Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

szczerbus9

Zamieszcza historie od: 23 maja 2018 - 20:00
Ostatnio: 5 marca 2024 - 19:09
  • Historii na głównej: 23 z 73
  • Punktów za historie: 2664
  • Komentarzy: 217
  • Punktów za komentarze: 735
 

#84804

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem odpowiedziałem niemal piekielnością na z pozoru normalną sprawę... Oceńcie sami.

Mój podjazd jest dość dobrze i ładnie zrobiony, może poza rozwalonym słupkiem od bramy, ale właśnie nowy zaczęliśmy robić...

Wspomniana brama jest cofnięta od ulicy o jakieś 3,5-4 m, by spokojnie zjechać i z podjazdu otwierać. Dodatkowo na podjeździe jest wylewka betonowa. To kusi, jak ktoś ma nakręcać i normalnie nie budzi to żadnych podejrzeń... Ale zawsze jest to „ALE”...

W pobliżu jest gospodarstwo agroturystyczne, dość popularne, bo mają zwierzaki z Ameryki Południowej (jak ktoś ciekawy, na pw podeślę link). W poprzednią sobotę, w godzinach już popołudniowych, zaczęło się. Chyba organizowali jakiś piknik czy inną zabawę w rodzinnych klimatach i zjechało się kilkadziesiąt samochodów, wszystkie nakręcały u nas.

Od 17 do ok. 22 co chwilę ktoś podjeżdżał i mącił spokój, w najliczniejszym momencie na raz nakręcały 3 auta. Za każdym autem odzywały się psy i niektórzy ludzie sprawdzali, co się dzieje. By spokojnie spać, przytargałem większy kamień i rzuciłem na środek podjazdu. Spokojnie, jest lampa uliczna, która oświetla podjazd i kamień było dość dobrze widać... Pomogło!

Dzisiaj wracałem do domu po robocie na polu i akurat jechałem za podejrzanie zachowującym się samochodem. Dojeżdżamy do mojej bramy i myk, skręcił do mnie na podwórko, prosto w otwartą bramę. Niewiele myśląc, podjechałem na swój podjazd, zgasiłem silnik i pośpiesznym krokiem ruszyłem w stronę garażu. Osoby na podwórku mało się nie powywracały ze śmiechu, a dwie panie ruszyły za mną, pytać, co się dzieje... Odpowiedziałem grzecznie, że właśnie podjechałem do siebie do domu. Nie dałem się długo prosić, odjechałem i zaraz wjechałem w podwórze...

Dziś chyba też trzeba będzie wyjąć kamień... ;D

Sprawa jest mocno irytująca. Mam 3 psy, którym jeść daję, żeby szczekały, jak ktoś idzie, co się teraz mści na mnie, bo co chwilę jest koncert...

Bardziej jako ciekawostkę dodam, że droga jest szeroka i jak się umie jeździć, to wykręcić na jedno cofanie nie ma problemu. A jak tydzień temu położyłem kamień, to ludzie jeździli prawdopodobnie aż do Remizy.

Tam jest skrzyżowanie z drogą polną, której wyjazd jest na tyle szeroki, że lokalni kierowcy ciężarówek nawracają tam bez cofania...

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (134)

#84935

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znowu droga... Czasem się zastanawiam, czy to aż takie święto kiedy nikt mnie nie chce skasować...

Tym razem lokalne kręte drogi i ścinanie zakrętów. Zazwyczaj dla mnie na tyle piekielne, że bez problemu mieszczę się w pasie z większą prędkością niż kierowcy ścinające zakręt... Ale nie tym razem...

Sobota wieczór, wracam do domu mniej więcej w godzinach kiedy 90% grilli jest w użyciu. Dojeżdżam do specyficznego zakrętu w prawo (dość ostry w dołku, ograniczenie na zakręt 50, widoczność bliska 0 przez las).
Coś mnie tknęło gdy zobaczyłem samochód z przeciwka i zwolniłem bardziej i wcześniej niż zwykle. Z przeciwka okazało się był nie jeden, a 4 samochody (pierwszego nie pamiętam, reszta bmw jak moje). Pierwszy jeszcze się liczy, że najechał na linię, a każdy następny coraz ostrzej ścinał zakręt. Po ostatnim było widać, że się przestraszył, widziałem bo przez chwilę miałem go niemal na wprost...

Do zderzenia finalnie nie doszło. Wyhamowałem niemal do zera, a on odbił... Nie strąbiłem go, a jedynie przeklinałem, że w końcu czegoś nie zauważę, instynkt zawiedzie lub coś z mechaniki i wjadę komuś w coś... I aby zagrzechocze...

Droga las zakręty

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (150)
zarchiwizowany

#84909

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak pisałem wcześniej, dalej będę opisywał dziwne sytuacje na DK/S12 w okolicy Puław związane z czasowym zamknięciem tzw Starego Mostu...

Dziś nad około 3:30 zdarzył się wypadek. Zderzenie ciężarówki z ciągnikiem rolniczym. Jak jechałem do pracy na 6 to jeszcze pojazdy stały, a jeden pas był wyłączony z ruchu. Ale tak na prawdę rozwaliły mnie komentarze na FB czy stronach informacyjnych (Lublin112, Dziennik Wschodni), gdzie większość ganiła traktorzystę, że w ogóle się tam znalazł, a reszta prostowała tamtych, że miał pełne prawo tam być... Brawo dla inteligencji i wiedzy, bo niektóre pomysły to już przegięcie... Od chłosty, po zabranie gospodarstwa, czyli zupełnie jak g00wnoburza za lewy pas...

Wyjaśnienie
Ten fragment ma zdjęte oznaczenia S i zakazy wjazdu, na potrzeby objazdu...

Ciężarówka miała uszkodzoną kabinę, ale ciągnik pękł jeden raz w połowie, a drugi rozleciał się tylny most (tylna oś). Było też widać resztki konstrukcji i rozrzuconą kapustę. Jak słyszałem "Jedna osoba jest ranna", czyli pewnie traktorzysta, bo musiało go zdrowo obić w tej kabinie...

Jak dla mnie to traktorem jechał na targ (środa), a kierowca ciężarówki go nie lub za późno zauważył i bum... Pewnie jechał całą noc i być może już go senność brała...

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (37)

#84642

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W poprzedniej historii pisałem, że zamknęli most... Czyli niemal cały ruch został skierowany na obwodnicę, czyli na trasę szybkiego ruchu. Spodziewałem się, że osoby mniej rozgarnięte za kółkiem będą miały z tym problem... Nie spodziewałem się jednak, że aż tak mnie to uświadomi w ludzkiej niewiedzy, strachu i/lub ignorancji.

Jeżeli dobrze pamiętam z kursu, to do początku pasa zjazdowego należy dojechać prawym pasem, utrzymując prędkość ruchu (90-120), płynnie zmienić pas i zacząć zwalniać. Zrozumiałe jest zjechanie na prawy pas nawet 500 metrów przed zjazdem i czołganie się równo z ciężarówkami, a nawet przejazd całej trasy w ten sposób. Ktoś się boi, nie ma doświadczenia... Trudno.

Jednak jak skomplikować tak prostą czynność? Coraz częściej spotykam ludzi, którzy nawet 300 metrów przed zjazdem zjeżdżają na pas awaryjny, a niektórzy nawet już zwalniają. Problem w tym, że pas awaryjny nie jest szeroki, więc lewe koła samochodów są na prawym pasie (opony w całości za linią). Po pierwsze jazda pasem awaryjnym nie jest ani legalna ani bezpieczna, a po drugie jednak blokują prawy pas...

I właśnie się zastanawiam, co myślą sobie ci kierowcy. Czy jest to może zła interpretacja znaków, czy może nie do końca przemyślana uprzejmość, a może kierują się strachem i chcą jak najszybciej uciec od tych wariatów na lewym pasie.


P.S. Facebook donosi, że na tym zjeździe potrafią się robić korki o 14, dłuższe niż opisywane przeze mnie odległości zmiany pasów. Ze zdjęć jednak jasno wynika, że auta w zatorze grzecznie stoją na prawym pasie do samego zjazdu... Czyli jednak można?

DK/S 12

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (124)

#84534

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Serdecznie pozdrawiam panią w stalowym Hyundaiu ix35 na blachach LZA, która przystanęła niemal na wprost mojej bramy, wywaliła śmiecia na pobocze, zawróciła u sąsiada w bramie i odjechała, jakby nic się nie stało...

Uprzedzając pytania, czy aby na pewno nie machałem jej chusteczką, to NIE. Sobota rymuje się z robota, ręce miałem zajęte i jakoś głupio mi było puścić wszystko w tej chwili...

Wieś

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 70 (114)
zarchiwizowany

#84689

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak zostać pozornym strażnikiem lewego pasa? Czyli jak się pomyliliśmy... I za prawdę nie wiem co gorsze...

Wracam do domu z miasta, czyli mam kawałek do przejechania obwodnicą. Wjeżdżam spokojnie, ruch nadzwyczajnie mały i w oddali widzę dość typowy widok. Dwóch kierowców zdaje się z sobą ścigać. Audi na lewym i duży SUV na białoruskich blachach na prawym. Ogólnie nie tak źle...

Dogoniłem ich niepokojąco szybko. Chcę jechać, więc już sięgam do manetki by wbić lewy kierunek i w tym momencie Audi zaczyna hamować. Już Luba na miejscu pasażera wyklina "Strażnika lewego pasa", a ja wbiłem ten przeklęty kierunkowskaz. Audi zwolniło na tyle, że spokojnie dałbym radę objechać go z prawej strony, ale nigdy nie lubiłem tego rozwiązania... Użyłem więc klaksonu i kierowca przede mną zmienił pas...

Historia by się zakończyła gdybym się nie obejrzał przez ramię. Liczyłem, że zobaczę zdenerwowanie lub kamienną twarz... A ujrzałem dwie osoby tępo wpatrzone w cokolwiek na tunelu środkowym...

P.S. A Białorusin. Jechał spokojnie prawym pasem z prędkością pomiędzy 90 a przepisową...


EDIT:
Dla tych co nie rozumieją...
I jestem szczerze załamany jednym z pytań z komentarza...

Jadę sobie dwupasmówką, lewym pasem. Niestety muszę zwolnić, bo gość w audi jedzie na równo z SUV-em na prawym pasie.

Chcę włączyć lewy kierunkowskaz jako umowny, europejski sygnał dla innych, że chce jechać i żeby mi zjechali, ale zanim to zrobiłem Audi zahamowało. I to dość ostro...

Pierwsza myśl, "Strażnik Lewego Pasa" chce się ze mną pobawić, chyba z nudów...

Zamiast wyprzedzić go prawym pasem, włączam jednak ten przeklęty lewy kierunkowskaz i używam klaksonu... Kierowca łagodnie zjeżdża, a ja mogę dalej gonić...

Z ciekawości spoglądam przez ramię. Kierowca i pasażer w Audi są zajęci oglądaniem czegoś co leży prawdopodobnie gdzieś w okolicach drążka zmiany biegów i dźwigni ręcznego. To miejsce nazywane jest tunelem środkowym...

Trochę głupie mi się wydaje takie blokowanie pasa, ale mega głupim jest takie odwrócenie uwagi w tej sytuacji... Oni byli pochyleni i chyba raczej nie podziwiali gałki od zmiany biegów z tak bliska...

Tunel środkowy to element konstrukcji samochodu. Przetłoczenie wzdłuż auta. W RWD tam jest wał napędowy do tylnej osi, a w większości aut obecnie to już tylko wzmocnienie... Najlepiej go widać jako garb na podłodze przy tylnych fotelach...
Tak więc szerokości w tunelu środkowym na autostradzie XD

DK12

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (24)

#84615

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spotkałem dziś na tyle nieodpowiedzialnego strażnika lewego pasa, że mogło się to skończyć dość poważnie, a w najgorszym razie tragicznie...

Długa prosta, niegdyś trasa przelotowa przez miasto. Dwupasmówka bez rozdzielonych kierunków, zakończona zwężeniem i rondem, do którego zmierzałem. Co więcej tablica o sugerowanym ruchu na "Suwak" wisiała tam na długo przed pierwszymi plotkami o obowiązku...

Dojeżdżam lewym pasem, a tam jak to w godzinach szczytu kolejka, parę samochodów za wysepkę. Przede mną czarny passat, a na prawym TIR (ciężarówka z naczepą). Przed passatem pusto to już liczę, że przyspieszy i zatrzyma się dopiero na zwężce... Gość jest w połowie naczepy i TIR coś dziwnie się zachowuje. Powoli zmienia pas, czym spycha passata. Kierowca ucieka na pas dla przeciwnego kierunku. Co więcej wydawało mi się, że TIR przez chwilę go tam trzymał (zwolnił, oby mi się wydawało) i już do samego ronda blokował obydwa pasy. Na szczęście chwilowo nic nie jechało...

Wpuściłem biedaka w passacie i sam wcisnąłem się na prawy pas. Przez chwilę miałem ochotę zblokować TIR-a na lewym, ale nie dość, że niewiele mu brakowało do jazdy okrakiem, to przede mną jechał ktoś bardziej bojaźliwy...

P.S. Niedawno zamknęli jeden z dwóch mostów (remont). Więc ruch się robi ciut "Dziwny"... Jest więcej korków, robią się w dotychczas nietypowych miejscach, a ludziom chyba ze szczęścia odbija (widać na Facebooku)... Wróżę więcej tym podobnych historii...

Lewy pas

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (69)

#84167

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może sam wyjdę na piekielnego...

Wspominałem już kiedyś, że pod firmą są kłopoty z parkowaniem. Winny jest remont pobliskich torów kolejowych, bo wcielono część parkingu dla pracowników do placu budowy.

Na początku stawałem w pozostawionej części, ale tam często ludzie siebie nawzajem zastawiali. Mało nie straciłem zderzaka, a kolega czekał prawie godzinę, żeby wyjechać, bo się komuś do domu nie spieszyło. Stamtąd wyemigrowałem na chwilę za tory, ale, nie ukrywajmy, jestem leniwy. Porównując, od ruszenia spod mojej bramy do wjazdu na plac parkingu mijała podobna ilość czasu, co od tego momentu do wejścia do szatni... Więc przeniosłem się bliżej bramy zakładu i zaczęły się problemy.

Pierwszym problemem był Kierownik. Miał upatrzone miejsce parkingowe. Ja znowu stawałem na pierwszym wolnym, więc czasem zdarzało się, że stawałem na tym. Wtedy jeszcze nie było tam żadnego oznakowania, a ten się mnie czepiał. Nawet doszło do tego, że Logistyka chciała ze mną porozmawiać. Ale poszedłem na zwolnienie lekarskie...

Teraz wróciłem po zwolnieniu i, jak zwykle, stanąłem w tym rzędzie. Jakby więcej kartek tam wisiało. Jest (i cały czas była) tablica z napisem "Zakaz parkowania na podjeździe do zakładu", a przy miejscach podrukowane i zbindowane kartki z numerami rejestracyjnymi. Ale kopert brak, więc kto by się przejmował.

Niemal od razu Strażnicy na bramie zwracali mi uwagę, żebym przestawił auto. Po odmowie zostałem zwyzywany od chamów. Kierownik zaczął mnie straszyć, że mnie zastawią. Słowa dotrzymał i wczoraj byłem pięknie zastawiony służbowym autem. Pięknie, ale nieskutecznie, bo osoba parkująca obok odjechała w momencie, kiedy doszedłem do auta i dałem radę drugim miejscem wyjechać. Trochę mi się spieszyło i żałuję, że przynajmniej nie udokumentowałem tego zdarzenia.

Dzisiaj od rana na hali wielkie poruszenie. Jednych śmieszyła sytuacja, inni byli raczej wściekli i zawiedzeni traktowaniem pracowników w firmie. Słowom otuchy i podsuwaniem artykułów nie było końca. Jednak pierwszy swój ćwiek wbił Kierownik:

K: I jak, Szczerbuś? Nauczyło cię to czegoś?
J: A czego miało to mnie nauczyć. Komuś się nudziło, to mnie zastawił. Raczej mało skutecznie, bo zaraz wyjechałem...
K: A ty umiesz czytać, wiesz, co tam było napisane?
J: I co z tego, nie ma typowych znaków drogowych, więc to jakbym wziął flamaster, kartkę, napisał i przykleił... Ta sama moc sprawcza...

W tym momencie kierownik fuknął parę razy i pogonił do drzwi, aż się za nim zakurzyło. Później jeszcze szukał mnie facet z Logistyki. Prosił dość grzecznie, żebym tam nie parkował, bo Dyrektor im suszy łby za te miejsca parkingowe. Nieśmiertelne "Zastanowię się", oznaczające NIE spławiło gościa. Jeszcze Strażnik na bramie pożegnał mnie lodowatym zaleceniem zmiany miejsca parkingowego, bo te są dla dyrektorów i kierowników. Trochę mi go żal, bo widać, że go ktoś opi3rdolił... Zobaczymy, co przyniosą nam przyszłe dni...

Nie czuję żalu, bo nie jest to oznakowane jakoś z sensem, a ten teren podobno należy do innego zakładu. Więc prawnie nie mogą mi nic zrobić... Zresztą jakby mogli, tobym już szukał auta na parkingu policyjnym.

P. S. W końcu pojawiła się jakaś sensowna szansa na ucieczkę z tego wariatkowa. To zmiana branży i nic pewnego, więc nie zapeszajmy...

Parking Praca

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (119)
zarchiwizowany

#84323

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z parkingiem fajnie się rozwinęła... Wiem, że twierdzicie, że pcham się w gips, ale co mi mogą zrobić... Mam wyj3bane...

Dla przypomnienia, kierownik upatrzył sobie miejsce parkingowe, a nie do końca miał do niego wyłączne prawo, więc na spółę z innym zaczęli mi uprzykrzać życie... Ale coś mało skutecznie... Było zastawianie, było straszenie, były polecenia by przestawić samochód. Generalnie miałem to dalej niż głębiej... Ale przejdźmy do sedna...

PREZES ZARZĄDU
Kierownik naskarżył się na mnie do Prezesa, z którym prywatnie się znamy. Kierownik stwierdził, że się go nie słucham i nie wykonuje jego poleceń. Poniekąd prawda, ale w robocie robię to co do mnie należy, a polecenie przestawienia mojego prywatnego samochodu poza terenem firmy nijak nie pasuje mi do polecenia służbowego.
Poszedłem do Prezesa i w sumie zaczął się monolog, bo nie dał mi dojść do słowa. Pytał się jak tam sytuacja w rodzinie i dlaczego taki chorowity się ostatnio zrobiłem (byłem łącznie na 2 L4, w ciągu 5 lat). Przyznałem, że depresja to mi odpowiedział, że nie powinienem jej mieć (bo choroba wybiera). Potem zaczął się jeden monolog jakim to złym pracownikiem jestem, bo się rzekomo kierownictwa nie słucham. Ale oczywiście zaznaczył, że mam się słuchać w pracy, a nie poza nią.
Następnie przeszedł na temat parkingu, to nie jest teren firmy, tylko miasta, ale oni administrują bo utwardzili. Poza tym tam są przypisane miejsca dla kontroli i nadzoru, "bo wiadomo jak to jest, jak ktoś nad kimś stoi, to się go nie lubi i były przypadki zniszczenia aut". jak to usłyszałem to mało z krzesełka nie spadłem. To Prezes jest na tyle naiwny, że to wyłącznie z zwyczajnej ludzkiej zawiści? A może na prawdę coś z nimi jest nie tak (o Kierowniku nie raz dobre rzeczy słyszałem, które nijak nie pokrywają się z tym jaki jest na hali).
na koniec pogroził mi paluszkiem. Wyciągnął przykład wspólnego znajomego i jego już dorosłego syna. Stary od jesieni ciągnie L4, Młody pochodził miesiąc i nie przyszedł więc go wywalili. Normalnie strach się bać. Na dopełnienie omówiliśmy plusy i minusy zostania menelem, w porównaniu do pracy za 1800 na rękę...

KIEROWNIK.
Spotkanie z Prezesem miałem w piątek, a w poniedziałek prawie cały dzień się na mnie boczył. Pod koniec chciał się do mnie przywalić, to go zjechałem za niesłuszną skargę. Zabulgotał, finalnie rozmowa zakończyła się na tym, że w sumie mógłbym go zabić bo ma tętniaka i przy jednym strzale kaplica... Przez tydzień się nie odzywał, a teraz czepia się o najmniejsze szczegóły...

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (26)
zarchiwizowany

#84319

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie ma to jak gościnność... Kolega mnie poprosił o pomoc. Praca w domu jego rodziców, w którym ostatnio mieszka. Jako ciekawostke dodam, że to składanie ciągnika i zakładanie elektryki...

Robiliśmy 3 dni. Czwartek i piątek popołudniami i sobota od rana. Mamuśka kolegi od początku przynosiła nam do garażu kawe i ciastka, co dla mnie jest zbyteczne. Wiadomo przy robocie rece brudne, a w rekawicach nie zawsze wygodnie...

Mamusia tak na prawde rogi pokazala w sobote. Przyniosła obiad do garażu i nas namawia do jedzenia. Problem w tym, że zginęła nam śruba, którą należało by przed przerwą chociaż wsadzić. I się zaczęło. Mamuśka siadajcie i jedzcie, Kolega najpierw "Chwila", potem "Idź stąd"... Tak się nakręcali dobre 5 minut, a ja tam sterczałem jak kołek nie za bardzo mogąc puścić co trzymałem...
Poszła sobie, kolega czerwony, ja się śmieje, a po chwili przybiega Dzwiewczyna Kolegi bo Mamuśka zrobiła jej awanture-wykład na temat wychowania i wstydu...

Mamuśka popisała sie jeszcze na odjezne. Znowu przyleciała z zupą, ale tylko dla mnie. Namawiała, prosiła a nawet próbowała na siłe karmić. Nie lubie takiego zachowania, wręcz się zaciąłem i raczej już bym tej przeklętej zupy nie ruszył. Wynikła z tego kolejna niemal kłutnia. Finalnie nie zjadłem, ale kawe wypiłem...

Ciągnik chodzi, chociaż zostało pare rzeczy do wymiany. Do Kolegi żalu nie mam bo on mi pomógł, ale nie wiem czy następna pomoc będzie na bardziej neutralnym gruncie...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (15)