Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

r1979

Zamieszcza historie od: 2 marca 2012 - 19:36
Ostatnio: 15 listopada 2023 - 17:27
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 255
  • Komentarzy: 32
  • Punktów za komentarze: 200
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
15 listopada 2023 o 17:27

Każdy człowiek powinien mieć pewny zasób wiedzy. W szkole podstawowej uczy się wszystkiego po trochu i wtedy dziecko może poznać siebie i lepiej pokierować swoją dalszą nauką. Po 8 klasie wie, czy dalsza nauka historii to jest to co chce robić, a może przedmioty ścisłe? Języki obce? Sztuka? Szkoła podstawowa powinna mieć możliwość pokazania świata w ciekawy sposób, bo jak się uczeń na lekcji nudzi to niczego się nie nauczy. Mam wrażenie, że w dawnych latach było lepiej. Szkoły były wyposażone w pracownie fizyczne i chemiczne, a nauczyciele robili doświadczenia. Na lekcjach techniki było szycie, gotowanie i majsterkowanie. Były to 2 lekcje w tygodniu, więc nawet ciasto wyszło. Mam wrażenie, że teraz króluje tylko podręcznik i czasami pojawia się coś ciekawszego, ale to bardzo, bardzo rzadko. Jestem nauczycielem matematyki i informatyki. Przez 20 lat uczyłam głównie w LO i technikum, ale mam też epizody prowadzenia informatyki w szkole podstawowej. Ten przedmiot jest specyficzny. Niby każdy w domu ma komputer, ale w tych najmłodszych klasach nie wiem ile lekcji musiałam poświęcić na naukę zapisu pliku w określonym miejscu na dysku. Już nie mówiąc o tym, że potem potrafi go otworzyć. A wg podręcznika na tej lekcji miałam zrobić jakiś "super projekt" w programie paint. W kolejnych latach jest word i excel, ale 1 lekcja w tygodniu to bardzo mało. Bardzo się starałam ich nauczyć jak formatować tekst "bez używania 100 spacji" do wyśrodkowania tekstu. Mam jednak wrażenie, że nie czuli takiej potrzeby. A teraz jak widzę przecinek na początku linii to myślę, że ten ktoś na informatyce spał albo grał. A najbardziej mi żal, jak w 7 lub 8 klasie uczy się pisania stron w html. Moja córka przyszła do domu i mówi, że to "jest głupie". Dlaczego? Bo pani im kazała pisać w zwykłym notatniku. I pytam, dlaczego nauczyciel nie pokazał im edytorów kodu, który koloruje składnie i domyka znaczniki. Wtedy to pisanie jest bardzo przyjemne i można szybko zobaczyć efekty. Niestety przepisanie kodu z książki do notatnika zajęło 20 minut, a kolejne 20 szukanie błędu. Cała lekcja skończyła się wielkim niepowodzeniem i wnioskiem, że ona nie będzie się tym zajmowała. Pokazałam jest jak to może wyglądać i na kolejną lekcję wzięła pendriva z takim edytorem kodu. Wiemy, że technologia informacyjna wchodzi w każdą dziedziną naszego życia, a tego w szkole wcale nie widać. Widać to poza szkołą, gdy SI pisze wypracowania. Mam jeszcze jedno ciekawe wspomnienie - na biologi było zadanie, żeby wychodować pleśń. Klasa podzielona na 4 grupy i każda grupa miała inne warunki (ciemno/jasno, ciepło/zimno). W tym roku naszło mnie na zrobienie zakwasu z buraków. Mam więc kolejne doświadczenie, tzn co zrobić, żeby nie spleśniał. Po kilku godzinach spędzonych w internecie i jednym zakwasie do wyrzucenia jestem teraz na dobrej drodze, bo znalazłam jednego pana, który wytłumaczył dlaczego zakwas się psuje. Mówił o bakteriach tlenowych i beztelowych, bakteriach kwasu mlekowego i co zrobić, żeby one nam zwalczyły te inne bakterie. Super lekcja biologii. A robiliście też kryształy z soli? Fajnie wychodzą, gdy roztwór jest przesycony. Wyszło mi dopiero, gdy córka chodziła do SP. Ale już wiem jak to zrobić. Ostatnio też malowałam ściany i kładłam tapety. Jako matematyka nie miałam problemu z policzeniem powierzni itp, ale też pamiętam jak pomagałam mamie przy tapetowaniu. Takie żywe lekcje są najlepsze dla naszych dzieci. Tylko jak to zrobić w całej klasie. Mam też wrażenie, że nasze życie nabrało tak szalonego tempa, że nie ma już czasu na wspólne spędzanie czasu w rodzinie. Dorośli pracują do późna, a dzieci w świetlicy, potem basen, angielski, balet, kółko szachowe itp. Jak znaleźć czas na te domowe eksperymenty i żywe lekcje.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
27 czerwca 2023 o 8:00

@r1979: Teraz przeczytałam, że PSZOK musi funkcjonować w każdej gminie. https://naszesmieci.mos.gov.pl/jak-segregowac/15-pytania-i-odpowiedzi/segregacja/152-czym-jest-pszok

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
27 czerwca 2023 o 7:51

@marcelka: Myślę, że autor nie miałby nic przeciwko, gdyby rodzinka trzymała tam rzeczy potrzebne, a nie górę śmieci. Na przykład zimą przechowują rowery, a latem sanki. Na tej zasadzie. Teraz mam wrażenie, że leżą tam stare zabawki i sprzęty, których już w życiu nie zabiorą. Co do opon, to u mnie w mieście funkcjonuje tzw. PSZOK, czyli Punkt Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych. Można tam oddać odpady "trudne" czyli właśnie opony, elektronikę, stare farby itd. Co miesiąc można wystawić odpady wielkogabarytowe. Skoro wujek może wozić autem swoje śmieci do domu na wieś, to może też to zawieźć do takiego punktu. Pojawiło się już sporo komentarzy przeciwko autorowi, a to raczej wujek zasługuje na negatywne komentarze.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 maja 2023 o 17:14

@Pantagruel: Ja z moich wycieczek mam takie wspomnienia, że jechaliśmy pociągiem, noclegi były w schroniskach lub chatach studenckich. Z dużym plecakiem (z takim zewnętrznym metalowym stelażem) chodziliśmy między schroniskami. Były też wycieczki, że trzeba było sobie ugotować coś na kolację. Nie było poganiania, grupa raczej się mocno rozciągała, każdy sam pilnował szlaku i wiedział gdzie ma dojść. Na pewno był ktoś dorosły kto zbierał tyły, ale ten co szedł z przodu to szedł z tą mocną grupą. Jedyne co było dla mnie nieprzyjemne to buty. Takie czasy, że nie miałam swoich. Musiałam pożyczać od rodziny i czasem mnie obcierały. W obecnych czasach młodzież jeździ autokarem, nocuje w lepszych warunkach (pokoje z łazienką i TV). Pewnie nie przejmują się tym, co gadają dorośli o górach. Dlatego wycieczki są coraz łatwiejsze.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2023 o 17:15

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 maja 2023 o 14:18

@Etincelle: W drodze myślałam o tej sytuacji. Na pewno weszli i zeszli. Tylko dla mnie taka wycieczka w góry to przyjemność. Jest mi zimno, to się ubiorę, podczas odpoczynku popijam herbatkę i podziwiam widoki. Często się słyszy, że szkoła nie uczy przydatnych rzeczy. A jak już jadą na wycieczkę i maja się nauczyć bardzo pożytecznych umiejętności to pewnie połowa klasy to olała. I zgodzę się z tobą, że organizacja wycieczki nie jest prosta, ale w tym przypadku to nie była kwestia jednej nieprzygotowanej osoby

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
26 maja 2023 o 11:46

@Michail: Tak. Zebrali się obok Kościoła Wang i tam przewodnik im tłumaczył, że niektórzy pewnie wejdą w 2 godziny na śnieżkę, ale muszą dopasować tempo do grupy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 16) | raportuj
26 maja 2023 o 11:43

@diriol: i po co ta ironia? Wyobraź sobie, że jesteś odpowiedzialny za kilkanaście osób, które nawet butelki wody nie mają. A jak im będzie zimno, to będzie twoja wina. Wiem, ze niebieski szlak na śnieżkę to spacer, ale pod Domem Śląskim było bardzo zimno, a z tym już nic nie zrobisz. Jakby co, to szłam żółtym.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
9 maja 2023 o 17:15

Też kiedyś dużo grałam w Wiejskie Życie. Szczęśliwie nie było tam opcji, że coś można stracić, więc nie musiałam wstawać w środku nocy. Po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że za dużo gram i jedyną opcją było całkowite skasowanie gry z życia. Moje konto oddałam komuś, bo żal mi było tego poziomu i wszystkiego co zdobyłam. Zaraz jak tylko skończyłam grać poczułam dużą ulgę, że już nie musze klikać w te "marchewki" Ogólnie teraz już wiem, że nie mogę wchodzić w takie gry i omijam je. Twoja partnerka może też powinna zobaczyć, że życie jej mija, ale z tego co piszesz to bardzo trudno będzie jej to pokazać.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
9 maja 2023 o 17:02

Policja powinna kilka dni tam postać i stawiać mandaty pieszym.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
6 kwietnia 2023 o 13:55

@babubabu89: Niestety nauczyciel może tak zaszantażować ucznia. Pierwsze deklaracje maturalne składa się w we wrześniu, a ostateczne do 7 lutego. Czyli nie można w kwietniu, po wystawieniu ocen na zakończenie roku szkolnego zgłosić się do matury. Można przystąpić za rok, ale to już nie liczy się na konto szkoły

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
6 kwietnia 2023 o 13:48

@Ursueal: Przygotowanie do matury to konsekwencja uczenia w LO. Po LO jest "tylko" matura i wiadomo, że trzeba iść dalej. Pomyślmy o tym jak o kursie na prawo jazdy. Na pierwszych jazdach jeździsz po swoich okolicach, ale im bliżej egzaminu tym częściej ćwiczysz pod egzamin. Jedzie się do miasta, gdzie ma być egzamin i uczysz się tych skrzyżowań. Po uzyskaniu prawka wracasz do siebie i jeździsz tam gdzie potrzebujesz. Tak samo jest z maturą. W klasie maturalnej powinno być już przygotowanie do tych specyficznych arkuszy i zadań żeby zdać. A potem idzie się dalej.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
12 marca 2023 o 10:07

Elita i obsikany dywan - zupełnie jak w dawnych czasach. Gdy teraz chodzimy po różnych pałacach i zamkach mamy zapach muzeum, a kiedyś przewodnik nam powiedział - wyobraźcie sobie ten zapach jaki tu musiał panować. Ludzie załatwiali swoje potrzeby w kątach sali. Więc teraz wyobraźcie sobie jaki zapach musi mieć dywan, który jest nieustannie obsikiwany. Niespuszczana toaleta też nie pachnie fiołkami. Jak można żyć w takim smrodzie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 marca 2023 o 10:09

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
22 czerwca 2022 o 13:32

Do tej pory myślałam, że takie zachowania można spotkać w szkole podstawowej, gdzie jednak nauczyciel musi wymagać skupienia i siedzenia przy stoliku, a to jest dla dzieci trudne. Nie mogę w to uwierzyć, że te zachowania przeniosły się do przedszkola. Przecież to są dzieci w takim wieku, że lubią się bawić, łatwo jest je zainteresować grami itp. Tak przynajmniej było jeszcze kilka lat temu, gdy mój syn chodził do przedszkola. Pani z nimi śpiewała, robili przedstawienia, prace plastyczne nie wymagały nie wiem jakich cudownych materiałów, a co kilka dni wywieszane były nowe prace wszystkich dzieci na tablicy. Rodzice składali się na początku roku i był to fundusz na kupowanie artykułów papierniczych itp. Nie wiem jak to skomentować. Czy to świat już taki jest? Przecież takie dziecko w przedszkolu powinno przyjąć zasady narzucone przez wychowawcę. Może na początku w grupie trzylatków wymaga to czasu, ale ostatecznie zawsze wyobrażałam sobie, że Pani jest dla nich wyrocznią, są w nią wpatrzone jak w obrazek. Jak przeskrobią, to jest jakaś kara, typu "usiądź obok grupy i się zastanów co zrobiłeś, a inni się pobawią". Oczywiście rodzic nie może potem podważać takich działań. Tylko wspólne działanie może przynieść pozytywne rezultaty. I tak na zakończenie, jeżeli dziecko bije innych w wieku kilku lat, to co będzie potem? Aż strach się bać, co będzie w szkołach za kilka lat.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
30 lipca 2021 o 21:46

Kilka lat temu byłam nad małym jeziorem, które służyło głównie lokalnej społeczności. Jezioro znajduje się w środku pewnej wsi, a większe i z ratownikiem znajdowało się kilka kilometrów dalej i właśnie tam kąpali się turyści. Była tam plaża, miejsce na ognisko, ławeczki itp. Pewna rodzina na sam koniec wrzuciła do dogasającego ogniska brudnego pampersa. Innym razem zwróciłam uwagę grupce, która jadła słonecznik i łupinki rzucała na trawę obok koca. Zapytałam, czy jak przyjdą tu następnym razem będzie im miło rozłożyć koc na tym śmietniku. I to jest właśnie obraz naszego społeczeństwa. Liczy się tu i teraz. Szkoda słów. Boli mnie, że nawet na "swojej plaży" ludzie tak potrafią śmiecić, jakby jutro miało nie przyjść. Kiedyś nie przyjdzie...

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2021 o 21:50

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
21 stycznia 2021 o 22:14

@Crannberry: No tak, historia sprzed lat, więc wszystko się już wyjaśniło. Jak widać inne kobiety też nie dały się nabrać na taki "związek". Ja pamiętam dawną koleżankę mojej cioci. Chodziłam do niej w odwiedziny jako mała dziewczynka i wtedy wszystko wydawało mi się z nią OK. Potem się dowiedziałam, że w późniejszych latach nie pozwalała położyć talerza z jedzeniem na stole, tylko trzeba było go trzymać w powietrzu i tak jeść. Tak było zafiksowana na punkcie porządku. Bała się, że obrus pobrudzą. Potem była informacja, że jest w szpitalu psychiatrycznym. Tak się to skończyło

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
21 stycznia 2021 o 21:39

Nie jestem lekarzem, ale takie zachowanie to już tylko do psychiatry się nadaje. Zabierać jedzenie z lodówki na wspólne śniadanie? Mam wrażenie, że za kilka lat objawy tylko się zaostrzą i nie kupi dla siebie nic. Jestem ciekawa co robi z tymi pieniędzmi, które tak mocno oszczędza. Dużo musiało się już uzbierać, tylko po co?

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
1 stycznia 2021 o 12:45

@Presti: Sam chyba nie wierzysz w to co piszesz. Według mnie ten szpital aż sam się prosi o pozwy z powodu błędów w leczeniu - ręczne przepisywanie wyników badań, ręcznie pisane zaleceń itd to jakiś absurd. Nie wiem, ile lat temu miało to miejsce, ale mam nadzieję, że obecnie mają tam już system komputerowy. A co do pracy lekarzy - ich "codzienne systematyczne wykonywanie planu" to leczenie ludzi, a nie praca średniowiecznego mnicha, który przepisuje księgi.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 listopada 2020 o 21:15

@szembor: Wiele lat temu miałam drukarkę laserową, która też liczyła kartki. Po wyczerpaniu limitu poszperałam na elektrodzie i znalazłam taki programik, który resetował ten licznik. Jak już się skończył proszek to kupiłam za 8 zł, rozkręciłam toner i dosypałam. Tak zrobiłam kilka razy. Potem niestety mój programik przestał działać, ale wtedy zauważyłam, że wewnątrz tonera znajduje się taka mała płytka. Nie była do niczego podłączona, więc ją wyjęłam. Drukarka zaczęła działać. Tak więc producent na różne sposoby próbuje nas zmusić do kupienia nowych elementów, a ja omijałam to przez wiele lat. Oszczędzałam pieniądze i środowisko. Drukarkę wymieniłam dopiero wtedy, gdy mechanizm podawania kartek padł. Obecnie mam taką atramentową, gdzie można bez problemu dolać tuszu - wystarczy odkręcić koreczek i wlać. Polecam. A moje działania na starej drukarkę mogę podsumować jednym - Polak potrafi

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 listopada 2020 o 21:18

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
5 listopada 2020 o 21:47

Ciąży i alkoholu nie można łączyć. Gdy starałam się o dziecko po seksie nie piłam alkoholu, aż do następnego okresu. Potem jak już byłam w ciąży nie wypiłam nic, choć wcześniej piłam wino lub piwo bardzo często i nie mogłam sobie wyobrazić jak to będzie bez. Wtedy pomagało mi takie wyobrażenie: wkładam do kieliszka z winem takie małe dzieciątko - dla mnie ten łyk alkoholu to chwila przyjemności, ale dla tego życia, które powstało, gdzie każda minuta oznacza wielki skok rozwojowy to coś strasznego. Przecież od zapłodnienia w ciągu tych kilku pierwszych tygodni ważą się losy tego dziecka. Każdy podział komórek decyduje o rozwoju pewnego organu, rąk lub nóg. To mnie właśnie powstrzymywało od picia. Powstrzymywał mnie strach przed urodzeniem dziecka z niepełnosprawnością. Tyle się teraz o tym mówi. Wiem, że jest wiele czynników, które o tym decydują, ale nie chciałam dokładać jeszcze tego jednego. Unikałam nawet kawy - piłam głównie inkę i czasami dosypywałam pół łyżeczki kawy rozpuszczalnej. Piszę o tym, może nie do końca odnosząc się do historii, ale wg mnie to całe nasze ciało to jedna wielka fabryka chemiczna, a dolewanie alkoholu może źle się skończyć, gdy będzie on miał wpływ na te kilka komórek które potem staną się człowiekiem. Mogę więc tylko współczuć autorce, że tak zaczęło się jej życie. Dziewczyny - nie pijcie w ciąży. Wytrzymacie te 9 miesięcy bez. Pomyślcie, że możecie komuś zepsuć całe życie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2020 o 21:52

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
24 czerwca 2020 o 20:37

Potwierdzam w 100%. Jak byłam dzieckiem miałam złe mniemanie o jamnikach, wydawały mi się mało mądre itp. Ale pewnego dnia w lesie na spacerze spotkaliśmy na swojej drodze psa - chudego i brudnego, z głodu jadł jagody. Zabraliśmy go do samochodu. W drodze do domu odwiedziliśmy weterynarza, żeby sprawdzić jaki jest jego stan. Weterynarz go zbadał i pewnie myślał, że chcemy go tam zostawić, ale my kupiliśmy smycz i oznajmiliśmy, że zabieramy go ze sobą. Nie wziął wtedy za badanie żadnych pieniędzy. Po powrocie do domu "odkryłam", że to jamnik - rasowy krótkowłosy roczny jamnik. Z mężem mamy rękę do psów, były w naszym domu od dzieciństwa, więc nasz pies był pierwszym jamnikiem na osiedlu, który chodził bez smyczy. Mógł się wybiegać, przez co nie był sfrustrowany i był to kolejny super pies w moim życiu. Ale wiecie co było na początku? Odkryłam, że nie lubi dzieci, a jak otwierałam szufladę z workami od razu uciekał. Więc jaka była jego historia w pierwszym roku życia? Myślę, że dzieci go męczyły, miał też pewnie zakładany worek na głowę lub coś podobnego. Kogoś ugryzł i trafił do lasu. Z nami na początku mieszkał bez dzieci. Potem urodziłam dwójkę dzieci. Na początku nigdy nie zostawiałam go samego z dziećmi ani na chwilę, a moje dzieci były uczone szasunku do zwierząt odkąd zaczęły raczkować. Podczas ich wspólnych zabaw na dywanie mój mąż jako "alfa" ustalał hierarchię w naszym powiększonym stadzie. Z czasem nabrałam zaufania do wszytkich i nigdy nie stało się nic złego. Żył z nami 14 lat. Obecnie nie mamy żadnego psa, bo wiem ile czasu trzeba mu poświęcić. Niestety nasze życie nabrało takiego tempa, że na psa na razie nie ma miejsca. Tak mi tego dużo wyszło, ale ta historia ma pokazać, że każdy pies może zmienić się w przyjaciela człowieka lub wprost przeciwnie. I na zakończenie jeszcza jedna sprawa: Spędzam wakacje na wsi. Tam prawie wszyscy sąsiedzi mają psy przy budzie, aż przykro patrzeć co mają podawane do jedzenia. Nasze miastowe psy na wsi doskonale wiedza gdzie jest nasz teren, a nie mamy żadnego płotu. Nie odczuwają potrzeby szlajania się po wsi, bo mają miski pełne dobrego jedzenia, a spać przychodzą do domu na kanapę. Wieczorem wychodzimy na spacer w pole - symbolem jest smycz w ręce. A ludzie w wiosce się dziwią: jakie te nasze psy są dobre. A było ich już 5 i każdy jeden zachowuje się tak samo bez żadnego specjalnego przeszkolenia "jak sobie radzić na wsi".

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
5 czerwca 2020 o 18:50

Tak samo to widzę od strony rodzica i nauczyciela. Jako nauczyciel w mojej szkole pracujemy na teams. Każdy uczeń ma swoje konto, są ustalone zasady. Prowadzę zajęcia na żywo, gdzie tłumaczę jak na lekcji w szkole, a potem jakieś zadanie do zrobienia w ramach pozostałego czasu. Mamy też swoją platformę moodle, więc nie ma problemu ze sprawdzianami itd. Jako rodzic widzę, co się dzieje w szkole mojego dziecka. Lekcja maty na discordzie? A teraz kochane dzieci zapiszcie sobie pierwiastek z 9 i tam taka strzałka w dół i napiszcie "liczba podpierwiastkowa" - to zdanie pokazuje poziom całej lekcji. W czerwcu pani wychowawczyni pochwaliła się, że wdrażają teams i może będzie jedna lekcja. Szkoda, że tak późno. To wdrażanie w mojej szkole zajęło trochę czasu. Od ogłoszenia stanu epidemii założyliśmy około 900 kont na office 365, byliśmy w stanie 17 marca zrobić konferencje dla 80 nauczycieli, a od 25 marca na teams ruszyliśmy z lekcjami. Teraz widzę jaki ogrom pracy był potrzebny, żeby to działało. To wszystko zależy od dyrekcji szkoły. Ja ze swoim dyrektorem uczyłam się używać teamsa w weekend 14-15 marca, to były ciekawe videorozmowy Nastał czerwiec, cieszę się, że to już koniec tego szaleństwa. Każdy dzień był taki sam - lekcje moje, lekcje dziecka (klasa 1), skanowanie, wysyłanie (klasa 7), filmiki, nagrania... Cały dzień wokół szkoły. Podziwiam wszystkich rodziców, którzy przez to przeszli.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
7 czerwca 2018 o 15:42

@swiezewinogrono: Dziwna filozofia. Teraz jest tak: Odbierasz jedzenie na tacy i masz dwie ręce zajęte. Szukasz wolnego stołu siadasz i jesz. Czasami się zdarza, że przy dużym ruchu akurat widzisz, że ktoś kończy i siadasz, gdy tylko on skończy. Obecnie większość ludzi zabiera swoją tacę i bez problemu masz miejsce wolne To teraz wyobraź sobie, że nikt nie odnosi swoich tac. Na każdym stole stosy pudełek i niedopitych napojów. Swoją tacę odstawiasz więc na brzegu i sprzątasz po obcych ludziach - umazujesz się keczupem i majonezem z brudnych chusteczek. I już mi się jeść odechciewa...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
12 kwietnia 2018 o 16:43

Na drugim i trzecim roku też miałam angielski poniżej mojego poziomu. Wtedy, żeby się od tego uwolnić zdałam egzamin FCE i miałam już 5 za każdy semestr. Tylko musiałam indeks podsunąć. Chodziłam jeszcze trochę na zajęcia, żeby nie stracić kontaktu, ale przyznam, że jak nie musiałam to przestałam ze względu na prowadzących. Wniosek z tego taki: jesteś lepszy od grupy? udowodnij to oficjalnie i pokaż papier. Przy okazji masz dokument coś warty na rynku pracy. Wiem, że FCE to nie jest szczyt w języku angielskim, ale od czegoś trzeba zacząć. Obecnie mam zaliczony TOEFL i ten papier już mi się w pracy przydaje. PS Studiowałam matematykę. Skończyłam w 2003 roku.

[historia]
Ocena: 31 (Głosów: 41) | raportuj
16 stycznia 2016 o 12:58

No nie!!! Aż się musiałam zalogować, żeby skomentować, a robię to bardzo rzadko. Czy sposobem na wysiadanie z autobusu jest przeklinanie i używanie siły? Jeżdżę autobusem rzadko, a za moich szkolnych i studenckich czasów normą było, że osoby, które stoją przy drzwiach nawet wychodziły z autobusu, żeby nie blokować wychodzących. Ten świat staje się straszny. Młodzi mają same prawa i pretensje do całego świata, a w takiej prostej międzyludzkiej sytuacji zachowują się jak ostanie chamy. Gdy widzę takie sytuacje, to tylko mam nadzieję, że karma szybko do nich powróci...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
7 listopada 2015 o 18:27

@misguided: czyli te zajęcia miałyby sens, gdyby ktoś dał wam strukturę strony, a wy do tego projektujecie elementy graficzne, które mają się ze sobą zgrać. Kolejnym krokiem byłoby tworzenie szablonów do stron robionych w CMS. Ale to takie gdybanie. Jeżeli ktoś chce zostać grafikiem komputerowym to proponuję kupić taką książeczkę 1000 stron i przerobienie jej z kolegą, który robi kod, a nie ma talentu plastycznego. Ja np. wiem jak zrobić coś w grafice wektorowej, ale to nigdy nie będzie takie ładne jak powinno.

« poprzednia 1 2 następna »