Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

szczerbus9

Zamieszcza historie od: 23 maja 2018 - 20:00
Ostatnio: 5 marca 2024 - 19:09
  • Historii na głównej: 23 z 73
  • Punktów za historie: 2664
  • Komentarzy: 217
  • Punktów za komentarze: 735
 

#83624

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś po raz kolejny cieszyłem się, że mam dobre hamulce w samochodzie. Klasyczna sytuacja, przemieszczam się po mieście i ktoś mi wyjeżdża pod koła z podporządkowanej, nawet bez patrzenia czy coś nie jedzie.

Tym Kimś był główny BeHaPowiec, oficjalnie Główny Inspektor BHP, odpowiedzialny za bezpieczeństwo w firmie w której pracuje... Troche było mi zderzaka szkoda, bo byłby śmiech na cały zakład...

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (116)
zarchiwizowany

#83617

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jest wiele cech i zachowań, które nie powinny istnieć u brygadzistów, majstrów czy kierowników. Wśród takich zachowań na czołowym miejscu jest "Podkładanie świni". Ostatnio na takiej "świni" dwóch moich kolegów straciło pracę.

Koledzy pracowali razem w Niemczech na hali produkcyjnej. Zatrudnieni w polskiej firmie, która dostarczała pracowników Niemcowi. Kilka osób, w tym Piekielny Brygadzista (PB).

Chłopaki mieszkają niecały kilometr od warsztatu. Tak się złożyło, że szatnie mają w hotelu i jeżdżą busem do pracy. Dojazd zajmuje mniej niż 5 minut, ale na piechotę już 10-15 minut. Tak więc na 6 do pracy wyjeżdżają w okolicach 5.55, co było czasem przesadnie respektowane przez PB.

Feralnego dnia koledzy jako ostatni wyszli z szatni. Jak byli kilka kroków od busa PB odjechał z piskiem opon. Podobno było jeszcze ponad 5 minut do planowanego odjazdu. W tym momencie mogli się jeszcze uratować, ale... Uznali, że zostaną w hotelu, bo obydwaj mają gila po pas (angina), są za cienko ubrani i jest jesienny chłodny poranek.

PB oczywiście naszczekał komu trzeba i chłopaki wylecieli z roboty w trybie ekspresowym, bez tłumaczenia z chorobą czy nieczystym zagraniem. Jak z nimi gadałem, to nawet się cieszą... Bo nie muszą tolerować głupich pomysłów PB, których było sporo.

Praca delegacja niemcy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (21)
zarchiwizowany

#83601

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o samochodzie... Znowu...

Wczoraj kolega mi opowiadał o samochodzie, który przechodził z rąk do rąk w kręgu jego znajomych. Najpierw miał go jeden znajomy mojego kolegi, a na koniec drugi, ale w między czasie miał jeszcze jednego właściciela. No cóż, niektórzy dbają o samochody, inni nie.

Auto o którym mowa ma to duży sedan z końca produkcji, ma już 15 lat. Duży diesel, który jest jednym z najlepszych produkowanych silników, sprzężony z skrzynią automatyczną i na prawdę bogate wyposażenie robią z tego auta prawdziwą perełkę rynku wtórnego. Pierwszy właściciel auta dbał o niego. Stanem technicznym przerastał co najmniej 90% tego co jeździ po drogach, a wizualnym był świetnym materiałem na youngtimera. Jednak postanowił go sprzedać, cena 15 tys PLN. Jak najbardziej słuszna...

Dalsza część historii to już ponowna sprzedaż i powrót auta do kręgu znajomych. Drugi Kolega kupił 3 miesiące później, również za 15 tys PLN. Po tym co usłyszałem chyba tylko dla tego, że zapamiętał auto gdy miał je poprzedni właściciel. Stan raczej przypuszczał, że auto przestało 3 lata na szrocie, a przez brak zainteresowania częściami ktoś się zlitował i na szybko wyszykował do dalszej jazdy. Najpoważniejsze wady to ślady źle naprawionej kolizji z wszystkich stron, rdza i brak przetwornicy w jednej lampie (xenon). Poza tym niekompletne i nie działające wyposażenie, bród, oraz patenty niczym z stodoły Mirka w Wyp**dowicach Wielkich... Jak dla mnie warte było około połowy tej kwoty, ale bym nie brał.

Mogę wygłosić tyradę na Piekielnego posiadacza, mogę ostrzec wszystkich by mieli otwarte oczy przy zakupie, tylko po co... Jeżeli dobrze zrozumiałem większość towarzystwa w którym Kolega się obraca to samochodziarze. Ludzie z pasją i zamiłowaniem do jazdy i samych aut. I oni trafiając na takich sprzedawców kupują auta...

rynek wtórny

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (16)
zarchiwizowany

#83561

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znowu ktoś przypomniał rodzinną historię, jak plotka uśmierciła mi Ojca. Było to w tych pięknych czasach, gdy mięso jeszcze nie było na kartki, TV i telefon nawet nie każdy sołtys miał, ludzi nie było stać na samochody, więc jeździli tanimi wtedy motocyklami, a mój Ojciec, piękny i młody miał jakże trafną ksywę "Gagarin". I nie, nie przez zdolność dostania się na orbitę MZ-ką lub WSK-ą, a jedynie przez biały kask...

Tato jechał od mostu do domu. Zaraz za mostem wywrócił się, nic poważnego, poleciał w wysoką trawę i/lub błoto. Otrzepał się, na motor i dalej w drogę... To ledwie 4 km, dziś dość ładnego asfaltu, głównie przez dość zabudowaną wieś. Kiedyś to jednak droga polna i ścieżka po wale, ale z zabudowy było może 2 małe skupiska na całej trasie.

W tym czasie jak Ojciec otrzepywał się ruszyła plotka w stronę domu. Dotarła tam pod postacią Plotkary, która zaczęła lamentować i wygłaszać gorzkie żale mojej mamie. Kobieta była dość roztrzęsiona, więc zanim Mama się dowiedziała o co chodzi, dosłownie w 5 sekund w widoku pojawił się Ojciec. Zdrowy i cały... brudny.

Nie pisał bym tej historii, gdybym nie znał realiów. Dziś w większości zabudowana, kiedyś była niemal szczerym polem. Nie było internetu czy telefonów. Oraz wiem co mój Ojciec wyprawiał z pojazdami, zresztą ja to chyba po nim w genach mam... Do dziś nie wiem jakim cudem plotka go przegoniła!?

Wieś

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (27)
zarchiwizowany

#83473

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak nie od dziś wiadomo, że najlepiej się wydaje się pieniądze podatników w rok wyborów samorządowych. I nie, same roboty drogowe i remonty nie są piekielne, a wręcz wymagane, tak teraz chyba ktoś przegiął pałę...

W moim mieście są dwa mosty przez naszą "Królową Rzek" (Wisłę). Zamiast oficjalnych nazw I. Mościckiego i JP II, których większość mieszkańców pewnie nie pamięta, mówi się odpowiednio "Stary" i "Nowy". Tych nazw się będę trzymał. Stary prowadzi do sąsiedniej miejscowości, a Nowy jest częścią niedawno rozbudowanej obwodnicy, gdzie do miasta jest obecnie 2 zjazdy. Dla wyjaśnienia, mieszkam nie w samym mieście, tylko w jednej z okolicznej wiosek po drugiej stronie Wisły. I jak wielu z tego brzegu muszę się dzień w dzień przejeżdżać którymś mostem do miasta (choćby do pracy). Tak się ułożyło, że do znacznej części miasta najwygodniej i najbliżej było mi Starym mostem, a do dwóch miejsc, pracy i przelotu przez miasto.

I w końcu sedno historii. Na obydwu przeprawach są prowadzone prace remontowe. Na Starym jest zamknięty jeden pas i jest wprowadzone "wahadło", a na Nowym jest wymiana nawierzchni przy zjazdach. Pomijając fakt, że Starym mostem już praktycznie nie jeżdżę i przez to wydaje więcej na paliwo. To ludzie potrafią się dziwnie zachowywać... Zwłaszcza teraz przy okazji Wszystkich Świętych...

Więc po kolej Stary most. Już był nawet artykuł w serwisie lokalnej prasy (dziennik wschodni), że ludzie nie potrafią zachowywać się na wahadle i wjeżdżają na czerwonym, co doprowadza do niebezpiecznych sytuacji. Było też wspomniane, że ludzie opieszale reagują na zmianę świateł, przez co hamują ruch. Siostra nie narzeka, ale ja chyba ściągam takie rzeczy. O ile raz zdarzyło mi się stać na moście prawie pół godziny bo ktoś wjechał na czerwonym (żadna kolizja, ale musieli powjeżdżać na pas wyłączony dla robotników), tak opieszałość spotykam prawie za każdym razem gdy tam się wybieram... W tym tygodniu kolejki się wydłużyły i raz stałem by móc zajechać pod sklep prawie kilometr od mostu... W poniedziałek poza jakimkolwiek szczytem...

Teraz nowy. Na samej przeprawie nic się nie dzieje, bo remont dotyczy tych kawałków do zjazdów z obydwu stron. Na moim brzegu najgorsze (zdzieranie i lanie nowej nawierzchni) już jest za nami, aby zostało domalować linie i czasem się zdarzają jakieś drobne prace. No właśnie linie, ludzie czasem się gubią bez linii i raz mało mnie dostawczak nie przytarł na wjeździe, normą jest też jechanie środkiem, tka, że nie da się minąć ani z lewej, ani z prawej... Od strony miasta jest właśnie robiony zjazd. Wiadomo większość się gubi, a cierpią na tym wszyscy. Co ciekawe jest tam wąskie gardło, które przeklinam codziennie jadąc z pracy. Teraz są tam korki po 2-3km, bo każdy tam jedzie i ten felerny zjazd.

Na zakończenie wspomnę, że teraz jest śmisznie z komunikacją i Miasto ma już blisko do odcięcia od świata. Wspomniane tu remonty mostów, remont linii kolejowej i wyjazd do większej atrakcji turystycznej (sąsiednie miasteczko) poprowadzony jak droga osiedlowa...

Miasto

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (23)
zarchiwizowany

#83462

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno pisałem historię opisującą mój talent do podpadania w pracy (#83444, obecnie w archiwum). O ile praca z kilkoma brygadami i podpadnięcie wydawało mi się piekielne, tak tę wpadkę chyba wpiszę sobie do CV, żeby ubezpieczyć przyszłych pracodawców.

Roboty na hali chwilowo mało. Ja spawam drobnicę, czyli krzesełko i stół niczym biurko z stalowym blatem, a za plecami palety z elementami do spawania i po spawaniu. Robota niemal marzenie...

Pospawałem jeden element i podczas wymiany kolega zapytał się mnie o jakąś kwestię techniczną (teraz bez znaczenia). W tym pięknym momencie zza parawanu wychylił się Dyrektor, chwilę na nas popatrzył i poszedł dalej. Żeby nie było, cały czas odkładałem, a potem brałem drugi element, tyle, że wolniej przez rozmowę. Ja wrzuciłem na blat nowy element, kolega poszedł do swojej roboty, a Dyrektora widziałem jak się kręci po hali gdy zamykałem przyłbicę. Spawam sobie spokojnie, aż słyszę, że przyszły dwie osoby i krzyk Majstra, ze "Przecież spawa!!!" Zanim skończyłem spaw zniknęli z mojego pola widzenia. Po następnym spawie przychodzi Majster. Trafił akurat w zmianę elementu, więc po minie poznałem, że powinien się przyczepić. Od razu zapytałem się jak bardzo podpadłem, oczywiście z olśniewającym uśmiechem. Dowiedziałem się jak mnie Dyrektor nazywa i, że już ze mną nie może. Oczywiście dla Majstra już od dłuższego czasu to jakaś farsa, więc do końca zmiany (a zostało tego coś koło godziny) żartował goniąc mnie do roboty. Aż w pewnym momencie odwdzięczyłem się wyjaśniając jemu i kilku innym, dlaczego teraz już na prawdę odechciało mi się robić...

No i tak, ręce mi opadły, co innego też. Nie jest też aż tak głupim stwierdzenie, że Dyrektor będzie mnie "obserwował"... Ciekawe co będzie dalej.

praca

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (27)
zarchiwizowany

#83453

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Już jakiś czas wstrzymuje się z tą historią i w sumie czekałem na oficjalną diagnozę. Na razie mam tylko nieoficjalną i liczyłem na coś jeszcze... Ale i tak już napiszę.

Przed chwilą byłem u psychologa, a Ona podejrzewa u mnie depresję i chorobę afektywną dwubiegunową. Trochę już z tym żyję i dopiero niedawno zdecydowałem się pójść po pomoc. Niestety nie pchnęło mnie zachowanie ludzi z jednego forum.

Jak się niedawno dowiedziałem, przy okazji innej tragedii, ochrzaniali mnie bym zebrał się i poszedł do specjalisty. Prowodyrka całego zamieszania uparcie twierdziła, że to wina zakłóceń odbioru serotoniny w mózgu (depresja kliniczna), ale oczywiście nie musimy jej słuchać... Ale to przecież to, bo co innego? Chyba nie muszę mówić jak destruktywnie działało takie zachowanie... Ale od początku.

Byłem tam zarejestrowany wcześniej i odbierałem to forum jako przyjazne, skore do rozmowy, pomocne i po prostu miłe. Początek choroby (zaczęło się od depresji) zbiegł się z dłuższym czasem jak byłem odcięty od internetu. Po powrocie forum wydało mi się oschłe, mniej przyjazne. Prowodyrka z miłej żony i matki szalejącej w internetach, wydała mi się samozwańczą cesarzową tego forum. Kto nie stał się dla mnie "Nie miły", zdawało mi się, że mnie zwyczajnie olewał. Łączyłem ten fakt z coraz smutniejszą tematyką postów i żalami wylewanymi na forum, bo tam najłatwiej było mi szukać pomocy. Tak jak to bywa, że jęczących się hejtuje... Wytrzymałem tam rok w takiej atmosferze, a z wszystkich użytkowników, najlepiej wspominam 2 kobiety. Chyba tylko dzięki nim utrzymałem się tak długo, bo bym odszedł dużo wcześniej. Pamiętam to jakby wczoraj, napisałem pw do admina, żeby skasował mi konto nie podając konkretnej przyczyny, oraz na sb, że napisałem co trzeba i "Żegnajcie". Tylko jedna osoba się wtedy zapytała co ja kombinuje. Nie długo będzie rok od odejścia.

Niewinna chęć pomocy w nieodpowiedni sposób sprawiła, że niemal odstawiłem internet na dłuższy czas. Tak jak jest zalecenie by nie mówić "Świat jest piękny tylko spójrz", "Wystarczy tylko ruszyć się", powinno być też zalecenie by czegoś takiego nie robić. W takim razie co? Po prosu rozmowa, na jakiś w miarę neutralny temat, który zainteresuje osobę z depresją. Bez krzyków, przesadnych zachwytów. Po prostu zwyczajna rozmowa, czasem po prostu wysłuchać, nawet udając uwagę. Właśnie luźna rozmowa na temat mechaniki i samochodów z kolegą niesamowicie mi pomagała gdy czułem się fatalnie. Lepsze efekty osiągała moja ukochana, samą miłością i bliskością można zdziałać dużo więcej, ale to już inna historia.

Zastanawia mnie co podpowiedziało Prowodyrce, że jak na mnie siądzie, to ja pójdę do psychologa/psychiatry, zamiast bardziej się załamać...

internet

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (17)
zarchiwizowany

#83444

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia z pracy, tym razem jednak bardzo skomplikowana i dość wyjątkowa.

Nie raz, nie tylko na tej stronie, wspominałem, że za mało zarabiam. Sprawa jest taka, że niemal cała hala stoi za mną murem i również uważa, że za mało zarabiam. W sumie tylko dla tego tak często to piszę.

Ostatnio się zdziwiłem, bo wyszło na to, że Kierownik, uważany za kawał chama i resztę ch00ja, załatwiał mi podwyżkę. To ten sam co latał by sprzątać na ISO. Wiem od Majstra i brygadzistów, że były rozmowy w mojej sprawie z Dyrektorem, bo On i "góra" generalnie są przeciwni. Stawiał bym, że ze względu na mojego pecha, przez co już nie dostanę podwyżki.

Rozmowy o podwyżkę pyły 2-3 tygodnie temu, a w tym tygodniu podpadłem... ZNOWU. Środa, wszystkie projekty pokończone, nowe jeżeli są, jeszcze materiał nie przyjechał... Stoimy. Wygląda to mniej więcej, że robimy fuchy dla kierowników, dyrektorów, na cele społeczne i sobie. Pracy raczej mało, ścisłych brygad nie ma, więc kręcę się od jednego do drugiego i pomagam jak mogę. Cały dzień tak chodzę, telefon leży spokojnie w kieszeni. Gdy sprawdzałem godzinę i odczytywałem SMS-a Dyrektor wyrósł jak spod ziemi i kazał mi iść do majstra by odpisał godziny... Fajnie. Na tym właśnie polega mój pech, robotę robię i podpadam...

Dodatkowo w piątek zawołali mnie by pospawać fuchę dla Dyrektora. Spawam, ale i ja i Monter, który to robił mieliśmy zły humor. Pokłóciliśmy się i mnie pogonili bo "ZA MOCNO SPAWAM" (naprężenie i deformacje, których w tym wypadku NIE DA SIĘ uniknąć). To już mój domysł, ale mogli mnie podkablować. Twierdzę tak, bo dowiedziałem się od Majstra, że z Kierownikiem zostali wezwani do Dyrektora w mojej sprawie... Tak, Tak nic nie robię, może poza siedzeniem z telefonem...

Pomijam sytuacje, kiedy telefon autentycznie mi służy jako pomoc w pracy (kalkulator, instrukcje maszyn, zdjęcia), nie korzystam z niego za dużo. Oczywiście podpadnięcie za telefon czy stanie jest normą, co jest moim zezowatym szczęściem.

praca

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (25)

#83370

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znowu będzie o firmie w której jeszcze pracuję. Znowu porobiło się śmiesznie...

Od ponad tygodnia spawam obudowę filtra do kanału. Jest to spore, więc spawania jest sporo, a co za tym idzie od razu wiedziałem, że będę miał problem wyrobić się i reszta będzie na mnie czekać. Ale nie przewidziałem tego co zrobi jeden z kierowników.

W poniedziałek padło hasło ISO. Jest to kontrola z zewnątrz, dotycząca jakości produkcji, a uzyskany certyfikat pozwala firmie występować na europejskim rynku. Czyli sprzątanie, które trwało cały poniedziałek i wtorek. Straciliśmy 2 dni, bo trzeba było wyczyścić halę i wokoło jak blok operacyjny do operacji mózgu. Nadmienię, że jeden z Kierowników, odpowiedzialny również za sprawy BHP działu) dostał przerostu ambicji i nas ganiał. Oczywiście wyszło na jaw, że nie można używać nie certyfikowanych narzędzi. Okazało się, że zostaliśmy praktycznie z szlifierkami i spawarkami, ale nawet bez przedłużaczy, bo wszystko trzeba było wyrzucić, a przynajmniej skutecznie schować. Coś tam zostało, ale tak jak mówiłem, większość narzędzi jest wykonywana przez nas na hali. Reszta nie miała i tak dopuszczeń, bo kierownik nie chciał wypisać zlecenia na dopuszczenie (coś jak badania techniczne). Moja praca była dodatkowo sabotowana przez fakt, że nie mogłem używać rusztowania, z którego tam korzystałem.

Dzisiaj przyszli do nas Dyrektor i drugi Kierownik (odpowiedzialny za wykonywany przez nas projekt) z pytaniem kiedy kończę to spawać. Nie brałem czynnego udziału w dyskusji, poza niezdecydowanym "Ciężko stwierdzić". Za to kolega wyjechał, że nie mamy czym pracować, bo nic z starego, zużytego sprzętu nie było kasowane i chcąc pobrać nowy z magazynu spotykamy zdecydowane veto. Dyrektor niestety nie zrozumiał co usłyszał i o co koledze chodzi. Odszedł wzruszony, że terminu prawdopodobnie nie dotrzymamy... o 2 dni.

Drugi Kierownik (ten od projektu) jest o tyle człowiekiem, że z nim jedynym da się w miarę normalnie porozmawiać i czegoś dowiedzieć. Gdy Dyrektor już zniknął w zaciszu swojego biura do nas doszły informację, że on sam blokuje wszelkie działania, pozwalające uniknąć obecnego stanu (kasację, zakup narzędzi), a teraz jest "wielce zdziwiony".

Komisja ISO przychodzi jutro i nie tylko na naszym wydziale są takie akcje. Z magazynu na przykład zniknęło część kartotek (w tym moja). Wszyscy chodzą na baczność i pewnie gdyby załatwić sobie biały kask to część narobiła by w zbroję... Najlepsze jest w tym to, że najpóźniej do przyszłego piątku sytuacja wróci do smutnej normy. Czemu do piątku, daję tydzień na powrót narzędzi z ukrycia i złomu.

praca

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (168)
zarchiwizowany

#83393

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie dawno pisałem o audycie u mnie w firmie. https://piekielni.pl/83370

Tamtą historię pisałem w środę, a dziś jest już piątek i rozszerzę wasze pole widzenia.

W czwartek znowu sprzeczne polecenia od kierownika i dyrektora. Jeden każe nic nie robić bo komisja już jest, drugi pośpieszać, nawet kosztem pomijania etapów bo termin na piątek. Szkoda, że straciliśmy 2 dni na sprzątanie. Tak oto skończyłem pod tonową konstrukcją leżąc na cienkim materacyku. Kończyłem spawać w suficie dwa 3-metrowe ściegi. Nie skończyłem ich, a komisji "ni widu, ni słychu". Prawdopodobnie obrabiali biuro.

Piątek, atmosfera brygadzistom się udzieliła i zaczęli być nerwowi. Mamy pozwolenie dyrektora, więc dłubiemy. A teraz chronologicznie. Najpierw informacja, że wywóz konstrukcji w poniedziałek, sobota trawienie (tzw duplex, odmiana nierdzewnej, którą się wytrawia, żeby była ładna biała). Następnie przed śniadaniem komisja. Obejrzeli nowo przyklejone instrukcje, podeszli pod konstrukcję, zadali 2 pytania i tyle ich widzieliśmy. Po śniadaniu przeszedłem do innej pracy, którą też wykończyłem. Około pół godziny przed końcem przybiega do mnie brygadzista, żebym im pospawał na tej pilnej konstrukcji uszy, bo nie skończą dziś. Oczywiście ich zdenerwowanie i krzyki w połączeniu z moim dołem skończyły się w wiadomy sposób. Rzuciłem to i miałem daleko i głęboko. Mniej więcej w tym czasie dowiedziałem się, ze na budowie na którą to jedzie jest goły beton i ewentualny montaż byłby "do chmury". Wywóz byłby możliwy koło środy, ale to nic pewnego, a "psucie krwi" było niepotrzebne.

Podsumowując, Konstrukcja to zbiornik przelotowy do kanału z filtrem. Gabarytowo całość ma wymiary 3,5x2,5x4 metry. Wytrawiony zostanie w poniedziałek i od przyszłego tygodnia już raczej nie mamy zajęcia. Czyli już na hali krążą głosy o niezłej piekielności zarządu, czyli wypisywaniu urlopów. Ale o tym kiedy indziej.

Dla mnie małą piekielnością jest ISO samo w sobie. Wiemy co robimy nie tak i wiemy dlaczego jednak to wychodzi. Gorzej z tym niepotrzebnym pośpiechem, który okazał się niczym nie uzasadniony, a w połączeniu z porządkami dał się nam we znaki...

praca

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (26)