Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

timo

Zamieszcza historie od: 23 kwietnia 2012 - 11:05
Ostatnio: 10 sierpnia 2020 - 1:03
  • Historii na głównej: 51 z 80
  • Punktów za historie: 19337
  • Komentarzy: 2185
  • Punktów za komentarze: 17247
 
[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
23 grudnia 2012 o 18:04

Nie fundacji, tylko mediów, które zrobią wielka zadymę i nastawią całą opinię publiczną jeszcze bardziej wrogo do - i tak już kiepsko wypadającego PR-owo - NFZ. To działa, niestety w tym kraju chyba najskuteczniej. Ot, w końcu "IV władza". A równolegle pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Kropla drąży skałę, więc zamęczać pismami NFZ, ministerstwo, RPO, KPRM, KPRP... do skutku ;) Może pozwać NFZ za odmowę leczenia? W razie przegranej iść wyżej, aż do ETS i ETPCz - to naprawdę działa w przypadkach tzw. "beznadziejnych". Trzymam kciuki!

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
20 grudnia 2012 o 4:14

2,5 x 2,5 i 4 pacjenci? Fizycznie niemożliwe. Zakładając nawet, że łóżko szpitalne ma 60 cm, to 4x0,6=2,4 metra, co przy założeniu, że 2 skrajne stoją pod ścianami, a dwa środkowe zsunięte razem, czyli zostają 2 przejścia, co daje 5 cm na przejście. Nierealne. Następnym razem pisząc nie koloryzuj.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
20 grudnia 2012 o 3:28

"nietrafione" piszemy łącznie. ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
20 grudnia 2012 o 3:18

To mi przypomina niedawny artykuł na tv24 o babci z Dagestanu (http://www.tvn24.pl/emerytka-wyszla-calo-ze-starcia-z-wilkiem-zabila-go-siekiera,288410,s.html), ktora ubiła siekierą atakującego ją wilka ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
17 grudnia 2012 o 23:04

Zawodowym kierowcom polecam zainwestowanie w lepsze kamery - sam dzisiaj nabyłem taka za 99 zł i... hm... jakość obrazu adekwatna do ceny ;) - nie wyobrażam sobie możliwości odczytania numerów z nagrania. Chyba to oddam do sklepu... Lepsze modele mają G-sensor (automatycznie zapisuje ostanie kilka minut po wykryciu dużego przeciążenia, np. w wyniku kolizji - bezcenne w razie poważniejszego wypadku, kiedy kierowca np. traci przytomność albo leci ratować innych, nie pamiętając o kliknięciu zapisu) oraz GPS, dzięki czemu rejestrują naszą prędkość, co może być istotnym elementem obrony, jeśli ktoś będzie próbował zrzucić winę na nas (poza tym zapisują dokładną lokalizację miejsca zdarzenia - bezcenne, jeśli będzie trzeba ustalić, czy w danym miejscu był zakaz wyprzedzania, obszar zabudowany, ograniczenie czy coś w tym stylu). Modele z G-sensorem i GPSem są już od okołó 400 zł. Generalnie zakup takiego urządzenia polecam KAŻDEMU kierowcy - jakbym miał kamerkę pół roku temu, tobym się teraz nie włóczył po sądach po tym, jak staranowała mnie na skrzyżowaniu ciężarówka, której kierowca uznał, że żółte światło oznacza "dodaj gazu, może zdążysz" (i nie zdążył...).

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2012 o 23:07

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 grudnia 2012 o 22:58

@krogulec, ja sobie nie musze czytać, za to chyba Ty powinieneś, bo jeśli chcesz się na jakiś temat publicznie wypowiadać, to posiądź choćby elementarną wiedzę z danego zakresu.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
17 grudnia 2012 o 22:53

A lokalna gazeta to przypadkiem nie narzeka na brak tematów? ;) Uwierz mi, media - nawet małe, lokalne - potrafią zdziałać cuda w takich sprawach ;) P.S. Dopóki nie masz postawionych zarzutów na piśmie i nie został skierowany do sądu wniosek o ukaranie, to no stress.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
17 grudnia 2012 o 18:40

Nie trzeba baby do tego. Latem u nas był wypadek, że koleś się na prostej drodze wpierdzielił w drzewo, bo szukał płyty w schowku... Droga zablokowana ponad 2 godziny, bo tyle czasu idiotę wycinali z auta (i tak miał szczęście, że nie jechał jakimś małym popierdółkiem, bo nawet w nowiutkim mondeo ze stadem poduszek nie zostało mu wiele rezerwy na przeżycie).

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
17 grudnia 2012 o 18:36

Podobną sytuację z internetem i telefonem z TPSA miała moja dziewczyna (w jej rodzinnym domu). Reklamacje i wielokrotne zgłaszanie tego samego problemu trwało ponad pół roku. Ja wówczas pracowałem w małej lokalnej gazecie (mniejsza o to, że lokalnej w innym miejscu, niż miejsce zamieszkania dziewczyny) i jeden telefon "dziennikarza" (w cudzysłowie, bo to chyba zbyt wielkie słowo na moją ówczesną działąlność) wystarczył, żeby sprawę załatwiono błyskawicznie - zajęło to 2 czy 3 dni wobec poprzedniej bezskutecznej walki przez kilka miesięcy. I to jest smutne, że na monopolistów działają tylko takie metody, jak groźba nieprzychylnej publikacji w prasie. Choć z drugiej strony dobrze, że przynajmniej takie metody działają. I na koniec rada: jak macie takie sytuacje, że firma bądź urząd ewidentnie naruszają wasze prawa, idżcie z tym do mediów - nawet lokalnych, w takich nawet łatwiej o interwencję, bo zwykle w małych środowiskach nie ma o czym pisać, a ludzie lubią czytać o takich sprawach, więc każda mała gazetka chętnie "weźmie" taki temat.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2012 o 18:36

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
15 grudnia 2012 o 16:11

Nie poczekałem, ale u mnie w miasteczku policja działa BARDZO sprawnie, zresztę wjeżdżając do miasta (sytuacja miała miejsce niecały kilometr przed miastem) mijałem radiowóz jadący w tamtą stronę.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
15 grudnia 2012 o 16:08

Ja nie mówię, że nie można. Ale jak już się chce korzystać z cywilizowanych warunków typu porcelanowy kibel ze spłuczką, zamiast toi-toia albo srania "na Małysza" w lesie, to należy się do nich dostosować. A przede wszystkich chodziło mi o pokazanie, jaka "kultura" panuje u naszych zachodnich - ponoć bardziej cywilizowanych - sąsiadów. Może u nich nie ma spłuczek w kiblach i stąd brak umiejętności obsługi?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
15 grudnia 2012 o 3:01

Cóż. Jak dla mnie autor przejawiający w swoim tekście wszelakie cechy dobrze wyuczonego "piarowca" jest tak samo (mało) wiarygodny, jak autorzy wszelkich opowieście o piekielnościach sklepów podający nazwy sieci. Moim skromnym zdaniem "piekielni" stali się kolejną plaformą marketingu, a szczególnie tzw. "czarnego PRu" - i to jest jedyna rzecz, w której zgodzę się z autorem.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 12) | raportuj
12 grudnia 2012 o 12:29

@krogulec: Skąd Ty się chłopie urwałeś? Jak ktoś rozbije Twoje 20-letnie auto warte np. 3 tysiące to dostaniesz 50 tysięcy jako wartość nowego? Sprzętowi i meblom tak samo liczy się amortyzację, a w przypadku np. TV nic dziwnego, że model super-hiper wypasiony sprzed roku, kosztujący wtedy 6000 teraz kosztuje 2000. Przyjmuje się tzw. "wartość odtworzeniową", czyli za odszkodowanie możesz sobie kupić taki sam sprzęt w takim samym stanie zużycia i wieku. Jedynie w budowlance przyjmuje się nowe materiały, bo wiadomo, że budynku po np. trąbie powietrznej nie odbudujesz z używanej cegły i nie wykończysz używaną farbą albo tapetą.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
3 grudnia 2012 o 17:41

Słownik Języka Polskiego PWN: "fasada - frontowa ściana lub elewacja budynku" - może należałoby poznać znaczenie słów, za rzekomo niewłaściwe użycie których krytykuje się inne osoby, zanim się rzeczoną krytykę wyartykułuje?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 grudnia 2012 o 17:39

Ja nie mowię, ęe to jest normalne w znaczeniu "poprawne", a raczej w znaczeniu "powszechne" i moim zdaniem niepotrzebnie zawala tę stronę. Jakbyśmy mieli wszystkie sytuacje występujące w podobnym nasileniu opisywac tutaj, to strona byłaby pełna informacji o kierowcach, którzy zaparkowali na dwóch miejscach, o kasjerkach, które nie miały grosika, o złych niedobrych moherach itp... moim zdaniem ta strona powinna być o tym, co naprawdę szokuje i jest ewenementem (na szczęście), a nie normą (choć faktycznie piekielną)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
3 grudnia 2012 o 17:32

Nie dziwi mnie to, że kierowca mógł nie znać trasy - zwykle każdy ma swoję linię (a najwyżej kilka), po której jeździ na codzień. Inne zna pobieżnie, a po zmianach to już w ogóle może nie kojarzyć. Ale od tego do diabła jest dyspozytor lub nadzór ruchu, żeby kierowcy przez radio pomagać! W naszym zapyziałym Opolu (choć trudno tu powiedziec cokolwiek dobrego o komunikacji miejskiej) jak są zmiany trasy to w newralgicznych punktach stoją pracownicy nadzoru ruchu i pokazują kierowcom jak mają jechać (na tych skrzyżowaniach, gdzie trzeba pojechać inaczej, niż przed zmianą), poza tym kierowcy mają szczegółową rozpiskę zmian. A jak powstawała nowa linia (np. jedna podmiejska w tym roku) i kierowcy w ogóle nie znali trasy, to przez kilka pierwszych dni wszystkie autobusy były pilotowane przez pojazdy nadzoru ruchu. No ale niestety, tak to już jest "na państwowym", że niestety wszyscy mają wszystko w dupie (zazwyczaj).

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 grudnia 2012 o 17:32

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
28 listopada 2012 o 22:46

kierownik katedry/wydzialu/instytutu moze za kogos dokonac wpisu (jesli np. dana osoba jest chora, na wyjezdzie itd.), ale formalnie wykladowca jest ten "wlasciwy" wykladowaca. w sensie, ze kierownik DOKONUJE WPISU, ale wpisu oceny WYSTAWIONEJ PRZEZ WYKLADOWCE, czyli wpisuje w jego imieniu. czyli autorka musi sobie formalnie sama wystawic ocene, czego jej zrobic nie wolno - i nie ma znaczenia, kto ja fizycznie wpisze, bo nawet jesli zrobi to kierownik, to i tak formalnie bedzie wystawiona przez nia. faktycznie, patowa sytuacja... ciekaw jestem, jak sie sprawa zakonczy (sorry za brak polskich znakow, pisze z urzadzenia, na ktorym ich uzywanie jest dosc skomplikowane)

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 21) | raportuj
4 listopada 2012 o 22:55

Skoro dla niego to "drobne", to może należało mu odpowiedzieć "skoro to dla Pana drobne, to rozumiem, że nie będzie dla Pana problemem, jeśli nie wydam Panu reszty, bo nie mam jeszcze drobniejszych" ;)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
4 listopada 2012 o 22:51

Sam jak tylko mam okazję korzystam z kursów unijnych - w końcu jak dają, to czemu nie skorzystać - zawsze mogą się przydać dodatkowe kwalifikacje, a jeśli nawet nie, to wg mnie dla pracodawcy pracownik mający naście kursów daje czytelny sygnał "jestem gotów poszerzać swoje kwalifikacje, jestem elastyczny i nauczę się tego, co będzie mi w pracy potrzebne". I z perspektywy uczestnika tych kursów potwierdzam - kurs, którego materiał realnie i z dobrym skutkiem można zrealizować w 40 godzin (tyle potrzeba, żeby solidnie wyszkolić kursanta) jest rozpisany na 200-250 godzin, więc chodzi się powiedzmy na 50, raz w tygodniu podpisuje hurtowo listy obecności i wszystko w papierach gra. Co ciekawsze, jeszcze parę lat temu zwracano koszty dojazdów na kurs, co np. dla mnie było czystym zyskiem, bo zwracano (i choćby człowiek chciał być uczciwy i nie przyjąć, to się nie dało) koszt dojazdu z miejsca zameldowania, które w moim przypadku znajduje się 45 km od miasta, gdzie miał miejsce kurs i w którym de facto mieszkam. Czyli dostawałem pieniądze za dojazdy 90 km dziennie (tzn. nie koszt paliwa, ale równowartość pełnego - bez zniżek - biletu autobusowego), jeżdżąc faktycznie 5 przystanków autobusem miejskim raz na 2-3 dni. Dodam do tego fakt, że jeśli ktoś robił np. 8 godzin zajęć dziennie (można było układać "grafik" pod siebie, bo kurs z założenia był dla osób pracujących), to i tak rozpisywał to na 4 dni po 2 godziny i w ten sposób dostawał zwrot za 4 dojazdy, faktycznie jadąc raz... Generalnie ta cała patologiczna unijna biurokracja jest materiałem nawet nie na osobną historię, ale o całą książkę.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 15) | raportuj
2 listopada 2012 o 17:56

Uwielbiam Twoją narrację ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 13) | raportuj
23 września 2012 o 2:57

No i co? Normalka,jak na każdej uczelni.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
22 września 2012 o 14:36

To na pewno był zamach! Trzeba powołać komisję śledczą! A czy była wtedy mgła? I czy później padły strzały, którymi dobito ofiary gruzu?

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 17) | raportuj
22 września 2012 o 14:34

"remontują u mnie na osiedlu cokoły bloków" --> może należałoby sprawdzić, co oznacza słowo "cokół", zanim sie go niewłaściwie użyje? Zapewne autorowi chodziło o fasadę, ale wyszło jak wyszło. Na przyszłość, zamiast starać się zabłysnąć elokwencją używając nieznanych sobie słów, może prościej byłoby napisać "malują ściany"?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
20 września 2012 o 21:59

U nas w ten sposób wymieniają okna - stare ramy lecą na dół. I nieważne, czy pod oknem jest chodnik, trawnik, czy może parking albo ruchliwa ulica. Nieważne też, czy to parter, czy dziewiąte piętro. Bo po co panownie wymieniający okna mają znosić śmieci na dół, skoro może to za nich załatwić grawitacja?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
13 września 2012 o 14:37

Terrorystów najlepiej zwalczać ich metodami. Dawno temu, jak budowali autostradę A4 przez Górę Św. Anny, kilkudziesięciu "ekologów" powłaziło na drzewa i tam siedziało tygodniami, żeby zapobiec wycince. Nikt sobie z nimi nie umiał poradzić, prośby i groźby nic nie dały. Policja nie była wówczas (to było ładnych kilkanaście lat temu) szkolona co robic w takich sytuacjach, więc tylko bezradnie rozkładała ręcę, ewentualnie zabierała tych, którzy z jakichś powodów samoczynnie zleźli z drzewa. Budowa stała, ku wku*wieniu inwestora i wykonawcy. Zgadnijcie kto i jak wykurzył ekoterrorystów :) Otóż panowie robotnicy z budowy wpadli na genialny pomysł, który - za cichą zgodą policji - niezwłocznie zrealizowali. Mianowicie u podstawy drzew okupowanych przez wariatów podpalili kilka opon od ciężarówek, obficie podlanych przepracowanym olejem silnikowym. Przeokrutnie gryzący, czarny, cuchnący i odbierający możliwość oddychania dym sprawił, że ekosie desantowali się z drzew bijąc chyba wszelkie możliwe rekordy prędkości w zjeżdzaniu na linach ;)

« poprzednia 1 278 79 80 81 82 83 84 85 86 87 następna »