Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZjemTwojeCiastko

Zamieszcza historie od: 19 kwietnia 2016 - 13:14
Ostatnio: 27 października 2022 - 13:16
  • Historii na głównej: 13 z 14
  • Punktów za historie: 4123
  • Komentarzy: 350
  • Punktów za komentarze: 4344
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
6 czerwca 2022 o 9:25

I gdzie jest piekielność? Takie są ceny, zwłaszcza przy aktualnie galopującej inflacji, podwyższaniu stóp procentowych, cen mediów itd. Niewiele jest osób, które mogą sobie finansowo pozwolić na obniżenie cen wynajmu (bo często jest tak, że kwota wynajmu spłaca kredyt na mieszkanie, w którym mieszka właściciel). A nawet, gdyby było ich stać na danie niższej ceny, to dlaczego mieliby tracić, skoro mogą zarobić? Najemcy nie muszą zgadzać się na zaproponowaną cenę - wówczas szuka się czegoś adekwatnego cenowo do swojego portfela. Skoro ta rodzina się zgodziła na takie warunki, to znaczy, że ich na to stać. Nie widzę w tej historii żadnej piekielności.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
10 maja 2022 o 14:33

@plokijuty: Z ustalaniem pewnych kryteriów (ustalanych indywidualnie przez rodziny przyjmujące) się zgadzam, ale z dalszą częścią nie. Nie bardzo rozumiem co ma wyznawana religia lub jej brak do charakteru, trybu życia i celów życiowych? Przecież to nie jest ze sobą powiązane. Znam kilka osób szczerze wierzących, które otwarcie mówią, że nie chcą mieć dzieci, bo nie mają instynktu macierzyńskiego/tacierzyńskiego i wolą skupić się na rozwoju osobistym i kariery. Znam też bardzo wielu rodzinnych ateistów, dla których dzieci są sensem życia. Są osoby leżące plackiem w kościele co niedziela, a po wyjściu obmyślające plany jak tu dokopać krewnemu/sąsiadowi, bo ma więcej niż oni. Są też tacy, którzy leżą plackiem w kościele, a zarazem żyją skromnie i nikomu nie zazdroszczą. Są wreszcie tacy, którzy są pracowici i tacy, którzy są roszczeniowi. I wyznawana wiara nie ma nic wspólnego z ich charakterem. Więc co masz na myśli pisząc "każdy z danej grupy wie czego może spodziewać się po osobach mających te same wspólne cele."? Wątpię, by koleżanka katoliczka mocno zaangażowana w sprawy kościelne, a jednocześnie budująca swoją karierę i nie chcąca mieć dzieci dogadałaby się z Ukrainką-katoliczką, która nigdy nie pracowała, bo zajmuje się wychowaniem 5 dzieci. Co z tego, że religia ta sama, skoro usposobienie, styl życia i cele życiowe mają kompletnie inne? To tylko jeden przykład, ale przecież takich sytuacji jest multum w społeczeństwie. To, że wyznajesz lub nie, jakąś wiarę nie oznacza, że wszystkie inne osoby wyznające tę samą wiarę są takie jak Ty i mają takie podejście do życia. Jeśli chcemy wprowadzać kryteria wg. których przyjmujemy kogoś pod swój dach, to właśnie wyznawana wiara jest najmniej istotna.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
25 marca 2022 o 17:36

Jesteś fizycznie, nierozerwalnie złączona ze swoimi rodzicami? Coś jak bliźnięta syjamskie? Nie? To znaczy, że Twoi rodzice mają swoje życie do przeżycia, a Ty masz swoje. Ewidentnie czuć tu zapaszek niespełnionych, własnych ambicji i projektowania ich na swoje dziecko. Tyle tylko, że Ty jesteś osobnym bytem i masz pełne prawo żyć tak jak chcesz, pracować gdzie chcesz i generalnie układać sobie życie tak jak chcesz. Rezygnacja ze swoich marzeń i olewanie własnych talentów dla zaspokojenia cudzych oczekiwań jest głupotą i dobrze, że w końcu zdecydowałaś się iść własną ścieżką. A kochający rodzice i tak będą z Ciebie dumni, bo prawdziwa miłość jest bezwarunkowa. Jeśli pojawia się warunkowość, to znaczy, że jest to relacja toksyczna.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
24 marca 2022 o 22:28

@Ohboy: To nie jest tak, że gremialnie obsiedli tylko mnie. Niektórzy z nich między sobą odbywają identyczne rozmowy, co tym bardziej mnie śmieszy. M.in. dlatego są to znajomi (osoby, które po prostu znam i uważam te znajomości za przydatne), a nie koledzy/żanki czy przyjaciele/ciółki.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
24 marca 2022 o 21:26

@Ohboy: Eh, mam tendencję do stosowania skrótów myślowych i później wychodzi jak wychodzi, więc rozwinę: gdyby osoby, o których piszę same nie miały wiele, to nie przyszłoby mi do głowy wytykać im tej "złotówki". Nie zmienia to faktu, że wtrynianie się w cudze życie, dom i portfel wywołuje we mnie silną alergię. Rzecz jest w tym, że te osoby nie są ode mnie biedniejsze. Mieszkają w apartamentach lub dużych domach, zarabiają bardzo przyzwoicie. Nikt z nich nie wziął do siebie uchodźców, nikt z nich nawet paczki nie zrobił i nie wysłał. Ale do pouczania innych są pierwsi. Gdy ich zapytałam, dlaczego sami nikogo nie przyjmą, skoro mają warunki, to padły logiczne argumenty, że nie wiadomo kto się pojawi, czy nie jakaś patologia albo roszczeniowi "deje", a poza tym jest jeszcze kwestia potrzeby prywatności i swobody we własnym domu. Gdy odbijałam piłeczkę dając te same argumenty, za każdym razem słyszałam w odpowiedzi coś, co mogę streścić do zdania: "no ale MOJE potrzeby/samopoczucie/warunki to co innego". Stąd mój pogardliwy ton w pierwszym komentarzu.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
24 marca 2022 o 19:58

Ja wiem, że w biurze obowiązuje zasada "pracuję do 16:00, a o 16:01 jestem już za progiem", ale naprawdę nie można poświęcić tej minuty na samodzielne umycie kubka i wstawienie go do własnej szuflady przy biurku? Ile nerwów rano ma się zaoszczędzonych. Gdyby każdy tak robił, to kubkowe kradzieje szybko by się nauczyły przynosić własny kubek, bo jak nie, to muszą obejść się smakiem.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 15) | raportuj
24 marca 2022 o 19:51

Co do sytuacji nr 3 to łączę się w bólu. Mieszkam w sporym domu i do tego kilka mieszkań wynajmuję. Od początku uchodźczej fali odbieram masę wiadomości od dalszych (z reguły) znajomych, którzy z jakiegoś niezrozumiałego powodu roszczą sobie prawo do dyktowania mi, że powinnam przyjąć uchodźców do swojego domu a najemcom najlepiej natychmiast wypowiedzieć umowy albo chociaż dokwaterować im Ukraińców. Ostatnio jedni najemcy poszli na swoje, więc wstawiłam ofertę wynajmu na zwyczajowych portalach mieszkaniowych. I dodatkowo odbieram telefony od oszustów podających się za wolontariuszy, z pytaniem czy przyjmę do tego mieszkania ileś osób z Ukrainy za darmo. Gdy stanowczo odmawiam to jest wielki foch (uważam, że to oszuści, bo prawdziwych wolontariuszy nie podejrzewam o taki brak myślenia, by szukać mieszkania dla uchodźców na stronach z ofertami wynajmu i z jasno podanymi cenami; na FB jest masa grup, w których ludzie oferują lokale za darmo). Codziennie, jak patrzę w lustro, to szukam na czole napisu "jestem instytucją charytatywną" i jakoś nie mogę znaleźć. A najlepsze, że takie wtrynianie się w cudy portfel uskuteczniają w moim otoczeniu wyłącznie osoby, których "pomoc uchodźcom" polega na wrzuceniu złotówki do puszki przed sklepem raz na tydzień.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
2 marca 2022 o 7:41

I właśnie dlatego widząc gdzieś porzucony portfel nawet się do niego nie zbliżam. Kiedyś ze 2 razy myślałam, że robię dobry uczynek zwracając zgubę, a jedyne co z tego miałam to nerwy i wyzwiska. Nie, dziękuję. Mój spokój jest dla mnie ważniejszy.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
1 marca 2022 o 18:24

Jako pasjonatce kynologii rośnie mi serducho, gdy czytam takie historie jak Twoja. Super, że jesteś świadomą opiekunką małego pieska. Niestety, prawdą jest, że wiele osób bierze małe psy, ponieważ to "mały kłopot". Tylko że każdego psa (niezależnie od rozmiaru) trzeba wychować, a to jest czasochłonne i wymaga wiedzy (wertowanie artykułów, poradników, opracowań naukowych) i pieniędzy (psie przedszkole, behawiorysta). I później mamy maleństwa, które roznoszą cały dom, wszystko gryzą, na wszystkich szczekają i na każdego skaczą. A naprawdę nie trzeba wiele, by opanować podstawy przed przyjęciem psa do rodziny. Najpierw teoria, później praktyka. Swoją drogą, polecam Ci rozejrzeć się w okolicy właśnie za psim przedszkolem, to idealne miejsce do socjalizowania psa, zwłaszcza jeśli jest strachliwy.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
1 marca 2022 o 17:05

@mama_muminka: Przecież sama właśnie stwierdziłaś, że wśród Ukraińców (tak jak w każdej innej nacji) są osoby piekielne. Dlaczego więc zarzucasz autorce bycie trollem, skoro opisała historię z udziałem jednej, piekielnej osoby? Bo skoro napisała to akurat w TYM momencie, to znaczy, że to bujda? Jakby napisała tydzień temu to by brzmiało bardziej wiarygodnie? Mniej? Naprawdę, nie dajmy się zwariować, myślmy samodzielnie. Piekielne jednostki (podkreślam: jednostki, bez generalizacji) z Ukrainy nie zniknęły magicznie po wybuchu wojny. Teraz nie można opisać żadnej piekielności z nimi związanej, bo trzeba chodzić na paluszkach? Oczywiście, że zostali bardzo pokrzywdzeni i należy im w jakiś mądry (mądry i dla nich i dla społeczeństwa polskiego) sposób pomóc, ale zakłamywanie, czy też przemilczanie rzeczywistości raczej jest skrajnością w drugą stronę. Są oczywiście komentarze w internecie, z których śmierdzi propagandą i tacy autorzy słusznie są "diagnozowani". Ale przerażające jest to, że wiele bardzo racjonalnych, neutralnych spostrzeżeń i pytań jest z góry klasyfikowana jako trolling, tylko dlatego, że autorzy nie dają się ponieść emocjom tu i teraz lub, tak jak autor, opisują jakąś sytuację, w której Ukraińcy nie są postawieni w zbyt pozytywnym świetle. Nie czuję w tej historii fałszu, bo osobiście znam Ukraińców i Ukrainki, często bez zobowiązań w postaci dzieci, którzy ani myślą jechać i walczyć za swój kraj. Rozumiem ich, bo też ja za Polskę bym nie walczyła. Ponad to, wydźwięk tej historii jest jak najbardziej racjonalny, a wręcz pozytywny. Super, że społeczeństwo pomaga, super, że państwa i instytucje ponadnarodowe twardo odpowiedziały na bestialstwo, które się tam rozgrywa, mimo że wcale nie musieli, bo formalnie rzecz biorąc, żadne traktaty nie wiążą Ukrainy ani z UE ani z NATO (jeszcze, bo wszystko jest na dobrej drodze, by Ukraina do UE weszła). To są przecież fakty. Tak jak faktem jest, że nikt nie chce wojny, latających atomówek i raczej nikt nie będzie ginąć za obce państwo. Więc gdzie tu trolling? W dacie? Niezbyt przekonujące.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
1 marca 2022 o 6:55

@mama_muminka: Czyli teraz każdy, kto napisze o swoich negatywnych doświadczeniach z Ukraińcami jest ruskim trollem? Nagle wszyscy Ukraińcy stali się solidnymi pracusiami, uczciwymi i pilnie uczącymi się języka polskiego? Rozumiem. Stali się świętymi, o których złego słowa nie można powiedzieć, tak jak o czarnoskórych w USA. Tylko zdradzę pewien sekret Tobie i i kilku podobnym Ci osobom z komentarzy tutaj: na działaniu w emocjach nie jeden już się przejechał. Natomiast racjonalizm jeszcze nikogo nie zawiódł. A patrząc racjonalnie, to gloryfikowanie lub demonizowanie CAŁEJ nacji ze względu na jakieś jedno wydarzenie, jest doskonałym popisem głupoty. Gratuluję.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 lutego 2022 o 21:07

@pasjonatpl: Czy ciężki metal? Są różne podgatunki, ja preferuję powermetal (np. Powerwolf) a przede wszystkim metal symfoniczny (Nightwish, Within Temptation, Epica itd.). Więc przede wszystkim lubię metal z ładną linią melodyczną, a nie samo "walenie w gary". Co do przeróbek, to disco polo też bym nie zdzierżyła, ale np. bardzo lubię tzw. metal covery. Szczególnie upodobałam sobie Leo Moracchioli. Tak jak nie jestem w stanie słuchać wycia Adele, tak "Hello" w wykonaniu Leo słuchałam przez cały dzień, podobnie jak jego "Gimmie gimmie" (oryg. Abba), a "Night fever" (oryg. Bee Gees) słucha mi się nawet przyjemniej od oryginału (a to już coś, bo takie starocie darzę dużą sympatią).

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
3 lutego 2022 o 22:03

@pasjonatpl: Też nie jestem w stanie zdzierżyć disco polo i w ogóle dudnienia typu "umcy, umcy". Po kilku sekundach pulsują mi skronie i boli głowa. Wesel generalnie nie lubię, zwłaszcza w takich remizowych wydaniach, z żenującym wodzirejem, więc już od lat na żadnym nie byłam oprócz własnego. Na tymże własnym ślubie mieliśmy szeroko pojęty repertuar metalowy i wszyscy się świetnie bawili oprócz dziewczyny kolegi, która przesiedziała całą imprezę, bo "do tych szarpidrutów nie da się tańczyć". No cóż.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
2 lutego 2022 o 21:31

@Crannberry: Przykład, który podałaś jest idealnie w punkt.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
2 lutego 2022 o 21:29

@Fahren: "z historii wynika, ze to ciotka się interesowała żonatymi - ci faceci jej nie szukali". Interesować się mogła, bo kto jej zabroni? Ale jeśli facet mający swoje zobowiązania wobec rodziny nie spuścił jej na drzewo, tylko ochoczo odpowiedział na jej zaloty tym samym, to wina leży po jego stronie. To strona "zajęta" powinna powiedzieć "nie jestem zainteresowany/-a". Ewentualnie najpierw doprowadzić do końca obecną relację, a dopiero później (już z czystym kontem) rozpoczynać związek z osobą z zewnątrz, która wykazywała zainteresowanie. Kolejność jest prosta. Odnosząc się do drugiej części Twojego komentarza, poszłam w kierunku analogicznych przykładów. Była mowa o zdradzie, Ty podałeś przykład przekroczenia prędkości, ja podałam przykład molestowania. Nie rozkładamy tu na czynniki pierwsze każdej z tych trzech sytuacji, a jedynie dyskutujemy o tym, po czyjej stronie leży wina. Z mojego punktu widzenia, w opisanych trzech przypadkach wina spoczywa na jednej stronie.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
2 lutego 2022 o 18:02

@Crannberry: Cóż, kobiety są generalnie obwiniane za wszystko co ze zdradą związane, mężczyznom z reguły nikt złego słowa nie powie. Mąż zostawił żonę dla kochanki? Ta kochanka to ladacznica, jak tak mogła kobieta kobiecie zabrać misia?! Żona zdradzi męża? A to ladacznica, zamiast męża oporządzać, domem się zajmować, dzieci do szkoły wyprawiać, to ta za facetami biega! A jak mąż zdradzi żonę? No biedny, widocznie żona nie dawała mu radości, zapuściła się, no facet potrzebuje wrażeń. Ehh, mam nadzieję, że takie myślenie z biegiem lat odejdzie w niepamięć, bo to przypomina czasami groteskę. Nikt nikogo do niczego nie zmusi. Każdy podejmuje suwerenną decyzję co zrobić ze swoim życiem i związkiem. Takie traktowanie zdradzających jak bezwolnych przedmiotów, które można sobie zabrać jest bardzo słabe.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
2 lutego 2022 o 17:55

Winnym zdrady jest osoba, która ma rodzinę, zobowiązania i mimo to wskakuje do cudzego łóżka. Jasne, w każdy związek może wkraść się rutyna, zmęczenie codziennością, przygaśnięcie iskry namiętności. Dojrzała emocjonalnie osoba w takiej sytuacji analizuje sprawę, rozmawia z partnerem/partnerką na temat swoich odczuć i albo decydują się ratować związek albo go kończą. Jeśli z ratowania nic nie wyjdzie, to dojrzałe osoby się rozstają i jako wolne jednostki każde idzie w swoją stronę. Wikłanie się w romans świadczy o niedojrzałości osoby, która zdradza. Nikt nikogo do zdrady nie zmusi. Jeśli dana osoba kocha swoją partnerkę/partnera i jest uczciwa, to choćby podrywała go/ją piękność/przystojniak nie z tej ziemi to i tak powiedzą "Stop, jestem w związku". Osoba bez zobowiązań ma pełne prawo "próbować szczęścia", bo nikomu nic nie przysięgała. Na pytanie, czy jest to etyczne każdy powinien odpowiedzieć sobie sam, według własnych zasad, natomiast jeśli osoba w związku "da się skusić" (jak to ktoś wyżej ujął), to odpowiedzialność leży tylko po stronie tej osoby. Każdy ma swój rozum, prawda? To należy z niego korzystać i brać na klatę konsekwencje swoich czynów.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 17) | raportuj
2 lutego 2022 o 17:43

@Fahren: Rozumiem, że jesteś z tych, którzy uważają, że jak kobieta idzie latem w miniówce i wydekoltowanej bluzce, to nie powinna się oburzać, że mężczyźni za nią obleśnie gwiżdżą i nie powinna mieć pretensji jeśli padnie ofiarą molestowania i/lub zgwałcenia "bo przecież kusiła"? A nie sądzisz, że zamiast wciskać dziewczynkom "nie prowokuj" raczej należałoby uczyć chłopców, by trzymali ręce przy sobie? Molestowaniu winny jest tylko ten, który molestuje. Przekroczeniu prędkości winien jest tylko ten, który przyciśnie gaz do dechy. I zdrady również winna jest tylko osoba, która zdradza.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
1 lutego 2022 o 20:33

@Crannberry: Wypisz wymaluj moja babcia, choć w nie tak skrajnej formie. Moi rodzice, znajomi i generalnie nasze otoczenie wie, że najlepszym prezentem dla mnie i męża są gry i ewentualnie jakieś gadżety z nimi związane. Ale babcia zawsze skomentuje, że "jak to tak, żeby poważna, prawie 40-letnia (auć) kobieta grała w jakieś *slajriny* czy *asasimy*". Co ciekawe, do męża się nie przyczepia, mimo że to ja jego zaraziłam gamerskim bakcylem i tegoż bakcyla mam od grubo ponad dwudziestu lat. Na całe szczęście z reguły kończy się na gadaniu i nie wciska nam takich kwiatków, jak opisałaś w wykonaniu swojej mamy. Ale cóż. Są osoby, którym nie przetłumaczysz w żaden sposób i tak czy siak zrobią po swojemu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
1 lutego 2022 o 20:23

@Michail: Nie twierdzę, że nie jest. Ale chyba żadne z nas nie urodziło się wczoraj, prawda? Wiemy, że świat nie jest idealną bajką i doskonale zdajemy sobie sprawę, że przy tak postawionych warunkach nie ma siły, żeby nie trafić na kogoś, kto wrzuci kilka groszy na odczepnego. Jeśli ma się kapkę rozumu, to należy z niej skorzystać i przewidzieć, że taka sytuacja na pewno się zdarzy. To nie wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego, a oszczędza nerwów i niesmaku.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
31 stycznia 2022 o 21:47

@gawronek: Nie tylko. Po prostu dzisiejsi młodzi ludzie (siebie też zaliczę do tej kategorii, a co) są bardziej wyluzowani i bezpośredni niż starsze pokolenia i nie boją się stawiać wymagań (jakkolwiek to nie brzmi). Też zawsze się pytam co ktoś chce dostać, bo prezent ma przecież sprawić radość osobie obdarowywanej. Dla mnie jest to oczywiste, ale np. dla pokolenia seniorów nie. Wiele starszych osób wychodzi z założenia, że należy cieszyć się z każdego śmiecia (sorki za dosadność), bo tak wypada, za to nie wypada powiedzieć wprost czego się potrzebuje, bo... bo nie wypada i już. Najlepiej jest wtedy, gdy kupują komuś prezent taki jaki sami chcieliby dostać i analogiczne dostają, zamiast czegoś co sprawiłoby im autentyczną radość. To takie komplikowanie sobie na siłę życia, zamiast stawiać sprawę jasno i konkretnie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2022 o 21:49

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
31 stycznia 2022 o 21:38

@GoshC: O rany, to mi przypomniało, jak w czasach studenckich rzuciłam w jakiejś rozmowie ze znajomymi, że rozglądam się za nowymi mitenkami, bo stare mi się przetarły, a ci postanowili kupić mi je na urodziny. Tylko był pewien problem. Ja nosiłam i noszę mitenki czarne, skórzane, z ćwiekami i sięgające nadgarstka (takie a'la motocyklowe, w metalowym stylu), a dostałam czarne (ok) ale... koronkowe, z czerwonymi kokardkami i sięgające łokci. "Oczekiwania vs. rzeczywistość" w realnym świecie ;)

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
31 stycznia 2022 o 20:30

Nie rozumiem takiego krygowania się. To wychowanie w duchu "zawsze z uśmiechem podziękuj za prezent, nawet jeśli ci się nie podoba i nie przyda" odbija się później czkawką. Moja babcia miała takie uległe podejście i usiłowała uszczęśliwiać mnie na siłę. Jak w wieku 13 lat dostałam od niej kolejną lalkę i różową bluzeczkę z jakąś bajkową postacią (lalkami przestałam się bawić ok. 10 roku życia, a mając 13 lat odrzucałam wszystko co "dziecinne", czyli normalka w tym wieku) postawiłam veto. Był żal i pretensje z jej strony, ale nauczyła się, żeby szanować to co do niej mówię, gdy pyta jaki prezent chciałabym dostać. Więc autorko: nie ma sensu się krygować i przylepiać sztucznego uśmiechu. Jak Cię ktoś zapyta, to mówisz wprost, że dziękujesz za pamięć ale prezent był nietrafiony. Szkoda tracić życia na zabawę w konwenanse.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
31 stycznia 2022 o 18:42

@Pattwor: Dokładnie tak jest. W czasach licealnych zrobiłam przegląd książek i sprzedawałam te, których chciałam się pozbyć. Umówiła się ze mną kobieta na takiej właśnie zasadzie "w połowie drogi" i oczywiście chciała mi zapłacić mniej niż się umawiałyśmy (kwota była rzędu 20zł, ona chciała mi wcisnąć 10). Najpierw był lament, że ojoj ona nie wzięła więcej - wskazałam jej bankomat. Ona twierdzi, że nie da się z bankomatu wypłacić 20zł (nie wiem czy naprawdę myślała, że w to uwierzę). Wyprowadziłam ją z błędu, to zaczęła gadkę, że nie wzięła z domu karty. Nie to nie. Jak już się odwróciłam i zaczęłam iść, to zmieniła zdanie i przypomniała sobie, że "och, jednak wzięła te 20zł hihi". Myślę, że gdyby trafiła na mniej asertywną osobę, to by miała i książkę i zaoszczędzoną dyszkę. W takich sytuacjach zawsze należy z góry zakładać, że klient jest oszustem i przygotować się na to.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 24) | raportuj
31 stycznia 2022 o 18:27

Nie dostrzegam tu piekielności. Skoro ustaliłeś, że klient ma wrzucić do puszki "cokolwiek" (bez podania minimalnej kwoty) to dlaczego jesteś zdziwiony, że tenże klient, który wrzucił "cokolwiek, ale mniej niż oczekiwałem" chciał wywiązania się z umowy darmowego transportu? Ustaliłeś zasadę i klient się do niej dostosował. Bardzo nie lubię takich niewypowiedzianych oczekiwań w stylu "domyśl się". Nope. Nikt nie musi niczego się domyślać i poszukiwać drugiego dna, skoro komunikat jest jasny i klarowny. Na przyszłość wywieś kartkę, że transport jest darmowy pod warunkiem wrzucenia do puszki KONKRETNEJ kwoty minimalnej, bo to na cel WOŚP i tyle.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1013 14 następna »