Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZjemTwojeCiastko

Zamieszcza historie od: 19 kwietnia 2016 - 13:14
Ostatnio: 27 października 2022 - 13:16
  • Historii na głównej: 13 z 14
  • Punktów za historie: 4123
  • Komentarzy: 350
  • Punktów za komentarze: 4344
 
[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
23 lutego 2017 o 18:09

Jeśli tak Ci przeszkadza, że sąsiedzi decydują o losie drzew znajdujących się w ich WŁASNYCH ogrodach to sama kup kilka drzewek, zasadź i dbaj o nie. Ładnych, zdrowych drzew, które nie przeszkadzają, nie wycina się. Natomiast należy pozbywać się drzew starych i chorych, które mogą stanowić zagrożenie. I to jest sprawa sąsiadów czy i które drzewa wycinają. Do tej pory trzeba było nie dość, że stracić masę czasu na uzyskanie pozwolenia na wycinkę to jeszcze trzeba było za to zapłacić. Za pozbycie się własnego drzewa, z własnej posesji. Dla mnie to chore i dobrze, że prawo zostało zmienione. Tyle, że nie ma pewności czy to prawo się utrzyma i np. następny rząd nie postanowi jednak wrócić do poprzednich przepisów. Dlatego ludzie się spieszą, by w razie "w" nie mieć powtórki z rozrywki.

[historia]
Ocena: 41 (Głosów: 47) | raportuj
18 lutego 2017 o 22:18

Piękna lekcja. Wprawdzie nie sądzę by taka osoba wyciągnęła wnioski, że bardziej opłaca się kulturanie zapytać niż sapać jak lokomotywa, ale może udało Ci się naprostować jedną z wielkiej armii podobnych "sapiących".

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
18 lutego 2017 o 22:14

@sla: Szkopuł w tym, że prawnie nie ma zakazu wprowadzania psów do obiektów publicznych, chyba że wisi stosowny piktogram przed wejściem, tak jak np. wiszą piktogramy iformujące o zakazie palenia. Jeśli przy drzwiach urzędu nie widniała taka informacja to pani miała prawo zabrać psa do środka.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 21) | raportuj
18 lutego 2017 o 13:24

Ja odrózniam ochroniarza, który ma zapewnić bezpieczeństwo klientom od ciecia, który sam jest chodzącym zagrożeniem. Prawdę powiedziawszy, dziwię się tej pani, że nie zareagowała ostrzej. Być może nie widziała informacji o zakazie wprowadzania psów do środka, a tu przyszedł ochroniarz z wysoko zadartym nosem i z tekstami "bo nie", "bo ja tak mówię" . Tym bardziej, że pani w historii pytała dlaczego nie może przywiązać psa, a uzyskała odpowiedź jak wyżej. Jak nie potrafi uargumentować na spokojnie i wskazać tabliczki o zakazie, to nic dziwnego, że klientka uznała go za idiotę. I jakkolwiek nie jestem zwolenniczką rozwiązań siłowych, gdy są inne możliwości, to za takie szarpnięcie tej kobiety, "ochroniarzowi" należał się kopniak w odwłok. Ciekawe jakby się tłumaczył, gdyby jednak pani nie wykazała się refleksem i rozbiła głowę.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
17 lutego 2017 o 20:04

Współczuję Ci. W swoim życiu, a zwłaszcza w czasach szkolnych zetknęłam się z dzieciakami z patologicznych rodzin. Zarówno tych "otwartych" (picie, ćpanie, bicie), jak i tych pod tzw. krawatem. Potomkowie tych drugich mają paradoksalnie dużo gorzej, bo raczej nie znajdują w nikim z zewnątrz oparcia. To, że chodzą w pięknych ubrankach a rodzice zarabiają duże pieniądze na prestiżowych stanowiskach sprawia, że ludzie z zewnątrz nie traktuję dzieci wołających o pomoc poważnie i uznają, że "małolatowi w tyłku się poprzewracało", a często stoją za tym prawdziwe dramaty rozgrywane za zamkniętymi drzwiami. Autorko, jesteś młoda, masz kontrolę nad swoim życiem. Poszukaj dobrego psychologa i nie bój się! Dla psychologa też w pewnym sensie będziesz anonimowa, tak jak jesteś tutaj, gdyż psycholog wysłuchuje dziennie dziesiątek podobnych historii. Dałaś radę wyrzucić to z siebie tutaj, na forum. Stań przed lustrem i wyrzuć to z siebie na głos. A potem idź po pomoc. Masz przed sobą całe życie które nie musi być piekłem. Zamykając się na świat sprawiasz, że s***** który Cię skrzywdził wygrywa. Wiem, że łatwo jest pisać zza szklanego ekranu, ale nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Trzymam za Ciebie kciuki.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
15 lutego 2017 o 14:42

Zgadzam się z tym co napisałaś, aczkolwiek uważam, że problem z polską edukacją jest dużo poważniejszy i nie ma znaczenia czy szkoła będzie w systermie 6+3+3 czy 8+4 czy jeszcze jakimś innym. Ryba psuje się od głowy i tak naprawdę największym problemem jest brak merytorycznego i pedagogicznego przygotowania ze strony kadr nauczycielskich. Nie oszukujmy się, nauczycieli z powołaniem jest może 1% w skali kraju. Pozostali to osoby, które uznały że szkoła da im ciepłą posadkę i tyle. Na studiach, na kierunkach "szkolnych" jak np. matematyka czy filologia polska osoby, które faktycznie mają pasję do studiowanej dziedziny nie pójdą uczyć w szkole, a zamiast tego wolą rozwijać się w innych, bardziej ambitnych kierunkach. Zajęcia z pedagogiki czy pracy z dziećmi i młodzieżą to generalnie śmiech na sali. Wkuwanie teorii, a praktyki żadnej. Nauczyciel nawet jak ma jakieś pojęcie o różnych systemach nauczania to go nie wykorzysta bo zwyczajnie nie umie. A potem przyssawają się do stołków polonistki, które popełniają błędy ortograficzne, historyczki, które mylą Bolesława Chrobrego z Krzywoustym czy matematycy, którzy ganią za użycie innej metody obliczeń niż chcieli. Nie uczy się w szkole myślenia, nie rozwija się kreatywności czy wyobraźni, a zamiast tego serwuje się obowiązek wkuwania wszystkiego zgodnie ze sztywnym kluczem. A biada temu, kto zinterpretuje wiersz w inny sposób niż to jest odgórnie narzucone.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
12 lutego 2017 o 23:35

@TakaTamPaskuda: To fakt. Od zawsze miałam zapędy artystyczne, zwłaszcza do aktorstwa, lecz jak tu pokazać swój mniejszy lub większy talent, gdy nauczyciel odpowiedzialny za szkolne przedstawienia okolicznościowe nie informuje uczniów, że takie przedstawienie w ogóle się odbędzie, natomiast prosi o pozostanie na przerwie grupki uczniów będących zupełnym przypadkiem córką dyrektorki oraz jej paczki? A o tym, że odbywa się przedstawienie i grają w nim dokładnie te osoby, dowiadywaliśmy się w momencie wejścia na salę gimnastyczną. Przechodziłam to w podstawówce. Tak samo było z ogłaszaniem olimpiad czy nawet zwykłych konkursów szkolnych. Zawsze były tylko dla wtajemniczonych. Na szczęście w liceum umiałam już zawalczyć o swoje i sama dowiadywałam się oo różnych przedsięwzięciach. Teraz się z tego śmieję, ale wtedy był duży niesmak.

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 25) | raportuj
12 lutego 2017 o 23:23

Nie chcę w żaden sposób bronić Twojego byłego, ale mam to do siebie, że lubię rozważać różne warianty. A więc, z tego co piszesz wynika, że siostrzeniec ma 8 lat czyli romans miał miejsce 9 lat temu. To jest szmat czasu. Młodzi ludzi często popełniają błędy, których nie popełniliby jako osoby bardziej dojrzałe. Skoro facet oświadczył Ci się i planował z Tobą życie, to może jednak zmienił priorytety i zakończył hulaszczy tryb życia? Zresztą piszesz, że on się wystraszył i uciekł, a siostra niedługo po tym wyjechała za granicę. Nie mieli o sobie żadnych danych, więc odnalezienie się było mocno utrudnione. Każdy ma inne usposobienie, więc on uznał, że sprawa jest zakończona i siostra ciążę usunęła a ona nic od niego nie chciała, skoro nie walczyła nawet o alimenty. Podsumowując, nie dziwię Ci się że zakończyliście związek, gdyż taka rodzinna telenowela byłaby patologią. Rozumiem też, że nadal to przeżywasz, aczkolwiek wydaje mi się, że w Twoim toku rozumowania brakuje świadomości upływu czasu i tego, że człowiek naprawdę może się zmienić i przewartościować swoje życie. Tak czy inaczej, życzę Ci powodzenia i poznania mężczyzny, który będzie dobrym i uczciwym człowiekiem.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
10 lutego 2017 o 22:13

Może ma jakąś manię, że jest panem i władcą, a skoro pospólstwo nie chce się przed jaśnie panem rozstąpić, to trzeba pokazać im kto tu rządzi. Brak słów na takich ludzi.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
9 lutego 2017 o 14:34

Właściwie trudno powiedzieć od czego zalezy znajomość bądź nie języków obcych na świecie. Teoretycznie młodzi ludzie nie mają barier językowych, a w praktyce trudno się czasem dogadać. Może to wynika z jakiejś wewnętrznej obawy o ośmieszenie się czy coś. Jednak dziwnym jest dla mnie fakt, że osoby zajmujące się działalnością turystyczną, często nastawioną wręcz na obcokrajowców, nie mówią chociaż w tak podstawowym języku jak angielski. Z drugiej strony miałam kiedyś sytuację, że na mieście zaczepiła mnie Japonka szukająca jakiegoś muzeum. Rozmawiałyśmy po angielsku, a ona na pożegnanie powiedziała "zdrastwujtie" (po rosyjsku "dzień dobry"). Niestety o języku rosyjskim nie mam bladego pojęcia, więc stwierdziłam, że przepraszam ale nie rozumiem. Japonka speszyła się i wydukała kilka słów po angielsku i niemal uciekła. Cóż, chciała być miła, ale trochę nie wyszło. Myślę, że łatwo jest uczyć się jezyków obcych we własnym kraju, jednak gdy jedzie się zagranicę to jednak najlepszego lingwistę dopada obawa, że może pomyli słowa, może coś powie nie tak. Sama mówię biegle w czterech językach obcych i choć mam papierki i doświadczenie w kontaktach z rdzennymi mieszkańcami, to jednak zawsze jest mały stres czy aby na pewno powiem wszystko tak jak chcę. Inna sprawa, że ludzie często z lenistwa nie mają ochoty uczyć się języków lub uważają swój kraj za pępek świata. Niestety w takim podejściu przodują Francuzi. Z młodymi to jeszcze się dogadasz po angielsku, ale ze starszym w życiu. Tak już jest, również w innych krajach.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
5 lutego 2017 o 23:56

@ZaglobaOnufry: Rzecz, która najbardziej mnie śmieszyła w szkole średniej to wymaganie od uczniów by zwracali się do nauczyciela per "profesor". Jak kiedyś próbowałam wytłumaczyć wychowawczyni, że to nie na miejscu, gdyż ona jest magistrem a "profesor" to tytuł naukowy i nawet na studiach wykładowcy obruszają się, gdy zwróci się do nich "wyższym" stopniem/tytułem, to miałam przerąbane. Ale summa summarum, cała szkoła śmiała się z nauczycieli, którzy kazali innym tak się do siebie zwracać. Jakiś kompleks czy co?

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 25) | raportuj
5 lutego 2017 o 23:45

W zasadzie to pasażer postąpił słusznie. Jak potem ludzie mają szanować Waszą pracę, skoro wystarczy być żulem, napakowanym byczkiem albo biednie wyglądającą osobą i opowiedzieć ckliwą historyjkę byście nie wypisali mandatu. W czym taka osoba jest lepsza od tej, która przez stres czy roztargnienie zapomni zabrać z domu biletu lub spieszy się na ważne spotkanie i nie zdążyła kupić w kiosku, a karty nie posiada? Jak już są jakieś zasady, to powinny być przestrzegane przez wszystkich.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 13) | raportuj
31 stycznia 2017 o 1:16

@czekoladziara: Nie zauważyłam, by w moim komentarzu pojawił się jakikolwiek "bełkot". Zwróciłam tylko uwagę, że można było szybko załagodzić sytuację, zamiast podnosić ciśnienie klientowi, sobie i ludziom w kolejce. Oczywiście klient postąpił głupio, ale skoro już się stało, to trzeba szukać wyjścia z sytuacji a nie umywać ręce. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że w identycznej sytuacji wypowiadający się tutaj użytkownicy zachowaliby anielski spokój i uśmiech na twarzy. Wyzywanie kasjerki jest naganne, ale będąc pod wpływem emocji człowiek nie zawsze postępuje racjonalnie i kulturalnie.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 19) | raportuj
26 stycznia 2017 o 22:21

@cassis: Oj, gier planszowych jestem równą pasjonatką co komputerowych i denerwuje mnie takie podejście do nich. Fakt, kiedyś też sądziłam, że planszówki kończą się na chińczyku, monopoly czy innych takich ale PRAWDZIWE planszówki nie mają z nimi wiele wspólnego. "7 cudów świata", "Sherlock vs Mycroft", "Stawka większa niż życie", "Król i zabójcy", "Maskarada", "Tajniacy"... długo by wymieniać. Szkoda, że niewiele osób o nich wie, najczęściej właśnie przez stereotyp, że planszówki to gry wyłącznie dla dzieci a dla dorosłych to nuda.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
26 stycznia 2017 o 22:09

@illis: Zgadzam się, aczkolwiek wzięłabym poprawkę na to, że ludzie się zmieniają, a zwłaszcza pod wpływem rodzicielstwa. Może się nagle okazać, że osoba, która przez wiele lat podchodziła z dystansem do dzieci i wyrażała dezaprobatę dla np. nadopiekuńczości, w momencie gdy sama została rodzicem padła ofiarą pieluchowego zapalenia mózgu i stała się orędownikiem wszystkich metod, które niegdyś negowała. Nie zmienia to faktu, że zachowania takie jak opisane w historii są piekielne i trzeba dać jasny sygnał, że nie życzymy sobie podobnych tekstów.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
26 stycznia 2017 o 20:48

@illis: Czy ja wiem? Może nie każdy tak ma, ale np. ja widzę różnicę między przyjacielem, kolegą a znajomym. Na dobór znajomych nie zawsze mamy wpływ np. na uczelni czy w pracy. Gorzej jeśli tyrady na temat rodzicielstwa zaczynają wygłaszać bliskie osoby, np. rodzina bliższa lub dalsza na kontakty z którą mamy połowiczny wpływ.

[historia]
Ocena: 37 (Głosów: 37) | raportuj
26 stycznia 2017 o 20:38

Jak ja Cię rozumiem... Mam ponad 30 lat, własną firmę, na codzień popylam w garniturku i szpilkach a po pracy najchętniej cały wieczór bym grała wespół z narzeczonym. Znajomi jak pierwszy raz do nas przychodzą to nie wierzą, że wielka biblioteka wypełniona w połowie grami, w większości zawiera moje zbiory. W sklepach stacjonarnych przestałam kupować gry, bo sposób w jaki nie raz potraktowała mnie obsługa, gdy pytałam o najnowszego AC lub TES odbierała wszelką chęć zakupu. A co do "jawiemlepiej" to niestety teść będzie tak truł do końca swoich dni. Dobrze, że małżonka jest po Twojej stronie i dostrzega zafiksowanie tatusia. Jedyna opcja to ignorowa, ewentualnie kiwać główką i dalej robić swoje.

[historia]
Ocena: 34 (Głosów: 40) | raportuj
26 stycznia 2017 o 19:22

Z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że przez dzieciatych znajomych może przemawiać swego rodzaju zazdrość. Nieprzespane noce, brak spontaniczności i czasu dla siebie są frustrujące. Poza tym rodzice, zwłaszcza matki lubią robić z siebie męczenników, którzy tak wiele poświęcają i oddają się wychowaniu dziecka. Takie myślenie na zasadzie "ja mam ciężko to ty też masz tak mieć". Chociaż u mnie niezadowolenie z powodu naszej bezdzietności jest wyrażane bardziej przez rodzinę. Biorąc pod uwagę naprawdę długi czas związku, wszystkim się wydaje że musimy już, teraz, natychmiast mieć dzieci, podczas gdy my tego nie chcemy. Najśmieszniejsze jest to, że do ok. 27-30 roku życia ze wszystkich stron słyszałam "masz jeszcze czas" i "teraz nauka i praca są najważniejsze, na dzieci przyjdzie pora" a gdy przekroczyłam magiczny wiek 30 lat nagle wszystko odwróciło się o 180 stopni. Przy czym, rodzina jest przerażona tym, jak konsekwentna jestem w swoim stanowisku, gdyż już jako nastolatka mówiłam że dzieci nie będę miała. Nie dogodzisz nigdy nikomu, więc trzeba żyć tak by samemu być szczęśliwym.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
26 stycznia 2017 o 11:42

Kary za nieoddanie książki w terminie to kwoty groszowe za dzień. Jakim cudem za 2 miesiące opóźnienia przy 2-ch książkach naliczyła Ci aż 350zł? Powinnaś zorientować się w regulaminie biblioteki bo możliwe, że panie zrobiły Cię w konia.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
17 stycznia 2017 o 23:09

@Crook: Już napisałam, jestem zaprawiona w boju. ;) Miałam dziś dobry humor, choć mogłam podać pracownicom poczty swoje nazwisko. Jak znam życie, skutkowałoby to tym że i regulamin by się znalazł i kierowniczka by przyszła z przeprosinami byle bym nigdzie nie pisała skargi. Po moich przejściach z pocztą mogę spodziewać się wszystkiego.

[historia]
Ocena: 30 (Głosów: 40) | raportuj
17 stycznia 2017 o 20:14

I ten "mały problem" powienienś zrobić. Dla zasady. A już na pewno nie powinieneś machać ręką na fałszowanie Twojego podpisu.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 22) | raportuj
17 stycznia 2017 o 20:12

Moim zdaniem przesadzasz i zbyt pochopnie oceniasz. Skąd wiesz czy facet z dzieckie nie zrobił przelewu lub nie licytował na aukcji WOŚP? Może akurat nie miał przy sobie portfela lub miał samą kartę? Myślę, że nie zbiedniałabyś dając dziecku naklejkę, zresztą pełnią też one funkcję promocji. Co do wolontariuszy to ja niestety nie mam z nimi miłych doświaczeń. Ostatnio zostałam na ulicy zaczepiona przez chłopaka z puszką. Gdy grzecznie odparłam mu, że przepraszam ale nic mu nie wrzucę zostałam wyzwana od zadufanych w sobie idiotek widzących tylko czubek własnego nosa. Cóż, takie zachowania nie robią dobrej reklamy.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 25) | raportuj
13 stycznia 2017 o 22:09

Jak długo funkcjonował ten "żłobek" (bo zakładam, że już nie istnieje)? Na moje oko to po 2-3 miesiącach sprawa powinna się wydać. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że żadne z dzieci nie opowiedziało rodzicom o tym co dzieje się w "żłobku". Poza tym, rodzice nie zauważali, że ich dziecko chodzi w złej pieluszce? Za dużej/ za małej? Nie wydało im się dziwne, że dzieciak przychodzi głodny jak wilk, podczas gdy miało zjeść porządne drugie śniadanie lub obiad przyniesione z domu? Może nie mam dużego pojęcia o dzieciach, ale wydaje mi się, że dziecko raczej powinno się poskarżyć rodzicom, że "pani dała mój deserek Stasiowi". Jakoś tak mi się to kupy nie trzyma. No i najważniejsza rzecz: czy Twoja koleżanka, po odbębnieniu praktyk powiadomiła kogokolwiek o warunkach jakie panują w tym... miejscu? Czy choćby zwróciła uwagę rodzicom, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami?

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 13 stycznia 2017 o 22:11

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1013 14 następna »