Profil użytkownika
ZjemTwojeCiastko ♀
Zamieszcza historie od: | 19 kwietnia 2016 - 13:14 |
Ostatnio: | 27 października 2022 - 13:16 |
- Historii na głównej: 13 z 14
- Punktów za historie: 4123
- Komentarzy: 350
- Punktów za komentarze: 4344
Zamieszcza historie od: | 19 kwietnia 2016 - 13:14 |
Ostatnio: | 27 października 2022 - 13:16 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@pariasenator: To się nazywa "umowa o najem okazjonalny" i jest opcją jak najbardziej bezpieczną, zarówno dla wynajmującego jak i dla lokatorów.
Dla mnie to jest dziwne, ale może ja już stara jestem i urodziłam się z silnym racjonalizmem. Wiadomo, że dzieciaki żyją do pewnego momentu w swoim świecie, ale utwierdzanie ich w przekonaniu że istnieje coś co nie istnieje nie wyjdzie raczej na dobre. W postawówce miałam koleżankę, która jako jedyna z klasy wierzyła w św. Mikołaja. Dla innych dzieciaków było to śmieszne, więc mała była często wyśmiewana. Kiedy miałam 4 lata rodzice stwierdzili, że świetnym pomysłem będzie zaproszenie wujka, żeby poudawał świętego Mikołaja. Nie dałam się nabrać, zdjęłam mu brodę i czapkę i zobaczyłam, że to on. Przez kilka tygodni rodzice starali się odzyskać moje zaufanie, bo w swojej głowie miałam ich za kłamców. Każde dziecko jest inne i rozwija się w innym tempie, ale wciskanie mu kitu jest poprostu niewłaściwe. Zawsze uwielbiałam fantasy, bajki z Kubusiem Puchatkiem czy Kaczorem Donaldem, ale miałam świadomość, że to jest tylko fikcja, że tych postaci nie ma w realu. Co innego wyobrażać sobie że coś mogłoby istnieć a co innego wierzyć że coś fikcyjnego na pewno istnieje na prawdę.
Przyznam szczerze, że nigdy nie miałam żadnych problemów z paczkomatami. Odkąd pojawił się inpost, zamawiam tylko w ten sposób. Zrezygnowałam z poczty i kurierów. Paczki przychodzą 1-2 dni po złożeniu zamówienia i problemów nie ma.
Też nie wiem skąd te minusy. Doświadczyłam takich sytuacji, a w drugą stronę narzeczony również. Najśmieszniej było jak pojechaliśmy do salonu Toyoty kupić samochód. Ja z Toyotami mam styczność od dziecka, orientuję się w budowie samochodu, natomiast dla narzeczonego to czarna magia. Sprzedawca nawijał wyłącznie w stronę narzeczonego, utrzymując z nim kontakt wzrokowy, a do mnie był odwrócony bokiem. Narzeczony milczał, a ja zadawałam pytania. Sprzedawca uparcie odpowiadał na nie wtrącając słowo "pan". Ja nie istniałam. W końcu narzeczony rozbawiony tą sytuacją stwierdził, że poszukamy w innym salonie. Sprzedawca był bardzo zdziwiony gdy narzeczony wyjaśnił mu że z naszego duetu to ja znam się lepiej na samochodach, a skoro zostałam niemal zignorowana to idziemy gdzieś gdzie obsługa klienta stoi na wyższym poziomie. Podobnie zresztą mam, gdy kupuję gry... typu Assasin's Creed czy GTA. Sprzedawcy są wyraźnie zmieszani, gdy mówię im że to gra dla mnie. No bo jak dorosła baba może pykać w takie gry, no jak?! ;)
Dla mnie w tej historii żadna strona nie jest piekielna. Obie strony mają swoje racje. Nie można winić rodziców za to, że zależy im na tym, by rodzinny biznes, w który zostało włożone dużo czasu, wysiłku i pieniędzy, nie przepadł. Dla nich nie ma znaczenia, że firma nie przynosi satysfakcjonujących zysków. Ważne jest to, że jest ich. To normalne, że są związani sentymentalnie z owocami swojej pracy i chcieliby by następcy kontynuowali ich dzieło. Z drugiej strony mamy syna, a raczej dwóch synów, którzy postanowili iść inną drogą. Synowie patrzą na opłacalność i dochody z firmy rodziców nie satysfakcjonują ich. W tym też nie ma nic złego. Rodzice nigdy nie powinni planować życia swoich dzieci bo te mają z reguły inne priorytety i marzenia. W tej sytuacji trzeba usiąść razem z rodzicami i wytłumaczyć im spokojnie dlaczego podjęło się inną decyzję niż oni sobie wymarzyli.
Obawiam się, że chłopak może mieć rację. Raczej gości zaprasza się z dużym wyprzedzeniem a nie na ostatnią chwilę, chyba że ktoś odmówił i chce się uzupełnić "braki kadrowe".
To jakiś żart? Jak stoisz na własnym parkingu to kto miałby ci wlepić mandat? Jazda z szybami ośnieżonymi lub oszronionymi, przez które widoczność jest mocno ograniczona jest bardzo niebezpieczna. Wystarczy ułamek sekundy nieuwagi by spowodować wypadek. Pal sześć jak taki idiota stuknie w zderzak samochodu, ale przecież na jezdnię może wtargnąć dzieciak lub zwierzę. Jeśli posiadasz prawo jazdy to bardzo współczuję ludziom, którzy mijają cię na drodze.
@PaniPatrzalska: Chyba żartujesz. Posługa kapłańska to nie jest praca zarobkowa (rzecz jasna w teorii). O ile się orientuję, to księża dostają miesięczną "pensję" od swoich szefów. A co z pieniędzmi wiernych? To, co ludzie wrzucają na tacę lub ofiarowują w datkach to nie jest osobisty majątek księdza tylko jego kościoła. I o ile wiem, to księża z założenia powinni pomagać swoim wiernym. Jeśli występuje taka sytuacja jak opisana w historii to ksiądz powinien pomóc, bo de facto w ten sposób zwróciłby choremu jego własne pieniądze, które ten ofiarował kościołowi.
A nie możecie zgłosić zawiadomienia, że paczka wyparowała? Nie ma żadnego poświadczenia tego, że ją odebraliście, a kilka takich zgłoszeń byłoby nauczką dla kurierów.
Rodzice pewnie są w pracy albo w domu. Nie wymagajmy od ludzi by wszędzie prowadzili swoje latorośle za rączkę. A co do legitymacji, to nie masz prawa odmówić sprzedaży z powodu własnego widzimisię. Legitymacja (czy to szkolna czy studencka) jest dokumentem poświadczającym tożsamość i wiek. Odmówić sprzedaży możesz tylko wtedy gdy wyraźnie widać, że legitymacja została podrobiona lub przerobiona a wtedy masz również obowiązek zawiadomić o tym policję.
Może mnie pamięć zawodzi, ale jestem pewna, że już kiedyś czytałam tą historię na piekielnych.
Skoro pracujesz jako ekspedient to licz się z tym, że takie pytania są normalne. Zeszyty akurat są różne (białe, w linie, w kratkę) a i inne towary mogą się skończyć. Nie wiem co ci przeszkadza w zwykłych pytaniach.
@mietekforce: Szczerze powiedziawszy, ja w tej historii nie widzę nic nieprawdopodobnego. Autor miał zachciankę by pokazać pracownikowi, że nie należy oceniać klienta po ubiorze więc się przebrał. Mógł to zrobić z miejsca, ale widocznie nie chciał i miał możliwości by rozegrać to inaczej. Poza tym, mając kilka biznesów normalnym jest zatrudnianie menagerów, którzy trzymają rękę na pulsie. Raczej są to zaufane osoby, które nic nie rozkradną.
@Shineoff: Najgorsze jest to, że za głupotę właścicieli muszą płacić zwierzęta. Nie wiem skąd w ludziach przekonanie, że im mniejszy pies, tym mniej trzeba poświęcić czasu na jego wychowanie. A w przypadku tzw. szczurków wychowanie jest żadne. A wystarczy kupić kilka książek, wejść na forum miłośników rasy, zainwestować w szkolenie i samemu być konsekwentnym. Ale to oczywiście zbyt wiele, a potem jest płacz i krzyk.
Nie chce mi się wierzyć, że nauczyciel aż tak by się podłożył. Jeśli otrzymałaś oceny niedostateczne ze sprawdzianów pisemnych, na których byłaś nieobecna to znaczy, że nauczyciel wpisał sobie te oceny z sufitu. Wystarczy pójść do dyrekcji i poprosić o pokazanie testów, które rzekomo napisałaś na 1. Nie ma ich? No to nauczyciel ma wybór: albo skreśla jedynki wystawione bezprawnie, albo idziemy do kuratorium, które przyzna rację uczniowi. Poza tym, skoro jesteś chora i siedzisz w domu to chyba masz czas na naukę? Chyba nadal funkcjonuje zasada, że po powrocie z długiej nieobecności uczeń ma 2 tygodnie na nadrobienie materiału czyt. napisanie zaległych sprawdzianów. Skoro nauka idzie Ci dobrze, to nie będzie to problemem.
@Drill_Sergeant: Kiedyś słyszałam dowcip o tym, że do wróżki przyszedł klient i zapukał do drzwi. Wróżka spytała "kto tam?". Cóż, tyle z wróżenia. Nie wiem jak ktokolwiek w dzisiejszych czasach, gdy świadomość wielu rzeczy jest wyższa niż kiedykolwiek, może wciąż chodzić do wróżbitów i traktować ich czary-mary poważnie.
Straszna jest taka ludzka znieczulica. Z jednej strony nie pomogą, bo nie są z tobą w żaden sposób związani emocjonalnie. Dla nich jesteś anonimową osobą a oni spieszą się do pracy czy na manikiur. Z drugiej strony, gdyby na twoim miejscu znalezł się ktoś z ich bliskich to zaraz byłaby afera, że ludzie nie pomagają i panuje znieczulica. I koło się zamyka.
@Grejfrutowa: Niestety yorki często są nabywane przez ludzie, którzy traktują je w kategorii puszowej zabawki, a nie żywego stworzenia. W związku z tym, nie wychowują psa w żaden sposób, a potem widzimy takie szczurki, rzucające się na wszystko, nawet na dużo większych od siebie.
Skoro działka jest własnością znajomych to nie widzę przeszkód by tę kapliczkę usunąć. Ludzie przynoszący kwiaty przyzwyczaili się to i się odzwyczają.
Takie historie nijak mnie nie dziwią. Miałam pecha trafiać na podobne i jeszcze ciekawsze egzemplarze nauczycielskie. Dodając do tego opowieści rodziców z czasów studiów o kolegach z innych wydziałów, którzy mieli stać się nauczycielami + opowieści moich znajomych z innych szkół, stwierdzam że choćby nie wiem co szacunku do nauczycieli w szkole nie mam nawet odrobiny. Wiem, wiem "nie wszyscy są tacy". Niestety, jedyny dobry nauczyciel, który miał merytoryczną wiedzę i potrafił zaciekawić tematem był moim nauczycielem WOK-u w liceum. Jedna godzina tygodniowo. Szkoda, że inni tacy nie byli.
Centuś wyczuł, że znajduje się w gronie naiwniaków więc z tego korzystał. Trzeba było ukrócić ten proceder jeszcze na samym początku. Dorośli ludzie a asertywność na poziomie ujemnym.
@FikMikfeegiel: Jak ja chodziłam do szkoły to za zaangażowanie w jakieś szkolne akcje czy pomoc nauczycielom dostawało się punkty z zachowania (czyli wyższa ocena na koniec), ewentualnie ocenę za wykonany projekt itp. Tutaj chłopcy pracowali za darmo i nie mam tu na myśli wynagrodzenia pieniężnego tylko brak jakiegokolwiek docenienia ze strony wychowawcy, tym bardziej że z tego co pisze autor, pomagając narażali się na zaległości.
@ZaglobaOnufry: Myślę, że osoba, która choruje przewlekle i która przyjmuje leki na receptę jest bardziej wyczulona na takie sprawy niż ktoś, kogo stan zdrowia jest na tyle dobry, że może ograniczyć się do ibupromu czy wit. C. Takim podstawowym lekiem można się podzielić, ale nie takim na receptę. Gratuluję autorowi nieugiętej postawy.
@Milena Bizoń: Pojęcie "zwierzęta futerkowe" jest u mnie skrótem myślowym i takowego użyłam w historii, tak samo jak na sierść moich psów mówię "futro". Zaznaczone było zarówno w ogłoszeniu, jak i w umowie, że nie zezwalamy na trzymanie w mieszkaniu żadnych zwierząt, poza rybkami akwariowymi.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 listopada 2016 o 20:36
@Bubu2016: Postraszyliśmy go, że za złamanie warunków umowy zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. W sumie trzeba było to zrobić. I dziękuję za uwagę odnośnie słowa "także". Spacja nie zadziałała, ale już poprawiłam.