Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nimrothel

Zamieszcza historie od: 10 grudnia 2011 - 20:37
Ostatnio: 13 sierpnia 2021 - 21:40
O sobie:

Rozczochrany rudy łeb

  • Historii na głównej: 5 z 19
  • Punktów za historie: 5672
  • Komentarzy: 34
  • Punktów za komentarze: 230
 
[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 20) | raportuj
13 października 2017 o 20:41

Doskonale Cię rozumiem. Obecnie mój Młody ma 9 miechów. Koleżanka dopiero co urodziła, więc z wielką radością oddałam jej wszystkie za małe już na młodego ciuszki, nieużywane rzeczy etc. I te komentarze: "No jak to, nie trzymasz na drugie???!!!"... Od początku podkreślam, że żadnego drugiego nie będzie.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 4) | raportuj
12 października 2017 o 23:47

@mati22252: W Poznaniu macie karty PEKA i coś na zasadzie "portmonetki". Chociaż odnoszę wrażenie że nikt do końca nie wie jak to działa. Osobiście rozwiązuję problem Mobiletem (aplikacja na telefon) która działa w prawie każdym mieście. Niemniej, nadal uśmiecham się pod nosem przypominając sobie hisotrię z zeszłego roku. Tym razem w Poznaniu. Bohaterowie ci sami - ja, Mama i brat. Okolice Wszystkich Świętych, jedziemy na cmentarz. Ja w 8 miesiącu ciąży. Mama nie korzysta zbyt często z komunikacji miejskiej, a nawet jeśli to kupuje bilety tylko dla siebie, nigdy dla kogoś. Nie miałyśmy zielonego pojęcia, jak z kary PEKA skasowac bilet na dodatkową osobę. poratował nas radosny pan żul, jadący z piwkiem. Poratował, ale grubej jak beczka ciężarówie z brzuchem nie ustąpił miejsca. pechc chiał, że tramwaj w drodze na cmentarz miał awaryjne nagłe hamowanie. Zgadnijcie, gdzie wylądowała ciężarówa (znaczy ja)? Na podłodze. nawet jak się przewróciłam, nikt nie ruszył tyłka z siedzenia. nikt nawet nie podał ręki, żeby pomóc wstać. Ale to już przecież nie ta historia...

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
9 lipca 2016 o 0:08

Rozumiem cię doskonale, też mam rozbrykane oczy (astygmatyzm, -1,5 +1,25). To bardzo wkurza i utrudnia życie. I u mnie jeszcze wieczny ból głowy. Mi od dzieciaka zapisywali "nie takie" okulary. Astygmatyzm wykryli dobrze, ale przy każdej wizycie dawali inne szkła. Najpierw miałam same plusy. Potem same minusy. Potem sie znieczecilam, bo i tak w każdych okularach zle widziałam, i chodziłam bez nich. A potem uratowała mnie w końcu Pani z prywatnej kliniki, i od dwóch lat widzę dobrze i nie musze powiększać czcionek na kompie. Gratuluję, że tak szybko cię zdiagnozowali i życzę miłego korzystania z okularów i postrzegania świata. A z dobrych rad - zapisz gdzieś dokładnie parametry okularów (cylindry i szkla), najlepiej "w sieci" żeby zawsze mieć do nich dostęp i nie daj sie kolejnemu optykowi zrobić w bambuko :D

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
30 czerwca 2016 o 20:37

W małych miejscowościach tak było jeszcze 15-20 lat temu ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 czerwca 2016 o 20:08

Cwaniaczki biorą zwolnienia, bo czują że pracodawca ich wyzyskuje i nie szanuje. Jak pracowałam na jednej infolinii, i była ludzka atmosfera, nikt na l4 nie siedział. Na drugiej traktowali nas jak bydło i żeby mieć kilka dni wolnego siedziało się na l4. Na początku nie mogłam tego zrozumieć, chciałam być ostatnią sprawiedliwą, ale jak po raz kolejny nie miałam normalnego grafiku przez całe lato to się poddałam. Teraz pracuje w normalnej firmie i patrz - znów wszyscy w pracy. Kiedy w końcu pracodawcy-oprawcy zrozumieją że sami powodują taką sytuację?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 czerwca 2016 o 11:31

A może komuś przyjdzie do głowy, że Autorka nie chce siedzieć w domu jak kaleka? Lubi pracę, kontakt z ludźmi, lubi coś robić? Ja wiem, są różne formy aktywności. Ale spróbujcie się umówić z koleżanką choćby na lemoniadę przed południem. Nie ma z kim. W moim świecie ludzie pracują i mają własne zajęcia. Po drugie, ja w takiej sytuacji czuję, jakbym nie miała o czym rozmawiać. Jasne, można iść na zakupy, obiad ugotować posprzątać, iść na spacer...ale ja osobiście się w przy tych zajęciach czuję zaszczuta i nieszczęśliwa. Jakieś fajne zajęcia albo kursy? Po pierwsze płatne, a po drugie oferta często w tygodniu przed południem bardzo ograniczona. Nie zgadzam się z tym, że ciężarna musi w chałupie siedzieć jak skazaniec. Mam dość uszczęśliwiania ciężarnych na siłę

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
22 kwietnia 2015 o 18:40

To ja dodam coś od siebie: Jeśli chcesz skonfigurować telefon, to zadzwoń z innego numeru. 90% takich połączeń i tak kończy się na tym, że klient dzwoni po raz drugi, bo nie umie wykonywać poleceń konsultanta, jednocześnie prowadząc rozmowę. Chyba że potrafisz... wtedy zapraszamy. Jeśli zgłaszasz, że coś ci nie działa, miej sprzęt (telefon/tablet/modem z komputerem) w zasięgu ręki. Często wystarczy coś banalnego przestawić. I nie, nie możemy tego zrobić zdalnie w telefonie, który leży 300 km od ciebie na biurku. Tak samo, jeśli coś ci nie działa, zacznij od wyłączenia/włączenia urządzenia. Może się okazać, że rozwiąże to większość twoich problemów. I nieraz trwa krócej iż połączenie na infolinię. Facebook i skype nie są aplikacjami operatora. Jeśli nie działa Ci któraś z tych aplikacji, a działa wszystko inne (połączenia/sms/MMS/internet) to operator raczej ci nie pomoże. Operator nie zna też twoich haseł do w/w serwisów ani np. maili lub banku. Jeśli kupiłeś sobie sprzęt marki Krzak, i to jeszcze z oprogramowaniem po chińsku (lub w innym obcym, rzadkim języku), nie licz że konsultant powie ci krok po kroku jak go skonfigurować. Dostaniesz wskazówki, gdzie mniej więcej wejść (konsultant użyje polskich nazw) i jakie parametry wprowadzić. Pamiętaj, że gdyby konsultant znał chiński, rosyjski, niemiecki i koreański w stopniu zaawansowanym, zapewne nie siedziały na infolinii. Konsultant operatora telekomunikacyjnego to nie darmowa pomoc informatyczna. Nie reinstalujemy systemów operacyjnych przez telefon. Nie zajmujemy się nie działającym pakietem office. jeśli twój kupiony we własnym zakresie komputer się nie włącza, też nie mamy na to wpływu. I nie, nie podajemy numerów do lokalnych informatyków, możemy podać numer do producenta sprzętu, o ile sprzęt tego producenta mamy również w swojej ofercie. Aaa i na koniec: jeśli pytamy, jaki sprzęt pan/pani posiada, nie do końca chodzi nam o odpowiedź "czarny, dotykowy, kupiłem na allegro...ładny taki". Zdecydowanie więcej powie nam producent i model.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
2 lipca 2013 o 13:00

Akurat na to nie mamy wpływu - to już do kierownictwa proszę z takimi zażaleniami My odbieramy "jedno za drugim", a to że na zmianie jest nas o połowę za mało... to już kwestia oszczędności firmy, a nie nasza.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
2 lipca 2013 o 12:56

Czasem się identyfikują, ale jak dzwonią np. z służbówki albo ze stacjonanego, to już nie koniecznie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
30 czerwca 2013 o 12:47

Według mnie przesadzasz. Zupełnie inne produkty bankowe są przeznaczone dla klientów, którzy zarabiają minimum krajowe a zupełnie inne, bardziej złożone, dla klientów, którzy wpadają do banku z 30 tysiącami. Podejrzewam, że osoby obsługujące "klientów zamożnych" mają większy staż i dodatkowe przeszkolenia w zakresie obsługi przygotowanych dla takich klientów rozwiązań. Sama pacuje z klientami, i też mamy ich podzielonych na klientów "standard" i "super". Fakt faktem, może użyte sformułowanie nie jest zbyt szczęśliwe, ale sesns to na pewno ma.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 czerwca 2013 o 18:25

Ankiety się robi po to, żeby oceniać pracę konsultantów, najczęściej właśnie z krzywdą dla nich (i żeby uciąć im premię). Bo co taki konsultant ma zrobić, jak oferta taka a nie inna? NIE MA ofert indywidualnych dla konkretnego klienta, są oferty ogólne. Co ma zrobić konsultant, że firma wymyśliła procedurę identyfikacji składającą się z 7 pytań, która odrzuca połowę klientów i nie da się nic załatwić? Co ma poradzić konsultant, że systemy padają średnio raz na dwa dni i nie może obsłużyć klienta jak należy, bo nie ma czym? A klient, wkur*ony że nic nie załatwił, postawi same zera, niezależnie od tego, jak miła była pani w BOK-u. Ważne, że kliencina si wzz i bogu ducha winna osoba dostanie po premii. Klient zadowolony, bo "on im pokazał", prezes zadowolony, bo mniej wyda na pracownika, a konsultant... zemby w biurko i drewno gryźć.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
20 lutego 2013 o 16:06

Tak historia... to były te lekcje, które były tak przeraźliwie nudne, że siedziało się w ostatniej ławce i grało w statki? Albo czytało w tym czasie jakąś bardziej zajmującą książkę? Szczerze nienawidziłam historii w szkole, uważałam jej naukę na mordęgę, z resztą jak większość osób na mat-fizach. Zawsze przedstawiała się dla mnie jako przedmiot na którym się nie myśli, tylko uczy masy bzdur o cholernych wojnach w XVII wieku. Odnoszę dziwne wrażenie, że jeżeli ktoś się nie chce uczyć historii, tylko idzie na mat-fiz i szykuje się na polibudę, to żaden świetny nauczyciel tego nie zmieni. Może po prostu wyciąć połowę zajęć z tego "pasjonującego" przedmiotu, żeby było ich na przykład tyle co znacznie ciekawszej biologii czy chemii? Nie wiem po co wszystkim pakować do łba miliony dat związanych z wojną szwedzką, po co to inżynierowi automatykowi? Jak będzie ciekawy, to sam sobie w dorosłym życiu świadomie przeczyta. I to jest właśnie problem. Na geografii każdy uczy się bzdur na temat dóbr naturalnych Kirgistanu, których po miesiącu nie pamięta, ale marnuje na to mnóstwo czasu, zamiast skupić się na kilku przedmiotach, które go interesują. Na biologii każdy musi nauczyć się pierdół o szczegółowej budowie komórki chrząszcza, a przyda się to kiedyś matematykowi? Specjalizacja moi państwo, specjalizacja! Przy obecnych możliwościach i dostępie do informacji, szkoła powinna wiele rzeczy tylko zarysowywać, a nie kazać ryć na pamięć. Uczniowie powinni skupić się na rzeczach dla nich przyszłościowych, a nie uczyć się na 14 przedmiotów, bo część z nich widząc ten ogrom po prostu zniechęci się w ogóle do nauki. Zmiany systemu nauczania są niezbędne, ale są to też niezwykle radykalne zmiany, związane ze zmianami otaczającego nas świata i rozwojem techniki. Ja osobiście mam nadzieję, że moje dzieci w dalekiej przyszłości będą się już uczyć w zupełnie innej szkole.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
5 lutego 2013 o 17:26

Niestety, z własnego doświadczenia, to podejrzewam, że pani profesor zależało, żeby wszyscy zdali w pierwszym, bo szykuje jej się jakaś konferencja albo inny wyjazd na narty. A tak będzie "biedaczka" musiała siedzieć na uczelni a nie śmigać po stoku albo raczyć się basenem w górskim kurorcie. A co do egzaminu, to sama wiesz, że poprawka należy się jak psu zupa. Zgodnie z regulaminem i statutem na niektórych uczelniach nawet dwa terminy. Pogadaj z dziekanem, jak jest w porządku, to powinien w razie czego zezwolić na komis.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 20) | raportuj
22 sierpnia 2012 o 15:38

Nie dyskryminacja. Po prostu jak już napisano : W PRACY Z KLIENTEM WYGLĄD JEST BARDZO WAŻNY. I nie chodzi tylko o wagę, ale również o ubiór, zachowanie, pircing, tatuaże itd. Nie wyobrażam sobie, żeby w restauracji osoba która nakłada mi jedzenie miała długie tipsy (np w KFC). Nie wyobrażam sobie, żeby hydraulik przyszedł do mnie w garniturze od armaniego kran naprawiać. Nie zaufałabym fryzjerce, która ma okropne, spalone włosy, ani kosmetyczce z brudnymi paznokciami i syfami na twarzy. Nie chciałabym, żeby pani dająca mi ogromny kredyt w banku miała całe ciało pokryte kolczykami i tatuażami. Jakoś nie miałabym do niej zaufania. Każdy zawód ma swój dress code, i trzeba się go trzymać. Aha - wyjasniam od razu - nie jestem absolutnie przeciwniczką ani kolczyków, ani tatuaży (sama kolczyków trochę mam :) ale również zdaję sobie sprawę, że jako poważnej pani inżynier nie będzie mi kiedyś wypadało mieć ich 15 w uszach i 5 na twarzy, toteż robię je rozważnie. I innym też to radzę. Niestety, ja rozumiem tą panią ze sklepu - ona musi swój towar SPRZEDAĆ, a autorka nie wydawała się najlepszą reklamą dla tego towaru. Nie zmienia faktu, że mogła ci to powiedzieć z większą dozą kultury.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 10) | raportuj
8 sierpnia 2012 o 14:22

Dałabym +10 za styl :) Fajnie piszesz. A podejrzewam, że mieliście jakieś rękawice i tym zdjeliście ten drut :P Nie mam może racji?

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
8 sierpnia 2012 o 14:15

W podstawówce miałam genialną wuefistkę, która uwielbiała swój przedmiot, uczniów i organizowała różne zajęcia dodatkowe, na które połwa szkoły niemal uczęszczała. Niestety tu opowieść o porządnych wuefistach się kończy. W gimnazjum - totalna tragedia, facet który traktował nas jak gówno, do tego stopnia, że w drugiej klasie 3/4 dziewczyn było w ogóle zwolnione z wuefu (lekarskie na cały rok to nie był wtedy problem w mojej miejscowości). Paradoksem jest to, że większość zwolnionych chodziła na siłownie, baseny, kosza, czy nawet pomagało w prowadzeniu SKS dla dzieciaków wuefistce z podstawówki. W liceum - było jeszcze gorzej, o czym już pisałam w jednej z historyjek. Na studiach na szczęście nie było tragedii - na szczęście na polibudzie poznańskiej można sobie wybrać rodzaj zajęć sportowycj (basen, fitness, siłownia itd.) Ja chodziłam na siłownie, zajęcia były nawet całkiem spoko, wuefistki też do ogarnięcia. To było trochę tak, jakbym się sama na siłownię w grupach zapisała, tylko za free. Całkiem nienajgorszy pomysł, moim zdaniem. Wkurza mnie jedno - że przez beznadziejnie prowadzony wf wiele dzieciaków zniechęca się do sportu. Nie oszukujmy się - w gimnazjum i liceum dzieciaki nie są sobie równe. Ja miałam 177 cm wzrostu i ważyłam 60 kg, a większość moich koleżanek miała około 160 cm (jeszcze nie "wystrzeliły") i oceniano nas jednakowo, co niestety w większości przypadków wypadało na moją niekorzyść. Nawet materace, na których miałyśmy robić fikołki były dla mnie za krótkie, kozioł do skoków zawsze miałam za nisko ustawiony, bo przecież dla jednej laski nie będziemy tego przestawiać. I tak, mimo mojej odwiecznej miłości do gimnastyki (rozciąganie i tego typu ćwiczenia do dziś chętnie wykonuje w domu) zaczęłam jej w tej szkole po prostu nienawidzić. A rzemyków nigdy bym nie zdjęła. Sama nosiłam kilka lat rękę oplecioną na szerokości około 10 cm, nic mi się nie stało, to jest miękkie i nikomu krzywdy tym nie zrobisz. To już zwykły pierścionek jest bardziej niebezpieczny (ślad po takowym mam pod brodą do dziś:)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
7 sierpnia 2012 o 18:42

Miałam ja dwa kompy - mojego podrasowanego Asusa K52DR i małego samsunga (taki netbooczek). Moja "biedna" i na utrzymaniu rodzców siostrzyczka nieszczęśliwie gdzieś w styczniu rozwaliła swój komp stacjonarny (był to już 2 komp, który dostała ode mnie w prezencie), a że sesja idzie, a biedne dziecko nie ma kompa, to jej netbooczka odstąpiłam, tym bardziej że kupiłam sobie całkiem fajnego smartfona, i mnie nie był już tak niezbędnie potrzebny. Umowa była, że jak w wakacje pójdzie do pracy, to mi zaraz odda za niego kaskę (koło 500 zł). Mamy sierpień, siostrzyczka od czerwca pracuje, a kaski nie widziałam. Odpowiedź młodej : "Bo ja chcę w tym roku do Hiszpanii jechać, i sobie zbieram, a na kompa mi rodzice nie chcą dać, a przecież mi się NALEŻY!". No a mi się nie należy. Też studiuję dziennie, na wszystkie w/w sprzęty i nie tylko zarobiłam sama, a na wakacje wybrałam się co najwyżej na Przystanek Woodstock, bo na wiele więcej mnie nie stać. Jak tak dalej pójdzie, to siostrzyczka po powrocie z Hiszpanii komputera już mieć nie będzie. Cóż, ale przecież przynajmniej sobie poimprezuje ostro! To tak w nawiązaniu do historii powyżej.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
8 lipca 2012 o 19:06

Ale ja jako klient nie wystąpię do rządu o zmianę ustawy o marżach. To powinni zrobić przedsiębiorcy. Oni na tym tracą - bo jak raz usłyszę w sklepie że nie mogę zapłacić - to idę do innego. Prawo konkurencji.

[historia]
Ocena: 34 (Głosów: 40) | raportuj
3 lipca 2012 o 18:22

To są jeszcze bardzo często dzieci karmione piersią. Nie chodzi nawet o zaniedbania - pielęgniarka przyjdzie, przewinie jak trzeba, itd. Ale takie dziecko wymaga opieki non-stop, może płakać, jak je boli brzuch, całymi godzinami. To samo jest po chemii - to po prostu boli, a rodzic/opiekun wie najlepiej, kiedy trzeba podać kroplówkę z przeciwbólówką. Takie dzieci często się godzinami nosi na rękach. Mogą sobie wyrwać kabel od kroplówki, trzeba pilnować. Trzeba karmić, jeżeli dziecko przyjmuje już pokarmy stałe. Na cały oddział są 2-3 pielęgniarki, a dzieciaków jest około 25. Nie są w stanie tulić wszystkich dzieciaków, niezależnie jak by chciały ( a te które pracowały na naszym oddziale naprawdę chciały). Jak jest już lepiej, to dzieciaki zaczynają wariować. Takie roczne chcą chodzić, a są przywiązane kilkoma kroplówkami do łóżeczka, więc trzeba je czymś zając, czytać, mówić do nich, zabawić. Wieczorem wykąpać i położyć spać (dziecko małe się najczęściej przecież nosi, żeby zasnęło). Mogę ci opisać dokładne sytuacje, jak chcesz :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 czerwca 2012 o 14:34

Dzięki, muszę sprawdzić czy prowadzącego można zmienić. Ale szczerze, to na naszej uczelni nie słyszałam o takim precedensie. Ale pomysł jest :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
26 czerwca 2012 o 13:01

Tak, prace widzieliśmy. Faktycznie, prowadzący miał chyba swój klucz oceniania, ale nie chciał nam powiedzieć na podstawie czego są te odpowiedzi nic, poza "było na wykładach". Co do podważenia zasadności zaliczenia - nie chcielibyśmy robić problemów tym 40 osobom, którym się udało. To już jest ostatnia prosta, a jak teraz kogoś wkurzymy, to nas komisje na inżynierce zniszczą. I i tak nie będziemy mogli iść od razu na II stopień. A jesteśmy przedsostatnim rocznikiem, który idzie tym trybem, potem zmienia się zupełnie cały rozkład materiału, rodzaje specjalizaci itd... wiec nie będą nas nawet mieli gdzie wrzucić na spadochron, bo dwa lata po nas specjalność drogowa przestanie istnieć :/

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
12 czerwca 2012 o 1:05

Każdy jest inny. Kiedyś miałam straszną nadwagę i byłam otyła 90 kg ważyłam. Teraz ważę 60, może trochę więcej, ale zniszczony organizm, i dopiero rok temu wyszłam ze stanów hipoglikemicznych. Wahania cukru w organiźmie powodowały wieczne omdlenia, dezorganizowały mi życie, sprawiały, że bałam się wychodzić sama z domu (bo znów zemdleję)... itp, tid... A wszystko przez znęcanie się, lobby szczupłej sylwetki, i chęć bycia takim jak inni. Powiecie że byłam głupia - ok, ale miałam 13 lat, a wtedy opinia otoczenia jest ważna. Teraz podeszłabym do tego z głową i zatrudniła dietetyka. W każdym bądź razie nie jestem ani za grubymi, ani za chudymi. Każdy jest, jaki jest i o ile nie jest to chorobliwa otyłość, albo chorobliwe wychudzenie, i o ile się o siebie dba, jest się czystym i zadbanym - każdy może być sexy :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 30) | raportuj
12 czerwca 2012 o 0:08

W roli wyjaśnienia : do opalanie NIE STOSUJĘ: podkładu, pudru, pudru w kremie, pudrów mineralnych i takich tam. Generalnie tylko tusz i eyeliner, też wodoodporny, bo dobrze się czuję, jak mam oczy pomalowane. Z resztą, jakbym miała ogródek, to bym się zupełnie bez makijażu opalała... ale basen to miejsce publiczne, a ja mam taką manierę, że w miejscu publicznym trzeba względnie dobrze wyglądać. Możecie minusować :)

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
11 czerwca 2012 o 23:54

Nie było to piekielne zachowanie... no może poza tym graniem na komórce :) nienawidzę piszczącego węża z Nokii 3310 :P Mi się przypomniało, jak jechałam do Wawki przed sylwestrem, i trafiłam z moim lubym na przedział szczęśliwych emerytów/rencistów, którzy posatnowili zacząć sylwestra wcześniej. Oczywiście z wódką i opowieściami "Przed wojną..." i "Za komuny...". Zapach krakowskiej suchej na pewno jest przyjemniejszy niż starszych, pijanych ludzi. Ale nie powiem, mimo "woni" było całkiem śmiesznie :)

« poprzednia 1 2 następna »