Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

unana

Zamieszcza historie od: 5 lutego 2015 - 10:26
Ostatnio: 22 lipca 2022 - 11:27
  • Historii na głównej: 12 z 19
  • Punktów za historie: 2336
  • Komentarzy: 90
  • Punktów za komentarze: 450
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 listopada 2017 o 15:38

Kilka lat temu przywędrowała do nas kotka, która urodziła dosłownie tydzień lub dwa później. Nie była dzika, bo bardzo wyraźnie wychowywała się w domu (bez problemu dawała się nam głaskać, w zasadzie od razu weszła do naszego domu i wskoczyła na kanapę zwijając się w kulkę do spania). Prosty wniosek - ktoś orientując się, że jest kotna po prostu wyrzucił ją (dzieje się to bardzo często w okolicy domu moich rodziców). W sumie "wolę" by ludzie wypuszczali zwierzęta na takim terenie gdzie mają szansę znaleźć nowy dom niż jak nie dawno powiedziała mi siostra co od lat robi jej szwagier - gdy pojawią się młode (czy to kocięta i szczenięta, nie ma znaczenia), a matka ich nie ukryje to po prostu wsadza wszystkie do worka i hop do rzeki po drugiej stronie ulicy. I jak pisałam - robi tak od wieeeeelu lat, normalna praktyka ludzi na wsi. Dosłownie zmroziło mnie gdy to usłyszałam i nie byłam w stanie czegokolwiek powiedzieć.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
28 listopada 2017 o 19:42

Mieszkasz w Polsce czy za granicą (UK)? Dziecko przestało całkowicie rosnąć czy jednak powoli rośnie? Któryś z lekarzy przebąkiwał coś o hipotrofii? Jest grupa na fb na temat niskorosłości. Absolutnie nie chcę Cię straszyć, bo w tym momencie to ostatnia rzecz jakiej potrzebujesz. Ale musisz też być pewnych rzeczy świadoma i sama pilnować, bo większość lekarzy na hipotrofii kompletnie się nie zna i czasami matka sama musi zadbać o to by nie doszło do tragedii... Jeżeli syn całkowicie przestanie rosnąć to możliwe, że będziesz musiała mieć robioną bardzo szybko cesarkę. Ale tutaj potrzebna jest częsta kontrola (sprawdzanie jak dziecko przybiera na wadze, jaka jest ilosć wód i przepływy) i zaufany lekarz który będzie wiedział co robić i jak reagować.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 października 2017 o 14:48

@Tehanu: to, że pediatra Twoich dzieci tak szczepi nie znaczy, że inni tak samo. "Moja" pediatra powiedziała, że ona nie robi trzech wkłuć, a jedynie dwa przy darmowych szczepionkach, bo uważa, że trzy wkłucia (gdzie jedna szczepionka jest bardzo bolesna) to za dużo dla tak małego dziecka. Ja osobiście jej ufam, bo bardzo duże doświadczenie ale równocześnie jest na bieżąco ze zmianami w medycynie. Jeżeli jej zdaniem można tak to rozdzielić by jak najmniej męczyć dziecko to ja się zgadzam.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 października 2017 o 8:52

My mamy fajną pediatrę,chociaż potrafi mieć swoje "momenty" i pewnie rodzice nie szczepiący jej nie lubią, bo ona jest za szczepionkami chociaż nie wszystkimi (odradzała nam rota, bo powiedziała że ta szczepionka to pic na wodę) i nie za wszelką cenę (woli odroczyć szczepienie niż zaszczepić dziecko z podejrzeniem infekcji). Mam zaszczepioną dwójkę dzieci 5w1. Trzecie postanowiliśmy szczepić darmowymi. Na pierwszej wizycie powiedziałam o tym i pediatra zaczęła lekko fuczeć. Zdziwiło mnie to ale zaczęła wyjaśniać: gdyby to było nasze pierwsze dziecko to nie ma problemu. Ale gdy są starszaki w domu to na podstawie jej doświadczenia jako lekarz będzie ciężko zaszczepić. Idąc tym trybem jest więcej wizyt, bo trzeba szczepić po jednej szczepionce lub maksymalnie można łączyć dwie, a ona odracza szczepienie gdy w domu jest chociaż jedna osoba z katarem. Moje straszaki chodzą do przedszkola i jest teraz sezon chorobowy więc non stop będą przynosić głupi katar. I wtedy dla zdrowia i bezpieczeństwa najmłodszego trzeba będzie odwlekać szczepienie i wszystko się opóźni i poprzesuwa. Myślałam, że po takiej tyradzie będzie mnie namawiać na 5w1 ale tylko się wygadała i rozpisała jaka kolejność i terminy szczepień jeśli nie będzie opóźnień. Swoją drogą przy pierwszym dziecku byłam strasznie nakręcona żeby szczepi zgodnie z kalendarzem i stresowało mnie przesunięcie terminu nawet o tydzień. Z synem gdzieś w połowie wrzuciłam na luz i jak miałam chociaż minimalny katar to dzwoniłam odwołać termin, bo wiedziałam że lekarka (syna musieliśmy szczepić w innej przychodni ze względu na wcześniactwo) nie będzie widzieć kataru jako przeciwwskazanie. Tak więc teraz na pewno też będą opóźnienia ale nie przejmuję się tym. Ostatecznie też będzie zaszczepione.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 października 2017 o 8:42

@bazienka: Nie, nie można tak robić. Wydaje mi się, że nie można mieszać razem preparatów, to raz. A dwa muszę być wkłucia w różne miejsca czyli jedno w jedna nóżkę, drugie w drugą i trzecie w rękę.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 lutego 2017 o 18:26

Ponad 10 lat temu byłam na wymianie uczniowskiej w liceum (najpierw ja dwa tygodnie mieszkałam u rodziny i potem rewizyta). To było w małej miejscowości w Niemczech. Rodzina u której mieszkałam składała się z rodziców i trójki dzieci. Matka bardzo dobrze mówiła po angielsku i widać było, że cieszy się ze ma możliwość podszlifowac że mną ten język. Ojciec rozumiał co mówię ale po angielsku nie mówił. Dziewczyna która btła moja wymiana lepiej mówiła po francusku niż angielsku ale daliśmy radę się porozumieć łamanym angielsko-niemieckim. Jeden z jej braci bez problemów mówił po angielsku drugi rozumiał ale nie bardzo umiał tworzyć sam wypowiedzi. Ta wymiana to była grubsza sprawa, że tak to ujme i braliśmy udział w warsztatach jeszcze z angelikami i francuzami. I te dwie nacji nie umiał mówić w innym języku niż swoim ojczystym. Ponieważ my (polacy) nie znaliśmy francuskiego a Francuzi angielskiego więc Niemcy robili za tłumaczy- gdy mówili anglicy to tłumaczyli na francuski. Gdy mówili Francuzi to tłumaczyli na angielski. Ot, takie moje doświadczenie w temacie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 listopada 2016 o 23:11

Kurcze, moja odpowiedź miała być ogólnie do historii, a nie tego konkretnego komentarza. Moja pomyłka i nie widzę możliwości skasowania go z komorki.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 listopada 2016 o 23:09

Ja tez byłam szyta na żywca. Znaczy, niby dostałam jakiś zastrzyk (byłam pewna, że to znieczulenie) ale po wyciągnięciu igły od strzykawki lekarka natychmiast zaczela szyć. Dali mi córkę do trzymania przy persi, wiec na niej skupiałam się żeby nie gryźć, nie kopać i nie drzec się z bólu. Przy drugim porodzie miałam założony jeden szew "na sluzowke" bo ponoć nic nie pękłam. Oczywiście bez znieczulenia ale może dwa razy w biła igłę i tyle. Jakiś czas po pierwszym porodzie gdzieś przeczytałam, że przy zszywaniu krocza nie można dawać znieczulenia jak przy np wyrywanie zęba. Juz nie pamiętam dlaczego i jaki to typ znieczulenia ale po prostu nie można dawać takiego które faktycznie by znieczulilo i kropka.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
19 listopada 2016 o 22:10

Trochę jak u mnie. Przez trzy lata liceum wszelakie wypracowania z polskiego na dopuszczający, od wielkiego dzwonu jakimś cudem na dostateczny (klasa językowa). Musiałam zdawać rozszerzony polski ze względu na studia, wiec w klasie maturalnej fakultet. Ile ja się wtedy opisałam tych wypracowań i próbnych matur... I ciągle ledwie wyciągalam 30%. Moje wypracowania oceniał trzy różne polonistki (wychowawczyni i dwie nauczycielki z fakultetu) I zawsze tylko dopy, czasami dst. Na maturę szłam przerażona (próbna zdałam na 30% oczywiscie) bo kompletnie nie wierzylam w siebie a wynik decydował czy dostanę się na te studia które chcę. Pamiętam rozdawanie świadectw maturalnych. Wychowawczyni popatrzyła na moje wyniki, spojrzała na mnie, znowu na wynik i tylko wydukala "gratuluję". 98% a na koniec roku z polskiego oczywiście miałam dostateczny ;) Ps tez będę czepialska ale autorka chyba bardziej uczyła się tej matmy niż polskiego...

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
20 czerwca 2016 o 10:28

@PaniWrzos: Oczywiście, że dziecko nie wzięło tego z kosmosu tylko powtarza co słyszy w domu. I właśnie ten szczegół czyni historię lekko piekielną. Same słowa, to co mówił mnie nie poruszyło. Razem z mężem śmialiśmy się z tekstów tego chłopaczka między sobą. Ruszyło mnie to, że są domy gdzie ludzie są bardzo negatywnie nastawieni do (patrząc na ten konkretny przypadek) ubierania się niezgodnie z normami. Innymi słowy i bardzo ogólnie - poruszyło mnie to, co kryje się pod powierzchnią jego wypowiedzi; skąd wzięło się jego oburzenie, od kogo je przejął i wyobrażenie sobie jak to wyewoluuje z czasem.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
20 czerwca 2016 o 10:22

@menevagoriel: z tymi bucikami to wiem ale wygrała kwestia pieniędzy. Wczesniejsze buciki miał nowe, potem nie mogłam znaleźć niczego za mniej niż 150zł (sic!), więc skoro mam stare buciki to niech na razie w nich chodzi. Jak z nich wyrośnie to nie ma wyboru i dalsze buciki już muszą być nowe. Córka albo dokumentnie je zniszczyła lub są wyraźnie dla dziewczynki.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 kwietnia 2016 o 17:21

My też nie chcieliśmy wesela. Kwestia kasy. Sami musieliśmy uzbierać, nie chcieliśmy brać ani od rodziców ani kredytu, zresztą wtedy i tak kredyt nie byłby za wielki. Oglosilismy rodzicom, że zamiast wesela będzie uroczysty obiad w restauracji dla najbliższej rodziny. Reakcha: ale jak to tak bez wesela? Moi rodzice jeszcze jakoś to przetrwali i stwierdzili, że zrobimy jak chcemy. Ale teściowa wierci la nam dziurę w brzuchu, przy każdej okazji "wyrażała swoje zdanie" itp gdy widać było, że to nic nie da to zmienili taktykę. Będzie tylko obiad. A co jak rodzina będzie chciała siąść i pogadać? Po schabowym od razu do domu? Nie można tak. Dobre więc, uzgodnimy z restauracją jakiś czas po obiedzie jeszcze przy stołach. Ale jak to tak w ciszy siedzieć? Po obiedzie pasuje spalić kalorie. Dobrze, poprosimy znajomego o zapewnienie muzyki. To skoro tyle to będzie trwać to człowiek zglodnieje na nowo, trzeba coś przekąsic. Dobrze, zamówili zimną płytę i dwa ciepłe dania. To jak będą tańce to pasuje jakieś zabawy zorganizować... No i ostatecznie wyszło wesele po kosztach. Wszystko się udało, rodzina była zadowolona ale po latach gdybym mogła cofnąć czas to nie ugielibysmy się. Te 10 tys zamiast wydawać na zabawę można było wrzucić w mieszkanie.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
30 marca 2016 o 16:11

@anbr: W 99% przypadków jadę z dwójką małych dzieci, więc jak tylko mogę unikam nawet niewielkich stłuczek.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 lutego 2016 o 19:35

@ZaglobaOnufry: Dlatego też wydało się to dziwne, że aż wysyłaliby konsultanta. Ale myślę, że sprawa już się wyjaśniła. Zdążyłam już ją edytować.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
16 grudnia 2015 o 8:32

@ZaglobaOnufry: No niestety, ale moja matka nie kłamała by w takiej kwestii, bo po co? Lekarz wprost jej powiedział, że nie będzie robić jej cesarki, bo idzie spać.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 grudnia 2015 o 21:46

Oj, miałam podobną sytuację jak byłam na końcówce drugiej ciąży. Godzina jakoś po pierwszej w nocy i włącza domofon. Oczywiście wyje ogłuszająco w czasie ciszy nocnej. Mąż rzucił się do słuchawki i pyta kto to. Cisza. Odkłada słuchawkę i wraca do łóżka. Słyszymy jak domofon dzwoni po mieszkaniach obok nas i nad nami. Sąsiedzi nie odbierają, wreszcie znowu dzwoni u nas. Mąż znowu pyta kto to. Bezdomny (to była już wiosna, noc była już ciepła). Mąż oczywiście odmawia wpuszczenia i zwraca uwagę, że facet jak się obróci na pięcie to dosłownie 10m za swoimi plecami ma kościół to niech idzie tam szukać pomocy. Po chwili oczywiście znowu domofon, ten sam facet prosi o wpuszczenie. Dopiero jak mąż zagroził policją to przestał dzwonić.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 września 2015 o 10:13

U mnie w pracy to normalne. Owszem, są sprzątaczki ale one sprzątają tylko z rana i wieczorem. W porze obiadowe nie ma szans znaleźć czysty talerz, sztućce lub miejsce w zlewie żeby samemu umyć naczynia. Zmywarka jest ale mało kto fatyguje się chociaż włożyć tam brudne naczynia. Najgorzej jest w weekend bo sprzątaczki wysprzatalismy kuchnie w piątek wieczorem i potem dopiero w niedziele żeby na poniedziałek rano było czysto. Ludzie przez weekend pracują i robią taki syf, że głowa mała... zawsze jak zdarzyło się, że sprzątaczka "nakryla" mnie ze sama Umylam po sobie naczynia i posprzątam blat stolika bo coś mi kaplo to tez była w ciężkim szoku.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 września 2015 o 10:02

A ja mam takie pytanie w temacie wyprzedzania na pasach: jedziemy dwupasmówką (Opolska) od ikei w stronę szpitalu Jana Pawła. Jeśli dobrze pamiętam to tam jest ograniczenie do 70km/h (jeśli się mylę to mnie poprawcie, ale tam zawsze samochody bardzo szybko jeżdżą). My jedziemy prawym pasem, na długość auta ze stałą prędkością jedzie po naszej lewej inna osobówka, prędkość ok.70km/h, jedzie samochód za samochodem na obydwu pasach. Zbliżamy się do przejścia, po lewej stoi kobieta ale tak jakoś 3m od przejścia i nie zbiera się o przechodzenia. Auto po naszej lewej zatrzymuje się żeby przepuścić przez co mój mąż musiał ostro hamować żeby nie wyprzedzić na pasach auta z lewej. Hamowanie było naprawdę ostre, w aucie dwójka małych dzieci, blisko za nami jechało auto i byłam pewna, że w nas uderzy. Gdybym to ja prowadziła depnęłabym na gaz, bo wolę mandat niż doprowadzić do kolizji i żeby coś stało się moim dzieciom. Ufff długie ale chciałam nakreślić sytuację. Czy w takim wypadku jestem niejako "usprawiedliwiona" czy absolutnie nie?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 września 2015 o 19:01

Ja nawet w drugiej ciąży miałam malutki brzuch. Jak przyjechałam do szpitala z odchodzących wodami to każdy lekarz i położna badający mnie nie chciał mi uwierzyć, że to już ósmy miesiąc. Cóż, nie dziwilam im sie, bo sama widząc kobietę z takim brzuchem to powiedziałabym, że jest dopiero w szóstym miesiącu. Plus był taki, że w czwartej dobie nie było widać, że dopiero urodziłam, bo brzuch był całkiem płaski ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 września 2015 o 21:00

Tak jest nie tylko w małych miejscowościach. Ja mieszkam w Krakowie. Rejestrację mamy czynną od 7 rano. W rejestracji siedzi tylko jedna kobieta, która równocześnie odbiera telefony i obsługuje okienko. Żeby zarejestrować córkę do pediatry muszę zwykle wykręcić numer jakieś 300-400 razy (telefon automatycznie podaje liczbę połączeń dla danego numeru) dosłownie raz za razem przez 40 minut. Jeżeli chce się to załatwić szybciej to trzeba być pod przychodnią od 6 rano, a czasami i zaraz po 5 rano (zwykle w poniedziałki).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
30 sierpnia 2015 o 11:54

Norma i nic niezwykłego. Już nie jeden raz zdarzyło się, że siedziałam calusieńki dzień w domu i domofon milczał, a mąż wracając z pracy przyniósł awizo. Albo domofon zadzwonił, wiedziałam, że to listonosz, czekam na dzwonek do drzwi a zamiast tego awizo w skrzynce... któregoś dnia czekałam na paczkę i tak własnie cisza była. Cały dzień padał deszcz i widać listonosz olał sprawę, bo jak poszłam z awizo na pocztę, to była wielka kolejka i wszyscy właśnie z awizo w rękach i kobieta w okienku musiała się nasłuchać, bo większość to byli starsi ludzie którzy tak jak ja siedzieli cały dzień w domu i listonosz tylko zostawił awizo nawet bez godziny kiedy był.

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 25) | raportuj
24 sierpnia 2015 o 22:56

Oj, znam aż za bardzo... chociaż nie jest aż tak źle, ale córka po każdorazowym pobycie u dziadków musi się na nowo przyzwyczajać do naszego "reżimu"... mnie najbardziej obezwładnił tekst mojej mamy, która kilkukrotnie powtórzyła zbulwersowana, że moja dwuletnia córka dostanie DEPRESJI bo zabraliśmy jej smoczek (sama zaczęła wyciągać go sobie z buzi przy zasypianiu więc tylko poszliśmy za ciosem) i śpi sama w pokoju (musieliśmy zamienić sypialnię na pokój dla córki ze względu na narodziny jej braciszka i naszą emigrację do salonu razem z najmłodszym). No i dlaczego nie chcemy jej już dawać butelki z mlekiem przed snem?!

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 sierpnia 2015 o 23:05

Niestety znam takie przychodnie... mąż za czasów studenckich w takiej był. Terminy do internisty na tydzień do przodu (to była przychodnia przy miasteczku studenckim). Tak więc jak zachorował to był problem bo ciągle słyszał "termin na przyszły poniedziałek na 10" a tutaj złapał np anginę ropną lub jakieś zapalenie oskrzeli... W naszej obecnej przychodni nie da się zapisać do internisty lub pediatry "do przodu". Dzwoni się z rana (lub stoi w kolejce od 6 rano) i termin jest na ten sam dzień. Niby fajnie ale rejestracja działa fatalnie (tylko jedna pielęgniarka obsługuje rejestrację telefoniczną oraz normalną w okienku, a dzwonią na ten sam numer rodzice do pediatry, dorośli do internisty i do różnych specjalistów. Zwykle w przeciągu 40 minut trzeba wykręcić numer przychodni prawie 400 razy).

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
1 sierpnia 2015 o 22:14

Prawie jak u mnie: też złamałam nogę, siedziałam w domu przez miesiąc, przyjaciółka codziennie przynosiła mi zeszyty do przepisywania i miałam przeboje z nauczycielką od biologii... zbierała ćwiczenia, ja swoje (uzupełnione) przekazałam przyjaciółce która dała je nauczycielce, a ta wystawiła mi od razu jedynkę. Dlaczego? Bo OSOBIŚCIE ich jej nie przyniosłam, a to tak jakbym w ogóle ich nie przynosiła czyli bania. Moja mama następnego dnia poszła sobie porozmawiać z nauczycielką, która ostatecznie przyjęła ćwiczenia i poprawiła mi tą jedynkę ale do tej pory wspominamy tę kuriozalną sytuację...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
27 lipca 2015 o 11:54

@KoparkaApokalipsy: Starałam się skracać tę historię jak tylko mogę ale masz rację - obeszłoby się pewnie bez połowy tekstu.

« poprzednia 1 2 3 4 następna »