Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Armageddonis

Zamieszcza historie od: 2 czerwca 2014 - 18:37
Ostatnio: 26 kwietnia 2019 - 17:06
  • Historii na głównej: 62 z 132
  • Punktów za historie: 26810
  • Komentarzy: 303
  • Punktów za komentarze: 1374
 
zarchiwizowany

#69318

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Służba zdrowia, temat rzeka.

Nieco ponad tydzień temu dość mocno dziabnąłem się nożem w dłoń. Na tyle mocno że potrzebne były szwy. Tu wszystko pięknie, szwy założone, skierowanie na zdjęcie za 10 dni z zaleceniem, że do najbliższego szpitala. Jako iż dzisiaj termin mija, rany bardziej nie ma niż jest, idę na zdjęcie. Do najbliższego szpitala 15 minut piechotą, idę więc raźnym krokiem.

Z pielęgniarką na rejestracji wywiązuje się taki dialog:
[J]- Ja [P]- Pielęgniarka

[J]- Dzień dobry, przyszedłem na zdjęcie szwów (podaję skierowanie).
[P]- (Patrzy przez chwilę na świstek, następnie na mnie i znów na skierowanie)... Ale to nie tutaj.
[J]- (Lekki zonk) - Ale jak to. To w końcu szpital.
[P]- No tak, ale my tu się czymś takim nie zajmujemy.
[J]- Ok... W takim razie czym się państwo zajmują, i gdzie jeśli nie w szpitalu, mogę to zrobić?
[P]- (Patrząc jak na debila) Nie tutaj. W czymś jeszcze mogę pomóc?
[J]- (Jeszcze większy zonk) Wygląda na to że nie. Do widzenia w takim razie.

Zostałem na lodzie, a z racji iż kolejny szpital godzinę drogi stąd, do tego komunikacją miejską z kilkoma przesiadkami, zabieg który potrwałby góra dwie minuty, musiałem sam wykonać w domu, bo najwyraźniej szpital to nie miejsce na zdejmowanie szwów.
Pozostaje tylko jedno pytanie: Za co ja w takim razie, kurde płacę?

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (218)
zarchiwizowany

#69214

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed chwili.

Wracam właśnie z pracy, co wiąże się dla mnie z podróżą tramwajem. Jak to w godzinach szczytu wygląda - każdy wie.
Podjeżdża w końcu mój rydwan - zapchany do granic, no ale cóż, następny za 10 minut, a pewnie lepiej nie będzie, więc wsiadam. Wraz ze mną wsiada [O]na wraz z koleżanką, nazwijmy ją [G]rażyna. Panie na oko po 50-tce, z nieodzownym wózkiem zakupowym i minami przy której lustra pękają.
Wsiadają więc, drepcząc za mną krok w krok. Oczywiście natychmiast napotykam ścianę ściśniętych ludzi, więc obracam się tak by nikogo nie zabić przy upadku i czekam na odjazd. [O]na miała inne plany.

[O] - piekielna
[J] - Ja

[O] - Ku**a, jaki zapchany, po co ta hołota się wpie***la do niego jak widzi że się nie da. Widzisz to Grażyna? Chodź dalej od tych drzwi.
[J] - Życzę powodzenia.
[O] - A co się ku**a wtrącasz?
[J] - A to się wtrącam że nie ma nigdzie miejsca i się musisz z tym pogodzić.
[O] - Ja sobie nie przypominam abyśmy byli na "Ty"!
[J] - Ja sobie też nie przypominam, a jednak według Pani jesteśmy.

Kobieta się zapowietrzyła i do swojego przystanku siedziała cicho. Do swojego, czyli... do następnego, oddalonego o 300 metrów od przystanku na którym wsiadała.

komunikacja_miejska grażyny

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (39)
zarchiwizowany

#69177

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie krótko.

Pozdrawiam geniusza który godzinę temu prawie amputował mi palce u stóp, stwierdzając że świetnym pomysłem będzie wbicie się z maksymalną dopuszczalną w terenie zabudowanym prędkością w osiedlową uliczkę, bez włączania kierunkowskazów.

Byłoby o wiele mniej piekielnie gdyby nie fakt, iż geniuszem tym był "pan władza" w oznaczonym radiowozie.

EDIT:
Nie, nie szedłem środkiem ulicy. Przechodziłem przez pasy, jak na przykładnego obywatela przystało. Panom najwyraźniej śpieszno było po pączki z pobliskiego dyskontu.

policja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 80 (220)
zarchiwizowany

#69066

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii Prawdziwi Patrioci.

Pozdrawiam Sebę, który dziś w godzinach popołudniowych, idąc Aleją Grunwaldzką w Gdańsku, z chwalebnym sloganem "Urodzeni Patrioci" na piersi, spluwał co pięć kroków na ziemię zroszoną krwią przodków.

Oby Ci te plwociny w gardle stanęły.

Patriotyczny Seba

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (39)
zarchiwizowany

#69056

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia którą opiszę będzie dotyczyła kobiety u której wynajmuję pokój. Ona - sama w sobie świetna kobieta, bardzo miła, wszystko idzie z nią załatwić, po prostu złota kobieta, ale... No właśnie. Gdyby było tak różowo to bym tych wypocin tu nie umieszczał. Do dzieła:

Jedynym problemem są tak naprawdę usterki w mieszkaniu. Dzielimy je z 3 innymi osobami, więc siłą rzeczy, raz na jakiś czas coś się może zepsuć ze względów eksploatacyjnych. Oto zaś krótka lista największych modyfikacji, z jakimi mieliśmy do tej pory do czynienia:

I. Zaczęło się od kranu w kuchni. Kiedy, nie wiem, dziurawy był gdy już się wprowadziłem. No dobra, coś tam podziałałem, silikon jakoś dziurę zasklepił. Do czasu. W końcu, stwierdziwszy iż za taką cenę (1100 za pokój, fakt, w świetnej lokalizacji, ale jednak) dobrze by było standard podwyższyć. Prośba wystosowana w Sierpniu. Spełniona tydzień temu. Ważne że jest.

II. Drzwi do kuchni. Nie żeby był to jakiś wielki mankament mieszkania. Chodziło tylko o to że kurtki wiszące w przedpokoju przesiąkały zapachem gotowanego jedzenia. Niektórym to może przeszkadzać, rozumiem.
Wraz ze współlokatorami poprosiliśmy o zamontowanie drzwi. Pod koniec Sierpnia. W końcu, w połowie Września była do odebrania... framuga. No dobra, właścicielka mówi że drzwi dowiezie. Dowiozła... po kolejnych 2 tygodniach oczekiwania.
Wszystko zamontowane, pięknie... ale drzwi się nie domykają. Wykonałem więc drobne wgłębienie w futrynie, jakoś, na słowo honoru, można je domknąć. Słodko. Dziś na stole w kuchni zobaczyłem stalowy zamek, do zamontowania we framudze. Oczywiście montaż samodzielny.

III. Ogrzewanie. Wiemy tyle, że jest. I rzeczywiście, czasami grzeje. Raz w moim pokoju, raz u któregoś ze współlokatorów, innym razem w kuchni jest 30 stopni, podczas gdy reszta kaloryferów zimna jak serce byłej. Telefon do właścicielki, cytuję:
"A, no bo taka tam jest ta instalacja, nic z tym nie zrobimy, odpowietrzać trzeba."
Ok, niby nic wielkiego, raz na kilka dni wspiąć się na stryszek aby odpowietrzyć instalację. Jednakże, zima zbliża się wielkimi krokami. Będzie nieciekawie wrócić z pracy do pokoju o temperaturze 10 stopni.

Nie będę się rozpisywał nad drobnymi usterkami jakie czasem się zdarzają, powiem tylko iż doszło do tego, że ze współlokatorką żartujemy sobie, że gdybyśmy mieli dostawać 50zł za każdą naprawę, mielibyśmy już na miesięczny czynsz. Coś mi mówi że rzeczywiście trzeba będzie pomyśleć nad jego renegocjacją.

mieszkanie

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (49)
zarchiwizowany

#68938

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed chwili. Jadę tramwajem do pracy, w pewnej chwili widzę taką oto sytuację:
Stoi starsza kobieta na środku przejścia dla pieszych, które właśnie przecina tramwaj. Widać że nad czymś się usilnie zastanawia. Po chwili namysłu, zamiast poczekać aż tramwaj przejedzie, obchodzi od tyłu jadący pojazd, schodząc z przejścia dla pieszych, po czym przechodzi na drugą stronę ulicy, środkiem skrzyżowania.
I ja nie mam nic do tego, jak ktoś chce umrzeć to proszę bardzo, wolna ręka.
Mam tylko jedno pytanie:
PO CO?!

przejście dla pieszych

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (56)
zarchiwizowany

#68819

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka dni temu dołączył do naszego zespołu kolega, nazwijmy go Przemek. Przemek jest... specyficzny. Typowe oczko w głowie bogatych rodziców, nie kryje się ze swoim "wdupizmem" i traktuje wszystkich z góry. W ciągu dwóch dni, zdołał zrazić do siebie wszystkich, włącznie z własnym szefem. Oto kilka smaczków, które się do tego przyczyniły:

I.Rozmawiamy sobie wszyscy o dupie Maryni, korzystając z wolnego czasu, gdy w końcu ktoś spytał, co właściwie Przemka zachęciło do pracy u nas. Odpowiedź, cytuję:
"A bo wiesz, matka mi powiedziała że mieszkać sobie mogę u niej ile chcę, ona wszystko mi opłaci, ale bym chciał coś własnej mieć kasy, na wyjazdy i takie tam".
Gość przed 30-tką, mieszka u mamusi i nie dokłada się do rachunków bo mu się wyjazdy marzą. Trochę nie halo, ale nie nam oceniać.

II. Koleżanka wspomniała wczoraj że jej samochód nie chce odpalić i musi jakoś skombinować kasę na naprawę. Samochód ma 10 lat, nie jest jakiś super sprawny, ale naprawa tania nie będzie.
Komentarz nowego kolegi:
"Nie lepiej kupić nowy?"

III. Wisienka na torcie. Przemek chwali się ile to ma wolnego czasu w nowej pracy i jak mu się tu u nas podoba. Wpadnie na godzinkę do biura, posiedzi na kwejku i do domu. Jedna z koleżanek stwierdziła półżartem, że musi mieć w takim razie mnóstwo ulotek rozwieszonych na mieście, skoro w biurze nie ma wiele roboty. Odpowiedzią wbił nam szczęki w podłogę:

"Nie no, mi ulotki mama wiesza, więc czasu mam mnóstwo".

Czekamy na nowe rewelacje.

kolega z pracy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 43 (231)
zarchiwizowany

#68542

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/68538 przypomniała mi przeboje jakie parę lat temu przechodziła z ekipą budowlańców nasza spółdzielnia mieszkaniowa.

Swojego czasu mieszkańcy parteru zdecydowali o tym, iż pora zamontować sobie balkony. Ekipa zamówiona, materiały opłacone i huzia na wikinga, pracę pora zacząć. Ekipy użyczyła lokalna firma budowlana. I tu się zaczyna.

Ekipa "pracowała" w godzinach 7-15. No właśnie. "PRACOWAŁA". Wyglądało to tak, że o 6.45 przychodzili i wyciągali narzędzia. Następowała 30 minutowa przerwa śniadaniowa. Głównym daniem oczywiście zupa chmielowa. Zaczynają pracę o 7.30. Poprzez pracę mam na myśli to, że dwie z siedmioosobowej ekipy pracują, reszta pije browara. Na zmianę.
Godzina 9:00, kolejna przerwa. Poziom alkoholu we krwi daje się we znaki. Wiertarki nie są już jedynym źródłem hałasu, panie lekkich obyczajów czynią atmosferę gęstą niczym zupa.
Godzina 12:00 Kolejna przerwa, tym czasem prawie półtorej godzinna. Panowie leżą na trawce popijając zupę chmielową i pokarmy w formie stałej.
Godzina 13:30, powtarza się scenariusz z godziny 9:00, czyli dwie osoby pracują, reszta podziwia.

I tak dzień w dzień przez ponad miesiąc. Tak. Siedmioosobowej ekipie budowlańców, zamontowanie dwóch balkonów zajęło ponad miesiąc.
Tak, wzywane były odpowiednie służby i zarządca spółdzielni. Panowie, gdy tylko widzieli radiowóz, sprawiali że butelki wyparowywały. Jak? Nie wiem do tej pory. Wizyty Zarządcy na jedno popołudnie rozwiązywały problem.

Głównym powodem takiego zamieszania, na praktycznie każdej budowie, jest stawka godzinowa. Im dłużej pracujesz, tym więcej dostajesz kasy. Dopóki takie podejście pracodawców się nie skończy, dopóty najprostsza budowa będzie się ciągnęła jak flaki z olejem.

budowlańcy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (138)
zarchiwizowany

#68186

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dnia wczorajszego, pokazująca jasno iż stwierdzenie "Ignorantia Iuris Nocet" jest w 100% trafne.

Wracam z pracy tramwajem, modelem nieco starszym. Dla dobra historii wyjaśnię, iż w takich tramwajach kasowniki są z reguły na przeciwko każdego wejścia, ich pomarańczowy kolor sprawia że trudno je przegapić. Jednej pani się zdarzyło i o tym właśnie będzie historia.

Gdy wszedłem do tramwaju pani już tam była. Siedziała sobie grzecznie rozmawiając po angielsku z kolegą. Po jakichś 5 minutach do tramwaju wsiedli kontrolerzy. Wszyscy wiedzą jak to wygląda, jeden za drugim bilety są sprawdzane, aż "kanar" podchodzi do kobiety.

[P]- Pani [K]- Kontroler

[K]- Bilety do kontroli proszę.
[P]- Tu są. (podaje bilety)
[K]- Ale one są nie skasowane.
[P]- Słucham?
[K]- Nie są skasowane bilety.
[P]- Ale jak to skasowane? O co panu chodzi?
[K]- O to, że po wejściu do pojazdu, jest pani zobowiązana do skasowania zakupionego wcześniej biletu (wskazuje palcem na kasownik znajdujący się na wysokości wzroku kobiety, jakiś metr od niej). To nie wisi tu dla ozdoby.
[P]- Ale ja nie wiedziałam, ja nie jestem stąd.
[K]- Ma pani możliwość odwołania się od decyzji w ciągu 7 dni.
[P]- No dobrze, ale przecież ja nie wiedziałam. Jak kupowałam w kiosku to nic mi nie mówiono o tym.
[K]- Jeśli jedzie się do obcego miasta dobrze jest poczytać o panujących w komunikacji miejskiej zasadach. Poproszę dokument potwierdzający tożsamość.
[P]- (podaje dowód) No dobrze, ale przecież jak ja nie wiedziałam, to skąd mandat, kierowca był zajęty strasznie i mi nie powiedział.
[K]- U kogo w takim razie kupowała pani bilet, w kiosku czy u kierowcy, proszę się zdecydować.
[P]- ...
[P]- Jak mówiłem, ma pani 7 dni na odwołanie się od decyzji, będziemy musieli teraz wysiąść aby wypisać pokwitowanie.

Na następnym przystanku "kanar" z kobietą wysiedli a mnie w głowie krążyły dwa pytania:
I. Jak upośledzona musi być spostrzegawczość kobiety, aby ta nie zauważyła "TU KASOWAĆ" na bilecie.
II. Czego się spodziewała tłumacząc się niewiedzą i zrzucając odpowiedzialność na to, że nikt jej nie wytłumaczył jak dziecku.

komunikacja_miejska

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (41)
zarchiwizowany

#68113

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozdrawiam debila który dziś po godzinie 20, w Gdańsku na Alei Hallera, zapie****ał bez świateł na rowerze po chodniku nie szerszym niż metr, mając obok szeroką jak sk**ysyn ścieżkę rowerową. Oby Ci siodełko w tyłek weszło.

rowerzyści

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (48)