Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

glan

Zamieszcza historie od: 10 marca 2012 - 0:44
Ostatnio: 5 marca 2024 - 19:08
  • Historii na głównej: 58 z 74
  • Punktów za historie: 28457
  • Komentarzy: 1140
  • Punktów za komentarze: 12265
 

#57374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu moja mama przebywała w sanatorium. Zabiegi, wypoczynek, te sprawy. Pewnego dnia dzwoni do mnie:

- ...bo tu sprzedają zestawy super garnków do zdrowego gotowania. Biorę taki jeden, czy tobie też kupić?
- Po ile te garnki?
- Tylko 3 tysiące za zestaw.

Taka informacja podnosi ciśnienie lepiej niż mocna kawa. Objechałem ją delikatnie za pomysł wydania tylu pieniędzy na garnki. Wpoiłem, że zrobi dobry uczynek każdemu, kogo odwiedzie od zakupu. Trochę zawiedziona, ale nie kupiła ani sobie ani mi.

Zrozumiała dopiero, gdy miesiąc później byliśmy razem w markecie. Ten sam zestaw garnków był po 150 zł.

Minęło parę lat. Teraz znów pojechała do sanatorium. Wczoraj dostaję od niej telefon:

- Słuchaj, bo to sprzedają lampy lecznicze, które leczą stawy, kości, raka, zatoki i inne choroby. Sprawdź mi w internecie co to za lampa i ile kosztuje.
- A jaki to model i po ile te lampy?
- Lampa BIO V2, sprzedają po 2500 zł, może znajdziesz taniej na allegro?

Cóż, przynajmniej nauczyła się konsultować ze mną przed zakupem. No i nie daje się naciągać na kasę tylko szuka taniej.

O ile naciąganie na garnki łatwo wytłumaczyć, to tylko kawałek metalu. Z lampą leczniczą jest już gorzej - urządzenie skomplikowane, a reklama jeszcze bardziej. Dowiadujemy się, że lampa emituje spolaryzowane, niekoherentne i polichromatyczne światło docierające na 35 mm w głąb tkanek. Brzmi mądrze.

Z kolegą z pracy (elektronikiem) zaczęliśmy analizować ofertę:

Światło polichromatyczne - czyli zwykłe, zawierające wiele wymieszanych barw. Takie, jakie daje większość żarówek.

Światło niekoherentne - o różnych fazach fali świetlnej, czyli zwykłe, takie jakie daje większość źródeł światła.

Światło spolaryzowane - takie jak dają monitory, wyświetlacze albo okulary polaryzacyjne dla kierowców. W jaki sposób polaryzacja ma leczyć? Nie wiadomo. Brak podstaw fizycznych czy biologicznych.

Światło wnika w głąb tkanek na 35 mm - tak jak każde światło. Wystarczy przyłożyć latarkę do ręki i widzimy, że ręka lekko się świeci.

Udało mi się na niej wymóc, że nie kupi. Za to po powrocie zdecydujemy wspólnie i poszukamy najtańszej oferty.

Macie pomysł jak mam wybić jej z głowy pomysły na kupno super magicznej lampy?

Jakim trzeba być człowiekiem, żeby wciskać starszym ludziom badziew za grube tysiące?

Dwie rzeczy na tym świecie są nieskończone - ludzka głupota i niegodziwość.

Sanatorium

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 764 (826)

#57460

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Internet... to takie coś gdzie się surfuje, uczy architektury (portale) i ma coś wspólnego z komputerami.

Takie było powszechne zrozumienie Internetu w czasach tej historii. Pracowałem w firmie, która tworzyła owe tajemnicze portale.

Przeważnie wyglądało to tak: graficzka szykowała wygląd paru przykładowych stron z treścią. Takie grafiki szły do klienta, który je akceptował lub (częściej) marudził. Klienci pisali np. żeby kolory były bardziej ciepłe np. niebieskie, a teksty wyjustowane do prawej, a my wprowadzaliśmy do projektu te poprawki i wysyłaliśmy projekt jeszcze raz. Gdy już udawało się z klientem uzgodnić wspólną wersję wyglądu, robiliśmy strony.

Trafił się klient - jak dla nas duży. Firma państwowa pamiętająca jeszcze głęboką komunę. Zarząd pewnie z nadania politycznego. Ludzie starej daty, co to mysz kojarzą z gryzoniem, a komputerów dotykać się boją.

Ale trzeba iść z duchem czasu. Taka firma przecież musi mieć portal! Wszyscy przecież trąbią o tym internecie.

Przyszło więc do nas zamówienie na portal dla owej firmy. Graficzka mocno się postarała. Zrobiła sporo przykładów według najnowszej mody. Zaokrąglone przyciski, lekkie cieniowanie itp. Czas pokazać klientowi.

No ale zarząd boi się komputerów, nie można wysłać grafik mailem. Jeszcze nie te czasy. Wydrukowaliśmy więc w kolorze i tak poszło do klienta.

Siedzimy, czekamy na uwagi i poprawki bądź na świętego graala, czyli akceptację bez poprawek. Jednak odpowiedź klienta przeszła nasze najśmielsze oczekiwania:

- Bardzo ładnie, podoba nam się nasz portal. Możecie wystawiać fakturę.

Nikt z nas nie odważył się pouczać zarządu poważnej firmy, że to jeszcze nie jest portal. Wydruki zapewne wylądowały u nich w szafie w teczce z napisem "Portal". My natomiast wystawiliśmy fakturę na całkiem niezłą sumę za wykonanie pierwszego w historii papierowego serwisu internetowego.

Internet unplugged

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (951)

#56324

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro już jesteśmy przy "płaceniu" za wózki sklepowe (http://piekielni.pl/56315).

Często ludzie "wykupują" wózki, żeby nie tracić czasu na wpinanie i wypinanie. Dajesz poprzedniemu klientowi monetę, którą ma w wózku, on oddaje Ci wózek.

Parę lat temu przed marketem logika klientów wobec wózków mnie pokonała.

Wózki przyjmowały 1 lub 2 zł. Chciałem zaszaleć, poczuć się jak nowobogacki, więc władowałem do wózka 2 PLN. Po zakupach odprowadzam wózek na parking.

Podchodzi do mnie starsza [K]lientka typu moherowego, pyta czy może "odkupić" wózek, w ręku trzyma złotówkę.

[J] Oczywiście, 2 złote włożyłem.
[K] Ale jak to DWA złote!?
[J] No monetę dwuzłotową.
[K] Ale dlaczego?!
[J] (lekko już ogłupiały) No bo taką miałem.
[K] Ale jak tak można?! Całe dwa złote!

Zabrakło mi riposty. Klientka jeszcze wyrażała swoje oburzenie gdy oddalałem się w kierunku stojaka na wózki.

wózki sklepowe

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 638 (732)

#56197

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Traszki (http://piekielni.pl/56174) przypomniała mi moje zmagania z dr Google. Przychodzę [J]a sobie do lekarza, nieważne jakiego. No i mówię:

[J] Bo wie Pan, mam takie i takie objawy, no i sprawdzałem w internecie...

W tym momencie widzę jak lekarz nabiera powietrza, czerwienieje, robi groźną minę, szykuje się do objechania pacjenta...

[J] ... i tam napisali, żeby pójść z tym do lekarza to przyszedłem.

Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby komuś tak szybko przeszły nerwy. :D

doktor Google

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1087 (1141)

#54217

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jadę sobie spokojnie międzymiastową nie przekraczając 120 jak na grzecznego dawcę nerek przystało. Przede mną z tą samą prędkością jedzie osobówka.

Wtem od strony pasażera widzę wychylającą się kończynę górną. Myślałem, że tylko wyrzuca peta, jednak dźwięk szkła tłuczonego o asfalt wyprowadził mnie z błędu.

Po kilkunastu sekundach mojego osłupienia akcja się powtarza. Kolejna szklana butelka (najprawdopodobniej) ląduje na asfalcie. Auto jechało blisko środka jezdni więc szkło wylądowało w miejscu, gdzie normalnie przejeżdża się prawymi kołami.

Żałuję, że nie zapamiętałem numeru.

Co byście w takiej sytuacji zrobili?

Droga międzymiastowa Oława - Wrocław

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 371 (457)

#54031

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/49797 przypomniała mi podobny problem. Musiałem niekumatej klientce wytłumaczyć zawiłości informatyki. Będzie trochę technicznie ale postaram się opisać zrozumiale.

Pracowałem w firmie, która robiła m.in. płytki CD z różnymi produktami dla klientów. A to słownik, a to encyklopedia, a to jakieś narzędzia edukacyjne. Taką płytkę wkładasz do komputera i korzystasz z dobrodziejstw wiedzy.

Zrobiliśmy więc dla jednej firmy oprogramowanie. Wszystko gotowe, działa. W komplecie była płytka plus strona reklamującą produkt.

Praca prawie skończona. [K]lientka pisze jeszcze ostatnie poprawki (piekielność sama w sobie). W skrócie:

[K] A tu na stronie wstawcie jeszcze program z płyty.
[Ja] Nie rozumiem, mam udostępnić program do pobrania? To po co w ogóle wydajemy go na płycie skoro ludzie będą mogli ściągnąć go z internetu?
[K] Nie, nie do pobrania tylko wstawcie ten gotowy program na stronę żeby ludzie mogli sobie poklikać.

Informatycy już wiedzą, reszcie wyjaśniam, że program pod Windows, a program na stronie to zupełnie różne technologie. Jeśli od początku nie robiło się pod stronę, to nie da się tak po prostu wstawić na WWW tego, co działa jako program na komputerze.

Ale jak to wytłumaczyć klientce, która pewnie ledwo umie ruszać myszką, a i to tylko do końca biurka? Na dodatek tak, żeby się nie obraziła, a kłótnia między firmami nie poszła aż do poziomu prezesów?

Po kilku wypalonych papierosach, red bullach i desperackim gapieniu się na drzewa za oknem w poszukiwaniu inspiracji, odpisałem:

"Wstawienie na WWW gotowego programu napisanego pod Windows tak, aby działał, to mniej więcej taka praca jak wybudowanie wieżowca, a następnie przestawienie go w inne miejsce".

Kłótni nie było. :)

zawiłe życie informatyka

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 564 (636)

#53887

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii okołopracowych dodam coś o wypłatach.

Pracowałem kiedyś w małej firmie, w której wszystkie przelewy szef robił osobiście. Jak miał czas były pierwszego, jak nie, były 10. (ustawowy termin).

Ale czasem... na parę dni przed terminem potrafił wyjechać na 3 tygodniowy urlop. Oczywiście przelewów przed wyjazdem nie zrobił.

Po powrocie z urlopu jak każdy ma do ogarnięcia całą masę zaległych maili, spraw itp. Przelewy poczekają.

Na moje pytanie, czy wie, że ludzie (około 30 osób) się niecierpliwią (delikatnie to ujmując) odpowiedział ze zdziwieniem:

- Naprawdę? Nie wiedziałem.

praca w małej firmie

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 610 (656)

#54130

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/7278 przypomniała mi kolegę, który postanowił zrobić karierę sprzedając super drogie odkurzacze, które piorą, prasują, tapetują, robią kawę z mlekiem i inne cuda.

Niestety kolega nie był zbyt przekonującym sprzedawcą. Jego kariera ograniczyła się do sprzedania jednej sztuki odkurzacza sąsiadowi, którego ulubionym zajęciem było inwestowanie w płynne procenty. Sprzedaż odbyła się gdy sąsiad znajdował się w "procentowym" stanie umysłu.

Czyn naganny sam w sobie. Ale...

Sąsiad obciążony kredytem za odkurzacz był zmuszony pożegnać się ze swoim nałogiem. Co więcej, konieczność spłaty rat zmusiła go do założenia firmy zajmującej się odkurzaniem dywanów.

I tak oto niechcący kolega wyciągnął sąsiada z alkoholizmu.

Każda piekielność ma dwa końce.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1436 (1488)

#52261

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wysyp historii o prawnikach przypomniał mi jedną.

Opowiadał mi to znajomy adwokat. O sposobie na zarobek jaki kilku jego kolegów praktykowało jeszcze podczas studiów prawniczych.

Recepta na zarobek jest prosta:

Krok 1: Idziemy na imprezę do klubu. Bierzemy sobie na cel jakiegoś klubowicza ubranego w markowe dresy (takiego, po którym widać, że jest wypłacalny).

Krok 2: Podchodzimy i głośno określajmy np. jego inteligencję, zawód i prowadzenie się jego matki itp. aż do skutku. Ważne - agresja tylko słowna.

Krok 3: Dajemy się pobić.

Krok 4: Sprawa sądowa o odszkodowanie za leczenie i straty moralne.

Krok 5: Zysk!

Nie wiem czy bardziej piekielna jest sama taka metoda zarobku czy fakt, że to działa.

prawnicy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 507 (609)

#52075

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Urzędy... temat rzeka, ale tego typu historii jeszcze tu nie widziałem.

Moja kamienica z początkiem tego roku przeżywała remont. Same prace remontowe o dziwo nie obfitowały w piekielne sytuacje, jednak co opowiedział mi potem szef firmy remontowej...

Otóż trzeba było postawić rusztowanie. Co za tym idzie, firma wystąpiła do urzędu o zgodę na zajęcie chodnika.

W teorii - 2 tygodnie zgoda być powinna.

W praktyce - urząd się spóźnił o miesiąc z wydaniem zgody.

Nie przeszkodziło to jednak dzielnym urzędnikom w wizytowaniu codziennie miejsca remontu, aby sprawdzić czy przypadkiem rusztowanie nie stoi. W takim przypadku byli gotowi na walkę z bezprawiem złych prywaciarzy i wystawienie mandatów za postawienie rusztowania bez zezwolenia.

Czyli - opóźnimy zgodę, może terminy cię przycisną, to uda nam się cię udupić.

Dzięki dzielnym urzędnikom dbającym o przestrzeganie prawa, czuję się w tym kraju o wiele bezpieczniej.

złośliwość urzędów

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 840 (882)