Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ubycher12

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2011 - 10:55
Ostatnio: 7 marca 2013 - 13:41
O sobie:

U-boot;
1) Osobnik nieobliczalny, rzędu milionus ideos et minutos, podgrupy maniak literatus. Wysoce niebezpieczny dla otoczenia z powodu wykazywania wrodzonych tendencji samobójczych poprzedzonych okrzykiem "Patrznato" względnie "Potrzymajmipiwo".
2)Określenie niespełnionego rysownika i pisarzyny
3)Maszyna pseudointeligenta, zdolna pracować do 72h bez przechodzenia w tryb uśpienia, napędzana nikotyną i alkoholem etylowym
4)Wg niektórych "Największy świr o twardej dupie i złotym sercu"

  • Historii na głównej: 46 z 79
  • Punktów za historie: 45402
  • Komentarzy: 203
  • Punktów za komentarze: 2080
 
zarchiwizowany

#34813

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opisuje to na gorącą prośbę Tomka (ojca Adasia).
Młody, co tu dużo ukrywać, ma genialną rodzinkę. Od strony ojca 3 pokolenia harley′owców obu płci, od strony matki zbieranina najróżniejszych pozytywnych wariatów jakich widziałem. Żałuję, że nie mogłem zobaczyć, gdy na ich weselu te dwie menażerie się dogadały i tylko na filmie widziałem jaki ubaw z tego był. Wystarczy powiedzieć, że teściowie młodych oficjalnie wymienili się żonami podczas wesela i rzeczywiście zachowywali się jakby to ta druga była ich żoną (w granicach przyzwoitości oczywiście).
Jedno "ale". W każdej rodzinie znajdzie się czarna owca. W tym przypadku "Oliwia". Oliwia jest młodszą siostrą Tomka. Młodszą o 10 lat.
Analiza:
Obiekt badawczy: Oliwia
Cechy zewnętrzne: gruby pancerz kosmetykopodobny na twarzy, sierść długa koloru blond, ciemna przy skórze, umaszczenie tułowia głównie różowe i białe, wzrost zawyżony przez praktycznie wrośnięte protezy w postaci szpilek, do tego długie pazury (prawdopodobnie występowały u protoplastów w celach obronnych, dziś mija się to z celem z powodu ich kruchości i ataku paniki obiektu na akt złamania któregoś).
Charakterystyka zachowania: nie stwierdzono śladów inteligencji, względnie w pojedynczych przebłyskach zbliżony do upośledzonego glonojada, niezwykłe zdolności przetrwania (uzasadnienie: do dziś nie udowodniono żadnej z hipotez uzasadniających w jaki sposób obiekt jest w stanie funkcjonować samodzielnie), okrzyk godowy "SUPCIIIIIO!!!" wydawany bardzo wysoką i charakterystyczną odmianą pocierania szkłem o styropian.
Zwyczaje godowe: dla bezpieczeństwa zaniechano badań.

Syt 1:
Oliwia zapowiada, że przyprowadzi chłopaka ze swojej klasy. Przykazała wszystkim domownikom, aby o nic go nie wypytywać, bo nie chce by "rodzina wariatów" go spłoszyła. Wszyscy wiedzieli, że będą kłopoty.
Dziadkowie Adasia wraz z Tomkiem siedzą w kuchni. Kawa, kanapki, IM w tle. Wpada Oliwia i wyciąga zza framugi swojego wypićkanego żelem glancusia po solarze, z petem w gębie i wybitnie zdegustowanym wyrazem twarzy.
-Kochanie, to są moi rodzice i brat.
Żelik mierzy wzrokiem wzrokiem wszystkich, wypluł peta na podłogę, przydeptał i wypala:
-Te laska co jest?! A gdzie jest mój browar? Powinien już na stole czekać skoro wiedziałaś, że będę, nie?
Wszyscy poza O w szoku.
-Już, już, kochanie zaraz przyniosę, zaczekaj u mnie.
Wyszedł, pozostałym nadal nie podniosła się szczęka.
-I co? Prawda, że SUPCIIIIO? Tato, popatrz jakiego będziesz miał MĘSKIEGO zięcia! Brat, masz może jakieś piwo?
Była oburzona gdy chłopy wynieśli gnojka na butach.
O i Ż mieli wtedy po 15 lat.

Syt 2.
W czwórkę jadą do rodziny przez pół Polski. 300km od domu Oliwia w szloch i płacz. Histeria to mało powiedziane. Ona musi do domu, teraz już, MUSI!!! Rodzice panika, cały czas pisała z kimś na komórce, może coś się stało komuś? No to w tył zwrot i na pełnym gazie do domu. Próbują wypytać Oliwii a ta tylko prosi o komórkę, na jeden sms, bo jej skończyła się kasa.
Pod samym domem, odzywa się kom Oliwii, wzięła głęboki wdech i...:
-Kaśka w końcu! Dostałaś sms? Musisz mnie szybko z twoją ciotką spotkać, ta co ma salon. Jak to co?! Paznokcie złamałam! Dwa! Musze mieć szybko zrobione! Jak ja się między ludźmi pojawię?!
Awantura podobno była nieziemska.

Syt 3.
U "Adasiów" na kawie. Młody ma kompletnego świra na punkcie swoich włosów, dba, pielęgnuje, etc. Największą zbrodnią jest celowe zniszczenie ich, największą obrazą (poza obrazą rodziny) szydzenie z jego piór.
O siedzi na kawie, Adaś coś majstruje w pobliżu. O wypala:
-Adaś, ściął byś te włosy. Wyglądałbyś jak chłopiec. Trochę żelu i byłbyś jak Ronaldo!
Rodzice młodego w śmiech, a z miny Adasia chyba skopiowano mem Are You F**kin Kidding me?. Patrząc na rodziców, cichym załamanym głosem mówi:
-Czy wy to słyszeliście?
po czym zrobił dorodnego facepalm′a. Na to O w krzyk:
O -O Boże, o Boże, o Boże... dzwońcie po karetkę. Adaś nic Ci nie jest? Adaś ciocia mówi, poznajesz mnie?
T -Odbiło Ci?
O -Dzwoń po karetkę. w telewizji słyszałam, że małym dzieciom nie rośnie od razu kość na środku głowy,pewnie już ma wstrząs mózgu!
Panika trwała jeszcze dobrych kilka minut.

Syt 4.
Ubycher vs Oliwia.
U - Po co chciałaś się spotkać?
O - Musimy pogadać.
U - Słucham.
O - Musimy zacząć ze sobą być.
U - SŁUCHAM?! Co Ci odbiło?
O - Adaś mówi o tobie wujek, a Ty nim nie jesteś. To będzie źle wpływać na jego psychikę. Jestem jego prawdziwą ciocią, tylko tak możemy mu pomóc.
U - Skąd Ci to przyszło do głowy?!
O - Koleżanka mi powiedziała. Ona studiuje pedagogikę i się na tym zna.

Oto i Oliwia szanowni piekielni. Jest tego więcej, ale bez pozwolenia więcej nie zamieszczę.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 474 (544)
zarchiwizowany

#34043

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak kibicować się nie powinno vol I.
Odebrałem telefon od kolegi. Nasz wspólny kumpel wylądował w szpitalu po meczu Polska - Czechy.
Kibole? Nie...
Jego właśni kumple. Cała ekipa, z którą był na meczu. Bez niego 7 osób.
Dlaczego?
Jako jedyny miał na jednym policzku flagę Polski, a na drugim Czech.
Dopiero PO meczu stał się "zdrajcą narodowym".

Euro

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 288 (310)
zarchiwizowany

#33909

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia o tym jak usłyszane 2 z 10 słów i dośpiewana reszta może zakłócić przyjemny wieczór.
Siedzę w barze, rozmawiam z kolegą. Z powodu gwaru i % we krwi rozmowa toczy się dość głośno, także siedzący przy sąsiednich stołach doskonale nas słyszą. Dyskusja dotyczy książek i naszych prywatnych odkryć literackich (czyli jakie tytuły/autorzy zakupieni w ciemno okazali się strzałem w 10). [J]a, [K]umpel.
J – Wiedźmina lubisz, nie?
K – No tak.
J – A Assasin Creed’a?
K – No ba!
J – To wyobraź sobie, że Geralt z Altair’em mieli się ku sobie, po ostrym ***** zaliczyli wpadkę i mają z tego dzieciaka, a ten dzieciak ma wszystkie najlepsze ich geny. (Tu przyciszyłem głos, bo zorientowałem się, że praktycznie krzyczę) To jest właśnie ta książka…
Tu podtacza się(chód to z pewnością nie był, chyba że naćpanego linoskoczka tropiącego węża) do nas kompletnie zalany [F]acet. Patrzymy na niego i gdy tylko zlapał jako-taki pion ryknął (dialogi BARDZO skrócone):
F – Wp***dol chcesz k**wa?!
Oho, dresu zapomniał z domu wziąć (podobnie jak mózgu), ale nawyki głęboko tkwią w człowieku.
K – Chłopie, o co ci chodzi? Siedzimy spokojnie, gadamy, piwko pijemy, wracaj do swoich.
F – Nie do ciebie k**wa gadam!
J – Facet daj spokój. Już nawet OCHRONA się interesuje (no tak, dopiero gdy prawie krzyknąłem „ochrona” to raczyli choćby spojrzeć, choć już pół knajpy na nas patrzyło).
F – Ch*j mnie ochrona! Masz wp***dol!
I próbował się na mnie zamachnąć. Nie dość, że nie trafił, a przez stół i tak miał nikłe szanse, siła jego własnego impetu dogadały się z grawitacją, prezentując mu efektowny pół piruet, klasycznie zakończony w pozycji „namiętny uścisk twarzy z podłogą”. Dopiero to zwróciło uwagę [O]chrony.
O (podnosząc kolesia) – Rzuca się?
K – Weźcie go! Spokojnie piwa nie da się napić. Przyszedł i burdy urządza.
O (do faceta) – Wyjdziesz sam czy ci k**wa pomóc?!
F – Wyjdę k**wa, ale z tym ch**em pi***olonym!
Na to ochrona go pod rece i próbują wywlec, ten zaczął się szamotać i wypala:
F – Jego k**wa wyj**cie! Pi***olony brudas bohatera narodowego obraża! Pi***olonego pedała z niego robi!
W tym momencie większość baru dowiedziała się z naszych min, że emota O.o jest możliwa w realnym świecie.
K – Co ty pi***olisz?! Kogo niby?!
F (już praktycznie zza drzwi) – GERALTA K**WA!!!
Całej widowni tego spektaklu albo opadła szczęka, albo strzelili facepalma, albo wybuchła śmiechem. Nam udało się to wszystko połączyć naraz.
Facet długo jeszcze siedział przed barem i usiłował wejść, jednak ochrona go nie wpuszczała, aż do momentu, gdy pokłócił się z kimś innym na zewnątrz i po pacyfikującym strzale w dziób poszedł w kierunku wschodzącego słońca.
Teraz zostało mi tylko czekać aż nasz nowy „bohater narodowy” doczeka się swojego pomnika i nazw kilku ulic (chociaż jestem nawet za tym, by tak się stało ;) ).

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (149)
zarchiwizowany

#33416

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem chyba najłatwiej rozpoznawalnym użytkownikiem piekielnych (chociaż przez to poznałem na żywo sporo innych użytkowników). W mieście gdzie studiuję większość kojarzy, że ja to Ubycher12, podobnie w mieście rodzinnym (z tym, że w tym drugim często ktoś mnie zagaduje czy ja to ja), odwiedzam Wrocław: 3 na 5 wyjazdów ktoś mnie rozpozna, pojechałem do Poznania-to samo. Czasami jest to miłe, rzadziej męczy, jeszcze rzadziej wkurza. O tej ostatniej możliwości będzie traktować ta historia.
Siedzę w knajpie z kumplami. W międzyczasie piszę na komórce z koleżanką (notabene też z piekielnych). Sącze piwo i podchodzi On:
[O]n – przepraszam. Można?
(Ki czort? Sporo ludzi owszem, ale miejsca siedzące jeszcze są, ale może jakąś sprawę ma, poznałem go kiedyś i nie pamiętam albo znajomy kumpla, który właśnie po piwo poszedł?)
[J]a – W sumie…
O – Tak prosto z mostu, bo po włosach patrzę, Ubycher z Piekielnych to ty przypadkiem nie jesteś?
J – No tak, to ja. A o co kaman?
O – O nic w sumie. Ciekawość. Byłem ciekaw czy dobrze z komentarzy włosy rozpoznałem.
Chwilę gadamy o jakichś pierdołach. On dopija piwo, wstaje i pyta czy idę zapalić (w tym barze pali się przed nim). W sumie mój skorupiasty pupil się z głodu odezwał to pomyślałem, czemu nie? Przyda się raczka dokarmić.
Wychodzimy przed bar. Odpalamy i tak w połowie papierosa wypala:
O – Wiesz, przepraszam, ale nie byłem szczery. To nie tylko przez ciekawość do ciebie zagadałem…
J – To znaczy?
Tu dostałem silny cios pięścią prosto w ucho. Zamroczyło mnie, złapałem się ściany, żeby nie upaść, a on nachylił się do mnie i mówi:
O – Z całym szacunkiem, ale jak następnym razem wymyślasz historie, to wysilaj się bardziej. Dobranoc.
I najzwyczajniej w świecie poszedł zanim ja wyszedłem z szoku.

Zastanawia mnie tylko o co mu chodziło? Ani historii nie wymyślam, ani nie wspomniał o żadnej konkretnej.
Czemu nie zareagowałem/broniłem się? Po prostu wziął mnie z zaskoczenia. Zmylił mnie niezwykle grzecznym i uprzejmym tonem wszystkich wypowiedzi.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 305 (437)

#31501

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojechałem do Wro do znajomego na piwko+koncert. Jadę sobie tramwajem stojąc spokojnie. Na sobie bojówki 3/4, koszulka i jeansowy bezrękawnik z naszywkami zespołów na plecach.
Nagle ŁUP! Czuję ból w kręgosłupie. Obracam głowę, za mną stoi kilka osób, w tym dwa dresiki, kanar i starsza kobieta w fioletowym płaszczu. Każdy zajęty swoimi sprawami/rozmową/patrzeniem w okno. Zignorowałem. Może ktoś się po prostu zachwiał?
Jedziemy dalej i znowu ŁUP! Ponownie obracam łeb i ten sam widok co poprzedni, doszła tylko kobieta w średnim wieku. Zachwiać się raz rozumiem, ale dwa razy i w to samo miejsce? Myślę sobie: aha, albo zaraz będzie boruta z dresami, albo cyrk z wyzywaniem od satanistów. Dobra, wytrzymam ten ostatni raz.

Jazda trwa. Jakimś dziwnym przeczuciem obracam głowę i widzę ową starszą kobietę z pięścią uniesioną i wycelowaną w moje plecy.
-Co pani do k***y nędzy robi?! Czemu mnie pani bije?
-Ty satanisto! (Oho, jednak miałem rację) Bezbożniku ty! Jak śmiesz między porządnych ludzi wchodzić?!
-Kobieto. A skąd wiesz czy ja jestem satanistą czy nie?!
-Znam ja was! Zaklęcia diable na plecach sobie przyszywają!
Po zrobieniu facepalma, postanowiłem trochę jej dopiec i odwróciłem się do niej całkiem.
-Jaki ja satanista? Na przepustce z seminarium jestem! – tu rozchyliłem mój bezrękawnik i oczom pogromczyni demonów ukazała się moja czarna koszulka z potężnym krzyżem z Jezusem* na cały jej przód.
Kobieta się zapowietrzyła, chyba chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie tramwaj się zatrzymał, a ona biegiem wyleciała z niego.

A teraz puenta:
Ów znajomy, o którym wspomniałem na początku uświadomił mi jedno: tego dnia poznałem słynną SzczęśćBoże...

*Koszulka nie była jakąś manifestacją religijną, to był jeden z artykułów promocyjnych do Pasji Gibsona.

komunikacja_miejska

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 736 (814)

#26331

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Takich historii jeszcze tu nie było (chyba).

Wstęp wprowadzający (długi):
Otóż, proszę ja Was, jak przystało na studenta mieszkającego w akademiku, poznałem tajniki produkcji cytrynówki. Z racji, że temat mnie zainteresował, po wielu eksperymentach doszedłem do kilku własnych receptur oraz "trików" w wytwarzaniu tegoż trunku. Dorobiłem się nawet własnej "marki", grona stałych "zamawiających" oraz od niedawna strony na fb.

Uprzedzę ostatnio aktywnych poprawnych prawnie, politycznie i obyczajowo: wszystko jest w 100% legalne, wszelkie składniki są kupowane w normalnych sklepach, a ja sam nie sprzedaję alkoholu, ot ktoś przychodzi ze składnikami lub daje mi pieniądze na nie, a ja jedynie zajmuje się "obróbką" (tak samo jakby ktoś robił dla Was ciasto z alkoholem, Wy dajecie składniki, on/ona gotuje i piecze albo przygotowywał drinki na domówce), zasięgnąłem języka u prawników (obecnych i przyszłych) i potwierdzili legalność takiego zachowania. Czasami ktoś rzuci groszem za fatygę, czasami odwdzięczy się przysługą lub dobrym obiadem (ponownie: NIE HANDLUJĘ!).

Moja cytrynówka ma kilka wersji, ale najważniejsze będą tu trzy: Light, Standard i Miazga.
Light - zwykły drink, prawie nie "tryka", ot delikatny poprawiacz humoru.
Standard - Zdradziecka, nie jest odczuwalna sama w sobie (słaba głowa-0,5, mocna-1l), ale cały alkohol uwalnia się dopiero po wypiciu dowolnego innego po lub w trakcie konsumpcji wspomnianej. (np.: butelka pusta, nic nie czujesz-> kieliszek czystej wódki -> "Skąd ja się wziąłem w swoim łóżku?!")
Miazga - Szatan, Loki, Cthulhu, Hades, etc. Sam spróbowałem jej tylko raz, znam tylko jedną osobę zdolną samodzielnie wypić 0,5l butelkę i nadal utrzymać się na nogach.
Koniec wprowadzenia. Historia właściwa, czyli skargi i zażalenia z całych 3 lat, więc wiele przypadków niczym z Eerie Indiana się skumulowało.

Light:
1)-Nie rusza mnie!
-Wiesz, że to Light i ma być bardzo słabe?
-Ale ja po Reds′ie się rozbieram a tu nic! (Wypowiedziane z podłogi, z której nie mogła wstać).

2)-To był czysty sok!
-Skąd ten pomysł?
-Bo wiedziałem, że jak ma być słabe, to zamiast pić, to alkoholem wyczyściłem obudowę lapka z farby olejnej i się teraz klei, więc to sok, a nie alko!

3)-Stary, jeśli moja dziewczyna znowu będzie chciała, rób jej tylko taką!
-WTF?
-Chłopie, myśmy tą mocną pili (Miazga) i padliśmy, a laski nic, ale gdybyś ty zobaczył tą dumę i szczęście w jej oczach na drugi dzień, że mnie przepiła!

Standard:
1)-Coś nie rusza...
-Mówiłem jak to pić. Czymś popijałeś?
-Noooo...
-Czyli?
-Herbatą ze starym sokiem malinowym, więc prawie wino, nie?

2)-Mocna jest?
-Zależy od głowy i jak pijesz.
-No, a taka średnia głowa?
-Bo ja wiem? Różnie, zależy od osoby.
-No a taka średnia osoba?
-Nie wiem, każdy inaczej ma.
-No a taka średnia laska?
-Mówię, nie wiem! Jedna da radę 1,5, inna 0,5 nie dopije, różnie.
-No a taka średnia? (Nosz %$#@*&%!!!)
-K***A! 1l i 3 piwa i każda twoja!
-STARY! To ja jutro ci wszystko przyniosę i mi narobisz na 12 sucz, ok? Tylko na ten sam wieczór! Będę pierwszy, który wszystkie panny z grupy zaliczy! (Temu panu podziękowałem za współpracę).

3)-Ziomek, co to za szatan był?
-Co?
-No normalnie nawet połówki nie dopiłem z bratem i współlokatorem.
-O.o Co wy z tym zrobiliście?
-Wiesz jak soczek smakowało, to po co się szczypać i popijaliśmy tym spiryt.
-Dżizas fu***ng krajst! Wiesz jaka to dawka alkoholu etylowego na raz?! Nic się Wam nie stało?
-Spoko, brachol z zatruciem w szpitalu, ale jak wyjdzie to powtarzamy. Na kiedy byś dał radę znowu zrobić?

Miazga (jedna póki co):
(Wpada koleś i wręcza mi dwie duże whisky z górnej półki)
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ!
-Ale za co?
-Ta s**a zawsze jak się napiła to "muszę ci powiedzieć, ale nie mogę", "muszę, ale nie mogę" i tak w kółko. Próbowałem ja spić, żeby się wygadała i nic, Wino, piwo, wódka, drinki, NIC! Zasypiała zanim powiedziała! A tu bach! Trzy kieliszki i od razu zaśpiewała!
-Ale nadal nie wiem "o co kaman"?
-Młody, nie dość, że dzieciak nie jest mój, to jeszcze mnie zdradzała, a ja mam nagrane jak się przyznaje! Mało tego! S**a podpisała w końcu zgodę na badania genetyczne smarkacza! Rozumiesz?
-Niezbyt...
-MŁODY, ŻENIĆ SIĘ NIE MUSZĘ!!! Moje zdrowie wypij! Ja twoje przez tydzień będę pił!

Mam też trochę innych z cytrynówką związanych, jak ta się przyjmie to podrzucę i pozostałe.

gastronomia

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1542 (1666)
zarchiwizowany

#26764

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja matula ma ulubiony "okrzyk wojenny" na mnie, mojego ojczyma i brachola, czyli: "alkoholiki pierdo**ne". Mimo tego, iż mój biologiczny to podręcznikowy alko, to jest to traktowane z przymrożeniem oka.
Młodszy Ubycher jutro (10. III 2012) obchodzi 18′naste urodziny. Chciałem mu zakupić 0,5l JW Black Label, jednak matula w krzyk, "nie będziesz młodego rozpijał!!!", no to wpadłem na pomysł elektroniczny stoik do bass′u. Nie dało rady, Młody już ma. Myślę, co by mu tu poza 0,5 U-boot′ówki sprezentować. Padło na książkę o konserwacji gitary basowej, ewentualnie doboru sprzętu do tejże.
Szukam. Empik-nic. Tania Książka-nic. Księgarnie prywatne-nic. Trudno.
No z pustymi rękami nie pojadę przeca.
Głowa pulsuje od nadmiaru myśli.
D**a! Dam mu kasę, dołożę się do prawka lub imprezy najwyżej. Idę do banku w celu wypłaty z konta. Wita mnie pani:
-Dzień dobry po proszę z konta takiego i takiego xxx zł.
-Bry. Nie mogę, proszę do okienka xz.
(ok. myślę, bank niszowy, może takie procedury)
Okienko xz:
-Dobry, proszę o wypłatę z konta takiego i takiego, na xxx zł.
-Nie ma możliwości.
-Słucham?
-Z tego konta pan tyle nie wypłaci. "Nie. bo nie" (parafrazując)
Szybki telefon do matuli, czy aby czego nie zastrzegła (współwłaścicielka konta), matula twardo, że nic. No to ki ch**a?
Wątpliwości szybko się rozwiały. W banku pracuje moja przyszywana (od strony ojczyma) ciocia, która przy wpisywaniu ponownej umowy żartowała z moją mamą na temat maksymalnego pułapu wypłat i padło hasło "Jakby co, zablokuj powyżej 100 zł, żeby się młody pierd***ny alkoholik nie zepsuł). Ciotka w śmiech, pułapu nie wystawiła (pamiętała teksty matuli i koszty warunkowego wpisu na uczelni, więc wiedziała, że matula żartuje), ale... Piekielna, okazała się współpracownica cioci: usłyszawszy "alkoholiki" całą procedurę przejęła na siebie (podwładna cioci, więc i tak spadłoby na nią całe fakturzenie). Tak oto limit na 100zł na dzień został mi przyznany.
I tak na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie kupić jednocześnie prezentu urodzinowego dla brata i ojczyma oraz biletu do domu, bo przekraczam o 70gr limit, który mimochodem narzuciła mi nadgorliwa "Pani Bankierka". Niby mógłbym kupić na następny dzień, ale wypada to w sobotę, gdy bank jest zamknięty i nijak limit na 3 dni jest zablokowany.
Więc mam wybór: albo do rodziny jak biedaszcze z 3zł na koncie, albo walka z bankiem.

Skarga pójdzie, oj i to spora, szczególnie, że nie tylko od klientów (ja i matula), ale też przełożonej (ciocia).
Ja rozumiem: wszystko było wcześniej załatwiane przez niejako "rodzinę" i wszyscy wiedzieli o co chodzi, ale czemu obca baba po usłyszeniu dwóch wyrwanych z kontekstu słów wpierdziela się w sprawy klientów i załatwia "po swojemu"?

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (325)
zarchiwizowany

#26696

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie wróciłem z papierosa, włosie rozwiane na wszystkie kierunki, twarz i umysł mocno wczorajszy, na górze, w pokoju pierwsza kawa się parzy.
I gdy tak stałem walcząc z kłakami na wietrze, podszedł do mnie zupełnie obcy chłopak i z życzliwym uśmiechem na ustach:
- Wszystkie najlepszego z okazji Dnia Kobiet!
Po czym wręczył mi pięć papierosów przewiązanych różową wstążką.
Niby pomyłka w dobrych intencjach, ale jak on mojej dość obfitej trzydniówki na twarzy nie zauważył?

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 324 (352)

#26335

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szczyty sk******ństwa osiągano nie raz, sam poznałem kandydata na arcymistrza tej kategorii.

Bo czy ktokolwiek jest mi w stanie wyjaśnić, jak JEDNA osoba może osiągnąć taki poziom zezwierzęcenia i zrobić takie "combo" pozostawiając dziewczynę:
- Uciec z dnia na dzień bez uprzedzania.
- To ona pomogła mu się usamodzielnić po opuszczeniu Domu Dziecka.
- Pracowali oboje, ona - umowa o pracę, on - na zlecenie. Kredyty i raty oczywiście na nią, a w pustym mieszkaniu mieszkać nie będą.
- Ona była w 8 miesiącu z jego (pewne na 100%) dzieckiem.
- Zwiał gdy ona była na badaniach, zabierając WSZYSTKIE rzeczy, z meblami i wyprawką dla dziecka włącznie, zostawił jedno łóżko bez pościeli.
- Zabrał ze sobą sprzęt AGD i RTV, który ona nadal musiała spłacać.
- "List pożegnalny" zapisał na papierze toaletowym.
- Powodem jego odejścia miałoby być zaniedbanie jego potrzeb, rozumiane jako brak pożycia małżeńskiego w czasie ZAGROŻONEJ ciąży.
- Teoretycznie mógł wszystko zabrać, adwokaci rozkładali ręce, brak intercyzy, jej pozostało gołe mieszkanie, które przejęła już po ślubie, on zabrał sprzęt równo warty owym czterem kątom.

To wszystko miało miejsce 5 lat temu. Ona jakoś sobie poradziła, dzięki pomocy wielu dobrych ludzi. Czemu dziś o tym pisze?
Kilka dni temu otrzymała list z sądu, on domaga się odszkodowania za straty moralne i uszczerbek psychiczny (czy jak to się tam prawnie zwie) za czas gdy byli razem...

Ręce przy takiej bezczelności opadają...

Life

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1451 (1515)

#26332

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu miałem ochotę pobić BARDZO dotkliwie kobietę.

Wpadłem na dworzec do "Taniej Książki". Często można znaleźć tam gazety z poprzedniego miesiąca za 1/3 ceny sklepowej.
W pobliżu kręcił się mały chłopak z (najwyraźniej) matką. Byli biednie ubrani, nawet nie skromnie, po prostu biednie (a że u mnie w domu się nie przelewało, to potrafię rozróżnić).
Mały dojrzał w kiosku jakiś mały zestaw Lego i zaczął usilnie prosić o niego matkę. Ta zaczęła się wykręcać, na różne sposoby, ale jasne było jedno: nie stać jej było na takie zachcianki.

Maniakiem Lego jestem do dziś, więc nie wyobrażałem sobie jaką katorgą dla dzieciaka byłoby dzieciństwo bez choćby jednego zestawu, wymarzonych klocków. Podszedłem do kiosku, ale cena najmniejszego zestawu zwaliła mnie z nóg. Serce mam miękkie, ale groszem też nie śmierdzę. Jednak coś wpadło mi do głowy. Po chwili wyszedłem z TK z gazetą, do której był dołączony zestaw (no 4-5zł jeszcze da się wyskrobać, najwyżej mniej na fajki stracę). Podszedłem do w/w i zagadnąłem:

- Młody, chcesz? Dostałem za darmo, a za stary chyba jestem (wiem, bluźnię, na Lego nikt nie jest za stary ;P)
- Naprawdę? Mamo mogę?
I tu huragan wyzwisk, wrzasków i krzyków o zboczeńcach, wujach, pannach lekkich, etc.
Trochę głupio, ale młody miał już gazetę w rękach, więc obróciłem się na pięcie i do wyjścia.
Nie zdążyłem wyjść, a tu matka szarpie mnie za ramię i mówi:
- Panie chcesz mu pan pomóc, to inaczej. Stówka za godzinę, chętny?

Głupio się poczułem, że tez jestem świadkiem jak matka dla syna chce nisko upaść, ale zły adres wybrała, więc próbowałem obrócić to w żart, żeby jej nie urazić.
- Wie pani, z całym szacunkiem, ale pani nie za bardzo w moim guście.
- NO CO TY SZCZYLU?! JA???!!! O tym smarkaczu myślałam...

Od tego momentu nowy PhotoShop mógłby z mojej twarzy pobierać nowe odcienie czerwieni, wszystkie rozpoczynające nazwę od "MEGA-HIPER-ULTIMATE-OMEGA-OSTATECZNY-WK**W". Babka najwyraźniej zrozumiała, bo szybko zwiała.

Powiadomiłem sokistów, spisali moje dane jako świadka i mieli w razie czego się odezwać. Milczą 1,5 tygodnia.
Oby tylko matka w tym czasie nie ubiła "interesu życia".

life

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1330 (1366)