobą upośledzoną i jest to koszmar dla każdej ze stron. Nie rozumiem, dlaczego rodzice chorych dzieci nie chcą posyłać ich do szkół specjalnych a wciskają do normalnych. To nie jest ujma, za to pozwala zaoszczędzić stresów i piekielnych sytuacji zarówno choremu dziecku jak i całej klasie.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
5 maja 2017 o 22:30

Znam to aż za dobrze. W pierwszym semestrze pierwszej klasy liceum (tylko tyle i aż tyle), mieliśmy w klasie dziewczynę opóźnioną umysłowo. Wprawdzie nie dokuczaliśmy jej, ale ona skutecznie rozwalała większość lekcji. W końcu przy dużych naciskach dyrekcji (bo jej matka protestowała), dziewczyna została przeniesiona do szkoły specjalnej. I bardzo dobrze. My odetchnęliśmy z ulgą, że wreszcie możemy mieć normalne zajęcia, a ona z pewnością lepiej się czuła będąc w placówce z wyspecjalizowaną kadrą. Z kolei mój narzeczony w podstawówce chodził do klasy z chłopcem jeżdżącym na wózku i mającym również jakieś schorzenie umysłowe. Opowiadał mi, że cała klasa była zmuszana do siadania z nim w jednej ławce ( na każdych zajęciach z kimś innym, co dyktowała nauczycielka), również rozwalał lekcje, chciał skupiać na sobie uwagę wszystkich przez cały czas a w dodatku był agresywny. Wjeżdżał wózkiem w inne dzieci, bił, rzucał przedmiotami. Nauczycielki chciały zmusić klasę do integrowania się z nim prośbą i groźbą, uwagami i krzykiem, lecz skutek był taki, że cała klasa dzieciaka nie znosiła. Wymysł, by dzieciaki z takimi zaburzeniami lądowały w klasach ze zdrowymi dziećmi uważam za popierniczony. Żadnej ze stron nie wychodzi to na dobre.

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 19) | raportuj
5 maja 2017 o 22:18

Napisz na ich stronie na FB o zaistniałej sytuacji. Jest szansa, że inne osoby, które również tego dnia zostały odprawione z kwitkiem się dołączą. Przyszli pacjenci powinni mieć wiedzę o braku profesjonalizmu ze strony placówki.

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 28) | raportuj
24 kwietnia 2017 o 11:31

W poprzedniej historii pisałeś, że w pokojach są kamery by reagować na takie sytuacje. To jak to jest? Grupa zamiast rozwiązywać zagadki i łamać kody biega po pokoju i "uświetnia" aranżację a Wy (pracownicy) tego nie zauważacie?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
18 kwietnia 2017 o 11:01

@barwi: Niestety, grono (nie)pedagogiczne w moim liceum było przykładem najgorszych patologii, rzecz jasna takiej "pod krawatem". A względem bibliotekarki nie zostałyby wyciągnięte żadne konsekwencje. Przekonywałaby, że się pomyliła. Moje słowo i słowa moich kolegów z klasy nie miałyby wartości, gdyż byliśmy uczniami. Czyli w założeniu istotami niższej kategorii, które w starciu z nauczycielem i czy innym pracownikiem szkoły nie były traktowane poważnie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 18 kwietnia 2017 o 11:02

[historia]
Ocena: 32 (Głosów: 34) | raportuj
18 kwietnia 2017 o 10:54

Niestety, to jest dość powszechne zjawisko. Mój znajomy zarabia na na tym, że kupuje stare rupiecie i daje im nowe życie a następnie sprzedaje za odpowiednio wyższą cenę. Przestał już liczyć sytuacje, gdy po gruntownym odnowieniu rupiecia, zgłaszał się poprzedni właściciel, któremu nagle się odwidziało i żądał zwrotu przedmiotu, oczywiście za kwotę, którą wcześniej dostał lub nawet za darmo, podczas gdy wartość przedmiotu wzrosła o 2-3 razy. Z kolei moja dobra koleżanka kupiła od swojej kuzynki za przysłowiową tabliczkę czekolady torebkę. Starą, znoszoną, przetartą, bez kilku ozdób które odpadły. Odpicowała ją tak, że wygląda jak nówka sztuka od projektanta. Kuzynka również walczyła o zwrot, gdy zauważyła, że ta torebka to jednak nie jest taki śmieć na jakiego wyglądała. Efektem jest rodzinny konflikt. Niestety, na takie osoby nie ma rady, trzeba się zabezpieczać odpowiednimi papierkami, a jeśli Twój wujek nadal będzie sprawiał problemy to pozostaje zgłosić nękanie i próbę wyłudzenia.

[historia]
Ocena: 42 (Głosów: 42) | raportuj
14 kwietnia 2017 o 16:42

Zabierz dziewczynę do prawnika. On uspokoi ją bardziej niż to co przeczyta w internecie. Przede wszystkim dziewczyna nie ma się czym martwić. Jeśli rodzice nie zostawili testamentu i zakładając, że dziewczyna jest jedynaczką to ona dziedziczy wszystko. Podczas dziedziczenia beztestamentowego (czyli ustawowego), dziedziczą zstępni I stopnia. Oznacza to, że dziedziczą dzieci spadkodawcy w równych częściach. Jeśli jest jedno dziecko - ono dziedziczy. Jeśli nie ma dziecka, ale są wnuki to one dziedziczą w równych częściach majątek po dziadkach itd. Wujostwo nie ma prawa ubiegać się o nawet część spadku w opisanej przez Ciebie sytuacji. Dopiero w sytuacji, gdyby Twojej dziewczyny nie było, spadkobiercami staje się rodzeństwo zmarłego. A jeśli ich nie ma, to ich dzieci i tak dalej. Wujostwo raczej ma nadzieję, że uda im się manipulować załamaną dziewczyną. Unikajcie wszelkich kontaktów z nimi, dziewczyna nie powinna się zgadzać na żadne ich żądania i powinna mówić to wprost, by nie było żadnych wątpliwości. Nie dajcie im się zastrzaszyć i przede wszystkim, nie wahajcie się informować policji, w przypadku gdyby wujostwo Was nękało.

[historia]
Ocena: 37 (Głosów: 47) | raportuj
14 kwietnia 2017 o 16:30

Popieram Twojego ojca. Z tego co piszesz, to Twoja matka robi z siebie biedną ofiarę, a przecież sama doprowadziła do tej sytuacji rozbijając Waszą rodzinę. Jednak ojciec pozostał uczciwy i nie dziwię mu się, że nie chce oglądać na oczy gacha i...kobiety, którzy zniszczyli jego rodzinę. Ojciec zaproponował uczciwe rozwiązanie. Nawet sam zaproponował, że dla uczciwości przyjdzie bez żony, czego wcale nie musiał deklarować, bo jego żona nie jest niczemu winna. Natomias winna jest matka i jej kochanek, więc powinni się dostosować, by pokazać, że mają w sobie ten okruszek przyzwoitości.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
9 kwietnia 2017 o 21:17

@Day_Becomes_Night: Jakkolwiek Gombrowicza nie trawię, tak w kwestii szkolnictwa miał absolutną rację. A że ja nigdy nie chciałam dać się w te "ramy" wcisnąć, to obrywałam od nauczycieli z każdej strony. Choć może powinnam powiedzieć, że to im się wydawało że robią mi piekło z życia, bo ja z reguły się z tego śmiałam i podchodziłam do nich z dużym dystansem.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 31) | raportuj
9 kwietnia 2017 o 21:09

@Blaise: Tak jest i przyznam bez bicia - nie zatrudniam kobiet. Wystarczająco dużo razy się sparzyłam. Wiem, że są kobiety, którym zależy na pracy i bylyby dobrymi, wykwalifikowanymi pracownikami. Ale ja zwyczajnie nie mam zamiaru ryzykować. Smutna i brutalna prawda.

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
9 kwietnia 2017 o 21:00

@Etincelle: Heh, byłam zaprawiona w boju i wyszczekana. Ta sytuacja to naprawdę czubek góry lodowej. Zawsze miałam zasadę, by nie dać sobie dmuchać w kaszę, ale wszystkie konfliktowe sytuacje z gronem (nie)pedagogicznym załatwiałam z pełnym opanowaniem i z zachowaniem wysokiej kultury wypowiedzi tak, by nie mogły mi zarzucić bycia niegrzeczną w stosunku do nich.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
31 marca 2017 o 19:22

W Polsce, czy w ogóle na świecie też zdarzają się takie sytuacje. Może w Polsce nie spotkałam się z osobą, mającą kreskówkowe/bajkowe imię i nazwisko, ale w Anglii spotkałam dziewczynę o imieniu Pocahontas. W Polsce raczej powszechne jest nadawanie takich imion by "zabawnie" współgrały one z nazwiskiem. W życiu spotkałam trzech Arturów Króli, w podstawówce miałam w klasie Mikołaja Świętego. ;) Ale chyba szczytem była sytuacja, którą opowiedział mi narzeczony. Jego ojciec miał kolegę z wojska. Kolega został pewnego razu zatrzymany przez milicję i wylegitymowany. Imię: Mieczysław. Nazwisko: Kieliszek. Milicjanci popatrzyli na siebie i spytali gdzie mieszka. Odpowiedź: w Wódce. Podobno spałowali go za robienie sobie żartów z władzy. A czy to jego wina, że mieszkał we wsi o nazwie Wódka? Wracając do Twojego pytania: wspomniane przeze mnie osoby nie miały problemów z rówieśnikami. Może raz, na początku poleciał jakiś żart i to tyle. Może nadajcie te imiona jako drugie, w ramach kompromisu? Może któreś z dzieci będzie chciało budować na tym swoją szkolną popularność. Wydaje mi się, że akurat USA jest baaardzo liberalne pod względem nadawanych imion. Nikogo raczej nie dziwią imiona takie jak Hope, Destiny czy nawet Apple.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
27 marca 2017 o 23:26

Jak ja Cię rozumiem. Mam 170cm wzrostu i ważę 52kg. Jestem chudzielcem, ale jestem zdrowa i podoba mi się moja figura. Jem to na co mam ochotę, nie ograniczam się, a waga i tak stoi w miejscu. Dużo się w życiu nasłuchałam, ale jakoś tak mam, że spływa to po mnie. Nigdy nie usłyszałam niczego niepochlebnego od mężczyzn, wręcz przeciwnie. Natomiast od puszystych znajomych, czy nawet nieznajomych - dużo. W sumie to nie wiem dlaczego akurat od nich. Może dobrze się czują ze swoimi wałeczkami a szczupłe ciało je obrzydza lub odwrotnie - mają kompleksy na punkcie swojej wagi i chcą sobie ulżyć obrażając kogoś innego. Podstawą jest to, żeby się nie przejmować. Zawsze znajdzie się ktoś, komu COŚ nie będzie w Tobie pasowało. Waga, wzrost, fryzura czy kształt nosa. Naprawdę nie warto się takimi komentarzami zajmować, tylko iść przed siebie i robić swoje.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
24 marca 2017 o 13:07

@plokijuty: Nigdy nie spotkałam nauczyciela języka angielskiego w szkole, który uczyłby dobrze. Francuskiego - tak, ale nie angielskiego, a nauczyciele często mi się zmieniali. Fatalny akcent, słowa "wrażliwe" wymawiali jak im się akurat podoba (np. klasyczne "beach" i "bitch" lub "shit" i "sheet"). O myleniu zasad gramatycznych nie wspomnę. Od wczesnych lat podstawówki, aż do połowy studiów chodziłam na prywatne lekcje angielskiego, które bardzo dużo mi dały. Gdybym chciała uczyć się języka tylko w szkole, to cienko by było. @ja_2: Jest bardzo duża różnica między korepetycjami a prywatnymi lekcjami. Szkoda, że ludzie obie te rzeczy wrzucają do worka o nazwie"korepetycje".

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2017 o 13:08

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 17) | raportuj
23 marca 2017 o 23:15

@vera: Niestety, mimo że sama jestem kobietą-pracodawcą, to jednak kobiet nie zatrudniam. Są dwie, ze "starej gwardii", mają już niemal dorosłe dzieci i ułożone życie. Ich jestem pewna, ale innych, "nowych" - nie. Wybacz, ale po przejściach jakie zafundowały mi kobiety w pracy, już nigdy żadnej nie zatrudnię. Oczywiście wiem, że są na tym świecie kobiety sumienne i uczciwe, ale nie zaryzykuję po raz kolejny. Sparzyłam się - wystarczy.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
20 marca 2017 o 21:43

@iks: Taka kartka z pewnością szybko zniknie. Lepiej napisać taki anonim w liczbie mnogiej i zostawić delikwentom w skrzynce lub ewentualnie zastosować metodę "podprogową". Napisać w imieniu mieszkańców bloku a nie własnym. Mimo, że tego nie rozumiem, to jednak niektórzy ludzie bardzo przejmują się zdaniem innym i jeśli dostaną sygnał, że nie są anonimowi a sąsiedzi się z nich podśmiewują to być może coś do mózgu dotrze.

[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 30) | raportuj
19 marca 2017 o 13:13

Niestety znam ten typ ludzi. Mogę Ci powiedzieć, że na 99% oni wcale nie zmienili swojego podejścia do posiadania dzieci. Nadal uważają to za błąd, wpadkę i zło konieczne, natomiast przy osobach trzecich robią dobrą minę do złej gry bo tak wypada. To są ludzie, którym przyświeca zasada "my mamy źle, męczymy się, to dlaczego inni mają mieć lepiej?". Jedni tacy nie utrzymują z nami kontaktu od ponad 10 lat. Wpadli, gdy mieli po 22-23 lata i sytuacja była podobna jak w historii, tyle że obyło się bez przebitych prezerwatyw. Nasza wspólna znajoma nadal ma z nimi jako-taki kontakt i jakiś czas temu przekazała mi niusa. Mianowicie, znajoma, która nie utrzymuje z nami kontaktu, w pewnym momencie pękła i zaczęła histerycznie krzyczeć "jakim prawem my się tak męczymy i zmarnowaliśmy życie a oni [ja, narzeczony i kilkoro podobnych nam znajomych] dorabiają się, kształcą i mają zajebiste życie bez dzieciaka". Tak szczerze, po ludzku, współczuję takim ludziom, ale chyba bardziej współczuję ich dziecku. Domyślam się, że bez świadków dziecko już nie jest takim oczkiem w głowie, wręcz przeciwnie.

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
12 marca 2017 o 18:17

@Agatorek: Dziwisz mu się? Przecież pan kulturalnie pisze sprawdzone na potańcówce teksty na podryw, na które każda leci, czas swój cenny poświęca na skopiowanie obrazka z internetu ze swoją "męską dumą" a Ty mu tutaj czas marnujesz. No wstyd. :D (powyższy komentarz zawiera znaczne ilości ironii)

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 24) | raportuj
5 marca 2017 o 23:48

Może Cię zdziwię, ale menu obiadowe nie obejmuje wyłącznie schabowego i ziemniaków prosto z wody, niczym nie doprawionych. Młodzi chcieli wykwintniejsze jedzenie i takie podali. Sądząc po spisie dań jakie zamieściłaś, wynika że potrawy były sycące i spokojnie można było się tym najeść. Pamiętajmy też o tym, że wesele to święto młodej pary, gdy świętują oni swój ślub. Fakt, komentarze młodej pary opisane w historii nie były przyjemne, lecz jeśli wymieniali się spostrzeżeniami między sobą lub z osobami z zaufanego kręgu to w zasadzie mieli do tego prawo. Goście zachowali się zdecydowanie nie na miejscu. Widać, że nie zależało im na świętowaniu szczęścia młodych tylko na darmowej wyżerce i żenujących podrygach w rytm równie żenującej muzyki. jeśli komuś taki klimat odpowiada to jego sprawa, ale goście nie powinni ostentacyjnie okazywać swego niezadowolenia bo to tylko świaczy o ich braku kultury osobistej. Na szczęście mój ślub będzie kameralny, w terenie. Urzędnik pod pachę, ślub w ogrodzie i zabawa w środku. Na ustępstwo muzyczne pójdziemy na pewno, gdyż przy metalu symfonicznym czy rocku nie da się za bardzo tańczyć, więc w ruch pójdą amerykańskie i brytyjskie hity lat 70 i 80. A jesli ktoś będzie zawiedziony tym, że rzucę bukiet zamiast welonu (ciekawe skąd miałabym go wytrzasnąć)lub będzie zawiedziony brakiem wiejskich zabaw podczas "oczepin" to jego sprawa, gdyż przychodząc na nasz ślub = zna nas i wie jaki mamy gust. Jeśli wybitnie nie chce z nami świętować to nikt go nie zmusza, nawet lepiej żeby tak się stało.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2017 o 23:49

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
5 marca 2017 o 0:05

Zgłoś zaginięcie paczki i sfałszowanie podpisu. Z takimi typami trzeba ostro, bo drogą pokojową nic nie zdziałasz.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
4 marca 2017 o 23:55

M.in. dlatego nie kupuję żadnej elektroniki w sklepie stacjonarnym. Najwyżej idę obejrzeć, a następnie zamawiam przez internet. Mam spore pojęcie o komputerach i nie dam sobie wcisnąć bubla. Z reguły jestem typem klienta, który ma sprecyzowane wymagania odnośnie danego produktu. Niestety, z uwagi na fakt iż jestem kobietą (i w dodatku blondynką!) sprzedawcy często traktują mnie jak dziecko we mgle. Teksty typu "a po co pani taka rakieta, do obsługi office'a nie potrzeba msi/predatora". Tak, zwłaszcza gdy trzy razy powtarzam, że szukam mocnego laptopa do gier a nie biurowego.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
4 marca 2017 o 23:48

Standard. Najwięcej do powiedzenia mają z reguły ci, którzy wiedzą najmniej. Najważniejsze, że młoda para i ich zaproszeni goście dobrze się bawili bo to ich dzień.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
23 lutego 2017 o 18:15

Jakkolwiek jest jest wkurzające i podziwiam że i tak długo z nim wytrzymaliście, to jednak współczuję temu chłopakowi. Kiedyś prędzej czy później będzie zdany tylko na siebie a wtedy pęknięcie mydlanej bańki i twarde lądowanie na tyłku da mu mocno w kość.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1013 14 następna »