Profil użytkownika
anndab7 ♀
Zamieszcza historie od: | 30 marca 2012 - 20:58 |
Ostatnio: | 28 września 2018 - 12:04 |
- Historii na głównej: 4 z 10
- Punktów za historie: 3487
- Komentarzy: 198
- Punktów za komentarze: 2673
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 następna »
Ciekawie czy nie mogłabyś też się ubiegać o zwrot kasy za to badanie zrobione prywatnie? Pewnie naciągane, ale pisząc skargę nic Ci nie szkodzi. A skargę pisz koniecznie. Powodzenia!
A mnie się wydaje, że tu nie o historię chodzi, ale ten styl. Jakbym miała 5 białych landrynek na raz w buzi. Tak mi się jakoś skojarzyło. A za postawę - brawo.
Z tego co wiem, kasjerki mają licznik nabitych produktów na minutę czy jakoś tak. I oczywiście normę dzienną / godzinową którą muszą wyrobić. A przynajmniej w jednym nieistniejącym już w polsce dyskoncie tak było. A jak nie było normy - to po premii. Co nie zmienia faktu, że kasjerka była piekielna. Obawiam się jednak, że to idzie odgórnie.
Kupiłaś, nie zapłaciłaś i nie chcesz odebrać? Tak to wygląda. Rozumiem, że wyjeżdżasz, ale on tego nie wie, allegro tez. A jak on zgłosi, że kupiłaś i migasz się od odbioru i płatności, to niestety ale faktycznie Ty będziesz uchachana. Przynajmniej mu napisz porządnego maila - że odbierzesz tego i tego dnia, za taką kwotę jaka była w ogłoszeniu. Jak będzie fikał, to przynajmniej masz podkładkę.
Ja bym pojechała po odbiór - najlepiej z kimś kto jest w stanie ocenić stan przedmiotu (bo a nuż pan będzie złośliwy i coś 'niechcący' przetnie). A jeżeli dalej by robił cyrki z ceną, to telefon na policję. Sprzedaż na odległość, o ile się nie mylę, jest transakcją wiążącą i cena zakupu to cena wiążąca, chyba że były od razu podane koszty dodatkowe w opisie. Na wszelki wypadek miej ze sobą wydruki korespondencji i opis wygranej aukcji. A potem zgłosić to w allegro. Prawo w chwili obecnej jest bardzo rozdmuchane na korzyść kupującego, więc być może w ostatecznym rozrachunku, to on będzie uchachany, nie Ty.
A mnie kiedyś anglicy mówili, że przed 89 rokiem to u nich mapa Europy kończyła się na wschodniej granicy RFN, potem po prostu była pustka. Nie podawano żadnych wiadomości, informacji z tego rejonu, nawet mapa pogodowa kończyła się w tym samym miejscu. Dalej po prostu nic nie było.
Nie do pomyślenia. Też kiedyś brałam kota od znajomych na 1-2 tygodni, jak gdzieś wyjeżdżali. Ale kot zawsze był przywożony o konkretnej godzinie, z miskami, żarciem, kuwetą i winem. To ostatnie dla mnie oczywiście :) Odbierany był na zasadzie wymiany - ty nam kota (bo ja ją uwielbiałam i jak dla mnie mogli siedzieć na tych wakacjach i miesiąc), a my ci czekoladę i wino :) Dziwna ta ciotka.
Nie prosił, a jak sam napisał - krzyczał. A to mogło źle zostać odebrane przez ochroniarza. Oni mają konkretną pracę, i być może akurat trafił na takiego co ma gorszy dzień, wypełnia swoje obowiązki w 120%, albo miał awanturnika dzień prędzej do którego próbował dotrzeć dobrocią i się nie udało. Ja w pełni rozumiem rozżalenie autora, czuje się pokrzywdzony i niesprawiedliwie ukarany. Jak sam napisał - idzie do sądu. Ufam, że norweskie sądy, w przeciwieństwie do polskich, są od znajdywania w nich sprawiedliwości i tam to zostanie wyjaśnione.
Pewnie pomaga, ale nic o niej w historii nie było.
Z jednej strony mocne, z drugiej skąd oni to mieli wiedzieć? Na czole nie masz napisane.. dla nich po prostu byłeś awanturującym się facetem, pewnie którymś tam z kolei w ich karierze. To tak jak z tymi co zioną alkoholem i wyglądają na zamroczonych procentami, a okazuje się że maja cukrzycę..
Ale czekaj - ona mieszka nad wami i "hałasuje" jej wasza podłoga? Niezła jest kobita, że też jej się w tym wieku jeszcze chce po sądach latać. Na to zdrowie jak widać ma. Nie wierzę, że na takie pierdoły sąd traci czas, jak dla mnie zabawa w stylu "mamo, a on się na mnie popatrzył". Przecież to logiczne, że jak mieszkasz w bloku, to słyszysz jego dźwięki, łącznie z tym kiedy sąsiad spuszcza wodę w toalecie... niektórzy to serio powinni mieszkać w puszczy. Chociaż nie, tam natura się stuka i puka na okrągło :) Powodzenia!
A czy przypadkiem nie jest tak, że jeżeli temperatura na dworze jest powyżej bodajże 25 stopni to pracodawca ma obowiązek zapewnić pracownikom wodę w ilościach nielimitowanych?
Ja kiedyś mając ostry katar skusiłam się na paczkę chusteczek z kiosku - w momencie przystawienia pierwszej do nosa myślałam, że się porzygam - pani z kiosku paliła namiętnie papierosy, wyjść na dymka nie mogła czy też jej się nie chciało, więc paliła w środku.. centralnie wsadziłam nos w popielniczkę - tego smrodu papierosów się nie da opisać. A katar miałam taki, że nie czułam nic, wszystko smakowało jednakowo, czyli nijak, nos zapchany po kolana...
Jango-Fett technicznie masz rację. Praktycznie - jest mi to po prostu obce... ale językowo ten twój komentarz - majstersztyk :)
Pół biedy jak są tylko marudni, ja miałam wątpliwą przyjemność siedzieć koło takiego co wszedł już lekko naprany (bo on się boi latać więc dla kurażu, no a że samolot opóźniony prawie 2h to strach rósł, a wraz z nim rosło zapotrzebowanie na uspokojenie się), potem jeszcze dwoma małpkami w trakcie lotu poprawił, a na końcu z nudno-marudnego zrobił się słowno-agresywny w moją stronę.
Właśnie o tym mówił profesor Miodek - robić łaskę, a 'robic laske' to dwie różne sprawy. Zwłaszcza dla faceta, bo czy mu dziewczyna zrobi łaskę czy laske.. no :)
Nie wiem, za co minusy, bo ja sobie pomyślałam dokładnie to samo - skoro babsztyl się trzęsie nad marmurami, to już widzę jakby pozwoliła przerabiać balkon i montować tam wejścia i podnośniki. No chyba, że ona się tylko trzęsie o "swój" marmur. A autorce, życzę dużo cierpliwości, chyba się przyda.
Też kiedyś siedziałam w temacie - w czasach liceum byłam wolontariuszką zajmującą się biednymi dziećmi z okolicy - w większości patologia, w sporadycznych przypadkach po prostu brak pieniędzy, dzieci wpadały co piątek do świetlicy pobawić się, zjeść coś ciepłego, itd - i raz udało nam się załatwić dzieciakom wyjazd na kolonie. Dla niektórych z nich miał to być pierwszy wyjazd gdziekolwiek. Pomijam fakt, iż załatwienie kart kolonijnych niektórych dzieciaków graniczyło z cudem, bo rodzice woleli czas przepić, jedna mama nie do końca ogarniała do którego przedszkola chodzi jej dziecko, a inna w godzinach porannych wróciła właśnie z "pracy" odstrzelona w panterkę i kabaretki.. No nic to, dzieciaki pojechały i... część z nich po tygodniu musiała wrócić. Czemu? Okazało się, iż nieprzywykłe do regularnego mycia się dostały jakiejś alergii / wysypki. Fakt, iż niektóre pojechały bez szczoteczek do zębów pomijam.
Zgadzam się w 100%, rzadko się czepiam tych spraw, ale tutaj to po prostu wolna amerykanka wśród wszystkich znaków interpunkcyjnych..
tosemja - możecie próbować zrobić cokolwiek albo stać biernie i patrzeć przez najbliższe lata jak filipek krzywdzi po kolei dzieci. Jeśli nie dyrekcja, to kuratorium, jeśli nie kuratorium, to lokalna gazeta - jeżeli wy nic nie zrobicie, to nikt za was tego nie zrobi. Nie może być tak, żeby jedno dziecko i para (nieprzygotowanych do roli) rodziców dezorganizowała całą klasę. Kuratorium może nie zrobi nic pięciolatkowi, ale na pewno może spróbować rozwiązać ten problem. Noż kurde, niemożliwe jest żeby 5-latek terroryzował cały system edukacji, włącznie z kuratorium... walczcie! to w końcu wasze dzieci.
A nie możecie się zebrać wszyscy rodzice i pójść do dyrekcji? Ładnie, grzecznie i spokojnie powiedzieć, że albo zacznie coś robić z tym problemem, albo pójdziecie wyżej? Obawiam się, że filipek jest po prostu rozwydrzony i z tzw hodowli bezstresowej (nie mylić z wychowaniem bezstresowym, które to oznacza całkiem coś innego) i tak na prawdę, to wina leży po stronie jego rodziców, którym to się nie chciało na pewnym etapie rozwoju dziecka czegoś nauczyć i teraz zaczynają wychodzić efekty. Szkoda tylko, że za te błędy rodziców płaci (i będzie płacił) filipek i całe jego otoczenie.
Obawiam się, że delikatnie nie pomoże, zostaje tylko prosto w twarz, ale nie złośliwie a rzeczowo.
@ scr - ginekolog? Dziewczynę przeraża zakup podpasek wyobrażasz sobie samotną pierwszą wizytę u ginekologa? Samotną, bo pewnie dla matki ginekolog to zło wcielone, szarlatan i belzebub w jednym...
Wygląda nawet, że nie w które klasie, ale w której szkole...
Rada na przyszłość - zawsze wszystko w dwóch egzemplarzach - jeden zostawiasz, na drugim pieczątka / podpis osoby przyjmującej plus data. I dotyczy to wszystkich i wszystkiego, urzędy, zusy, tepsy, reklamacje itp itd - papier jest cierpliwy, zniesie wszystko :)