Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

unana

Zamieszcza historie od: 5 lutego 2015 - 10:26
Ostatnio: 22 lipca 2022 - 11:27
  • Historii na głównej: 12 z 19
  • Punktów za historie: 2336
  • Komentarzy: 90
  • Punktów za komentarze: 450
 
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
28 sierpnia 2019 o 12:47

@Aniela: też mam ten problem. W 90% przypadków nie dyskutuję, bo to po prostu nie ma żadnego sensu. Ale czasami nie odpuszczam i odpyskowuję (tutaj też usłyszałam jaka pyskata jestem). Ze względu na dzieci starałam się mimo wszystko pokazać, że jestem kulturalną osobę i pewnej granicy nie przekroczę. Po wyjściu z autobusu najstarsza córka zapytała mnie dlaczego kłóciłam się z tą panią. Nie są to przyjemne sytuacje i czasami trudne ze względu na to, że trzeba szybko podjąć decyzję czy zareagować i w jaki sposób. Inaczej jest w autobusie w trakcie jazdy, a inaczej na ławce w parku.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
28 sierpnia 2019 o 11:39

Jeszcze raz przeczytałam jak to ujęłam i faktycznie zasugerowałam, że ta kobieta własnymi rękami przesunęła dzieci. Zaraz to przeredaguję by lepiej oddawało jak faktycznie było.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
28 sierpnia 2019 o 11:37

@misiafaraona: Same się przesunęły na jej słowa, ona ich fizycznie siłą nie przesunęła. Co miałam zrobić? Szarpać starą babę w momencie jak autobus ruszył z przystanku?

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
25 sierpnia 2019 o 21:06

Droga autorko, widać że nigdy nie miałaś styczności z hipotrofikami... Oczywiscie jest piwkielnosc w tej historii tylko śmieszy mnie w jaka panikę wpadłas. Rodzice hipo przyzwyczajeni są, że ich dzieci żywią się energia z kosmosu, bo cały dzień potrafią przeżyć na jednym kryzie kapanki, dwóch łyżkach zupy i jabłku ;)

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 19) | raportuj
21 lipca 2019 o 18:17

Aż mi się przypomniała sytuacja: poszłam do apteki. Przede mną jedna kobieta, właśnie podaje receptę. Aptekarka przygląda się i mówi, że niestety ale recepta jest nieważna i nie może jej zrealizować. W skrócie (bo sytuacja trwała chyba z 15 minut i nie ma sensu żebym przywolywala całą wymianę zdań): kobieta dostał receptę trzy miesiące temu (sytuacja jest jakoś z kwietnia więc u lekarza była na początku tego roku) i dopiero teraz potrzebuje jej TERAZ! NATYCHMIAST! Farmaceuci tłumaczyli jej spokojnie, że tapeta jest ważna jeden miesiąc i nawet system po zeskanowaniu kodu odrzuci ta receptę, a bez recepty mnie mogą wydać jej tego leku (nie powiedzieli co to bylo). Jedyne wyjście to wizyta u lekarza po nową receptę. Paniusia oczywiście zaczęła się wściekać, że co z tego, że recepta ma trzy miesiące jak ona NATYCHMIAST potrzebuje leku i ją nie obchodzi, że system nie przepuści i to e ogóle nie jej problem. Nie docierało w żaden sposób. Nawet ja się włączyłam popierając farmaceutów i sugerując żeby e takim razie poszła do apteki 400m dalej i zobaczy co oni jej tam powiedzą i dodając, że może na przyszłość od razu wykupi lek i wtedy nie będzie problemu.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
7 maja 2019 o 13:48

@Armagedon: przykro mi ale mylisz się. Gdy zaczęłam dorastac to niestety zmienił się zapach mojego potu. To był absolutny koszmar dla mnie. Wieczorem kąpałam się, szorowalam, zbierałam czystą piżamę. Rano wstawiłam, myłem się mydłem pod pachami, wycieralam do sucha, zbierałam świeżo wybrane i wypracowane ubranie, szłam 10 minut do szkoły i już smierdzialo mi pod pachami. Kombinowalam jak mogłam, próbowałam zapobiegać ale NIC nie działało. Żadne antyperspiranty nie działały.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
25 lutego 2019 o 20:41

@Jaladreips: ja miałam tak z polskim: dostateczny na świadectwie, wszystkie próbne matury i wypracowania pisane LEDWIE na trzy (najczęściej miałam dopuszczający) i to mnie okropnie frustrowało. Chodziłam na fakultet z polskiego, byłam w klasie humanistycznej gdzie tego przedmiotu mialam więcej i przez całą ostatnia klasę miesiąc w miesiąc pisałam multum wypracowań i rozwiazywałam próbne arkusze w ilościach hurtowych. I cały czas tylko dip, czasami dst bo "znowu nie strzeliłaś się w klucz". Pamiętam do dzisiaj wielkie zaskoczenie na twarzy wychowawczyni i poonostki gdy wręczając mi maturę miałam 98% z rozszerzenia (najwyższy wynik w całej szkole, w całym mieście może że dwie osoby miały 100% sprawdzałam wyniki w systemie). Poległam na durny pytaniu zamkniętym - wstałam się cały czas między odpowiedziami c i b i ostatecznie jednak źle wybrałam co kosztowało mnie dwa punkty. A tak to wszystko miałam na absolutnie maksimum, nawet w wypracowaniu idealnie wstrzelilam się w klucz.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 18) | raportuj
11 stycznia 2019 o 20:15

Mam wrażenie, że to fejk. Kto w latach 80-tych miał oczko wodne? Takie cuda wtedy tp raczej byly tylko w telewizji.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
16 października 2018 o 21:00

Norma u mnie w pracy (pracowałam na słuchawkach dla pewnej międzynarodowej firmy). Problem polegał na tym, że jak ktoś szedł w zaparte, że on sprawdził kable i dalej nie działa to ja nie miałam fizycznie możliwości sama tego sprawdzić, więc musiałam wysłać technika do biura. Tylko czas oczekiwania to było kilka dni (jedynie największe szychy miały swoich dedykowanych przydupasów, którzy mogli przyjść w przeciągu pół godziny i naprawić co trzeba) i nawet po takiej informacji szli w zaparte, że oczywiście że kable sprawdził i wszystko jest podpięte i on żąda technika. W 90% przypadków oczywiście kable były luźno i wystarczyło tylko się schylić/sprawdzić ale ewidentnie po co się wysilać....

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
16 lipca 2018 o 22:25

Jak już zostało ci poradzone - takich zdjęć kwiatuszkom raczej nie robisz w parku tylko szukasz odludnych miejsc. A co do parki o zachodzie słońca - nie mogłaś po prostu podejść i poprosić ich o dwie minuty na zrobienie zdjęć? Też biegam z aparatem i z różnymi postawami się spotkałam - jedni mieli w bardzo głębokim poważaniu, że trwa sesja zdjęciowa i będą stać gdzie im wygodnie, a inni cierpliwie czekali na przejście lub pytali czy aby mogą przejść, bo boją się zepsuć kadr. A gdy mi jednak ktoś przeszkadza to po prostu wystarczy kulturalnie wyjaśnić sprawę i już. Serio, radzę ci trochę rozluźnić pośladki.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
10 lipca 2018 o 19:43

@Tolek: po Twoim komentarzu domyślam się, że nigdy nie byłeś w takim stanie jak autorka. Uwierz mi, że gdy ledwie kontaktujesz trudno jest upominać się o swoje. Nie życzę ci byś kiedykolwiek leżał zdany na łaskę osób, których g*wno obchodzi Twoja godność.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
3 lipca 2018 o 22:10

Ja mam bardzo złą opinię co do dermatologów. Sama trafiałam na samych "odbębniaczy", którzy nawet nie raczyli na mnie spojrzeć, dwa - jedna z moich przyjaciółek przez wiele lat chodziła od dermatologa do dermatologa (miała ogromne problemy z cerą w wieku nastoletnim), była chyba u każdego w naszym mieście i poza ale może jeden był w miarę sensowny. Trzy - moja druga przyjaciółka będą na studiach w Krakowie miała praktyki w gabinecie dermatologicznym (nie w jednym a kilku no i jeszcze wymieniała się doświadczeniami z koleżankami na roku żeby wiedzieć czy to ona miała pecha czy to jakaś tendencja) i powiedziała mi, że znalezienie naprawdę dobrego dermatologa, który faktycznie zna się na swojej robocie i pomoże graniczy z cudem. 90% dermatologów nawet nie patrzy na pacjenta, a mimo to stawia diagnozę ;/

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
23 czerwca 2018 o 20:51

@BiAnQ: dzięki, masz rację :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
23 czerwca 2018 o 20:48

@Euferyt: nie da się u nas dzwonić równocześnie do wszystkich. Gdy dzwonisz pod jeden numer to klawiatura się blokuje i można tylko nacisnąć reset i wtedy wybrać inny numer. No niby jest możliwe, że ktoś spod innego numeru zreflektował się i stwierdził, że otworzy bo ktoś do niego dzwonił X czasu temu.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 czerwca 2018 o 20:46

@Tolek: oj, nie jeden raz pisaliśmy skargi, dzwoniliśmy dowiedzieć się co się dzieje, raz moja mama wkurzona zrobiła przez telefon burę (wtedy był okres gdy właśnie nie dochodziły do nas listy i paczki, a te z wykupionym priorytetem dochodziły łaskawie po miesiącu) i jak widać to nie daje. Skargi spływają po nich jak po kaczce.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 17) | raportuj
6 kwietnia 2018 o 14:24

Miałam ciut podobną sytuację: odbierałam swoje dzieci z przedszkola. Wchodząc do szatni widzę noworodka w nosidle (dziecko na pewno nie miało jeszcze miesiąca), a przy szafkach kobieta/matka rozmawia przez telefon, jedno dziecko na kolanach (siedzą na podłodze) a przy ławkach mniej więcej czterolatka ubiera się. Zaraz po moim wejściu noworodek zaczyna strasznie płakać. Kobieta w ogóle nie reaguje i nie wiem czy to jej dziecko (zdarza się, że rodzice zostawiają w szatni najmłodsze w wózku i idą pod salę odebrać starszaka) a rozmawia przez telefon więc stwierdzam,że jak natknę się na jakiegoś rodzica pod salą to wtedy zapytam czy to jego dziecko w nosidle. Jednak po salami nikogo. Odbieram dzieci i wracamy do szatni. Tam już cisza, ta sama kobieta stoi i buja nosidłem, drugie dziecko stoi uczepione jej nóg, a najstarsza dalej się ubiera. Ja ogarniam swoje latorośle i słyszę jak tamta matka dosłownie warczy na najstarszą żeby się szybciej ubierała, nie gapiła na innych (bo na moment przestała się ubierać i słuchała jak moja córka opowiadała mi co dzisiaj robili). Świetnie znałam ten stan w którym znajdowała się ta matka, ale równocześnie tak cholernie żal mi było jej dzieci, zwłaszcza najstarszej w kierunku której skierowany był cały gniew. Zastanawiałam się czy cokolwiek powiedzieć i się wtrącić ale jakie mam prawo. Sama dopiero nie tak dawno temu urodziłam trzecie dziecko i wiem jak bywa ciężko, zwłaszcza gdy krótko po porodzie hormony jeszcze szaleją. Skoro sama odbierała najstarsze to widać ma dużo na głowie, pewnie siedzi ze średnim w domu. Może dzisiaj miała fatalny dzień, może noc była koszmarna i akurat w tym momencie nerwy już jej puszczały, a tak to jest naprawdę świetną i kochającą matką. Nie mniej słyszeć jej wrzask na najstarszą którą nie mogła zapiąć się w foteliku było przykre i to taki kubeł zimnej wody dla mnie samej.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
21 marca 2018 o 20:19

Ja na bezrobociu byłam jakoś chyba prawie rok. Wyglądało to tak, że wchodziłam do pokoju, podpisywałam się, pani sprawdzała w papierach moje wykształcenie, wchodziła na stronę urzędu, leniwie przejeżdżała wzrokiem po liście dostępnych ofert i mówiła: niestety, nic dla ani nie mamy. Proszę przyjść w takim terminie. I tak każdorazowo. Żadnych propozycji stażów, żadnych szkoleń - totalnie NIC. Dopiero jak minęło 6 miesięcy to wysłali mnie na jakąś pogadankę z babką na temat hmmm nawet już kompletnie nie pamiętam co to było. Totalne marnotrawienie czasu, niby nauczanie jak siebie sprzedać srutu-tutu. Miałam odbębnić jakąś wielką "pracę domową" i przynieść na kolejne spotkanie ale wreszcie sama znalazłam pracę w innym mieście.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
14 marca 2018 o 22:30

Jak ja to znam aż za dobrze.... mogłabym pisać i pisać o "moich" klientach... Pamiętam jak na samym początku mojej "kariery" miałam taki wtf telefon - babka nie chciała się przedstawić (tu już powinna mi się zapalić latarka, bo moi klienci mają absolutny obowiązek się przedstawiać) i też żądała usunięcia jej danych z systemu. Godzinę próbowałam dojść o co w ogóle jej chodzi i z jakiej strony. Ostatecznie nie mam pojęcia kto to był i skąd miała numer mojego biura (teraz jest inaczej ale kilka lat temu nasz numer był tylko i wyłącznie do celów służbowych klientów i nie wolno im było go przekazywać komukolwiek spoza firmy i sprawdziliśmy - nie dało się odnaleźć numeru nie będąc wpiętym do wewnętrznej sieci).

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
14 marca 2018 o 22:21

Oj, znam temat. U szwagra dwa lata temu wykryto glejaka. Po operacji miał właśnie iść na to naświetlanie ale do ostatniego momentu nie było wiadome czy się uda, bo maszyna była, generowała od cholery kosztów ale nikogo do niej nie dopuszczali. Szwagier jedną serię naświetleń miał w Pradze, ale na szczęście resztę już w Krakowie bo wreszcie wszystko ruszyło.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
7 grudnia 2017 o 17:41

Przy opisie wiaduktu podejrzewałam, ze chodzi o Tarnów, a przy prezydencie już nie miałam wątpliwości ;) Moje rodzinne miasto... takie piękne....

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
5 grudnia 2017 o 16:41

@bloodcarver: Same sprzątaczki po zapełnieniu zmywarki myją ręcznie w zlewie to, co się nie mieści. A rzadko kiedy wszystko się mieści lub zmywarka nie jest w całości wypełniona.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 16) | raportuj
5 grudnia 2017 o 14:42

Też pracuję w korpo i u mnie też był problem, że ludzie zapominali o swoim jedzeniu w lodówce które gniło. Rozwiązano to w tej sposób, że na drzwiach lodówki wisi wielka kartka informująca o tym, że w piątek wieczorem lodówka jest opróżniana - co zostaje jest wywalane do kosza. Jeżeli nie chcesz żeby zostało wyrzucone - zjedz/zabierz. Jak chodzi o zmywarkę i zlew to ja po sobie talerz czy kubek myję. Pani sprzątająca nieraz mi mówiła żebym tego nie robiła, bo to jej praca/od tego jest zmywarka ale mi nie ubędzie jak po sobie umyję tę jedną rzecz, a ona i tak ma dużo do roboty. Zazwyczaj po obiedzie i w poniedziałki rano jest problem, bo zmywarka full zapełniona, a brudne talerze zajmują tyle miejsca w zlewie, że nawet nie ma jak umyć czegokolwiek, bo najpierw trzeba wyjść i poukładać na blacie i dopiero jakoś można myć.

« poprzednia 1 2 3 4 następna »